„Hipopotam” na Roztoczu

Hipo

Zrzutowisko „Hipopotam”

W 2014 r.  upływa 70 lat od tamtych wydarzeń.

Lokalizacja zrzutowiska

Na polach, pomiędzy osadą leśną, Florianką k. Zwierzyńca, a Góreckiem i Tereszpolem powstała w 1944 roku i funkcjonowała intensywnie przez dwa miesiące (IV-V) placówka odbioru zrzutów alianckich. Natomiast działalność partyzancka na terenach leśnych Ordynacji Zamojskiej trwała o wiele dłużej (od początku kampanii wrześniowej do lat 60-tych XX w.).

Udokumentowanie zdarzeń

Wspomnienia partyzantów dotyczące placówki odbioru „Hipopotam” nieopodal Florianki, podobnie jak pobliskiego zrzutowiska zastępczego „Tapir” w Potoku Senderkach, zebrał w swojej książce Witold Dembowski. Wydarzenia z okresu II wojny światowej związane ze zrzutami alianckimi długo były skrywane i zostały częściowo utracone przez zapomnienie. Odtwarzane dopiero w latach 90-tych XX w. były już w wielu przypadkach szczątkowe i mało precyzyjne. Obawa przed aresztowaniem przez UB NKWD; polityczny lincz żołnierzy AK, którzy nawet po „odwilży” bali się mówić o tamtych latach i zdarzeniach oraz głęboko zakodowany obowiązek zachowania tajemnicy wojskowej, to przyczyny bezpowrotnej utraty wiedzy na temat tamtych zdarzeń.

Nieocenione są także informacje opracowane przez Michała Czacharowskiego w raportach: „Lotnicze zrzuty na Zamojszczyźnie” oraz „Z ziemi włoskiej do Polski” (wyd. 2007 i 2008). Na podstawie przeprowadzonych przez niego badań m.in. w archiwach Studium Polski Podziemnej w Londynie można stwierdzić, ile broni mieli partyzanci na miesiąc przed bitwą pod Osuchami. W bitwie tej żołnierze AK używali sprzętu wysokiej klasy, podobnej do tego, jakim posługiwały się regularne jednostki aliantów zachodnich. Zdarzało się także, że w zasobnikach ze zrzutu znajdowała się broń zdobyta na Niemcach w Afryce i Włoszech m.in. przez Korpus Polski.

„Głód” broni

Zjawisko tzw. „głodu” broni w oddziałach partyzanckich z okresu II wojny światowej można porównać do sytuacji z czasów Powstania Styczniowego.  Zaopatrzenie w broń  stanowiła wówczas:
1. Broń i amunicja zakopywana na pobojowiskach wrześniowych
2. Broń zakupiona od Niemców lub na nich zdobyta
3. Broń własnej produkcji
4. Broń ze zrzutów spadochronowych
5. Broń po oddziałach Armii Czerwonej – pozyskana od sowieckich partyzantów
6. Broń wykradana z miejsc rozbrojenia polskich oddziałów wojskowych (np. Szopowe – partyzanci wykradli polską broń, której Niemcy niezbyt pilnowali).

Organizacja placówki zrzutu

Podczas II wojny światowej alianckie zrzuty kierowano przed wszystkim do okręgów: warszawskiego, radomskiego i krakowskiego. Teren Lubelszczyzny był początkowo pomijany, ponieważ niepewne były jeszcze wtedy granice Polski i obawiano się, że zaopatrzenie trafi w niepowołane ręce.
Dopiero w kwietniu 1944 r. Dowództwo Okręgu AK w Lublinie uzyskało zgodę,  na utworzenie w Inspektoracie Zamojskim AK, dwu placówek zrzutowych w lasach Ordynacji Zamojskiej. Inspektorat Rejonowy AK Zamość wyznaczył niezwłocznie takie placówki: „Hipopotam” k. Florianki i oddalone o 5 km na wschód zrzutowisko „Tapir” k. Potoku Senderek. Załogę i osłonę placówek stanowili żołnierze oddziałów partyzanckich.

Utworzenie pola zrzutowego obwarowane było pewnymi warunkami:

– lokalizacja z dala od siedzib ludzkich, dróg, posterunków policji i żandarmerii oraz zakładów przemysłowych;
– powinna to być polana śródleśna o wymiarach: 1200 m długości i 300-400 m szerokości
– placówka powinna posiadać przeszkolony personel i być kierowana przez doświadczonych oficerów

Wyznaczone zrzutowiska znajdowały się na granicy powiatów zamojskiego i biłgorajskiego. Przeszkolono do odbioru zrzutów partyzantów z różnych oddziałów AK. Odebrano od nich przysięgę o zachowaniu bezwzględnej tajemnicy o zrzutach. Zaopatrzono w lampy naftowe i latarki na baterie.

Na Floriance oficerem zrzutów mianowano Marka Zamoyskiego, syna ordynata. Magazynierem był Stanisław Szklarz ps. Zawisza. Rodzina Szklarzy mieszkała na Floriance w latach 1919-97.  Radiostację, która tutaj miała swoją lokalizację, obsługiwał „cichociemny”, Mieczysław Kwarciński, którego wyszkolono w Wielkiej Brytanii. Do odbioru zrzutów wyznaczano przeszkolonych partyzantów z tych oddziałów, którym przysługiwał wyznaczony zrzut, którego znaczną część także magazynowano.

Wydajność zrzutowiska

Zrzutowisko „Hipopotam” było obszarowo większe od placówki „Tapir”. Nazywano je bastionem, bo przyjmowało jednorazowo więcej spadochronów ze zrzutami.
Placówka „Hipopotam” w ciągu jednej nocy potrafiła odebrać 45 zasobników i 60 paczek,  łącznie z pięciu samolotów alianckich.

Ciężar jednego zrzutu wynosił 9 750 kg. Przewożono go furmankami pod osłoną nocy do ziemianek oddalonych niekiedy od miejsca zrzutu o 10-12 km.

Przebieg akcji zrzutu

Zrzuty odbywały się w noc księżycową. Dobra widoczność była niezbędna dla pilotów i nawigatorów lotów. Miejsce zrzutu oświetlano ogniskami,  naftowymi lampami stajennymi, także latarkami elektrycznymi. Były zapalane około północy wraz z usłyszeniem nadlatujących samolotów. Sygnalizowano alfabetem Morse’a wszelkie zmiany sytuacji na polu zrzutowym oraz zapewniano kontakt poprzez radiostację nadawczo-odbiorczą. W razie zagrożenia, zrzutu dokonywano na palcówkę zapasową, posługującą się tym samym systemem sygnalizacji.

Zrzut lądował na spadochronach o średnicy czaszy 8 m i powierzchni 50 m kwadratowych. Czasza spadochronu składała się z 28 trójkątnych płatów jedwabnej tkaniny, w kolorach: białym, żółtym i niebieskim. Spadochron miał 14 linek nośnych rozłożonych równo na obie szelki. Linki były zaopatrzone w tzw. guzy nafosforyzowane, które pozwalały zlokalizować ładunki zrzutu nocą. Każdego ładunku pilnowało 3-4 partyzantów: lokalizowali miejsce jego upadku; wydobywali z zasobnika; odpinali spadochron; zakopywali blaszany pojemnik i transportowali ładunek furmanką do leśnych magazynów w pobliżu gajówek.

Zrzuty na Bastion „Hipopotam”

W okresie od 23 kwietnia do 25 maja 1944 r. odebrano sześć udanych zrzutów. Inne zrzuty uniemożliwiły złe warunki atmosferyczne (wichury i burze np. nad Węgrami), ostrzał przeciwlotniczy (w rejonie Karpat), nie przygotowane placówki (brak oświetlenia i załogi na zrzutowisku) oraz mylne sygnały partyzantów, chcących przejąć ładunki.
Trzy transporty zawróciły do Włoch bez zrzutu (z różnych ww. podanych przyczyn).

Pierwszy zrzut – 23/24 kwietnia 1944 r.
Odbierali go partyzanci z „kompanii józefowskiej” „Wira” (Bartoszewskiego) i „Selima” (Mużacza) Z ośmiu samolotów wyznaczonych na tę placówkę tylko trzy dotarły do celu (dwa z załogą brytyjską i jeden z polską). Odebrano wówczas 36 paczek i 30 zasobników blaszanych.

Drugi zrzut – 4/5 maja 1944 r.
Wyznaczono sześć maszyn do zrzutu na teren palcówki „Hipopotam”
Jeden z samolotów powrócił do bazy z ładunkiem, nie odnajdując zrzutowiska.
Dwie maszyny zestrzelono w tzw. „Trójkącie śmierci” (widły Wisły i Wisłoka).

Trzeci zrzut – 12/13 maja 1944r.
W tym czasie alianci wysłali 16 maszyn, z których siedem miało dokonać zrzutu na Floriankę. Złapała ich burza nad Węgrami. Jednak dwie polskie załogi na „Halifaxach” odnalazły „Hipopotama” i dokonały zrzutu. Byli to piloci Kłosowski i Zabłocki. Do bazy we Włoszech wrócili szczęśliwie, pomimo ostrzeliwania w rejonie Rozwadowa n. Sanem.

Czwarty zrzut – 19/20 maja 1944r.
Z ośmiu wysłanych maszyn pięć osiągnęło cel. Przyjęto wtedy 57 paczek i 45 zasobników.
Trzy maszyny dokonały zrzutu o 15 km na zach. od Biłgoraja (Szewce w gm. Huta Krzeszowska). Zrzut przejął oddział radzieckich partyzantów, stacjonujący tam chwilowo. Oczekiwali ponoć na podobne zrzuty z Kijowa. Część sprzętu oddali Polakom.

Piąty zrzut – 21/22 maja 1944r.
Miał odbyć się na zrzutowisku „Tapir” – 5 km od Florianki. Jeden z samolotów ominął sygnały świetlne na „Tapirze” i dokonał zrzutu na Zagrody Dąbrowickie k. Biłgoraja. Ten zrzut przejęli partyzanci radzieccy. Pozostałe dwa samoloty dokonały zrzutu w ilości 30 zasobników i 36 paczek.

Szósty zrzut – 24/25 maja 1944r.
Z pośród 13 maszyn, cztery miały w tych dniach za cel Floriankę. Odebrano jednak o jeden zrzut więcej tej nocy. Brytyjska załoga nie zauważyła sygnałów placówki „Klon” k. Radomia i wybrała Floriankę na miejsce zrzutu. Łącznie „Hipopotam” przyjął 24 zasobniki i 20 paczek. Odebrał go oddział „Wara” z Aleksandrowa (Włodzimierz Hasewicz + 60 partyzantów).

Magazynowanie i wykorzystanie zrzutów

Część zrzutów odebranych na „Hipopotamie” była przeznaczona na potrzeby innych oddziałów i dlatego magazynowano je na terenie gajówek w lasach Ordynacji Zamojskiej. „Tapir” magazynował zapasy zrzutów w sztolniach.

Blaszane zasobniki o wadze 150 kg zawierały po pięć ładunków o wadze 30 kg. Ładunki miały niekiedy wymiary tzw. „paczek” po 40-50 kg i składały się dwóch odrębnych waliz. Łatwiej było takie 25 kg walizy przenosić nawet jednemu partyzantowi.

Takie przygotowanie alianckiego zrzutu ułatwiało przenoszenie i załadunek na furmanki oraz późniejsze magazynowanie. Schrony dla sprzętu znajdowały się m.in. w Górecku Kościelnym i w pobliżu gajówek: Dębinki i Kruglik.
Magazyny ziemne miały wymiary 2 m x 3 m. Markowano je podszyciem leśnym.
Były to przykładowo magazyny na Trzepietniaku, Malcach, Helacinie, czy Józefowie. Zaopatrywały potem partyzantów w broń, sprzęt, amunicje itp. Pewna część zapasów pozostała w takich ziemnych schronach i po rozbrojeniu oddziałów AK była zabierana przez ludność cywilną.
Czy odkryto wszystkie magazyny? Tego nie wiadomo. Jeszcze w 1967 r. ekipa saperów z Chełma wydobywała pociski do granatników ze schowków na Floriance.

Transport do miejsc magazynowania był bardzo niebezpieczny, ponieważ Niemcy wiedzieli o nocnych przelotach alianckich samolotów, które dokonywały zrzutów na Puszczą Solską. Niemieckie posterunki w Zwierzyńcu, Biłgoraju i Zamościu były w stanie zlokalizować takie miejsca zrzutu, więc zagrożenie było duże i partyzanci musieli pracować sprawnie i szybko.

Tylko niewielka część broni, z ogólnej liczby zrzuconej przez lotnictwo alianckie na palcówkę „Hipopotam”, została wykorzystana przez partyzantów AK w czerwcu 1944 r., podczas niemieckiej operacji przeciw partyzanckiej Sturmwind II., prowadzonej w rejonie Osuch i nad rzeką Sopot. Po tej akcji Niemcy zebrali z pola walki trzy ciężarowe samochody różnej broni, opróżniając także niektóre z magazynów.

Baza lotnicza w Brindisi

W południowych Włoszech koło Brindisi bazowała lotnicza eskadra 301, utworzona z rozformowanego polskiego dywizjonu bombowego o tym samym numerze. Wspomagała dywizjon brytyjski do zadań specjalnych– 138 „Speccial Dulies Squadron” Po przekształceniu eskadra polska otrzymała numer 1586.

Do Polski latały najcięższe, czterosilnikowe bombowce typu „Halifax” i „Liberator”. Pilotami byli poza Polakami: Brytyjczycy; Rosjanie; Grecy i Jugosłowianie.

Trasa do Polski (w obie strony) wynosiła 3000 km. Czas niezbędny na jej pokonanie to 8 do 10 godzin lotu. Na teren Lubelszczyzny zrzuty dokonywano na placówki „Hipopotam” i „Tapir”. Wiemy o nich więcej dzięki raportom opracowanym przez Michała Czacharowskiego.
Zrzutów dokonywały załogi czterosilnikowych samolotów z 1586 Polskiej i 148 Brytyjskiej Eskadry Specjalnego Przeznaczenia.

Przed 1943 r. alianci ograniczali swoją pomoc dla Polski do zrzutów kadry oficerskiej, instruktorów, kurierów, poczty i waluty na działalność konspiracyjną. Do końca 1943 r. odpowiednio przystosowane bombowce brytyjskie dostarczyły do Polski 190 oficerów tzw. cichociemnych i 26 kurierów.

Intensywność lotów w latach 1942/43 wynosiła przeciętnie 29 lotów miesięcznie. Natomiast w kwietniu 1944 r. z Brindisi wykonano do Polski 100 lotów, a w maju 72 loty. Kurierami przekazującymi informacje w sprawie lotów byli. Jan Nowak Jeziorański i major Aleksander Stpiczyński. Zrzutami przekazywano w tym czasie: zaopatrzenie, broń lekką, amunicję; instruktorów i pieniądze.

W ciągu dwóch miesięcy – IV-V 1944 r. z bazy na Brindisi przekazano na placówki „Hipopotam” i „Tapir” – 126 zasobników i 172 paczki. Kilkanaście alianckich samolotów dokonało zrzutu ok. 20 ton broni; amunicji; sprzętu wojskowego z przeznaczeniem dla żołnierzy 9 Pułku Piechoty Legionów Armii Krajowej im. Ziemi Zamojskiej..

Broń ze zrzutów

Zrzutowe karabiny maszynowe używane w oddziałach AK to przede wszystkim niemieckie lekkie karabiny maszynowe MG 34 i niemieckie ciężkie karabiny maszynowe MG 42 – broń wyjątkowo zabójcza, szybkostrzelna i niezawodna (po pewnych modernizacjach NATO do dzisiaj takiej broni używa).

Z pistoletów maszynowych w zrzutach znajdowały się Steny i MP 40 oraz (podobno) amerykańskie Thomson’y. Z broni krótkiej: najlepszy w historii wojskowości rewolwer Smith&Wesson (używany przez najlepsze służby policyjne) oraz Colt wz.11 (używany do dzisiaj).

W zrzutach znajdowały się także granaty Typ Mils – angielskie granaty z opóźnionym zapłonem; gamony angielskie oraz pół miliona amunicji (fabrycznie nowej). Do czasu zrzutów alianckich partyzanci dysponowali „powrześniowymi” zasobami Browningów. Najlepszym miernikiem jakości i ilości broni ze zrzutów jest przegląd i „Wykaz zrzutowej podstawowej broni użytej w bitwie pod Osuchami”:

1) 408 szt. pistoletów rewolwerów typu Colt wz.11 i Smith&Wesson + 99.350 szt. amunicji
2) 104 szt. karabinów maszynowych typu MG 34 i MG 42 +  amunicja
3) 581 szt. pistoletów maszynowych typu Sten i MP 40 +  amunicja
4) Granaty ręczne – 2836 szt. typu ręczny Mils

Broń przeciwpancerna ze zrzutów:
1. Brytyjski granatnik przeciwpancerny PIAT – angielskie rusznice przeciw pancerne (podziałka Piata w jardach)
2. Szwajcarska rusznica przeciwpancerna (karabin przeciwpancerny) – Solothum.

Sprzęt saperski, minerski i dywersyjny

Sprzęt saperski stosowano przede wszystkim w akcji Sturmwind II, aby opóźnić niemiecki pościg za partyzantami w głąb puszczy. Ze zrzutów na „Hipopotam” i „Tapir” były to następujące ilości: lontu wybuchowego (3810 m.); lontu prochowego (380 m); detonatorów pośrednich (2000 szt.); spłonek saperskich (5000 szt.); zapalników elektrycznych (1500 szt.); zapalników naciskowych – pociągowych (250 szt.); ołówkowych zapalników czasowych (750 szt.); końcówek do zapalania lontów (2500 szt.); szczypcy minerskich (50 szt.); noży saperskich (100 szt.); krążków taśmy izolacyjnej (250 szt.); cienkiego i grubego drutu pułapkowego (50 m.); małych min przeciw oponom samochodowym (1720 szt.) oraz tysiące kilogramów plastiku.

Specjalne zestawy zrzutowe

Znajdowały się w nich kompletne mundury i koszule (168), buty i skarpety (552), bielizna, koce. Takie zrzutowe mundury mogło posiadać ok. 150 żołnierzy m.in. z oddziału „Wira”. Podkreślenia wymaga fakt, że ze zrzutów nic się nie marnowało. Z jedwabnych spadochronów szyto koszule, bieliznę, chusteczki i opatrunki. Z linek spadochronów pleciono sznury, a nawet robiono swetry.

Sprzęt medyczny, chirurgiczny i inne

Zrzuty zaopatrywały szpital polowy o kryptonimie 665. Były to antybiotyki; szczepionki, zestawy narzędzi chirurgicznych; opatrunki; bandaże, strzykawki itp. Zygmunt Klukowski wspomina, że oficerowie pytali go, co do czego służy. Były to piękne zestawy i doskonale dobrane, w skórzanych pudłach. Szpital dostał 40 koców, mundury dla sanitariuszek i 15 spadochronów oraz zasobniki. Szwalnia bielizny była na Trzepietniaku.
Zapewne nie jest to całość zrzutowego sprzętu.

Sprzęt łączności radiowej

Zrzutowy sprzęt łączności to radiostacja plecakowa AP 4 (6 szt. + 6 prądnic i 6 anten) i typ 46 (35 szt. = 70 baterii) . Oddziały miały też radiostacje nadawczo-odbiorcze z agregatem spalinowym. Trudności z łącznością jakie miały miejsce w czasie akcji Sturmwind II były niezależne od jakości sprzętu. Wpływ na to miały:  niski pułap chmur i opady oraz duża wilgotność powietrza spowodowana roślinnością. Wówczas zasięg łączności (optymalny do tysięcy kilometrów) spada do 500 m. We wspomnieniach partyzantów brak jest natomiast wzmianek o używaniu miniaturowych aparatów łączności (typu walki-talki) MCR 1 (zrzut 24 szt.).

Sprzęt łączności naziemnej

Zrzut obejmował dwie włoskie polowe łącznice telefoniczne (10 obwodów każda) + 20 aparatów polowych telefonicznych, produkcji angielskiej. Dodatkowo 30 km kabla telefonicznego. Łącznice miały zapewnić wewnętrzną łączność naziemną.

Prowiant

Każde wolne miejsce w pojemnikach zrzutowych wypełniano suchym prowiantem: konserwy mięsne, owocowe, suchary, herbatniki, czekolada; herbata itp. Ile tego było? Nie da się ustalić.

Przewodnicy zamojscy zapraszają

Wszystkich do odwiedzenia Florianki k. Zwierzyńca. Szczególnie w tym roku, przy upływającej rocznicy tamtych wojennych wydarzeń.  Przed kilkoma dniami dosłownie (24.07.2014r.), na ścianie Izby Leśnej we Floriance odsłonięta została pamiątkowa tablica.  Poświęcono ją pamięci Stanisława Szklarza, jednej z kluczowych postaci tamtych wojennych zdarzeń. Dodatkowo w ekspozycji Izby leśnej możemy obejrzeć zgromadzone pamiątki i broń z tamtego okresu.

Warto też przy okazji odwiedzić inne atrakcje Florianki, przykładowo: hodowlę stajenną konika polskiego, czy nizinnej owcy uhruskiej. Tu na Floriance urodziła się i wychowywała słynna malarka Roztocza – Aleksandra Wachniewska, której niektóre z prac możemy zobaczyć na wystawie czasowej Izby Leśnej. Warto dać się oczarować klimatem przyrody Florianki spacerując ścieżkami  dydaktycznymi, wydzielonymi m.in  z dawnej szkółki roślin ozdobnych i sadowniczych (ponad 60 gat. drzew), funkcjonującej tutaj w ramach folwarku Ordynacji Zamojskiej, czy chociażby zerknąć na pola, gdzie odbywały się podczas wojny zrzuty z alianckich samolotów.

Dodatkową zachętą, nawet dla tych którzy byli tu wielokrotnie, nich będzie możliwość obejrzenia w terenie 13 obiektów artystycznych, rozlokowanych przy trasie rowerowej na Floriankę, a także w samej osadzie.  Powstały podczas odbywającego się tutaj w dniach 2-12 lipca 2014 r. – „4 Land Art Festiwal”, którego tematem przewodnim i inspiracją było w tym roku…DRZEWO.

Roztoczański Park Narodowy, na terenie którego znajduje się obecnie Florianka obchodzi w tym roku 40 lecie swojej działalności. W dniach od 8-10 sierpnia 2014 r.  jako uzupełnienie wcześniejszych obchodów z okazji 40-lecia  RPN zaprasza także do Zwierzyńca. Piątek, 8 sierpnia, będzie poświęcony pszczołom, a kolejne dwa dni Roztoczańskiej Konnej Straży Ochrony Przyrody. Będą pokazy woltyżerki, konkurs skoków przez przeszkody i wiele innych atrakcji.

Źródło:
– „Spotkania Roztoczańskie. Tom VI. Witold Dembowski. “Hipopotam” – alianckie zrzutowisko broni k. Florianki. Wykłady za okres 2006-2009.
– Witold Dembowski. Hipopotam. – alianckie zrzutowisko broni k. Florianki.
– Michał Czacharowski. Wykorzystanie zrzutowego materiału wojennego w trakcie Operacji Sturmwind II przez oddziały 9 Pułku Piechoty Legionów Armii Krajowej im. Ziemi Zamojskiej.

opracowanie i zdjęcia: Ewa Lisiecka

Polecamy także naszą relację z wyprawy na tereny dawnego zrzutowiska „Hipopotam” na naszym Forum