Serce Ziuka

Serce Marszałka Józefa Piłsudskiego
Zgodnie z jego ostatnią wolą, spoczęło przy prochach matki, na cmentarzu na Rossie w Wilnie. Przestało bić dokładnie 80 lat temu – 12 maja 1935 roku o godzinie 20:45. Podczas wileńskich uroczystości pierwszej rocznicy śmierci, srebrną urnę z napisem „SERCE JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO 12 MAJA 1935” niosła żona Marszałka, Aleksandra Piłsudska w asyście córek i przedstawicieli rządu II RP.

Za życia pierwszego naczelnika odrodzonej Rzeczypospolitej Polskiej, jego sercem niepodzielnie rządziła Ojczyzna. Piłsudscy z dziada-pradziada należeli do ludzi dla których nie istniało szczęście osobiste, gdy ojczyzna była w niewoli. Studiując biografię Marszałka napotykamy jednak na ślady „rywalek” do serca Józefa Piłsudskiego. Kobiety w jego życiu odegrały niemałą rolę, począwszy od babki ze strony ojca, po matkę, żony i córki.

Serce Babki
Babka Józefa Piłsudskiego, matka ojca, była żywą kroniką przeszłości dla swoich wnucząt i stanowiła nieprzebrane źródło opowieści o minionych dziejach narodowych. Jej opowieści o Traugucie, o ks. Brzózce, Mackiewiczu, Sierakowskim i innych bohaterach zaszczepiały w serca wnucząt ducha walki z wrogiem narodu. Babka, chociaż kobieta oślepła na starość, żyła nadal obrazami pamięci z okresu powstania, obrazami grozy moskiewskiego okrucieństwa, wszystkimi niedolami i porażkami powstańczymi. Sama ona, podobnie jak ciotki Józefa, miała za sobą lata twardego więzienia. Ojciec Józefa, także Józef Piłsudski, był ścigany przez Moskali i cudem ocalał od śmierci. Przyszły Marszałek już w domu rodzinnym doświadczał bezpośredniego i żywego stosunku do dziejów ojczystych. Doświadczenia z dzieciństwa stały się podwaliną charakteru Piłsudskiego. Młody Ziuk chciwie słuchał powstańczych opowieści babki, która jako jedna z pierwszych kobiet w życiu Józefa hartowała jego serce.

Serce Matki
Józef Piłsudski był synem patriotycznej rodziny. Ojciec, potomek kniaziów litewskich Ginetów – ożenił się z Marią z Billewiczów, córą słynnego zaścianka, którą rozsławił Sienkiewicz w Oleńce, bohaterce „Potopu”. Billewiczowie to stary, senatorski ród polsko-litewskiej szlachty, osiadłej na Żmudzi. Matka Józefa była patriotką. Przed dziećmi nie kryła bólu i zawodu z powodu upadku powstania styczniowego. Uczyła je i wychowywała, kładąc nacisk na konieczność dalszej walki o wolność ojczyzny. Ukazywała dobre przykłady literaturą, przedkładając dzieła Zygmunta Krasińskiego. Ideały wieszczów stały się biblią dla dwanaściorga dzieci Marii i Józefa Piłsudskich. Serce matki hartowało serce Ziuka najtrwalej. Matka nauczyła go kochać i czcić to wszystko, co szczytne i niepokalane; ofiarne i piękne, nieugięte i dumne. W domu Piłsudskich nie przyjmowano najwyższego nawet urzędnika – Rosjanina. Wobec najeźdźców matka, będąc z natury osobą tkliwą i łagodną, zachowywała wyniosłość i daleko idącą niechęć. Po latach Józef Piłsudski stwierdzi, że ludzie jego pokolenia, już na świat przychodząc, obciążeni byli rokiem 1863. Potem kiedy zaczął naukę na Uniwersytecie Wileńskim, matka często upominała go o zachowanie ostrożności i powściągliwości wobec carskich pedagogów. Uzyskawszy w 1885 r. maturę kształcił się dalej w zawodzie lekarza w Charkowie.

Młodzieńcza miłość

Leonarda Lewandowska. Poznał ją na Syberii, gdzie został zesłany na pięć lat, po aresztowaniu w marcu 1887 r.  Obaj bracia Piłsudscy, Józef i Bronisław zostali włączeni w poczet podejrzanych o zamach na cara Aleksandra III. Przypadkowo zamieszani w sprawę nie uniknęli kary (Bronisław otrzymał wyrok zsyłki na lat 15 do Sachalina).  Józef, chociaż był badany jako świadek i nie podlegał oskarżeniu o współudział w spisku, otrzymał pięcioletnie zesłanie, stanowiące wówczas najwyższy wymiar kary administracyjnej.  Na miejsce zesłania wyznaczono mu Kireńsk – „martwe miasto”, prawdziwy „żywy grób” przestępców politycznych. W Kireńsku Józef i Leonarda zamieszkali razem. Ona została skazana na Sybir za swoją działalność antycarską. Ich serca splotła wspólna nienawiść do wroga i miłość do ideałów, którym byli wierni nawet pośród katuszy sybirskiego wygnania. Do Kireńska Leonarda przybyła wiosną 1889 r.  Po roku Leonarda wróciła na Ukrainę. Była młodszą siostrą Felicji Landowej. To żona Stanisława Landego, przyjaciela Józefa Piłsudskiego. Przez jakiś czas Józef i Leonarda utrzymywali kontakt listowny, jednak ich wzajemne relacje niebawem wygasły. Z Syberii powrócił Piłsudski z „duszą chorą na Moskala”.

Piękna Pani

Tak nazywano znaną działaczkę socjalistyczną. Marię Juszkiewiczową. Była starsza o dwa lata od Piłsudskiego. Poznał ją działając w PPS. jej pierwszym mężem był inż. Marian Juszkiewicz. O względy rozwiedzionej Marii zabiegał w tym samym czasie co Piłsudski, Roman Dmowski. Rywalizacja ta poróżniła obu mężów stanu na tle nie tylko osobistym, ale i politycznym. Maria wybrała jednak sercem Józefa. Mieli także wspólne przekonania polityczne. Józef Piłsudski przed poślubieniem Marii zmienił wyznanie na ewangelicko-augsburskie (w 1916 r. powrócił do katolickiego). Ślub wzięli w zborze ewangelickim w Paproci Dolnej w Łomżyńskim, w 15 lipca 1899 r. Przeprowadzili się do Łodzi w październiku. Małżonków aresztowano, kiedy w lutym 1900 r. przypadkowy nalot odkrył tajną drukarnię. Marię zwolniono po 11 miesiącach, a Józefa osadzono w X Pawilonie warszawskiej Cytadeli. Piłsudski symulował tam chorobę psychiczną i dzięki temu został przeniesiony do szpitala w Petersburgu, gdzie przyjaciele przeprowadzili udaną ucieczkę. Pozostawanie w państwie carów groziło mu śmiercią, więc za radą towarzyszy udał się w Lubelskie i tam pod osłoną Lasów Ordynacji Zamojskiej szczęśliwie przekroczył granicę zaboru rosyjskiego, przedostając się do Galicji. Maria nie udzieliła mu rozwodu aż do śmierci, pomimo, że w kilka lat po ślubie poznał swoją przyszłą partnerkę, którą pojął za żonę dopiero wtedy, kiedy owdowiał.

Kurierka „Ola”

Aleksandra Szczerbińska, przyszła matka dwóch córek Piłsudskiego, z ruchem socjalistycznym zetknęła się w Warszawie, jako studentka prywatnej Wyższej Szkoły Handlowej. Potem wsławiła się odwagą jako konspiracyjna kurierka w Organizacji Bojowej PPS. Pochodziła z niezamożnej szlachty. Osierocona w dzieciństwie dorastała w Suwałkach w domu babci. Otrzymała patriotyczne wychowanie. Piłsudski poznawszy Aleksandrę w 1906 r. długo nie mógł sobie ułożyć z nią życia osobistego. Aresztowana w listopadzie 1915 r. przez Niemców pod zarzutem prowadzenia werbunku do POW, spotkała się z Piłsudskim dopiero w grudniu 1916 r. Potem kolejna rozłąka od lipca 1917 r. do listopada 1918 r.

Córki Piłsudskiego

Oddał im całe swoje serce, którego strzępy pozostały w nim po walce o sprawę wolności ojczyzny. Starsza córka, Wanda urodziła się 7 lutego 1918 r. Młodsza, Jadwiga przyszła na świat 28 lutego 1920 r.  Ślub z ich matką wziął Piłsudski 25 października 1921 r. Pierwsza żona , Maria zmarła 17 sierpnia 1921 r.  Kiedy Józef Piłsudski wycofał się z czynnego życia politycznego na przełomie maja i czerwca 1923 r.  i  z czasem  osiadł razem z rodziną w Sulejówku, dużo czasu poświęcał swoim córkom.  Aleksandra twierdziła, że był wręcz „zakochany” w swoich córkach i dlatego nadmiernie je rozpieszczał. Starsza urodziła się kiedy Józef miał już 51 lat, a młodsza dwa lata później. Dopiero wtedy Piłsudski miał więcej czasu dla rodziny.  Piłsudski sam wychowywany w miłości, bardzo lubił dzieci. Nazywał siebie nawet „dzieciarzem” i doskonale rozumiał ich potrzeby. Bawił się z córkami, prowadził długie rozmowy, opowiadał bajki i mówił im o swoich przygodach. Wraz z żoną wychowywał także pasierbicę, której śmierć bardzo przeżył. Wanda i Jadwiga cieszyły się nieograniczonym dostępem do ojca.  często towarzyszyły mu w spacerach. Piłsudscy żyli skromnie i Jagódka często donaszała ubranka po starszej siostrze. Ojciec bywał także hojny dla córek. Aleksandra Piłsudska z córkami często odpoczywała w Krynicy, gdzie Piłsudski je odwiedzał. Na przełomie zimy 1932/33 kupił młodszej łyżwy i buty narciarskie.

Józef Piłsudski zmarł w Belwederze w otoczeniu rodziny. Po uroczystościach żałobnych w Warszawie trumnę przewieziono do Krakowa.  Marszałka pochowano w krypcie św. Leonarda na Wawelu. Serce Józefa Piłsudskiego, które służyło wiernie nie tylko Ojczyźnie,  spoczęło przy prochach Matki na cmentarzu na Rossie.

źródło:

Idea i czyn Józefa Piłsudskiego. Wydawnictwo Biblioteka dzieł Naukowych. Warszawa 1934.

Józef Piłsudski. Unikatowe zdjęcia. Miłość i rodzina. Wydawnictwo Gazeta Wyborcza.

opracowanie: evel

„Informacje 24. Zamość 1 IX 1939 – 8/9 V 1945”

_MG_9183A _MG_9200A

Druki, plakaty, dokumenty, życie okupacyjne, propaganda.
Wystawa w Muzeum Zamojskiem w Zamościu, kwiecień-maj 2015 r.

Na wystawie eksponowany jest zbiór plakatów, druków ulotnych, ogłoszeń i obwieszczeń rozplakatowywanych w miejscach publicznych w okresie II wojny światowej. Na podstawie księgi „Kontroli rozlepianych ogłoszeń i afiszów 1941 – 1953” znajdującej się w Archiwum Państwowym w Zamościu możemy odtworzyć wszystkie ważne dla danego okresu informacje funkcjonujące w przestrzeni publicznej.

Oficjalnym ogłoszeniom, towarzyszyły nieoficjalne konspiracyjne wiadomości, drukowane w „Biuletynie Informacyjnym”. „BI” był głównym organem prasowym zbrojnego ramienia Polskiego Państwa Podziemnego – Służby Zwycięstwu Polsce, (organizacji zbrojnej powołanej rozkazem generała Juliusza Rómmla 27. 09. 1939 r. pod dowództwem generała Michała Tokarzewskiego – Karaszewicza), następnie Związku Walki Zbrojnej, a od 14 lutego 1942 r. Armii Krajowej.

_MG_9205A _MG_9222A

Ostatni dowódca Armii Krajowej gen. Leopold Okulicki rozkazem z 19 stycznia 1945 r. i prezydent RP Edward Raczkiewicz, dekretem z 8 lutego tegoż roku, rozwiązali Armię Krajową w nadziei zaprzestania sowieckich prześladowań i szerzącego się terroru. Od tej pory byli żołnierze AK samodzielnie decydowali o swojej dalszej walce.

„Biuletyn Informacyjny ” był konspiracyjnym tygodnikiem (w czasie Powstania Warszawskiego – gazetą codzienną) o największym nakładzie i zasięgu nie tylko w Polsce, ale w całej okupowanej Europie. Do dnia dzisiejszego zadziwia nas rzetelność informacji, trafność sądów, rozbudowany system kolportażu i korespondentów, np. wydarzenia z Zamojszczyzny były na bieżąco i dokładnie opisywane.
Fenomen konspiracyjnego „BI” polegał również na tym, że wydawany przez cały okres wojny wychodził w nakładzie do 47 000 i nigdy nie został zdekonspirowany. Redaktorem naczelnym był Aleksander Kamiński, wybitny instruktor harcerski, nauczyciel.

W Y S T A W A  W  M U Z E U M    Z A M O J S K I M
W pierwszej sali eksponowane są druki i plakaty z okresu od 1 września 1939 r. do końca 1942 roku. W większości treść dotyczy zarządzeń i rozporządzeń administracyjnych oraz sukcesów militarnych i propagandowych III Rzeszy Niemieckiej. Na szczególną uwagę i analizę zasługuje odezwa gubernatora Hansa Franka z 22 czerwca 1941 r. Jest to okres pozornej stabilizacji okupowanej Polski.
Odpowiedzią na te wydarzenia są wiadomości zawarte w „Biuletynie Informacyjnym”. Dzięki sprawnie działającej sieci kolportażu „BI” docierał do szerokich kręgów czytelników. Informował, kształtował opinie i postawy. Kolportaż stanowił rodzaj służby szczególnie ważnej. Służbę tę pełniły kobiety zwane „dromaderkami”, najczęściej dojrzałe wiekiem, maksymalnie dyspozycyjne, z doświadczeniem w pracy społecznej.

_MG_9224A _MG_9226A

W małej sali obok zebrane są informacje z roku 1943. To co w poprzednich latach wojennych wydawało się niemożliwe do przeżycia, w 1943 r. i następnych stało się codziennością: wysiedlenia, mordy, egzekucje, terror, odkryte przez Niemców groby polskich oficerów pod Smoleńskiem, wywożenie dzieci polskich do Niemiec, powstanie Ukraińskiej Dywizji SS Galizien. To także obrona wsi polskich przez żołnierzy Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich, ratowanie dzieci, pomoc wysiedlonym. „Biuletyn Informacyjny” na bieżąco opisywał te wydarzenia.

Ekspozycja w korytarzu to miejsce przejściowe, tak też zapewne „przejściowo” czuli się mieszkańcy Zamościa myśląc, że wojna w roku 1944 się skończy. Niemcy ponoszą klęskę. Rosjanie wygrywają, alianci walczą na II froncie. Wprawdzie od Rosji idzie nowa ideologia, ale może nie tak straszna jak niemiecka? Propaganda sowiecka działa i zapewnia o swej wielkiej przyjaźni do narodu polskiego. Dodatkową grozę sytuacji niosą informacje o straszliwych zbrodniach popełnionych na Polakach przez UPA (Ukraińską Armię Powstańczą) i inne ukraińskie oddziały od początku wspierane przez Niemców. Tym wydarzeniom lokalnym towarzyszą informacje o konferencjach, które miały miejsce w końcu 1943 r. w Teheranie i Kairze.

_MG_9230A _MG_9232A

Po przejściu do kolejnej sali poznajemy historię wydarzeń w lipcu 1944 roku. Niemcy widząc nadchodzący front pospiesznie rozpoczęli zacieranie śladów zbrodni, opuszczając miasto rabowali
i wywozili co tylko możliwe. W godzinach przedpołudniowych 25 lipca 1944 roku ujawnił się Delegat Powiatowy Rządu Polskiego, Janusz Antoni Wiącek pod nazwiskiem „Janusz Sandomierski”. Objął urzędowanie jako starosta powiatu zamojskiego, zgodnie z planem przygotowanym przez Armię Krajową pod nazwą akcja „Burza”. Zakładała ona walkę zbrojną na tyłach niemieckiego frontu, samodzielne wyzwalanie poszczególnych obszarów i miast, ujawnianie się władz AK i przedstawicieli konspiracyjnych władz cywilnych jako gospodarzy terenu, przed wkroczeniem oddziałów Armii Czerwonej.
Siedziba starostwa została urządzona w Ratuszu. Antoni Wiącek zorganizował i powołał wszystkie władze w Zamościu i powiecie. Jako starosta pełnił swój urząd przez 10 dni zapewniając normalne życie mieszkańcom powiatu. Wieczorem 25 lipca do miasta weszły jednostki związane z Armią Czerwoną. Komendantem wojennym został mjr Leszczow. 27 lipca do mieszkańców miasta odezwę wydał powiatowy Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN).  Dwa dni później w koszarach rozbrojono żołnierzy 9 p. p. AK. Po dziesięciu dobach rządzenia demokratyczną władzę powiatową usunięto. Do Ratusza weszli przedstawiciele PKWN, starosta Wiącek opuścił gabinet. Władzę przejął Edward Dubel.

_MG_9235A  _MG_9249B

W sali obok, historia powojennej rzeczywistości. Dla mieszkańców Zamościa okres okupacji niemieckiej się zakończył. Rozpoczęły się nowe nieznane realia społeczne, polityczne, kulturowe, obyczajowe. Zaczęły obowiązywać inne normy. O tym informowały plakaty, ogłoszenia, gazety. Mieszkańcy Zamojszczyzny kolejny raz stanęli do walki, tym razem idąc na pomoc powstańczej Warszawie, do której z powodu licznych aresztowań niedane im było dotrzeć. Zaczął się „nowy czas”, czas poszukiwań i wyborów.

W latach 1945 – 2003 do Polskiego Czerwonego Krzyża wpłynęła korespondencja dotycząca ok. 4.300.000 indywidualnych spraw związanych z wojną i jej skutkami. Biuro w tym okresie wydało ok. 290.000 zaświadczeń potwierdzających losy wojenne Polaków. Udało się odnaleźć ok. 623.000 osób rozdzielonych przez wojnę.

Zbiór „Biuletynów Informacyjnych” z lat 1940 – 1945 wydał Przegląd Historyczno – Wojskowy, Warszawa 2001-2004.

_MG_9254A _MG_9269A
U w a g a:
Wszystkie wypisy i cytaty na wystawie pochodzą z „Biuletynów Informacyjnych” w układzie chronologicznym

komisarz wystawy Maria Rzeźniak

aranżacja Maria Dudziak

współpraca Łukasz Hasior

tekst: Maria Rzeźniak

zdjęcia: Henryk Szkutnik

opracowanie: evel

Naprzód, Szachtar!

Koledzy Przewodnicy z naszego Koła mają wszechstronne zainteresowania. Paweł Koman, znany naszym Czytelnikom już z kilku różnorodnych relacji, jest także pasjonatem piłki nożnej. To niezwykle ciekawe sprawozdanie z meczu, szczególne ze względu na trwającą na Ukrainie wojnę, przypadnie zapewne do gustu męskiej części naszych Czytelników. Poniższa relacja to najlepszy dowód na to, że turystykę można połączyć z wieloma pasjami.

Ukraina 1

Ostatnią polską drużyną, która grała w fazie grupowej Ligi Mistrzów był łódzki Widzew w sezonie 1996/97. Od tamtego czasu żaden polski klub nie występował w tych najsilniejszych klubowych rozgrywkach Europy. Inaczej wygląda sytuacja drużyn ukraińskich. Liga ukraińska jest mocniejsza od polskiej, a Szachtar Donieck, Dynamo Kijów, Dnipro Dniepropetrowsk czy Metalist Charków regularnie grają w europejskich pucharach i osiągają coraz lepsze wyniki.

Z powodu wojny na wschodzie Ukrainy Szachtar Donieck przeniósł swoją siedzibę do Kijowa, gdzie piłkarze trenują oraz rozgrywają większość swoich meczów ligowych. Ważniejsze mecze ligowe oraz mecze Ligi Mistrzów Szachtar rozgrywa natomiast we Lwowie.

We wtorek 25 listopada obejrzałem spotkanie Ligi Mistrzów na żywo. Wziąłem udział w wycieczce, zorganizowanej przez jedno z biur podróży. We Lwowie zmierzyły się ze sobą Mistrz Ukrainy – Szachtar Donieck oraz zespół z Hiszpanii – Athletic Bilbao.

Z Zamościa wyjechaliśmy mikrobusem o godz. 11.30. Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę w Tomaszowie, gdzie spotkaliśmy się z pilotem. Następnie ruszyliśmy w stronę przejścia granicznego Hrebenne – Rawa Ruska. Po przyjeździe do Lwowa wybraliśmy się razem z pilotem naszej wycieczki na krótki spacer po Starym Mieście, by zobaczyć najważniejsze zabytki i miejsca, w tym m.in. Rynek, Ratusz i Operę Lwowską, a potem  mieliśmy czas wolny. Następnie udaliśmy się w drogę na stadion.

lwy   teatr

Sam mecz rozegrany został na Arenie Lwów, na której to podczas Euro 2012 odbyły się trzy mecze grupowe z udziałem reprezentacji Niemiec, Portugalii i Danii. Mogący pomieścić 34 915 widzów stadion położony jest na obrzeżach miasta, 10 km na południe od centrum. Widok oświetlonego stadionu jest niesamowity. W pobliżu nie ma większej zabudowy, tak więc stadion wygląda jak statek kosmiczny, który wylądował na ukraińskim stepie.

Tego samego dnia o godzinie 18 czasu polskiego BATE Borysów grało u siebie z FC Porto. Mecz zakończył się wynikiem 0:3 i dzięki temu wynikowi Szachtar Donieck miał już zapewniony awans do fazy pucharowej przed rozpoczęciem swojego spotkania. Athletic musiał natomiast zdobyć trzy punkty, aby wciąż podtrzymać szansę na zajęcie 3. miejsca i gry w Lidze Europy wiosną 2015 roku.

Athletic Bilbao założony został w 1898 r. i ma siedzibę w Bilbao, największym mieście Kraju Basków. Występuje w rozgrywkach Primera División, w których gra nieprzerwanie od jej powstania – od 1928 r. Jest to jedyny hiszpański klub, oprócz Realu Madryt i FC Barcelony, który nigdy nie został zdegradowany do niższej ligi. Jest czwartym pod względem liczby zdobytych tytułów klubem w Hiszpanii – wyprzedzają go Real Madryt, FC Barcelona i Atlético Madryt. Klub zatrudnia tylko piłkarzy posiadających baskijskie pochodzenie, realizując motto „z wychowankami i lokalnym wsparciem, nie potrzeba obcokrajowców”. Przydomek Athleticu to „Lwy”. Można więc powiedzieć, ze „Lwy” przyjechały do Lwowa.

stadion  mecz 2

Szachtar Donieck uznawany jest za najlepszy i najbogatszy klub Europy Wschodniej. Założony został w roku 1936 jako Stachanowiec Stalino. Nazwa „Szachtar” pochodzi od ukraińskiego słowa „górnik”, gdyż Donbas to region m.in. górnictwa węgla kamiennego. Właścicielem klubu jest Rinat Achmetow, najbogatszy ukraiński potentat finansowy. Drużyna jest zbudowana według wzorca: napastnicy i ofensywni pomocnicy pochodzą z Brazylii, bramkarze, obrońcy i pomocnicy defensywni z Europy Środkowo-Wschodniej, a trenerem zespołu jest Rumun – Mircea Lucescu.

Spotkanie Szachtar Donieck – FC Porto rozpoczęło się o godzinie 21.45 czasu miejscowego (20.45 w Polsce). Na meczu nie zabrakło również sympatyków drużyny z Bilbao, którzy licznie przybyli, aby dopingować swój zespół. Zasiadający na trybunach komplet widzów tradycyjnie, jak przed każdym meczem Ligi Mistrzów, odsłuchał znany wszystkim kibicom piłkarskim hymn.

Sam mecz nie był porywającym widowiskiem. Bardzo długo zanosiło się, że na Arenie Lwów padnie bezbramkowy remis. Na samym początku meczu zawodnik gospodarzy Alex Teixeira w sytuacji sam na sam Gorką Iraizozem, bramkarzem Athleticu, uderzył prosto w niego. W kolejnej akcji ten sam zawodnik z piłką przy nodze zdecydował się na zbiegnięcie do środka i silne uderzenie, lecz strzał był minimalnie niecelny i bramkarz Athleticu mógł odetchnąć z ulgą. W drużynie gospodarzy zawodził zwłaszcza Luiz Adriano. Brazylijczyk, który z dziewięcioma trafieniami lideruje klasyfikacji strzelców Ligi Mistrzów, nie wniósł praktycznie nic do gry Ukraińców. Agresywny pressing piłkarzy Athleticu oraz mokra nawierzchnia skutecznie zneutralizowały atuty brazylijskich piłkarzy Szachtara – szybkość i dobre wyszkolenie techniczne. Wobec słabej dyspozycji Luiza Adriano, ciężar gry próbował wziąć na siebie Douglas Costa, lecz był nieskuteczny.

mecz wynik

Gdyby nie sytuacja z 68. minuty, nie można byłoby powiedzieć, że trzy punkty w tym spotkaniu należały się gościom. Jednak wtedy to z rzutu wolnego z lewej strony dośrodkował Benat Extebarria, a kompletnie niepilnowany Mikel San José czubkiem buta pokonał zdezorientowanego i bezradnego Andrija Piatowa.

Kontrowersje wzbudziła sytuacja z 89. minuty meczu, gdy po strzale Marlosa zawodnik Athleticu – Mikel Balenziaga zagrał piłkę ręką, za co mógł zostać podyktowany rzut karny. Sędzia Mark Clattenburg nie odgwizdał jednak przewinienia i rzutu karnego nie podyktował.

Dzięki wygranej, w ostatnim meczu z BATE Baskom wystarczy remis, by znaleźć się w 1/16 finału Ligi Europy. Szachtar przeciwko Porto nie będzie walczył już o nic – jest już bowiem pewne, że zajmie drugie miejsce w grupie H, którą wygrali już Portugalczycy i w przyszłym roku wystąpi w fazie pucharowej Ligi Mistrzów.

Wyjazd na mecz i samo spotkanie było niezwykłym przeżyciem. Pełen stadion żywiołowo dopingujących kibiców, którzy kilkakrotnie odśpiewali podczas spotkania hymn Ukrainy, a przede wszystkim hymn Ligi Mistrzów wysłuchany na żywo – robią wrażenie. Cały stadion skakał także, śpiewając „Chto ne skacze, toj moskal” („Kto nie skacze, ten Moskal”). Przez cały stadion przeszła również kilkakrotnie meksykańska fala. Bardzo miła była również sytuacja, gdy steward wpuszczający nas na stadion zauważywszy, że jesteśmy polską grupą, powiedział po polsku „Moja babcia była Polką”.

Po zakończeniu meczu ruszyliśmy w drogę powrotną do kraju. Pilot zapewniał nas, że w przyszłym roku zostanie również zorganizowany wyjazd na mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów, który zostanie rozegrany w lutym albo marcu. Niewykluczone, że do Lwowa przyjedzie wtedy Bayern Monachium z Robertem Lewandowskim, czy Chelsea Londyn. Warto więc z takiego wyjazdu na mecz do Lwowa skorzystać. Nie tylko, aby obejrzeć mecz, ale również po to, by po prostu chłonąć niesamowity klimat tego pięknego miasta, wszak „ni ma jak Lwów”…

Hortiterapia – leczenie ogrodami

„Rewaloryzacja zespołu pałacowo-parkowego dla potrzeb hortiterapii mieszkanek D P S w Ruskich Piaskach”.

h2

Dom Pomocy Społecznej w Ruskich Piaskach został powołany decyzją Wojewody Zamojskiego z dnia 15.06.1988 r. W ubiegłym roku minęło 25 lat jego działalności. Obecnie Dom jest samodzielną jednostką organizacyjną Powiatu Zamojskiego. Przeznaczony jest dla psychicznie, przewlekle chorych kobiet. Dom mieści się w zespole pałacowo-parkowym z 1906 roku objętym opieką konserwatora zabytków, co stanowiło dużą trudność z uzgodnieniem projektu przebudowy pałacu w celu uzyskania wymaganych przepisami standardów. Dużą zatem satysfakcją było uzyskanie pozwolenia na przeprowadzenie w latach 2008-2009 inwestycji „Modernizacja budynku i adaptacja strychu w budynku pałacowym z przystosowaniem do zamieszkania DPS w Ruskich Piaskach”. Zapewnienie połowy nakładów finansowych ze strony Powiatu Zamojskiego dało możliwości uzyskania dotacji z PFRON w Lublinie. Wszystkie prace budowlane trwały przy jednoczesnym normalnym funkcjonowaniu Domu i bez wyprowadzania mieszkanek. Było to bardzo trudne zadanie dla całego zespołu pracowników. Wymagało wielu kompromisów i mądrego, przemyślanego zarządzania. Dzięki wzorowej, zaangażowanej, rzetelnej pracy i postawie całego zespołu pracowników, warunki bytowe i jakość życia naszych mieszkanek uległy znacznej poprawie co pozwoliło na uzyskanie pozwolenia Wojewody Lubelskiego z dnia 16 czerwca 2010 roku na prowadzenie działalności na czas nieokreślony.

Celem Domu jest zapewnienie mieszkankom całodobowej opieki, czyli usług: opiekuńczych, bytowych, pielęgniarskich, medycznych, rehabilitacyjnych, terapeutycznych i wspomagających na poziomie obowiązujących standardów. Na stałe w Domu zamieszkuje 59 mieszkanek, w przedziale wiekowym od 25 do 84 lat. Budynek pałacu po modernizacji jest obiektem trzykondygnacyjnym, częściowo podpiwniczonym, wyposażonym w dźwig osobowy przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych, łączący poszczególne kondygnacje.
Dom dysponuje ogółem 23 pokojami mieszkalnymi 1,2 i 3 osobowymi, które są wyposażone zgodnie z wymaganiami standardów. Ma także różne pomieszczenia pobytu dziennego, świetlicę, pokój gościnny, gabinet zabiegowy, rehabilitacyjny, wygodne sanitariaty i różne pomieszczenia gospodarcze. Dom zapewnia mieszkankom podstawowe środki czystości, higieny osobistej oraz odzież i obuwie. Własna, nowocześnie wyposażone kuchnia zapewnia smaczne posiłki przyrządzane zgodnie z zaleceniami lekarza i dietetyka. Mieszkanki, które ze względu na stan zdrowia nie mogą korzystać z jadalni, mogą jeść posiłki w pokoju. W razie potrzeby mają zapewnioną pomoc w spożywaniu lub są karmione przez personel medyczny i opiekuńczy. Do świadczenia Mieszkankom usług bytowych zatrudniony jest personel na stanowiskach: pokojowe, opiekunki, pielęgniarki, psychiatra, psycholog, dietetyk, instruktorzy d/s rehabilitacji, terapii zajęciowej, kulturalno-oświatowy i kapelan.

Leczenie mieszkanek odbywa się zgodnie ze zleceniami lekarza rodzinnego, a w razie potrzeby w poradniach specjalistycznych. Zajęcia rehabilitacyjne odbywają się w sali wyposażonej w odpowiedni sprzęt i urządzenia. Zajęcia terapeutyczne odbywają się w pracowniach mieszczących się budynku terapeutyczno-administracyjnym. Prowadzone są również zajęcia z muzykoterapii, oraz nabożeństwa we własnej kaplicy. Dom zapewnia mieszkankom usługi fryzjerskie a także kosmetyczne. Mieszkanki biorą udział w turnusach rehabilitacyjnych, różnego rodzaju imprezach rekreacyjnych i sportowych, zabawach okolicznościowych, wycieczkach, pielgrzymkach, imprezach integracyjnych organizowanych przez inne jednostki oraz organizowane w naszym domu z udziałem zaproszonych gości.

Pałac odzyskał dawny blask, a obecnie powraca świetność całego założenia ogrodowo-pałacowego. Nasz projekt: „Rewaloryzacja zespołu pałacowo-parkowego dla potrzeb mieszkanek D P S w Ruskich Piaskach”, jako jeden z 11 z województwa lubelskiego otrzymał dofinansowanie ze środków SZWAJCARSKO-POLSKIEGO PROGRAMU WSPÓŁPRACY w wysokości : 1 384 260,83 zł co stanowi 85% całej kwoty projektu. Koszt całego projektu to 1 628 372,15 zł. Pozostałe 15%, czyli 244 281,32zł refunduje PFRON.

Projekt wprowadza do usług DPS nową formę terapii- hortiterapię czyli leczenie ogrodem Jest działaniem innowacyjnym na skalę województwa lubelskiego, a nawet kraju. Hortiterapia – ogrodoterapia jest rozpowszechniona w Stanach Zjednoczonych i na zachodzie Europy w takich krajach jak Austria, Francja, Anglia, czy Szwajcaria, gdzie z dużym sukcesem uzupełnia terapię chorób psychicznych oraz poprawia umiejętności społeczne i komunikacyjne uczestników.
Pierwszy komponent programu – inwestycyjny: Utworzenie Parku Terapeutycznego na terenie zabytkowego zespołu pałacowo-parkowego. Łączy się z odtworzeniem historycznego układu kompozycyjnego parku oraz zagospodarowaniem jego terenu do rekreacji i aktywizacji ruchowej mieszkanek domu. Realizacja tego zadania obejmie:
· Urządzenie ogrodów: kwiatowego, ziołowego, sensorycznego, warzywnego, jagodnika i sadu.
· Zagospodarowanie parku – budowa mostu i „zielonej sali”.
· Wymiana i ułożenie nawierzchni alejek, parkingów .
· Remont budynku terapeutyczno-administracyjnego.
· Wymiana frontowego ogrodzenia i bramy wjazdowej na kute metalowe
· Zakup sprzętu i wyposażenia

Pierwotnie zespół pałacowo-parkowy w Ruskich Piaskach pełnił funkcję o charakterze mieszkalno-gospodarczym. Nieodwracalny proces niszczenia założenia spowodował degradację jego dawnego charakteru. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat kompozycja otoczenia pałacu uległa zatarciu. Istniejące wnętrza krajobrazowe gęsto porosły młodym drzewostanem o przewadze samosiewów nie posiadających wspólnych powiązań. Bujny drzewostan zdołał zatrzeć historyczne układy oraz ich wzajemne relacje.
Nowa funkcja założenia odtwarza jego pierwotny wygląd w jak największym stopniu, a jednocześnie ma zielone przestrzenie do terapii, zachowując historyczny układ obiektu.
Projekt rewaloryzacji założenia pałacowo-parkowego w Ruskich Piaskach to przede wszystkim odtworzenie części zielonej, z nadaniem mu nowych cech, ale niezaburzający pierwotnej kompozycji i układu komunikacyjnego. Zaprojektowana zieleń została dostosowana do potrzeb mieszkanek, umożliwiając im nowe formy terapii i odpoczynek w zaciszu zieleni.
Ogrody terapeutyczne proponowane są z myślą o specyficznych potrzebach rozwojowych osób psychicznie przewlekle chorych i pełnią funkcję dydaktyczną, rewalidacyjną oraz terapeutyczną. Odpowiednie przygotowanie miejsca pozwala poznawać i postrzegać świat. Emitowane przez roślinność bodźce stymulują ośrodkowy układ nerwowy, pobudzają rozwój narządów zmysłów, prowokują mózg do efektywniejszego działania w warunkach środowiska naturalnego. Każdy element służy innemu doświadczaniu i pobudza inne zmysły. Dobór gatunkowy roślin pozwala oddziaływać nie tylko zmysłowo, ale również edukacyjnie. Zastosowane są rośliny różnokolorowe, o różnorakiej fakturze liści oraz rozmaite zapachowo.
W części gospodarczej założenia powstał ogród warzywny, ziołowy, kwiatowy, sad i jagodnik.
„Warzywnik z zielnikiem” to miejsce obserwacji i pielęgnacji roślin warzywnych, krzewinek oraz ziół, które mogą potem być zastosowane w kuchni oraz domowej apteczce. Zajęcia przy prowadzeniu tego ogródka mogą stanowić swoistą terapię ruchową i rozwojową, poprzez osobisty udział w kształtowaniu i formowaniu warzywnika. Taka forma terapii jest początkiem ekologicznego zrozumienia przyrody i jej wartości w codziennym życiu człowieka. Uprawiane gatunki warzyw i ziół to: ogórki, marchewka, rzodkiewka, cebula, czosnek, pietruszka, majeranek, tymianek, melisa, mięta wonna, mięta pieprzowa, rozmaryn, lubczyk, rumianek, bazylia i lebiodka. Znajduje się blisko części kuchennej pałacu i przy budynku terapeutycznym.

„Ogród kwiatowy” i rabaty kwiatowe są w kilku miejscach. Wzdłuż alei wjazdowej nasadzono kwitnące wczesną wiosną rośliny cebulowe – tulipany i narcyzy, pomiędzy nimi funkie, które rozwiną się po ich przekwitnięciu i będą cieszyć swymi pięknymi kolorowymi liśćmi oraz kwiatami. Z tyłu funkii szpaler zimozielonego bukszpanu, dzięki któremu aleja będzie piękna także zimą. Za bukszpanem szpaler hortensji ogrodowych, rośliny o pięknych ogromnych kwiatach zebranych w kuliste kwiatostany, która często była sadzona w dawnych polskich rezydencjach. Przed pałacem także kuliste bukszpany, a przed nimi pachnąca lawenda o niebieskich i białych kwiatach. Przy pałacowej wieży, w pełnym słońcu – róże rabatowe i pnące. Ogród kwiatowy z bylin i roślin jednorocznych kwitnących od wczesnej wiosny do późnej jesieni, zaplanowany jako kwietna łąka, jest za trawnikiem na granicy z parkiem. Będzie widoczny z alei wjazdowej. Ponadto rośliny te będą służyły do układania przez mieszkanki kompozycji kwiatowych, a po wysuszeniu także bukietów zimowych.
„Sad” to przestrzeń z typowymi nasadzeniami owocowymi, mającymi na celu przybliżenie odbiorcom z chorobami psychicznymi umysłu ogrodu użytkowego, sprzyjającego poczuciu bezpieczeństwa poprzez skojarzenie z domem i rodziną. Wprowadzone tu zostały rodzime gatunki roślin sadowniczych, jak: jabłonie, grusze, śliwy, pigwy i orzechy włoskie. Założony został także na granicy z częścią parkową od strony drogi do wsi.
„Jagodnik” wprowadzony został tuż za sadem przy granicy parku i jest kontynuacją zasad działania sadu i warzywnika. Umożliwi mieszkankom poznanie różnych kolorów i smaków owoców jak, słodycz malin i poziomek czy kwaśny smak kolorowych porzeczek.

Od pałacu do części typowo parkowej prowadzi wybrukowana alejka, która na spadku ze skarpy ma kilka schodków oraz zjazd dla wózków i poręcze dla osób mniej sprawnych. Po zejściu ze skarpy w dole w zaciszu bzów, jaśminowców, suchokrzewów, woni oliwników – altana. Można usiąść w cieniu i samotnie, ale też całą grupą i wesoło pośpiewać, czy porozmawiać.
Za altaną ogrodzenie, furtka zamykana o zmierzchu, którą wchodzimy na kładkę umożliwiającą swobodny dostęp do części parkowej. Dawniej był tu staw, w którym odbijał się zarys pałacu teraz jest spore rozlewisko o romantycznym wyglądzie. Po zejściu kładki alejką wchodzimy na jasną rozległą polanę. Możemy usiąść na nowych żeliwnych, stylowych ławkach i podziwiać cały widok lub wejść na trawiaste ścieżki ogrodu sensorycznego.j
„Ogród sensoryczny” to teren o charakterze zapachowo – dotykowym, gdzie roślinność została skomponowana z gatunków o różnych fakturach liści, barwach, zapachach a nawet smakach. Egzemplarze o gładkich, chropowatych, pofałdowanych, omszonych czy użyłkowanych liściach będą dostarczały nowych lub formułowanych bodźców dotykowych. Dotykając różnych roślin można kojarzyć, np. kutnerowato omszone listki z futerkiem zwierząt czy delikatnych płatków kwiatowych z gładką skórą człowieka.
Ważnym elementem ogrodu sensorycznego są zapachy roślin kwitnących sezonowo i roślin o liściach stale posiadających olejki eteryczne. Można poznawać je zbliżając się do kwiatów lub rozcierając ich liście. Gatunki roślin dobrane są tak by pokazać ich różnorodność, od pachnących bardzo ładnie, przez kojarzące się ze słodyczami czy jedzeniem do nawet brzydko pachnących.

Jest tu fioletowa lawenda o słodkim zapachu, orzeźwiająca w zapachu melisa i mięta, egzotycznie pachnące lilie, czyściec wełnisty, biel pachnących latem jaśminowców i hortensji, czerwień kuklików i maków, niebieski odcień drobnych szafirków czy biel i róż stokrotek. Można też zerwać żółte lub czerwone rajskie jabłuszko, czy kwaśny owoc pigwowca lub derenia jadalnego. Dalej uwagę przykuwają czerwone liście śliwy wiśniowej, ogromne liście kwiaty a potem strąki katalpy, w dali rośnie jaśminowiec, magnolie, czerwony buk i tulipanowiec.
Idąc dalej alejką z kostki brukowej spotykamy zaciszne, wydzielone żywopłotami dwa „miejsca terapeutyczne” gdzie można usiąść i być niewidocznym dla przechodniów. Można tu prowadzić indywidualne rozmowy czy zajęcia w wąskim gronie. Dalej dochodzimy do okrągłego sporego placu. Jest to:
„Zielona sala” – przestrzeń przeznaczona pod zajęcia terapeutyczne w sercu części parkowej. Poza tworzącymi tam naturalną altanę drzewami z gatunku sosna zwyczajna, wprowadzone zostały kolorowe nasadzenia. Ozdobnie kwitnące rośliny są wspaniałym narzędziem rehabilitacyjnym, oferowanym przez przyrodę. W sali pojawiły się nasadzenia o intensywnych barwach, zarówno kwiatów jak i liści. Posadzone zostały tak, aby można było obserwować kolejno ich zmienność kwitnienia w okresie wegetacyjnym, w kontraście z naturalną zielenią tła parku. Wprowadzone nasadzenia będą prezentowały wielobarwną paletę kolorów od wiosny do jesieni. Gatunki tworzące „Zieloną salę” to różne odmiany pęcherznicy od żółci do ognistej czerwieni, forsycje, białe i zielonolistne derenie, wielobarwne lilaki i kaliny.
Z zielonej sali alejka prowadzi dawnym biegiem przez naturalny drzewostan parku, w którym możemy podziwiać piękne okazy stuletnich grabów, buków, jesionów i sosen. W niektórych miejscach zostawiono przewrócone stare drzewa, by umożliwić obieg materii w przyrodzie i powrót rozłożonej substancji organicznej do gleby. Wiosną można tu podziwiać łany kwiatów, które zdążą zakwitnąć przed rozwojem liści na drzewach: ziarnopłon wiosenny, złoć żółta, zawilce, fiołki, miodunki- tak jak w lesie. Jesienią są grzyby- kanie, opieńki, boczniaki i mnóstwo innych.

I tak dochodzimy do brzegu parku, a tu następna furtka zamykana o zmierzchu, którą z powrotem wchodzimy na teren przypałacowy. Po prawej stronie mijamy sad owocowy a po lewej podziwiamy nowe ,żeliwne” ogrodzenie, które zastąpiło drewniany płot. Wzdłuż ogrodzenia szpaler z tawuły „Vanchouta” , która wiosną przepięknie kwitnie obsypana cała białymi kwiatami, a potem także cieszy wiotkimi , przewieszającymi się, delikatnymi gałązkami i listkami. Tak dochodzimy do nowej bramy wjazdowej, kutej, żeliwnej , otwieranej na pilota, otoczonej po bokach dwoma furtkami. Aleją z kostki brukowej pracownicy DPS oraz goście mieszkanek przybywający samochodami mogą dojechać do przygotowanych miejsc parkingowych. Parking znajduje się pomiędzy budynkiem pałacu a budynkiem terapeutyczno-administracyjnym, w zachodniej części założenia.
Modernizacja budynku terapeutyczno-administracyjnego.
Cały budynek został ocieplony na zewnątrz styropianem gr. 10 cm i otynkowany metodą lekko mokrą. Ocieplono też strop nad parterem wełną mineralną twardą gr. 10 cm. Wymieniono stolarkę okienną i drzwiową na nową według istniejącego wzoru oraz naprawiono obróbki blacharskie i wymieniono uszkodzone rynny i rury spustowe. Tynki i posadzki wewnętrzne wymieniono na nowe. W celu poprawienia funkcjonalności obiektu i utworzenia pracowni ogrodoterapii utworzono wejściowy przedsionek przez przesunięcie bocznego wejścia w miejsce okna, łącząc funkcjonalnie pracownie ogrodoterapii z wejściem na poddasze wykorzystane do suszenia ziół. Wydzielono też dodatkowy węzeł sanitarny dla części terapeutycznej.

Jednocześnie realizowana była druga, nie inwestycyjna część projektu.
Drugi komponent-szkoleniowy: Podnoszenie kwalifikacji personelu Domu pracującego bezpośrednio z mieszkańcami. Realizacja tej części zawiera:
· Szkolenie „Hortiterapia” – dla 37 osób, obejmujące takie zagadnienia jak: podstawy ogrodnictwa, kompozycje kwiatowe (w tym konserwacja i preparowanie roślin do suchych kompozycji), aromatoterapia, ziołolecznictwo, sztuka ogrodowa.
· Kursy: techniki relaksacyjne, masaż, żywienie w zdrowiu i chorobie, rehabilitacja ruchowa , wikliniarstwo – dla 12 osób
· Studia podyplomowe – dla 2 osób
· Szkolenie w zakresie BHP i p.poż. w związku z poszerzonym obszarem dostępności terenu i nowym zakresem działalności – dla 42 osób
· Wizyta studyjna w ośrodkach prowadzących hortiterapię w Szwajcarii – 10 osób

Realizacja tego programu to kolejny etap mający na celu poprawienie warunków bytowych mieszkanek. Jednocześnie, realizacja projektu i odtworzenie świetności dawnego założenia pałacowo – parkowego, stworzy nową wartość społeczno – ekonomiczną w gminie Nielisz i gminach sąsiednich. Udostępnienie tak atrakcyjnego, zabytkowego parku szerszemu odbiorcy da bowiem szansę na rozwój infrastruktury turystycznej – kwaterodawcy, agroturystyka, przewodnictwo, pamiątkarstwo, wyroby regionalne, przewozy konne, kajakarstwo, rozwój innych usług i handlu. Jednocześnie da także możliwość integracji mieszkanek DPS ze społecznością lokalną i umożliwi danie także im pożytecznych zajęć i wpisania się w normalne życie społeczne. Cieszymy się tym bardziej, że będzie to mieć bezpośredni wpływ na poprawę naszych usług. Mamy nadzieję, że do tego procesu włączą się przede wszystkim przewodnicy. Wszak to od przewodników w dużej mierze zależy promocja, wiedza o regionie, poglądy i opinie. Mamy nadzieję , że Ruskie Piaski będą odwiedzane i promowane. Zapraszamy wszystkich bez obawy. Każda wizyta jest mile widziana przez mieszkanki i personel, który udzieli informacji. Można wejść do środka, można od razu pójść do parku.

tekst : Dyrektor DPS w Ruskich Piaskach mgr inż. Alina Anasiewicz – autor programu.

Zamojscy Przewodnicy, jako jedni z pierwszych, odwiedzili przywrócony do życia park  – obecnie Park Terapeutyczny w Ruskich Piaskach oraz nowo powstające w jego otoczeniu ogrody . Jesienny spacer wzbogacało opowiadanie autorki programu „Hortiterapii…” o roślinach posadzonych w poszczególnych partiach ogrodów, ich przyszłej roli i wpływie na pozytywne oddziaływanie na człowieka, o planach na przyszłość i możliwościach rozwoju utrwalanego właśnie w praktyce  projektu. Przewodnicy mieli także możliwość obejrzenia m.in. wnętrz pałacowych oraz zapoznania się z pierwszymi efektami pracy prowadzonej w ramach projektu przez podopiecznych DPS.

Wielkie podziękowania dla Gospodarzy, a w szczególności dla Pani dyrektor Anasiewicz.

RP  A 8

A 10  A 14

A 15  A 16

A 13   A 19

zdjęcia: evel

Śladami Żydów biłgorajskich

Festiwal Kultury Żydowskiej „Warszawa Singera”  – jedno z ważniejszych wydarzeń kultury żydowskiej w Europie – gościł w dniach 8-10.08.2014 r. w Biłgoraju. Relację z części tego festiwalu przygotowała dla nas Kol. Maria Pużniak z Koła Przewodników Terenowych PTTK im. Róży i Jana Zamoyskich w Zamościu.  Uczestniczyła w „Spacerze śladami biłgorajskich Żydów”, który poprowadziła w ramach festiwalu – p. Dorota Skakuj – znany historyk, regionalistka i autorka szeregu prac poświęconych historii Biłgoraja i okolic.

Singer 2

Biłgoraj, urocze miasteczko na Zamojszczyźnie. Wiele zabytków nie zostało. Wszak było to miasteczko głównie drewniane, a częste pożary niszczyły nieodwracalnie zabudowę. Obok siebie przez wiele wieków żyły różne społeczności, służąc sobie nawzajem. Żydzi pojawili się w Biłgoraju w końcu XVI w. W 1616 r. właściciel miasta Zbigniew Gorajski zezwala im na:  nabywanie gruntów, budowę bożnicy i założenie cmentarza. Samodzielna gmina wyznaniowa powstaje dopiero w 1694 r. (do tego czasu należeli do kahału w Szczebrzeszynie). Żydzi biłgorajscy uprawiali szewstwo, krawiectwo, sitarstwo, wytwarzali wodę sodową, posiadali młyny, liczne sklepy.
W 1906r. do Biłgoraja przeniesiona została żydowska drukarnia Note Kronenberga z Piotrkowa Trybunalskiego. Na przełomie XIX i XX w. społeczność żydowska w Biłgoraju stanowiła połowę mieszkańców miasta, do 1939 r. jej liczba wzrastała. W okresie II wojny 80% biłgorajskich Żydów zostało zamordowanych przez Niemców. Ostateczną likwidację rozpoczęto 2 listopada 1942 r. Tego dnia zamordowano 400 osób. Następnie 3 listopada ok. 2 500 Żydów popędzono na stację do Zwierzyńca, skąd zostali wywiezieni do Bełżca. Natomiast 15 stycznia 1943 r. nastąpiła ostateczna likwidacja „małego getta”, przy ul 3-go Maja (w czasie wojny ul. Kościelna).

Zobaczmy co pozostało po licznej do II wojny światowej biłgorajskiej społeczności żydowskiej.
Naszym przewodnikiem po Biłgoraju będzie Pani dr Dorota Skakuj- dyrektor Muzeum Ziemi Biłgorajskiej. Ogromna wiedza Pani Przewodnik, sposób jej przekazania, powoduje że wszyscy słuchamy Jej z ogromnym zainteresowaniem. Spotkaliśmy się przy „Ławeczce Singera”, na skwerku, nieopodal kościoła św. Jerzego, dawnej cerkwi.

Singer 2

Isaac Bashevis Singer
Pisarz żydowski, tworzący w języku jidysz, dziennikarz. Laureat Nagrody Nobla – literatura za rok 1978. Urodzony prawdopodobnie 21 XI 1902 r. jako Icek- Hersz Zynger w Leoncinie, w pobliżu Nowego Dworu Mazowieckiego. Zmarł 24 VII 1991 r. w Miami. Ojciec – chasydzki rabin, matka Baszewa- córka rabina z Biłgoraja- Jakuba Mordechaja Zylbermana. Przed wyjazdem do USA posługiwał się pseudonimem literackim- Icchak Baszewis. Było to połączenie imienia własnego z imieniem matki.
W 1907r. rodzice zamieszkują w Radzyminie – ojciec zostaje kierownikiem miejscowej jesziwy. Gdy w 1908 r. jesziwa spłonęła, rodzina przenosi się do Warszawy na ul. Krochmalną 10. Ojciec nieoficjalnie obejmuje urząd rabina miejscowej gminy żydowskiej. Brak znajomości języka rosyjskiego uniemożliwia mu zdanie egzaminu państwowego. Dlatego nie może oficjalnie objąć funkcji rabina. Wiosną 1914 r. rodzina mieszka na ul. Krochmalnej 12. Do klimatów ul. Krochmalnej Singer powraca w swych utworach. Wiosną 1917 r. z matką i młodszym bratem Mosze przyjeżdża do Biłgoraja, gdzie wujowie pełnili funkcję rabinów odziedziczoną po ojcu. Dziadek Singera był przeciwnikiem chasydyzmu. W 1921r. ojciec był rabinem w Dzikowie Starym.

Natomiast Singer wraca do Warszawy i wstępuje do Seminarium Teologicznego Tachkemojni. Jednak rezygnuje z nauki, wraca do Biłgoraja, tu pracuje jako nauczyciel hebrajskiego, klepie biedę. W 1923 r. brat Izrael Joszua załatwia mu pracę korektora w Warszawie, w czasopiśmie LiterarischeBloter- gdzie był redaktorem. Pracuje tu do 1933r. W tym okresie tłumaczy na jidysz utwory Ericha Marii Remerquea i Tomasza Manna. W 1925r. debiut literacki – opowiadanie „Na starość”- o rodzinnym Biłgoraju. Pierwsza powieść: „Szatan w Goraju” ukazuje się w odcinkach w czasopiśmie „Globus” w l. 1933-34, opublikowana została w 1935r. Jest to historia pogromu Żydów w Goraju w 1648r. dokonanego przez Kozaków Chmielnickiego. Zginęła wówczas 1/3 miejscowych mieszkańców. W 1935 r. Singer emigruje do USA, jego zaś partnerka Rochl Szapiro i syn Izrael wyjechali do Moskwy, następnie przez Turcję do Palestyny. W 1940r. poślubia Almę Haimann Wassermann, emigrantkę żydowską z Monachium.
Przez 35 lat był wegetarianinem, ze względów etycznych. W „Listach do pisarza” napisał „Dla zwierząt wszyscy ludzie to naziści, a ich życie to wieczna Treblinka”.
I. Ulicą Nadstawną udajemy się w kierunku ul. Lubelskiej.

pomnik zydowski  tablica
Między ul. Lubelską (dawna Mostowa), a Nadstawną znajdowała się dzielnica żydowska. Tutaj jak głosi napis na pomniku znajdowała się synagoga, cheder, budynki należące do gminy żydowskiej i pierwszy kirkut w Biłgoraju.
Tu w czasie II wojny było jedno z biłgorajskich gett. Po przeciwnej stronie ul. Lubelskiej – Górka Rabinacka- dziś stoją tu bloki mieszkalne. Wg miejscowej tradycji to tutaj mieszkał dziadek ze strony matki Isaaca Singera. To widoki z tego miejsca znajdziemy w jego utworach. Dziadek Singera był tak jak później i jego synowie rabinem gminy biłorajskiej.
II. Naszym następnym punktem jest ul. 3-go Maja

W czasie II wojny światowej była to ul. Kościelna, przed wojną ul. Morowa. Tutaj znajdowało się kolejne tzw. „małe getto”.

getto 2 getto
III. Udajemy się w okolice LO im. ONZ.

onz  OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Tu gdzie jest obecnie nowy obiekt szkoły z boiskiem. Od XVIII do połowy XIX w. znajdował się drugi kirkut (okopisko). Macewy zostały zdewastowane, Niemcy polecali układać z nich chodniki. Biłgoraj miał w tamtym czasie 3 km brukowanych ulic. Następnie na terenie zniszczonego kirkutu Niemcy pobudowali stajnie. Kiedy budowano boisko szkolne już długo po wojnie, zebrano pozostałe szczątki pochowanych tu zmarłych, by znalazły spokój w godnym miejscu. Róg ul. 3-go Maja i Piłsudskiego – kolejny pomnik upamiętnia miejsce drugiego biłgorajskiego kirkutu.

IV. Nasz dalszy spacer zmierza ku ul. Konopnickiej.

kirkut  kirkut 2

Tutaj znajduje się trzeci biłgorajski kirkut. Dawniej zajmował obszar 2,2 ha. Obecnie jest dużo mniejszy. Kirkut to praktycznie lapidarium. Zebrano tu resztki biłgorajskich macew. Wykonano je z kamienia józefowskiego. Teren jest ogrodzony, zadbany. Jedna z macew to pomnik wuja Singera Josefa Zylbermana

kirkut 3  kirkut 4

Tu kończymy naszą wędrówkę śladami Żydów biłgorajskich.
Maria Puźniak

opracowanie i zdjęcia: evel

Zwierzyniecki Browar

Browar

Browar w Zwierzyńcu od 9 sierpnia 2014 r. zaprasza do zwiedzania zabytkowego budynku z 1806 r. Po wnętrzach oprowadza przewodnik, codziennie od godz 10-16 – tej, z wyjątkiem poniedziałków i czwartków. Wprowadza dziesięcioosobowe grupy co pół godziny głównym wejściem. W ramach biletu wstępu Browar Zwierzyniec zapraszał po zwiedzaniu na promocyjną degustację zwierzynieckiego piwa w Pijalni Piwa na dziedzińcu.

Za zgodą Pani Przewodnik przytaczamy obszerne fragmenty opowiadania o browarze:

1  2
Zwiedzanie Browaru Zwierzyniec rozpoczynamy od najstarszego budynku. Tutaj znajdowała się słodownia i suszarnia słodu, także fermentownia, leżakownia i warzelnia. Natomiast po drugiej stronie ulicy Browarnej znajdują się budynki produkcyjne i tam do tej pory odbywa się produkcja piwa. Na terenie Browaru Zwierzyniec znajdowały się także budynki mieszkalne. Doskonałym przykładem takiego budynku jest willa „Borowianka”. Znajduje się tuż za budynkami produkcyjnymi, po drugiej stronie ulicy Browarnej. Nie jest obecnie w najlepszym stanie, ale nadal posiada pewne walory artystyczne, które zaświadczają o jej dawnej świetności. Oprócz willi Borowianki, na zakręcie wspomnianej ulicy znajduje się hydrofornia ze studnią głębinową i ujęciem wody browaru Zwierzyniec.
Przechodzimy do pomieszczenia warzelni. Na stylowej tablicy uwidoczniono historię browaru.

3 4
To od pomieszczenia warzelni zaczynała się produkcja piwa. Browar jest obiektem zabytkowym, powstałym na początku XIX wieku. Założycielem i pierwszym właścicielem był Stanisław Kostka Zamoyski XII ordynat na Zamościu. Założenie browaru wiązało się z jasno określonym celem. Piwo angielskie cieszyło się wówczas bardzo dużą popularnością. Zamoyskiemu chodziło o to, aby tego piwa nie sprowadzać, ale produkować go tutaj w Zwierzyńcu. Ordynat sprowadził angielskich specjalistów, którzy potrafili to piwo warzyć i na początku powstawało tutaj piwo angielskie oraz piwo porterowe. Były to tak znakomite produkty, że w krótkim okresie czasu w okolicy zniknęły wszystkie browary. Poza zwierzynieckim browarem nie było żadnego innego.

5 6

Cały wiek XX to jest okres świetności tego browaru. Był cały czas modernizowany, dostosowywany do potrzeb produkcji, rozbudowywany o kolejne budynki. Nie było przerw w produkcji. Pierwsza przerwa to jednocześnie bardzo ważna data, rok 1914 w którym wybuchła I wojna światowa. Były problemy z dostaniem surowca. Taka przerwa była nieunikniona. Tak było przez osiem kolejnych lat. Dopiero w 1922 r. wznowiono produkcję. Kierownikiem został wówczas Paweł Jóźwik, który zmodernizował browar, trochę go rozbudował i co najważniejsze zajął się reklamą produktów. Znanym przykładem takiej reklamy jest obraz/plakat Wojciecha Kossaka z 1929 r., przedstawiający żołnierza z butelką piwa w ręku i podpisem „Pijcie piwo Browaru Zwierzyniec”

8 7

W latach II wojny światowej browar był pod zarządem władz niemieckich. Piwo nadal tutaj produkowani, jednak tylko i wyłącznie na potrzeby okupanta. Po wojnie browar przeszedł pod zarząd Spółdzielni Rolniczej Samopomoc Chłopska. Taki stan utrzymywał się do 1950 r. To bardzo ważna data w historii browaru. Powstają Zwierzynieckie Zakłady Piwowarsko-Słodownicze i właśnie one składały się z Browaru Zwierzyniec i Browaru w Zamościu. Przetrwały przez okres 20 lat. W 1970 r. Browar w Zwierzyńcu został oddany pod Zarząd Zakładów Piwowarskich w Lublinie i w zasadzie stan ten utrzymuje się do tej pory. Zakłady Piwowarskie w Lublinie przeszły na początku lat 90-tych XX w. prywatyzację. Zmieniły nazwę na „Perła Browary Lublin”. Z małą przerwą w produkcji nadal są dzierżawcą tego browaru. Nadal produkuje się tutaj piwo „Zwierzyniec”.

9 10

Kiedy przewodnik zapoznała swoich gości z historią Browaru Zwierzyniec prowadzila do pomieszczenia, które można nazwać sercem browaru. Wypełniają je cztery olbrzymich rozmiarów kadzie, dzisiaj puste i chętnie ukazujące zwiedzającym swoje wnętrza. Tu dowiadujemy się jak się piwo warzy.

Nie jest prawdą utarty slogan, że piwo się warzy z chmielu. Najważniejszym składnikiem piwa jest słód. Produkuje się go z jęczmienia. Przewozi się go do słodowni, skąd następnie trafia do warzelni do tzw. kadzi zaciernych. W tych kadziach słód jest łączony z wodą i podgrzewany. Z tej mieszanki powstaje zacier, który następnie trafia do kadzi filtracyjnej. To ta na górze, miedziana. W niej powstaje tzw. brzeczka piwna. Z niej brzeczka trafia do kotła warzelnego i tu dopiero jest łączona z chmielem. Dopiero w tym momencie nadaje się charakterystyczną goryczkę, która pozostaje w piwie.

Przechodzimy do kolejnych pomieszczeń browaru. Pierwsze pomieszczenie kończyło się na kotle, w którym powstawała brzeczka chmielowa.

11 12

Następnie brzeczka chmielowa trafia do tzw. kadzi osadowej, gdzie wprawiano ją w ruch okrężny. Wytrącał się osad, który pozostawał na dnie, natomiast cały płyn był przefiltrowywany do dalszych pomieszczeń. Z kadzi osadowej piwo trafiało do kadzi fermentacyjnych. Leżakowało tutaj około tygodnia. Na tym etapie były do niego dodawane drożdże piwowarskie. W tych kadziach powstawało takie „najświeższe” piwo. Płyty w tych kadziach służyły do tego, aby podgrzać temperaturę płynu i przyspieszyć filtrację.

13  14

Kolejne pomieszczenie służyło do przygotowywania i przechowywania drożdży piwowarskich, do momentu aż będą mogły trafić do piwa i przygotować je do fermentacji. Na tym etapie w zasadzie kończy się zwiedzanie zwierzynieckiego browaru. Wyjście znajduje się w bocznym skrzydle. Potem pozostaje już tylko degustacja.

Tekst: Katarzyna Brodawska
Opracowanie: Ewa Lisiecka i Zofia Monastyrska
Zdjęcia Ewa Lisiecka

„Hipopotam” na Roztoczu

Hipo

Zrzutowisko „Hipopotam”

W 2014 r.  upływa 70 lat od tamtych wydarzeń.

Lokalizacja zrzutowiska

Na polach, pomiędzy osadą leśną, Florianką k. Zwierzyńca, a Góreckiem i Tereszpolem powstała w 1944 roku i funkcjonowała intensywnie przez dwa miesiące (IV-V) placówka odbioru zrzutów alianckich. Natomiast działalność partyzancka na terenach leśnych Ordynacji Zamojskiej trwała o wiele dłużej (od początku kampanii wrześniowej do lat 60-tych XX w.).

Udokumentowanie zdarzeń

Wspomnienia partyzantów dotyczące placówki odbioru „Hipopotam” nieopodal Florianki, podobnie jak pobliskiego zrzutowiska zastępczego „Tapir” w Potoku Senderkach, zebrał w swojej książce Witold Dembowski. Wydarzenia z okresu II wojny światowej związane ze zrzutami alianckimi długo były skrywane i zostały częściowo utracone przez zapomnienie. Odtwarzane dopiero w latach 90-tych XX w. były już w wielu przypadkach szczątkowe i mało precyzyjne. Obawa przed aresztowaniem przez UB NKWD; polityczny lincz żołnierzy AK, którzy nawet po „odwilży” bali się mówić o tamtych latach i zdarzeniach oraz głęboko zakodowany obowiązek zachowania tajemnicy wojskowej, to przyczyny bezpowrotnej utraty wiedzy na temat tamtych zdarzeń.

Nieocenione są także informacje opracowane przez Michała Czacharowskiego w raportach: „Lotnicze zrzuty na Zamojszczyźnie” oraz „Z ziemi włoskiej do Polski” (wyd. 2007 i 2008). Na podstawie przeprowadzonych przez niego badań m.in. w archiwach Studium Polski Podziemnej w Londynie można stwierdzić, ile broni mieli partyzanci na miesiąc przed bitwą pod Osuchami. W bitwie tej żołnierze AK używali sprzętu wysokiej klasy, podobnej do tego, jakim posługiwały się regularne jednostki aliantów zachodnich. Zdarzało się także, że w zasobnikach ze zrzutu znajdowała się broń zdobyta na Niemcach w Afryce i Włoszech m.in. przez Korpus Polski.

„Głód” broni

Zjawisko tzw. „głodu” broni w oddziałach partyzanckich z okresu II wojny światowej można porównać do sytuacji z czasów Powstania Styczniowego.  Zaopatrzenie w broń  stanowiła wówczas:
1. Broń i amunicja zakopywana na pobojowiskach wrześniowych
2. Broń zakupiona od Niemców lub na nich zdobyta
3. Broń własnej produkcji
4. Broń ze zrzutów spadochronowych
5. Broń po oddziałach Armii Czerwonej – pozyskana od sowieckich partyzantów
6. Broń wykradana z miejsc rozbrojenia polskich oddziałów wojskowych (np. Szopowe – partyzanci wykradli polską broń, której Niemcy niezbyt pilnowali).

Organizacja placówki zrzutu

Podczas II wojny światowej alianckie zrzuty kierowano przed wszystkim do okręgów: warszawskiego, radomskiego i krakowskiego. Teren Lubelszczyzny był początkowo pomijany, ponieważ niepewne były jeszcze wtedy granice Polski i obawiano się, że zaopatrzenie trafi w niepowołane ręce.
Dopiero w kwietniu 1944 r. Dowództwo Okręgu AK w Lublinie uzyskało zgodę,  na utworzenie w Inspektoracie Zamojskim AK, dwu placówek zrzutowych w lasach Ordynacji Zamojskiej. Inspektorat Rejonowy AK Zamość wyznaczył niezwłocznie takie placówki: „Hipopotam” k. Florianki i oddalone o 5 km na wschód zrzutowisko „Tapir” k. Potoku Senderek. Załogę i osłonę placówek stanowili żołnierze oddziałów partyzanckich.

Utworzenie pola zrzutowego obwarowane było pewnymi warunkami:

– lokalizacja z dala od siedzib ludzkich, dróg, posterunków policji i żandarmerii oraz zakładów przemysłowych;
– powinna to być polana śródleśna o wymiarach: 1200 m długości i 300-400 m szerokości
– placówka powinna posiadać przeszkolony personel i być kierowana przez doświadczonych oficerów

Wyznaczone zrzutowiska znajdowały się na granicy powiatów zamojskiego i biłgorajskiego. Przeszkolono do odbioru zrzutów partyzantów z różnych oddziałów AK. Odebrano od nich przysięgę o zachowaniu bezwzględnej tajemnicy o zrzutach. Zaopatrzono w lampy naftowe i latarki na baterie.

Na Floriance oficerem zrzutów mianowano Marka Zamoyskiego, syna ordynata. Magazynierem był Stanisław Szklarz ps. Zawisza. Rodzina Szklarzy mieszkała na Floriance w latach 1919-97.  Radiostację, która tutaj miała swoją lokalizację, obsługiwał „cichociemny”, Mieczysław Kwarciński, którego wyszkolono w Wielkiej Brytanii. Do odbioru zrzutów wyznaczano przeszkolonych partyzantów z tych oddziałów, którym przysługiwał wyznaczony zrzut, którego znaczną część także magazynowano.

Wydajność zrzutowiska

Zrzutowisko „Hipopotam” było obszarowo większe od placówki „Tapir”. Nazywano je bastionem, bo przyjmowało jednorazowo więcej spadochronów ze zrzutami.
Placówka „Hipopotam” w ciągu jednej nocy potrafiła odebrać 45 zasobników i 60 paczek,  łącznie z pięciu samolotów alianckich.

Ciężar jednego zrzutu wynosił 9 750 kg. Przewożono go furmankami pod osłoną nocy do ziemianek oddalonych niekiedy od miejsca zrzutu o 10-12 km.

Przebieg akcji zrzutu

Zrzuty odbywały się w noc księżycową. Dobra widoczność była niezbędna dla pilotów i nawigatorów lotów. Miejsce zrzutu oświetlano ogniskami,  naftowymi lampami stajennymi, także latarkami elektrycznymi. Były zapalane około północy wraz z usłyszeniem nadlatujących samolotów. Sygnalizowano alfabetem Morse’a wszelkie zmiany sytuacji na polu zrzutowym oraz zapewniano kontakt poprzez radiostację nadawczo-odbiorczą. W razie zagrożenia, zrzutu dokonywano na palcówkę zapasową, posługującą się tym samym systemem sygnalizacji.

Zrzut lądował na spadochronach o średnicy czaszy 8 m i powierzchni 50 m kwadratowych. Czasza spadochronu składała się z 28 trójkątnych płatów jedwabnej tkaniny, w kolorach: białym, żółtym i niebieskim. Spadochron miał 14 linek nośnych rozłożonych równo na obie szelki. Linki były zaopatrzone w tzw. guzy nafosforyzowane, które pozwalały zlokalizować ładunki zrzutu nocą. Każdego ładunku pilnowało 3-4 partyzantów: lokalizowali miejsce jego upadku; wydobywali z zasobnika; odpinali spadochron; zakopywali blaszany pojemnik i transportowali ładunek furmanką do leśnych magazynów w pobliżu gajówek.

Zrzuty na Bastion „Hipopotam”

W okresie od 23 kwietnia do 25 maja 1944 r. odebrano sześć udanych zrzutów. Inne zrzuty uniemożliwiły złe warunki atmosferyczne (wichury i burze np. nad Węgrami), ostrzał przeciwlotniczy (w rejonie Karpat), nie przygotowane placówki (brak oświetlenia i załogi na zrzutowisku) oraz mylne sygnały partyzantów, chcących przejąć ładunki.
Trzy transporty zawróciły do Włoch bez zrzutu (z różnych ww. podanych przyczyn).

Pierwszy zrzut – 23/24 kwietnia 1944 r.
Odbierali go partyzanci z „kompanii józefowskiej” „Wira” (Bartoszewskiego) i „Selima” (Mużacza) Z ośmiu samolotów wyznaczonych na tę placówkę tylko trzy dotarły do celu (dwa z załogą brytyjską i jeden z polską). Odebrano wówczas 36 paczek i 30 zasobników blaszanych.

Drugi zrzut – 4/5 maja 1944 r.
Wyznaczono sześć maszyn do zrzutu na teren palcówki „Hipopotam”
Jeden z samolotów powrócił do bazy z ładunkiem, nie odnajdując zrzutowiska.
Dwie maszyny zestrzelono w tzw. „Trójkącie śmierci” (widły Wisły i Wisłoka).

Trzeci zrzut – 12/13 maja 1944r.
W tym czasie alianci wysłali 16 maszyn, z których siedem miało dokonać zrzutu na Floriankę. Złapała ich burza nad Węgrami. Jednak dwie polskie załogi na „Halifaxach” odnalazły „Hipopotama” i dokonały zrzutu. Byli to piloci Kłosowski i Zabłocki. Do bazy we Włoszech wrócili szczęśliwie, pomimo ostrzeliwania w rejonie Rozwadowa n. Sanem.

Czwarty zrzut – 19/20 maja 1944r.
Z ośmiu wysłanych maszyn pięć osiągnęło cel. Przyjęto wtedy 57 paczek i 45 zasobników.
Trzy maszyny dokonały zrzutu o 15 km na zach. od Biłgoraja (Szewce w gm. Huta Krzeszowska). Zrzut przejął oddział radzieckich partyzantów, stacjonujący tam chwilowo. Oczekiwali ponoć na podobne zrzuty z Kijowa. Część sprzętu oddali Polakom.

Piąty zrzut – 21/22 maja 1944r.
Miał odbyć się na zrzutowisku „Tapir” – 5 km od Florianki. Jeden z samolotów ominął sygnały świetlne na „Tapirze” i dokonał zrzutu na Zagrody Dąbrowickie k. Biłgoraja. Ten zrzut przejęli partyzanci radzieccy. Pozostałe dwa samoloty dokonały zrzutu w ilości 30 zasobników i 36 paczek.

Szósty zrzut – 24/25 maja 1944r.
Z pośród 13 maszyn, cztery miały w tych dniach za cel Floriankę. Odebrano jednak o jeden zrzut więcej tej nocy. Brytyjska załoga nie zauważyła sygnałów placówki „Klon” k. Radomia i wybrała Floriankę na miejsce zrzutu. Łącznie „Hipopotam” przyjął 24 zasobniki i 20 paczek. Odebrał go oddział „Wara” z Aleksandrowa (Włodzimierz Hasewicz + 60 partyzantów).

Magazynowanie i wykorzystanie zrzutów

Część zrzutów odebranych na „Hipopotamie” była przeznaczona na potrzeby innych oddziałów i dlatego magazynowano je na terenie gajówek w lasach Ordynacji Zamojskiej. „Tapir” magazynował zapasy zrzutów w sztolniach.

Blaszane zasobniki o wadze 150 kg zawierały po pięć ładunków o wadze 30 kg. Ładunki miały niekiedy wymiary tzw. „paczek” po 40-50 kg i składały się dwóch odrębnych waliz. Łatwiej było takie 25 kg walizy przenosić nawet jednemu partyzantowi.

Takie przygotowanie alianckiego zrzutu ułatwiało przenoszenie i załadunek na furmanki oraz późniejsze magazynowanie. Schrony dla sprzętu znajdowały się m.in. w Górecku Kościelnym i w pobliżu gajówek: Dębinki i Kruglik.
Magazyny ziemne miały wymiary 2 m x 3 m. Markowano je podszyciem leśnym.
Były to przykładowo magazyny na Trzepietniaku, Malcach, Helacinie, czy Józefowie. Zaopatrywały potem partyzantów w broń, sprzęt, amunicje itp. Pewna część zapasów pozostała w takich ziemnych schronach i po rozbrojeniu oddziałów AK była zabierana przez ludność cywilną.
Czy odkryto wszystkie magazyny? Tego nie wiadomo. Jeszcze w 1967 r. ekipa saperów z Chełma wydobywała pociski do granatników ze schowków na Floriance.

Transport do miejsc magazynowania był bardzo niebezpieczny, ponieważ Niemcy wiedzieli o nocnych przelotach alianckich samolotów, które dokonywały zrzutów na Puszczą Solską. Niemieckie posterunki w Zwierzyńcu, Biłgoraju i Zamościu były w stanie zlokalizować takie miejsca zrzutu, więc zagrożenie było duże i partyzanci musieli pracować sprawnie i szybko.

Tylko niewielka część broni, z ogólnej liczby zrzuconej przez lotnictwo alianckie na palcówkę „Hipopotam”, została wykorzystana przez partyzantów AK w czerwcu 1944 r., podczas niemieckiej operacji przeciw partyzanckiej Sturmwind II., prowadzonej w rejonie Osuch i nad rzeką Sopot. Po tej akcji Niemcy zebrali z pola walki trzy ciężarowe samochody różnej broni, opróżniając także niektóre z magazynów.

Baza lotnicza w Brindisi

W południowych Włoszech koło Brindisi bazowała lotnicza eskadra 301, utworzona z rozformowanego polskiego dywizjonu bombowego o tym samym numerze. Wspomagała dywizjon brytyjski do zadań specjalnych– 138 „Speccial Dulies Squadron” Po przekształceniu eskadra polska otrzymała numer 1586.

Do Polski latały najcięższe, czterosilnikowe bombowce typu „Halifax” i „Liberator”. Pilotami byli poza Polakami: Brytyjczycy; Rosjanie; Grecy i Jugosłowianie.

Trasa do Polski (w obie strony) wynosiła 3000 km. Czas niezbędny na jej pokonanie to 8 do 10 godzin lotu. Na teren Lubelszczyzny zrzuty dokonywano na placówki „Hipopotam” i „Tapir”. Wiemy o nich więcej dzięki raportom opracowanym przez Michała Czacharowskiego.
Zrzutów dokonywały załogi czterosilnikowych samolotów z 1586 Polskiej i 148 Brytyjskiej Eskadry Specjalnego Przeznaczenia.

Przed 1943 r. alianci ograniczali swoją pomoc dla Polski do zrzutów kadry oficerskiej, instruktorów, kurierów, poczty i waluty na działalność konspiracyjną. Do końca 1943 r. odpowiednio przystosowane bombowce brytyjskie dostarczyły do Polski 190 oficerów tzw. cichociemnych i 26 kurierów.

Intensywność lotów w latach 1942/43 wynosiła przeciętnie 29 lotów miesięcznie. Natomiast w kwietniu 1944 r. z Brindisi wykonano do Polski 100 lotów, a w maju 72 loty. Kurierami przekazującymi informacje w sprawie lotów byli. Jan Nowak Jeziorański i major Aleksander Stpiczyński. Zrzutami przekazywano w tym czasie: zaopatrzenie, broń lekką, amunicję; instruktorów i pieniądze.

W ciągu dwóch miesięcy – IV-V 1944 r. z bazy na Brindisi przekazano na placówki „Hipopotam” i „Tapir” – 126 zasobników i 172 paczki. Kilkanaście alianckich samolotów dokonało zrzutu ok. 20 ton broni; amunicji; sprzętu wojskowego z przeznaczeniem dla żołnierzy 9 Pułku Piechoty Legionów Armii Krajowej im. Ziemi Zamojskiej..

Broń ze zrzutów

Zrzutowe karabiny maszynowe używane w oddziałach AK to przede wszystkim niemieckie lekkie karabiny maszynowe MG 34 i niemieckie ciężkie karabiny maszynowe MG 42 – broń wyjątkowo zabójcza, szybkostrzelna i niezawodna (po pewnych modernizacjach NATO do dzisiaj takiej broni używa).

Z pistoletów maszynowych w zrzutach znajdowały się Steny i MP 40 oraz (podobno) amerykańskie Thomson’y. Z broni krótkiej: najlepszy w historii wojskowości rewolwer Smith&Wesson (używany przez najlepsze służby policyjne) oraz Colt wz.11 (używany do dzisiaj).

W zrzutach znajdowały się także granaty Typ Mils – angielskie granaty z opóźnionym zapłonem; gamony angielskie oraz pół miliona amunicji (fabrycznie nowej). Do czasu zrzutów alianckich partyzanci dysponowali „powrześniowymi” zasobami Browningów. Najlepszym miernikiem jakości i ilości broni ze zrzutów jest przegląd i „Wykaz zrzutowej podstawowej broni użytej w bitwie pod Osuchami”:

1) 408 szt. pistoletów rewolwerów typu Colt wz.11 i Smith&Wesson + 99.350 szt. amunicji
2) 104 szt. karabinów maszynowych typu MG 34 i MG 42 +  amunicja
3) 581 szt. pistoletów maszynowych typu Sten i MP 40 +  amunicja
4) Granaty ręczne – 2836 szt. typu ręczny Mils

Broń przeciwpancerna ze zrzutów:
1. Brytyjski granatnik przeciwpancerny PIAT – angielskie rusznice przeciw pancerne (podziałka Piata w jardach)
2. Szwajcarska rusznica przeciwpancerna (karabin przeciwpancerny) – Solothum.

Sprzęt saperski, minerski i dywersyjny

Sprzęt saperski stosowano przede wszystkim w akcji Sturmwind II, aby opóźnić niemiecki pościg za partyzantami w głąb puszczy. Ze zrzutów na „Hipopotam” i „Tapir” były to następujące ilości: lontu wybuchowego (3810 m.); lontu prochowego (380 m); detonatorów pośrednich (2000 szt.); spłonek saperskich (5000 szt.); zapalników elektrycznych (1500 szt.); zapalników naciskowych – pociągowych (250 szt.); ołówkowych zapalników czasowych (750 szt.); końcówek do zapalania lontów (2500 szt.); szczypcy minerskich (50 szt.); noży saperskich (100 szt.); krążków taśmy izolacyjnej (250 szt.); cienkiego i grubego drutu pułapkowego (50 m.); małych min przeciw oponom samochodowym (1720 szt.) oraz tysiące kilogramów plastiku.

Specjalne zestawy zrzutowe

Znajdowały się w nich kompletne mundury i koszule (168), buty i skarpety (552), bielizna, koce. Takie zrzutowe mundury mogło posiadać ok. 150 żołnierzy m.in. z oddziału „Wira”. Podkreślenia wymaga fakt, że ze zrzutów nic się nie marnowało. Z jedwabnych spadochronów szyto koszule, bieliznę, chusteczki i opatrunki. Z linek spadochronów pleciono sznury, a nawet robiono swetry.

Sprzęt medyczny, chirurgiczny i inne

Zrzuty zaopatrywały szpital polowy o kryptonimie 665. Były to antybiotyki; szczepionki, zestawy narzędzi chirurgicznych; opatrunki; bandaże, strzykawki itp. Zygmunt Klukowski wspomina, że oficerowie pytali go, co do czego służy. Były to piękne zestawy i doskonale dobrane, w skórzanych pudłach. Szpital dostał 40 koców, mundury dla sanitariuszek i 15 spadochronów oraz zasobniki. Szwalnia bielizny była na Trzepietniaku.
Zapewne nie jest to całość zrzutowego sprzętu.

Sprzęt łączności radiowej

Zrzutowy sprzęt łączności to radiostacja plecakowa AP 4 (6 szt. + 6 prądnic i 6 anten) i typ 46 (35 szt. = 70 baterii) . Oddziały miały też radiostacje nadawczo-odbiorcze z agregatem spalinowym. Trudności z łącznością jakie miały miejsce w czasie akcji Sturmwind II były niezależne od jakości sprzętu. Wpływ na to miały:  niski pułap chmur i opady oraz duża wilgotność powietrza spowodowana roślinnością. Wówczas zasięg łączności (optymalny do tysięcy kilometrów) spada do 500 m. We wspomnieniach partyzantów brak jest natomiast wzmianek o używaniu miniaturowych aparatów łączności (typu walki-talki) MCR 1 (zrzut 24 szt.).

Sprzęt łączności naziemnej

Zrzut obejmował dwie włoskie polowe łącznice telefoniczne (10 obwodów każda) + 20 aparatów polowych telefonicznych, produkcji angielskiej. Dodatkowo 30 km kabla telefonicznego. Łącznice miały zapewnić wewnętrzną łączność naziemną.

Prowiant

Każde wolne miejsce w pojemnikach zrzutowych wypełniano suchym prowiantem: konserwy mięsne, owocowe, suchary, herbatniki, czekolada; herbata itp. Ile tego było? Nie da się ustalić.

Przewodnicy zamojscy zapraszają

Wszystkich do odwiedzenia Florianki k. Zwierzyńca. Szczególnie w tym roku, przy upływającej rocznicy tamtych wojennych wydarzeń.  Przed kilkoma dniami dosłownie (24.07.2014r.), na ścianie Izby Leśnej we Floriance odsłonięta została pamiątkowa tablica.  Poświęcono ją pamięci Stanisława Szklarza, jednej z kluczowych postaci tamtych wojennych zdarzeń. Dodatkowo w ekspozycji Izby leśnej możemy obejrzeć zgromadzone pamiątki i broń z tamtego okresu.

Warto też przy okazji odwiedzić inne atrakcje Florianki, przykładowo: hodowlę stajenną konika polskiego, czy nizinnej owcy uhruskiej. Tu na Floriance urodziła się i wychowywała słynna malarka Roztocza – Aleksandra Wachniewska, której niektóre z prac możemy zobaczyć na wystawie czasowej Izby Leśnej. Warto dać się oczarować klimatem przyrody Florianki spacerując ścieżkami  dydaktycznymi, wydzielonymi m.in  z dawnej szkółki roślin ozdobnych i sadowniczych (ponad 60 gat. drzew), funkcjonującej tutaj w ramach folwarku Ordynacji Zamojskiej, czy chociażby zerknąć na pola, gdzie odbywały się podczas wojny zrzuty z alianckich samolotów.

Dodatkową zachętą, nawet dla tych którzy byli tu wielokrotnie, nich będzie możliwość obejrzenia w terenie 13 obiektów artystycznych, rozlokowanych przy trasie rowerowej na Floriankę, a także w samej osadzie.  Powstały podczas odbywającego się tutaj w dniach 2-12 lipca 2014 r. – „4 Land Art Festiwal”, którego tematem przewodnim i inspiracją było w tym roku…DRZEWO.

Roztoczański Park Narodowy, na terenie którego znajduje się obecnie Florianka obchodzi w tym roku 40 lecie swojej działalności. W dniach od 8-10 sierpnia 2014 r.  jako uzupełnienie wcześniejszych obchodów z okazji 40-lecia  RPN zaprasza także do Zwierzyńca. Piątek, 8 sierpnia, będzie poświęcony pszczołom, a kolejne dwa dni Roztoczańskiej Konnej Straży Ochrony Przyrody. Będą pokazy woltyżerki, konkurs skoków przez przeszkody i wiele innych atrakcji.

Źródło:
– „Spotkania Roztoczańskie. Tom VI. Witold Dembowski. “Hipopotam” – alianckie zrzutowisko broni k. Florianki. Wykłady za okres 2006-2009.
– Witold Dembowski. Hipopotam. – alianckie zrzutowisko broni k. Florianki.
– Michał Czacharowski. Wykorzystanie zrzutowego materiału wojennego w trakcie Operacji Sturmwind II przez oddziały 9 Pułku Piechoty Legionów Armii Krajowej im. Ziemi Zamojskiej.

opracowanie i zdjęcia: Ewa Lisiecka

Polecamy także naszą relację z wyprawy na tereny dawnego zrzutowiska „Hipopotam” na naszym Forum

Olejarnia Świąteczna w Ruszowie – Dni Otwarte Ekomuzeum Roztoczańskiego

oleje

W niedzielę, 18 maja 2014 r.  „Olejarnia Świąteczna” w Ruszowie podejmowała swoich gości w ramach Dni Otwartych Ekomuzeum Roztoczańskiego. Program przygotowany przez Gospodarzy – Tomasza i Justynę Kostrubców – okazał się niezwykle bogaty i interesujący. Można było zwiedzić skansen olejarski, wysłuchać ciekawych opowieści „Jak to się drzewiej olej biło” oraz zapoznać się ze smakami kuchni roztoczańskiej, serwowanej przez firmę cateringową „Culinaria”. Prowadzi ją – „z miłości do regionalnych pyszności” – profesjonalny kucharz – Adam Kot.

Tomek 2 goście

Olejarnia z okazji „Dni Otwartych” udzielała przy zakupie swoich produktów 10 % rabatu. Kupowano świąteczny olej roztoczański, produkowany ręczną metodą tłoczenia z rzepaku, podobnie jak olej lniany i olej z rydzyka. Ostatni z nich budził szczególne zainteresowanie.  To jedna z nowszych ofert „Olejarni Świątecznej”.  Lnianka (rydz, rydzyk) to jedna z najstarszych, znanych nam roślin oleistych. W Biskupinie, podczas wykopalisk archeologicznych odkryto jej nasiona.  Posiada specyficzny smak i zawiera cenne kwasy NNKT (Niezbędne Nienasycone Kwasy Tłuszczowe). Na Roztoczu lnianka była stosowana jeszcze przed II wojną światową. Obecnie przeżywa swój powrót na listę zdrowej żywności. Roślina ta jest także ceniona z powodu naturalnych antyutleniaczy (tokoferole np. witamina E). Gospodarstwo p. Kostrubców zajmuje się także uprawą roślin oleistych (rzepak, len, rydzyk) ich przetwórstwem i sprzedażą.

pola  rydzyk

Olejarnia Świąteczna, po wielu latach trudu i włożonego w nią serca Gospodarzy, to obecnie bardzo sprawnie działający mechanizm na roztoczańskim rynku turystycznym. Dobry produkt – dobra jakość sprzedają się same.  Nie trzeba większej reklamy, aby do Ruszowa ciągnęły grupy wycieczek, turystów indywidualnych i okolicznych mieszkańców. Wielu ludzi poznało już dobrą markę oleju tłoczonego tutaj tą samą, ręczną metodą co przed 100 laty.

Dla turystów indywidualnych i grup zorganizowanych „Olejarnia Świąteczna” organizuje: zwiedzanie skansenu z przewodnikiem; widowiska np.: „Jak drzewiej biło się olej”; regionalne zestawy obiadowe; ogniska oraz wycieczki np. do pobliskich źródlisk Łabuńki. Prowadzi także lekcje edukacyjne dla grup zorganizowanych (dzieci, młodzieży, dorosłych). Bogaty zbiór dawnych maszyn: 5 kompletów maszyn olejarskich do tłoczenia lnu, rzepaku i rydzyka, narzędzia do młócenia, czyszczenia i mielenia zbóż; do obróbki lnu i konopi.

Tomek Młody

Z roku na rok Gospodarze powiększają swoją ofertę turystyczną, powiększają zbiory muzealne i rozbudowują skansen o nowe pomieszczenia służące turystom. W zeszłym roku wybudowano obszerną wiatę z piecem chlebowym, kominkiem; stołami i ławami dla 40 osób dorosłych; ławostołami dla 20 dzieci. Nowości te pozwalają na lepszą obsługę ruchu turystycznego na miejscu – uczestnictwo w pokazach na żywo w procesie tłoczenia oleju – projekcje pokazów tematycznych – degustacje potraw regionalnych.

pogadanka Tomek 3

Dookoła Olejarni Świątecznej panuje spokój i klimat niczym nie zmąconego krajobrazu pół uprawnych, łąk i licznych źródlisk Łabuńki. To ostoja dla dzikiego ptactwa i zwierząt. Gospodarstwo jest jednym z partnerów Ekomuzeum Roztoczańskiego „Świąteczna Kraina”. W 2011 roku p. Kostrubcowie otrzymali II miejsce w konkursie, na najbardziej innowacyjny produkt turystyki wiejskiej w województwie lubelskim. Ich gospodarstwo należy do Ogólnopolskiej Sieci Zagród Edukacyjnych. Otrzymali także nagrodę za najlepszy produkt regionalny w Polsce –  „Perła 2008”. Warto także wspomnieć, że „Olejarnia Świąteczna” wykonuje także usługi tłoczenia oleju z dostarczonego przez usługobiorców lnu i rzepaku. Wytłoczony olej nie jest poddawany filtracji i rafinacji.

wiata   maszyny

Dzień Otwarty w Olejarni wzbogacił smakami swojej roztoczańskiej kuchni, Adam Kot. Jego zamojskie cebularze, pieczone w ruszowskim piecu chlebowym, maczane w oleju rzepakowym, lnianym i rydzykowym były dopiero preludium do tego co zaserwował później. Furorę zrobiły pierożki z kaszą i serem; gołąbki roztoczańskie, galaretki i soczyste roladki z kurczaka. Hitem tego dnia okazał się mus z gęsich wątróbek. Na zmianę z Gospodynią  prześcigali się już potem w serwowaniu kolejnych smakołyków: np. zabójczo dobrej zupy z soczewicą; miętowego ciacha, o którego recepturę zabiegały u Justynki wszystkie panie; czy też wybornych „trunków rodzimych”, serwowanych przez Gospodarza. Krótko sumując, niech żałują Ci, których tam nie było, w owo majowe popołudnie.

cebularze mus

Adam serwowanie

zupa           gołąbki

rolada piec chlebowy

tekst i zdjęcia evel

 

 

 

 

Upamiętnienia św. Jana Pawła II na Zamojszczyźnie cz.I

 

Papa

Postać, ukochana przez wielu Polaków, której już sam wizerunek, uświęca miejsce w którym się znajduje. Na Zamojszczyźnie odnajdziemy wiele takich pamiątek po Ojcu Świętym. W samym Zamościu spotkamy dwa pomniki: przed Katedrą Zamojską przy ul. Akademickiej i przy Kościele MB Królowej Polski przy Alei Kardynała Wyszyńskiego. Pierwsza z rzeźb jest autorstwa Józefa Gazy. Pomnik ufundowali mieszkańcy Zamojszczyzny w 1988r. Drugi z pomników ustawiono przed wejściem głównym do świątyni. Ufundowany i poświęcony w VII rocznicę wizyty Ojca Świętego w tym kościele. Pomnik Papieża Jana Pawła II, wykonano z brązu, według projektu Marii Gmyz (architekta miasta Zamościa). Ukazuje Ojca Świętego w geście błogosławieństwa, którego udzielił miastu i jego mieszkańcom oraz wszystkim pielgrzymom i wiernym parafii MB Królowej Polski.

Bardzo ważnym wydarzeniem w dziejach tego kościoła oraz miasta Zamościa była wizyta apostolska Papieża Polaka w dniu 12.06.1999 roku. Głównym miejscem spotkania Pielgrzymów z Ojcem Świętym Janem Pawłem II był plac przed świątynią.
Wizyta Ojca Świętego została upamiętniona (kilka lat później) monumentalnym pomnikiem i tablicą pamiątkową, umieszczoną po lewej stronie obok głównego wejścia do kościoła. Przypomina ona dzień wizyty papieskiej w Zamościu. Na płycie znajduje się podobizna św. Jana Pawła II.  Pod wizerunkiem twarzy Ojca Świętego umieszczony jest herb papieski oraz fragment homilii Jana Pawła II, nawiązujący do piękna krajobrazu Ziemi Zamojskiej, będący duchowym przesłaniem Ojca Świętego do mieszkańców tej Ziemi. Napis umieszczony mówi:

„Piękno tej Ziemi skłania mnie do wołania o jej zachowanie dla przyszłych pokoleń. Jeżeli kochacie tę Ojczyznę, tę Ziemię, niech to wołanie nie pozostanie bez odpowiedzi”

W samym kościele znajduje się także inna pamiątka: stojący klęcznik, przykryty białym płótnem dekoracyjnym, upamiętniającym miejsce, przy którym w 1999 roku modlił się Papież Polak.
Na tablicy pomnika Papieża przed świątynią napis głosi:

„MOCNI NADZIEJĄ
Tu z wyjątkową mocą zdaje się przemawiać błękit nieba, zieleń lasów i pól, srebro jezior i rzek. Tutaj śpiew ptaków brzmi szczególnie znajomo, po polsku…
Niech Bóg błogosławi pracy Waszych rąk”
Jan Paweł II – 12.VI.1999

Największemu z Polaków
Papieżowi Janowi Pawłowi II,
w VII rocznicę wizyty apostolskiej
wdzięczny Lud Boży (…)
Zamość 12 czerwca 2006″

celebra      JPII

W Katedrze Zamojskiej znajduje się pamiątkowa płyta, wmurowana  w posadzkę pod chórem. W miejscu tym klęczał i modlił się w świątyni Papież obecnie św. Jan Paweł II, w dniu swojej wizyty w Zamościu 12 czerwca 1999 r.  Podobnie upamiętniono miejsce, w którym wylądował helikopter z Ojcem Świętym na lotnisku w Mokrem.

Wiele pamiątek, związanych z osobą Ojca Świętego udostępnia w swoich zbiorach Muzeum Diecezjalne w Zamościu. Znajduje się tam fotel papieski i piuska; pamiątkowe medale z wizerunkiem Ojca Świętego; symboliczny klucz do miasta wręczony Papieżowi podczas wizyty apostolskiej; proporczyki powitalne; kopie darów i relikwiarze.

Mniej znany jest epizod, związany z wcześniejszymi wizytami późniejszego papieża w Zamościu. W latach 1949 i 1954 przyszły papież odwiedził znajomych swojej rodziny. Zatrzymał się i nocował w pięknym, drewnianym domu z gankiem, oflankowanym kolumnami, który stoi nadal przy ul. Radzieckiej.

Pomniki św. Jana Pawła II znajdują się w wielu miejscowościach na Zamojszczyxnie. Najbliżej Zamościa odnajdziemy je w Szczebrzeszynie przy kościele św. Mikołaja; w Tarnogórze przy kościele św. Zofii; przy Sanktuariach w Krasnobrodzie i Górecku Kościelnym: w Krynicach,  Biłgoraju, Hrubieszowie i  Majdanie Sopockim.  Nieco dalej spotkamy podobne pomniki w Siedliskach; Frampolu, Janowie Lubelskim; Żulicach i Harasiukach. Nie wszystkie z nich są wybitnymi dziełami sztuki, ale wszystkie w jednakowym stopniu zaświadczają o miłości, szacunku i pamięci dla tego Wielkiego Człowieka.

pa 2   p1

pa 5   pa3

pa 4   Żulice

Hrubieszów   Majdan

Siedliska   Krynice ..

zdjęcia: Krzysztof Zdeb i Ewa Lisiecka

Wokół Twierdzy Zamość.

mury

W ramach jednego z ostatnich szkoleń dla przewodników, w sezonie zimowo-wiosennym 2013/2014, Koło Przewodników zorganizowało przejście trasą poza murami dawnej twierdzy zamojskiej. Nadal trwają prace rewaloryzacyjne, szczególnie na odcinku południowo-zachodnim murów obronnych i stan ich zaawansowania, tuż przed sezonem turystycznym, był nadrzędnym tematem szkolenia.  Początek trasy wyznaczony został przy dawnych, carskich budynkach koszarowych, usytuowanych przy ulicy Łukasińskiego, w okolicy Bastionu VII. Dawne Kasyno Kozackie na Plantach, stanowiące obecnie  filię Muzeum Zamojskiego, zostało zaadaptowane na „Galerię rzeźby” profesora Mariana Koniecznego, twórcy m.in. pomnika Jana Zamoyskiego. Natomiast w innym z dawnych, carskich budynków koszarowych, znajduje się obecnie Centrum Informacji Historycznej i Turystycznej; restauracja „Luneta” oraz pomieszczenia różnych instytucji turystycznych: Biuro Turystyczne Quand, Lokalna Organizacja Turystyczna „Zamość i Roztocze”, siedziba Koła Przewodników.

luneta

Mury Twierdzy Zamojskiej od strony północno-wschodniej prezentują się już okazale od ubiegłego sezonu, kiedy dokonano rekonstrukcji przedłużenia ciągu kurtyny, łączącej Bastiony VII i VI.  Na tym odcinku możemy także zapoznać się z zarysem fosy,  XIX w. galerii strzelniczej, nadszańców, zarysów muru Carnota, poterny, kazamat i kojca do obrony linii fosy.

poterna

Przejście dookoła murów twierdzy zamojskiej, stanowić będzie dla turystów interesujący wariant zwiedzania miasta.  Obwód zamykający się w niecałych trzech kilometrach obfituje w ciekawe punkty widokowe, z których poznamy nie tylko zewnętrzny zarys murów twierdzy, ale także panoramę okolicy dawnej Wielkiej i Małej Zalewy, przedmieść, starych i nowych traktów komunikacyjnych, ziemnych umocnień fortyfikacyjnych, bram przejazdowych do miasta i współczesnych przekształceń wokół twierdzy. Od Bastionu VII zwanego m.in. „Czwartkiem”, poprzez Starą i Nową Bramę Lwowską,  przewodnicy przeszli  ku Bastionowi I, nazywanym także „Piątkiem”.

Hela

Bastion I, wyburzony przez Rosjan podczas kasaty twierdzyw 1866 r., został zrekonstruowany fragmentarycznie. Przecina go bowiem do dzisiaj linia kolejowa, poprowadzona tuż przy murach twierdzy, zbudowana w roku 1916. Tuż przy przystanku ul. Okopowej możemy zapoznać się z częściową rekonstrukcją murów kurtyny pomiędzy bramami lwowskimi i Bastionem I.  Ponad nasypem kolejowym prowadzą dwa przejścia widokowe, które poniżej dawnej cerkwi św. Mikołaja wyprowadzają na obniżenie w okolicach Furty Wodnej, rawelinów, do Bastionu II.

 Bi

Numeracja bastionów zmieniała się wielokrotnie. Od czasu zdobycia twierdzy z pod władzy zaborczej Rosji przez wojska polskie w 1809 r. , numer pierwszy nosił bastion przy Kościele Bazylianów (dawna cerkiew grecko-ruska). Dla oznaczenia kolejnych, obowiązywał kierunek zgodny z ruchem wskazówek zegara. Bastiony nosiły nazwy dni tygodnia: numer pierwszy – „Piątek” ; numer drugi – „Sobota”; numer trzeci – „Niedziela” i tak po kolei, do Bastionu VII zwanego „Czwartkiem”.

deszcz

Bastion II jest aktualnie w rekonstrukcji. Mury jednak nie otrzymają pełnej głębokości.i zostaną oblicowane nową cegłą. Dzięki ciepłej wiośnie prace były kontynuowane już od marca br. Bastion II zwany był także południowym i miał formę tzw. „piatta forma”. Płaski, rozwartokątny, został stworzony do osłony, długiej na tym odcinku, kurtyny. Ze względów terenowych nie można było w tym miejscu zastosować bastionu o narysie wieloboku. Warto wiedzieć, że pierwsze trzy warstwy rekonstrukcji murów bastionu wykonano z oryginalnych, zachowanych kamieni piaskowca

dwa

Brama Szczebrzeska uzyskała właśnie połączenie ze zrekonstruowaną kurtyną muru na odcinku w kierunku Bastionu III.  Możemy w tym miejscu zapoznać się także z rekonstrukcją rawelinów, osłaniających kurtynę pomiędzy B II i B III, bramą i (na wewnętrznym polu rawelinu) wartownią z 1826 r. Inne raweliny obejrzymy jeszcze: w parku na osłonie muru kurtyny 4-5; przed Nową Bramą Lubelską i obok Furty Wodnej. Stawiano je zazwyczaj przed kurtynami.  Pozwalały na prowadzenie obrony twierdzy poza jej murami.  Pierwsze z nich powstały w latach 1810-1812.

rawelin

Trwają nadal zaawansowane prace na odcinku poza Bramą Szczebrzeską. Prowadzi się je w ramach projektu: „Utworzenie Muzeum Fortyfikacji i Broni w obrębie Bastionu III i Arsenału w Zamościu”. W projekt wpisane są prace związane m.in:  ze zwiększeniem przestrzeni ekspozycji „Muzeum Barwy i Oręża” mieszczącego się w Arsenale; z zaadaptowaniem dawnej Prochowni do funkcji Muzeum „Fortyfikacji i Broni” oraz z wybudowaniem w murze kurtyny II – III nowo zaprojektowanego obiektu wystawienniczego, którego szklane ściany stanowić będą rekonstrukcję geometrii wału fortecznego. Na linii kurtyny, od Bastionu III w kierunku Pałacu Zamoyskich, trwają prace przy rekonstrukcji murów i  Lapidarium z reliktami murów wewnętrznej kazamaty.

BIV

Przebieg dalszej trasy dookoła twierdzy, uwzględniającej zarys ziemny Bastionu IV, słoniczoła,  Starej i Nowej Bramy Lubelskiej, rawelinu w miejscu Amfiteatru i Bastionu VI przewodnicy podejmą przy następnym szkoleniu. Trasę dookoła twierdzy można skrócić na dowolnym odcinku. Nasi Turyści mogą poznawać mury obronne Zamościa  stopniowo, powracając na Starówkę w dowolnym miejscu spoza murów: bramami, furtami,  czy też przecinającymi je dawnymi Traktami Lwowskim i Lubelskim oraz współczesnymi ulicami.

brama

Szkolenie prowadzili: Helena Kasprzyk  i  Robert Kowalski

tekst i zdjęcia: Ewa Lisiecka