Wojsko Ordynacji Zamojskiej

     Jest też twierdza obronna, nie tak przez własne położenie, lecz że opasana siedmioma szańcami i fosami napełnionymi bieżącą wodą.(…)
    Jest też w Zamościu twierdza obszerna, ozdobna, rozważnie stawiana i chociaż w równinie mocno obwarowana, lecz nade wszystko w liczny rynsztunek dobrze zaopatrzona. Ten złożony w sali.(…).
   Całe miasto jest warowne, będąc otoczone mocnym wałem: nie można min podsadzić gdyż nie kopiąc zbyt głęboko, znajduje się gatunek ziemi, który się łatwo zasypuje. Jest staw w bliskości miasta, z którego wodę do fos sprowadzają. Dwie rzeki wpadające do niego, tak dalece, że odebrać nie można wody i zawsze jej będzie pod dostatkiem do napełnienia tychże fos miejskich.(…).
Trzy niezależne opisy twierdzy zamojskiej; Bonifazio Vanozzi, 1596 rok
            Początkowo Ordynacja Zamojska nie miała żadnych powinności militarnych w stosunku do Rzeczpospolitej. Nikt i nic nie mogło narzucić Janowi Zamoyskiemu jakichkolwiek powinności w zamian za zgodę na powstanie ordynacji. Tylko w statucie ordynacji zostało zawarte przykazanie dla przyszłych ordynatów: Rzeczypospolita jaką wojnę dla rozprzestrzenienia lub obrony swych granic przedsięwzięła, winien brać w niej udział, jak przystoi dobremu obywatelowi (…).
           Dobra dziedziczne Jana Zamoyskiego, twierdza i miasto Zamość, jak i znajdująca się na jej wyposażeniu artyleria przynależały do Ordynacji. Wojska prywatne Zamoyskich składały się z oddziałów nadwornych stanowiących w czasie pokoju stały garnizon twierdzy zamojskiej oraz oddziałów formowanych na czas zagrożenia wojennego.
           Pułki do działań w polu były doraźnie tworzone dla poszczególnych kampanii. Ich skład i organizacja była zmienna, większość oddziałów wchodzących w ich skład dopiero formowano. Na wyjście w pole i podporządkowanie oddziałów hetmanowi była potrzebna zgoda ordynata, który stawał na ich czele. Po zakończonej kampanii pułki rozwiązywano a oddziały rozpuszczano.
            Oddziały formowano na różnych zasadach, przede wszystkim z mieszkańców ordynacji osadzonych na posłudze wojennej i zobowiązanych do służby na każde wezwanie oraz z jej służby, klientów i dzierżawców. Na przykład Tomasz Zamoyski 14 października 1622 roku groził mieszkańcom swych włości na Ukrainie za niestawienie się do służby w chorągwiach ordynacji konfiskatą majątku i śmiercią. Służba w tych oddziałach była dożywotnia.
         Oddziały prywatne zaciężne formowane były na określony czas, z funduszy ordynata. Na podstawie obowiązku lennego powoływano pospolite ruszenie z ziem szlacheckich znajdujących się w powiecie szczebrzeszyńskim, do uczestniczenia w wyprawie wojennej lub pełnienia służby na zamku seniora w twierdzy zamojskiej. Według prawa lennego ordynaci byli wojskowymi zwierzchnikami szlachty oraz innych mieszkańców dzierżących w Ordynacji dobra na prawie lennym. Jednocześnie było pospolite ruszenie mieszczan (milicja miejska) z obowiązkiem obrony swojego miasta. Miasta dostarczały wozy skarbowe (taborowe) z obsługą oraz amunicję dla wychodzących w pole wojsk ordynackich.
            Na prośbę króla w czasie konfliktu zbrojnego ordynaci formowali ze swoich funduszy oddziały suplementowe (od 1652 roku komputowe), które były częścią wojsk państwowych. Po sformowaniu ordynat stawał się szefem oddziału i tytularnym dowódcą (rotmistrzem w kawalerii, pułkownikiem w piechocie), a oddziałem dowodził uzgodniony z nim oficer. Po zakończeniu działań wojennych były przyjmowane na etat wojsk komputowych lub rozformowywane (zwijane). O ile posiadanie w kompucie chorągwi husarskiej lub pancernej przynosiło tylko zaszczyt oraz wydatki, to posiadanie cudzoziemskiego regimentu pieszego znaczyło tyle, co posiadanie dobrej wioski. Okradając żołnierzy (eufemistycznie oszczędzając) można było uzbierać niezłą sumę.
         Cudzoziemcy służący w wojsku ordynackim podlegali sądowi wojskowemu na zamku zamojskim. Wojska prywatne Ordynacji były też wykorzystywane do tłumienia buntów poddanych, tumultów i egzekwowania wszelkich należności. Tam gdzie wchodził w grę interes ordynata, pozwalano na stosowanie drastycznych środków zmuszających poddanych do posłuszeństwa.
            Wojsko prywatne nie cieszyło się uznaniem społeczeństwa: Pachołek zamkowy, muszkietnik nadworny, hajduk przyboczny, strażnik przybramny, a wilk oswojony – jednaką mowę rozumieją.
              Naczelnym wodzem wszystkich sił wojskowych oraz twierdzy był każdorazowy ordynat, który niektóre obowiązki przekazywał mianowanym urzędnikom.
            Gubernator twierdzy (burgrabia) był mianowany przez ordynata. Miał obowiązek stałej rezydencji i czuwania nad bezpieczeństwem i wyposażeniem wojskowym miasta. Posiadał władzę zwierzchnią nad miastem i otaczającym terenem, kontrolował władze miejskie w zakresie przygotowania wojennego i dyscypliny wojskowej.
          Komendant twierdzy (garnizonu) był mianowany przez ordynata, podlegał tylko ordynatorowi, posiadał władzę zwierzchnią nad wojskiem garnizonowym. Pilnował zamykania bram na godzinę przed zachodem słońca i otwarcia godzinę po wschodzie. Bez jego zgody nikt nie mógł wejść do twierdzy po zamknięciu bram. Miał prawo sprzeciwić się gubernatorowi gdyby chciał poddać twierdzę nieprzyjacielowi.
                                               Jan Zamoyski (15801605)
                                                      Dowództwo twierdzy
            Pierwszy ordynat był głównodowodzącym twierdzy. Marszałkiem dworu i burgrabią był Paweł Piaskowski. W latach 1607–1608 głównodowodzącym w imieniu niepełnoletniego Tomasza Zamoyskiego był kasztelan krakowski Mikołaj Zebrzydowski: Zebrzydowski dla bezpieczeństwa swego a postrachu króla [Zygmunta III Wazy] z dość licznym ludem udawszy się do Zamościa, zamknął się w twierdzy tamecznej.[1]
                                                   Stały garnizon twierdzy
             Komendantem wojsk garnizonu był rtm Mikołaj Uhrowiecki, od grudnia 1601 roku rtm Jan Farensbach (żywność otrzymywał z dworu Zamoyskiego). Po 1608 roku komendantem został płk Jan Komorowski, który zapoznawał Tomasza Zamoyskiego ze sztuką wojenną.
            Oddziały znajdujące się w twierdzy miały stały charakter. Własne ordynackie pełniły służbę wartowniczą przy bramie zamkowej, arsenale i jednocześnie asystowały ordynatowi. Miejskie pełniły wartę na ratuszu oraz w bramach twierdzy. Bramy miejskie otwierał i zamykał hutman ratuszny (klucze były przechowywane w ratuszu), a bramę zamkową – wrotny zamkowy.
            Od 1584 roku w twierdzy był oddział piechoty węgierskiej pod dowództwem rtm. Mikołaja Uhrowieckiego (lustracja Zamościa z 1591 roku wykazuje, że był właścicielem 2 kamienic; od 1590 roku starostą chełmskim). Oddział składał się z 2 dziesiętników, propornika (chorążego), dobosza i 24 hajduków[2], razem 28 ludzi. Od 1587 roku liczył 50 Węgrów (hajduków).
            Od 1588 roku w Zamościu była nadworna rota rajtarów Jana Zamoyskiego, złożona ze Szkotów, 100 koni[3], dowódcą był dr Wilhelm Bruce (w 1602 roku powrócił do Szkocji). Ponadto oddział 13 kozaków – strzelców hołubkowych do rozwożenia listów. Wyłonieni ze składu oddziału rtm Gabriela Hołubka. W 1591 roku występuje dworska chorągiew kawalerii, utrzymywana przez Zamoyskiego, sformowana z dworzan (szlachty). Liczyła 81 ludzi, dowódca por Stanisław Żółkiewski.
            Od 1594 roku była chorągiew piechoty węgierskiej buławy wielkiej koronnej asystująca przy hetmanie Janie Zamoyskim, która liczyła 119 ludzi, w tym 103 hajduków (w 1605 roku 118 ludzi), dowódca kpt Janos Chorwat (Horvath), propornik (chor) Stanisław Tarnawski, dobosz Istwan Kranczi, dziesiętnicy (podoficerowie): Anatol Kuczmi, Istwan Kowacz, Cezar Pal, Laszlo Mikolaslański, Barton Poloczkai, Paul Janus, Benedykt Wranczi, Pal Kolbowski, Janus Mikloszowski, Istwan Czeklei, Janus Huminei, Murarski, Cezar Wranczi. Po śmierci hetmana Zamoyskiego odeszła z Zamościa, ponieważ przynależała do wojsk państwowych.
             W 1596 roku Vanozzi informuje, że Zamojski utrzymuje dwoistą gwardię nadwornąchorągiew kawalerii nadwornej i chorągiew piechoty węgierskiej.
           W latach 1598–1599 w garnizonie pojawia się chorągiew kawalerii sformowana z osiadłych na posłudze wojskowej w Ordynacji Tatarów (z Bodaczowa, Godziszowa, Kocudzy i Lipska).
         Na zamku w 1601 roku występuje tylko czeladź obroczna[4] oraz wrotny zamkowy Szczurek, 6 Tatarów do służby kurierskiej i przystaw (dozorca więzienia), które początkowo mieściło się na zamku. Na dworze Tomasza Zamoyskiego nie występuje, ponieważ więzienie przeniesiono po zakończeniu budowy do ratusza.
         Od 1602 roku znajduje się 20 pachołków służałych[5]  do straży zamkowej, a od maja tego roku 20 żołnierzy piechoty zamkowej, z dowódcą Wincentym Mielnickim. W 1605 roku jest tylko 6 wybrańców z Zamchu dla straży zamkowej. Pod tymi nazwami kryją się żołnierze przynależący do oddziału piechoty sformowanego na zasadzie posługi wojennej (wybrańcy) przez Marcina z Zamchu. Przeznaczeni do pełnienia służby wartowniczej w zamku zamechskim i zamojskim. Po odejściu chorągwi węgierskiej w 1606 roku ściągnięto z Zamchu do Zamościa cały oddział, liczący 60 ludzi.
            W 1607 roku na zamku występuje czeladź służna – 30 ludzi, Bogdanek Tatarzyn, a w mieście straż miejska i milicja miejska.

Józef Brandt – Pospolite ruszenie u brodu
            Ratusz początkowo był inkastelowany (przystosowany do obrony), na wieży znajdował się punkt obserwacyjny z systemem sygnalizacji: trąbką obserwatora oraz dzwonem. W tym czasie w skład służb miejskich wchodziło: 4 ceklarzy (strażników nocnych) i stróż wieży – dowódcą ich był cirkelmagister (zastępca hutmana), czeladź ratuszna ze starszym oraz kilku pachołków miejskich podległych bezpośrednio hutmanowi. Czeladź ratuszna pilnowała ratusza i władz miasta, pachołkowie pełnili rolę miejskiej służby porządkowej.
          Najstarszy wilkierz[6] zamojski z 1592 r. nakazuje: Straż dniowa i nocna w bramach i po walech aby była; w dzień 10 gospodarzów według koleje domów, a w nocy 6 do tej służącej straży nocnej mają być przydawani i mają strzec w bramach i po wale, a część w mieście. Wszystkie służby miejskie podlegały pod  hutmana (prefekta), który pełnił tę funkcję z wyboru Rady Miejskiej; po raz pierwszy wymieniany jest w 1602 roku jako hortman. Głównym jego zadaniem było utrzymywanie porządku i bezpieczeństwa wewnętrznego oraz pilnowanie bram miejskich, które sam zamykał na noc. Najstarsza wiadomość o istniejących wałach miejskich pochodzi z 1589 roku.
            Po odejściu chorągwi węgierskiej władze miasta sformowały straż miejską Zamościa (oddział wojska miejskiego), liczącą 50 ludzi, dowódcą był kapitan. Koszary znajdowały się w ratuszu. Zadaniem straży była obrona miasta, a w czasie pokoju strażowanie w bramach miejskich (strażnicy przybramni) i ratuszu oraz pilnowanie porządku w mieście. Strażnikami byli żołnierze najemni, weterani z wojsk komputowych, służba była dożywotnia. Podzieleni na dziesiątki z dowódcami dziesiętnikami, w jej skład wchodzili też dobosz i chorąży oddziału. Mundury, oporządzenie i uzbrojenie dla straży wytwarzali oraz naprawiali miejscowi rzemieślnicy. Mieszczanie woleli opłacać specjalny podatek na jej utrzymanie niż samodzielnie pełnić tę uciążliwą powinność.
            Wojskowy obowiązek obrony miasta w ramach pospolitego ruszenia zobowiązywał wszystkich pełnoletnich mieszkańców (od ukończenia trzynastego roku życia), bez względu na wyznanie, do przynależenia do Milicji Miejskiej Zamościa. Każdy milicjant musiał uzbroić się własnym kosztem. Miasto zostało podzielone według  stron świata na 4 jednostki administracyjne kwartały (pierzeje), ich dowódcami byli rajcy miejscy (było ich 4), nazywani kwartelnikami lub starszymi w mieście. Mieszkańcy pierzei byli podzieleni na dziesiątki z dziesiętnikami (dowódcami), którzy podlegali pod kwartelników, a ci pod burmistrza. Nadzór nad przygotowaniem wojskowym miasta sprawowały władze miejskie przez wyznaczonych lustratorów: rajcę, ławnika i pisarza rady. Okazywanie odbywało się raz do roku, wtedy sprawdzano listy popisowe oraz rynsztunek mieszczan i wyposażenie zbrojowni cechowych i miejskiej. Raz w miesiącu mieszkańcy byli powoływani przez Radę Miasta do obowiązkowych ćwiczeń wojskowych. Ćwiczenia odbywały się w niedzielę po mszy, na błoniach pod miastem. Formacje miejskie w razie zagrożenia wojennego podlegały pod komendanta twierdzy jako dowódcę wszystkich jednostek garnizonu.
            W lipcu 1607 roku, po przegranej bitwie pod Guzowem, w twierdzy schronił się przywódca rokoszu Mikołaj Zebrzydowski wraz z 350 swoimi ludźmi. Oprócz nich w twierdzy był zaciężny regiment piechoty Ordynacji Zamojskiej, dowódca płk Jan Komorowski. W maju następnego roku Zebrzydowski przyjął warunki ugody z królem Zygmuntem III i opuścił Zamość.
                                                         Oddziały polowe ordynacji
            W 1577 roku była prywatna dworska chorągiew husarii Jana Zamoyskiego, dowódca por Stanisław Żółkiewski (sformowana z młodzieży dworskiej), 100 koni. Od 1578 roku prywatny regiment piechoty kanclerza Jana Zamoyskiego, liczący 600 porcji[7], w nim 206 Szkotów. W 1581 roku prywatna chorągiew piechoty Jana Zamoyskiego, licząca 250 Szkotów (przejął ich ze służby w Gdańsku).
                                                 Wojska prywatne Zamoyskiego w 1588 roku
  • chorągiew koronna husarii Jana Zamoyskiego, dowódca rtm Mikołaj Uhrowiecki; 240 koni,
  • chorągiew koronna kozacka[8]strzelcy hołubkowi Jana Zamoyskiego, dowódca rtm Gabriel Hołubek; 100 koni,
  • chorągiew koronna rajtarii Jana Zamoyskiego (złożona ze Szkotów), dowódca kpt Henryk Reml; 100 koni,
  • chorągiew piechoty węgierskiej Jana Zamoyskiego, dowódca rtm Wawrzyniec Kiermanowski; 100 hajduków,
  • chorągiew piechoty węgierskiej Jana Zamoyskiego, dowódca rtm Wybranowski; 244 hajduków.
            Starosta Jan Zamoyski zaprzestał od 1601 roku wysyłania w pole 36 wybrańców (piechota wybraniecka) ze starostwa bełskiego i zamośckiego (szczebrzeszyńskiego). Wykorzystywał ich do swoich potrzeb w zamku zamojskim.
            W 1606 roku opiekun Tomasza Zamoyskiego Mikołaj Zebrzydowski sformował z funduszy Ordynacji, prawem opieki nad małoletnim Tomaszem, regiment zaciężny piechoty niemieckiej Ordynacji Zamojskiej, dowódca płk Jan Komorowski, oraz chorągiew zaciężną husarii Ordynacji Zamojskiej, dowódca por Krusz.

                                             Tomasz Zamoyski (1618-38)

                                                    Dowództwo twierdzy
            Tomasz Zamoyski był naczelnym dowódcą wojska ordynackiego. W statucie Ordynacji był wymóg, aby wszyscy przyszli ordynaci po ukończeniu 18. roku życia kształcili się (…) w sztuce wojennej, przez pięć lat w kraju lub zagranicą (…).
             Burgrabią zamku, był Paweł Piaskowski, który zmarł w Szarogrodzie w listopadzie 1613 roku. Po nim, co najmniej od 1625 roku, murgrabią zamku był Jan Jaroszewicz.
             Komendantem był doradca ordynata w sprawach wojskowych płk Maciej Leśniowski. Od 1627 roku dowódcą (komendantem) wojsk garnizonu na etacie dworskim był kpt Stefan Grudziński.
                                                        Stały garnizon twierdzy
                                                 Skład stałego garnizonu w 1627 roku
  • 30 kozaków – oddział sformowany ze służby dworskiej, dowódca Pan Mokrowski,
  • czeladź służna 30 ludzi,
  • piechota niemiecka, dowódca porucznik piechoty, liczyła 55 ludzi, używana do patroli i wart,
  • Maszkowski kozak do usług kurierskich,
  • straż i milicja miejska.
                                                   Skład stałego garnizonu w 1637 roku
  • 30 kozaków (ze służby dworskiej), dowódca Mokrowski,
  • 27 dragonów oraz kapral dowódca i 2 gefrajtrów,
  • 30 piechoty niemieckiej, dowódca porucznik piechoty,
  • 1 trębacz,
  • 3 Tatarów do służby kurierskiej,
  • 2 strzelców, 4 myśliwych, 2 odźwiernych, 12 czeladzi potocznej.
            Ponadto w grudniu 1637 roku występuje dworska chorągiew kozaków sformowana z pacholąt i służby dworskiej. Liczyła 17 pacholąt i 4 dworzan (21 towarzyszy), 38 pocztowych i 2 trębaczy, łącznie 61 ludzi. Dworzanie w jej składzie: Mokrowski (dowódca), szafarz i 2 cyrulików dworskich.

Chorągiew husarska
                                                         Oddziały polowe ordynacji
                                                       Pułk Ordynacji Zamojskiej w 1612 roku
  • formalnie dowódcą był Tomasz Zamoyski, rzeczywistym płk Maciej Leśniowski, przydzieleni do pomocy Tomaszowi: Paweł Piaskowski i Stefan Grudziński
  • chorągiew husarska zaciężna Ordynacji, dowódca por. Jan Wiernek (wcześniej por Krusz); 100 koni,
  • chorągiew petyhorska ze sług i dzierżawców wołyńskich, dowódca rtm Jan Zamoyski, strażnik koronny i kasztelan chełmski; 100 koni,
  • chorągiew sformowana ze sług i dzierżawców wołyńskich, dowódcy – dworzanie Tomasza, bracia Małysz i Arnaut (Chorwaci); 120 koni,
  • chorągiew sformowana z wybranych najlepiej wyposażonych ochotników z włości ukraińskich, dowódca Mikołaj Marchocki; 150 koni,
  • chłopi konni i piesi sprowadzeni z włości szarogrodzkiej przez dzierżawcę Galińskiego; około 400 ludzi.
            W 1613 roku na Ukrainie zostały ludzie swe Tomasza Zamoyskiego i chorągiew husarska. W 1618 roku Tomasz Zamoyski rozesłał wici do szlachty, wójtów i sołtysów włości szczebrzeszyńskiej o stawienie się w Szczebrzeszynie na wyprawę przeciw Tatarom. Zostało wykorzystane do obrony zamku zamojskiego i szczebrzeszyńskiego.
                                           Pułk Tomasza Zamoyskiego w 1618 roku
  • zaciężna chorągiew husarska, dowódca por Jan Wiernek; 100 koni,
  • chorągiew petyhorska nadworna, rtm Ludwik Złotnicki; 100 koni,
  • pułk pieszy liczący 400 kozaków pańskich, dowódca płk Maciej Leśniowski.
            W 1620 roku występuje chorągiew prywatna husarska Tomasza Zamoyskiego, dowódca por Andrzej Drwalowski, liczyła 200 koni husarzy i 150 koni arkebuzerów. W następnym roku rozeszła się, ponieważ żołnierze przenieśli się do innych chorągwi, w których płacono wyższy żołd.
                                                   Pułk Tomasza Zamoyskiego w 1621 roku
  1. W Chocimiu
  • chorągiew prywatna rajtarii Tomasza Zamoyskiego, dowódca kpt Anzelm Kietlicz; 100 porcji,
  • chorągiew prywatna rajtarii Tomasza Zamoyskiego, dowódca kpt Francuz (?); 100 porcji,
  • chorągiew prywatna husarska Tomasza Zamoyskiego, dowódca por Wojciech Średnicki; 200 koni.
  1. W Rydze
  • chorągiew prywatna rajtarska Tomasza Zamoyskiego, dowódca kpt Wilhelm de la Barre (po zdobyciu Rygi przeszedł na służbę szwedzką); 100 porcji.
  1. Pod Lwowem, pod dowództwem Tomasza Zamoyskiego
  • chorągiew prywatna rajtarii Tomasza Zamoyskiego, dowódca kpt Teodor Frank; 100 porcji,
  • chorągiew prywatna rajtarii Tomasza Zamoyskiego, dowódca kpt Gaudet (Gaudin); 100 porcji,
  • chorągiew prywatna rajtarii Tomasza Zamoyskiego, dowódca Andrzej Stanisław Sapieha, starosta ryski; 100 porcji, przy niej był Tomasz Zamoyski,
  • chorągiew prywatna husarska Tomasza Zamoyskiego, dowódca por Jan Świerzyński; 200 koni,
  • pułk piechoty złożony z poddanych ukraińskich osadzonych na posłudze wojennej, liczący 600 ludzi, w celu zwiększenia mobilności Tomasz Zamoyski przekształcił go w dragonię – wszystkim dodać kazał koni, dowódca rtm Stefan Chmielecki.
                                                  Pułk Tomasza Zamoyskiego w 1625 roku
  • chorągiew prywatna piechoty niemieckiej Tomasza Zamoyskiego, dowódca kpt Otto Fitinghoff (Fitings, Fitink); 100 porcji (zaciągnięta w 1624 roku, stała garnizonem w Tarnopolu),
  • pułk kozaków z ludźmi pańskimi z Ukrainy, dowódca rtm Stefan Chmielecki,
  • chorągiew prywatna służała piechoty polsko-węgierskiej, dowódca rtm Bochdarowski (Bohdarowski); 100 ludzi,
  • chorągiew husarska koronna Tomasza Zamoyskiego, dowódca por Jan Świeżyński; 150 koni.

Rejtar, hajduk i pikinier
                                                   Pułk Tomasza Zamoyskiego w 1626 roku
  • chorągiew husarska prywatna (była w wojsku kwarcianym) Tomasza Zamoyskiego, dowódca por Jan Świeżyński (zmarł w 1628 roku, pochowany w kolegiacie zamojskiej); 200 koni,
  • chorągiew kozacka ze sług wołyńskich, dowódca por Aleksander Pluciński, 150 koni,
  • chorągiew prywatna kozacka Tomasza Zamoyskiego, dowódca por Stanisław Czernecki; 150 koni,
  • chorągiew kozacka prywatna Tomasza Zamoyskiego, dowódca por Andrzej Drwalowski; 150 koni,
  • chorągiew kozacka prywatna Tomasza Zamoyskiego, dowódca por Adam Kisiel; 150 koni,
  • chorągiew prywatna piechoty niemieckiej (muszkieterzy), dowódca kpt Gryma (Gryme – Szkot); 100 porcji,
  • chorągiew prywatna służała piechoty polsko-węgierskiej, dowódca rtm Bochdarowski (Bohdarowski); 120 ludzi.
            Rtm Stefan Chmielecki z Kozakami pozostał na Ukrainie do obrony przed najazdami tatarskimi.
                    W 1632 roku na wyjazd na sejm zostały ściągnięte do Zamościa sformowane oddziały
  • chorągiew zaciężna husarii, dowódca rtm Paweł Słotowski; 150 koni,
  • chorągiew husarii sformowana ze sług ukraińskich i wołyńskich, dowódca rtm Jan Dzik; 150 koni,
  • chorągiew petyhorców co poczty kozackie osadzać zwykli, sformowana ze sług ukraińskich i wołyńskich; 200 koni, dowódca rtm Czyż,
  • chorągiew kozacka sformowana z młodzieży przyjaciół i sąsiadów swych z bełskiej i chełmskiej ziemi, dowódca rtm Mikołaj Janicki; 100 koni,
  • oddział kozaków dworskich, 30 koni, dowódca Pan Mokrowski,
  • piechota służała (polsko-węgierska), dowódca rtm Bochdarowski (Bohdarowski); 200 ludzi,
  • regiment piechoty niemieckiej, 800 porcji, dowódca oberszterleitnant Andrault de Buyem,
  • chorągiew prywatna dragonii (przekształcona piechota), dowódca kpt Otto Fitinghoff (Fitings, Fitink); 100 porcji.
                                           Pułk Tomasza Zamoyskiego w 1633 roku
  • chorągiew husarii, dowódca rtm Jan Dzik, dowodził też pułkiem, ponieważ Tomasz Zamoyski był chory; 100 koni,
  • chorągiew kozacka, dowódca rtm Czyż; 120 koni,
  • regiment piechoty niemieckiej, dowódca oberszterleitnant Andrault de Buyem; 600 porcji.
Szkoci w Polsce
Jan Sobiepan Zamoyski (1647–1665)
                                                          Dowództwo twierdzy
            Jan Sobiepan był dowódcą wojsk ordynackich. Marszałkiem dworu i burgrabią był Mikołaj Podlodowski, od 1658 roku był burgrabią dworu kobiecego Marysieńki, Od 1658 roku marszałek i burgrabia Eliasz Stefan Białokurowicz. od 1660 roku marszałek i burgrabia Stanisław Borkowski.
           W 1638 roku dowódcą (komendantem) był rtm. Nagórski, w 1640 roku kpt Prokop Szorner, w czasie oblężenia 1648 roku rtm królewski Władysław Myszkowski, następnie ponownie kpt Prokop Szorner, rtm Fryderyk Feimboim (od 1659 r. podskarbi zamkowy), w latach 1658–1660 komendantem był przybyły z Marysieńką ppłk Henryk (Henri) de Beaulieu.
                                            Stały garnizon twierdzy
                                                Oddziały nadworne
  • 30 kozaków, dowódca Mokrowski,
  • 27 dragonów oraz dowódca kapral i 2 gefrajtrów,
  • oddział piechoty polsko-węgierskiej 30 ludzi (w tym 3 dziesiętników), dowódca por. Flam,
  • muzykanci zamkowi: Aleksander dobosz i trębacz z chłopcem do nauki,
  • 3 Tatarów do służby kurierskiej.
                                                Oddziały nadworne od 1640 roku
            Zostały powiększone, z października 1640 roku pochodzi wiadomość o zakupie materiału na mundury dla oddziałów nadwornych, w składzie
  • oddział dragonów liczący 30 ludzi,
  • piechota polsko-węgierska 110 ludzi (z 10 dziesiętnikami), dowódca por Flam,
  • 14 Chrzczonych Kozaków[9], być może oddział pacholąt (paziów) dworskich,
  • leśni (strzelcy), skarbowi odźwierni (wrotni), pospolici pachołkowie.
                                                            Oblężenie w 1648 roku
            Komendantem twierdzy mianowany został przez regimentarza Jeremiego Wiśniowieckiego rtm. królewski Władysław Myszkowski, który był dowódcą części wojsk kwarcianych pozostawionych w Zamościu (Jan Zamoyski przebywał za granicą).
  1. Zaciąg wojewódzki pomorski, dowódca płk zaciągów pruskich Ludwik Weyher (po drodze z cekhauzu warszawskiego pobrał 27 000 ładunków do muszkietów):
  • chorągiew rajtarii Ludwika Weyhera, dowódca por Tiderman; 100 porcji (po stratach pod Narolem 50 porcji),
  • chorągiew rajtarska Jakuba Weyhera, dowódca por Jan Udalryk Szaffgocz (Schaffgoc), 100 porcji,
  • regiment piechoty niemieckiej Ludwika Weyhera; 1000 porcji, dowódcy kompanii: kpt Stefan Oborski, kpt Stanisław Wiewierski, kpt Gaulewski, kpt lejtnant Georg (Jerzy) Klein.
  1. Wojska ordynackie:
  • regiment nadworny piechoty cudzoziemskiej ppłk Jakuba de Vilen, oficerowie: por Jan Kazimierz Giza, por Stanisław Urowiecki, por Wilhelm Ines (Innes), por Złotnicki, por Żukowiec, por Krzysztof Zamoyski; 900 porcji,
  • miejska chorągiew zaciężnej piechoty sformowana przez miasto z mieszkańców Zamościa, kpt Kasper Bergieman; 100 ludzi, w 1646 roku wymieniana jako pod sto koni po rajtarsku.
  1. Oddziały miejskie:
  • straż miejska, dowódca wójt zamojski Jakub Haz; 50 ludzi,
  • milicja miejska, dowódcy Jakub Berny (Szkot) i Mikołaj Hadziejowicz (Ormianin); 1000 ludzi, podzielona na 7 chorągwi (miejska pospolita i 6 cechowych), każda dowodzona przez porucznika (cechmistrza), z chorążym, doboszem i dziesiętnikami (uzbrojonymi w dardy),
  • akademicy i młodzież szkolna, dowódca rektor Jan Kowalski[10] 100 ludzi.
  1. Wojska państwowe:
  • pospolite ruszenie szlachty bełskiej oraz szlachta chełmska i wołyńska, dowódca płk pospolitego ruszenia województwa bełskiego Marcin Komorowski; 1400 ludzi,
  • chorągiew piechoty węgierskiej regimentarza Jeremy Wiśniowieckiego, dowódca por Jerzy Rudowski; 120 hajduków; była to chorągiew łanowa województwa bełskiego złożona z haiduka ale nie Rusina z muszkietem y szablą,
  • regiment dragonii koronnej, dowódca ppłk Maciej Bar; 70 porcji (po stratach pod Narolem),
  • nieznana liczba chłopów w rezerwie, którzy byli wykorzystywani do robienia zaskakujących wypadów na przedpole twierdzy.
W końcu 1655 roku Jan Zamoyski rozesłał wici do szlachty szczebrzeszyńskiej, aby stawiła się osobiście konno w Zamościu, dobrze uzbrojona.

Oblężenie 1656 roku
            W styczniu do Zamościa przybył Jan Zamoyski, przejmując komendę nad twierdzą.
  1. Wojska ordynackie:
  • regiment nadworny piechoty cudzoziemskiej Jana Zamoyskiego, dowódca ppłk Jakub de Vilen; 900 porcji,
  • miejska chorągiew piechoty, dowódca kpt Kasper Bergieman; 100 ludzi, 3 osoby niezdatne do walki wystawiały jednego pachołka z muszkietem,
  • straż miejska, hutman (prefekt) Georgus Pauli; 50 ludzi,
  • milicja miejska; 1000 ludzi, oraz akademicy i studenci;100 ludzi
  • pospolite ruszenie szlachty z powiatu szczebrzeszyńskiego.
  1. Wojska państwowe z dywizji Czernieckiego:
  • chorągiew dragonii, część nowo zaciężnej dragonii łanowej województwa sandomierskiego; 200 porcji,
  • pułk pułkownika (rtm królewskiego) Jacka Szemberga, składający się z 3 chorągwi jazdy kozackiej, własna pułkownikowska; 122 koni, oraz por Jana Jaroszyńskiego (poległ pod Warszawą, pochowany w 1656 roku w Zamościu) i por Piotra Kalińskiego; łącznie w pułku około 300 koni, pułk poniósł największe straty pod Gołębiem (przyjął pierwsze uderzenie), został wprowadzony do twierdzy na odpoczynek, po odejściu Szwedów opuścił Zamość.
Pod Zamościem i Gołębiem po stronie Szwedów walczył Jan Sobieski.
            Na ślubie Sobiepana z Marysieńką w 1658 roku wystąpiła chorągiew piechoty polsko-węgierskiej licząca 100 hajduków w barwie Zamoyskiego, w kołpakach bobrowych z pozłacanymi berdyszami, oraz chorągiew kawalerii nadwornej składająca się z 40 dworzan  i 6 trębaczy.
            Z 1659 roku zachował się spis wyposażenia zbrojowni cechu piekarzy, która znajdowała się w domu cechmistrza: 4 muszkiety lontowe, 10 muszkietów krzosowych (z zamkiem kołowym), 7 muszkietów uszkodzonych, 2 kamienie prochu (około 26 kg), 1 kamień ołowiu (około 13 kg), 270 odlanych kul ołowianych, chorągiew kitajkowa (jedwabna), 2 proporce drzewcowe kitajkowe, 1 bęben piechoty z pasem.
            W styczniu 1660 roku do wzmocnienia garnizonu został przysłany regiment koronny dragonii, dowódca rtm Krzysztof Żegocki, (dwie chorągwie; 174 porcje), ponieważ w okolicy Zamościa pojawiły się wojska rosyjskie.
              Na przełomie stycznia/lutego 1660 roku pod Zamość wycofały się przed Rosjanami resztki wojsk litewskich pod dowództwem hetmana wielkiego litewskiego Pawła Jana Sapiehy.
                                                         Lazaret wojskowy
            W 1660 roku sufragan chełmski Mikołaj Świrski sprowadził do twierdzy bonifratrów. Ich powołaniem i obowiązkiem było pielęgnowanie w czasie oblężenia chorych lub rannych żołnierzy.
            Inwalidzi z wojsk ordynackich byli utrzymywani z funduszy miejskich.
                                                       Ordynackie oddziały polowe
                                                 Pułk Jana Zamoyskiego w 1649 roku
  • chorągiew husarska, dowódca por Władysław Wylikowski; 156 koni,
  • chorągiew husarska, dowódca rtm Jan Dzik; 120 koni,
  • chorągiew kozacka nadworna, dowódca rtm Mikołaj Janicki; 100 koni,
  • chorągiew dragonii, dowódca kpt Bess; 100 porcji.
                                                    W 1656 roku sformowano oddziały
  • regiment piechoty cudzoziemskiej wojewody sandomierskiego Jana Zamoyskiego, dowódca kpt Stanisław Kazimierz Zamoyski; 1000 porcji; w maju Stanisław zwrócił się do Jana Zamoyskiego z prośbą o wydanie (…) Szwedów którzy są w Zamościu, jeżeli nie wszystkich to przynajmniej o dwóch, żeby mógł ich kopralami albo sierżantami uczynić, żeby mi przynajmniej tych żołdaków ćwiczyli (…),
  • rozesłano wici do szlachty szczebrzeszyńskiej, aby stawała pod sztandarem starosty szczebrzeszyńskiego pod Buskiem,
  • w marcu przewoźnik przez rzekę Bracon zebrał około 4000 chłopów ze spalonych wsi zamojskich, obsadził brody na rzekach celem nękania Szwedów.
                   Pułk Jana Zamoyskiego sformowany w marcu 1656 roku; był w dywizji Czernieckiego
  • freikompania dragońska koronna Jana Zamoyskiego, dowódca kpt Bess, liczyła 300 porcji (po włączeniu chorągwi dragonii łanowej województwa sandomierskiego),
  • chorągiew husarska koronna Jana Zamoyskiego, dowódca rtm Jan Dzik, liczyła 137 koni.
     Pułk Jana Zamoyskiego, wojewody sandomierskiego i generała wojsk cudzoziemskich, sformowany w sierpniu 1660 roku
  1. Pułk jazdy polskiej:
  • chorągiew husarii wojewody sandomierskiego Jana Zamoyskiego, dowódca chorągwi oraz pułku rtm Gabriel Silnicki; 150 koni,
  • chorągiew pancerna Jaśnie Wielmożnego Pana Jana Zamoyskiego, dowódca por Andrzej Chojnacki; 100 koni (w 1658 roku liczyła 156 koni).
  1. Pułk niemiecki (oba regimenty były w kompucie wojsk cudzoziemskich):
  • regiment rajtarii Jana Zamoyskiego, dowódca ppłk Henryk Gordon; 800 koni (rzeczywisty stan 586 ludzi),
  • regiment piechoty cudzoziemskiej Jana Zamoyskiego, dowódca ppłk Jakub de Vilen; 1200 porcji, dowódcy kompanii: kpt Żukowiec (w 1660 r. za współudział w zbrodni skazany na karę śmierci, zamienioną na grzywnę 50 zł i 1 rok i 6 tygodni noszenia kajdan), kpt Stanisław Urowiecki, kpt Jan Giza, kpt Wilhelm Ines (Innes) – od 1660 roku był też sędzią w sądzie zamkowym dla cudzoziemców służących w wojsku, kpt Złotnicki, por Faltin Graff.
                Gryzelda Wiśniowiecka (1665–1672) i Stanisław Koniecpolski (1673–1674)
                                                                  Dowództwo twierdzy
            Po śmierci Jana Sobiepana Zamoyskiego w 1665 roku kontrolę na twierdzą i garnizonem przejęła jego siostra, a po jej śmierci, od kwietnia 1672 roku siostrzeniec Jana Zamoyskiego, Stanisław Koniecpolski.
             Burgrabią był Hieronim Żaboklicki, komendantem kpt Flam.
                                                         Stały garnizon twierdzy
                                                       Garnizon twierdzy w 1665 roku
  • dragonia domowa 37 ludzi, dowódca wachmistrz Cetler; 12 z nich pełniło całodobową wartę honorową przy trumnie ordynata do czasu pochówku,
  • piechota służała (polsko-węgierska), dowódca kpt Flam, 6 dziesiętników, dobosz, 4 szyposzów (flecistów), 24 pachołków,
  • Piotrowski, kozak nadworny do służby kurierskiej, wrotny Jan,
  • kapelmistrz garnizonu Stanisław Frydro,
  • straż miejska Zamościa, dowódca kapitan Jan i chorąży Rafał oraz milicja miejska.
  
                                             W 1665 roku garnizon został wzmocniony:
  • od kwietnia ściągnięta z Równego chorągiew piechoty węgierskiej, 80 hajduków, dowódca rtm Hrychory Sakowicz,
  • od lipca zaciężna Ordynacji chorągiew dragonii, 100 porcji, dowódca kpt Jan Bar oraz chorąży Rafał Bar, cały oddział wraz z dowódcą został wzięty do niewoli w listopadzie 1665 roku przez Marcina Zamoyskiego, jeńców osadzono w Szczebrzeszynie. Maciej Bar, ojciec Jana i Rafała, musiał uciekać z Zamościa, ponieważ Gryzelda kazała go aresztować za zdradę synów, sądziła, że dobrowolnie przeszli na stronę Marcina,
  • regiment piechoty cudzoziemskiej zaciężny księcia Andrzeja Potockiego, dowódca kpt Jan Cetner; 340 porcji,
  • zaciężna chorągiew lekkiej kawalerii (złożona z Tatarów i Wołochów), dowódca rtm Podhorodecki,
  • regiment dragoński Dymitra Wiśniowieckiego; 400 dragonów.
            W październiku 1665 roku obie bramy miasta zostały zamknięte, do komunikacji służyła tylko furta janowicka.
            Wbrew rozkazom hetmana Sobieskiego, nakazującym wysłanie do Kamieńca Podolskiego posiłków dostarczonych przez elektora brandenburskiego w lipcu 1672 roku 500 dragonów oraz formowanej piechoty łanowej (wojsko powiatowe), król Korybut Wiśniowiecki przeznaczył wszystkie oddziały do wzmocnienia garnizonu Zamościa. Ostatecznie piechoty łanowej nie można było wykorzystać, ponieważ wyprawy powiatowe z wolna ściągały i powracały zaraz do domu. Dragoni w grudniu 1672 roku zostali odprawieni z powrotem do Prus.
            W sierpniu 1672 roku w Zamościu i na drogach prowadzących do niego znajdował się królewski pułk składający się z lekkich chorągwi wołoskich. Zaciągnięto chorągwie wołoskie ponieważ lekkie chorągwie tatarskie przeszły na stronę nieprzyjaciela. Dowódcą był płk Aleksandr Kłodnicki, który przestrzegał króla Michała Wiśniowieckiego, aby nie przekraczał Wisły, ponieważ czambuły tatarskie czatowały na niego i chciały go porwać. Bezpiecznie mógł się udać jedynie do twierdzy zamojskiej.
          We wrześniu 1672 roku król Michał Korybut Wiśniowiecki nakazał hetmanowi kozackiemu Michałowi Chanenko obronę Zamościa. Kozacy zostali skierowane przez króla do wzmocnienia Zamościa Ponieważ Turcy o zamojskiej fortecy pilno się pytali, po utracie Kamieńca Podolskiego wzrosła rola twierdzy zamojskiej. Jego siły składały się z dwóch pułków: hetmańskiego liczącego około 1000 kozaków i atamana koszowego Iwana Sirki liczącego około 500 kozaków. Kozacy opuścili Zamość w połowie października tego roku, w celu dołączenia do króla.
                                                         Oddziały polowe ordynacji
            W lipcu 1672 roku Stanisław Koniecpolski wydał ze Zwierzyńca uniwersał do wszystkich posesorów i donatorów dóbr koło Zamościa i Szczebrzeszyna, aby byli w gotowości do stawienia się na jego wezwanie. Do obrony przed Tatarami zgromadził około 1000 przybocznych ludzi oraz dużo chłopów z całej Zamojszczyzny.
           We wrześniu tego roku dzierżawcy dóbr Ordynacji Zamojskiej uczestniczyli razem ze szlachtą ziemi chełmskiej w pospolitym ruszeniu. Dowódcą chorągwi pospolitaków ordynackich był Mikołaj Borzęcki.
           W 1673 roku powołano wyprawę dymową: dobra szlacheckie dawały po jednym konnym z 30 dymów, a pozostałe po jednym pieszym z 20. Oddziały powiatowe miały być organizowane na wzór wojsk komputowych, piechota miała być zaciągnięta miarą niemiecką, nie węgierską. Jednocześnie odległe od granic śląskich i pruskich województwa miały dostarczyć jazdę, a nie piechotę, bo gdzieżby to podobno w tak krótkim czasie z grubego i niezwyczajnego Rusina albo Mazura uczynić Niemca [wyszkolić żołnierza piechoty cudzoziemskiej].
                        Pułk Jejmości Pana Stanisława Koniecpolskiego, starosty dolińskiego, 1673 roku
  • chorągiew husarska Stanisława Koniecpolskiego, starosty dolińskiego (od czerwca 1673 roku, wcześniej była Aleksandra Zasławskiego-Ostrogskiego), dowódca rtm Koniecpolski; 102 konie,
  • chorągiew pancerna starosty dolińskiego, dowódca por Kuźmiński; 107 koni oraz poczty niewolnicze – 13 koni (razem 120 koni), od 1683 roku własna Jana (syna Stanisława) Koniecpolskiego; 120 koni (60 starego zaciągu i 60 nowego),
  • chorągiew kozacka (nowego zaciągu), dowódca rtm Jędrzej Rozniatowski; 78 koni,
  • chorągiew kozacka (nowego zaciągu), dowódca rtm Jan Strzemeski, por Sulecki; 60 koni (w 1683 roku 100 koni),
  • regiment dragonii liczący dwie chorągwie nowego zaciągu (stary regiment w 1672 roku został zniszczony pod Ładyżynem) starosty dolińskiego Stanisława Koniecpolskiego, dowódca oberszterlejtnant Jan Linkhauz; 300 porcji.
             4 marca 1674 roku Stanisław Koniecpolski zezwolił mieszczanom zamojskim rozebrać stary mur z Zamczyska należący do jego części a uzyskaną cegłę przeznaczyć nie na użytek własny tylko do naprawy murów miejskich.

Husaria
                                            Marcin Zamoyski (1674–1689)
            22 lutego 1674 roku sejm skierował do dzierżawców i poddanych Ordynacji Zamojskiej uniwersał zawiadamiający o swojej decyzji przekazującej Ordynację Marcinowi Zamoyskiemu i nakazywał podporządkowanie się nowemu ordynatowi. Na podstawie tej decyzji 1 kwietnia 1674 roku do Zamościa udał się hetman wielki koronny Jan Sobieski z komisarzami wyznaczonymi na sejmie konwokacyjnym, aby wykonać konstytucję tego sejmu, przekazać Ordynację Marcinowi. Ponieważ Stanisław Koniecpolski nie wydał twierdzy, przysięga została odebrana od Marcina w kościółku franciszkańskim św. Krzyża. 30 kwietnia tego roku na sejmie elekcyjnym doszło do zawarcia ugody. W zamian za wydanie twierdzy z całym inwentarzem wojennym otrzymał Koniecpolski w dożywotnią dzierżawę klucz krzeszowski i tarnogrodzki oraz rezydencję w Zwierzyńcu. Jednocześnie król Michał Wiśniowiecki zrzekł się swojej części w Ordynacji Zamojskiej.
            W zamian za przyjęcie Ordynacji Marcin Zamoyski dobrowolnie zobowiązał się: (…) Na każdą expedycyą woinną Rzeczyposp. dwieście ludzi wystawiać deklarował, y conservationem fortecę przyobiecał, y onę na Rzeczyposp. utrzymać obowiązał, tedy tei deklaracyi in facie wszystkich stanów Rzeczyposp. uczynioney dosyć czynić powinien (…). Część użytkowników gospodarstw chłopskich w Ordynacji zobowiązano do służby wojskowej na zasadzie wybranieckiej. Tworzyli oni dragonię polową, liczącą 206 ludzi (z kadrą oficerską); dwie kompanie. Na co dzień przebywali w swoich gospodarstwach, które zostały zwolniono z pańszczyzny. Na każde wezwanie hetmana mieli stawić się do obrony Zamościa, dlatego stale w twierdzy przebywała ich kadra oficerska.
                                                         Dowództwo twierdzy
             Rozkazem hetmańskim we wrześniu 1674 roku komendantem twierdzy został mianowany płk królewski Marcin Zamoyski. Marszałkiem dworu i burgrabią od 1682 roku był Jan Drobycz Tuszyński.
            Komendantem twierdzy został mjr Stanisław Zamoyski, od stycznia 1693 roku do grudnia 1694 roku Michał Jan Link, od 1695 roku płk Konstanty Wyhowski (miał dworek w Zamościu), od 1702 roku do września 1704 roku płk Jerzy Holfeld.
             Po śmierci Marcina Zamoyskiego ordynacją od 1689 roku zarządzała jego żona Anna Zamoyska.

                                                             Stały garnizon twierdzy
             Zgromadzona od początku września 1674 roku w Zamościu oraz okolicy szlachta chełmska i bełska prosiła króla Jana Sobieskiego, aby przysłał do obsadzenia twierdzy regularne oddziały. Król poinformował zgromadzoną szlachtę, że nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo. Jednocześnie 3 września wysłał pismo do Marcina Zamoyskiego: (…) dajemy ten nasz królewski do wierności twojej ordynans, abyś te dwieście dragoniej, które swoim kosztem wierność twoja wystawić i utrzymać ad usus bellicus deklarowałeś, in praesisdio Zamojscensi kolokował i onymi zamojską osadził fortecę, komendanta do nich przybrawszy in experientia fortec et re militari bene peritum, gdzie zostawać będą do dalszego ordynansu naszego (…).            Marcin Zamoyski 10 września 1674 roku rozkazał zarządcom i dzierżawcom włości ordynackich, aby w ciągu 4 dni wysłali do Zamościa ludzi dobrze wyposażonych i uzbrojonych zgodnie z obowiązującym prawem. W połowie września 1674 roku dragonia ordynacka obsadziła twierdzę i została tam aż do rozkazu jej opuszczenia – do września 1675 roku.
              W maju 1676 roku hetman wielki koronny Dymitr Wiśniowiecki nakazał, że zgodnie z uchwałą sejmu Ordynacja ma wystawić do jego dyspozycji na pół roku jednego pieszego z 28 dymów, wyposażonego na wzór piechoty cudzoziemskiej. Rozkazem z lipca tego roku wszyscy żołnierze dymowi z Ordynacji, łącznie z dragonami, mieli obsadzić twierdzę zamojską. Ostatecznie wyprawy dymowe nie niedoszły do skutku, w Zamościu była tylko dragonia.
            Na czas wojny w twierdzy powstał magazyn żywnościowy dla garnizonu. Uchwała sejmowa z 1676 roku o Fortecy Zamoyskiej nakazywała: (…) włożyć na poddanych, tak ciągłych iako, na czynszach będoncych, aby po pułkorcy żyta miary Zamoyskiey zsypywali i odwozili poki woyna Turecka nie będzie uspokojona (…).
            Straż miejska w 1696 roku liczyła 16 strażników (zamówiono na mundury dla niej 2 postawy i 1/2 łokcia sukna), jej dowódcą był porucznik Sarkiewicz, chorąży Paweł, z polecenia władz miejskich opłacany był dobosz (bębnowski Mikołaj). Ratusznym był Szymon Miszaczek, wrotnym Sebastian, było w mieście 3 sług miejskich (2 radzieckich i wójtowski), 4 stróży nocnych wyposażonych w berdysze oraz latarki i Szymonek do wydzwaniania (stróż wieży).
            Wojsko miejskie przekształcono w miejską służbę porządkową. Dlatego na bazie straży miejskiej powstała zawodowa zamojska milicja miejska, która była podstawowym członem garnizonu. Została zorganizowana kompania straży na wzór piechoty autoramentu cudzoziemskiego, licząca 100 ludzi, którzy pełnili służbę dożywotnio.
            Komendantowi twierdzy przysługiwało prawo mianowania oficerów. Na jej utrzymanie pobierano od wszystkich właścicieli posesji czynsz strażny. Żołnierzy zamojskich wyposażono w karabiny skałkowe w 1689 roku (w tym roku wykonano w arsenale zamojskim nowe formy ładunków do fuzji aragońskich) [11].
            Pospolite ruszenie mieszczan (milicja) straciło w tym czasie znaczenie wojskowe. Było powoływane do uświetniania uroczystości.
            Z 1679 roku pochodzi spis wyposażenia zbrojowni miejskiej w ratuszu: 15 muszkietów z zamkiem lontowym, 1 muszkiet z zamkiem kołowym, dwie szable w pochwach (serpentyny), 1 miecz katowski, 5 1/2 faski (około 82,5 l) prochu, 1 bęben piechoty, chorągiew wielka miasta, dwie chorągiewki wystawiane na wieży ratusza na czas trwania targu.
            14 kwietnia 1679 roku rozpoczęła się praca przy modernizacji fortyfikacji, dlatego pojawili się żołnierze roboczy. Byli to przysyłani w trybie zmiennym i w zależności od zapotrzebowania dragoni.
             Jako pierwsi i jedyni prowadzili prace przy wałach od 14 kwietnia do lipca, ze zmianą cotygodniową, po 2–15.
         Od kwietnia do lipca 1683 roku po kilku (5–10) miesięcznie wozili karami (wozy bez burt) materiały budowlane. Według regestru (bez daty) żołnierzy ordynowanych byli to: wachmistrz Michał Wysocki i 14 dragonów.
         Od 1689 roku: w styczniu wachm Karniewski i 31 dragonów, w kwietniu wachm Karniewski i 32 dragonów.
          W lutym 1690 roku: wachm Karniewski i 32 dragonów, w maju 25 dragonów.
           W styczniu 1691 roku: wachm Karniewski i 27 dragonów, w czerwcu wachm Karniewski i 28 dragonów, w sierpniu wachm Karniewski, fajfer (flecista) i 32 dragonów.
           W 1692 roku: 36 dragonów z wachmistrzem i doboszem Stanisławem, w październiku 4 dragonów.
           W styczniu 1693 roku: 40 dragonów z wachmistrzem i doboszem, w kwietniu 10 dragonów.
           W grudniu 1694 roku: 39 dragonów z wachmistrzem i dwoma doboszami.
            W grudniu 1701 roku: 52 dragonów z wachmistrzem, kapralem Szymanowskim i 2 doboszami

                                                 Oddziały polowe ordynacji
            Od 1656 roku chorągiew kozacka koronna, dowódca rtm Marcin Zamoyski; 120 koni (w 1673 roku liczyła 70 koni).
           W 1665 roku chorągiew pancerna Marcina Zamoyskiego pod dowództwem por Aleksandra Dąbrowskiego, w 1676 roku została przekształcona na husarską; 100 koni. Do 1682 roku była w pułku Dymitra Wiśniowieckiego, w latach 1677–1683 stacjonowała pod Buczniowem.
            W 1674 roku Marcin Zamoyski wydał odezwę do szlachty szczebrzeszyńskiej, przypominając o jej obowiązkach lennych, mianował starostą grodzkim i sędzią Floriana Borzęckiego.
            Dragonia ordynacka pod dowództwem płk Marcina Zamoyskiego wzięła udział we wrześniu i październiku 1675 roku w wojnie przeciwko Turkom. Urzędnik Ordynacji zajmujący się wyposażeniem dragonii Wojciech Gojdański w czerwcu 1677 roku informował Marcina Zamoyskiego, że dragoni sprzedali dostarczone im zapasy prochu i zbiegli do lasów. Od 1685 roku dowódcą dragonii był mjr Stanisław Zamoyski.
           W 1679 roku po śmierci gen. mjra Józefa Łączyńskiego, Marcin Zamoyski przejął regiment koronny piechoty cudzoziemskiej, dowódca ppłk Wacław Wilhelm Dobszyc; 180 porcji, w latach 1677–1683 był garnizonem Kalnika.
                                   Pułk Marcina Zamoyskiego sformowany w 1683 r. (był w pułku królewskim)
  • chorągiew husarska koronna Marcina Zamoyskiego, wojewody lubelskiego, dowodził sam Zamoyski, por Stefan Ważyński, liczyła 150 koni (100 koni starego zaciągu i przydzielone 50 koni nowego zaciągu z województwa sandomierskiego),
  • chorągiew pancerna Marcina Zamoyskiego, 120 koni (w 1683 roku zobowiązał się do jej wystawienia, ale nie jest wykazywana w kompucie wojsk), dowódca rtm Aleksander Łaszcz,
  • regiment koronny piechoty cudzoziemskiej, dowódca ppłk Wilhelm Dobszyc; 380 porcji (180 starego zaciągu i 200 nowego),
  • regiment piechoty cudzoziemskiej gen mjr Jana Kazimierza Zamoyskiego, kasztelana halickiego (pod Wiedniem dowódca Brygady 3 Piechoty), dowódca regimentu mjr Aleksander Domaradzki; 280 porcji nowego zaciągu.
            W 1689 roku obie jednostki kawalerii przejął gen mjr Jan Kazimierz Zamoyski (brat Marcina), a regiment piechoty Dobszyca przejął Jan Franciszek Zamoyski (syn Marcina); regiment został zwinięty w 1690 roku.
            W 1692 roku dragoni wysłani zostali na rozkaz hetmański do Mołdawii, pod dowództwem kasztelana chełmskiego Stanisława Druszkiewicza. Informuje on w 1693 roku Annę Zamoyską, że stanowią garnizon Niemirowa, mogą go opuścić tylko na rozkaz hetmana (powrócili w 1694 roku).
           Anna Zamoyska w 1701 roku wykupiła wójtostwo tarnogrodzkie, folwark wójtowski stał się uposażeniem majora[12] garnizonu zamojskiego.
            W 1702 r. Anna Zamoyska rozesłała wici do szlachty szczebrzeszyńskiej o stawienie się na okazywanie. Zjawiło się tylko 12, z tego 2 pieszo.
            W pułku królewicza Augusta w 1703 roku były: chorągiew husarska Tomasza Zamoyskiego; 60 koni, oraz chorągiew husarska Michała Zamoyskiego; 60 koni.
                                                                          
                                     Tomasz Józef Zamoyski (1704–1725)
                                                              Dowództwo twierdzy
             Tomasz Zamoyski, chociaż nie był zaangażowany w służbę wojskową, jednak w 1708 roku zakupił stopień pułkownika wojsk koronnych, aby zostać komendantem twierdzy i mieć nad nią nadzór. Tomasz Zamoyski opuścił Zamość we wrześniu 1704 roku, komendantem twierdzy i garnizonu mianował swojego brata Marcina Zamoyskiego.
               Marszałkiem dworu burgrabią zamku był Karol Rey podstoli chełmski, po nim burgrabią został Jan Jurkowski.
             W dniach 30 września – 4 października 1704 roku komendantem był płk Klas Bonde z wojsk szwedzkich, od 18 listopada 1705 roku płk Zbigniew Przypkowski, od stycznia 1706 roku, z polecenia króla Augusta II oberst (płk) królewskiej gwardii saskiej Fryderyk Wilhelm de Kyau (Kyaw).
           W czerwcu 1706 roku, z polecenia hetmana polnego koronnego Adama Sieniawskiego, komendantem twierdzy i garnizonu został mjr Wilhelm Fryderyk von Taube (Tauben), dowódca regimentu pieszego koronnego szefostwa hetmana Sieniawskiego, a jego zastępcą kpt Tomasz Roman Kurlandczyk, oficer tego regimentu. Ordynat Tomasz Zamoyski przebywał w polu przy hetmanie.
             W listopadzie 1706 r. mjr Taube wszedł w porozumienie z gen mjrem Rudolfem (Rodionem) Baurem, dowódcą pułku dragonów, co do wpuszczenia wojsk rosyjskich do twierdzy, chociaż z rozkazu króla Augusta II i hetmanów żadne obce wojska nie miały być wpuszczone. Powracający ordynat z hetmanami wyjednali u gen kawalerii Aleksandra Mienszykowa odwołanie wojsk rosyjskich spod Zamościa, wraz z nimi odszedł mjr Taube.
             Przed 1715 r. komendantem został płk Wetz. W grudniu 1715 roku podejrzewany o wydanie twierdzy Sasom, dlatego został zamknięty w więzieniu. Wypuszczony przez gen Flemminga, odszedł z wojskiem saskim. W latach1715–1716 komendantem twierdzy i garnizonu był oberst (płk) Franciszek d’Aroux de la Serre z wojska saskiego.
                                                                         Stały garnizon twierdzy
            W 1704 roku stały garnizon stanowiła kompania milicji licząca 100 ludzi, oraz ściągnięta dragonia polowa w liczbie 160 ludzi. Tomasz Zamoyski nie zamierzał przeciwstawić się Szwedom, dlatego nie przyjął propozycji króla Augusta II, który chciał wzmocnić garnizon 1 Gwardii Regimentem Piechoty, 1520 porcji, oraz czterema chorągwiami kawalerii wołoskiej.
          Do króla szwedzkiego Karola XII udał się przedstawiciel Ordynata, pisarz Jan Proski, który negocjował warunki kapitulacji twierdzy. 30 września 1704 roku, po wejściu do Zamościa, Szwedzi rozpuścili piechotę, a dragonia z majorem wyjechała do domu. Szwedzi opuścili Zamość 5 października tego roku. Nic nie zabrali z wyposażenia twierdzy ani nie poczynili żadnych szkód.
                                      W październiku 1704 r. z powrotem skompletowano garnizon
  • oddział dragonów nadwornych (dragonia domowa) liczący 27 ludzi, ordynaci wykorzystywali część dragonów w trybie zmiennym do służby wartowniczej na zamku zamojskim, a pojedynczych do rozwożenia przesyłek,
  • kompania milicji miejskiej (100 ludzi), dowódca kpt Mozel, por Jan Jaworski, chor Mikołaj Rave, pchor, furier, sierżant, 2 kaprali (kpr Dukiela, kpr Stanisław), 2 doboszy, 2 flecistów; kapralstwa po 40 gemajnów 10 rot oraz dwie roty grenadierów (7 żołnierzy przeznaczonych do rzucania granatami ręcznymi oraz cieśla),
  • chorągiew służała piechoty polsko-węgierskiej, dowódca stolnik buski Michał Rulikowski; 100 hajduków,
  • 2 sług radzieckich i 1 wójtowski.
            W 1705 roku osaczył Zamość hetman Iwan Mazepa z 35 000 kozaków i 70 działami. Król August II pozwolił wpuścić wojska kozackie. Tomasz Zamoyski zawarł z nim umowę na warunkach:
  1. Twierdza będzie pod zarządem Ordynacji,
  2. Garnizon kozacki w liczbie 1000 ludzi, z dowódcą płkiem Zbigniewem Przypkowskim, będzie pod komendą ordynata,
  3. Hetman Mazepa przy objęciu twierdzy zapłaci miesięczny żołd dla garnizonu, dobra zamojskie mają być wolne od dawania prowiantu, ordynat będzie płacił żołd,
  4. Hetman użyje wpływów, aby ordynat otrzymał od cara Piotra I 18 000 talarów za utrzymanie garnizonu i poprawę fortyfikacji.
            Umowę zatwierdził 15 grudnia 1705 roku król August II. Kozacy rozłożyli się też na przedmieściach, umacniając je wałem z rowem. Powstał obóz wojskowy z twierdzą – cytadelą.
            Na początku stycznia 1706 roku komendantem twierdzy został oberst Leibwache[13] Fryderyk de Kyau, który przybył z freikompanią 1 regimentu gwardii, 150 porcji. Kozacy opuścili Zamość do końca maja 1706 roku, a Sasi w połowie czerwca tego roku.
            Od stycznia 1707 roku do końca 1708 roku w Zamościu stacjonował Regiment Pieszy Jego Wysokości Stanisława Rzewuskiego, hetmana polnego koronnego, dowódca oberstlejtenant von Daben, dowódcy kompanii kpt Faver i kpt Szembek; 320 porcji. Informacja z lutego tego roku: Żołnierze co przyjechali w nieobecność Pana Jego Mości Dobrodzieja na strawne i na owies za rozkazem Pana Reya.
             Hetman deklarował wierność sojuszowi polsko-rosyjskiemu, ale żądał, aby Rosjanie zachowywali się z umiarem i porzucili plan opanowania Zamościa. Miasto płaciło comiesięczną kontrybucję dla panów oficerów, dodatkowo płacono żołnierzom za patrolowanie miasta i trzymanie warty w Bramie Lwowskiej. Jedynej czynnej bramie, gdzie wykonano dla nich wartownię, do której co miesiąc kupowano świece.
          W czerwcu 1707 roku nie było kata w Zamościu, bo opłacono ludzi za egzekucję dezerterów: obwieszanie ludzi uchodzących. W czerwcu przebywał w Zamościu pułkownik moskiewski, otrzymujący prowiant z rozkazu komendanta twierdzy. We wrześniu 1710 roku do twierdzy ściągnięto całą dragonię polową; dragonia pana dobrodzieja.
          20 grudnia 1715 roku feldmarszałek Jakub Henryk Flemming zwrócił się do ordynata o przekazanie twierdzy, bo inaczej postąpi po szwedzku – obrabuje i spali jego dobra. Ordynat otrzymał od hetmana wielkiego Adama Mikołaja Sieniawskiego zakaz wpuszczania do twierdzy konfederatów i Sasów. Dlatego odmówił, jak wcześniej odmówił wpuszczenia regimentu piechoty cudzoziemskiej konfederackiej z oberlejtnantem Hanem, liczącej 400 porcji.
       Jednocześnie hetman zwrócił się do Flemminga, aby się darmo nie napierał fortecy która jest Rzeczypospolitej.
        Fortel, który doprowadził do zajęcia Zamościa, wymyślił sam gen. Flemming. Oficerowie sascy otrzymali zgodę na pobyt w mieście 30 grudnia 1715 roku, 30 oficerów naraz zaczęło wchodzić do miasta poprzez Furtę Janowicką, warta zdołała raz wystrzelić (zginął kpt. Vaedorff), zanim została rozbrojona, ponieważ zaatakowała ją od strony miasta 30-osobowa grupa oficerów, która weszła poprzedniego dnia. Za oficerami wkroczył stojący w pogotowiu oddział drabantów (105 ludzi) z gwardii królewskiej.
       Sasi opanowali główny odwach w ratuszu, arsenał i pałac, gdzie aresztowano ordynata. Rozbrojonych żołnierzy garnizonu rozpuszczono do domów. W czasie walki został ciężko ranny komendant milicji, kpt. Roman Kurlandczyk (zmarł następnego dnia), poza nim rannych zostało kilku drabantów i milicjantów. Sasi założyli w twierdzy magazyn żywnościowy.
        W końcu 1715 roku główne siły saskie opuściły Zamość, pozostał jako garnizon Infanterie Regiment (pułk piechoty) de la Serre. Liczył 2 bataliony, 1520 porcji, dowódca oberst Franciszek d’Aroux de la Serre.
       Po ugodzie zawartej w listopadzie 1716 roku w Warszawie wojska saskie ewakuowały się z twierdzy, oddając artylerię i jeńców. W 1717 roku odtworzono kompanię milicji miejskiej z dowódcą kpt Tomaszem Zygowskim.
                                                       Oddziały polowe ordynacji
            Od początku XVIII wieku 40 dragonów stale pełniło służbę wartowniczą w siedzibach starostw znajdujących się w Ordynacji oraz policyjną w siedzibach kluczy Ordynacji; chwytali i eskortowali przestępców oraz ściągali karnie wszelkie wierzytelności. Byli na utrzymaniu władz tych miejscowości, stacjonowali przypuszczalnie do reorganizacji dragonii w końcu lat 20 XVIII wieku.
            Od 1704 roku Chorągiew Husarska Jaśnie Wielmożnego Imć Pana Ordynata Zamoyskiego, licząca 60 koni, była w pułku wojewody wileńskiego Janusza Antoniego Wiśniowieckiego.
            Od 1705 roku batalion ordynata Tomasza Józefa Zamoyskiego razem z koniuszym koronnym Jerzym Dzieduszyckim, liczył 5 chorągwi (kompanii), 760 porcji.
            W latach 1710–1717 regiment piechoty wojewodzica lubelskiego Jana Tarło z Imć Panem Ordynatem Zamoyskim, liczył 6 chorągwi, 516 porcji, dowódca oberst (płk) Jakub Neymowski.
            Od 1710 roku kompania rajtarii Imć Pana Ordynata Zamoyskiego. Była to wydzielona jedna z kompanii dragonii polowej przekształcona w rajtarską, liczyła 100 koni. Znajdowała się w regimencie gen lejtnanta Jerzego Lubomirskiego podkomorzego koronnego.
                                       Michał Zdzisław Zamoyski (17251735)
                                                  Dowództwo twierdzy
            Michał Zamoyski nie interesował się wojskiem, jedynie w czasie bezkrólewia 1733 roku został obrany rotmistrzem pospolitego ruszenia powiatu grabowieckiego. Jego motto życiowe, zapisane jeszcze w manuskrypcie szkolnym, brzmiało: Kto ma nauki,/ wiele ma pięknego wdzięku,/ Ale kto ma pieniądze,/ ten ma wszystko w ręku.
            Od 1725 roku marszałkiem dworu i burgrabią zamku był Remigian Stoiński, od końca lat 30 XVIII wieku marszałkiem dworu i burgrabią zamku był Albert Żebrowicz.
              Komendantem garnizonu i twierdzy od września 1733 roku był płk artylerii koronnej Antoni Ossoliński, który ślubował nie wydać fortecy w ręce nieprzyjaciela (pismo do króla Leszczyńskiego posłów ziemi chełmskiej i powiatu krasnostawskiego z sierpnia 1734 roku). Opuścił on Zamość w końcu 1734 roku.
                                                     Stały garnizon twierdzy
             Przed 1729 rokiem zreorganizowano wojska ordynackie, tak aby mogły być wykorzystywane do uświetniania wyjazdów ordynatów. Dragonia Ordynacji Zamojskiej została podzielona na kompanię grenadierów konnych i kompanię dragonów. Zwiększono stan milicji miejskiej, poprzez wcielenie chorągwi piechoty polsko-węgierskiej. Milicja miejska, od tej chwili była nazywana ordynacką, została podzielona na trzy kompanie: grenadierską, muszkieterską i kapitańską.
          Wojska ordynackie opisane zostały w kwietniu 1729 roku, w czasie wjazdu Marszałka Trybunału Koronnego do Lublina. Występowały w nich: (…) dragonia polska Ordynacji zamojskiej i grenadierowie konni imć pana ordynata zamojskiego a na hauptwachcie stała infanteria grenadierska imć pana ordynata zamojskiego (…).
                                     Stały garnizon po 1729 roku
  • oddział dragonii domowej,
  • 6 pachołków potocznych nadwornych,
  • milicja miejska w składzie 3 kompanii, jej dowódcą był kpt Tomasz Zygowski, dowódcy kompanii: por Antoni Koźmiński, por Michał Tatułowicz, por Jan Mieszyński.
            W kwietniu 1733 roku podczas przemarszu do Warszawy odpoczywał w Zamościu Regiment Pieszy Buławy Wielkiej Koronnej Józefa Potockiego, wojewody kijowskiego, pod dowództwem płka Fryderyka von Hausena; 800 porcji. Został wysłany do obsadzenia twierdzy Brody.
            W 1733 roku dragoni zostali zwołani do obrony twierdzy zamojskiej, dowódca mjr Maciej Czermiński. We wrześniu tego tego roku przesłano do Zamościa chorągiew (kompanię) z Regimentu Pieszego Artylerii Koronnej szefostwa Jana Branickiego, dowódca mjr Józef Kanty Ossoliński. Została wycofana z Zamościa w końcu 1734 roku.
                                                            Oddziały polowe ordynacji
            W 1734 roku kompania grenadierów konnych została wysłana pod Gdańsk w składzie oddziału wojewody lubelskiego Jana Tarły.
            Istniała od 1704 roku w kompucie chorągiew husarska ordynata Zamoyskiego licząca 60 koni.
   
 Tomasz Antoni Zamoyski (1735–1751) i Jan Jakub Zamoyski (1751–1760) opiekun
                                                               Dowództwo twierdzy
             Płk Tomasz Zamoyski był komendantem twierdzy i garnizonu, za jego życia przeprowadzono  reorganizację wojsk garnizonu twierdzy.
            Marszałkiem dworu i burgrabią zamku był Albert Żebrowicz. Od końca lat 40 XVIII wieku  marszałkiem dworu i burgrabią został Piotr Blomberg, (Blumberg, zmarł w Zamościu w grudniu 1752 roku), Od końca 1751 roku burgrabią został starosta kaniowski Mikołaj Potocki.
            W 1735 roku komendantem twierdzy został podkomorzy wendeński, płk Jan Chryzostom Zelski (Żelski), który zmarł w 1759 roku w Nieliszu (od 1748 roku był właścicielem cząstkowym Nielisza). Od 1750 roku mjr Georgus von Kaun, w październiku 1751 roku infułat Jan Trembiński, mianowany komendantem przez Teresę Zamoyską opiekunkę Ordynacji, w końcu 1751 roku mjr Węgierski.
             Po śmierci w październiku 1751 roku ordynata Tomasza Zamoyskiego jego małżonka Teresa przejęła opiekę nad nieletnim synem Klemensem. Ponieważ o prawo do opieki upomniał się brat Tomasza Jan Jakub Zamoyski, ordynatowa zaczęła przygotowywać Zamość do obrony.
          Załoga Zamościa, składająca się z milicji ordynackiej, została wzmocniona ściągniętą dragonią polową. Teresa Zamoyska odebrała przysięgę od załogi, ale ta nie przejawiała ochoty do walki. Nie mogąc liczyć na komendanta twierdzy, mjr Georgusa von Kauna, który opowiadał się za Janem Jakubem, komendantem twierdzy mianowała infułata ks. Jana Trembińskiego.
       Jan Jakub Zamoyski z własnymi siłami: oddziałem strzelców liczącym 20 ludzi (sformowany ze służby leśnej) i chorągwią piechoty węgierskiej liczącą 100 hajduków oraz posiłkami od Mikołaja Potockiego, starosty kaniowskiego (chorągiew dragonów; 100 koni, dowódca mjr Węgierski i 500 hajduków), otoczył Zamość szczelnym kordonem. Zakazał pod karą śmierci otwierania ognia. Teresa po krótkim oporze poddała twierdzę, komendant ks. Trembiński nie pokazał się, bramy otworzył mjr von Kaun. Załoga po wyjściu z twierdzy została rozpuszczona do domów. Wszyscy oficerowie otrzymali dymisje. Jan Jakub Zamoyski obiecał, że z rangami posiadanymi w Zamościu przeniesie ich na inną prywatną lub królewską służbę.
                                                    Opis Fortecy Zamojskiej w 1755 roku                                                             
             Brama Lwowska z mostem dwa razy zwodzonym, od której się mury ciągną ku Bramie Szczebrzeskiej i furcie z fosą suchą, przy niej laboratorium ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami. Brama Szczebrzeska nad stawem przy niej magazyn. Brama Lubelska zamurowana, na pamiątkę że Maksymiliana arcyksięcia przez nią przeprowadzono. Przy niej dwa magazyny. Furta po schodkach do schodzenia z fortecy. Bastionów siedem w nich kazamatów murowanych trzy, dwie na 8 armat, inna na 3 armaty.
                                                       Stały garnizon twierdzy
              W styczniu 1752 roku został utworzony stały sztab twierdzy z komendantem w stopniu pułkownika i zastępcą majorem. Pierwszym komendantem twierdzy był ppłk (od września 1752 roku płk) Jan Wyszyński (zmarł w Zamościu we wrześniu 1757 roku). Od września 1757 roku komendantem fortecy i milicji Ordynacji Zamojskiej był płk Antoni Zajączek.
            Komendantem (prefektem) garnizonu oraz zastępcą komendanta twierdzy został kpt Tomasz Zygowski, w 1752 roku kpt Jerzy Miller (zmarł w Zamościu w lutym 1757 roku), po nim kpt Paweł Tuncker (zmarł w Zamościu w maju 1761 roku), następnie kpt Józef Szmidt.
            Milicja w składzie trzech kompanii, jej dowódcą był mjr Mikołaj Rave. Dragonia polowa została zwołana do Zamościa na przegląd w 1741 roku, dowódcą był mjr Konigsfels (Konigsfelt). Z najbardziej reprezentacyjnych i najlepiej wyposażonych utworzono oddział lejbdragonii do służby wartowniczej przy zamku i ordynacie, dowódcą oddziału nazywanego jazdą kapitańską został kpt Bernhardt. Był ulubieńcem ordynatowej Teresy Zamoyskiej i jej powiernikiem w najdelikatniejszych misjach; wyjechał z nią do Drezna.
         Jednocześnie została zlikwidowana kompania grenadierów konnych, ponownie utworzono dragonię Ordynacji Zamojskiej, w składzie dwóch kompanii.
            Od października 1751 r. (od rozpuszczeniu załogi) do stycznia 1752 r. stałym garnizonem był oddział strzelców (leśni) Jana Zamoyskiego, chorągiew piechoty węgierskiej Zamoyskiego i chorągiew dragonów starosty kaniowskiego, dowódca mjr Węgierski. To była zapłata za pomoc w opanowaniu Zamościa, umożliwienie ściągnięcie kontrybucji z miasta; złupienie mieszkańców.

Muszkieter, wybraniec – 1630 r., piechota wybraniecka
                                                  Skład garnizonu od stycznia 1752 roku
  1. Milicja ordynacka podzielona na kompanie:
–  grenadierską, dowódca kpt Jan Mieszyński, por Miller, chor Maciej Dzięciołkowski; wybierano do niej ludzi wysokich i silnych,
– muszkieterską, dowódca kpt Napiórkowski, por Michał Tatułowicz, chor Szymon Jurkiewicz,
– kapitańską, dowódca kpt Gypser, por Antoni Koźmiński, chor Tomasz Czarnecki.
         Każda liczyła 61 ludzi: kapitan, porucznik, chorąży, furier, sierżant, 2 kaprali, 2 doboszy, 52 gemajnów.
  1. Wojsko Ordynacji:
  • lejbdragonia (jazda kapitańska) licząca 30 ludzi (etat; porucznik, wachmistrz, 3 kaprali, dobosz, 24 dragonów), dowódca por NN, wachmistrz Gotfryd Dysler (zmarł w Zamościu 1753 roku),
  • oddział reprezentacyjny husarii liczący 15 ludzi, dowódca chor Turski, (etat; chorąży, kapral, trębacz, 12 husarzy).
  1. Sztab twierdzy:
  • komendant ppłk (od września płk) Jan Wyszyński (zmarł w Zamościu we wrześniu 1757 r.), adiutant por. Paweł Tunckel (Tunkiel), zastępca mjr Czermiński (dowódca dragonii polowej), cejgwart mjr Jerzy de Kawe, kapelan, cyrulik Franciszek Smidt, tambur Sokołowski, dobosz Bartłomiej Miklecki (zmarł w Zamościu w kwietniu 1765 roku), flecista Bystrzycki Michał (zmarł w Zamościu w maju 1764 roku), feifer (flecista) Konrad Seydel, profos nadzorca aresztu wojskowego (mieścił się na odwachu w ratuszu), stępka dozorca aresztu, gdzie wykonywał kary chłosty (za 100 batów otrzymywał 6 gr, a za zakucie w kajdany 10 gr, płacili ukarani).
  1. Dragonia polowa, dowódca dragonii mjr Maciej Czermiński:
  • 1 kompania, dowódca kpt Jan Zieliński, por Maciej Dzięciołkowski, chor Michał Rainhold Berent,
  • 2 kompania, kpt Czyżyn, por Sarnacki, chor Jan Artemowicz.
            Jeszcze w styczniu 1752 roku Jan Zamoyski wbrew prawu (dragonia podlegała hetmanowi) dokonał selekcji dragonów. Najlepiej wyposażeni zostali włączeni do milicji ordynackiej. Pozostałych dragonów odesłano do domów, ale nie zwolniono od obowiązku służby w twierdzy.
                                          Milicja Ordynacji (po reorganizacji):
  • kompania grenadierska liczyła 122 ludzi, dowódca kpt Zieliński, por Dzięciołkowski, chor Czarnecki,
  • kompania muszkieterska liczyła 103 ludzi, dowódca kpt Józef Szmidt, por Sarnacki, chor Jan Artemowicz (zmarł w lutym 1761 r. w Zamościu),
  • kompania kapitańska liczyła 103 ludzi, kpt Gypser, por Antoni Koźmiński, chor Szymon Jurkiewicz.
            W każdej kompanii (z wyjątkiem grenadierskiej) byli na etacie kapitan, porucznik, chorąży, podchorąży, sierżant, furier, 3 kaprali, 3 doboszy, 3 flecistów, 80 gemajnów i 8 grenadierów. Łącznie z artylerią w garnizonie było 402 ludzi.
            Jan Zamoyski utrzymywał nadal w twierdzy swoje oddziały. W 1753 roku zakupiono materiał na 100 mundurów dla piechoty węgierskiej (hajduków) i dla 20 strzelców, którzy mieli być umundurowani po kozacku. W 1754 roku oddział strzelców został powiększony do kompanii liczącej 40 ludzi.
                                                                  Oddziały polowe ordynacji
             Chorągiew husarska imć pana Ordynata Zamoyskiego, dowódca por Feliks Walewski, chor Turski, liczyła 55 koni, była w pułku hetmana polnego koronnego.
            Od 1744 roku chorągiew kozacka imć pana Zamoyskiego starosty lubelskiego (Jana Jakuba Zamoyskiego), dowódca por. Józef Rosnowski, od 1758 roku por Aleksander Morski; chor Przemyski, od 1758 roku chor Szymon Olszański, liczyła 50 koni, była w pułku króla.
            We wrześniu 1757 roku cała dragonia Ordynacji, chorągiew kozacka Zamoyskiego wraz ze służbą dworską Wojciecha Siemieńskiego, starosty dębowieckiego, pod jego dowództwem brały udział w tłumieniu powstania chłopskiego w tym starostwie. W czasie starcia raniono i zabito ponad 400 chłopów.
                                           Klemens Jerzy Zamoyski (1760–1767)
                                                       Dowództwo twierdzy
             W 1752 roku w wieku 14 lat, stryj Jan Jakub Zamoyski zakupił mu stopień pułkownika wojsk koronnych. Marszałkiem dworu i burgrabią zamku był Franciszek Dzierżanowski.
              Komendantem twierdzy był płk Antoni Zajączek, od początku 1762 roku komendantem garnizonu fortecy był mjr artylerii George de Kawe, od sierpnia 1762 roku generalnym komendantem fortecy i milicji Ordynacji Zamojskiej był gen mjr Józef Jankowski (do lutego 1764 roku) z wojsk koronnych, luty – lipiec 1764 roku komendantem fortecy i milicji Ordynacji Zamojskiej był mjr Onufry Dobrzewski, ponownie od lipca 1764 roku gen mjr Józef Jankowski.
                                                  Stały garnizon twierdzy
             Klemens zredukował stan wojsk ordynacji w celu zaoszczędzenia kosztów utrzymania. Milicja Ordynacka została zredukowana do kompanii liczącej 114 ludzi, wyłączonych z milicji dragonów odesłano na ich gospodarstwa. Reprezentacyjny oddział husarii został odesłany do swojej chorągwi.
          Pozostał oddział lejbdragonii liczący 12 ludzi oraz utworzony nadworny oddział dragonii polowej liczący 41 ludzi, dowódca oddziałów nadwornych kpt Maciej Blomberg (Blumberg). Oddziały obce: chorągiew piechoty i kompania strzelców (oba Jana Zamoyskiego), zostały przez Klemensa Zamoyskiego odesłane do Łabuń.
            Po wkroczeniu do Rzeczypospolitej wojsk rosyjskich w 1764 roku na zaproszenie Andrzeja Zamoyskiego i Augusta Czartoryskiego, przywódców Familii, Klemens Zamoyski współpracował z nimi; 12 kwietnia 1765 roku informował płk Szyrkowa, że zaczęły się zjazdy szlachty w Lublinie.
W latach 1765–1766 stacjonowały w Zamościu dwie kompanie 1 batalionu Regimentu Gwardii Pieszej Koronnej pod dowództwem mjr Lindenau:
  • kompania oberstlejtnanta Magneta, dowódca agrege kpt (zastępujący nominalnego dowódcę) Gajus Kober (zmarł w Zamościu w lutym 1766 roku), por Suzin, chor Klimkiewicz, pchor Strzeszewski, furier, cyrulik, 4 sierżantów, 6 kaprali, 2 doboszy, 1 cieśla, 8 grenadierów, 6 gefrajtrów, 50 żołnierzy; 126 porcji.
  • kompania płk Hiża, dowódca agrege kpt Kiesenwetter, por Tomasz Zawadzki, chor Maciej Rzewuski, pchor Wyszyński, 51 żołnierzy;130 porcji, skład jw.
                                                  Oddziały polowe ordynacji
             Kiedy w marcu 1763 roku hetman wydał rozkaz dragonii do wymarszu do Płoskirowa, okazało się, że dopiero po powrocie ordynata w maju tego roku będzie można ich wyposażyć i wysłać do służby.
            Od 1763 roku kompania pułkownika Zamoyskiego w Regimencie Pieszym Buławy Polnej Koronnej, licząca 41 gemajnów, 96 1/2 porcji (w 1773 roku 18 gemajnów i 35 1/2 porcji), od 1767 roku w obsadzie Kamieńca Podolskiego.
            Chorągiew husarska ordynata Zamoyskiego, dowódca por Feliks Walczewski, chor Turski, stacjonowała w Sieradzu, przynależała do partii wielkopolskiej, liczyła 55 koni.
            Chorągiew kozacka starosty lubelskiego (Jana Zamoyskiego), dowódca od 1762 roku vacat, chor Szymon Olszański, stacjonowała w Ropczycach, liczyła 50 koni.
                                      Jan Jakub Zamoyski (17671772)
                                                     Dowództwo twierdzy
             Jan Jakub Zamoyski przebywał za granicą, zarządzał przy pomocy powołanej Rady Ekonomicznej.
                                        komisarze generalni rady
          Od 1772 roku Karol Lipski, od 1787 roku Aleksander Daszkiewicz, od 1790 roku Joachim Owidzki, od 1796 roku Jędrzej Chyliński, od 1800 roku Antoni Karski.
             Marszałkiem dworu i burgrabią był Adam Kochanowski, w 1778 roku mianowany burgrabią został Andrzej Wyszyński.
             Komendant twierdzy i milicji ordynackiej był gen mjr Józef Jankowski (zmarł w Zamościu w maju 1768 roku). W maju 1768 roku generalnym komendantem twierdzy zamojskiej został gen mjr Antoni Kwaśniewski z wojsk koronnych, jego zastępca mjr Onufry Dobrzewski. Obydwaj w maju 1771 roku zostali zdjęci ze stanowiska i aresztowani za złamanie przysięgi co do neutralności twierdzy i chęć wydania jej konfederatom. Obaj za zdradę zostali wydaleni ze służby, żona Jana Jakuba Ludwika wystarała się dla nich o paszporty aby mogli opuścić Polskę i uniknąć odpowiedzialności i plamy na honorze. Od maja 1771 roku komendantem został kpt (w 1772 roku płk) Jan Zieliński.
                                      Stały garnizon od 12 czerwca 1767 roku do lutego 1772 roku
        Komendant gen mjr Antoni Kwaśniewski; dwóch majorów: Maciej Czermiński, Onufry Dobrzewski (zastępca komendanta); czterech kapitanów: Jan Zieliński, Maciej Blumberg, Józef Schmit, Maciej Dzięciołowski; czterech poruczników: Józef Borzek (Bożek), Jakub Hempel, Stanisław Wormbl, Jan Porucznikowski, Zdzichowski; adiutant twierdzy por Jan de Kolber; czterech chorążych Antoni Borzek (Bożek), Mikołaj Tunkel (Tunchel), Dzięciołowski, Edel; dwóch feldfeblów Stanisław Dulski, Michał Nowacki; kwatermistrz chor Tomasz Czarnecki, sierż Franciszek Pawlikowski; dwóch rusznikarzy, trzech flecistów, sześciu kaprali, sześciu doboszy, jeden profos; 78 gemajnów; łącznie w garnizonie 114 ludzi.
        Lejbdragonia: wachmistrz, dwóch kaprali, 24 gemajnów; łącznie 27 ludzi.
       Dragonia polowa: wachmistrz, dwóch kaprali, 37 gemajnów; łącznie 40 ludzi.
            Po ogłoszeniu konfederacji barskiej król Stanisław Poniatowski wysłał do Zamościa gen artylerii Klemensa Branickiego i gen mjra Andrzeja Mokronowskiego w celu sprawdzenia gotowości twierdzy do obrony przed konfederatami. Dla bezpieczeństwa została zamknięta na stałe Brama Lwowska, ruch odbywał się przez Bramę Szczebrzeszyńską.
           W czerwcu 1769 roku w Zamościu została sformowana chorągiew konfederacka Adama Szaniawskiego, za zgodą Jana Jakuba Zamoyskiego, włączono do niej część garnizonu twierdzy.  Akt konfederacji barskiej z 15 marca 1768 roku do wojsk konfederackich zaliczał zamojską milicję ordynacką. W lipcu 1769 roku Jan Jakub zgodził się na wpuszczenie Kazimierza Puławskiego i jego oddziału do Zamościa aby mogli składować zapasy oraz przezimować.
            Aby pilnować twierdzy, rosyjski korpus obserwacyjny  gen Aleksandera Bibikowa stacjonował w Łabuniach, od 1767 roku. W tym roku miasto Grabowiec dostarczało prowiant dla przebywających Rosjan w Łabuniach. Rosjanie podejrzewali, że konfederaci chcą opanować twierdzę przy pomocy podstępu lub porozumienia z garnizonem. Rosyjski dowódca przekazał do komendanta twierdzy, że dwóch konfederatów potajemnie przeniknęło do twierdzy, gdzie kupili kamienicę, w której gromadzili broń, w celu zorganizowania działania mającego doprowadzić do opanowania Zamościa przez zaskoczenie. Ludwika Zamoyska nakazała usunięcie z Zamościa Józefa Ludomskiego podejrzanego o spiskowanie, osadziła go w dobrach z dala od miasta. Na wniosek króla Augusta Poniatowskiego, aby uchronić okolicę Zamościa przed zniszczeniem, ambasador rosyjski nakazał wojskom rosyjskim odejść spod Zamościa.
       30 maja 1771 roku w południe konfederaci (800 kawalerii, 400 piechoty i 18 armat) zajęli Przedmieście Lubelskie. Około godz. 13.00 z twierdzy przyjechali do dowódcy Kazimierza Pułaskiego mjr Dobrzeński i por de Kober. Powiadomili go, że Zamość dzięki staraniom kanclerza wielkiego koronnego Andrzeja Zamoyskiego ogłoszono fortecą neutralną, a 27 maja cały garnizon złożył przysięgę. Pułaski zaprosił na rozmowę zarządzającą miastem pod nieobecność Jana Jakuba Zamoyskiego Radę Ekonomiczną. Jej karetą do miasta dostali się potajemnie konfederaci z Pułaskim.
           Zagrozili komendantowi twierdzy, gen Kwaśniewskiemu spustoszeniem majątków jego małżonki, oraz wymusili na nim zgodę na wpuszczenie konfederatów. Pozostali oficerowie garnizonu za złamanie przysięgi aresztowali komendanta (z zastępcą), zabrali klucze do bram miasta i chorągiew. Puławski proponował por Kober stopień generała, który odrzucił tą propozycję. Nowym komendantem twierdzy został kpt Jan Zieliński, który przy pomocy 40 żołnierzy „wyprosił” konfederatów z miasta. Pozwolono pozostać jedynie Pułaskiemu, któremu udało się namówić przebywającego w Zamościu bpa chełmskiego Onufrego Okęckiego do uwolnienia załogi z przysięgi na neutralność. Na to nie wyrazili zgody oficerowie garnizonu.  
            2 czerwca 1771 roku pod Zamość podszedł oddział płk Aleksandra Suworowa, w składzie: astrachański pułk piechoty, dowódca płk Iwan Drewicz; sanktpetersburski pułk piech., dowódca płk Dymitr Szepielew; suzdalski pułk piech., dowódca płk Poliwanow; szwadron petersburskiego pułku karabinierów, dowódca rtm Leopold Lem; dwie sotnie kozaków dońskich; łącznie 1600 ludzi i 8 dział.
           Rosjanie obeszli twierdzę groblą od strony zachodniej, koło miejskiej rzeźni natknęli się na ubezpieczenia konfederatów. Dowodzący pod nieobecność Pułaskiego Jan Karczewski ogniem całej piechoty zatrzymał posuwanie się Rosjan wzdłuż fosy (front 4-5). Suworow nakazał obejść lewe skrzydło polskiej obrony, wykorzystując do tego rów odprowadzający nieczystości z miasta (przy obecnej Starej Bramie Lubelskiej), przez co zmusił konfederatów do odwrotu drogą na Lublin; byli ścigani przez kilka mil.
          Karczewski twierdził, że przyczyną tego był odór sołdacki, którego nie dało się znieść. Pułaski wykorzystał zamieszanie, wydostał się Bramą Szczebrzeską i wzdłuż fortyfikacji od południa dołączył do oddziału, który był już w odwrocie. W czerwcu 1771 roku w Zamościu zmarło 2 rannych konfederatów: Michał Majewski i Michał Świrski. Od tego czasu w Łabuniach stacjonował stale rosyjski korpus obserwacyjny.
                                                               Oddziały polowe ordynacji
             Chorągiew husarska Pana Ordynata Zamoyskiego, dowódca por Feliks Walczewski, chor Turski, stacjonowała w Sieradzu, liczyła etatowo 55 koni. W 1767 roku w chorągwi byli tylko porucznik i chorąży, nie było ani jednego towarzysza czy pocztowego przytomnego[14].
            Chorągiew pancerna starosty lubelskiego (Jana Zamoyskiego), dowódca vacat, chor Szymon Olszański, stacjonowała w Ropczycach, liczła etatowo 50 koni. W 1767 roku w chorągwi było 4 towarzyszy i 23 pocztowych przytomnych.
            Chorągwie husarskie i pancerne zostały zlikwidowane w 1776 roku.
            Dragonia polowa, w tym czasie nie była zmobilizowana jej żołnierze znajdowali się w gospodarstwach.
                                                   Okupacja austriacka
              Ordynat Jan Jakub Zamoyski przebywał w Tulczyku na Słowacji. Gdy armia austriacka szykowała się do zajęcia części Rzeczypospolitej, zwrócił się do gen kawalerii Andreasa Hadika von Futak (głównego dowódcy wojsk austriackich w Galicji) z propozycją przekazania twierdzy zamojskiej. W zamian żądał potwierdzenia praw zwierzchnich nad ludnością ordynacji i przywileju zatrzymania jednego oddziału wojsk ordynackich.
           25 lipca 1772 roku wojska austriackie stanęły pod Zamościem, pod dowództwem gen mjr Johanna Schrodera von Lilienhof, który przedstawił pisemny rozkaz Jana Jakuba Zamoyskiego (przebywał na Węgrzech) do wydania twierdzy. Komendant Twierdzy Zamość płk Jan Zieliński na pisemny rozkaz ordynata przekazał twierdzę i arsenał wojskom austriackim 25 lipca 1772 roku o godzinie 7.00. Po obsadzeniu Zamościa, pomimo sprzeciwu płk Zielińskiego został rozbrojony i rozpuszczony polski garnizon. Uzbrojenie i wyposażenie przejęli zaborcy. Austriacy zwolnili ordynację z obowiązku dostarczania oddziału wojskowego, dlatego dragoni polowi przestali pełnić służbę wojskową a ich oficerów rozpuszczono. Zostali utrzymani przez ordynatów jako prywatna milicja. W 1784 roku cesarz Józef II zlikwidował wszystkie prywatne milicje. Nie występowali w zwartym oddziale, zostali utrzymani na posłudze i używani indywidualnie do różnych posług.
          Cesarz Józef II potwierdził istnienie Ordynacji Zamojskiej w 1786 roku.
         Za przekazanie twierdzy Jan Jakub Zamoyski otrzymał w styczniu 1780 roku (podawany jest też rok  1778) od cesarzowej Marii Teresy Habsburg patent na hrabiostwo: Ponieważ twierdzę zamojską nie wydał ani Rosjanom ją oblegającym ani Rzeczypospolitej polskiej lecz Nam z powodu szczególnego względem Nas poświęcenia mianujemy Was hrabią świętego rzymskiego cesarstwa.  [15]
                                              Komenda Twierdzy Zamość
          W latach 1772-78 Zamość był miejscem postoju brygadiera (dowódcy brygady)  gen mjr Johann Schroder von Lilienhof.
          Garnizon w Zamościu utworzono na początku 1774 roku.
                                            komendant Garnizonu Twierdzy Zamość
               W latach 1774-78 gen mjr Johann Schroder, następnie dowódcy stacjonujących jednostek wojskowych, w latach 1787-94 mjr markiz von Medina de las Torres (wcześniej komendant placu w Brodach), w 1809 roku płk Ferdinand  Daniel Pulszky de Cselfalva (dyrektor departamentu inżynierów i fortyfikacji dystryktu lwowskiego).
            W latach 1795-1809 obowiązki komendanta twierdzy pełnili przydzieleni ze sztabu głównego sztabsoficerowie jako komendanci placu.
       komendanci placu od 1795 roku mjr Josef von Tiemar (plac major); od 1796 roku mjr Karl Mahlern (plac major) wcześniej komendant placu w Brodach, zmarł w Zamościu w 1801 roku; w latach 1802-04 ppłk Franz Delisimonowich (plac oberstlejtnant); w latach 1804 -1809 r. ppłk Johann Bradatsch (plac oberstlejtnant) wcześniej w latach 1801-03 był dyrektorem kwatermistrzostwa w Galicji.
 Zbigniew Stankiewicz
Bibliografia
  1. Archiwum Jana Zamoyskiego, t. 1–4, Kraków – Warszawa 1904–
  2. Archiwum Ordynacji Zamojskiej, Rachunki na utrzymanie dworu.
  3. Archiwum Skarbu Koronnego, Regestra popisowe wojska.
  4. Górski K., Historya artyleryi polskiej, Warszawa 1902.
  5. Górski K., Historya piechoty polskiej, Kraków 1893.
  6. Horodyski B., „Armata” arsenału zamojskiego, „Teka Zamojska”, 1938, nr 3.
  7. Hundert Z., Siły Ordynacji zamojskiej w latach 16721676 – przyczynek do badań nad funkcjonowaniem wojsk Ordynacji rodowych w XVII wieku, [w:] Studia nad staropolską sztuką wojenną, t. 4, Oświęcim 2015.
  8. Kowalczyk K., Rzemiosło Zamościa 15801821, Warszawa 1971.
  9. Krokosz J., Pabiś R., Wiłkojć E., Kostecki J., Fudal A., Analiza składu chemicznego luf dział z XVIXVIII w. oraz kul ze zbrojowni zamku królewskiego na Wawelu z wykorzystaniem metody mikrofluorescencji rentgenowskiej, „Prace Instytutu Odlewnictwa”, t. 49, 2009, z. 3.
  10. Potocki M., Zamość i jego instytucje pod względem religii oświaty i dziejów krajowych, rękopis, 1862.
  11. Rudomicz B., Efemeros czyli Diariusz prywatny pisany w Zamościu w latach 16561672, Lublin 2002.
  12. Statuta Ordynacyi Zamoyskiej od r. 15891848, Warszawa 1902.
  13. Stworzyński M., Opisanie statystyczno-historyczne dóbr ordynacyi zamojskiej, rękopis, 1834.
  14. Woliński J., Z dziejów wojen polsko-tureckich, Warszawa 1983.
  15. Żurkowski S., Żywot Tomasza Zamoyskiego, Lwów 1860.
[1]             J.U. Niemcewicz Dzieje panowania Zygmunta III. Kraków 1860 r.
[2]             Węgierskie „hadi” – wojownik.
[3]             Jednostka obrachunkowa żołdu w kawalerii służąca do określenia etatu oddziału; kadra dowódcza opłacana była kilkoma stawkami (ślepe konie).
[4]             Będąca na utrzymaniu ordynata.
[5]             Pełniących służbę
[6]             Zbiór uchwał Rady Miejskiej.
[7]             Jednostka obrachunkowa żołdu w piechocie służąca do określenia etatu oddziału; kadra dowódcza, w zależności od stopnia, była opłacana większą ilością porcji (ślepe porcje).
[8]             Jeżeli jest mowa o chorągwi kozackiej, to jest to rodzaj polskiej lekkiej kawalerii.
[9]    Być może chrzestni ordynata.
[10]  Gdy prawie wszyscy profesorowie opuścili Zamość, dr filozofii Kowalski został wybrany rektorem przez pozostałych profesorów i studentów.
[11]           Tak nazywano karabiny z zamkiem skałkowym.
[12]  Dowódcy garnizonu, „major” po łacinie znaczy „większy”.
[13]  1 Gwardii Regiment Piechoty (z wojska saskiego).
[14]           Stacjonującego na miejscu.
[15]  Pamiętniki Kajetana Koźmiana, cz. 1, Warszawa 1907.

Imć Pan kasztelan lwowski Marcin Zamoyski – odnowiciel potęgi rodu

Zanim objął Ordynację Zamojską, co stało się możliwe po śmierci trzeciego ordynata – Jana „Sobiepana” (w dniu 7 kwietnia 1665 roku), musiał… toczyć o nią prawdziwe, czyli krwawe boje. O tym, że był akurat wprawionym żołnierzem Rzeczypospolitej Szlacheckiej, nikomu raczej nadmieniać nie trzeba.
Zaliczał się bowiem do najdzielniejszych członków tegoż znamienitego rodu, rzecz jasna po hetmanie wielkim koronnym, a zarazem kanclerzu królewskim, twórcy i fundatorze owego latyfundium – Janie Sariuszu, sławnym m.in. z pokonania arcyksięcia Maksymiliana III Habsburga, którego wziął osobiście do niewoli (po bitwie pod Byczyną), w styczniu 1588 roku i więził potem w Zamościu oraz w Krasnymstawie.

Podskarbi Wielki Koronny – Marcin Zamoyski – Muzeum w Kozłówce
Zgodnie z tradycją rodzinną, czwarty z kolei ordynat zamojski, wykazał się w swym życiu również odpowiednią walecznością, aczkolwiek nie tylko na polu bitwy, bo także… na wokandzie sądowej, tj. przed różnymi trybunałami, kiedy próbował dowodzić niezbitych praw do majątku, pozostawionego po wyżej zmarłych.
Należał się mu słusznie z racji jego niepodważalnego pochodzenia z tej samej rodziny, a dokładniej z bocznej linii Zamoyskich. Właśnie z tego powodu, dzięki pomocy ojca Zdzisława Jana, który mawiał o własnym synu, iż „jest żołnierzem, stąd po żołniersku dochodzi praw do ordynacji”, wraz z rodzonym bratem Kazimierzem, podobnie jak on służącym w wojsku polskim, przy wsparciu regimentu piechoty niemieckiej, ponadto dwóch innych chorągwi: pancernej i dragońskiej, jak również piechoty węgierskiej (razem ok. 600 ludzi), zdobył siłą, jeszcze pod koniec 1665 roku, takie dobra, jak Krzeszów, Zamch, czy Tarnogród.
Miejscowości te zdążyła obsadzić niewiele wcześniej, w dodatku wbrew statutom spornego spadku, oddanymi sobie żołnierzami Gryzelda Konstancja Wiśniowiecka, siostra zmarłego wtedy trzeciego Pana na Zamościu, a jednocześnie wdowa po groźnym wojewodzie ruskim – księciu Jeremim, przy zbrojnej asyście wiernego jej siostrzeńca (tj. syna młodszej siostry Joanny Barbary Koniecpolskiej), ok. dwudziestodwuletniego starosty dolińskiego, przyszłego oboźnego wielkiego koronnego – Stanisława.
Kolejny Pan na Zamościu nie wiedział wówczas z pewnością, iż właśnie tutaj, a dokładniej w zdobytym przez siebie zamku krzeszowskim, który zresztą szybko utracił, zakończy kiedyś (dokładnie 4 czerwca 1689 roku), swe spełnione i bogate życie. Co ciekawe, o mało co, nie zostałoby ono przerwane znacznie wcześniej, bo już 6 grudnia 1665 roku w Tarnogrodzie.
Doszło tam wtedy do próby jego ujęcia przez ludzi popierających księżną. (Należeli do nich tacy szlachcice, jak dzierżawca powyższego miasta oraz Biszczy i Księżpola – miecznik chełmski Aleksander Garczyński, ponadto ówczesny posiadacz Zamchu – Jan Rzepecki, czy posesor Krzeszowa – Jan Słoniowski). Cudem uniknął swego pojmania, niestety kosztem życia kilku najbliższych towarzyszy.
Warto zatem poznać bliżej sylwetkę tego słabo znanego ordynata, ponieważ stał się on nie tylko odnowicielem lub nawet faktycznym „drugim fundatorem” zrujnowanej po śmierci „Sobiepana” Ordynacji Zamoyskiej, lecz także skutecznym obrońcą Rzeczypospolitej, a przy okazji… jeszcze hojnym darczyńcą ziemi ordynackiej dla podbiłgorajskich franciszkanów (w 1677 roku).
Marcin Zamoyski, herbu Jelita, urodził się ok. 1637 roku w Gródku (zapewne Jagiellońskim k. Lwowa), jako syn wspomnianego Zdzisława Jana, późniejszego podstolego lwowskiego i kasztelana czernihowskiego oraz Anny Zofii Lanckorońskiej, herbu Zadora z Brzezia.
Jego dziadek Jan był także żołnierzem, ściślej mówiąc rotmistrzem królewskim i strażnikiem koronnym, ponadto kasztelanem chełmskim. Zginął w 1618 roku w obronie granic Polski przed Tatarami. Jednym z synów tegoż seniora, czyli stryjem Marcina, był Jan Chrzciciel Zamoyski, biskup bakowski, przemyski oraz łucki, zmarły w drodze do swego ostatniego biskupstwa na przedmieściu Biłgoraja (w styczniu 1655 roku).
Zanim został podskarbim wielkim koronnym (w 1685), pełnił m.in. urząd wojewody bracławskiego (od 1678/1679 do 1682), podolskiego (w 1682) i lubelskiego (od 1682/1683), jak również kasztelana lwowskiego (już od 1677), wpierw zaś podstolego (od 1656 lub 1659 roku). Oprócz tego piastował jeszcze funkcję starosty bełskiego (w latach 1677-1689), płoskirowskiego, rostockiego i bolimowskiego. Jednak przede wszystkim był… rotmistrzem (od 1656) oraz pułkownikiem wojsk Jego Królewskiej Mości.

Kwit podskarbiego koronnego, Marcina Zamoyskiego, potwierdzające odbiór podatku („kwarty” na wojsko koronne) z 1685 r. – Biblioteka Narodowa w Warszawie – Polona.
Czwartym ordynatem zamojskim został formalnie dopiero po 11 latach od śmierci Jana „Sobiepana” Zamoyskiego, stoczywszy wcześniej wiele potyczek i procesów sądowych, które trwały począwszy od 1665 do 1674 roku włącznie. Ale to rodowe latyfundium objął na stałe dokładnie dwa lata później, tzn. w 1676 roku, jako pierwszy z tzw. „młodszej” linii Zamoyskich.
Będąc tutejszym magnatem posłował z województwa bełskiego na sejm nadzwyczajny 1677 roku. Potem, już jako senator, brał również udział w kilku innych sejmach, m.in. na przełomie 1678/1679, w 1681, w 1683 i w 1685 roku. Wcześniej ożenił się z Anną Franciszką Gnińską, u której kapelanem na dworze został z czasem słynny jezuita-architekt Jan Delamars.
Posiadał z nią kilkoro dzieci, mianowicie: Jana Franciszka, innego syna zmarłego w dzieciństwie, Tomasza Józefa, czyli piątego z kolei ordynata, Michała Zdzisława, szóstego Pana na Zamościu, Marcina Leopolda i jeszcze dwóch synów, także zmarłych w młodości oraz córkę Mariannę Teresę. Warto tu wspomnieć, że żaden z wcześniejszych ordynatów nie miał nigdy tyle potomstwa.

Marcin Zamoyski czwarty ordynat i Pan na Zamościu w latach 1676-1689
Wróćmy teraz na chwilę do czasu, gdy po bezpotomnej śmierci Jana „Sobiepana” (w 1665 roku), wygasła na nim „starsza”, tzn. kanclerska linia ordynatów. Statut nadany temu latyfundium przez fundatora wykluczał od jego dziedziczenia płeć żeńską, ponieważ „w pomienionych dobrach, nikt prócz mężczyzn, z prostej linii od niego pochodzących, z tych zaś jeden tylko, według porządku i pod warunkami niżej opisanymi, [ma] zawsze dziedziczyć, dobra powyższe posiadać i z nich użytkować. Dlatego też swe rodzone siostry i córki oraz sukcesorów tychże sióstr i córek, tudzież cały ród płci żeńskiej (…) od sukcesji dóbr powyższych na zawsze oddala[ł]. Przeto prawo dochodzenia i upominania się o powyższe dobra tymże również na zawsze przecina[ł], zamyka[ł] i tam[ował]”.
Pomimo tego siostra trzeciego ordynata – Gryzelda Wiśniowiecka oraz spadkobiercy Joanny Barbary z Zamoyskich Koniecpolskiej (zmarłej w 1653), wystąpili z roszczeniami spadkowymi, powołując się na ogólne zasady sukcesji, obowiązujące w prawodawstwie polskim. Dokładnie wtedy przeciw nim wystąpili spokrewnieni męscy przedstawiciele rodu Zamoyskich, z wymienionym kasztelanem czernihowskim Zdzisławem Janem i jego synem Marcinem na czele.
Obie strony zaczęły prowadzić odtąd zażartą agitację między drobną szlachtą, a nawet pośród rodów magnackich, prosząc o poparcie swych nie do końca uzasadnionych praw. Spór ten wywołał oczywiście wiele kontrowersji i zamętu w osłabionej wewnętrznymi konfliktami Polsce. Co gorsze, Gryzelda Wiśniowiecka, nie czekając wcale na rozstrzygnięcia sądowe, zajęła ordynację po zmarłym bracie siłą i nie pozwoliła już jej przejąć, aż do swej śmierci w 1672 roku. Kilka miesięcy po jej zejściu, w podobny sposób, dobra te zagarnął jej siostrzeniec Stanisław Koniecpolski. Proces ten przeciągał się zatem, zrozumiale i co gorsze obfitował w najazdy, grabieże oraz rozboje.
Wówczas zostały ograbione z wyposażenia nie tylko kościoły, czy domy zakonne, lecz także świecka Akademia Zamojska, z której ów ostatni wywiózł część bogatej biblioteki. Kwestię tę uregulował dopiero kolejny sejm, odbyty w 1674 roku, który przyznał powyższy majątek Marcinowi Zamoyskiemu, z tego względu, że jego ojca już nie było na tym świecie. Spadkobiercy dwóch sióstr trzeciego ordynata mogli zatrzymać jedynie tzw. dobra wolno dziedziczne, m.in. szarogrodzkie, raszkowskie, a także Jarosław, Ostróg, Tarnopol, czy Tarnów.
Ale na tym się nie skończyło, bo starosta doliński Stanisław Koniecpolski jeszcze przez dwa lata apelował i skutecznie utrudniał przejęcie ordynacji przez prawowitego właściciela, przy pomocy własnych oddziałów wojskowych. Dopiero zbrojne wystąpienie przeciwko niemu całej szlachty lubelskiej przy poparciu samego króla polskiego dla Marcina Zamoyskiego, doprowadziło go do pokornego ustąpienia. Ale nie za darmo! Wynegocjował sobie na koniec Rużyn (obecnie Rózin – część Zwierzyńca), Biszczę i kilka innych ważnych miejscowości.
Czwarty ordynat, przejmując swoje latyfundium, liczył sobie już niemal 40 lat. O jego wychowaniu, wykształceniu i rodzinie niewiele możemy dzisiaj powiedzieć. Rodzeństwo składało się z dwóch starszych braci: Mikołaja, Stanisława, jak też z młodszego Jana Kazimierza (zmarł trzy lata po nim, czyli w 1692 roku), a także z dwóch sióstr – Marianny Teresy i Eufrozyny.
Wykształcenie otrzymał dość powierzchowne, gdyż jak wiemy, poświęcił się karierze wojskowej od wczesnej młodości. W czasie najazdu szwedzkiego dochował wierności królowi polskiemu i uczestniczył w ważniejszych bitwach. Niestety w 1656 roku dostał się do niewoli szwedzkiej po potyczce koło Rawy Mazowieckiej. Został uwięziony w zamku w Człuchowie, skąd przy pomocy polskich dragonów, służących Szwedom, uciekł i stawił się zaraz pod rozkazy hetmana polnego koronnego Jerzego Lubomirskiego.
Uczestniczył potem w dalszych walkach, m.in. w wyprawie odwetowej na Siedmiogród. Za niewątpliwe zasługi bojowe król obdarzył go (przed 1659 rokiem), urzędem podstolego lwowskiego. Lata 1660-1673 spędził również na wyprawach wojennych, uczestnicząc w kampaniach i wyprawach przeciw Rosji. Świadek tychże wydarzeń (Jan Florian Tuszyński) tak ocenił jego doświadczenie wojskowe: „Na wojnie 1663-1665 z Rosją był z nami JM. Pan Marcin Zamoyski podstoli lwowski. Rotmistrz miał chorągiew swoją dobrą pancerną, wielkiej odwagi i wielkiego serca był to człowiek, a przy męstwie tak wielkim rozum pański mający”.
Potem wziął jeszcze udział w wojnie domowej, która wybuchła w 1665 roku. Potoczyła się ona nieszczęśliwie dla stronnictwa królewskiego, gdyż opozycjoniści pod wodzą ówczesnego marszałka wielkiego koronnego, jednocześnie hetmana polnego Jerzego Lubomirskiego, zadali wojskom władcy ciężkie straty (w bitwach pod Częstochową i Mątwami).
W tym rokoszu walczył opatrznie po stronie przeciwników władzy, ale nie zdobył wcale sławy. Dlatego szybko nawiązał współpracę z Janem Sobieskim, czyli w 1666 roku, by uczestniczyć w jego wyprawach przeciw Kozakom, Tatarom oraz Turkom. Nie zyskał jednak wśród szlachty i magnaterii wielu przyjaciół.
W dodatku niechętnie odniósł się do wyboru na króla polskiego Michała Korybuta Wiśniowieckiego (w 1669 roku), ponieważ oddalało to jego zwycięstwo w walce o prawa do ordynacji. Miał nawet powiedzieć o nowym monarsze: „Podobniejszy on mydło z krobką [w koszyku] po Zamościu nosić, niżeli królować”, za co w 1672 roku, podczas obrad koła rycerskiego pod Gołębiem, o mało nie zginął z rąk jego rozjuszonych zwolenników, o czym możemy przeczytać w „Pamiętnikach” Jana Chryzostoma Paska.
Ocalił go wtedy osobiście sam władca, który powiedział: „Choćby to i co większego mówił, odpuszczam mu i proszę za nim”. W 1673 roku uczestniczył w bitwie pod Chocimiem. Zwycięstwo to zbiegło się ze śmiercią tego władcy, jego krewnego i co tu mówić wybawcy. Dlatego też sejm elekcyjny, obradujący w atmosferze zagrożenia ze strony Turcji, wybrał na początku następnego roku Jana Sobieskiego na króla. Był to ważny zwrot w życiu Marcina Zamoyskiego.
Jego walka o ordynację, wsparta teraz przez nowego monarchę, a także teścia Jana Gnińskiego oraz szlachtę lubelską, zakończyła się szybko ogromnym sukcesem. Niestety wcześniejsze rządy Gryzeldy Wiśniowieckiej i jej młodego siostrzeńca Stanisława Koniecpolskiego, przyniosły temu majątkowi tylko gigantyczne straty materialne, z zadłużeniem włącznie.
            Stąd też z powodu braku kapitału nie poświęcał mu początkowo wielkiej uwagi. Dopiero uzyskana kilka lat później pożyczka (od Rzeczypospolitej), w wysokości 700 tys. zł pozwoliła mu na odbudowę zniszczeń oraz rentowność tejże ordynacji. Podniósł wówczas m.in. wielkość eksportu swego zboża do Elbląga, gdzie w przeciwieństwie do Gdańska, ludność była „poczciwa i przyjemna, zaś ekspedycja prędka oraz sprawiedliwa”.
            Wspomniana działalność gospodarcza czwartego ordynata zamojskiego przeplatała się oczywiście z walkami z Tatarami lub Turkami, jak również z pełnieniem przeróżnych obowiązkowych funkcji publicznych. Najpierw wyznaczono go bowiem na sejmie 1677 roku do wybierania hiberny (podatku dla wojska koronnego). Już po dwóch latach został ustanowiony deputowanym do Trybunału Skarbowego we Lwowie i wojewodą bracławskim.
Następnie z rąk króla otrzymał nominację (w 1681), na urząd Administratora Skarbu Koronnego, potem zaś na wojewodę lubelskiego. W międzyczasie powiększyła się też jego rodzina. Z małżeństwa z Anną Franciszką Gnińską (w 1675), doczekał się aż ośmiorga dzieci.

Portret Marcina Zamoyskiego według Juliana Schubeler’a  [1882] – zbiory BN w Warszawie – Polona
            Pełnione funkcje, sprawy gospodarcze oraz rodzinne nie pozwalały mu jednak pozostawiać najważniejszych kwestii, czyli obrony kraju. Dlatego w 1683 roku wziął udział w odsieczy wiedeńskiej, dowodząc własną 150-konną chorągwią pancerną. Jako jeden z pierwszych dotarł wtedy nawet do obozu tureckiego. Walczył również pod Parkanami, będąc dowódcą środka sił polskich, ponadto pod Ostrzyhomiem (Esztergomem) i Preszowem. Z tej kampanii wojennej przywiózł bogate łupy, w tym chorągiew turecką wykonaną z czerwonego jedwabiu, przetykanego złotem.
Okazał się najwierniejszym zwolennikiem króla Sobieskiego, za co jego długoletnia służba została sowicie wynagrodzona. Albowiem już w 1685 roku został podskarbim wielkim koronnym. Wypłacał odtąd wszystkim żołd lub pensje wojskowe, ponadto ściągał podatki, zarządzał mennicą królewską, cekhauzami i wakującymi starostwami.
Jego oszczędne oraz prężne rządy w ordynacji zaczęły przynosić prędko duże zyski. Pod koniec XVII w. dochody z niej wynosiły już około 649 tys. zł. rocznie. Założył w trakcie swego panowania wiele nowych osiedli, dzięki czemu w skład wspomnianego majątku w 1688 roku wchodziło aż 9 miast, 60 folwarków i 168 wsi. Wiele uwagi poświęcał także modernizacji urządzeń obronnych Zamościa, zwiększając znacznie zdolność bojową tej ważnej twierdzy.
            Stał się faktycznie drugim fundatorem i odnowicielem ordynacji oraz dał początek nowej linii Panów na Zamościu (do 1944 roku). Dzięki niemu Akademia Zamojska otrzymała część utraconych wcześniej funduszy, aczkolwiek nie przeprowadził w niej gruntownych reform, co doprowadziło ją z czasem do całkowitego upadku. Zmarł 4 czerwca 1689 roku w wieku 52 lat w Krzeszowie nad Sanem, pozostawiając po sobie dobrze prosperujące latyfundium.
Podobnie, jak inni ordynaci, został pochowany w podziemiach Kolegiaty Zamojskiej, obecnie Katedry. Na koniec chciałbym polecić uwadze czytelników niezwykle ciekawy akt kasztelana lwowskiego Marcina Zamoyskiego, wystawiony w 1677 roku, a więc sporządzony przez niego już jako prawowitego ordynata, potwierdzający nadanie ziemi franciszkanom biłgorajskim, należącej dotąd do ordynacji, dokonane niezgodnie z prawem rok wcześniej przez jego wielkiego opozycjonistę Stanisława Koniecpolskiego.

Akt nadania ziemi przez starostę dolińskiego i oboźnego koronnego Stanisława Koniecpolskiego (niezgodny ze statutem Ordynacji Zamojskiej) – przekład z łaciny – Piotr Flor
Oto on:
Confirmatio
(Potwierdzenie)
Marcin na Zamościu Zamoyski, kasztelan lwowski, bełski, płoskirowski etc. starosta.
Wiadomo czynię tym pismem moim, iż lubo Ordynacja Dóbr Zamoyskich prawami królewskimi zatwierdzona mnie, jako Ordynatowi dóbr dziedzicznych, dobra Ordynacji Zamojskiej żadnym sposobem przekazać nie pozwala. Jednak z gorliwej pobożności dla pomnożenia chwały Boskiej, grunt pewny albo raczej uroczysko Czostkowa Góra nazwane, konwentowi św. Maryi Magdaleny przy Biłgoraju zostającemu, do używania puszczam i przy possesyi rzetelnej Ich Mości Ojców konwentu pomienionego, przy dalszej mej łasce zachować bez wszelkiej przeszkody obiecuję. Na co dla lepszej pewności to pismo ręką moją przy przyciśnięciu pieczęci podpisuję. Działo się w Zamościu dnia 18 maja 1677 roku.
Marcin Zamoyski
            Zostało ono niestety, tj. po 150 latach, unieważnione przez Zarząd Ordynacji Zamojskiej, z siedzibą w Zwierzyńcu i pozbawiło Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych w Królestwie Polskim jeszcze przed kasatą, możliwości czerpania z tejże fundacji dalszych korzyści.
Piotr Flor
Prezes BTR
Wszelkie prawa zastrzeżone©
Bibliografia:
– Akta Ogólne Zakonów X.X. Franciszkanów: (Interesa JWgo Stanisława Hr. Ordynata Zamoyskiego [z lat 1811-1851]), rkps, akta nr 27, nr 31, nr 53, Archiwum Państwowe w Lublinie.
– Dworzaczek Włodzimierz, Genealogia. (Tablica nr 135 – Zamoyscy herbu Jelita), Wydawnictwo PWN, Warszawa 1959.
– Feduszka Jacek, Ród Zamoyskich herbu Jelita: Ordynaci Zamojscy i nie tylko, Wydawnictwo Krzysztof Bielecki WDH TRIO Z ROZTOCZA, Zamość 2022.
– Flor Piotr, Imć Pan kasztelan lwowski Marcin Zamoyski – odnowiciel potęgi rodu, [w:] Wioska na krańcu: Kwartalnik Społeczno-Kulturalny Stowarzyszenia „W Starej Gminie” Miejscowości Huta Krzeszowska, pod red. Joanny Bożek-Krasoń, nr 10 (kwiecień-czerwiec 2023), Wydawca: Gmina Harasiuki, wydanie dostępne wyłącznie w wersji elektronicznej, https://harasiuki.pl/wiadomosci/67323/wioska-na-krancu-kwiecien-czerwiec-2023.
– Glatman NN, Sukcesorów Imci Pana Ordynata Marcina Zamoyskiego spór o ordynację, [w:] Głos Zamojszczyzny: Miesięcznik Oświatowo-Społeczny, nr 2 (8), Wydawcy: Zarządy Oddziałów Powiatowych Z. P. N. S. P. w Zamościu i Biłgoraju, Drukarnia Sejmiku Zamojskiego, Zamość 1928.
– Groszkowski Marek, Rywalizacja o Ordynację Zamojską w latach 1665-1673, Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2022.
– Kozaczka Marian, Poczet Ordynatów Zamoyskich, Wydawnictwo NORBERTINUM, Lublin 2004.
– Kwit podskarbiego wielkiego koronnego, bełskiego, bolemowskiego etc. starosty Marcina Zamoyskiego, potwierdzający odbiór kwarty na wojsko koronne, wystawiony w Rawie (Mazowieckiej) w 1685 roku, fotografia, Biblioteka Narodowa w Warszawie, Biblioteka Cyfrowa polona.pl.
– Visitatio generalis decanatuum Crasnostaviensem, [C]hełmensem, Lubomlensem in Dioecesi [C]hełmensi-Lublinensi, Palatinatu Russia, Terra vero [C]hełmensi et Districtu Crasnostaviensi sitorum [in Anno 1793]… Visitatio  Ecclesiae  Parochialis  Eremi  Salensis, rkps, s. 131, Archiwum Archidiecezjalne Lubelskie.
– Volumen encyclicarum Generalium et Provincialium transsumpivum necnon Visitationum Formalium praesentis Conventus Eremi Salensis ad Aedes S. Mariae Magdalenae… compactum et inchoatum Anno Domini 1764to Mediis Januarii, rkps, s. 118, Biblioteka Książąt Czartoryskich w Krakowie, Oddział Muzeum Narodowego.
– Zielińska Teresa, Poczet polskich rodów arystokratycznych, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1997.
– Cyfrowa Biblioteka Jagiellońska – Manifestacja Ordynacji Zamoyskiej – https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/publication/648099/edition/764574/content

Trzecia rocznica śmierci dr Bogumiły Sawy.

Dzisiaj przypada trzecia rocznica śmierci dr Bogumiły Sawy.
Przewodnicy odwiedzili mogiłę rodzinną dr Sawy, złożyli kwiaty i zapalili znicze.
Wspomina Ewa Dąbska:
Pani dr Bogumiła Sawa umarła 27 maja 2020 r. Za kilka dni kolejna rocznica Jej śmierci. W 2017 r. otrzymała odznaczenie „Zasłużony dla Zamościa”, w 2011 r. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego wręczył Jej złotą odznakę „Za opiekę nad zabytkami”, w 2010 r. była nominowana do tytułu „Osobowość Roku 2009”, w 2006 r. otrzymała statuetkę „Sponsor Kultury Zamościa” za sfinansowanie z własnych oszczędności projektu budowlanego attyki na kamienicy przy Rynku Wielkim 5a oraz wpłaciła 150 tys. zł, przy miesięcznych poborach 14 250 zł, na rzecz budowy pomnika Jana Zamoyskiego i dlatego została poproszona o dokonanie jego odsłonięcia z Panem Marcinem Zamoyskim, ówczesnym Prezydentem Miasta Zamościa.

Arsenał zamojski

       ARSENAŁ (zbrojownia) – budynek przeznaczony do składowania broni i sprzętu wojennego, czasami połączony był z warsztatem wytwórczym lub naprawczym broni ręcznej oraz ludwisarnią (odlewnią luf działowych). W Polsce do XVIII wieku nosił nazwę cekhauzu.

Zamość – Arsenał – fot. Ewa Lisiecka   

        Arsenał zamojski został wzniesiony do 1582 roku, wewnątrz była tablica informacyjna z napisem: Na armaty tak w wojnie moskiewskiej zyskane, jako od książąt i miast przyjaznych darowane, też za własnym rozkazem ulane, Jan z Zamościa Kanclerz i Hetman W. Królestwa Polskiego Z.K.R. zbawienia 1582.
       W statucie ordynacji był nakaz dla przyszłych ordynatów aby: [..]zbrojownię rozmaitą bronią i rynsztunkiem wojennym przezeń [Jana Zamoyskiego] opatrzoną, starannie i troskliwie zachowali[..].
 Historia artylerii ściśle jest związana z rozwojem fortyfikacji. Większość fortyfikatorów Twierdzy Zamość była jednocześnie doświadczonymi żołnierzami artylerii. Przez długi czas nie występowało wyodrębnienie artylerii fortecznej, wynikało to z faktu, że używano tych samych dział zarówno w polu jak i umocnieniach.
                                        Arsenał za Jana Zamoyskiego
      Już wcześniej zanim powstało miasto Jan Zamoyski posiadał przy swoim zamku w Zamościu cekhauz, ponieważ gdy zabrakło prochu pod Pskowem w 1581 roku, to wysłał ze swoich prywatnych zapasów kilkadziesiąt cetnarów[1] prochu i 300 kul.
     W cekhauzie od 1582 roku było 2 puszkarzy (artylerzystów), Jan Szurc, który z poparcia Zamoyskiego został starszym nad armatą artylerii koronnej (początkowo mianowani tylko na czas wojny) i Paweł Piaskowski, który: Pod Janem Zamoyskim zadziwiał w Inflantach Niemców i Francuzów sztuką puszkarską.
      Być może początkowo budowę fortyfikacji zamojskich prowadził inżynier wojskowy w służbie Batorego, Dominik Ridolfino, istnieje informacja o nim: budowniczy wojskowy przy twierdzy Zamość.
     Pierwszym cejgwartem[2] i inżynierem twierdzy był Bernardo Morando: inżynier Kanclerski, padeńczyk, który na kilka lat przed śmiercią pobierał stałą pensję za nadzorowanie: municji i poprawy w budowaniach.
      Ściągnięto w 1590 roku puszkarzy z Olsztyna do obsługi armat. Nie wszystkie armaty w twierdzy były osadzone na lawetach, ponieważ jest informacja, że puszkarze olsztyńscy strzelali z armat leżących na ziemi.
      W 1591 roku wymieniany jest kowal pański, oprócz niego w czasie pokoju do prac w arsenale zatrudniano zamojskich rzemieślników.
      W 1601 roku przed wyprawą wojenną zebrano w Zamościu artylerzystów poległych pod hetmana Jana Zamoyskiego, być może część pracujących w tutejszym arsenale. Mistrzowie artylerii: kapitan (dowódca) Joanni Blanc, Ferrario, Joanni Bercelessi, Walicki (od listopada 1600 roku starszy nad armatą); artylerzyści (puszkarze): Joanni Olivero, Gasparo, Roberto Konigam, Alberto Korzeniowski, Paulo Hradelski, Petro Dunajewski, Jacobo; rzemieślnicy: kowale Marcin (Martino) i Krzysztof (Christofaro) oraz kołodziej Jerzy (Georgio).
     Amunicję oraz wyposażenie niezbędne dla artylerii na wyprawę dostarczył (zakupił) Paweł (Paulum) Piaskowski [marszałek dworu]. W Zamościu nie produkowano prochu ani kul.
     Po śmierci Morando (ok 1600 r.) inżynierem twierdzy i cejgwartem został Andrzej Nalewajko, który uprzednio był wałmistrzem. W 1602 roku było 4 puszkarzy, a w następnym 5, w razie potrzeby do pomocy puszkarzom przy obsłudze dział przydzielano żołnierzy piechoty. Ponieważ artyleria była własnością ordynacji dlatego nie było w Zamościu cechu puszkarzy.
                                                 Armaty na wyposażeniu
      W 1581 roku dla Jana Zamoyskiego ludwisarz Michel Baier odlał w Rydze spiżową armatę 20 funtową, która była darem tego miasta. W 1583 roku i 1585 roku dwie półkartauny 24 funtowe odlał w Rydze (dar miasta) dla Zamoyskiego Jakub Copius (Kop).[3] W 1584 roku ściągnięto do arsenału z zamku krzeszowskiego 10 armat typu kolubryna (jedna 15 funtowa; trzy 5 funtowe; sześć 4 funtowych) z kulami żeliwnymi. Na wyposażeniu znalazły się armaty zdobyczne: w 1582 roku Copius wysłał z Rygi dwie moskiewskie 6 funtowe ze zdobytego Ostrowa, wraz z kulami, na ich zatrzymanie Zamoyski otrzymał zgodę króla Batorego; szwedzka półkartauna 22 funtowa zdobyta w Inflantach; falkonet 3 funtowy austriacki zdobyty pod Byczyną; dwie śmigownice wołoskie 2 funtowe (zdobyte pod Cecorą). W czerwcu 1585 roku Gdańsk ofiarował dwie armaty (10 funtowe), za które Zamoyski przesłał podziękowanie. W sierpniu tego roku potwierdzenie przez Gdańsk daru oraz dodatkowo sukna. Armaty dostarczono przypuszczalnie do końca 1585 roku, ponieważ we wrześniu następnego roku Jan Zamoyski nie wspomina o armatach tylko doprasza się sukna należnego mu jako kanclerzowi rocznego podarku. W1590 roku przewieziono 57 hakownic[4] z zamku olsztyńskiego:  dobra hakownica stoi za równe działo. Wymieniany na dworze Zamoyskiego od 1601 roku giser, zajmował się tylko odlewaniem czcionek do drukarni. Proch i amunicję do arsenału kupowano.
      Dodatkowo jedna armata, była przeznaczona do nauki syna Jana Zamoyskiego w obsłudze dział. Z marca 1602 roku pochodzi wiadomość, że tokarz [Wawrzyniec] naprawił działko Jego Mości Pana Tomasza.
      Każdy ludwisarz stosował własny system wymiarowy przy produkcji armat. Trudno było wymusić standaryzację artylerii zamojskiej, ponieważ w celu zaoszczędzenia na kosztach jej tworzenia, była zlepkiem ściągniętych dział miejskich swoich i zdobycznych.
     Łącznie na wyposażeniu było 22 armaty różnych wagomiarów i 57 hakownic.

Hakownica na stojaku kozłowym
                                          Arsenał za Tomasza Zamoyskiego
       W 1606 roku w arsenale zatrudniony był puszkarz Piotr [Petro Dunajewski], w 1607 roku 2 puszkarzy. W czerwcu 1606 roku w czasie oddawania strzału w rocznicę śmierci Jana Zamoyskiego, działo rozerwało się, ciężko raniąc cejgwarta Andrzeja Nalewajkę, zmarł na skutek odniesionych ran.
      Od około 1610 roku  inżynierem twierdzy był Jan Jaroszewicz.
      W I połowie 1618 roku na puszkarza  został przyjęty Andrei dell Aqua, w następnym roku zawarł umowę na szkolenie w Zamościu 4 puszkarczyków przez rok. Od 1621 roku rozpoczął modernizację fortyfikacji zamojskich. Zaproponował ordynatowi w 1622 roku, aby założył na swój koszt w Zamościu wojskową szkołę techniczną.
      W tym czasie wiedza artyleryjska była dostępna tylko wtajemniczonym, tajemnicy nie należało zdradzać osobom postronnym. W 1624 roku został cejgwartem i komendantem artylerii, jednocześnie prowadził szkołę puszkarzy utrzymywaną przez Tomasza Zamoyskiego. Ok. 1630 roku dell Aqua przeszedł na służbę do Stanisława Koniecpolskiego.
      Od około 1630 roku cejgwartem i dowódcą artylerii zamojskiej był Mathias Witieg (Wittig), który szkolił młodzież w obsłudze dział, ponieważ w grudniu 1637 roku na etacie dworskim ordynata są wymieniani dwaj puszkarczycy.
      Od 1627 roku wymieniany jest tokarz zamkowy, obok niego w arsenale pracowali miejscowi rzemieślnicy.
                                                     Armaty na wyposażeniu
       Pierwszy spis wyposażenia arsenału (bez daty):
wszystkie armaty spiżowe: trzy 21 funtowe [5]; jedna 20 funtowa; jedna 15 funtowa; dwie 10 funtowe; dwie 6 funtowe; trzy 5 funtowe; sześć 4 funtowych; jedna 3 funtowa; dwie 2 funtowe. Łącznie 21 armat i 231 muszkietów, z tego 50 było wydanych dragonii. Jest to spis sporządzony za II ordynata, ponieważ oddział dragonii pojawia się w 1621 roku. Nie wymieniane są hakownice, przypuszczalnie odesłano je do Olsztyna.
       W latach 30 XVII wieku na wyposażeniu było 20 armat i 3 śmigownice[6] (wszystkie spiżowe): armaty: trzy 24 funtowe; jedna 20 funtowa; jedna 15 funtowa; dwie 10 funtowe; cztery 6 funtowe; trzy 5 funtowe; sześć 4 funtowych, śmigownice: jedna 3 funtowa; dwie 2 funtowe.

Zamojski Arsenał w trakcie remontu w 2011 r. – fot. Ewa Lisiecka
                                       Arsenał za Jana „Sobiepana” Zamoyskiego
        Młyn prochowy w Zamościu uruchomiono przed 1640 rokiem, ponieważ w październiku 1640 roku zakupiono materiał na mundur dla prochownika, który był na dworze ordynata.
       W 1656 roku uniwersał konfederacji tyszowieckiej zobowiązywał wszystkich Żydów z obu powiatów Ziemi Chełmskiej do zakupu prochu i ołowiu (po 1 funcie każdego produktu od osoby) dla wojska, w ramach powinności pospolitego ruszenia.
      Inżynierem twierdzy był Jan Jaroszewicz a cejgwartem Mathias Witieg. We wrześniu 1652 roku Jan Zamoyski przyjmuje do stałych usług puszkarza szlachetnego Hansa Lincka i oddaje mu pod opiekę cekhauz i zobowiązuje do dbałości o amunicję i przysposabiania jak najwięcej kul ognistych i innych. Początkowo Link był fajerwerkiem (specjalistą od środków pirotechnicznych) dlatego zorganizował laboratorium oraz odlewnię kul i granatów przy cekhauzie (arsenale).
       Nadzór nad bronią i amunicją złożoną w arsenale, w latach 60 XVII wieku miał kapitanarmus (zbrojmistrz) Jan.
       W 1664 roku poprzez nieuważne obchodzenie się z ogniem, doszło do eksplozji, w jej wyniku został zniszczony młyn prochowy, a 2 ludzi zginęło. W Zamościu prochem handlowali Żydzi, nie był to proch o najwyższych parametrach.
        18 kwietnia 1658 roku w czasie pożaru arsenału zostało zniszczonych część armat. Zostało to wykorzystane do przeprowadzenia modernizacji i częściowej standaryzacji artylerii zamojskiej.
      W latach 1658-59 w Zamościu przy arsenale działała ludwisarnia, w której Daniel Kallembach (Katenbech) ludwisarz przybyły z Gdańska odlewał armaty ze złomu spiżowego. Armaty odlewano metodą z gotowym kanałem. W ludwisarni pracowali rudnik Jagiełowicz [dawna nazwa hutnika], który od 1657 roku odlewał metodą kokilową [w gotowych formach] kule armatnie, metoda ta umożliwiała odlewanie ich w dużych ilościach i o gładkich ścianach. Ponadto od 1657 roku notowany był puszkarz Jan i szychterz (ślusarz) Han (Jan) Pommerschert (Pommerschalt). Po zakończeniu prac i likwidacji ludwisarni wszyscy specjaliści opuścili Zamość. W razie potrzeby zatrudniano też w arsenale miejscowych rzemieślników.
                                                    Armaty na wyposażeniu
       W1648 r. w arsenale znajdowały się działa ordynackie: armaty spiżowe: dwie półkartauny dar Rygi 24 funtowe; jedna półkartauna (zdobyczna szwedzka) 22 funtowa; jedna 20 funtowa; jedna 15 funtowa; dwie lekkie ćwierćkartauny do kartaczy 12 funtowe (o krótkich lufach, niewielkiej donośności, używano kartacze do zwalczania piechoty); dwie 10 funtowe; cztery armaty polowe 6 funtowe; trzy 5 funtowe; sześć 4 funtowe; jedna 3 funtowa; dwie 2 funtowe oraz przysłane armaty żelazne: dwie 2 funtowe przez Prokopa Szornera z Turobina; trzy 1 funtowe ze Szczebrzeszyna; jedna 3/4 funtowe  z Tarnogrodu. Były to szrotownice miotające na niewielką odległość rozdrobnione żelazo lub kamienie, używane do obrony miast.

Zamość – Arsenał – fot. Ewa Lisiecka
     Wraz z armatami z Turobina przesłano dwóch puszkarzy, armaty w Tarnogrodzie i Szczebrzeszynie obsługiwali puszkarze zamojscy opłacani przez te miasta.
    Zakupione w 1648 roku: w ludwisarni lubelskiej Mikołaja de la Marsze dwie spiżowe armaty 2 1/2 funtowe. Następnie przed kozakami [przed 1648 rokiem] Zamoyski zakupił jedną żelazną armatę 1 funtową z moździerzykiem 1 funtowym (do wystrzeliwania granatów ręcznych).
    Łącznie było dział ordynackich: 32 armaty różnych wagomiarów i 1 moździerz.
       W 1648 roku dodatkowo na wyposażeniu były działa wypożyczone z Uchań:
armaty spiżowe: jedna kolubryna Smok 16 funtowa; dwie ćwierćkartauny 12 funtowe; dwie 3 funtowe; dwie z Herkulesami 3/4 funtowe; sześć niewiadomego wagomiaru[7],
moździerze: dwa żelazne (moździerze wiszące) 16 funtowe; dwa spiżowe na dnach 3 1/2 funtowe  (moździerze siedzące).
   Łącznie pożyczonych było 17 dział (13 armat i 4 moździerze).
       W 1650 roku na zlecenie Zamoyskiego Mikołaj de la Marche odlał w Lublinie sześć spiżowych armat polowych: dwie 3 funtowe; dwie 2 funtowe; dwie 1 funtowe.
      Razem łącznie z armatami pożyczonymi w 1650 roku było 56 dział (51 armat i 5 moździerzy).
    W czerwcu 1649 r. król Jan Kazimierz idąc na odsiecz Zbaraża pożyczył armaty: cztery polowe 6 funtowe i sześć regimentowych 4 funtowych. W czerwcu 1656 roku ponownie król Jan Kazimierz wypożyczył 20 większych armat (największa Smok 16 funtowa) z prochem i kulami do oblężenia Warszawy. Po zajęciu miasta zostały odesłane do Zamościa. Ponownie w sierpniu tego roku prosił o wypożyczenie 2 półkartaun lub 2 ćwierćkartaun.

Armata na łożu polowym
          Zniszczone działa w czasie pożaru w 1658 roku:
dział spiżowych z Uchań: jedna armata 16 funtowa; dwie ćwierćkartauny 12 funtowe; dwie armaty z Herkulesami 3/4 funtowe; dwa moździerzyki na dnach 3 1/2 funtowe; dwie nieznanego wagomiaru,
dział żelaznych z Uchań: dwa żelazne moździerze 16 funtowe.
     Łącznie 11 dział, wszystkie uszkodzone działa Zamoyski odkupił.
armat ordynacji: dwie ćwierćkartauny lekkie do kartaczy 12 funtowe; dwie armaty polowe (krótkie) 4 funtowe; dwie armaty (długie) 3 funtowe; dwie armaty wołoskie 2 funtowe; jedna armata „lubelska” 1 funtowa .
      Łącznie 9 armat.
    Odlane armaty przez Kallembacha:
osiem armat 12 funtowych nazwanych imionami apostołów: Andrzej; Bartłomiej; Filip; Jakub  Maciej; Mateusz; Szymon; Tomasz.
trzy armaty 6 funtowe nazwane znakami zodiaku: Baran; Byk; Rak.
        Przed wprowadzeniem sprzętu typowego produkowanego fabrycznie, odlewano w celu standaryzacji serie dział, nadając każdej z nich wspólną nazwę.
       W zamian za złom spiżowy po zniszczonych armatach otrzymano z ludwisarni lubelskiej spiżowe armaty: dwie 3 funtowe; jedną rosyjską 3/4 funta.
       Dwie armaty spiżowe podarowali: 1 funtową  Paweł Ołtarzowski (Ołtarzewski) mieszczanin zamojski; 1 funtową Jakub Berny szkocki kupiec z Zamościa.
       Ponadto po 1655 roku pojawia się haubica spiżowa z krzyżem kawalerów maltańskich 1 1/2 funta, przypuszczalnie odlana dla upamiętnienia konfederacji tyszowieckiej. Podarowana Janowi Zamoyskiemu przez uczestnika konfederacji a jednocześnie kawalera maltańskiego Władysława Zasławskiego-Ostrogskiego. Z haubicy wystrzeliwano granaty.
     Łącznie w arsenale w 1660 roku było 49 armat, 1 moździerzyk i 1 haubica.
                        Arsenał za Gryzeldy Wiśniowieckiej i Stanisława Koniecpolskiego
        Inżynierem twierdzy był Jan Jaroszewicz, który zmarł w Zamościu w lutym 1670 roku, strażnikiem arsenału był oberfajerwerker  Jan Michał Link, który od 1668 roku został cejgwartem.
                                             Armaty na wyposażeniu
       Gryzelda Wiśniowiecka sprowadziła: jedną spiżową armatę 3/4 funta z Jarosławia; jeden spiżowy moździerz 71 funta  na kamień z Ostroga (kamieniak umożliwiał strzelanie śrutem); dwie spiżowe armaty 1/2 funtowe odkupione od mieszczan hrubieszowskich (tego wagomiaru armatki zaliczano do ciężkich hakownic, można z nich było strzelać też pociskami ołowianymi).
      Łącznie było 55 dział: 43 armaty, 8 śmigownic, 2 moździerze, 1 haubica.

                                         Arsenał za  Marcina Zamoyskiego
         W zamian za przyjęcie ordynacji Marcin Zamoyski dobrowolnie zobowiązał się: [..]Na każdą expedycyą woienną Rzeczyposp. dwieście ludzi wystawiać deklarował, y conservationem fortecę przyobiecał, y onę na Rzeczyposp. utrzymać obowiązał, tedy tei deklaracyi in facie wszystkich stanów Rzeczyposp. uczynioney dosyć czynić powinien[..].
       Uchwała sejmowa z 1676 roku: [..]obiecujemy armatą y amunicią miejsce [Zamość] to opatrzeć, a do reparacyi murów y fos włości ordynacji podległe w dyspozycji Urodzonego Ordynata zostające, dopomagać będą[..].
       Zostały ustanowione specjalne podatki dla mieszkańców ordynacji na utrzymanie  artylerii twierdzy zamojskiej. Pobierano od wszystkich mieszkańców miast ordynackich podatki prochowy i puszkarski. W Zamościu podatek puszkarski płacili tylko Żydzi.
       W inwentarzu z 1674 roku jest wzmianka o ludwisarni przy arsenale, w której znajduje się część zniszczonych armat w czasie pożaru w 1658 roku. W tym czasie nie odlewano nowych armat tylko naprawiano zużyte zapały dział, które były rozwiercane, gwintowane i zalewane spiżem, następnie obok wiercono nowy zapał. W inwentarzu z 1796 roku wymienianych jest kilka dział w ten sposób naprawionych.
       Z 22 stycznia 1689 roku pochodzi wiadomość o ludwisarni przy arsenale, w której ludwisarz Jakub Meier odlewał w Zamościu spiżowe działa, jedno 3 funtowe już było gotowe. W 1690 roku przyznano stałą pensję Jakubowi ludwisarzowi za lanie dział. Meier w 1696 roku jest wymieniany jako właściciel dworku w Zamościu.
      W ludwisarni pracowali miejscowi rzemieślnicy: hutnik Zieliński; puszkarze Andrzej Dutkowski, Mikołaj Karwacki, Paweł puszkarz; tokarz Krzysztof; ślusarz Marcin; woskobojnik [produkował wosk] Fedor (Rusin).
      Hutnik zajmował się wytapianiem metalu ze złomu spiżowego; puszkarze to rzemieślnicy zajmujący się wyrabianiem armat, ale też potrafili obsługiwać armaty; tokarz wytaczał drewniane części do formy odlewniczej, niektóre części armaty (napisy, ozdoby, delfiny i część denna) były odlewane metodą traconego wosku.
      W tym czasie zakupiono blachę do naprawy starych kartaczy, a powroźnik Franciszek Zbytniowski zaczął robić liny na lonty.
       Ponieważ działa odlewano według nowej technologii jako monolity bez kanału, w kwietniu 1689 roku zrobiono żelazny świder do przewiercania kanału armat. 34 żołnierzy wywierciło kanały w 5 nowych odlanych działach.
      W1689 roku Marcin stolarz i Marcin ślusarz wyrabiali szufle miedziane i 8 stempli do 12 funtowych dział żelaznych. W lutym 1690 roku była robiona laweta do działa 12 funtowego, w sierpniu 1691 roku zakupiono żelazo na formy do ludwisarni.
       Z 21 grudnia 1701 roku pochodzi wzmianka, że ludwisarz Jakub Macowicz (Meier) obrobił odlane działo, a Marcin stolarz robił lawety do 6 funtowych dział (haubic).
       Ludwisarnia została zlikwidowana na początku XVIII wieku wszyscy specjaliści od wytwarzania dział opuścili Zamość.
       Działa spiżowe odlewano w Zamościu, natomiast żelazne zamówiono w hucie samsonowskiej. 24 kwietnia 1689 roku został wydany uniwersał do miast ordynackich o wysłaniu furmanów z wozami do Samsonowa po przygotowane armaty dla Fortecy Zamojskiej. Przywiezione lufy armatnie osadzane były na lawetach w zamojskim arsenale.
       Przy arsenale był warsztat naprawczy broni ręcznej, żołnierze zamojscy zostali wyposażeni w karabiny skałkowe. Ponieważ w 1689 roku wykonano w arsenale nowe formy ładunków do fuzji aragońskich, tak nazywano karabiny z zamkiem skałkowym. Ślusarz Marcin wykonał parę zamków krzesowickich (skałkowych).
       Od 14 kwietnia 1679 roku rozpoczęła się praca przy modernizacji fortyfikacji, dlatego pojawiają się żołnierze roboczy. Byli to przysyłani w trybie zmiennym i w zależności od zapotrzebowania, żołnierze ordynaccy (dragoni). Jako pierwsi i jedyni rozpoczęli prace przy wałach od 14 kwietnia do lipca, ze zmianą co tygodniową po 2-15. Ponownie od kwietnia do lipca 1683 roku po kilku (5-10) miesięcznie wozili karami (wozy bez burt) materiały budowlane. W/g regestru żołnierzy ordynowanych wachm Michał Wysocki i 14 dragonów (bez daty). Od 1689 roku: w styczniu wachm Karniewski i 31 dragonów;  w kwietniu wachm Karniewski i 32 dragonów. W lutym 1690 roku wachm Karniewski i 32 dragonów; w maju 25 dragonów. W styczniu 1691 roku wachm Karniewski i 27 dragonów; w czerwcu wachm Karniewski i 28 dragonów. W sierpniu 1691  roku wachm Karniewski, fajfer (flecista) i 32 dragonów. W 1692 roku 36 dragonów z wachmistrzem i doboszem Stanisławem; w październiku 4 dragonów. W styczniu 1693 roku 40 dragonów z wachmistrzem i doboszem; w kwietniu 10 dragonów. W grudniu 1694 roku 39 dragonów z wachmistrzem i dwoma doboszami. W grudniu 1701 roku 52 dragonów z wachmistrzem, kapralem Szymanowskim i 2 doboszami.

Kusza do wystrzeliwania granatów
       Przede wszystkim do prac przy fortyfikacjach zatrudniano pracowników najemnych, ale też chłopów gromadzkich [pańszczyźnianych] i więźniów. Dozorcami robót byli Gabriel Zakrzewski i Jerzy Maksymowicz.
        Prace ziemne od 1686 roku nadzorował wałmistrz Daniel Tepper (zmarł w Zamościu w maju 1753 roku), jeszcze w grudniu 1701 roku występuje przy pracach z 4 chłopami i 3 kobietami.
      Cejgwartem był Jan Link, od lipca 1686 roku inżynier twierdzy i cejgwart, od kwietnia 1687 roku major artylerii, od stycznia 1693 roku komendant twierdzy i od grudnia 1694 roku ponownie major artylerii. Na zakończenie przez niego przeprowadzonej modernizacji twierdzy zamojskiej na Bastionie 3 umieszczono tablicę Studio et arte D. Joannis Linck artileriae Majoris [staraniom i umiejętnością Jana Linka majora artylerii] z datą 1694 rok. Po śmierci Linka, który zmarł w 1698 roku, komendantem artylerii został Andrzej Szański, natomiast puszkarz Andrzej Izowski nadzorował arsenał oraz prowadził prace przy fortyfikacjach.
       W maju 1686 roku wymieniani są w Zamościu dwaj puszkarze turobińscy, są jeszcze w czerwcu 1691 roku.
      Młyn prochowy został odbudowany ponieważ w 1686 roku wymieniany jest prochownik, który w kwietniu 1691 roku otrzymał stałą pensję. Do pracy w prochowni zatrudniano od maja 1690 roku po 2 pracowników najemnych. Młyn prochowy napędzany był kołem deptanym: [..] dwum w prochowni co w kole chodzili[..].
      Od kwietnia 1692 roku zatrudniano po 2 pracowników najemnych w magazynie prochu (prochowni).
      W 1696 roku Anna Zamoyska, sprawująca nadzór nad ordynacją po śmierci Marcina Zamoyskiego, zwróciła się do Marcina Kątskiego generała artylerii koronnej o wyszukanie odpowiedniego specjalisty cejgwarta i inżyniera dla nadzoru nad fortyfikacjami Zamościa.
      Odpowiedź Kątskiego: [..]Człeka do porządku tak koło presidium, jako i cekhauzu zamojskiego, magazynu i fortyfikacji i żeby był jeszcze katolik nie wiem gdzie by znaleźć i nie widzę go w Polsce. Wiem jednego, który oprócz inżynier stawia wyżej opisane godności, ale że jest majorem w wojsku i w wysokim regimencie, trzeba by w przód deklaracji WMPani, żeby mogło się z nim traktować, że będzie miał większy awantaż na tej funkcji, na którą WPani potrzebowałabyś go, niżeli w służbie Rzeczypospolitej […].
       W 1702 roku na stanowisku cejgwarta i dowódcy artylerii zatrudniony został płk inżynier artylerii Jerzy Holfeld. Jednocześnie od początku XVIII wieku na inżyniera zamojskiej twierdzy zatrudniono czasowo Wojciecha Lenartowicza.
                                           Armaty na wyposażeniu
         Inwentarz arsenału z 1674 roku wykazuje 38 dział ordynacji (36 armat i 2 moździerze) i 2 armaty pożyczone z Uchań:
armaty spiżowe: dwie półkartauny 24 funtowe; jedna półkartauna szwedzka 22 funtow ; osiem ćwierćkartaun 12 funtowych; trzy 6 funtow ; jedna rosyjska 6 funtowa; cztery 3 funtowe; jedna polowa austriacka 3 funtowa; dwie 2 funtowe; dwie 1 funtowe; jedna dar Bernego 1 funtowa; jedna z Jarosławia 3/4 funtowa; jedna moskiewska 3/4 funtowa;  dwie kupione od mieszczan hrubieszowskich (bez lawet) 1/2 funtowe,

Zamość – Arsenał – fot. Ewa Lisiecka
armaty żelazne: dwie z Turobina 2 funtowe; jedna 1 funtowa; trzy ze Szczebrzeszyna 1 funtowe; jedna z Tarnogrodu 3/4 funtowa,
moździerze spiżowe: jeden z Ostroroga 71 funtowy na kamień,
moździerz żelazny: jeden 1 funtowy,
armaty pożyczone z Uchań: dwie spiżowe 3 funtowe.
     Osadzono też na lawetach 22 hakownice, używane jako strzelby wałowe. W 1689 roku jest mowa o lawecie z działa do szturmaka. Szturmak (garłacz) posiadał rozszerzoną przy wylocie lufę, posiadał trzpień do zamocowania na podstawie, w tej wersji nazywany espignolą, strzelał drobnymi kawałkami ołowiu.
       Łącznie odlano w ludwisarni  zamojskiej 20 dział spiżowych:
w 1681 roku: jedną armatę 3 1/4 funta,
w 1687 roku: dwie armaty 2 1/2 funta; jedną 2 3/4 funta; jedną 3 funtową,
w 1689 roku: jedną armatę 3 1/4 funta; dwie haubice 20 funtowe; dwie haubice 3 funtowe; dwie haubice 1 3/4 funtowe,
w 1699 roku: jedną armatę 6 funtową,
w 1701 roku: jedną armatę 5 1/2 funta,
nie wiadomo w którym roku: dwie haubice 12 funtowe; trzy haubice 6 funtowe; trzy moździerze typu coehorna: 4 funtowy; 3 funtowy; 2 funtowy.
       W Samsonowie wykonano przynajmniej serię 12 żelaznych 12 funtowych haubic oraz dwanaście haubic 6 funtowych.
Armata na łożu fortecznym – XVII w.
       W 1704 roku na wyposażeniu było łącznie 72 działa (44 armaty, 23 haubice i 5 moździerzy).
                                   Arsenał za Tomasza Józefa Zamoyskiego     
        Szwedzi po zajęciu Zamościa w 1704 roku nic nie zabrali z wyposażenia twierdzy oraz nie poczynili żadnych szkód. Cejgwartem i dowódcą artylerii był płk inżynier artylerii Jerzy Holfeld, a na inżyniera twierdzy przed 1709 rokiem zatrudniono Jana Gornovill. Od 1719 roku cejgwartem i inżynierem został Marcin Jakub Waybel.
       Przypuszczalnie ze względów bezpieczeństwa zaprzestano w Zamościu produkcji prochu, obowiązek zaopatrzenia wojsk ordynackich w proch przerzucono na kahały znajdujące się na terenie Ordynacji Zamojskiej. Kule i granaty kupowano w odlewni samsonowskiej.
                                  Armaty na wyposażeniu
        Tomasz Zamoyski korzystając z dotacji państwowych zakupił w samsonowskiej giserni skarbu królewskiego działa żelazne (były czterokrotnie tańsze niż spiżowe).
      Łącznie 26: dwadzieścia armat 6 funtowych; jeden moździerz 60 funtow ;  jeden moździerz 50 funtowy; trzy moździerze 10 funtowe;  jeden przenośny moździerz coehorna 4 funtowy.
     Jeszcze w 1723 roku odlewano w Kielcach na lyrę zamojską armaty żelazne: dwie 6 funtowe; dwie 3 funtowe. Lyr (przepustnica) do sprawdzania średnicy kul.
    W 1725 roku znajduje się łącznie na wyposażeniu 110 dział i 170 beczek prochu.
                                 Arsenał za  Michała Zdzisława Zamoyskiego
       Przystępując do prac modernizacyjnych twierdzy Michał Zamoyski wystosował pismo do swoich poddanych w 1734 roku: [..] Do fortyfikacji miasta Zamościa ludzie do roboty schodzili się, więc wszystkim jako po miastach i miasteczkach magistratom, wsiach wójtom, różnym panom possesorom oznajmuję, aby wyznaczenia osobliwego w tydzień lub za dwa, albo trzy tygodnie razem do sypania z rydlami ludzi pieszych najdalej za pięć dni odsyłali […].
       Początkowo cejgwartem i inżynierem był Marcin Waybel, a dowódcą artylerii kpt Jan Chryzostom Zelski (Żelski). W latach 20 XVIII wieku mjr artylerii Jan Zelski został cejgwartem i prefektem artylerii a kapitanem fortalicji zamojskich Jan Hiche (Hiczek).
                                           Armaty na wyposażeniu
         W lutym 1725 roku w arsenale było 111 dział:
66 armat (37 spiżowych i 29 żelaznych); 5 śmigownic; 9 moździerzy; 31 haubic oraz 111 hakownic.
Hakownice wykorzystywano jako karabiny wałowe.

Hakownica na lawecie
        We wrześniu 1733 roku przysłano 24 armaty zarekwirowane w Rzeszowie, kiedy minęło zagrożenie zostały zwrócone.
        Łącznie było na wyposażeniu 135 dział.
        Arsenał za Tomasza Antoniego Zamoyskiego i Jana Jakuba Zamoyskiego (opiekuna)
       Płk Tomasz Zamoyski był komendantem twierdzy, za jego życia przeprowadzono  reorganizację wojsk garnizonu.
      Tomasz Zamoyski mając dotację państwową arsenał uporządkował i armaty zreperował.
      Cejgwartem i prefektem artylerii był mjr Jan Zelski (Żelski), a kapitanem fortalicji Jan Hiche. Od 1735 roku kapitanem artylerii został Ernest Peruński, a cejgwartem kpt piechoty Jan Frądzel (Frentzel), w XVIII wieku cejgwart miał stopień kapitana.
      Około 1740 roku został przyjęty na feuermeistera (ogniomistrza) do laboratorium por Jan Andrzej Bem (Bohm, Beym), od 1752 roku został dowódcą oddziału artylerii, od 1753 roku prefektem artylerii zamojskiej (komendant).
     Od 1744 roku został przyjęty por artylerii (od 1747 roku kpt) Georgus (Jerzy) de Kawe (Kawer, Kaur), od 1750 roku mjr artylerii i cejgwart twierdzy, od 1751 roku magister fortyfikacji zamojskich, od 1753 roku magister artylerii i fortyfikacji (komendant).
      Zamiast zatrudniać w razie potrzeby specjalistów, w styczniu 1752 roku został utworzony stały oddział artylerii, liczący 17 ludzi (kapitan, porucznik, kapral, 14 artylerzystów). Żołnierze w składzie oddziału artylerii: Tomasz Kruszyński, Michał Kaproń, Karol Welter, Wojciech Zieliński i pisarz zamkowy Antoni Smoliński.
                                              Armaty na wyposażeniu
       Przed 1740 roku zakupiono serię siedmiu spiżowych armat 1/2 funtowych. W/g inwentarza z 1740 roku było 66 armat (37 spiżowych i 29 żelaznych), 5 śmigownic, 9 moździerzy i 31 haubic, łącznie 111 dział.

Łoże forteczne – XVIII w.
      Ponadto 22 hakownice na lawetach, 89 hakownic na łożach, 2 organki (armatki wielolufowe), karabinów 229 i 8 par pistoletów. Kule armatnie: żelazne ok. 11 tys., łańcuchowych 31, kamiennych 30. Prochu armatniego 49 beczek ok. 2,6 ton, muszkietowego ok. 0,9 t.
     Hakownice na łożach były osadzone na drewnianym stojaku nazywanym kozłem, używane jako karabiny wałowe. Hakownice na łożach być może były to espingole. 1745 roku z arsenału warszawskiego przywieziono zakupioną armatę spiżową 3 funtową wraz z kulami.
      W styczniu 1752 roku było 108 dział: 62 armaty (32 spiżowe i 29 żelaznych), 6 śmigownic, 9  moździerzy i 31 haubic.
armaty spiżowe: dwie półkartauny 24 funtowe; osiem ćwierćkartaun 12 funtowych; pięć 6 funtowych; dziewięć 3 funtowych; jedna 1 funtowa; siedem 1/2 funtowych,
armaty żelazne: dwadzieścia 6 funtowych; jedna 3 funtowa; pięć 1 1/2 funtowych; dwie 1 funtowe; jedna 1/2 funtowa [armaty poniżej 3 funtów nazywano pół armatami],
śmigownice: jedna spiżowa 6 funtowa; trzy żelazne 2 funtowe,
haubice spiżowe: dwie 20 funtowe; dwie 12 funtowe; trzy 6 funtowe,
haubice żelazne: dwanaście 12 funtowych; dwanaście 6 funtowych,
moździerze spiżowe: jeden 4 funtowy; jeden 3 funtowy; jeden 2 funtowy,
moździerze żelazne: jeden 60 funtowy; jeden 50 funtowy; trzy 10 funtowe  jeden 4 funtowy,
hakownice: na lawetach 22; na łożach 89,
broń ręczna: karabiny piechoty105; karabiny dragonii 40; par pistoletów (dla kawalerii) 40,
armaty zdobyczne: śmigownica turecka 6 funtowa; śmigownica rosyjska 2 funtowa; armata polowa cesarska 3 funtowa,
Zapas prochu armatniego 49 beczek o wadze 2,6 t, karabinowego ok. 0,9 t.
        Lustracja z 1755 roku (62 armaty, 6 śmigownic, 31 haubic i 9 moździerzy) łącznie 108 dział:
armaty spiżowe: dwie półkartauny 24 funtowe ; osiem ćwierćkartaun 12 funtowych; pięć 6 funtowych; dziewięć 3 funtowych; jedna 1 funtowa; siedem 1/2 funtowych,  
armaty żelazne: dwadzieścia 20 funtowych; jedna 3 funtowa; pięć 1 1/2 funtowe; dwie 1 funtowa; jedna 1/2 funtowa,
śmigownice: jedna spiżowa 6 funtowa; trzy żelazne 2 funtowe,
haubice spiżowe: dwie 20 funtowe; dwie 12 funtowe; trzy 6 funtowe, oraz
haubice żelazne: dwanaście 12 funtowych; dwanaście 6 funtowych,
moździerze spiżowe: jeden 4 funtowy; jeden 3 funtowy; jeden 2 funtowy,
moździerze żelazne: jeden 60 funtowy; jeden 50 funtowy; trzy 10 funtowe  jeden 4 funtowy,
armaty zdobyczne: śmigownica turecka 6 funtowa; śmigownica rosyjska 1 funtowa; armata polowa austriacka 3 funtowa (z napisem F.III Rom. Imp. – Franciszek III cesarz rzymski),
hakownice: na lawetach 22; na łożach 89,
broń ręczna: dwie petardy spiżowe (służyły do wysadzania bram); karabiny piechoty 105; karabinów dragonii 40; par pistoletów dla kawalerii 40.

Petarda do wysadzania bram
kul armatnich w piramidach (razem 15 751 sztuk): 24 funtowych – 533; 18 funtowych – 582; 12 funtowych – 1905; 6 funtowych – 1970; 4 funtowe – 3273; 3 funtowe – 3020; 2 funtowe – 1978;
1 1/2 funtowe – 648; 1 funtowe – 589; 3/4 funtowe – 650; 1/2 funtowe – 204,
kartaczy: 12 funtowych – 65; 6 funtowych – 194; 3 funtowe – 109,
kul łańcuchowych: 6 funtowe – 13; 4 funtowe – 3020.
      Po 1755 roku siedem armat spiżowych 1/2 funtowych zostało przekalibrowanych, poprzez  rozwiercenie przewodu lufy na 3/4 funta. Ozdobione imionami archaniołów: św. Michał – któż jak Bóg ; św. Rafael – Bóg uleczył ; św. Gabriel – wojownik Boży; św. Uriel – światło Boga ; św. Jechudiel – chwała Boga ; św. Sealtiel – modlitwa Boga ; św. Barakiel – błogosławieństwo Boga. Pociski 1/2 funtowe były stosowane w hakownicach wałowych.

Łoże forteczne XVIII w.
                                           Arsenał za Klemensa Jerzego Zamoyskiego    
          W 1752 roku Klemensowi Zamoyskiemu w wieku 14 lat stryj (Jan Jakub Zamoyski) zakupił stopień płk wojsk koronnych.
         Cejgwart mjr Jerzy de Kawe, zmarł w połowie 1761 roku, oddział artylerii liczył 18 ludzi: mjr, por, puszkarz, kpr, 14 artylerzystów. Jego dowódca został por Andrzej Bem, który zmarł w Zamościu nagłą śmiercią w lipcu 1764 roku.
       Przy arsenale kowal zamkowy Tomasz Głowacki i stolarz zamkowy Laurenty (Wawrzyniec).
                                       Armaty na wyposażeniu
        Łącznie było 108 dział i 131 hakownic: 62 armaty, 6 śmigownic, 31 haubic (od połowy XVIII wieku w Polsce nazywane granatnikami) i 9 moździerzy.
                                             Arsenał za Jana Jakuba Zamoyskiego
          Brama Lwowska z mostem dwa razy zwodzonym, od której się mury ciągną ku Bramie Szczebrzeskiej i furcie z fosą suchą, przy niej laboratorium ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami.
        Stały oddział artylerii liczył 16 ludzi: puszkarz (stróż arsenału) od 1761 roku fajerwerk Jan Schtall (Sztal, Stahl), kapral, 14 artylerzystów.
                                         Armaty na wyposażeniu
          Po zajęciu twierdzy w 1772 roku Austriacy przejęli również arsenał, wyposażenie traktowali jako własność prywatną. Uniwersał z 30 kwietnia 1776 r. informuje, że tylko monarchia zajmuje się obroną wszystkich państw dziedzicznych. Dlatego prywatna osoba nie mogła być właścicielem dział, oprzyrządowania  artyleryjskiego i innego rynsztunku wojskowego oraz znacznej ilości prochu. W ciągu 6 miesięcy właściciele powinny zgłosić posiadane materiały i wywieźć za granicę. W innym przypadku podlegały konfiskacie za trzecią cześć ich wartości otaksowanej przez C.K. Generalny Urząd Wojenny.
         22 marca 1777 r. ukazało się uzupełnienie do uniwersału. Właściciele mieli przekazać do cyrkułów podpisane spisy posiadanego sprzętu wojskowego. Jeżeli nie chcą wywieźć za granicę to mają przekazać do garnizonów wojskowych w Zamościu, Brodach, Stanisławowie i Zamku Zbaraskim, w zależności od odległości. Sprzęt mógł być przekazany w depozyt lub odsprzedany dla C.K. Artylerii, po otaksowaniu przez C.K. Generalny Urząd Wojenny.
         Zamojski arsenał stał się magazynem konsygnacyjnym, w którym przechowywano przekazany w depozyt sprzęt, nie tylko Ordynacji. Zachowała się Konsygnacja znajdujących się w Arsenale zamojskim narzędzi wojennych dnia 26 novembris [listopada] przepisana 1785. Był to wykaz sprzętu złożonego w arsenale, powierzonego do dysponowania przez okupantów, wymieniający 105 dział, 243 karabiny piechoty z bagnetami, flint starych 260, 30 karabinków kawalerii i 4 karabinki artylerii, jeden spiżowy moździerz muszkietowy 1 funtowy do wystrzeliwania granatów (ręczny granatnik), kusz 246 (mogły służyć do wystrzeliwania ręcznych granatów). Wyposażenie arsenału nadzorował bixmacher (technik uzbrojenia) Johann de Schtall, od 1808 roku nadzorcą arsenału był ppor Georg Christian.
      Inwentarz z datą 20 stycznia 1796 roku nie jest podpisany, podpisał go dopiero 31 sierpnia 1816 roku plenipotent ordynata Jan Herman. Został sporządzony, ponieważ Aleksander Zamoyski ofiarował jego wyposażenie dla korpusu ochotniczego mającego powstać w Galicji.
      Spis  zawiera tylko działa spiżowe (32 armaty, 7 haubic, 2 moździerze):
armaty: dwie półkartauny (jedna bez daty, druga z datą 1583) i herbem Rygi 21 funtowe; osiem ćwierć kartaun apostołów z datą 1658 i herbem Zamoyskich 12 funtowych; trzy ze znakami zodiaku z datą 1658 i herbem Zamoyskich 6 funtowych; jedna z datą 1699 i herbem Zamoyskich 6 funtowa; jedna długolufowa 6 1/4 funtowa; jedna z datą 1701 i herbem Zamoyskich 5 1/2 funtowa; jedna z datą 1687 i herbem Zamoyskich 3 1/2 funtowa; dwie każda z inną datą (1681, 1689) i herbem Zamoyskich 3 1/4 funtowe; jedna cesarza austriackiego Franciszka III 3 funtowa; jedna z datą 1687 i herbem Zamoyskich 3 funtowa; jedna z datą 1687 i herbem Zamoyskich 2 3/4 funtowa; jedna z datą 1687 i herbem Zamoyskich 2 1/2 funtowa; dwie z datą 1648 i nieznanym herbem 2 1/2 funtowa; siedem z aniołami i herbem Zamoyskich 3/4 funtowe,

Łoże forteczne – XVIII w.
haubice: dwie z datą 1689 i herbem Zamoyskich 21 funtowe; dwie z datą 1689 i herbem Zamoyskich 3 funtowe; dwie z datą 1689 i herbem Zamoyskich 1 3/4 funtowa; jedna z datą 1655 i krzyżem kawalerów maltańskich 1 1/2 funtowa,
moździerze: jeden stary niemiecki bez napisów 3 1/4 funtowy; jeden muszkietowy do wystrzeliwania z ręki granatów 1 funtowy.
       Wymienione w arsenale działa należą do ordynacji, pozostały bo były zużyte oraz niewielkich wagomiarów, które nie w pełni odpowiadały wymogom pola walki. Już w połowie XVIII w. działa o wagomiarze poniżej 3 funtów uznano za przestarzałe, nazwane półarmatami. Działa sprawne odpowiadające wymogom pola walki zostały odkupione przez wojsko austriackie.
       Twierdza zamojska nie była brana od 1806 roku do uzbrojenia w artylerię, umocnienia nie były konserwowane co powodowało ich naturalne zniszczenie.
                                                                        Stankiewicz Zbigniew
 
 Bibliografia
  1. Archiwum Jana Zamoyskiego. t. 1-4 Kraków-Warszawa 1904-1948
  2. Archiwum OZ – rachunki na utrzymanie dworu.
  3. Archiwum Skarbu Koronnego – regestra popisowe wojska.
  4. Górski K. Historya artyleryi polskiej. Warszawa 1902 r.
  5. Górski K. Historya piechoty polskiej. Kraków 1893 r.
  6. Horodyski B. „Armata” arsenału zamojskiego. Teka Zamojska 1938 / 3.
  7. Hundert Z. Siły ordynacji zamojskiej w latach 1672-1676 – przyczynek do badan nad funkcjonowaniem wojsk ordynacji rodowych w XVII wieku. Studia nad staropolską sztuką wojenną t. 4 Oświęcim 2015 r.
  8. Kowalczyk K. Rzemiosło Zamościa 1580-1821. Warszawa 1971 r.
  9. Krokosz J. Pabiś R. Wiłkojć E. Kostecki J. Fudal A. Analiza składu chemicznego luf dział z XVI-XVIII w. oraz kul ze zbrojowni zamku królewskiego na Wawelu z wykorzystaniem metody mikrofluorescencji rentgenowskiej. PIO 2009 z 3.
  10. Potocki M. Zamość i jego instytucje pod względem religii oświaty i dziejów krajowych. (rękopis) 1862 r.
  11. Rudomicz B. Efemeros czyli Dariusz prywatny pisany w Zamościu w latach 1656-1672. Lublin 2002 r.
  12. Statuta Ordynacyi Zamoyskiej od r. 1589-1848. Warszawa 1902 r.
  13. Stworzyński M. Opisanie statystyczno historyczne dóbr ordynacyi zamojskiej. (rękopis) 1834 r.
  14. Woliński J. Z dziejów wojen polsko-tureckich. Warszawa 1983 r.
  15. Żurkowski S. Żywot Tomasza Zamoyskiego. Lwów 1860 r.
[1] Cetnar lwowski 51,48 kg
[2]  Ceigwart oficer artylerii zarządzający arsenałem
[3] Działa darowane przez Rygę w arsenale zamojskim były do 1809 r.
[4] Hakownica rodzaj ręcznej broni palnej, nazwa pochodzi od haka znajdującego się przy wylocie lufy, służył do zaczepienia o mur lub płot (amortyzator odrzutu)
[5] Podawane w inwentarzach różne wagomiary do określenia tych samych armat, wynikają z tego, że miara funta była różna na przestrzeni wieków oraz w rożnych krajach
[6] Falkonet to małego wagomiaru armata polowa, z długą lufą (rodzaj kolubryny) w Polsce nazywana śmigownicą
[7] Określenie działa wg ciężaru kuli pełnolanej wyrażonej w funtach, mieszczącej się w kanale lufy

Informacje bieżące.

W imieniu Zarządu Koła Przewodników informujemy, że w sobotę 27 maja 2023 r. spotykamy się przed wejściem głównym cmentarza parafialnego w Zamościu o godzinie 12:00 w związku z przypadającą w tym dniu rocznicą śmierci śp. dr BOGUMIŁY  SAWY. Przewodnicy odwiedzą mogiłę naszej zmarłej Koleżanki Przewodniczki, złożą kwiaty na grobie i zapalą znicz pamięci.

 Bunt żołnierzy garnizonu zamojskiego w 1918 roku

Fures privatorum furtorum in nervo atque in compedibus aetatem agunt,
fures publici in auro atque in purpura.
 Złodzieje dobra prywatnego żywot spędzają w kajdanach,
 złodzieje dobra publicznego w złocie i purpurze.
          Wydarzenia z 28 i 29 grudnia 1918 roku uległy całkowitemu zapomnieniu, ale tak jak i inne tworzą historię Zamościa. Można mieć różny stosunek do nich jednak pamiętać należy, że to mieszkańcy poprzez uczestnictwo w nich tworzą historię swojego miasta. Chodzi o to, aby nie było wydarzeń niechcianych, skazanych na zapomnienie przez cenzurę eufemistycznie nazywaną poprawnością  polityczną lub historyczną, tak jak ma to miejsce w tym wypadku.
         W okresie międzywojennym były one określane jako przewrót bolszewicki, zrealizowany przez nielicznych polskich komunistów, którzy doprowadzili do walki bratobójczej, dążąc do zespolenia z Moskwą i wprowadzenia na grunt polski porządków bolszewickich. Próbując usilnie przeszkadzać spokojnemu kształtowaniu się państwa polskiego, buntownicy wywołali zamieszki w Zamościu, korzystając z nielicznej załogi dopiero organizującego się wojska polskiego. Część żołnierzy pod wpływem obcej i zbrodniczej agitacji żydowskiej pod wodzą żądnych rabunku towarzyszy i kryminalistów, samowolnie opuściła koszary i poparła przewrót. Razem z szumowinami miejskimi, zaatakowali broniącego się z garstką żołnierzy komendanta miasta mjr Stanisława Zosik-Tessaro, opanowując miasto. Większość awanturników nie była wrogami państwowości polskiej, tylko ludźmi zbałamuconymi bolszewicką propagandą. Dopiero odsiecz przybyła z Lublina ukróciła awanturników i uspokoiła miasto.
       Ponownie do tych wydarzeń powrócono w okresie PRL-u, na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Zaczęto określać te wydarzenia jako powstanie zamojskie. Uważając go za nieznany fakt z historii ruchu rewolucyjnego w Polsce, który godny jest rozpowszechnienia i upamiętnienia. Miała to być akcja zbrojna mas ludowych, zorganizowana samorzutnie przez grupę zamojskich komunistów, którzy uczynili z Zamościa ośrodek rewolucji w Polsce. Po opanowaniu miasta dali się zwieść podstępnymi machinacjami przeciwników. Ostatecznie przyszło im walczyć bohatersko w osamotnieniu z przeważającymi siłami kontrrewolucyjnymi aż do wyczerpania wszelkich możliwości stawiania dalszego oporu. Jego podłożem były trudne warunki bytowe ludności oraz  rozczarowanie mas ludowych do polityki władz państwowych, które zajęły się dławieniem ruchu rewolucyjnego, a nie realizacją obiecanych zmian społecznych.
       W obu przypadkach nie chodziło o obiektywne przedstawienie wydarzeń, jedynie o wykorzystanie ich do swojej propagandy przedstawiającej wroga Polski. W każdym okresie, każda władza dla swoich potrzeb wynajduje wroga. Jego wizerunek jest zawsze podobny: jest podstępny, bezwzględny w dążeniu do osiągnięcia swoich niecnych celów, gotowy w każdej chwili do  zaskakującego ataku. Dlatego należy być czujnym, bo wróg nie śpi. Z tym, że wrogiem Polski Odrodzonej  był bolszewik, a Polski Odbudowanej kontrrewolucjonista.
      Panująca w 1918 roku fobia bolszewicka miała swoje podłoże w czynnikach zarówno zewnętrznych oraz wewnętrznych. W październiku 1918 roku z polskich jednostek rewolucyjnych bolszewicy sformowali Zachodnią Dywizję Strzelców, jeszcze w lecie tego roku powstał w Moskwie komunistyczny rząd polski ze Stefanem Heltmanem na czele. Rząd jak i dywizję przygotowano na okres gdy zaistnieją warunki do utworzenia Polskiej Republiki Rad. 17 listopada 1918 roku specjalnie utworzono Armię Zachodnią, która miała zapoczątkować swoim marszem wielką rewolucję światową. A 13 grudnia tego roku ukazała się w gazecie „Młot” odezwa:„Proletariat polski sięga po władzę. My tutaj wykuwamy siłę, która w odpowiedniej chwili okaże mu pomoc należną”.
       W tym czasie Lubelszczyzna była najdalej na wschód wysuniętą częścią powstającego państwa polskiego. Zmęczone wojną społeczeństwo gotowe było dawać wiarę pięknym hasłom o pokoju, sprawiedliwości społecznej oraz tworzącym się dobrobycie. Oprócz komunistów hasła rewolucyjne szerzyli ludzie przyjeżdżający z Rosji. Zostało wywiezionych w czasie wojny z samej Lubelszczyzny prawie pół miliona osób, z których większość znalazła się na terenach objętych rewolucją. Po zawarciu pokoju brzeskiego, zaczęli wracać do domów. Lubelszczyzna leżała na drodze powrotnej wygnańców z różnych części Polski. Przez Zamość przepływało dziennie około tysiąca osób. Wszyscy opowiadali o rewolucji rosyjskiej, gdzie lud wziął władzę w swoje ręce przepędzając wyzyskiwaczy. Nie należy utożsamiać ich ze zorganizowaną i świadomą masą działającą pod przewodem bolszewików. W większości nie byli ich sympatykami, po prostu stanowili żywiołową masę agitatorów, porównujących stosunki panujące w Polsce z tymi w Rosji.
          W tamtym czasie bardzo łatwo można było być uznanym za bolszewika (tak jak obecnie). Nieliczni którzy brali czynny udział w walce po stronie bolszewików, przynosili do Polski rewolucyjne hasła i formy organizacyjne. Jeszcze inni widzieli w rewolucji tylko chaos, głód i nędzę.
         Bardzo dobrze zdawały sobie z tego sprawę władze polskie. Artykuł w „ Gazecie  Zamojskiej” z 8 grudnia 1918 roku: „ Najgroźniejszym niebezpieczeństwem przed jakim stoi budująca się Polska jest bolszewizm. Bolszewizm płynie z Rosji przez ludzi, którzy powrócili i którzy nakłaniają ludność do rozruchów i zamieszania wiedząc, że przy rozprężeniu łatwo krzewi się bandytyzm. Władza Polski uczyni wszystko w celu utrzymania porządku publicznego i nie ścierpi żadnej samowoli”.
         W tym samym numerze ukazała się informacja o zawiązaniu się w Zamościu Partii Socjal-Demokratów Bolszewików w składzie: Albrecht Andrzej, Albrecht Antoni, Blank Władysław, Bartoszczak Jan, Ciurysek Antoni, Ciurysek Józef, Dybka Tomasz, Kitka Franciszek, Kłosiewicz Szymon, Kowalski Ignacy, Kowalski Wincenty, Kozłowski Franciszek, Krętowicz Aleksander, Mazur Jan, Pleskaczyński Józef, Rękas Franciszek, Rycaj Jan, Soboń Jan, Strelnik Aleksander, Szczepański Adam, Wyrembkiewicz Adam. Wszyscy byli członkami Polskiej Partii Socjalistycznej, a niektórzy należeli też do Polskiej Organizacji Wojskowej i aktywnie uczestniczyli w akcjach zbrojnych przeciwko okupantom austriackim: Albrecht Antoni, Kowalski Wincenty, Wyrembkiewicz Adam.

Zamość. Koszary w Nadszańcu Północnym
        Raport polityczny referenta politycznego przy Generalnym Okręgu Lubelskim por Janusza Libickiego z dnia 10 grudnia 1918 roku do Sztabu Generalnego:
(..) W Zamościu rozwieszono odezwy S. D. Przeciw wojsku. Piszą: precz z regularną armią i wzywają do tworzenia rad robotniczych. Założony klub S. D. z 21 członków.
     „Głód  ziemi” (w Królestwie Polskim co czwarty wieśniak był bezrolny) odczuwała większość chłopów, sprzyjał szerzeniu się propagandy bolszewickiej i był głównym powodem wszystkich wystąpień antyobszarniczych. W ruchu chłopskim najsilniejsze były elementy rewolucji agrarnej. Jednocześnie skutkiem odmowy przez właścicieli ziemskich podwyżki płac, strajk podjęli pracownicy rolni, który objął większość majątków ziemskich  na Lubelszczyźnie. Strajki odbywały się bez przeszkód ze strony władz, niektórzy jej przedstawiciele (komisarze ludowi) z cicha im sprzyjali.
        Wypowiedź Komisarza Ludowego Rządu Polskiego na okręg  zamojski – Stanisława Dziuby (członka Polskiego Stronnictwa Ludowego): „Reforma agrarna musi być przeprowadzona kosztem wielkiej i średniej własności prywatnej. Polska  ma być nie macochą a matką, trzeba o sobie myśleć i sobą rządzić. Boją się panowie, że chłop przestanie im czapkować do ziemi i zechce się uważać za obywatela równego im”.
         Uchwała chłopów gminy Czemierniki najlepiej przedstawia świadomość i dążenie chłopstwa do określonych celów: „My tu dzisiaj zebrani na zgromadzeniu gminnym oświadczamy, że synowie nasi nie po to walczą na kresach wolnej Ojczyzny, byśmy nadal (jak dotąd niestety się dzieje) byli traktowani po macoszemu, jako obywatele drugiego rzędu, a uprzywilejowana była nieliczna warstwa narodu. W Ojczyźnie wyzwolonej chcemy być równi co do obowiązków i co do praw”.
            W dniu 1 grudnia 1918 roku podczas spotkania przedstawicieli pracowników Ordynacji Zamojskiej w Michalowie, został założony związek pracowników folwarcznych ordynacji. Miał reprezentować wszystkich pracowników najniższego szczebla w rozmowach z zarządem ordynacji.
Powodem powstania związku była fala strajków i protestów robotników rolnych, z powodu niskich zarobków i ogólnego niezadowolenia z warunków pracy. Pracownicy domagali się podwyżki płac i ordynarii, ochrony i opieki lekarskiej, poprawy warunków zamieszkania oraz skrócenia dnia pracy do 8-9 godzin, zamiast obowiązujących dniówek od świtu do zmierzchu.
                 Zarząd Związku Służby Folwarcznej Ordynacji Zamojskiej
  1. Prezes Paweł Łabuz – kowal z folwarku Michalów,
  2. Wiceprezes Michał Kolano – elektromechanik z Michalowa,
  3. Sekretarz Walenty Kuranc – ogrodnik z Pałacu Klemensów,
  4. Zastępca sekretarza Jan Margol – były fornal z folwarku Góry,
  5. Skarbnik Józef Matwiejczuk – stróż z folwarku Michalów,
  6. Zastępca skarbnika Tomasz Podys – mechanik z folwarku Michalów,
  7. Członek zarządu Michał Błaszczyk – fornal z folwarku Zawada,
  8. Członek zarządu Jan Prus – fornal z folwarku Bodaczów,
  9. Członek zarządu Andrzej Kozera – stróż z folwarku Bodaczów.
                         Sąd polubowny
 1. Andrzej Dorosz – komornik z folwarku Brodów Dużych,
2. Michał Błaszczak – fornal z folwarku Zawada,
3. Paweł Makara – gumienny z folwarku Zawada,
4. Paweł Łabuz – kowal z folwarku Michalów.
                           Komisja rewizyjna
 1. Adam Zych – cieśla z folwarku Bodaczów,
2. Paweł Makara – gumienny z folwarku Zawada,
3. Michał Koper – stelmach z folwarku Deszkowice,
4. Piotr Ciesielski – nauczyciel z Michalowa.
      Na posiedzeniu założycielskim uchwalono i wystosowano pismo do Komisarza Ludowego w Zamościu:
  Do Komisariatu Ludowego w Zamościu
 Zarząd Związku Służby Folwarcznej Ordynacji Zamojskiej uchwalił w dowód uznania Rządu Ludowego wyasygnować 300 (trzysta) koron do rozporządzenia Komisariatu Ludowego w Zamościu.
               Michalów dnia 1.XII.1918 r.
         Dopisek odręczny na piśmie: powyższą sumę obywatel komisarz przelał na pokrycie kosztów wyboru posłów.
Przed przewrotem bolszewickim na terenach byłej okupacji austriackiej, uratowało powstanie w Lublinie 7 listopada 1918 roku Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej z premierem Ignacym Daszyńskim, który wyjawił  motywy i cele jego powstania: „Dookoła Polski panowała zwycięska rewolucja, Rosja i Ukraina miały już od roku rząd bolszewicki, w Niemczech doszli do władzy najskrajniejsi socjaliści lewicowi (wraz z prawicowymi), na Węgrzech gotowali się do objęcia rządów komuniści. Polskie klasy posiadające skostniały w „pasywiźmie”, chłopi, robotnicy i patriotyczna inteligencja znajdowali się w stanie podniecenia rewolucyjnego. Objęcie urzędów przez kapitalistów miejskich czy wiejskich wywołałoby tak silne fermenty w masach, że rozumiały to nawet konserwatywne społeczne sfery w Królestwie i Galicji i nie szły do urzędu”.
        Ministrem Wojny w rządzie ludowym w zastępstwie Józefa Piłsudskiego został płk Edward Śmigły-Rydz. Oparciem zbrojnym powstałego rządu były zmobilizowane oddziały Polskiej Organizacji Wojskowej oraz Milicji Ludowej PPS. W niewielu miejscowościach, gdzie przedstawiciele Rady Regencyjnej próbowali mu się przeciwstawić, podporządkowanie wymuszano siłą. Aby zdobyć zaufanie społeczne rząd ogłosił daleko idące reformy społeczne. Jego radykalny program posługujący się hasłami zbliżonymi do bolszewickich, łączył postulat niepodległości Polski z dążeniami robotników i chłopów celem zniechęcenia ich do działań rewolucyjnych.
          Jednocześnie  dobrze wyczuwając atmosferę działał on w duchu rewolucji ludowo- demokratycznej, której celem było zlikwidowanie wszystkich pozostałych elementów feudalnych, z uwzględnieniem bieżących interesów chłopów i robotników. Jego działania  spowodowały skierowanie odradzającej się Polski na szlak demokracji parlamentarnej oraz nadania kierunku zmian społecznych. Utożsamiał  on  bardzo ważne dla Polaków zagadnienie jaką było utworzenie własnego państwa. Rząd Daszyńskiego z konieczności oparł się na aparacie urzędniczym i policyjnym, utworzonym za czasów okupacji austriackiej przez Radę Regencyjną. Mianując swoich przedstawicieli – Komisarzy Ludowych, występujących jako element władzy i administracji państwowej.
         W tym czasie, w Zamościu władzę pełnił  Tymczasowy Komitet Powiatowy, w skład którego wchodzili reprezentanci różnych grup społecznych i opcji politycznych. Burmistrzem Zamościa był Edward Stodołkiewicz (Stodółkiewicz), przewodniczącym komitetu był przedstawiciel Rządu Polskiego (Rady Regencyjnej) Adam Sajkiewicz, jednocześnie Starosta Zamojski. Komitet urzędował w budynkach starostwa, obecnie ul. Akademicka 6.

Zamość. Koszary przy ul. Lubelskiej
       Na terenie miasta działały różne formacje zbrojne, nie zawsze ze sobą współpracujące,  w zamierzeniach mających zapewnić porządek i bezpieczeństwo publiczne. Komendant Milicji Ludowej PPS Wyrembkiewicz aresztował naczelnika Milicji Miejskiej Sobocińskiego za to, że jako żandarm austriacki dopuszczał się  nadużyć w czasie okupacji, za co sam został aresztowany przez Żandarmerię jako bolszewik.
      Podstawowym organem porządkowym w mieście była Milicja Miejska, powołana przez zarząd miasta. Komendantem był komisarz  Albin Sobociński, komenda i komisariat znajdowały się w dawnym klasztorze Klarysek, posterunek miejski wraz z aresztem w ratuszu.
      Na terenie Lubelszczyzny przejęto w całości (kadry oraz strukturę organizacyjną) austriacką żandarmerię, przekształconą w Lubelską Żandarmerię Krajową. Składała się w większości z miejscowych Polaków przyjętych do służby podczas okupacji austriackiej. W Zamościu znajdowała się Komenda Obwodu Zamojskiego z dowódcą ppor Eugeniuszem Madejczykiem, który był jednocześnie komendantem żandarmerii powiatowej w Zamościu. Komenda  wraz z posterunkiem znajdowały się w dawnym pałacu zamojskich, pozostałe posterunki w Nowej Osadzie, Skierbieszowie, Starym Zamościu, Krasnobrodzie i  Łabuniach. Żandarmeria pełniła  rolę głównego organu bezpieczeństwa publicznego.
        Powołana przez  Radę Miejską Straż Obywatelska: Odezwa z 10 listopada 1918 roku o powołaniu do obowiązkowej służby wszystkich obywateli miasta w wieku od 20 do 50 lat. Celem ochrony życia i mienia w granicach miasta i jego przedmieść. Została zorganizowana na wzór wojskowy z podziałem na jednostki taktyczne, stacjonowała w koszarach, wystawiała warty przy obiektach wojskowych i publicznych. Komendantem na powiat zamojski był ppor Zbigniew Brochwicz-Lewiński, w mieście Albin Sobociński.
       Zamojskie koło Socjalistycznego Powszechnego Żydowskiego Związku Robotniczego Bund sformowało kilkudziesięciu osobową Żydowską Straż Bezpieczeństwa. Jej zadaniem było zabezpieczanie ludności żydowskiej i jej mienia przed rabunkiem.
      Znajdował się też oddział Milicji Ludowej PPS z komendantem Adamem Wyrembkiewiczem,  w zamierzeniach miał zastąpić wojsko oraz żandarmerię. Składała się z dwóch formacji: milicji stałej i jej rezerwy. Pierwsza występowała w zwartych oddziałach na wzór wojskowy, a rezerwa skupiała wszystkich pracujących na co dzień i  powoływanych do służby w razie potrzeby. W Zamościu została sformowana kompania powiatowa, stacjonowała w koszarach (nadszańcu), obecnie ul. Łukasińskiego 8.
      W mieście stacjonował zmobilizowany oddział POW Zamojskiego Okręgu z komendantem okręgu por Zygmuntem Pomarańskim ps. Brzoska. Liczący kilkudziesięciu ludzi, jego miejscem postoju były koszary na przedmieściu lubelskim. Na jego bazie zaczęto tworzyć regularny oddział wojskowy.

      Nic nie zostało z byłych okupacyjnych oddziałów austriackich, żołnierze powrócili do domów w Galicji. W Zamościu pozostali austriaccy oficerowie pochodzenia polskiego, których wykorzystano do szkolenia i formowania oddziałów Straży Obywatelskiej, następnie Wojska Polskiego.
      W mieście wprowadzono godzinę policyjną oraz zakaz sprzedaży alkoholu. Komisarzem Ludowym w okręgu zamojskim (powiaty zamojski, tomaszowski i biłgorajski) w dniu 11 listopada 1918 roku został mianowany były wiceburmistrz miasta Stanisław Dziuba. Wydał jeszcze tego dnia zarządzenie o złożeniu wszelkiej broni palnej w komendzie Milicji Ludowej PPS. Dotyczyło to nie tylko mieszkańców ale i wszystkich formacji ochotniczych. Komenda Straży Obywatelskiej  wydała rozporządzenie o zaprzestaniu  powtarzającej się codziennie strzelaninie na posterunkach w Zamościu. Za naruszenie tego winni mieli być pociągani do odpowiedzialności karnej, ponieważ tego typu wybryki zagrażały życiu mieszkańców.
        Dekret Tymczasowego Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego z dnia 5 grudnia 1918 roku unormował te sprawy powołując Milicję Ludową, „dla ochrony i zapewnienia spokoju i bezpieczeństwa ludności miast i wsi oraz walki z wszelkimi przejawami bezwładu społecznego”. Miała być organizowana na wzorach wojskowych, podlegała pod Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Bazą do jej organizacji została Milicja Ludowa PPS, jednocześnie zostały rozwiązane wszystkie ochotnicze formacje straży i milicji obywatelskich, z wyjątkiem milicji miejskich.
        Od 5 listopada 1918 roku komendantem wojskowego garnizonu zamojskiego został mjr Stanisław Zosik-Tessaro, który powołał Komendę Wojskową Obwodu Zamojskiego, mieściła się w obecnym budynku przy ul. Akademickiej 4. Wydał rozkaz o oddaniu broni i ekwipunku wojskowego pochodzących z kradzieży lub nielegalnych zakupów. Rozkazał oddawania honorów wojskowych i służbowego zachowania się wobec oficerów byłej armii austriackiej, należących do armii polskiej, „bo Straż Obywatelską obowiązuje rygor wojskowy”.
       Przystąpił do formowania regularnego oddziału Wojska Polskiego w oparciu o zaciąg ochotniczy. Zarządził oddzielenie Straży Obywatelskiej od wojska, przy jego tworzeniu  oparł się na członkach POW, którzy zostali wcieleni do formowanego oddziału.
        Rozkazał aby komendanci gmin i posterunków SO sporządzili listy ochotników chcących wstąpić do wojska. Jednocześnie nakazał organizację Milicji Wiejskiej na bazie istniejących posterunków SO: w każdej gminie miał znajdować się posterunek z 8-12 osobową obsadą, w każdej wsi posterunek 2-3 osobowy. Do czasu zakończenia organizacji milicji, (20 listopada 1918 roku) władzę mieli sprawować dotychczasowi komendanci posterunków SO. Po jej zorganizowaniu i wyczerpaniu się materiału ochotniczego do wojska, SO miała być zlikwidowana.
       W okręgu Zamojskim rozpoczęto formowanie 3 batalionu chełmskiego pułku piechoty (późniejszy 35 pułk piechoty) pod dowództwem por Józefa Ekkerta. W Zamościu formowano dowództwo batalionu, dwie kompanie piechoty i kompanię karabinów maszynowych. Oparto się na organizacji piechoty niemieckiej: batalion składał się z trzech kompanii strzeleckich i kompanii karabinów maszynowych, w końcu 1918 roku wprowadzono organizację czwórkową (cztery kompanie piechoty i kompania karabinów maszynowych). W niemieckiej armii podstawową jednostką bojową w pułku piechoty była kompania, a w kompanii sekcja licząca 8 szeregowców (4 roty) i sekcyjnego kaprala jej dowódcę, łącznie było 12 sekcji (3 plutony). W kompanii karabinów maszynowych było 6 sekcji (3 plutony), w każdej po dwie obsługi karabinów maszynowych, łącznie w sekcji 8 szeregowców i sekcyjny (12 karabinów maszynowych). Batalion i pluton były jednostkami organizacyjno-gospodarczymi. Ponieważ poza peowiakami nie było zbyt wielu ochotników, do 28 grudnia 1918 roku zdołano zorganizować 1 kompanię por Stanisława Wolickiego, 2 kompania por Zygmunta Wendy była w stadium organizacji, kompania karabinów maszynowych w stanie szkieletowym.
        Organizacja wojska byłaby niemożliwa bez odpowiedniej kadry dowódczej, ta w Zamościu wywodziła się z armii austriackiej oraz z armii rosyjskiej (dowborczyków). Wnosili oni przywary i przyzwyczajenia objawiające się w stosowaniu niedozwolonych metod wychowawczych i utrzymaniu dyscypliny w Wojsku Polskim. Za to reprezentowali dużą wiedzę wojskową oraz praktykę frontową. To z austriackiej armii wywodzi się określenie „zupak”, oznaczające bezmyślnego, brutalnego  podoficera. Jeszcze przed wojną oficerowie austriaccy kłócili się ile trzeba zużyć kijów aby wymusztrować żołnierza. Chodziło o to aby sprowadzić go do roli bezmyślnego wykonawcy rozkazów, nawet gdy były wymierzone przeciwko nacji z której się wywodził. Rekruci austriaccy wiedzieli, że będą „brać po mordzie” oraz znosić wszelkie przezwiska i przekleństwa.

Zamość. Budynek Garnizonu przy ul. Akademickiej
       Tego typu metody były stosowane w zamojskich koszarach. Początkowo dochodziło nawet do rękoczynów, później aby dać żołnierzowi wycisk stosowano bardziej subtelne metody.
       Oficerowie wywodzący się z polskich korpusów wschodnich brali udział w wojnie domowej po stronie „białych”, doświadczyli na własnej skórze jej okrucieństw oraz buntów żołnierzy. Starali się bezwzględnymi sposobami utrzymać dyscyplinę, najważniejsza dla nich była karność bez gadania. Najmniejszy objaw niesubordynacji traktowali jako działalność wywrotową bolszewików, którą należy likwidować wszelkimi środkami aż do rozstrzeliwania na miejscu.
         Brutalne obchodzenie się z żołnierzami przez dowódców oraz zła aprowizacja powodowały narastanie niechęci i wręcz nienawiści do nich. Większość z żołnierzy-ochotników wywodziła się z POW, którzy chcieli walczyć o wolną, demokratyczną i sprawiedliwą Polskę. Teraz w wolnej ojczyźnie nadal byli żandarmi, którzy ich niedawno zwalczali, nad nimi komendę objęli oficerowie austriaccy oraz  oficerowie rosyjscy, dla których nawet Piłsudski był bolszewikiem. Doszli do wniosku, że poprzez wystąpienie przeciwko nim uratują Polskę przed zalewem jej elementami antydemokratycznymi i antypiłsudczykowskimi. Dodatkową frustrację wywoływały wojskowe ekspedycje karne które bestialsko rozprawiały się ze strajkującymi robotnikami rolnymi.
        „Ziemianie na ogół chcieliby, żeby  wojsko dawnym systemem wkraczało i zmuszało pracowników do przerwania strajku […] Niejednokrotnie zwracali się ziemianie w rozmowach, aby zmusić służbę do zaprzestania strajku, jeżeli nie siłą to choć demonstracją kawalerii„; „Użycie wojska nie dało oczekiwanych rezultatów, jedynie żandarmeria stanęła na wysokości zadania ale była za słaba liczebnie aby opanować sytuację” – raporty oficera do specjalnych poruczeń Komendy Obwodu Zamojskiego por Brochwicz-Lewińskiego z dnia 6 i 25 grudnia 1918 roku.
        Do wystąpienia przeciwko oficerom wybrano sobotę 28 grudnia 1918 roku godzinę 12.00, kiedy wszyscy żołnierze zgromadzeni byli w stołówce na posiłek. Po posiłku uczestnicy buntu, wszyscy peowiacy, zgromadzili się w pełnym uzbrojeniu na placu alarmowym. Jednak nie wszyscy żołnierze zdecydowali przyłączyć się do buntu, pomimo wcześniejszych deklaracji, w koszarach pozostało ich około 50 z sierżantem Aleksandrem Strelnikiem.
        Buntownicy około godziny 13.00, nie zważając na rozkazy oficerów, sformowali kolumnę marszową i prowadzeni przez kpr Piotra Grabczaka, sekcyjnego 1 kompanii pomaszerowali pod Komendę Garnizonu. Różnie podawano liczę zbuntowanych, od 60 do 100 żołnierzy. Chodziło o złożenie mjr Tessaro, który wywodził się z legionów i był przez żołnierzy postrzegany jako „swój”, skargi na poczynania oficerów oraz  żądanie ich usunięcia.
         Organizatorzy buntu Piotr Grabczak i Antoni Sowiński znali go osobiście jeszcze z legionów, gdzie był ich dowódcą. Ochotnicy pochodzący z Lubelszczyzny tworzyli 2 batalion pod dowództwem kpt Zosik-Tessaro w 2 pułku piechoty legionów. Tessaro, otrzymał telefoniczną wiadomość z koszar o buncie bolszewików, oczekiwał na nich stojąc na balkonie pierwszego piętra (obecnie już nie istniejący) w otoczeniu oficerów sztabu. Nie orientując się co do charakteru zajścia, zamiast zejść na rozmowę z żołnierzami, zaczął nawoływać ich do powrotu do koszar.

Zamość, cmentarz parafialny – fot. Ewa Lisiecka
        Jednocześnie z koszar telefonicznie zawiadomiono żandarmerię o buncie, komendant ppor Madejczyk wydał rozkaz zaatakowania zgromadzonych żołnierzy, aby w zarodku uśmierzyć bunt. Żandarmi rozwinięci w tyralierę na placu przed pałacem bez ostrzeżenia otworzyli ogień. Żołnierze zareagowali jak ich szkolono, rozwinęli się w tyralierę i odpowiedzieli ogniem. Mając przewagę  liczebną przeszli do ataku, zmuszając żandarmów do schronienia się w komendzie i posterunku, gdzie się zabarykadowali. Po kilkudziesięciu minutowej walce żołnierze opanowali posterunek  oraz rozbroili żandarmów, rozbrojonych puścili wolno (w walce jeden z żandarmów został ranny).
       W powstałym zamieszaniu mjr Tessaro wraz z oficerami komendy udał się pieszo do koszar, skąd telefonicznie powiadomił dowódcę Okręgu Generalnego Lublin gen Jana Romera o zaistniałych wypadkach.
       Ten opisuje je w swoim pamiętniku: „Kiedy zaś komuniści i Żydzi wzniecili w Zamościu częściowy bunt załogi, kiedy część załogi z dowódcą osaczyła zbrojna tłuszcza, dowiedziawszy się o tym koło drugiej po południu, natychmiast kazałem zaalarmować dwie kompanie i dwa karabiny maszynowe pod mjr Lisem i osobnym pociągiem wysłałem je na Zamość”.
        Bunt żołnierzy w Zamościu wywołał panikę w Warszawie. Wymiana telegramów pomiędzy mjr Stanisławem Weckim z Lublina, a mjr Tadeuszem Kasprzyckim z Warszawy o zaburzeniach w Zamościu (28 grudnia 1918 roku):
         W Zamościu część żołnierzy z ludnością a właściwie czerwona gwardia postanowiła rozbroić oficerów i wiernych żołnierzy – jednym słowem białą gwardię. Tessaro z kilkoma oficerami kilkunastu żołnierzami i karabinami maszynowymi zamknął się w komendzie koszar. Około godziny 6/tej zbuntowani żołnierze rozsypali się i poszli do ataku na koszary lecz bardzo się nie zbliżając zawrócili. Szczegółów co się dzieje w mieście jeszcze nie mamy, Tessaro posłał patrol do zbadania sytuacji. Z naszej strony wysłaliśmy ekstrapociągiem połowę batalionu z dwoma karabinami maszynowymi. Za parę godzin będą na miejscu.
      Jak był silny garnizon w Zamościu ?
Właściwie to był półbatalion chełmskiego pułku, a ze wszystkimi niefrontowymi około trzystu ludzi. W samym początku zaburzeń telefonowano, że zbuntowało się 60 żołnierzy, o reszcie nie wiem.
      Co to znaczy czerwona gwardia ?
Czy to milicja ludowa czy co, dokładnie nie wiem. Ale w każdym bądź razem są to ludzie którzy są przeciw regularnej armii, co krzyczą precz z białą gwardią i żandarmerią, są to jacyś komuniści z SD.    
      Dobrze to rozumiem, ale chodzi czy to był poza wojskiem inny oddział niezależny od wojska – oddział jawny czy tajny?
O takim oddziale nie słyszałem i jutro się dowiem, Tessaro telefonował, że ta banda rozbraja również milicję, ale też nie wiem jaki to rodzaj milicji.
      A więc jest faktem, że inicjatywa wyszła od oddziału wojskowego.
Nie słyszałem tego.
       Z jakiego materiału ludzkiego złożony był półbatalion w Zamościu czy to było POW, czy ochotnicy którzy sami się zgłaszali, czy to byli ludzie miejscowi, czy ludzie przysłani do Zamościa i skąd. Wyjaśnię jutro u Tessaro i dam znać.
     Czy teraz macie połączenie telefoniczne z nim ?
O siódmej telefonował mi, że się uspokoiło trochę, tylko nie wie o sytuacji na mieście.
     Kiedy wyjechał półbatalion z Lublina, czy żołnierze znali cel wyprawy.
Nie wiem, pojechał z nimi Lis (mjr Leopold Lis).
     Czy to POW pojechali ?
Półbatalion wzięty w całości, ale u nas przeważnie jest POW.
      Czy słyszeliście coś przedtem o agitacji w wojsku ?
Nie tego nie było słychać.
      Czy może Zamość był specjalnym ośrodkiem agitacji esde ?
Owszem, notowane było utworzenie klubu SD, co do tego klubu wiadome były nazwiska 20 założycieli.   
      Jaka jest sytuacja pod tym względem w wojsku w Lublinie ?
Dotychczas nie było żadnych oznak.
       Podobno SD wysyła swoich agitatorów którzy jako ochotnicy mają wstępować do wojska i prowadzić agitację ?
Dotychczas u nas nie wykryto śladów tej agitacji.
      Czy były jakieś specjalne zarządzenia dowództwa poza wysłaniem wojska. Jakie rozkazy otrzymał Lis, były wydane rozkazy miejscowe w celu zapobieżenia; podobnych zajść ?
Szczegółów instrukcji dla Lisa nie wiem, były robione, przy mjr Piskorze (mjr Tadeusz Piskor szef sztabu Okręgu Generalnego w Lublinie).
          Raport w sprawie zajść w Zamościu gen ppor Jana Romera dowódcy Okręgu Generalnego Lublin do Naczelnika Państwa z dnia 30 grudnia 1918 roku:
W południe 60 zbuntowanych żołnierzy z 1 komp. Garnizonu Zamojskiego pod nazwą „czerwonej gwardii” wyruszyło z koszar do miasta. Oficerowie zebrani w menaży na obiedzie zgromadzili się w komendzie powiatu i posterunku żandarmerii. Oddział „czerwonej gwardii” razem z żydami, którzy przyłączyli się do nich poszedł pod komendę powiatową, ażeby oficerów rozbroić. Żołnierze wykazywali nieświadomość ruchu, rzucali słowa: „Wolność! Precz z burżujami i.t.p.”. Major Tessaro wystąpił ku nim z przemową, jako do Piłsudczyków i P.O.Wiaków. Mowa wywarła duże wrażenie, żołnierze byli prawie opanowani, jedynie kapral Grobczak komendant zbuntowanych przerwał słowami:„Nie ma czasu trzeba iść rozbrajać, bo nas rozbroją, trzeba rozbroić milicję miejską i żandarmerię”. Zebrali się gromadnie żydzi, którzy agitowali żołnierzy. Wtedy nadeszła wiadomość, że zbliża się oddział żandarmerii (z posterunku wyszło 4 żandarmów i 4 oficerów) żołnierze rozwinęli przeciw nim tyralierę rozpoczęła się strzelanina, 1 żandarm został lekko ranny. Oficerowie korzystając z zamieszania dosiedli sanek i z majorem Tessaro udali się do koszar, gdzie zorganizowano samoobronę, ustawiono karabiny maszynowe i.t.p. o godzinie 3 rozbrojono żandarmów i milicję miejską, o 4 czerwonogwardziści z tłumem żydów oblegali koszary, i wezwali oblężonych do poddania się. Rozpoczął się atak , który trwał 3 godziny. Atak został odparty, z naszej strony 2 lekko rannych, zbuntowani mieli około 10 zabitych i 20 rannych. Żołnierze wycofali się do miasta, wystawiając placówki, które były rozbrajane przez patrole wysyłane z koszar (po 2 godzinach zabrano 30 jeńców z placówek). Kilkunastu żołnierzy powróciło  do koszar  z przeprosinami i żalem, że dali się porwać na hasła żydowskie. Przysłano wtedy delegatów, którzy zażądali złożenia broni przez oficerów, w przeciwnym razie obiecywali rzeź po zdobyciu koszar. Major Tessaro oświadczył, że nie będzie z nimi pertraktować jeżeli nie złożą broni, jeżeli zaś ją złożą, to żołnierze bez broni będą mogli wejść do koszar, na razie nie będą karani, a co z nimi się stanie będzie zależało od władz wojskowych wyższych. Delegaci oświadczyli wówczas, że chcą pertraktować wprost z gen. Śmigłym. Ostatecznie zawarto zawieszenie broni do godz. 10 rano. Siły zbuntowanych wzrosły przez noc do 300 głównie zasilili żydzi którzy posiadali broń i chłopi podmiejscy. Przed 10.tą rozpoczął się atak mjra Lisa od strony Zawady. Równocześnie mjr Tessaro zaczął atak od strony koszar ku miastu i ku Nowej Osadzie, ażeby odciąć odwrót zbuntowanym. O godzinie 2-ej całe miasto, przedmieścia i N. Osada zostały zdobyte. W mieście żydzi strzelali z okien. Z bużnicy jeszcze dziś padały strzały do naszego patrolu, bużnicę zrewidowano i znaleziono tam cały arsenał z karabinami i amunicją, u jednego żydka w mieszkaniu znaleziono karabin maszynowy. Główni agitatorowie są aresztowani, zastępca Grobczaka również, sam Grobczak  zbiegł na jego głowę wyznaczono cenę 1000 koron. Ruch cały popierany był przez żydów i S.D. – członkowie zaś P.P.S. sami zgłosili się do koszar i walczyli wspólnie z załogą przeciw bolszewikom, komisarz ludowy i władze cywilne bolszewicy aresztowali, wybierając swojego komisarza ludowego szewca, który został przez nas aresztowany. Koszary oprócz 2 lekko rannych strat nie miały. Mjr Lis stracił 2 zabitych i 5 rannych; zabici i ranni bolszewicy w znacznej ilości dotychczas nie stwierdzonej, ranni pochowali się po wsiach okolicznych. Obecnie panuje w mieście zupełny spokój, na przedmieściach pojedyncze rzadkie strzały.
      Odgłosy walki zgromadziły tłumy gapiów, którzy  korzystając z okazji przystąpili do rabunku niechronionych wojskowych magazynów żywnościowych. Mieściły się w dawnych budynkach arsenału, prochowni, wozowni, stajni i południowej oficynie pałacu. Aby zapobiec dalszym grabieżom Grabczak wystawił warty przy magazynach. Grupa żołnierzy z sierżantem Kazimierzem Woińskim (Wolińskim)  widząc, że sytuacja nie rozwija się  według planu, powróciła do koszar. Pozostali zakwaterowali się w komendzie garnizonu, większość z nich nie uczestniczyła już w walkach.
         Jak bywa w takich sytuacjach gdy brak sprężystej organizacji i centralnego dowodzenia następuje chaos. Zaczęły się tworzyć  różnego rodzaju uzbrojone grupy o płynnym stanie pod przewodem powołanych ad hoc dowódców. Działające pod wpływem różnych potrzeb i silnych emocji, które prowadzą najczęściej do irracjonalnych poczynań. Karabin w rękach daje człowiekowi poczucie władzy i siły, z których stara się od razu korzystać. Milicja Ludowa będąca w stadium organizacji nie interweniowała a część jej funkcjonariuszy dołączyła do buntowników. Wbrew zakazowi Bundu do zamieszek przyłączyli się robotnicy żydowscy. Nie było zorganizowanej zarządzanej centralnie „czerwonej gwardii”, a jedynie działające samodzielne uzbrojone grupy. Nie zajęto ratusza i nie aresztowano nikogo z lokalnych władz, żandarmerii ani milicji. Nie powołano żadnego centralnego kierownictwa, w celu koordynacji działań. Odbywało się wszystko według polskiej zasady im większy krzykacz, tym więcej ma do powiedzenia.
        Został zajęty areszt miejski (dawny odwach pod schodami ratusza) z którego wypuszczono przetrzymywanych kryminalistów oraz 12 jeńców rosyjskich i trzech żołnierzy austriackich. Opanowano bez walki komisariat Milicji Miejskiej gdzie rozbrojono całą obsadę oraz zabrano broń z magazynu. Rozbrajano na ulicach napotkanych oficerów oraz zaczęto poszukiwać ich w mieszkaniach. Pod wpływem rzuconego hasła, że należy uwolnić przetrzymywanych w koszarach przez oficerów żołnierzy, uzbrojone niezorganizowane grupy zaatakowały około godziny 16.00 koszary i więzienie na Przedmieściu Lubelskim.
         Po wyjściu zbuntowanych żołnierzy została zorganizowana obrona koszar, przede wszystkim magazynu amunicji i broni oraz więzienia. Obok drogi (obecnie ul. Piłsudskiego) przed więzieniem zorganizowano punkt oporu obsadzony przez 14 oficerów i szeregowców z 2 karabinami maszynowymi pod dowództwem ppor Zachara. Jego zadaniem była osłona ogniem podejść do obu obiektów, na nim skupił się główny ciężar walki. Widoczny był brak zaufania do żołnierzy, oba karabiny maszynowe obsługiwali oficerowie: ppor Stanisław Zachara  i ppor Antoni Czudowski. Wobec przeważającej siły ognia broni maszynowej nie udało się buntownikom opanować obu celów. Walki ustały około godziny 20.00, broniący się żołnierze nie ponieśli żadnych strat, z napastników 2-4 zginęło, rannych zostało około 10. Po tym starciu kilkunastu żołnierzy powróciło do koszar, część zniechęconych uczestników cywilnych oddała lub porzuciła broń i rozeszła się do domów. Zastępca komendanta Milicji Miejskiej Kazimierz Smoczy polecił aby milicjanci wyszli z komisariatu na miasto celem zebrania porzuconej broni oraz namawiali ludzi do jej oddania.
        Wspomina komisarz Stanisław Dziuba, że po godzinie 14.00 w komisariacie ludowym (starostwie) do niego oraz jego zastępcy Jana Emeryka (członek PPS) przyszli Wincenty Kowalski i Antoni Albrecht (podawani w publikacjach jako organizatorzy i przywódcy powstania) chcąc się dowiedzieć co się  dzieje, co to za rozruchy i z jakiego powodu, że należy położyć kres rozlewowi krwi. Mając na względzie bezpieczeństwo i życie mieszkańców miasta komisarz Dziuba postanowił wszcząć kroki mające doprowadzić do rozmów zbuntowanych żołnierzy z dowództwem. Opracował propozycje na jakich żołnierze zgodzą się wrócić do koszar: powrót z bronią w ręku oraz powołanie wspólnej komisji złożonej  z oficerów komendy garnizonu oraz partii  PPS i PSL dla sporządzenia opisu wypadków i przekazania ich do rozpatrzenia przez komisję złożoną przez gen Rydza-Śmigłego i dwóch przedstawicieli Lubelskiej Rady Delegatów Robotniczych (ich włączenie w skład komisji zaproponował Kowalski i Albrecht). Została ona przedstawiona mjr Tessaro przez delegację w składzie: Kowalski, Albrecht, Emeryk i przedstawiciel żołnierzy szer Nowak. Tessaro ją odrzucił, podstawą do powrotu żołnierzy miało być złożenie broni i oddanie się pod jego komendę. Ponieważ obie strony obstawały przy swoich propozycjach rozmowy zostały przerwane. Po telefonie Dziuby mjr Tessaro przysłał swoich pełnomocników: por Ekkerta i chorążego Zawistowskiego, którzy nadal twardo żądali złożenia broni. Aby nie dopuścić do zerwania negocjacji Albrecht zaproponował aby mjr Tessaro przekazał gen Śmigłemu warunki buntowników, do otrzymania odpowiedzi lub do godziny 10.00 w niedzielę zaprzestać wymiany ognia. Po powrocie delegacji do koszar, zostało telefonicznie potwierdzone przyjęcie rozejmu od 23.00 do 10.00.
Na zdjęciu napis: 28 XII 1918 r. komuniści w Zamościu próbowali podburzyć miejscowy garnizon i wzniecić powstanie antyrządowe
         Następny dzień 29 grudzień 1918 roku przeszedł do historii miasta jako „Krwawa niedziela”. O godzinie 9.00 Emeryk zadzwonił do koszar, otrzymał odpowiedź mjr Tessaro aby przekazać buntownikom „niech robią jak im wygodniej”. Poinformowani o tym żołnierze  postanowili  bronić się w przypadku ataku. Stare Miasto spełniało wszelkie warunki do skutecznej i długotrwałej obrony, zwłaszcza przed przeciwnikiem pozbawionym artylerii. Zwarta murowana zabudowa z pozostałością dawnych fortyfikacji, otoczona terenem płaskim, pozbawionym pokrycia a więc łatwym do przestrzeliwania i obserwacji.
        Rano do Zawady przybyła pociągiem odsiecz z Lublina pod dowództwem mjr Leopolda Lisa-Kuli, dwie kompanie z 1 pułku lubelskiego (późniejszy 23 pp). Po wyładowaniu na stacji, mjr Lis obsadził odłączoną lokomotywę dwoma sekcjami piechoty i dwoma karabinami maszynowymi, tworząc ruchome stanowisko ogniowe, mające zapewnić wsparcie ogniowe ataku. Pozostałe siły zostały podzielone na dwie grupy, każda dowodzona przez oficera, maszerowały po obu stronach szosy Szczebrzeszyn-Zamość. Pomiędzy torem a szosą za lokomotywą posuwał się odwód z dowódcą.
         Lokomotywa zajęła bez oporu dworzec kolejowy w Zamościu i dalej działała wzdłuż torów okalających miasto z zadaniem wspierania ogniem ataku. Zaczęto ostrzeliwać bez ostrzeżenia Stare Miasto nie zważając na mieszkających ludzi. Około godziny 10.00 oddziały odsieczy działające po obu stronach szosy, pomimo  gęstej lecz bezładnej  i niecelnej strzelaniny wkroczyły do miasta. Grupa północna uderzyła w kierunku dawnego pałacu (komendy żandarmerii), a południowa w kierunku dawnego klasztoru Klarysek (komendy milicji). Na odgłos walki w celu zaatakowania buntowników komisarz Sobociński zaczął gromadzić i uzbrajać ludzi na komisariacie milicji to samo robił por Madejczyk na komendzie żandarmerii. Nie zdążyli ponieważ oba obiekty szybko opanowali żołnierze lubelscy.
         Jednocześnie Emeryk zadzwonił do mjr Tessaro aby dołączył się do walki. Postanowił on zaatakować miasto od północy, wykorzystując do skrytego podejścia  cmentarz katolicki. Chciał uniemożliwić ucieczkę buntowników ze Starego Miasta w kierunku wschodnim. Również na Nowej Osadzie przy posterunku żandarmerii samorzutnie zmobilizowała się była Straż Obywatelska, następnie zaatakowała razem z żandarmami od wschodu wzdłuż obecnej ul. Partyzantów.
       Stronnictwo Narodowe po zlikwidowaniu Straży Obywatelskiej w Zamościu nie zrezygnowało z walki o władzę i przeszło do konspiracji:
„… Chcą nas nasi wrogowie rozbroić, musimy zatem broń ukryć, stosując system używany ostatnio przez Węgry w czasie ich walki o niepodległość. Broń zostanie rozdaną między członków, tworzymy wielką, tajną zbrojną rezerwę, która gotowa na każdy zew Rządu Narodowego, rządu naszego, pójdzie walczyć i obalać wszelkie kramiki partyjne i wszystkich bez różnicy „naczelników”, „dyktatorów” i.t.d. …..”
        Po zakończeniu walk komenda wojskowa utworzyła z nich uzbrojoną bojówkę na Nowej Osadzie. Liczącą 70 osób z komendantem Stanisławem Gliszczyńskim sekretarzem sejmiku powiatowego. Broń dla nich była przechowywana na posterunku żandarmerii, gdzie stale przebywało 9 osobowe pogotowie nocne.
       Nigdzie nie napotkano zorganizowanej obrony, jedynie pojedyncze punkty oporu. Do największych walk doszło o budowany szpital żydowski (obecnie Szkoła Podstawowa nr 7  ul. Sienkiewicza 5) oraz o koszary milicji (obecnie Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 ul. Łukasińskiego 8). Około południa Stare Miasto zostało opanowane, gdzieniegdzie dochodziło do wymiany ognia na Nowej Osadzie i przedmieściach,  do godziny 14.00 walki całkowicie ustały.
        Większość zbuntowanych żołnierzy nie wzięła udziału w walkach bratobójczych, wykorzystała zamieszanie do powrotu do koszar. Według oficjalnych danych w walkach (28-29 grudnia) ze strony rządowej zginęło 2 żołnierzy a 5 zostało rannych, z drugiej poległo 7 osób (Józef Bondyra, Hubala, Józef Przyczyna, Michał Pypa, Antoni Sowiński, Bronisław Zub, Franciszek Zub), ponadto kilkanaście zostało rannych. Chociaż podawana też jest liczba 19 poległych buntowników.
       Został sporządzony oficjalny wykaz osób rannych podczas walk przez dr Bogusława Boguckiego, które były hospitalizowane w zamojskim szpitalu: Machroń Franciszek (cywil), Jonas Antoni (szeregowiec 1 kompanii 35 pp), Zub Bronisław (cywil) zmarł, Bondyra Jan (szer 1 komp 35 pp) zmarł, Przyczyna Józef  (cywil) zmarł, Effner Mikołaj (cywil), Magdziak Kazimierz (cywil),  Sowiński Antoni (szer 1 komp 35 pp) zmarł, Kokoć Tomasz (cywil), Kotas Wincenty (szer piechoty lubelskiej), Kaparowski Aleksander (szer piechoty piotrkowskiej) zmarł, Wasserbergier Mojżesz (cywil), Gruszka Katarzyna (cywil).
       Wielkość strat informuje, że nie prowadzono długotrwałych zaciętych walk angażujących znaczne siły. Natychmiast została wprowadzona od 19.00 godzina policyjna oraz rozpoczęło się kilku dniowe „polowanie na bolszewików”, część mieszkańców Zamościa brała w tym udział  denuncjując  uczestników walk. Podczas aresztowania bito zatrzymanych oraz dewastowano wyposażenie ich mieszkań. W ratuszu (obecna Sala Consulatus) urzędował Sąd Obywatelski powołany ad hoc z mieszkańców cieszących się zaufaniem społecznym (około 60 osób), chodziło o rozpoznawanie uczestników rozruchów spośród doprowadzanych osób przez żandarmerię i milicję.
        Prawdopodobnie kilku zatrzymanych zostało rozstrzelanych na miejscu, miało to spotkać  trzech mieszkańców  Sitańca oraz dwóch zamościan. Jeszcze tego dnia aresztowano 45 cywili i 19 żołnierzy, do 3 stycznia osadzono w więzieniu zamojskim 302 osoby cywilne oraz 47 żołnierzy. Do rozpatrywania spraw zbuntowanych żołnierzy z Lublina przyjechał wojskowy sąd z audytorem. Rozprawy odbywały się w koszarach na Przedmieściu Lubelskim.
       Spośród 47 zatrzymanych żołnierzy, dwóch zostało uniewinnionych, pozostałym lubelski sąd wojskowy postanowił dać szansę zrehabilitowania się w walce, 11 marca 1919 roku zatwierdził  ten wyrok Piłsudski. Zostali wcieleni do najbliższej jednostki idącej na front z zamiarem użycia ich na pierwszej linii.
       Żołnierzy którzy brali udział w buncie, a nie zostali aresztowani włączono do 2 kompani która pod dowództwem por Zygmunta Wendy wyruszyła 19 stycznia 1919 roku na front przeciw ukraiński. Za ukrywającego się kpr Grabczaka wyznaczono nagrodę pieniężną w wysokości 1000 koron. Ukrywał się na strychu budującego się szpitala żydowskiego. Po aresztowaniu został skazany 21 sierpnia 1919 roku przez Sąd Wojskowy w Lublinie na karę śmierci przez rozstrzelanie, nie została zatwierdzona przez Piłsudskiego, który zamienił ją na dożywotne więzienie, po amnestii z 24 maja 1921 roku zmniejszona na 10 lat więzienia.
          Z 302 zatrzymanych cywili: 38 osobom  zostały  postawione zarzuty uczestnictwa w buncie. Pozostałe 264 osoby aresztowane: 64 osoby zostały zatrzymane w różnych punktach Zamościa 29 i 30 grudnia przez żołnierzy i bez podania przyczyny osadzone w areszcie milicji, nie ustalono nawet okoliczności ich zatrzymania; 60 osób postawiono w stan oskarżenia, ponieważ mieszkali w domu z którego strzelano w czasie ataku na więzienie (wśród nich było 9 chłopców poniżej 15 lat); 59 osób postawiono w stan oskarżenia na podstawie poszlaki, że w dniach 28 i 29 grudnia widziano ich na ulicach z bronią w ręku; u 11 osób znaleziono części wyposażenia wojskowego; 9 osobom udowodniono udział w zamieszkach w dniach 28 i 29 grudnia; 7 osób widziano na wiecach; 5 osób zbiegło z więzienia; 1 osoba zmarła na tyfus plamisty w  szpitalu zamojskim (Wincenty Kowalski); 43 osoby to chłopi z okolicznych wsi, którzy rozbroili w dniach 29 i 30 grudnia  posterunki żandarmerii w Niedzieliskach, Wielączy, Starym Zamościu, Horyszowie Polskim i Cześnikach.
       Chłopi zostali aresztowani przez oddziały, które zjawiły się już po ustaniu walk w Zamościu z Tomaszowa Lubelskiego, Bełżca, Kraśnika, Radomia i zostały użyte do pacyfikacji powiatu zamojskiego. W celu likwidacji rozruchów 29 grudnia 1918 roku w drodze na front został zatrzymany w Zamościu szwadron jędrzejowski dowódca por Edward Kleszczyński. Został użyty do pacyfikacji powiatu. Jego półszwadron pełnił rolę policyjną w mieście do marca 1919 roku.
         Jeszcze w czasie śledztwa większość aresztowanych cywili zwolniono za kaucją lub poręczeniami. 16 kwietnia 1923 roku odbył się proces wyłonionych 19 głównych oskarżonych przed Sądem Okręgowym w Zamościu: Piotr Basser, Moszko Becher, Jan Brzozowski, Włodzimierz Buczyński, Franciszek Czerner (Czarner), Marcin Ćwiertniewicz, Józef Derkacz, Tomasz Kokoć, Antoni Kowalski, Włodzimierz Krzysztofowicz, Andrzej Podpryga, Józef Pleskaczyński, Lejba Putter, Jacek Risuński, Eliasz Ruf, Szczepan Sowiński, Szloma Fried, Piotr Tkaczyk, Adam Wyrembkiewicz. W czasie śledztwa i rozprawy sądowej nie udało się udowodnić pomimo usilnych starań, że to bolszewicy i Żydzi zorganizowali oraz kierowali buntem żołnierzy w Zamościu.
        Sąd sformułował 5 pytań w stosunku do każdego z oskarżonych:
  1. Czy winien jest, że z końcem grudnia 1918 roku w Zamościu w porozumieniu z innymi sprawcami wygłaszał publiczne mowy podburzające do obalenia istniejącego w Państwie Polskim ustroju społecznego przez zaprowadzenie dyktatury proletariatu, a wojskowych garnizonu zamojskiego do uchybienia obowiązkom służby wojskowej przez niesłuchanie rozkazów przełożonych, skutkiem których to mów nastąpił w dniu 28 grudnia w Zamościu rozruch – na to pytanie sąd odpowiedział „nie” w stosunku do wszystkich oskarżonych,
  2. Czy winien jest, że w tym czasie i w porozumieniu z innymi sprawcami rozpowszechniał wśród wojskowych garnizonu zamojskiego za pomocą rozmów na urządzanych z nimi schadzkach zapatrywania podburzające wojskowych do uchybienia obowiązkom służby wojskowej przez namawianie ich do nieposłuszeństwa rozkazom władz wojskowych, skutkiem czego nastąpił 28 grudnia bunt części garnizonu wojskowego w Zamościu – na to pytanie sąd odpowiedział „nie” w stosunku do wszystkich oskarżonych,
  3. Czy winien jest, że w dniach 28 i 29 grudnia brał udział w zbiorowisku publicznym, które działając wspólnymi siłami uczestników zagarnęło pod swoją władze i zrabowało, wojskowy magazyn żywnościowy, magazyn i skład broni milicji miejskiej oraz żandarmerii przy równoczesnym rozbrojeniu żandarmów, oficerów i organu bezpieczeństwa, uwolniło więźniów z aresztu miejskiego oraz stawiło zbrojny opór sile wojskowej zawezwanej z Lublina celem uśmierzenia rozruchu – na to pytanie sąd odpowiedział „tak” w stosunku do 17 oskarżonych,
  4. Czy winien jest, że podżegał innych do wyżej opisanego zbiorowiska – na to pytanie sąd odpowiedział „nie” w stosunku do wszystkich oskarżonych,
  5. Jeżeli nie jest winien przestępstwa pod numerem 1., to czy winien jest, że w tym czasie rozpowszechniał niepublicznie wśród ludności cywilnej i wojska garnizonu zamojskiego zapatrywania podburzające do obalenia istniejącego w Państwie Polskim ustroju społecznego przez zaprowadzenie dyktatury proletariatu, skutkiem czego nastąpił w dniu 28 grudnia rozruch – na to pytanie sąd odpowiedział „tak” w stosunku do 2 oskarżonych. Wszyscy oskarżeni zostali skazani na kary pozbawienia wolności od 3 lat do 1 roku. Dopiero we wrześniu 1923 roku został aresztowany Antoni Albrecht, który zbiegł z zamojskiego więzienia 19 maja 1919 roku. Na rozprawie 8-9 kwietnia 1925 roku Sąd Okręgowy w Zamościu skazał go na 4 lata pozbawienia wolności, kara została zmniejszona o połowę na podstawie amnestii.
         Nie ma podstaw do stwierdzenia, że żołnierze działali za podpuszczeniem bolszewików, a tym bardziej w imię ich haseł. Nie był to zorganizowany bunt, nie planowali podjęcia walki. Nie było żadnego centralnego kierownictwa buntu, kierowali się emocjami. Po prostu byli bardzo młodzi w wieku 18-21 lat (niektórzy  niepełnoletni), w imię swoich młodzieńczych marzeń i ideałów dobrowolnie przystąpili do walki o Polskę, wymarzoną Ojczyznę wszystkich Polaków. Kiedy ich ideały i wyobrażenia w zetknięciu się z brutalną rzeczywistością legły w gruzach, postanowili zaprotestować. Ponieważ nie liczyli na zrozumienie  ze strony bezpośrednich przełożonych, zwrócili się do tych których darzyli zaufaniem. Inną sprawą jest, że te osoby nie stanęły na wysokości zadania jakie im wyznaczyli. Stali się ofiarami własnych nieprzemyślanych poczynań.
                                                                                                         Stankiewicz Zbigniew
zdjęcia: Muzeum Zamojskie, Archiwum Państwowe w Zamościu, Portal Foto-Polska.pl
    Bibliografia
      1.Bunt żołnierzy w Zamościu – Sztandar Socjalizmu nr 12(21) z 15 I 1919 r
  1. Demel Franciszek i Lipiński Wacław – Pułkownik Leopold Lis-Kula – Warszawa 1932 r
  2. Gazeta Zamojska – nr 7 rok 1 z 8.12.1918r
  3. Gazeta Zamojska – nr 1 (11) rok 2 z 5.01.1919 r
  4. Kurier Zamojski – nr 7 rok 2 z 2.01.1919 r
  5. Kronika powiatu zamojskiego – rok 1 nr 21 i 22 z 20.11.1918 r
  6. Kędziora Andrzej _ Encyklopedia miasta Zamościa – Chełm 2000 r
  7. Krzykała Stanisław – Rady Delegatów na Lubelszczyźnie 1918-1919 – Lublin 1962 r
  8. Krzykała Stanisław – Walki klasowe w powiecie zamojskim w latach 1918-1939 , Zamość i Zamojszczyzna w dziejach i kulturze polskiej – Zamość 1969 r
  9. Kuszyk Władysław – Wrzenie rewolucyjne na wsi polskiej w latach 1917-1919 – Warszawa 1957 r
  10. Leinwand Artur – Pogotowie Bojowe PPS i Milicje Ludowe w Polsce 1917-1919 – Warszawa 1972 r
  11. Niedziałkowski Mieczysław – Demokracja parlamentarna w Polsce – Warszawa 1930 r
  12. Romer Jan – Pamiętniki – Lwów 1938 r
  13. Szczygielski Zbigniew – Powstanie Zamojskie w 1918r – Z pola walki nr 1 1958 r
  14. Wyszczelski Lech – Wojsko Polskie w latach 1918-1921 – Warszawa 2006 r
  15. Zieliński Konrad – Polski i Żydowski ruch robotniczy w Królestwie Polskim – Studia Judaica 7 nr 1 (13) 2004 r
  16. Juryś Roman – Jeden dzień wolności, Zamość 1918 rok – Warszawa 1964 r
  17. Kędziora Andrzej – Encyklopedia ludzi Zamościa – Zamość 2007 r
  18. Witos Wincenty – Moje wspomnienia – Warszawa 1981 r

Ach, co to był za ślub!

Dzięki uprzejmości Pani Ewy Dąbskiej możemy przypomnieć naszym czytelnikom jeden z artykułów śp. dr Bogumiły Sawy, dotyczący Jej badań nad nietuzinkową postacią księdza Mikołaja Kulaszyńskiego i jego rodziną. Przy okazji chcemy przypomnieć zamościanom o przypadającej za kilka dni rocznicy śmierci dr Sawy, która swoje życie poświęciła badaniom historii Zamościa i regionu, pozostawiając po sobie nieoceniony dorobek naukowy.

_____________________________________________________________________________________________________________

Kiedy w 1890 r. wędrował po Zamojszczyźnie 20-letni Ludwik Kulaszyński (1870-1930), dokonując zapisów zwyczajów weselnych, nie przypuszczał zapewne, jak bardzo będą mu za to wdzięcz­ne przyszłe pokolenia.
Pozornie wydawać by się mo­gło, iż to, co czynił, było jedy­nie powielaniem małego wy­cinka pracy wielkiego Oskara Kolberga. A jednak jego zapis posiada dzisiaj znamiona unika­tu i to co najmniej z dwóch po­wodów:
  1. Oskar Kolberg (1814–1890) zbierał materiały etnogra­ficzne dotyczące Zamojszczyzny czterdzieści lat wcześniej niż Ludwik Kulaszyński
  2. Kolberg nie dotarł w naj­bliższe okolice Zamościa, po­przestając jedynie na Tarnogórze, Izbicy i Radecznicy oraz na przedrukowaniu w swoim monumentalnym dziele „Lud – jego zwyczaje, sposób życia…” z 1883 r. rozprawy J. Gluzińskiego „O włościanach z okolic Zamościa i Hrubieszowa”, opublikowanej w „Archi­wum Domowym” K. Wójcickiego w 1856 r. Tak więc rękopis Ludwika Kulaszyńskiego, wykonany na prośbę lub może po­lecenie znanego lubelskiego hi­storyka, bibliofila i etnografa Hieronima Łopacińskiego (1860–1906), posiada dzisiaj szczególne znaczenie dla naszego re­gionu. Dokument ten zachował się w „Zbiorze materiałów etnograficznych Łopacińskiego”, przekazanych po jego tragicznej śmierci do Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Krakowie.
Zanim zajrzymy do pożół­kłych kartek, zapisanych kształ­tnym, czytelnym pismem, war­to wiedzieć, kim był i skąd po­chodził autor. Urodził się w 1870 r. w Zamościu przy ulicy Listopadowej 44, w domu ist­niejącym jeszcze, ale dożywającym już końca swoich dni [stało się to w 1985 r., a mieszkające w nim wdowa Pani Janina Kulaszyńska z córką Marią przeprowadziły się do mieszkania w Zamościu przy ul. Zamoyskiego 32, o czym informowały książki telefoniczne]. Dziadek Ludwika Kulaszyńskie­go  ze strony matki, Jakub Grau (1804-1893) został sprowadzony do Polski przez ordynata Stanisława Zamoyskiego z Frankfurtu nad Menem. Jako budowniczy pieców cegielnianych typu hoffmanowskiego w ordynacji, został z czasem właś­cicielem licznych „włości” w Nowej Osadzie oraz obszernego murowanego domu. Na tle nędznej, drewnia­nej zabudowy żydowskiej tej dzielnicy, uchodził on za kamienicę i tak też go powszechnie nazywano, mimo że był parterowy. Jakub Grau miał dwie córki, z których jedna została żoną zamożnego zamościanina Gałaszkiewicza, natomiast dru­ga, Barbara, poślubiła przy­bysza z zewnątrz – Stanisława Kulaszyńskiego. Z małżeństwa tego urodziło się czterech sy­nów, jednym z nich był właśnie Lud­wik. Uczył się prawdopodobnie w zamojskim progimnazjum, a później w Lublinie, gdzie być może został uczniem Hieronima Łopacińskiego, profesora lubel­skiego gimnazjum. Po ukończe­niu Seminarium Duchownego, Ludwik Kulaszyński nie wró­cił już nigdy na stałe do ro­dzinnego miasta. Pracując w różnych miejscowościach ówczesnej Guberni Siedleckiej (Suchożebry, Siedlce, Mordy, Sarnaki) bywał jednak od cza­su do czasu w Zamościu.
Zasłuchany w opowiadania ojca o stryju księdzu Mikołaju (1828–1901), który jako wikary kolegiaty zamojskiej był współ­autorem (z Mieczysławem Potockim) obszernej monografii o Zamościu, coraz bardziej za­czynał go podziwiać. Za aktyw­ny udział w powstaniu stycz­niowym ksiądz Mikołaj Kulaszyński został uwięziony w zamojskiej twierdzy, a następ­nie zesłany na Syberię. Prze­bywając w Tunce, interesował się zwyczajami mieszkających tam Buriatów i publikował swoje prace etnograficzne w czasopiśmie „Warta”. To działalność stryja zachęci­ła zapewne Ludwika do wędrówek w poszukiwaniu praw­dy o codziennym bytowaniu podzamojskich włościan.

Zamość. Dom Stanisława i Ludwika Kulaszyńskiego. 1978. ul. Listopadowa 44. fot. B. Sawa
Pójdźmy więc z Ludwikiem Kulaszyńskim szerokim gościńcem, na przykład ku Łabuńkom. Po jednej jego stronie stały chałupy, stajnie, obory i chlewy, natomiast naprzeciwko – stodoły, szopy i spichlerze. Taki typ zabudowy sprawił, iż wieś składała się jakby z oso­bnych folwarczków. Chaty sta­ły tak blisko siebie, że budyn­ki inwentarskie zupełnie się ze sobą stykały. Od gościńca i są­siada oddzielał je płot z dartej ze świerków jedliny lub z po­trójnych żerdzi, przybitych do słupów i okręconych tarniną. Same chałupy, niepokaźne i skromne, o małych okienkach, bez buduarków i ozdobnych ganków. Słomiane dachy dobrze chroniły od śnieżnych zamieci. Strzechę zdobił często uszyty ze słomy krzyż. Wejście i jedno okno były od gościńca, a pozo­stałe od obejścia. Chaty z drewna sosnowego i bukowego o dębowych podwalinach, zwa­ne w Zamościu „podbródkami”. Robiono je z gliny lub piasku, wzmacniając deskami i kołka­mi. W izbie podłoga drewniana lub ubita z ziemi. Ściany za­wieszano obrazami świętych. Gdzieniegdzie tykał zegar lub wisiało lustro. Główny sprzęt to łóżko, przy czym biedniejsi spa­li zimową porą na umyślnie do tego celu urządzonych dużych piecach, latem zaś w stodołach na sianie. W izbie były półki na miski, łyżki i garnki oraz stoły i stołki. W komorze prze­chowywano rzeczy rzadziej uży­wane, zapasy żywności i skrzynie na pieniądze, świątecz­ne ubrania oraz naczynia. Ubożsi trzymali w chałupach drób, króliki, a nawet cielęta odsadzone od matek. Zabudo­wania gospodarskie tak były usytuowane, że wraz z domem tworzyły czworokątny okólnik. Ściany z desek wierzchnich z korą, odrzynane od pnia drze­wa, sprawiały wewnątrz wra­żenie przezroczystych, nie przystając jedna do drugiej. Żeby w zimie zabezpieczyć zwierzęta przed mrozem, sporządzał gos­podarz zagatę ze słomy lub pe­rzu, a dla trwałości obijał ją tyczkami.
W takiej scenerii odbywały się sto lat temu huczne wesela, łączące umiejętnie „tradycyjny obyczaj i lekki zabobon”.
Akt I – swaty
Kawaler, zwykle już po wojsku lub szczęśliwie od niego uwolniony, upatrywał sobie dziewczynę we własnej lub pobliskiej wsi. Jeżeli się z nią bliżej nie znał, szukał okazji po temu na sąsiedzkich we­selach albo, co też dawało dobre rezultaty, przyłączał się do gro­madki wracających z kościoła, w której była jego wybranka. Na początek chciał wiedzieć, czy mo­że liczyć na wzajemność. Kiedy miał już tę pewność, oznajmiał za­miar rodzicom. Ci jednak, zwracając większą uwagę na zamożność pan­ny niż na skłonności syna, często bywali przeciwni. Zwłaszcza matka bywała w niemałym kłopocie, kie­dy zdarzyło się jej już wcześniej obiecać swego chłopca innej dziew­czynie. Ponieważ jednak, jak wia­domo, „śmierć i żona od Boga przeznaczona”, najczęściej godzili się na kandydatkę, co oznaczało, że biorą sprawę w swoje ręce. Na­leżało więc najpierw pójść do ko­biety trudniącej się sklecaniem małżeństw, znanej z obrotności i energii. Referując sprawę, obiecy­wali sowitą zapłatę w razie po­myślnego finału. Owa pani szła do rodziców panienki i w sposób zawoalowany zasięgała języka, czy mają zamiar wydać córkę za mąż i czy nie mają już dla niej „ko­go napiętego”. Jeżeli takowego nie było, śpieszyła z pomyślną wiado­mością do rodziców konkurenta.
Ojciec mógł już wtedy szukać w osobach poważnych włościan. Następny etap to odwie­dziny w dzień świąteczny u rodzi­ców dziewczyny. Po zwykłym po­witaniu, kawaler, jego ojciec i dwóch swatów zaczynali roz­mawiać o czymkolwiek i do­piero ogródkami dawali poznać cel swego przybycia. Robili to jednak w taki sposób, by z honorem móc się wycofać w razie niepowodze­nia. Gospodarze tymczasem do­myślali się, w czym rzecz i wyczu­wający to goście mogli przystą­pić do sprawy. Swat prosił więc, by przywołać pannę. Ona zaś, niby o niczym nie wiedząc, wchodziła do izby. Wtedy chłopiec, dobywając butelkę z kieszeni, prosił o kieli­szek i pił do niej pierwszy. Jeśli ona, zasłaniając się fartuszkiem, umoczyła wargi w podanym jej dru­gim kieliszku, oznaczało to, iż jest mu przychylna i za mąż wyjść go­towa. Zadowoleni swatowie wpa­dali natychmiast w szampańskie humory, wychwalając siebie, że tak dzielnie sprawę poprowadzili. Po kilku dalszych kieliszkach naznaczano termin zaręczyn i po serdecznym pożegnaniu (dziewczyna podawała rękę chłopcu przez far­tuszek), goście szli do domu.
Akt II – zaręczyny
W umówiony dzień, a zwykle była to sobota, ojciec konkurenta wraz ze swatami odwiedzał po­wtórnie rodziców panny. W obec­ności kilku sąsiadów sporządzano na piśmie intercyzę przedślubną. Pilnie baczono, by posag równał się w miarę możliwości majątkowi kawalera. Otrzymywał on zazwy­czaj parę morgów pola, konie, na­rzędzia, zaś dziewczyna najczęściej pieniądze, inwentarz i wszystko, co potrzebne do urządzenia gospodar­stwa. Strony umawiały się także, czy młodzi osiądą na swoim, czy u rodziców. Spotkanie kończyło wyznaczenie daty ślubu.
Jednocześnie w sąsiedniej izbie młodzi, sprosiwszy znajome dziew­częta i chłopców, tańczyli przy mu­zyce do upadłego. Bawiono się w wielce popularną „przepiórkę” i nie mniej lubianego „ptaszka”. Konkurent z zawiązanymi oczami musiał szukać dobrze ukrytej na­rzeczonej, gdy tymczasem chłopcy podstawiali mu pod nogi szaflik z wodą; największa była ucie­cha, gdy się w niej skąpał.
Kiedy starsi skończyli układy, przechodzili do taneczników, oświadczając, iż oto młodzi za zgo­dą i błogosławieństwem rodziców postanowili się pobrać, „co daj Boże, aby w dobrą godzinę się stało”. Następowała zamiana srebr­nych pierścionków, po czym wszyscy bawili się do białego ra­na.
Akt III – wesele
Śluby urządzano zwykle jesienią, kiedy komory pełne i roboty pil­nej nie było. Przestrzegano zwycza­ju, by narzeczona nie była obecna w kościele podczas pierwszej za­powiedzi i aż do dnia wesela cho­dziła do kościoła tylko z druhną. Narzeczony miał obowiązek dostarczyć gorzałkę i piwo, zamówić muzykantów i sprawić narzeczonej ciżmy do ślubu. Zarówno on, jak i panna młoda wybierali sobie z grona przyjaciół dwóch drużbów i dwie druhny (starszą i młodszą). W przeddzień uroczystości narzeczona ze starszą druhną   odwiedzała są­siadów oraz krewnych i ściskając ich za kolana, prosiła o błogosławień­stwo. Zwyczaj nakazywał, aby pro­sić o błogosławieństwo każdego, kogo spotkało się na drodze.
W dzień wesela, gdy panna mło­da jeszcze spała, pan młody przy­chodził pod dom z muzyką, aby ją obudzić. Wkrótce zaczynali się schodzić pierwsi weselnicy. Stare kumoszki wraz z druhnami ubiera­ły dziewczynę, pouczając ją gorli­wie, aby podczas ceremonii starała się przyklęknąć narzeczonemu koń­ce sukmany, a podczas wiązania rąk, aby swoją utrzymała na wierzchu. Ważne to było o tyle, że gwarantowało podobno doży­wotnią przewagę nad mężem. Kie­dy już przypięto jej mirtowy wia­nek, szli młodzi na środek izby i, klęknąwszy, prosili rodziców o bło­gosławieństwo.
W tym momencie wkraczali do akcji muzykanci, grając coś nie­zmiernie rzewnego, przy czym wtórował im szloch panny młodej przejętej uroczystością. Z kolei wy­ruszano do kościoła. Na odjezdnym jedna z kumoszek wsuwała pannie młodej za kołnierz srebrną monetę i kawałek cukru jako sym­bole przyszłego dobrobytu. Druh­na natomiast podawała jej bukiet, który ona na ganku rzucała w gó­rę. Była to próba sprawności dla chłopców, bowiem temu, kto go zdołał złapać, należał się przywi­lej pierwszego tańca z panną młodą.
Orszak ślubny składał się za­zwyczaj z sześciu lub więcej fur­manek. Młodych poprzedzali mu­zykanci, a tuż za nimi jechali ro­dzice. Do kościoła wprowadzały przyszłego małżonka druhny, a żo­nę – drużbowie. Podczas ceremo­nii zwracano uwagę, czy świece palą się jasnym i równym płomie­niem, bo miał to być prognostyk na dalsze wspólne życie. Od ołta­rza odprowadzali męża dwaj mło­dzi żonaci włościanie, a małżonkę – dwie mężatki, przy czym powinny to być niewiasty cnotliwe i bogo­bojne. Kawalkada weselna wraca­ła z muzyką, śpiewem i tajemni­czymi okrzykami „teremajda!”. Zwracała uwagę używana wtedy tzw. marszałka, czyli laska przy­brana kogucimi piórami i dzwoneczkami. Jej główna rola zaczynała się jednak dopiero na zabawie weselnej. Oto bowiem będzie musiał z nią tańczyć ten parobczak, któremu odmówi tańca dziewczyna. Po weselu „marszałką”, którą na­zywali wtedy „bają”, zatykało się komin.
Gospodarz domu weselnego wy­prowadzał orszak w drodze po­wrotnej z kościoła, aby poczynić przygotowania na przyjęcie młodych. Jednakże, gdy weselnicy przyjeżdżali przed dom, zastawali drzwi zamknięte. Wtedy starszy drużba pukał i na pytanie: „Kto tam?”, odpowiadał: „Dwa gołąbki ucie­kają od deszczu i chcą tu sobie gniazda uwić”. Wtedy drzwi się otwierały i gospodarz witał nowo­żeńców z tacą, na której leżały pie­niądze, chleb, sól i stała szklanka wina. Panna młoda odbierała ta­cę, wylewając wino po skosztowaniu przez głowę. Na początek od­bywał się taniec zdobywcy bukie­tu z młodą małżonką, po czym zaj­mowała ona wraz z mężem hono­rowe miejsce za stołem. Po obu stronach siadali najbardziej sza­nowani goście, obsługiwani przez starszego drużbę. Młodszy drużba i druhny z przypiętymi do boku białymi bukiecikami z kokardami uwijali się wśród stołów, dolewa­jąc gorzałki z miodem. Specjalne­go zachodu wymagała zwłaszcza ta część izby, gdzie biesiadowała mło­dzież i gdzie było najwięcej śmie­chu i gwaru. Wśród starszych go­ści rej wodzili oczywiście swato­wie. Po uczcie uprzątano stoły. Za­czynały się tańce, przerywane czę­sto wykrzykiwaniem: „A zawracaj do komina, a uważaj której ni ma!”, lub „Świr, świr za kominem, sie­dzi Mazur ze swym synem”, albo „Gdzie tak jedziesz usmolony, a do waszeć szukać żony”. Zwyczaj wymagał, aby zgrabny taniec był suto okraszony jak najgłośniejszym tupaniem.
Starsi weselnicy dowcipkowali, gdy jaki stary kum z kumą ruszali w tany. Nad ranem, kiedy pomęczeni muzykan­ci nie mogli już utrzymać smycz­ków, przystępowano do oczepin. Kumoszki zdejmowały wianek pan­nie młodej, oddając go druhnie, i wkładały zawój z chustki, podci­nając jej nieco włosy.
I znów ruszano w tany, przy czym teraz młoda mężatka musiała choć parę razy obrócić z każ­dym weselnikiem. W tańcu pobrzę­kiwały jej w kieszeni pieniądze, bowiem partner zwyczajowo wkła­dał jakąś monetę.
Weselną swawolę kończyła go­rąca kolacja, po której rozdawano korowaj, przy czym goście brali także po kawałku dla nieobecnych. Ponieważ o tym, czy wesele było wystawne i wspaniałe decydowała liczba korowajów, wypada przypomnieć, iż była to bułka pszenna wielkości bochna chleba, bez droż­dży, i dlatego często mawiano, że ma „zakalec na palec”. Ozdabiano go plecionkami z ciasta lub okrąg­łymi gomółkami w różne esy-floresy. Pełen był barwinku, ułożonego zupełnie jak na głowie panny młodej, łodyg jagód brusznicy, kaliny, jarzębiny lub, zależnie od pory ro­ku, kolorowych kwiatów. Przystra­jano go jeszcze złotymi i srebrny­mi papierkami, trzepoczącymi za każdym poruszeniem.
Poczęstunek korowajem zapowia­dał koniec wesela. Goście rozcho­dzili się do domów lub do stodoły na odpoczynek.
Następnego dnia, jeśli pan mło­dy mieszkał w tej samej wsi, wszyscy zbierali się ponownie i na czele z drużbą niosącym przy­brany korowaj na tacy szli do niego z muzyką na ostatnie już tańce.

Zamość. Dom Kulaszyńskich. Na progu Janina Kulaszyńska z córką Marią. 1978 r. fot. B. Sawa.
Wszystkie dane biograficzne, do­tyczące Ludwika Kulaszyńskiego, uzyskałam od pani Janiny Kulaszyńskiej, mieszkającej w Zamo­ściu przy ulicy Listopadowej 44. Zarówno ona, jak jej nieżyją­cy mąż, którego ojciec był bratem Ludwika, pieczołowicie przechowy­wali i przechowują pamiątki i fo­tografie po obydwu wybitnych Kulaszyńskich, a zwłaszcza po Miko­łaju.
„Tygodnik Zamojski”, nr 20 (286), Zamość, 17 maja 1985 r.

__________________________________________________________________________________________________________

O Mikołaju Kulaszyńskim Pani dr Bogumiła Sawa pisała jeszcze:
1. „Zesłaniec w sutannie” w Tygodniku Zamojskim, nr 5(635), 1991, s. 14-15
2. „Ksiądz Mikołaj Kulaszyński – zamojski regionalista, zesłaniec i pisarz 1828-1901” w Zamojskim Kwartalniku Kulturalnym nr 1(55)1998; s.35-43 z fotografią
Dodatkowo polecamy artykuł o ks. Mikołaju Kulaszyńskim na stronie przewodników zamojskich: http://przewodnicyzamosc.pl/archiwa/13922

Przejęcie terenów Rzeczypospolitej przez Austrię

     Niemiec Szwab, diabłu brat.
                   Część terytorium Rzeczypospolitej zostało przejęte przez Austrię na podstawie  Uniwersału Marii Teresy Cesarzowej Austrii wydanym 11 września 1772 r.
„.. My z Imperatorowej Rosyjskiej i Króla Polskiego dworem złączywszy się, radę uczyniliśmy, które z osobna Nam do niektórych tego Królestwa Prowincji z dawna należą prawa, one odzyskać i rzeczą samą teraz odebrać; My ten kraj jako cząstkę prawom Naszych powinną, Wojsku Naszemu objąć kazaliśmy, które w następujących granicach zawiera się. Prawy Wisły brzeg od Księstwa Śląskiego po wyżej Sandomierza, aż do tąd gdzie się z Sanem łączy. Ztamtąd postępując przez Frampol ku Zamościowi i Rubieszowi, aż do rzeki Bugu; potym poza Bugiem wedle właściwych granic Czerwonej Rusi, zkąt się Wołyń i Podole dzielą, aż do granic Zbaraża, z tamtąd prosto do Dniestru z małą cząstką Podola, która potokiem Podorcze zwanym przerzyna się gdzie w Dniestr wpada, na koniec granice które Pokucie od Mołdawii odgraniczają..[..] Ieżeliby zaś kto (czego się niespodziewamy) Rozkazom Naszym sprzeciwiać się ważył, ten niech wie, że lubo niechętni ale przynagleni, złożywszy wrodzoną Naszą Łaskawość, surowo z nim postąpić będziemy przymuszeni”.
              Uniwersał informował, że „Galicya i Lodomerya w Possessyą C. K. idą”.
               Właśnie ona koronując się na króla Węgier w 1741 r. przyjęła tytuł króla Galicji i Lodomerii. Opierała swoje roszczenia do części ziem Rzeczypospolitej na iluzorycznej reminiscencji o czasowym zasiadaniu na tronie Księstwa Halicko-Włodzimierskiego w początkach XIII w. królów węgierskich Andrzeja II Węgierskiego i jego syna Kolomana Halickiego, na bezzasadnych dawno wygasłych pretensjach terytorialnych korony węgierskiej.
            Pierwszy oddział austriacki mjr Fabry przekroczyły granicę Rzeczypospolitej 14 maja 1772 r.., Austriacy twierdzili, że wkroczyli aby zaprowadzić ład i porządek oraz ochronić ludność przed anarchią. Nikt nie próbował stawić im oporu, oddziały konfederatów barskich cofały się bez walki. W lipcu Austriacy przekroczyli San i pomaszerowali na Lublin. Najdalszy zasięg zaboru austriackiego przebiegał na północ od Zamościa po linii Sielce-Rakołupy-Skierbieszów-Krasne-Wirkowice-Sułów-Tokary-Stojeszyn-Zdziechowice-Kosin-do Wisły-brzegiem Wisły do Sanu. Wzdłuż niej znajdował się kordon dla patroli austriackich. Łapczywość austriacka nie miała granic, ich dalszy marsz na północ został zatrzymany na skutek protestów Prus i Rosji.
             W piśmie do syna Ferdynanda z września 1772 r. cesarzowa Maria Teresa użala się nad Rzeczpospolitą „.. Nieszczęśliwy rozbiór Polski, kosztował mnie dziesięć lat życia, długo się przed nim broniłam. Tylko kolejne niepowodzenia Turków, brak widoków na wsparcie ze strony Anglii i Francji, prawdopodobieństwo samotnego prowadzenia wojny przeciwko Rosji i Prusom, nędza, głód i epidemia w moim kraju, zmusiły mnie do przystania na te bezduszne propozycje, które rzucają cień na moje całe rządy..”.  Kreowała się na obrończynię rozdzieranej Rzeczypospolitej, roniąc nad jej nieszczęściem „krokodyle łzy”. Jak podsumował to król Prus Fryderyk II – „płakała i brała”.  W czasie I rozbioru Austria zagrabiła najlepiej zagospodarowaną część terytorium Polski. Cesarzowa wykazała się wyjątkową hipokryzją, przecież niedawno znalazła się w podobnej sytuacji, kiedy Prusy, Bawaria i Saksonia zamierzały dokonać rozbioru cesarstwa austriackiego.
           Obwiniała samych Polaków za doprowadzenie do rozpadu pozbawionego ładu i porządku oraz zacofanego ich państwa. Cesarzowa cynicznie twierdziła, że co zrobiła wyjdzie tylko na dobre Polsce i jej mieszkańcom. Nie uważała zagrabionych terenów za zabór uzyskany dzięki przewadze militarnej, lecz za akt prawny, który przyłączał tereny od dawna należne Austrii. Dlatego pod koniec 1772 r. został ogłoszony oficjalny wywód uzasadniający prawa Austrii do zajętych terytoriów Rzeczypospolitej: Wywód poprzedzający prawa Korony Węgierskiej do Rusi Czerwonej i Podola, tak jako Korony Czeskiej do Księstwa Oświęcimskiego i Zatorskiego. Traktat pomiędzy Rzeczpospolitą a Austrią został podpisany 18 września 1773 r. w Warszawie. Na jego ratyfikowanie przez obie umawiające się strony dano 6 tygodni. Kiedy minął termin ratyfikacji, Uniwersałem z 15 listopada 1773 r. wyznaczono  dzień 29 grudnia 1773 r. do złożenia hołdowniczej przysięgi, jednocześnie przez wszystkich mieszkańców Galicji. Rota przysięgi: „przysięgam pozostać po wszystkie czasy wiernym, posłusznym, powolnym i uniżonym tak, jak na prawego i przywiązanego poddanego przystoi”.
              Od 25 lipca 1772 r., była to okupacja wojskowa zajętych terenów charakteryzująca się tymczasowością. Początkowo zachowano dawny podział administracyjny przyłączonych terenów. Decyzja o nowym podziale zapadła 31 maja 1773 r., chodziło o sprawnie ściąganie podatków. 18 września 1773 r. zgodnie z traktatem, zajęte terytorium zostało przekształcone w odrębną prowincję cesarstwa nazwaną Królestwem Galicji i Lodomerii. Nawiązujące do zlatynizowanej nazwy Księstwa Halickiego – Włodzimierskiego.
             W Rzeczypospolitej jedynym terenowym organem wykonawczo-administracyjnym państwa był urząd starosty. Poza tym funkcjonował szlachecki samorząd ziemski. Szlachta sama stanowiła lokalne prawo i uchwalała podatki. Po zniesieniu samorządu szlacheckiego rozpoczęto wprowadzać porządki austriackie. Charakteryzujące się rozbudowaną scentralizowaną biurokratyczną administracją.
            Rzeczywiście spotkały się dwa odrębne światy, Rzeczypospolita kulturowo i mentalnie przynależała do wschodu. Rządząca szlachta uważała się za pępek świata: „nie masz pod słońcem narodu [szlachty], który by z nami szczęściu się zrównał”– W. Potocki. Nawet niebo było zbudowane na wzór Rzeczypospolitej. Istniejące porządki nie zniewalały szlachty do jakichkolwiek  obowiązków względem państwa. Jednocześnie przez cały XVIII wiek przemieszczające się przez tereny Polski obce wojska, przyzwyczaiły szlachtę, do tego że wcześniej czy później i tak opuszczą Rzeczpospolitą. Nie przypuszczali, że światem rządzą „silni”, którzy zawsze dogadają się kosztem „słabych” – historia lubi się powtarzać. Uważano, że słabość Polski jest jej siłą, ponieważ nikomu nie zagrażała. Nie zrozumieli, że jeżeli nie będą płacić na swoje państwo to obcy wyciągną od nich przemocą znacznie więcej. To niewydolność ekonomiczna Rzeczypospolitej, która uniemożliwiała wystawienie licznych sił zbrojnych była zachętą dla sąsiadów. Większość mieszkańców Polski wyróżniał od Europejczyków zachodnich ogólny wygląd, odmienny strój i fryzura oraz mentalność.
            Ponieważ nie było lokalnej administracji państwowej, którą można było przejąć i przystosować do własnych wymagań, zaborcy musieli utworzyć swój aparat urzędniczy od podstaw. Początkowo werbowano ochotników w różnych urzędach wszystkich krajów cesarstwa. Austriacy nie bez powodu uważali przyłączone tereny za kraj egzotyczny. Ta egzotyka była dla nich  co najmniej obca. Nazywali przyłączone tereny Halb-Asien (pół Azja) lub Barenland (kraina niedźwiedzia), zamieszkałe przez „zdziczałych Polaków”. Czuli, że pochodzą z innego kręgu kulturowego niż miejscowi, że reprezentują wyższe europejskie wartości (jest to nadal aktualne). Widzieli, że ten świat jest całkowicie odmienny od tego do którego przywykli. Uważali za swój obowiązek do upodobnienia nowego terytorium  do pozostałych części cesarstwa. Tak jak zawsze miejscowi nawet nie przypuszczali, że to oni poniosą koszt tej transformacji. Tak to już jest, że na terytoria podbite z metropolii przybywają w większości zachłanne wyrzutki społeczne.
            Nie było chętnych, urzędnicy wysłanie do Galicji uważali za karę. Brano tych co się zgłosili, w większości bez kwalifikacji, bez zasad moralnych i intelektualnych „indywiduów wcale zagadkowej natury”. Głównym motywem przyjazdu była możliwość szybkiego i łatwego dorobienia się kosztem miejscowych. Wiedzieli, że niewiele ryzykują, stacjonujące wojsko okupacyjne z łatwością spacyfikuje wszelkie niezadowolenie. Ponieważ urzędnicy nie znali języka polskiego miejscowa ludność nie miała kontaktu z urzędami. Dlatego początkowo równoprawnymi językami urzędowymi był niemiecki, łacina i polski (w transformacji niemieckiej). Czytając wydane zarządzenia, które były przetłumaczone na język polski, trudno je zrozumieć. Stan urzędniczy z wojskiem stały się ostoją okupacji.
            Sprowadzeni urzędnicy nie cieszyli się sympatią ludności, wyróżniali się arogancją, butą, nie poszanowaniem miejscowych zwyczajów i języka. Uważali, że to oni wnoszą w dziki krajkulturę, prawo i porządek. Trochę czasu zajęło zanim doszło do świadomości szlachty, że nie oni tu rządzą i jeżeli chcą zachować majątki to muszą to przyjąć do wiadomości. Jeszcze na początku okupacji starosta bełski Franz Kutschera de Traubental dostał porcję batów na drodze do Zamościa, gdy nie chciał ustąpić drogi krewkiemu szlachetce.
            Przybysze wyróżniali się też ogólnym wyglądem, strojem i fryzurą. Nosili mundur urzędniczy, skrojony według mody zachodnioeuropejskiej. W składzie którego były krótkie spodnie pantalony, wiązane pod kolanem, krotki frak mocno wycięty z przodu z długimi połami oraz wysokim stojącym kołnierzem. Na nogach pończochy wiązane nad kolanem i płytkie pantofle, a na głowie trójgraniasty kapelusz. Włosy zaczesane i upudrowane na biało, na plecach zaplecione w długi warkocz (harcap). Całość sprawiała wrażenie stroju przymałego – kusego. Sterczące rogi kapelusza kojarzyły się ludności z rogami a na plecach długi harcap z ogonem. Uważani byli za wysłańców piekła, dlatego diabeł w demonologii polskiej występował w stroju niemieckim, a jedną z jego nazw był kusy. „Istny Niemiec, sztuczka kusa”– jak pisał Adam Mickiewicz. Bardzo popularne wśród nich było palenie fajek, co zwłaszcza  wieczorem wyglądało, że z ust wydobywają się kłęby dymu i ogień. Był to diabeł obcy, z prawdziwego zdarzenia, mroczny, ponury. Nie jak rodzime psocące głupiutkie diabły, dające się oszukać.
           Podstawowym elementem obcości jest niemożliwość komunikacji werbalnej z powodu nieznajomości języka (nazwa Niemiec w językach słowiańskich pochodzi od niemego) oraz odmienny wyróżniający wygląd. Obcy zawsze posiada najgorsze cechy, nie jest uważany za równoprawnego człowieka.
                Przekupstwo i inne przestępstwa urzędnicze były codziennością, szlachta była przyzwyczajona, że aby coś szybko załatwić to trzeba zapłacić. Uniwersał z 15 kwietnia 1773 r. zabraniał dawania podarunków urzędnikom pod groźbą surowej kary dla obu stron. Ponieważ nie był przestrzegany, kolejny z 8 maja 1779 r. zaostrzał kary, za defraudację powyżej 150 zł kara śmierci przez powieszenie (dla szlachcica ścięcie), za mniejsze roboty publiczne lub więzienie od 1 do 8 lat. Pomimo grożących kar urzędnicy czuli się bezkarni, ponieważ nie przeprowadzano żadnych kontroli urzędów. Opowiadano anegdoty, że w Wiedniu usunięto kraty z okien i inne zabezpieczenia bo wszyscy złodzieje wyjechali do Galicji.
              W 1776 r. na urzędników zaczęto przyjmować byłych oficerów austriackich, przede wszystkim konskrypcyjnych (werbunkowych). Uniwersał z 22 marca 1782 r. wprowadził nowy podział Galicji oraz wzywał do bezwzględnego posłuszeństwa cyrkułom, umożliwiał ludności zaskarżanie orzeczeń cyrkularnych do gubernium. Cyrkuły zajmowały się sprawami administracyjnymi, podatkowymi, bezpieczeństwa, wojskowymi i szkolnictwem.
            Na czele urzędu stał starosta, który miał obowiązek objechania cyrkułu dwa razy do roku. Mógł karać swoich urzędników poprzez czasową redukcję poborów. Staroście podlegali komisarze, pierwszy był pomocnikiem starosty, pozostali nadzorowali przydzieloną im część cyrkułu. Mieli do pomocy kancelistów, wybieranych spośród pisarzy najemnych. Od 1783 r. rocznie musieli 4 razy skontrolować swój teren. Ich decyzje podjęte w terenie musiał  zatwierdzić starosta. Z konieczności porozumiewania się z ludnością, zaczęto mianować komisarzami Polaków. W 1782 r. przysłano do Galicji na komisarzy 5 członków gwardii galicyjskiej.  Celem przygotowania polskiej szlachty do pracy biurowej, zaczęto przyjmować ją na niższe stanowiska urzędnicze.
            Uniwersałem z 10 grudnia 1785 r. wprowadzono w galicyjskich sądach i urzędach język niemiecki. Dano 3 lata na opanowanie go w mowie i piśmie przez urzędników, pod groźbą utraty posady. Ponowny uniwersał z 5 sierpnia 1786 r. nakazywał znajomość niemieckiego przez urzędników, miało to decydować o zatrudnieniu i utrzymaniu posady. Uniwersał z 3 września 1789 r. nakazywał używanie w magistratach języka niemieckiego. Od 1786 r. radcy gubernialni zaczęli przeprowadzać systematyczne kontrole cyrkułów.
          Starostowie chcieli aby dotychczasowym posłańcom pieszym urzędów cyrkularnych, w celu zwiększenia mobilności przydzielić konie. Cesarz w 1784 r. zdecydował, że w cyrkułach będą landdragoni (dragoni krajowi) przeznaczeni do udzielania asystencji wojskowej urzędnikom, jeden z nich jako starszy landdragon. Byli umundurowani i uzbrojeni, konia dostawali nieodpłatnie. W przypadku jego utraty musieli sami zakupić nowego. Poza posyłkami, służbą w kancelarii, wykorzystywano ich do czynności kontrolnych. Do tej służby Wojskowa Galicyjska Komenda wyznaczała wysłużonych podoficerów i żołnierzy. Pełniący służbę prowiant i furaż otrzymywali odpłatnie z magazynów wojskowych.
               Również kościół przekształcono w instytucję służebną w stosunku do państwa. Uniwersałem z 15 marca 1782 r. proboszczowie zostali mianowani urzędnikami stanu cywilnego. Kościelną rejestrację metrykalną uznano za akta stanu cywilnego. Księża zostali zobowiązani do ogłaszania z ambony zarządzeń władz. Musieli wygłaszać kazania umoralniające, po wcześniejszym zatwierdzeniu przez urząd cyrkularny: przeciwko pijaństwu, o higienie, wierności dla cesarza, przeciwko dezercji i kontrabandzie. Zaczęto ich nazywać „urzędnicy polityczni w czarnych  uniformach.”
               Zaborca jako atrybut władzy wprowadził własne miary i wagi. Uniwersał z 20 października 1772 r.: „..Nakazujemy także wszystkim Miastom, Miasteczkom, dziedzicom i possessorom dóbr wszystkich, aby miary zbożowe, szynkowe, łokciowe i wagi zewsząd równe y sprawiedliwe były, iakie się na Ratuszu Lwowskim znayduią [nazwane galicyjskimi], poki inne rozporządzenie nie zaydzie, odmierzanie y ważenie rzeczy zawsze ma być rzetelne”. Tradycyjnie nadzorowały je władze miejskie i właściciele ziemscy, na swoim terenie.
              Cyrkuły nie były w stanie zlikwidować lokalnych wag i miar. Na podstawie uniwersału z 6 września 1787 r. nadzór nad miarami i wagami powierzono magistratom i dominiom, bez wprowadzania dodatkowych urzędników. W każdym urzędzie cyrkularnym  znajdowały się wzorce obowiązujących miar i wag. Na ich podstawie pod nadzorem cyrkułu były wykonane duplikaty przez magistraty i dominia na swoje potrzeby. Wszystkie używane miary musiały posiadać pieczęć magistratu lub dominium.
             Wprowadzili swój system monetarny, na podstawie uniwersału z 14 stycznia 1775 r. O redukcji monety zaczęto wycofywać z obiegu pieniądze obce i wprowadzać austriackie. Jednostką obiegową w zaborze austriackim został złoty reński=60 krajcarów.
    Od początku okupacji rozpoczęto drenaż finansowy Galicji. Poddano kontroli cały obrót kruszcami, rozpoczęto skupywanie złota i srebra w monecie i kruszcu. W miejsce pieniądza kruszcowego wprowadzono „śmieciowe” bankocetle. Tak nazywano popularnie bilety miejskiego banku w Wiedniu Wiener Stadt-Banco-Zettel. Były to papierowe guldeny, po polsku nazywane florenami.
                Specjalnie dla Galicji w 1774 r. wybito w mennicy smolnickiej miedziane szelągi. Następnie w latach 1775-77 mennica wiedeńska wybiła srebrne monety 15 krajcarowe i 30 krajcarowe. Pierwsze odpowiadające polskim monetom 1 złotowym a drugie 2 złotowym. W 1794 r. mennica wiedeńska wybiła monety dla interwencyjnych wojsk austriackich rozmieszczonych w Galicji. Były to miedziane 1 i 3 grosze polskie oraz srebrne 6 groszy polskich. Wprowadzana moneta austriacka była wybijana ze stopu o niskiej zawartości srebra. Duże zyski przynosiło przetapianie pełnowartościowej monety polskiej na lichą austriacką.
               W 1775 r. wykryto w Zamościu fabrykę lichej monety. Zamojski złotnik Gdala Szmulowicz sporządził stemple do wybijania monet, jego syn Henoch Gdalowicz przerabiał polskie szelągi na półgrajcary, pomagali im Dawid Moćkowicz, zamojski handlarz zbożem, i Leiba Koplowicz. Wszyscy zostali skazani na spalenie żywcem i przepadek mienia. W 1777 r. cesarzowa zmieniła wyrok Henochowi i Koplowiczowi na 15 lat robót. Pozostali zostali ścięci, a ciała ich spalono.
                Przede wszystkim spodziewane korzyści ekonomiczne uzyskane z zagrabionych terenów Rzeczpospolitej legły u podstaw łapczywości cesarstwa austriackiego. Początkowo w latach 1772-73 r. utrzymano prowizoryczne podatki z czasów Rzeczypospolitej. Od 1774 r. zaczęto wprowadzać nowy system podatkowy, Galicja stała się terenem bezwzględnej eksploatacji ekonomicznej. W tym celu powstała rozbudowana administracja skarbowa. Uniwersał z 22 grudnia 1772 r. nakazujący inwentarz dóbr szlacheckich celem ustanowienia nowego podatku, informuje, że będzie on zamiast pospolitego ruszenia.
               Na podstawie uniwersału z 1 stycznia 1778 r. utworzono administrację celną. Zajmowała się wymiarem i poborem opłat celnych. Wszystkie władze musiały udzielić wszelkiej pomocy na żądanie urzędnika celnego, pod groźbą kary. Kontrole odbywały się nie tylko w urzędach celnych, ale wszędzie gdzie uznano to za potrzebne. Urzędnicy celni mogli rewidować wszystkie obiekty, również mieszkalne ale w obecności osoby przydzielonej im do asysty przez lokalne władze. Mogli sami na miejscu wymierzyć karę grzywny lub chłosty odmawiającemu poddania się kontroli lub stawiającemu opór. Kto nie mógł zapłacić wymierzonej kary był kierowany do robót publicznych w kajdanach, za każdy dzień liczono 2 zł, nie dłużej niż na 2 lata. Celnicy byli uzbrojeni, mogli użyć posiadanej broni przeciwko stawiającym opór.
               Urzędy celne znajdowały się nie tylko na granicy ale też wewnątrz kraju w większych miastach.  Służyły do poboru ceł i egzekucji podatków, stanowiły kasy dla organów administracji, które nie posiadały swoich. W miastach stałe punkty kontrolne znajdowały się w bramach lub rogatkach miejskich.
            W 1779 r. został utworzony kordon handlowy. Urzędy kontroli handlowej nadzorowały produkcję i obrót wyrobów monopolowych oraz pobierały opłaty stemplowe. Uniwersał z 16 września 1784 r. uregulował funkcjonowanie urzędu celnego w Galicji.
            Początkowo produkcja i obrót tytoniem i tabaką była wolna. Na podstawie uniwersału z 1 marca 1778 r. wprowadzono monopol państwowy, który został wydzierżawiony. Przejęto kontrolę nad uprawą tytoniu, produkcją i obrotem tabaką. Wcześniejsze zapasy u osób prywatnych po zgłoszeniu zostały wykupione przez administrację tabaczną. Na uprawę tytoniu potrzebna była zgoda, całą produkcję dostarczano do manufaktur administracji tabacznej. Urzędnikom administracji pomocy musiały udzielać wszystkie władze (odmowa lub opóźnienie w udzieleniu pomocy podlegało karze).
             Kontrolowano punkty  wyrobu i sprzedaży, drogi, rewidowano pałace, domy mieszczańskie, chłopskie chaty, koszary, klasztory. Rewizja odbywała się  przy asystencji urzędnika władz miejscowych. W razie oporu urzędnik mógł na miejscu ukarać grzywną lub chłostą. Za złamanie przepisów karę nakładała administracja tabaczna. Przestępca mógł być oddany do robót publicznych, do twierdzy w kajdanach lub służby wojskowej.
             Uniwersał z 30 sierpnia 1782 r. umożliwiał skazanym chłopom i mieszczanom odwoływanie się od wyroków administracji do gubernium przez cyrkuł. W celu ukrócenia nadużyć, uniwersałem z 22 kwietnia 1784 r. monopol tytoniowy pod swoją administrację przejął skarb państwa. Nowa administracja rządowa, miała zbadać nadużycia poprzedniej prywatnej.
             Największy dochód okupantom przynosiło wydobycie soli, polityka solna miała charakter fiskalny. Początkowo handel solą był wolny, uniwersałem z 4 lutego 1773 r. zezwolono właścicielom warzenia soli oraz jej sprzedaży, ale zabroniono uruchamiania nowych miejsc warzenia. Uniwersał z 6 sierpnia 1774 r. nakazywał zakup soli tylko w składach rządowych. Sól z prywatnych warzelni była skupywana po ustalonej cenie. Od 1 listopada tego roku wprowadzono monopol państwowy na wydobycie i zbyt soli kamiennej. Galicję podzielono na okręgowe dyrekcje sprzedaży soli skarbowej, sól można było kupować tylko w składzie okręgowym. Uniwersał z 6 lipca 1776 r. zezwalał na wolną sprzedaż soli warzonej, kolejny z 6 sierpnia tego roku wprowadzał monopol na handel solą warzoną od 1 listopada.
                 Uniwersałem z 15 września 1778 r. powołało Solną Administrację w Samborze. Zajmowała się kontrolą obrotu soli kamiennej w całej Galicji, posiadała własne sądownictwo i aparat kontrolny. Na żądanie pracownika administracji solnej wszystkie władze, pod groźbą kary musiały udzielać pomocy. Kontrolowano przewóz soli, jej składy i miejsca sprzedaży. Rewidowano domy prywatne przy udziale miejscowego urzędnika. Opierający się rewizji i znieważający urzędnika był przez niego karany grzywną lub chłostą.
               Uniwersałem z 1 października 1778 r. utworzono Soli Warzonej Sprzedaży Dyrekcję we Lwowie, która zajmowała się obrotem soli warzonej w całej Galicji. Od 1 listopada tego roku prywatną sól warzoną można było sprzedać tylko dyrekcji. Sól na handel można było nabywać w magazynach lwowskim i jarosławskim. Pozwolono mieszkańcom posiadania zapasów domowych soli, które zaspokajały 6 miesięczne potrzeby, większe podlegały konfiskacie. Prowadzący handel detaliczny otrzymali od dyrekcji ostemplowane miarki drewniane. Urzędnicy mieli takie same uprawnienia jak w administracji samborskiej.
              Uniwersałem z 25 marca 1785 r. zezwolono wszystkim na prowadzenie sprzedaży hurtowej i detalicznej soli. Uniwersał z 17 maja 1787 r. utworzył Galicyjską Solną Dyrekcję we Lwowie, która nadzorowała obrót soli kamiennej i warzonej w Galicji.
             Obowiązek budowania i konserwacji dróg pocztowych oraz handlowych ciążył na chłopach z przyległych wiosek. Uniwersał z 13 czerwca 1787 r. zawierający prawidła dla wykonania drogowej roboty rozszerzał ten obowiązek na mieszkańców wszystkich wiosek leżących z obu stron drogi w odległości do 3 mil. W odległości do 1 mili 5 dni pańszczyzny drogowej w roku, do 2 mil 4 dni, do 3 mil 3 dni. Właściciele wiosek odliczali to od pańszczyzny, za co otrzymywali zapłatę od państwa.
             Uniwersał pocztowy z 29 stycznia 1773 r. proponuje szlachcie mieszkającej przy traktach pocztowych, obejmowanie stanowisk postmaistra. Kto chciał trzymać stację pocztową powinien posiadać odpowiednie pomieszczenia, 6-8 koni z wyposażeniem oraz pojazdy. Chętni mieli zgłosić się do przybyłego na miejsce komisarza ustanowionego do utworzenia poczty.
            21 marca 1775 r. uniwersał względem poczty w Galicji zabraniał przewożenia listów i paczek osobom prywatnym „..co uwłacza godności poczcie królewskiej”. Kolejny z 24 czerwca 1775 r. wprowadzał monopol na przewóz przesyłek i pasażerów na gościńcach pocztowych. Uniwersał z 29 listopada 1788 r. zastrzegał używanie trąbek tylko przez stacje pocztowe.
           Powstające szkoły miały umożliwić germanizację ludności, ale w przeciwieństwie do innych części cesarstwa niemiecki nie był używany w codziennej komunikacji, służył jedynie do załatwiania spraw urzędowych.  9 maja 1774 r. cesarzowa Maria Teresa wydała uniwersał Powszechny szkolny dla niemieckich szkół normalnych, głównych i trywialnych, normujący funkcjonowanie wszystkich szkół w cesarstwie. Wprowadzenie jego w Galicji wstrzymał kanclerz galicyjskiej kancelarii nadwornej Rudolf Wrbna: „Nie można wprowadzić terezjańskiej organizacji szkolnej w kraju tak dzikim gdzie wychowanie młodzieży jest w wysokim stopniu zaniedbane i gdzie nie ma najmniejszego porządku ani w jednej dziedzinie życia publicznego”. Wprowadzono go dopiero uniwersałem z 22 marca 1777 r.
             Polityczna ustawa szkolna z 1 grudnia 1805 r. uporządkowała szkolnictwo niższe, językiem wykładowym stał się niemiecki. Wprowadzono zasady: wychowanie jest wyłączną rzeczą władzy, szkoła nie powinna kształcić ludzi światłych tylko dobrodusznych, uległych i pokornych, nauczyciele nie muszą być rozumni, wystarczy, że umieją przeczytać dzieciom co w książce napisane”.
                Zarówno łacinników i unitów uczył religii jeden katecheta. Religii w szkołach głównych uczono po niemiecku. Katecheci mieli nauczyć dzieci przywiązania do cesarza oraz lojalizmu i wiernopoddaństwa.
              15 stycznia 1784 r. gubernium nakazało cyrkułom, aby każdy kahał na swój koszt utworzył szkołę niemiecką. Miały być zakładane na wzór szkół rządowych. W przypadku braku, dzieci miały być posyłane do najbliższej szkoły chrześcijańskiej. Aby zmusić Żydów do posyłania dzieci, uchwała gubernium z 18 stycznia 1793 r. zabraniała bez ukończenia szkoły rządowej lub świadectwa egzaminu prywatnego pod groźbą kary żenić się i studiować Tory. Wystawianie świadectw było dochodowym zajęciem dla nauczycieli. Uniwersał tolerancyjny z 1789 r. nakazywał utworzenie szkoły niemieckiej przez każdą gminę żydowską.
                Na prośbę Żydów cesarz uniwersałem z 26 lutego 1806 r. zlikwidował szkoły niemiecko-żydowskie. Były znienawidzone przez Żydów, oddaje to legenda chasydzka. Słynny rabin cudotwórca Leib Sures, miał latać w każdy piątek do Wiednia aby chłostać do krwi cesarza Józefa II za wprowadzenie tych szkół.
              W każdym kahale była szkoła religijna dla chłopców, nie miała charakteru szkoły publicznej. Znajdowała się w mieszkaniu mełameda (nauczyciela), który zawierał umowę z ojcem na nauczanie syna oraz pobierał od niego opłatę. Z powodu małej frekwencji w szkole niemiecko-żydowskiej nakazano mełamedom aby pilnowali posyłania do niej dzieci. Od 1806 r. jedynymi szkołami żydowskimi były tradycyjne chedery nadzorowane przez gminę.
             Istniały też nieliczne rzymsko-katolickie szkoły parafialne (ludowe). Uczono w nich pisania, czytania, rachunków oraz katechizmu. Nauka odbywała się w języku polskim. Nie miały charakteru szkoły publicznej, przełożonym był proboszcz, który zatrudniał nauczyciela, za zgodą cyrkułu. Uniwersał szkolny z 1774 r. nakazywał połączenie stanowiska nauczyciela w szkołach ludowych z funkcją organisty. Dla Rusinów można było zakładać oddzielne szkoły, przy cerkwiach posiadających prawa duszpasterskie.
               Cesarz Józef II uważał, że wykształcenie średnie jest kosztowne, na które nie stać państwa. Dlatego polecił zredukować ilość szkół średnich w Galicji. Administracja austriacka wyrażała się pogardliwie o ich poziomie „Pflanzschulen der Idioten und Bigotten” [szkółki idiotów i bigotów]. Austriacy uważali za szkodliwe rozszerzanie oświaty, zwłaszcza wśród młodzieży plebejskiej. Do szkół wyższych licznie uczęszczały dzieci urzędników austriackich.
               Od 1772 r. podstawowym organem policyjnym w Galicji było każde dominium, magistrat i zwierzchność ziemska. Właściciele ziemscy w razie potrzeby mogli zwrócić się do cyrkułu o przysłanie oddziału wojska w celu zaprowadzenia porządku.
               W 1773 r. nadzór nad bezpieczeństwem (sprawowanie policji) przejął starosta obwodowy, któremu w tym celu przydzielono aktuariusza (urzędnika konceptowego) i 2 rewizorów policyjnych. Rewizorami byli mieszkańcy, którzy pełnili służbę bezpłatnie, w zamian za uwolnienie od kwaterunku wojskowego. Do pomocy w służbie patrolowej przydzielano im żołnierzy ze stacjonującego na miejscu oddziału wojska. Również straż przy obiektach pełnili przydzieleni żołnierze. Od 1780 r. aktuariusz pojawia się na niższym szczeblu administracji, dystrykcie.
              W 1787 r. została utworzona służba bezpieczeństwa, jej organem wykonawczym była wojskowa straż policyjna. Władze cyrkularne miały za zadanie nie tylko pilnowania bezpieczeństwa ale też lojalności podanych. Ponieważ okazały się niewystarczające, ustawą z 27 października 1785 r. została utworzona od 1 stycznia 1786 r. Dyrekcja Policji we Lwowie. Dyrektorowi podlegała tajna policja, była to szeroko rozbudowana siatka konfidentów oraz wprowadzono cenzurę. Powstał rozbudowany aparat policyjny do kontroli społeczeństwa. Za tajemne doniesienia płacono nagrody w wysokości ważności przedmiotu”. Królestwa Galicji i Lodomerii zaczęto nazywać „Królestwami Policji i Landwerii”.
          Do 1787 r. nie było w Galicji więzień rządowych, przestępców trzymano w więzieniach miejskich i gminnych. Nie byli należycie strzeżeni ponieważ straż pełnili wyznaczeni w kolejności mieszkańcy, którzy w zastępstwie przesyłali swoje dzieci. Wszystkich skazanych na roboty publiczne przesyłano do miast, gdzie byli wykorzystywani do ciężkich prac fizycznych. Uniwersał z 11 grudnia 1782 r. nakazywał skazanym na roboty publiczne, co miesiąc strzyc głowy. W celu rozpoznania uciekiniera i szybkiego schwytania. Przestępców z Galicji zaczęto wysyłać do twierdz w Bernie i Grazu.
           Okupacja spowodowała utratę rodzimego sądownictwa. Na podstawie uniwersału sądowego z 20 października 1772 r. utrzymano w Galicji dotychczasowe sądy oraz sądowe prawo polskie, do wydania nowego rozporządzenia. „Każdy wszelkiego stopnia sędzie dawniej w tych krajach ustanowionych aby sprawowali według dawnego zwyczaju póki nowe nie zajdzie rozporządzenie”. Kolejny z 2 grudnia 1775 r. utrzymał prawo dotąd stosowane do czasu ukończenia austriackich prac kodyfikacyjnych. Od 1772 r. wyroki wydawano w imieniu cesarzowej Marii Teresy.
           Zachowano zasadę stanowości w sprawach cywilnych. Stan duchowny podlegał pod sądy szlacheckie. Utrzymane sądy grodzkie i ziemskie zaczęły funkcjonować w sposób ciągły od 15 grudnia 1772 r.  Utrzymano dawnych urzędników: „Sędziowie Ziemscy i Grodzscy Kancelarii swoich zwyczaie y powinności osobno spisane, ale potwierdzenia ich, albo poprawienie do Lwowa Nam przysłać maią”. Tak jak w Rzeczypospolitej były sądami I instancji.
               22 czerwca 1778 r. wydano rozporządzenie regulujące działanie istniejących sądów ziemskich i grodzkich. Stały się sądami I instancji dla szlachty rozpatrujące sprawy cywilne. W sprawach kryminalnych mogły prowadzić wstępne dochodzenie bez orzekania. Od 1782 r. zajmowały się legitymacją szlachectwa. Sądem II instancji (odwoławczym) był ustanowiony uniwersałem z 4 stycznia 1773 r. Najwyższy Sąd Gubernatorski we Lwowie, a od 21 czerwca 1774 r. C.K. Trybunał we Lwowie. Na podstawie uniwersału z 24 października 1783 r. powołany został od 1 stycznia 1784 r. w miejsce sądów ziemskich, grodzkich i podkomorskich Sąd Szlachecki (Forum Nobilium) we Lwowie.
                  Na podstawie uniwersału z 15 listopada 1787 r. wprowadzono sądownictwo powszechne w sprawach karnych. Powstały sądy kryminalne, które od 1803 r. rozpatrywały sprawy zagrożone karą do pół roku więzienia. Podlegały pod sąd apelacyjny, ustanowiony dla każdej prowincji. Z dniem rozpoczęcia jego funkcjonowania ustały wszystkie urzędujące jeszcze pańskie sądy. Tortury w Austrii zostały zniesione w 1776 r., ale w przypadku milczenia i mataczenia podsądnego, sąd mógł skazać go za nieposłuszeństwo na karę chłosty.
                    Sądy miejskie stosowały kilka rodzajów kary śmierci, najczęściej powieszenie na szubienicy. Była to kara hańbiąca, nie stosowano jej dla kobiet. Rozporządzeniem gubernatora z 20 października 1772 r. wyroki śmierci w Galicji miały być wykonywane po zatwierdzeniu przez Sąd Najwyższy w Wiedniu. Z powodu zbyt dużej ilości wydawanych kar śmierci w Galicji, od 1774 r. wszystkie orzeczone kary śmierci miały być przesyłane do przejrzenia przez Najwyższy Sąd Gubernatorski we Lwowie. Następnie przesyłane cesarzowej Marii Teresie do zatwierdzenia. Z polecenia cesarza Józefa II od 9 lipca 1781 r. zaprzestano wykonywać kary śmierci, były zamieniane przez Sąd Najwyższy w Wiedniu na inne.
                  Najniższą jednostką terenowej administracji okupacyjnej podległą pod cyrkuł było dominium, składało się z jednej lub kilku wsi jednego właściciela. Prowadziło ewidencję ludności, dostarczało rekrutów i podwody dla wojska, zbierało podatki i dostarczało do kasy. Funkcję urzędnika mógł wypełniać właściciel osobiście lub poprzez swoich oficjalistów. W 1782 r. zostali ustanowieni w dominiach mandatariusze (fachowi urzędnicy), utrzymywani przez dominia. Powoływani przez cyrkuły na podstawie konkursu, nie można ich było usunąć bez zgody cyrkułu.
              Szlacheckie posiadłości wraz z poddanymi były wyłączone spod jurysdykcji publicznej. Chłopi podlegali wyłącznie sądowi dziedzica, który był sądem cywilnym I instancji oraz sądem karnym za niewielkie wykroczenia dla chłopów i mieszkańców małych miasteczek. Dziedzic mógł się zrzec wykonywania sądownictwa patrymonialnego i przekazać do najbliższego magistratu za roczną opłatą. Na podstawie uniwersału z 18 marca 1775 r. urząd cyrkularny stał się instytucją odwoławczą od sądów dominialnych. Starosta został władzą zwierzchnią dominiów i zwierzchności ziemskich. Od jego orzeczeń można się było odwołać do gubernium.
     Uniwersał z 1 września 1781 r. pozbawił panów funkcji sądowniczych, został wprowadzony  justycjariusz, fachowy sędzia. Był powoływany przez cyrkuł, na podstawie konkursu, ale opłacany przez dominia. Justycjariusz prowadził kancelarię i registraturę sądową. Właściciel mógł dalej być sędzią, ale na postawie egzaminu konkursowego. Uniwersał z 27 kwietnia 1786 r. zabraniał pobierania w sądach dominialnych opłat. Na podstawie uniwersału z 12 maja 1787 r. właściciel miał prawo do kontroli justycjariusza, zaskarżania go do sądu miejskiego lub szlacheckiego oraz oddalenia za wypowiedzeniem, ale nie mógł zmieniać wydanych wyroków. Na podstawie uniwersału z 21 listopada 1785 r. ukarani poddani mieli być przeznaczeni do prac nie w dominium a publicznych, przy budowie dróg, oczyszczania miasta, w szpitalach przy chorych.
               Austriacy panujący w Galicji system pańszczyźniany określali jako niewolnictwo”, postanowili pozyskać przychylność chłopów. Cesarzowa Maria Teresa 3 czerwca 1775 r. wydała uniwersał o zniesieniu uciemiężeń poddanych, zakazano odrabiania pańszczyzny w niedziele i święta, bicia chłopów za niewielkie przewinienia przez oficjalistów dworskich, którzy mogli poskarżyć się w najbliższym urzędzie i zwolniono z obowiązku zakupu gorzałki w karczmie dworskiej.
              Umożliwiono chłopom w 1781 r. wnoszenie skarg od decyzji swoich panów. Z powodu napływu znacznej  ich ilości, starostowie wyznaczali nieetatowych pisarzy skarg chłopskich, najczęściej byli nimi urzędnicy wydaleni ze służby. Kolejny uniwersał z 25 kwietnia 1782 r. o zniesieniu poddaństwa osobistego przyznawał prawo wychodu (ograniczone przepisami werbunkowymi), swobody zawierania związków małżeńskich, znosił obowiązek służby dzieci chłopskich w dworze. Ustalał kary, które mogli nakładać na chłopów oficjaliści dworscy: areszt o chlebie i wodzie, roboty za karę, areszt i praca w kajdanach, wyrugowanie z domu i gruntu ale pod pewnymi warunkami.
            Uniwersał z 5 stycznia 1784 r. wprowadzał odpowiedzialność właścicieli za szkody wyrządzone chłopom przez ich oficjalistów, które miały być natychmiast wyrównane. Na podstawie uniwersału o powinnościach roboczych z 16 czerwca 1786 r., wymiar pańszczyzny ograniczono do 3 dni w tygodniu: „chłop galicyjski miał radować się chwilą, w której rząd austriacki wyzwolił go z niewoli szlacheckiej.”  W Galicji chłopi zaczęli nazywać się „cesarskimi”, za Polaków uważali tylko szlachtę i mieszkańców miast.
               W Galicji nie istniała powszechna służba zdrowia. Przed 1773 r. wobec braku fachowych lekarzy, medycynę praktyczną uprawiali amatorzy nazywani cyrulikami, balwierzami, zielarkami, babami (specjalistki od chorób kobiecych). W wioskach występowali znachorzy, guślarze, baby szeptuchy. Dlatego ciężko chorzy przed podjęciem kuracji lekarskiej przyjmowali ostatnie namaszczenie.
              Uniwersał sanitarny z 20 marca 1773 r. ustanawiał lekarzy powiatowych oraz apteki. Dotychczasowi lekarze w miasteczkach mieli być zatwierdzeni na stanowiskach lekarzy powiatowych jeżeli posiadali dyplomy lekarskie. Żaden lekarz, jeżeli była apteka, nie mógł sprzedawać własnych lekarstw ani podawać ich chorym. Lekarze dworscy nie mogli pełnić funkcji w miejscach, które innym lekarzom przysługiwały.
                Również cyrulicy, chirurdzy i balwierze musieli posiadać świadectwa umiejętności. W Galicji nikt ich nie posiadał. Tam gdzie był lekarz nie mogli zajmować się sprawami im przynależnymi. Uniwersał z 10 października 1773 r. znosił różnicę pomiędzy balwierzami, cyrulikami i chirurgami, wszystkich zaczęto określać jako chirurgów. Cyrulikami i balwierzami zaczęto nazywać pogardliwie nie posiadających fachowego wykształcenia.
             W większości byli to Żydzi, Ustawa porządek żydowski z 1776 r. ograniczała praktykę żydowskich chirurgów do współwyznawców, ponowna ustawa cechowa z 1778 r. zabraniała im prowadzenia praktyki wśród chrześcijan.
              Przed 1773 r. handel lekarstwami nie podlegał żadnej kontroli, można je było nabyć w kramach zielarskich podczas jarmarków i targów, lub u olejarza. W ramach miłosierdzia apteki klasztorne wydawały lekarstwa bezpłatnie. Od 1773 r. aptekarze aby prowadzić apteki musieli posiadać dyplomy, apteki klasztorne tylko dla potrzeb swojego klasztoru. W mieście mogło być tyle aptek aby każdy prowadzący mógł się z tego utrzymać. Aptekarz z dyplomem, gdy nie było lekarza, mógł leczyć chorych. Początkowo nie było w Galicji ani jednej fachowej akuszerki, porody przyjmowały baby”.
              Uniwersał z 14 września 1776 r. nakazywał utworzenie stanowiska wyższego fizyka w każdym obwodzie (cyrkule) i niższego w powiecie. Ich zadaniem było zwalczanie pokątnych cyrulików i znachorów, nadzór nad szpitalami oraz zwalczanie epidemii. Fizyk żydowski nadzorował szpitale żydowskie i donosił do fizyka okręgowego o żydowskich chirurgach którzy praktykują bez pozwolenia. Lekarstwa brał tylko z aptek chrześcijańskich. Uniwersałem z 16 września 1784 r. zniesiono żydowskich fizyków. Żydzi zostali oddani pod nadzór zwykłym fizykom oraz postanowiono chirurgom żydowskim nie ograniczać praktyki. Fizykiem okręgowym mógł zostać Żyd.
           W Galicji nie było też fachowych weterynarzy. Leczenie zwierząt gospodarskich było specjalizacją Cyganów. Największym uznaniem ludności cieszyły się ich zabiegi magii opiekuńczej. Dlatego wydawane były przez władze uniwersały opisujące choroby zwierząt i sposoby ich leczenia.
                Istniejące szpitale w Galicji były przytułkami dla ubogich. Podstawą ideową powołania szpitala było miłosierdzie chrześcijańskie. Nędzarz miał być otoczony opieką, odziany i nakarmiony. Szpital to nazwa dobroczynnych zakładów, gdzie potrzebujący mieli otrzymać należną pomoc. Organizowane i nadzorowane były przez kościół.
               Początkowo w Galicji nie istniały żadne przepisy dotyczące ubogich. Opiekę nad nimi miał sprawować kościół a żebractwo nie podlegało karom. Rozporządzeniem gubernatora z 31 maja 1773 r. należało chwytać włóczęgów oraz podejrzane osoby i odstawiać do komendy wojskowej gdzie byli wcielani do wojska.
            Władze austriackie starały się o stabilizację ludności wędrownej, utrzymującej się z kradzieży, jałmużny lub prac dorywczych. Uniwersał z 31 października 1785 r. 1. Iż ci którzy włuczęgów kraiowych, lub inną iako chołotę bez służby i sposobu do życia będącą przytrzymayą przyzwoicie na worku [kara grzywny] lub na ciele [chłosta] nieodpuszczenie [obowiązkowo] ukaranie być powinni. 2. Iż tak zwani Cyganie nawet za użyciem potrzebnych przynaglających środków do osiedlenia przymuszany, przeciwstawiający się zaś poza Kray wysłani być mają i to nazwisko Cygani za zniesione uznaje się”. Wprowadzono obowiązek posiadania paszportu, kto nie posiadał był uważany za włóczęgę, a tych oddawano do wojska.
              Na podstawie uniwersału z 3 listopada 1786 r. względem hodowania prawdziwych ubogich władze lokalne musiały dać zatrudnienie ubogim bezrobotnym, natomiast parafie wspierać niezdolnych do pracy. Niezdolnym do pracy zezwalano na utrzymywanie się z jałmużny. Władze lokalne miały obowiązek pomagania parafiom, gdy odmawiały, urząd cyrkularny miał je przymusić. Ubodzy dla których nie było miejsca w istniejących szpitalach (przytułkach), mieli wyznaczone przez władze kościoły, gdzie mogli się utrzymywać z jałmużny. Zostały im wydane specjalne identyfikatory.
             W miastach miały powstać instytuty ubogich, na ich utrzymanie przeznaczono fundusze zlikwidowanych bractw opiekujących się ubogimi.
              Galicja stała się głównym dostarczycielem „mięsa armatniego” dla armii austriackiej. Na skutek ciągłych wojen z Francją w końcu XVIII w. zaczęło brakować rąk do pracy, a wojsko musiało zrezygnować ze stosowania kryteriów fizycznych przy poborze. Na skutek dużej ilości dezerterów, płacono nagrody za ich chwytanie i doprowadzanie, jednocześnie udzielano ciągłych amnestii.
              Aby zatrudnić szlachtę, podczas wojen toczonych przez Austrię, w Galicji formowano oddziały ochotnicze. Królewska Galicyjska Gwardia Szlachecka utworzona została 16 listopada 1781 r. przez cesarza Józefa II, do której ochotniczo przyjmowano polską szlachtę. Był to oddział konny liczący 40 ludzi. Kapitanem (nominalnym dowódcą) był gen kawalerii Adam von Czartoryski, rzeczywistym dowódcą (I wachmajster) ppłk Józef Sierakowski. Król polski Stanisław August Poniatowski zabronił wstąpić do niej Józefowi Poniatowskiemu. Została rozwiązana uniwersałem z 1 stycznia 1791 r.. Od 1 maja tego roku, w miejsce gwardii, przyznano na koszt państwa dla szlachty galicyjskiej 40 miejsc w Wojskowej Wiedeńskiej Nowomiejskiej Akademii. Uniwersałem z 8 lutego 1791 r. utworzono w niemieckiej przybocznej gwardii, galicyjski pluton łuczników gwardii, dowódca mjr Heinrich von Rottermund. W skład plutonu wchodził starszy oficer, 2 wachmajstrów i 30 podporuczników.
               Austriacy byli zaskoczenie ilością Żydów zamieszkujących włączone terytorium, utrzymali kahały z ich jurysdykcją nad Żydami. W pierwszych latach okupacji starali się zmniejszyć liczbę Żydów, zwłaszcza ubogich. Bez przeszkód udzielali zgody na dobrowolną emigrację. Uniwersał z 8 marca i 28 czerwca 1773 r. nie pozwalał żenić się bez zgody gubernium, rabin dający ślub podlegał karze. Żydzi zaczęli zawierać małżeństwa rytualne, które początkowo były tolerowane. Nakazywał starszym kahalnym i przełożonym synagog natychmiastowe usunięcie żebraków nie mających środków do życia. Uniwersałem z 25 lutego 1774 r. pogłówne żydowskie od 1 maja tego roku zostało dwukrotnie podwyższone, kto nie mógł opłacić jako żebrak (Betteljuden) był pod eskortą usuwany (ciupasem) do Rzeczypospolitej. Dochodziło do walki na granicy, straż polska nie chciała ich wpuszczać, ponieważ w Polsce było dość biedaków. Dlatego w cyrkule zamojskim bogaci Żydzi płacili podatki za ubogich oraz przekazywano do cyrkułu fikcyjne listy usuniętych biedaków (pauperów). Od 1783 r. nie tylko kahały ale też dominia miały pod karą grzywny donosić do cyrkułu o biedakach żydowskich. Każdemu donosicielowi przyznawano trzecią część ściągniętej kary.
              Na podstawie uniwersału cesarzowej Marii Teresy Porządek żydowski z 16 czerwca 1776 r. została utworzona Dyrekcja Żydowska, składała się z rabina krajowego oraz 12 starszych pochodzących z wyboru. Rabin krajowy mianował rabinów, kantorów i rzezaków w całej Galicji. Sześciu starszych rezydowało we Lwowie a pozostali w cyrkułach. Dyrekcja zajmowała się rozdzielaniem na kahały podatków. Prowadziła Główny Sąd Rabinacki we Lwowie, który był II instancją dla sądów kahalnych. Sądy działały na podstawie prawa talmudycznego. Nadzorowały lokalnych rabinów i zarządy kahałów. Zmieniono pogłówne na opłatę tolerancyjną, opłacaną od rodziny, na którą nałożono też podatek przemysłowy i majątkowy.
                Zakazywał rzemieślnikom żydowskim wykonywania prac dla chrześcijan jeżeli są rzemieślnicy chrześcijańscy. Ustawa cechowa z 9 maja 1778 r. stawiała rzemieślników żydowskich na równi z partaczami. Cesarz Józef II uważał, że samorząd żydowski jest państwem w państwie. Pochłania zbyt duże koszty oraz umożliwia nadużycia podatkowe i finansowe. Dlatego uniwersałem z 7 lipca 1785 r., do końca tego miesiąca zostały zniesione: żydowska dyrekcja i starsi rabini w dystryktach. Nakazano w każdym kahale wybrać 6 kandydatów i przekazać ich listę do cyrkułu, który 3 z nich wyznaczy do sprawowania władzy.
             Uniwersałem z 16 września 1784 r. został wprowadzony od 1 listopada podatek od konsumpcji mięsa koszernego. Został zniesiony do tej pory pobierany podatek prywatny od mięsa koszernego (krupki). Jeżeli Żyd nie zapłacił podatku, to nie stać go było na wyżywienie i jako żebrak miał być wyrzucony z kraju. Podatek wybierał przełożony kahału i co kwartał wpłacał do kasy cyrkułowej. Jeżeli zachodziła potrzeba powołania w mieście urzędnika do poboru podatku, koszty utrzymania ponosił kahał.
               Uniwersałem z dniem 1 stycznia 1788 r. wprowadzono dla wszystkich Żydów nazwiska niemieckie. Dla rodziny wybierał ojciec, opiekun dla sierot. Bez opłacenia urzędników, Żyd otrzymywał nazwisko ośmieszające. Nadawanie nazwisk oraz przymusowe nauczanie niemieckiego w szkołach żydowskich miało doprowadzić do ich germanizacji. Austriacy uważali jidisz za żargon języka niemieckiego. Uniwersał z 19 lutego 1788 r. zakazywał noszenia wyróżniającego stroju żydowskiego. Po grudniu 1790 r. noszący narażał się na karę więzienia.
               Uniwersał tolerancyjny z dnia 7 maja 1789 r. znosił odrębność Żydów i złamał władzę kahałów. W miejsce zlikwidowanych kahałów, wprowadzał gromadę (gminę wyznaniową). W każdym cyrkule (siedziba w mieście cyrkularnym) miał być tylko jeden rabin, który prowadził rejestr urodzeń, ślubów i zmarłych w języku niemieckim.
               Publiczne synagogi miały te same prawa co kościoły, prywatne domy modlitwy płaciły podatek dla szkół normalnych. Rabinów pozbawiono władzy sądowej i zabroniono rzucania klątwy. Żydów poddano sądom powszechnym. Jedynie rabini mogli nosić wyróżniający strój. Przyjęto Żydów do cechów na równych prawach z chrześcijanami.
             Wprowadzono osobne dla Żydów szkoły trywialne, główne i normalne. Przy każdej gromadzie miała powstać szkoła niemiecka na wzór szkół narodowych.
            1 października 1774 r. został wydany uniwersał zachęcający kupców i rzemieślników wyznania katolickiego, unickiego i ormiańskiego do osiedlania się w Galicji. Niemcy wyznania rzymsko-katolickiego nie tworzyli odrębnych parafii, przynależeli do najbliższej istniejącej (w Zamościu do kolegiackiej). Uniwersał z 24 września 1785 r., dopuszczał wprowadzenie innego języka w kościele niż dotychczas używanego. Uniwersał  z 1 października 1774 r. zezwalał na osiedlanie się protestanckim kupcom i rzemieślnikom we Lwowie, Jarosławiu, Zamościu i Zaleszczykach. Zwolnieni byli z opłat za uzyskanie prawa miejskiego i przystąpienia do cechu i płacenia podatków przez 6 lat oraz nie podlegali poborowi do wojska.
              Kolejni osadnicy niemieccy, zarówno katolicy jak i protestanci napłynęli po 1781 r.. Ich osadzaniem w miastach zajmowały się urzędy cyrkularne, według zapotrzebowania na rzemieślników deficytowych na swoim terenie. W dominiach właściciele ziemscy, otrzymywali opłatę za każdego przyjętego osadnika. Tworzono dla nich oddzielne osady. Na miejscu koloniści byli objęci opieką medyczną przez lekarzy wojskowych. Do czasu znalezienia mieszkania i warsztatu lokowano ich w budynkach poklasztornych. Cyrkuły wypłacały zapomogi oraz dawały darmową żywność. Była to różna zbieranina w większości biedna, o wybujałych ambicjach, zwabiona szansą szybkiego wzbogacenia się w „galicyjskim eldorado”. Nie budowano dla nich domów, osiedlano w odebranych Żydom. Były to domy wypędzonych Żydów, którzy pożenili się bez pozwolenia gubernium (ustawa z 1773 r.).
                13 października 1781 r. wydano uniwersał tolerancyjny, który obejmował luteran, kalwinów i prawosławnych. Zapewniał różnowiercom swobodę wykonywania kultu, z własnych funduszy mogli wznosić zbory i utrzymywać pastorów. Zbór nie mógł wyglądać jak kościół; z głównym wejściem od ulicy i wieżą z dzwonami.
               Uniwersał z 4 sierpnia 1785 r. wstrzymywał napływ nowych osadników. Większość kolonistów pochodziło z południowych Niemiec, dlatego ludność nazywała ich Szwabami”, z czasem stało się to pejoratywnym określeniem każdego Niemca.
                 Przewidując w 1809 r. zajęcie Galicji przez wojsko polskie, władze austriackie nakazały wszystkim urzędnikom aby pozostali na swoich stanowiskach, jedynie którzy narazili się ludności mieli pozostać na uboczu, nie pokazywać się w miejscach publicznych, aby nie narażać się na różnego rodzaju szykana i próby wyrównania rachunków przez ludność. Ponieważ jest to tylko czasowa okupacja i Galicja szybko powróci do Austrii. Obwieszczenie wydane w Zamościu 23 czerwca 1809 r. w imieniu księcia Poniatowskiego nakazywało urzędnikom austriackim pełnienie nadal obowiązków, a tym którzy je opuścili wzywało do powrotu.
         Na podstawie porozumienia zawartego 14 października 1809 r. w Schonbrunn Nowa Galicja (ziemie zajęte w III rozbiorze) i cyrkuł zamojski zostały włączone do Księstwa Warszawskiego.
 Stankiewicz Zbigniew

Książę Jeremi Wiśniowiecki i jego niespełniony testament

Zapewne niewiele osób kojarzy tę wielobarwną postać XVII-wiecznej Rzeczypospolitej z regionem biłgorajskim. Tymczasem ów krwawy i bezwzględny pacyfikator powstania Chmielnickiego, a zarazem potężny magnat kresowy oraz wielki patriota, właśnie niedaleko Biłgoraja spisał swoją ostatnią, ukrytą przed wszystkimi zainteresowanymi, szczegółową wolę.
Sporządził ją dokładnie 28 marca, ale 372 lata temu, tj. w 1651 roku, czyli już po słynnej obronie Zbaraża (w 1649), gdzie jako regimentarz osobiście dowodził wojskami koronnymi a tuż przed zwycięską bitwą pod Beresteczkiem (w 1651), w której wspomógł króla Jana Kazimierza, będąc do tego czasu jednym z najbogatszych szlachciców na Ukrainie.
Wyraził w niej wtedy nie tylko swoją wiarę w Boga Wszechmogącego oraz wierność nauce katolickiej, zgodnie ze słowami: „wstępuję do [grobu] z takowym prawdziwemu Panu oraz Kościołowi Rzymskiemu oświadczeniem, iż credo, quod Redemptor meus vivit et ego surrecturus sum in novissima die et in carne mea videbo Deum salvatorem meum, (tzn. – wierzę, że mój Odkupiciel żyje, a ja zmartwychwstanę w dniu ostatecznym i we własnym ciele ujrzę Boga mego zbawcę), lecz także szacunek, jakim darzył swoją małżonkę Gryzeldę Konstancję z Zamoyskich, ponadto miłość do jedynego syna, który dzięki jego nieśmiertelnej sławie został nawet… kolejnym królem Polski (w 1669 roku), jak również wielką życzliwość dla swoich wiernych sług i poddanych.

Portret księcia Jeremiego Wiśniowieckiego nieznanego artysty
Co ważniejsze dla nas, zawarł w swym testamencie również dyspozycje względem własnego pogrzebu, „by odbył się [on] bez żadnych pomp światowych oraz próżnych wyniosłości, według ceremonii Kościoła Rzymskiego, [ale] w jak największej asystencji kapłanów, sług bożych i kongresie ubogich” a także zalecił kształcenie swego syna ustanowionym wówczas opiekunom „do czasu i lat sposobnych usługiwania ojczyźnie”, nie zapomniawszy o podziale dochodów z jego „państwa w państwie” na członków rodziny, fundacje kościelne (w tym na świątynie katolickie w Leżajsku i Jarosławiu) oraz na zasłużonych towarzyszy broni.
Tyle tylko, że… dotyczył on już niestety owych dóbr, które powoli tracił wskutek nieustających walk z Kozakami, pustoszącymi jego posiadłości do tego stopnia, że po swej nagłej śmierci (w sierpniu 1651 roku pod Pawołoczą), pozostawił najbliższych spadkobierców dosłownie z niczym. Dlatego też jego dumna żona – „Gryzelda Konstancja z Zamościa Korybutowa Księżna na Wiśniowcu i Łubniach”, siostra trzeciego ordynata, po prostu go zataiła przed światem, by nie wszedł w życie, gdyż nakładał na nią i jej syna zbyt wielkie obciążenia finansowe a zgodnie z jej skargą w liście, skierowanym zapewne do brata ordynata Jana „Sobiepana”, „nie miała pieniędzy nawet na ubranie służby na pogrzeb męża”.
Jak wielkie to były kwoty niech świadczy fakt, iż tylko Ojcom Karmelitom Bosym w Wiśniowcu książę zapisał wtedy sześćdziesiąt tysięcy złotych polskich, tyle samo Ojcom Bernardynom w Łubniach oraz Ojcom Jezuitom w Rumnie (na wybudowanie tam Kolegium) a chciał otoczyć jeszcze opieką wiśniowiecką cerkiew prawosławną i wznieść sześć innych kościołów. Z tego właśnie względu książę nie doczekał się nigdy nawet skromniejszego, ale za to uroczystego pochówku. Jego ostatnia droga wyglądała bowiem następująco:
Cztery wierzchowce Wiśniowieckiego przybrane kirem [poprzedzały jego ciało]. Dopiero za końmi szli pieszo hetmani, senatorowie, pułkownicy i w ogóle cała starszyzna wojskowa. Żałobnie warczały bębny. Orszak uszedł ponad ćwierć mili, po czym zatrzymał się w otwartym polu. Tu kazanie wygłosili ksiądz Czarnocki, dziwnym trafem ten sam, który przed kilkunastu laty w Zamojskiej Kolegiacie [dziś katedrze], przemawiał na ślubie Jeremiego, witając go na nowej drodze życia. Żegnał go teraz u kresu ziemskiego żywota.
Po księdzu mowy wygłosili: wojewoda bracławski Lanckoroński, towarzysz broni księcia ze Zbaraża i Beresteczka oraz Szczawiński, wojewoda brzesko-kujawski. Po tych mowach oddano trzy salwy z armat, trzy razy dały ognia wszystkie piesze regimenty, zagłuszając płacz i lament tysięcy żołnierzy, bo nic słychać nie było, prócz łez. Odbywanie takiej uroczystości w bezpośredniej bliskości nieprzyjaciela było niebezpieczne, toteż zaraz po niej dowódcy zarządzili powrót do obozu. Ale mimo rozkazów, żołnierze odprowadzali zwłoki ukochanego wodza jeszcze przez kilka mil i nikt nie śmiał wytykać im niesubordynacji”.

Domniemane szczątki księcia Jeremiego Wiśniowieckiego w krypcie na Świętym Krzyżu i herb „Korybut” Wiśniowieckich
Spod Pawołoczy ciało księcia przewieziono na zachód. Jak wiemy z testamentu wyraził on życzenie, aby pochować go w fundowanym przez niego murowanym kościele w Wiśniowcu i to „w niedziele najdalej cztery, o ile prędzej nie będzie mogło ono być [tam] złożone”. Niestety postanowienia zmarłego nie uszanowano, mimo „zaklinania przed Sądem Bożym wyznaczonych wykonawców”, gdyż jego trumnę przetransportowano nieco dalej, tzn. aż do Sokala, gdzie umieszczono ją tymczasowo w miejscowej świątyni.
Oficjalnie mówiono, że w Wiśniowcu nie byłaby bezpieczna z powodu profanacji zwłok przez Kozaków. Ale to nie był prawdziwy powód, ponieważ w czasie, gdy ciało Jeremiego wieziono do Sokala, Chmielnicki przyciśnięty przez wojska koronne i litewskie pod Białą Cerkwią podpisywał już kolejną ugodę. Tu nikt się nie liczył z najazdem kozackim. Zresztą Sokal leżał tylko 80 km na zachód od niego i drogi doń nie broniła żadna twierdza.
Zmiana jego ostatniej woli wynikała z… czystego bankructwa. Albowiem książę, który w przeddzień bitwy beresteckiej zadłużył się zbytnio na konto przyszłych dochodów ze swoich zadnieprzańskich dóbr, oczywiście na rzecz zaciągu oraz zorganizowania obrony kraju!!!, pozostawił rodzinę w opłakanym stanie finansowym. Choć zrobił to nie tylko w celu ratowania ojczyzny, lecz także… własnego majątku, pogrzeb senatora I Rzeczypospolitej, gdyż w 1646 roku został jeszcze wojewodą ruskim oraz byłego regimentarza wojsk JKM, wymagał należytej oprawy a co za tym idzie, olbrzymich kosztów.
Wdowy pozostającej po jego zgonie praktycznie na łasce u brata, który sam wojował w tym czasie na Ukrainie, nie było stać na opłacenie takiej uroczystości. Zresztą jedyne, co zrobił dla niego potem syn Michał, to ufundował mu tablicę z napisem łacińskim: „Heremias Cosacorum terror – Dux et princeps Visnioviecius – Michaelis Primi Regis Poloniae Progenitor – A.D. 1653 depositus”. (tj. – Jeremi postrach Kozaków – wódz i książę Wiśniowiecki – Michała I Króla Polskiego Rodzic – Roku Pańskiego 1653 złożony). Dokonał zaś tego w opactwie na… Łysej Górze, czyli w Świętym Krzyżu, bo tam rzekomo do dzisiaj spoczywają prochy księcia. Obecnie trudno to rozstrzygnąć, gdyż ówczesne zabudowania benedyktyńskie spłonęły w XVIII w., aczkolwiek w tymże 1653 roku Gryzelda Konstancja z Zamoyskich musiała faktycznie przywieźć ciało swego męża do tego miejsca.

Portret Gryzeldy z Zamoyskich Wiśniowieckiej, żony Jaremy- Muzeum w Kozłówce
Pełniło ono bowiem taką samą rolę, co późniejsza Częstochowa. Tam złożyła je również tymczasowo, czekając na lepszą sytuację finansową, Nie możemy zatem mówić, że nic dla niego nie zrobiła. Na tyle tylko było ją wtedy stać. Co prawda, sejmik lubelski wezwał w międzyczasie króla do wzięcia „pod swoją łaskę i opiekę” syna zmarłego księcia. Także szlachta sandomierska, zebrana na własnym sejmiku, wyraziła troskę o przyszłe losy książęcej rodziny, zwłaszcza zaś o środki na edukację młodego Michała a nawet pomyślała o umorzeniu długów zaciągniętych przez jego ojca na wojsko.
Dzięki temu sejm, odbyty dokładnie pomiędzy styczniem i marcem 1652 roku, przyczynił się do uchwalenia następującej rezolucji: „Mając w pamięci odważne zasługi i śmierć w ekspedycji wojennej, podjęte przez Wielmożnego Jeremiego Michała Korybuta Księcia Wiśniowieckiego, wojewody ruskiego, sumy pewne, które nieboszczyk za żywota swego na ludzi w służbie Rzeczypospolitej będących, ze skarbu koronnego pobrał, powagą Sejmu niniejszego potomstwu jego odpuszczamy”. Ale na tym się niestety skończyło.
Wypadałoby zatem poznać teraz nieco bliżej bieg życia naszego bohatera, który za swe zasługi dla kraju nie doczekał się nigdy pogrzebu od państwa. Jeremi Wiśniowiecki herbu Korybut, urodził się 17 sierpnia 1612 roku w Łubniach (obecnie miasto w napadniętej przez Rosję Ukrainie), w rodzinie prawosławnej, jako syn Michała Wiśniowieckiego, starosty owruckiego i Rainy Mohylanki, córki hospodara mołdawskiego Jeremiasza.
Już w wieku 4 lat stracił ojca, który zginął otruty przez przeciwników osadzonego przez naszych rodaków w Mołdawii tegoż hospodara. Trzy lata później zmarła również jego matka. Odtąd wychowywał go stryj Konstanty Wiśniowiecki. Kształcił się początkowo w Kolegium Jezuitów we Lwowie i z tego zapewne powodu w 1632 roku, wbrew ostatniej woli rodzicielki, przeszedł z prawosławia na katolicyzm w obrządku łacińskim. Przebywał za granicą w Rzymie, Padwie i Bolonii, gdzie już w 1630 zapisał się do albumu studentów.
Kilka lat po powrocie do kraju poślubił najstarszą córkę Tomasza Zamoyskiego, drugiego ordynata na Zamościu – Gryzeldę Konstancję. Z tego małżeństwa zawartego w 1639 roku przyszedł na świat dwanaście miesięcy później… przyszły król Polski Michał Korybut. Po swym opiekunie, zmarłym w 1641, odziedziczył pokaźny majątek, stając się arystokratą Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Początkowo nie interesował się sprawami publicznymi, tylko powiększaniem rodowych włości.
Jednak 4 kwietnia 1646 roku otrzymał urząd wojewody ruskiego i został senatorem. Dodatkowo był również starostą przemyskim, nowotarskim, hadziackim i kaniowskim. Już w 1648 roku król Władysław IV obdarzył go jeszcze obszarami naddnieprzańskimi, gdzie znajdowała się główna siedziba Kozaków. Będąc panem wielkich dóbr ziemskich na Wołyniu i we wschodniej Ukrainie, fundował wiele kościołów, cerkwi, czy nawet miasteczek i rozwijał prawosławne lub katolickie szkolnictwo.
Jako przedstawiciel województwa ruskiego brał ponadto udział w elekcji króla Jana Kazimierza, któremu pozostał wierny do końca. Wcześniej uczestniczył w wojnie smoleńskiej (1633-1634), stojąc na czele regimentu piechoty i dragonów, potem w kilku wyprawach wojennych na pograniczu polsko-moskiewskim. Dowodził odtąd własnym wojskiem prywatnym, którego liczebność podczas jednej z nich wyniosła aż cztery tysiące żołnierzy. Od 1637 do 1638 roku brał udział w tłumieniu powstania kozackiego Dymitra Huni.

Portret Rainy Wiśniowieckiej-Mohylanki, matki Jaremy
Walczył ponadto w wojnie z Tatarami w latach 1640-1646, zwyciężając nad nimi 6 sierpnia 1643 roku nad Sułą. Bił się również z nimi pod Ochmatowem (w 1644), gdzie dowodził lewym skrzydłem wojsk polskich oraz nad Merlem (w 1646 roku), pokonując ordę powracającą spod Moskwy z jasyrem. Największą rolę odegrał jednak w tłumieniu powstania Chmielnickiego (1648-1651). Uczestniczył wtedy m.in. w bitwach pod Konstantynowem, Piławcami (w 1648), w obronie Lwowa, następnie Zbaraża (w 1649), chociaż formalnie ich dowódcami, z królewskiej nominacji, byli trzej nieudolni regimentarze: Andrzej Firlej, Stanisław Lanckoroński i Mikołaj Ostroróg.
Jego ostatnia walka z kozacko-tatarską armią miała miejsce pod Beresteczkiem (w 1651), gdzie u boku króla dowodził polską jazdą. Właśnie przed nią przybył 28 marca tego roku do Krzeszowa nad Sanem, bo tu przebywała wówczas jego małżonka Gryzelda z synem Michałem. W tym miejscu sporządził też swój obszerny testament. Ale bynajmniej nie zginął w powyższej bitwie, gdyż zmarł nagle dopiero kilka miesięcy później, dokładnie w niedzielę 20 sierpnia 1651 roku w obozie koło Pawołoczy, podczas trwającej kampanii wojennej.
Młody wiek i tajemniczy zgon Jeremiego Wiśniowieckiego, po zaledwie tygodniowej chorobie, wzbudziły zrozumiale podejrzenie o jego otrucie, chociażby arsenem. Lecz sekcja zwłok tego nie wykazała a kres życia „Pana na Wiśniowcu i Łubniach”, jak widać, nie okazał się wcale końcem jego ziemskiej tułaczki. Warto jednak wiedzieć, iż jego żona, po śmierci brata Jana Zamoyskiego, przejęła bezprawnie olbrzymią Ordynację Zamojską i postanowiła, już jako matka króla polskiego, nadać pod koniec swego życia część jej ziemi… naszym Ojcom Franciszkanom pod Biłgorajem.
Piotr Flor
Prezes BTR

 

Bibliografia:
Groszkowski Marek, Rywalizacja o Ordynację Zamojską w latach 1665-1673, Wydawnic-two Neriton, Warszawa 2022.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jeremi_Wi%C5%9Bniowiecki, Jeremi Wiśniowiecki.
Kolbuszewski Jacek, Kresy, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1998.
Kosman Marceli, Ogniem i mieczem prawda i legenda, Oficyna Wydawnicza G&P, Poznań 1999.
Romański Romuald, Książę Jeremi Wiśniowiecki, Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2009.
Tomkiewicz Władysław, Testament Jeremiego Wiśniowieckiego, [w:] Miesięcznik Heraldyczny, R. IX, nr 4, Warszawa 1930.
Widacki Jan, Kniaź Jarema, Wydawnictwo Śląsk, Katowice 1984.
Witusik Andrzej Adam, O Zamoyskich, Zamościu i Akademii Zamojskiej, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1978.
Witusik Andrzej Adam, Młodość Tomasza Zamoyskiego, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1977.

Noc Muzeów i promocja albumu.

Zapraszamy do Arsenału na promocję albumu dr Jacka Feduszki „Monarchowie, prezydenci, premierzy. Wizyty głów koronowanych w Zamościu”, która odbędzie się 11 maja 2023 r. o godz. 16:00.

Przy okazji zapraszamy na spotkanie organizacyjne dotyczące 15 Zamojskiej Nocy Muzeów, wyznaczonej na dzień 19 maja br.

____________________________________________________________________________________________________________

TRASA: „ŚLADAMI WAŻNYCH GOŚCI W ZAMOŚCIU OD XVII DO XX WIEKU” (Zamojska Noc Muzeów – 19.05.2023 r. – OPIS OBIEKTÓW
(Materiały szkoleniowe).

  1. I. RYNEK SOLNY – RATUSZ (początek trasy)
            Zamość na przestrzeni swojej ponad czterechsetletniej historii, był wielokrotnie odwiedzany przez rządzących w danym czasie monarchów, książąt, prezydentów i premierów. Pamięć o wielu z tych wizyt zachowała się w dokumentalnych zapisach źródłowych sprzed wieków, część z nich utrwalały wspomnienia mieszkańców, a część wizyt, bliższych nam czasowo, utrwalały relacje prasowe.
            Motywem przewodnim obecnej Nocy Muzeów w Zamościu są właśnie wizyty sławnych gości w Zamościu od XVII do XX wieku. Najsławniejszymi postaciami, które zaszczyciły nasze miasto, a szczególnie jego centrum, czyli Rynek Wielki, byli w przeszłości m.in.: książę Józef Poniatowski, który w 1809 roku po zdobyciu Zamościa przez jego wojska, właśnie tutaj podziękował uroczyście podkomendnym i wręczył odznaczenia za zdobycie twierdzy. Także w XX wieku, 17 października 1922 r., Marszałek Józef Piłsudski w Rynku Wielkim, uczestniczył w uroczystościach wręczenia sztandaru dla 9 Pułku Piechoty i wysłuchał mszy świętej, co upamiętnia tablica przed Ratuszem zamojskim. Kolejnym wielkim wydarzeniem w tym stuleciu było powitanie przez władze i mieszkańców Zamościa na Rynku Wielkim papieża Jana Pawła II, 12 czerwca 1999 roku.
            Tak więc w centrum Zamościa rozpoczynamy wędrówkę śladami znakomitych gości w Zamościu. Trasa obejmuje miejsca i obiekty, w których gościli monarchowie, prezydenci i premierzy oraz inni wizytujący Zamość na przestrzeni ostatnich czterech stuleci.
Książę Józef Poniatowski (1763-1813) – 21- 22 maja 1809 r.
Na Rynku Wielkim Wódz naczelny odebrał raport oraz dokonał przeglądu wojska, w szeregach którego stanęło wielu Polaków, ochotników z rozgromionych oddziałów austriackich. „W czasie przeglądu ks. Józef Poniatowski udzielił armii dobrze zasłużonych pochwał, wyszczególniając przy tym Joannę Żubrową. Plenipotent Ordynacji Domański, w nagrodę położonych zasług około zdobycia twierdzy, jako były oficer wojsk polskich, został mianowany szefem batalionu i tymczasowym  komendantem twierdzy. Na załogę twierdzy wyznaczono jeden batalion 2 p. p. oraz odpowiedni oddział artylerii. Jeszcze tego samego dnia ks. Józef Poniatowski celem przekonania się o stanie obronności fortecy, dokonał inspekcji wszelkich urządzeń obronnych, nakazując, na wszelki wypadek, dokonać natychmiast niezbędnych remontów”. 22 maja książę Józef Poniatowski, wspólnie z księciem Konstantym Czartoryskim, odwiedzili rannego w czasie walk o Zamość, pułkownika Pulszkego, austriackiego dowódcę obrony twierdzy. W czasie swej wizyty ks. Józef Poniatowski chciał mu oddać jakąkolwiek przysługę czy pomoc, jednak Pulszky odrzucił wszelkie objawy współczucia, prosząc tylko o zwrot krzyża orderu Marii Teresy, który utracił w czasie walki. Niestety, nie odnaleziono żądanego krzyża, oddano mu tylko szarfę tegoż orderu. Tego dnia otrzymał szpadę z własnoręcznym listem księcia Poniatowskiego o następującej treści: „W Kwaterze głównej w Zamościu – 22 maja 1809; Do Pana barona Pulszkiego pułkownika inżynierii. Panie Pułkowniku ! Pragnąc oddać sprawiedliwość zasłudze, uważam sobie za przyjemność złożyć tego dowód, pozostawiając Panu jego szpadę, na świadectwo, że się Pan nią dobrze posługiwał przy obronie stanowiska, które Panu powierzono. Przyjmij, Panie Pułkowniku, zapewnienie mego wysokiego poważania. Generał Dywizji Wódz Naczelny Armii Polskiej Józef Xiążę Poniatowski”. Tego dnia oddziały polskie opuściły Zamość. Rano gen. Kamiński z dwoma szwadronami pułków jazdy, skierował do Lwowa, a po południu „inne oddziały pod wodzą samego ks. Józefa Poniatowskiego podążyły z Zamościa nad San, gdzie połączyły się z głównymi siłami”.
Józef Piłsudski (1867-1935) – Czwarta wizyta Marszałka Józefa Piłsudskiego w pełni oficjalna, miała miejsce w Zamościu w 1922 roku. 17 Października w godzinach porannych przybył Marszałek pociągiem z Łucka do Zamościa, w asyście m.in. wojewody lubelskiego, Stanisława Moskalewskiego. Józef Piłsudski na dworcu kolejowym w Zamościu powitany został przez dowództwo 9 Pułku piechoty Legionów i władze miejskie z burmistrzem Henrykiem Kosmalskim oraz starostą powiatowym Adolfem Krauze na czele, w otoczeniu urzędników i przedstawicieli stowarzyszeń i organizacji działających w Zamościu. Jak wspominał por. Edmund Januszkiewicz: Już od godziny 730 na Rynku zamojskim stały uszykowane bataliony  naprzeciw Ratusza, gdzie zbudowano ołtarz polowy. Miasto udekorowane zielenią i przybrane flagami wyglądało radośnie i uroczyście”. W czasie uroczystości na Rynku Wielkim w Zamościu Marszałek J. Piłsudski wręczył sztandar dowódcy 9 Pułku piechoty Legionów, po czym biskup Bandurski celebrował uroczystą mszę świętą. Po mszy nastąpiła przysięga całego pułku. Po wbiciu przez obecnych gości oficjalnych gwoździ pamiątkowych w drzewce sztandaru, Marszałek wręczył sztandar klęczącemu dowódcy pułku. Trzykrotna salwa honorowa zakończyła uroczystość. Po dokonanej ceremonii odbyła się także defilada całego pułku przed Marszałkiem Piłsudskim, poprowadzona ulicą Akademicką w kierunku koszar. Marszałek odbierał defiladę ze schodów dawnej Akademii Zamojskiej. O godzinie 1230 J. Piłsudski przybył do kasyna oficerskiego na zorganizowany przez dowództwo 9 Pułku bankiet. Po uroczystym bankiecie J. Piłsudski przemawiał do oficerów pułku i gości zaproszonych, podnosząc zasługi 9 pułku piechoty Legionów, podkreślając i upamiętniając ofiary, jakie pułk poniósł w wojnie polsko-sowieckiej 1920 roku. Wieczorem odbył się również bal wydany przez władze miejskie. Po zakończeniu uroczystości i balu Marszałek Józef Piłsudski udał się ponownie do Łucka, a stamtąd do Warszawy.
Oficjalną wizytę Józefa Piłsudskiego w Zamościu, 17 października 1922 roku, upamiętnia tablica wmurowana przed Ratuszem w bruk Rynku Wielkiego w Zamościu, w miejscu skąd Józef Piłsudski wysłuchał mszy świętej z okazji uroczystości odbywających się wówczas. Oryginał tablicy znajduje się obecnie w zbiorach Muzeum Zamojskiego w Zamościu.
Wincenty Witos (1874-1945)- Grudzień 1920 i 26 czerwca 1932 r. – W tym czasie przebywał w Zamościu dwukrotnie Wincenty Witos, lider ugrupowań chłopskich w przedwojennej Polsce, trzykrotny premier rządu RP w latach 1920-1926. Pierwsza z wizyt Wincentego Witosa, jako premiera Rządu Obrony Narodowej, miała miejsce w czasie trwającej jeszcze wojny z Bolszewikami w grudniu 1920 roku. Wincenty Witos przybył do Zamościa w towarzystwie Macieja Rataja, reprezentującego wówczas już PSL „Piast” i będącego ministrem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w jego rządzie. W Rynku Wielkim w Zamościu Wincenty Witos witał liczne deputacje chłopskie, głównie członków PSL „Wyzwolenie” i podejmowany był przez magistrat zamojski. W czasie tej wizyty Wincentemu Witosowi, jak sam pisał po latach: „zaimponowała wśród chłopów Zamojszczyzny, duża pewność siebie w prezentowaniu poglądów dotyczących różnych zagadnień oraz duża samodzielność i przejawianie własnej inicjatywy”.
Edward Rydz-Śmigły (1886-1941)- 18 lipca 1938 r. – Według relacji prasowych w tym dniu miała miejsce w Zamościu doniosła uroczystość przekazania dla wojska darów ufundowanych przez społeczeństwo Ziemi Zamojskiej. Uroczystość uświetniła obecność Marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego. Jak relacjonował w „Kurierze Warszawskim” specjalny wysłannik na te uroczystości: „Całe miasto przybrało odświętny wygląd i zostało bogato przystrojone flagami i zielenią. O godzinie 8.30 nastąpiło powitanie na dworcu kolejowym pana marszałka Śmigłego-Rydza przybyłego do Zamościa”. Po głównych uroczystościach jakie odbyły się na lotnisku w Mokrem k. Zamościa „marszałek Śmigły-Rydz udał się do kolegiaty, gdzie powitał go J.E. Biskup Fulman i ks. dziekan zamojski prałat Hartman, Pan marszałek z udziałem rodziny Zamoyskich złożył wieniec na trumnie hetmana Jana Zamoyskiego, oddając hołd jego prochom. Stamtąd pan marszałek udał się (…) do ratusza, gdzie odbyła się uroczystość nadania obywatelstwa honorowego Zamościa (…)”.
Jak zapisał świadek tego wydarzenia dr Zygmunt Klukowski: „(…) w odnowionej sali posiedzeń Rady Miejskiej, na podwyższeniu, na którym zwykle stał stół prezydialny, ustawiono tera fotel dla Marszałka. Z boku usadowiono odświętnie ubranych radnych. Sala szybko zaczęła się wypełniać. Przede wszystkim zwracaliśmy uwagę na przyjezdnych, wśród których było dużo osobistości bardzo popularnych. Dla przedstawicieli społeczeństwa zamojskiego zostało mało miejsca i stosunkowo nieliczni wybrańcy otrzymali zawczasu ściśle kontrolowane karty wstępu (…), na czarnym tle cywilów rzucała się w oczy mocna postać wójta gminy Wysokie, Bolesława Wnuka, który w białej chłopskiej sukmanie z kilkoma jaskrawymi orderami i medalami wyglądał wspaniale. Przemawiał on wcześniej na lotnisku w imieniu ludności wiejskiej. Mówił bardzo dobrze, tak swobodnie i bez żadnej tremy (…), że Marszałek specjalnie zainteresował się jego osobą. Wreszcie w pewnym momencie ucichły wszystkie rozmowy, bo (…) ukazał się w drzwiach Marszałek Rydz-Śmigły z wojewodą Tramecourtem i z przyboczną świtą. Zasiadł na fotelu, za nim stanął adiutant. Wówczas zabrał głos burmistrz Wazowski. Biedny nasz Michał nie mógł opanować straszliwej tremy. Trzęsącymi się rękami wziął kartkę i z niej odczytał swoje przemówienie. Kończąc, wręczył Marszałkowi artystycznie wykonany dyplom obywatelstwa honorowego. Marszałek wstał, podziękował i zaczął mówić (…) gdy przemówił, byłem zdumiony. Nie posługując się żadną kartką, z pamięci, zupełnie swobodnie, pięknym stylem zaczął rozsnuwać przed audytorium przeszłość Zamościa, podkreślając (…) elementy jakie skłoniły Jana Zamoyskiego do założenia nowego miasta i wyboru właśnie tego miejsca (…). Byłem pod dużym wrażeniem (…)”.  Z Ratusza Marszałek Rydz-Śmigły z najbliższą świtą udał się do kasyna oficerskiego, a w międzyczasie zwiedził zamojski ogród zoologiczny. Przewodnikiem Marszałka po ogrodzie był, jego twórca, opiekun i dyrektor Stefan Miler. W kasynie oficerskim w koszarach zamojskich w uroczystym śniadaniu wzięła udział generalicja, korpus oficerski, przedstawiciele władz cywilnych i zaproszeni goście. Następnie Marszałek wziął udział w obiedzie żołnierskim. Po jego zakończeniu Marszałek podziękował za zgotowane mu przyjęcie w Zamościu i po ceremonii pożegnania opuścił Zamość. Warto podkreślić, że całość uroczystości, szczególnie na lotniku Mokre oraz ceremonię nadania Marszałkowi honorowego obywatelstwa Zamościa, transmitowało Polskie Radio.
Papież Jan Paweł II (1920-2005) – 12 czerwca 1999 r. – U schyłku XX wieku najważniejszym wydarzeniem dla Zamościa i regionu stała się wizyta papieża Jana Pawła II, która miała miejsce podczas siódmej pielgrzymki Ojca Świętego do ojczyzny w czerwcu 1999 roku. Śmigłowiec papieski wylądował na lotnisku w Mokrem k. Zamościa o godzinie 17.35. Papieża powitali oficjalnie ks. biskup Jan Śrutwa, ordynariusz diecezji zamojsko-lubaczowskiej, władze Zamościa z prezydentem Markiem Grzelaczykiem na czele i władze województwa z marszałkiem Arkadiuszem Bratkowskim i wojewodą Krzysztofem Michalskim oraz ostatni szesnasty ordynat zamojski Jan Zamoyski z wnukiem Andrzejem. Obecni byli także: biskup pomocniczy Mariusz Leszczyński, kanclerz kurii ks. Franciszek Greniuk, ks. dziekan Czesław Grzyb i ks. Janusz Romańczuk, proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polski w Zamościu. Po oficjalnym powitaniu Jan Paweł II w papamobile przejechał w kierunku zamojskiego starego miasta. Papież zatrzymał się w Katedrze zamojskiej na krótką modlitwę, następnie przejechał ulicami Staszica i Grodzką na Rynek Wielki, gdzie na schodach Ratusza oczekiwały go władze miasta i Rada Miejska. Z Rynku Wielkiego Ojciec Święty udał ulicami: Piłsudskiego, Peowiaków i Wyszyńskiego, błogosławiąc zgromadzonych na trasie, pod szpital swego imienia, poświęcając gmach z papamobile. Następnie skierował się na plac celebry. Przy ołtarzu, wg projektu architekt Marii Gmyz, opatrzonego hasłem „Mocni Nadzieją”, Liturgia Słowa rozpoczęła się o godzinie 18.35.
Przejście ulicą: Pereca i  Bazyliańską
  1. II. KOŚCIÓŁ OO. FRANCISZKANÓW – FIGURA NMPulica Staszica Zajazd Dichtera (nieistniejący).
Józef Piłsudski (1867-1935)- Pierwszym ze znamienitych gość, który odwiedził Zamość już po uzyskaniu przez Polskę niepodległości w XX wieku, był Naczelnik Państwa i Marszałek Polski, Józef Piłsudski. Pierwszą wizytę w Zamościu, co warto podkreślić, konspiracyjną, złożył Józef Piłsudski w 1901 roku. Stało się to podczas brawurowej ucieczki przyszłego Naczelnika Państwa z terenów zaboru rosyjskiego. W Zamościu zamieszkał wraz z żoną w Zajeździe Dichtera, w pokojach wynajmowanych przez Ordynację Zamojską. Odwiedził także Kolegiatę zamojską.
Wincenty Witos (1874-1945)- Grudzień 1920 i 26 czerwca 1932 r. – Druga z wizyt Wincentego Witosa w Zamościu miała miejsce 26 czerwca 1932 roku, bezpośrednio po zjednoczeniu partii ludowych. Był to moment bardzo trudny. Kryzys i postępująca bieda doprowadziły do szeregu wystąpień i manifestacji chłopskich, krwawo stłumionych przez policję. Władze Stronnictwa Ludowego, podjęły decyzję o uczczeniu pamięci poległych w starciach z policją. Organ ludowców „Zielony Sztandar” w numerze z 19 czerwca 1932 roku zapowiedział „Wielki Zjazd Ludowy” w Zamościu w dniu 26 czerwca. 24 czerwca do Zamościa przybyli najważniejsi przywódcy ludowców wraz z miejscowymi posłami stronnictwa. Wincenty Witos przybył do Zamościa pociągiem w dniu 26 czerwca. Tego dnia miał miejsce wielki zjazd chłopski w zamojskim kino-teatrze „Stylowy” (Dawny Kościół OO. Franciszkanów), z udziałem około 1200 delegatów chłopskich z całego kraju. Najważniejszą częścią uroczystości było wręczenie sztandaru zamojskiej organizacji Stronnictwa Ludowego. Następnie zebrani udali się na zamojskie błonia, niosąc ze sobą ponad 30 transparentów przygotowanych przez koła SL. Na błoniach zgromadziło się ok. 20 tys. chłopów, do których przemówił Wincenty Witos, mówiąc m.in. „Przyszliśmy po to aby powiedzieć, że lud polski nie jest lokatorem w państwie i nie mieszka tu kątem, ale jest obywatelem i ma prawo żądać, aby go uznawano (…). Walka jest ciężka, ale trzeba pamiętać o jej celach (…) Walka musi być konstytucyjną, musi być prawną (…)”.
         Czynniki rządowe komentując w prasie zjazd zamojski, podkreślały, że sukces frekwencyjny był tak duży, ponieważ „pewną atrakcją była osoba Witosa i wielki procent uczestników Zjazdu przybył do Zamościa tylko po to aby zobaczyć i usłyszeć Witosa”. Sam Witos w wywiadzie prasowym udzielonym krakowskiemu „Naprzodowi”, stwierdził: „Zamość był bramą wypadową do b. Kongresówki na masową robotę organizacyjną”. Słowa ten podkreślały znaczenie Zamojszczyzny i samego Zamościa w budowie i rozwoju Stronnictwa Ludowego w Polsce centralnej.
 
III. tzw. DOM CENTRALNY –
W początkach XX wieku, wraz z budową najnowocześniejszego jak na owe czasy budynku w mieście, jakim stał się tzw. Dom Centralny, wykorzystanie energii elektrycznej zaczęło się upowszechniać. Budynek ten wzniesiony w latach 1910-1911 między dzisiejszymi ulicami Żeromskiego, Bazyliańską i Kościuszki, przez lubelską firmę „Architekt” braci Luchtów, według projektu Władysława Luchta, był nowoczesnym, czteroskrzydłowym i trzypiętrowym gmachem secesyjnym przeznaczonym jako „dom dochodowy dla II Zamojskiego Towarzystwa Pożyczkowo-Oszczędnościowego”. W 1912 roku dzięki zapobiegliwości prezesa Towarzystwa Zdzisława Kłossowskiego, zainstalowano tutaj oświetlenie elektryczne.
Józef Piłsudski (1867-1935) – Po raz drugi przybył on do Zamościa 15 lipca 1920 roku w czasie trwania krwawej wojny z najazdem bolszewickim i w jednym z najtrudniejszych dla młodego państwa polskiego momentów tego konfliktu. Wizyta zamojska była, jak się zdaje, jednym z istotnych elementów zarówno dla rozgrywających się wydarzeń na froncie wojny polsko-sowieckiej 1920 roku, jak i dla wschodniej polityki Józefa Piłsudskiego, spotkał się on, bowiem w Zamościu z Atamanem Głównym Ukrainy Symonem Petlurą, jako przedstawicielem ukraińskich sił sojuszniczych. Obaj przywódcy zamieszkali w Domu Centralnym u Państwa burmistrzostwa Stodołkiewiczów.
W kilka tygodni później Marszałek Piłsudski ponownie przybył do Zamościa, ale tylko na kilka godzin. Według wspomnień Michała Pieszki celem przyjazdu było „oglądnięcie terenów pod Tomaszowem (…)”, w istocie był to przystanek na trasie podróży z Lublina do Lwowa i dalej do dowództwa Frontu Południowego, na naradę z jego dowództwem, potem Marszałek udał się bezpośrednio na linię frontu dla przeglądu oddziałów tam rozlokowanych. Ta wizyta w Zamościu miała miejsce 4 września 1920 roku przed południem (o godzinie 1300 J. Piłsudski był już we Lwowie). Marszałek zatrzymać się miał ponownie, tak jak w lipcu 1920 roku, u Państwa Stodołkiewiczów, których jednak – jak relacjonował  Michał M. Pieszko – „nie zastał w domu” i miał wówczas wyrazić „swój żal, iż nie zastał, tak sympatycznych gospodarzy”.
Przejście ulicą Żeromskiego i placem Wolności do Nowej Bramy Lwowskiej
  1. NOWA BRAMA LWOWSKA – wzniesiona po wschodniej stronie placu (między dzisiejszymi ulicami Okopową a Partyzantów), na osi dawnej poterny w latach 1820-1821 wg projektu inżyniera wojskowego Jana Pawła Lelewela, brata Joachima Lelewela, wielkiego polskiego historyka. Budynek usytuowano w odległości 40 metrów od Starej Bramy Lwowskiej. Po zniesieniu wałów ziemnych w 1866 roku Nowa Brama Lwowska stała się budynkiem wolno stojącym. W 1919 roku na murach starej kurtyny, wykorzystując budynek Bramy i podwalni, wzniesiono maszynownię pierwszej w Zamościu elektrowni. W 1930 roku odkryte mury boczne Bramy i przyległych prostopadle kazamat, otrzymały nowe elewacje wg projektu architekta Mariana Wtorzeckiego. Wówczas to na ścianie kazamaty od strony północno – wschodniej niepotrzebnie wzniesiono jakby drugą fasadę Bramy, dezorientującą zwiedzającego pokrewnymi formami i prostopadłym ustawieniem względem właściwej fasady. Fasada Bramy od strony południowo – wschodniej rozwiązana została w monumentalnych formach, surowego, pozbawionego ozdób klasycyzmu. Otwór Bramy półkolisty, pierwotnie większy (obecnie częściowo zamurowany), z półkolistym tympanonem, umieszczony w arkadzie, ujęty jest po bokach występującymi na tle boniowanej ściany dwoma ściętymi obeliskami czy pylonami egipskimi, na wzór łuku triumfalnego Saint Denis w Paryżu. Na tym potężne, gładkie kamienne belkowanie z niską attyką. W tympanonie widoczne są na tle promieni inicjały Aleksandra I, cara Wszechrosji i króla Polski. Na kluczu arkady płaskorzeźbiona mitra carska, u spodu zachowała się data – 1820. Od 1980 roku ma tu swoją siedzibę Polska Orkiestra Włościańska im. Karola Namysłowskiego, obecnie Orkiestra Symfoniczna im. Karola Namysłowskiego w Zamościu. W związku z budową ronda komunikacyjnego, między Nową a Starą Bramą Lwowską, przepuszczono ruch pieszy przez kazamatę za dostawioną od strony ronda fasadą.
Aleksander I Romanow (1777-1825)- 18 października 1816 r. – Car Rosji Aleksander I po złożeniu wizyty w Warszawie, gdzie uczestniczył, jako tytularny król Polski, w obradach sejmowych (30 września – 17 października), przybył wraz z bratem Wielkim Księciem Konstantym Pawłowiczem do Zamościa. Z nieukrywanym podziwem szczegółowo obejrzał umocnienia twierdzy.  Jak zanotował Mieczysław L. Potocki: „[Aleksander I] uniesiony podziwem walecznej tegoż miejsca obrony w roku 1813 (…) polecił także podług zdania Jenerała Haukego, rozdać między walecznych i najzasłużeńszych obrońców Zamościa, tak słusznie im się należące, krzyże wojskowe polskie Virtuti Militari”. Po tej wizycie, car wydał polecenie aby odtąd „nikt bliżej, jak w odległości 600 sążni od murów fortecznych nie śmiał się budować”.
Po 30 kwietnia i 27 grudnia 1818 r. –  W 1818 roku car Aleksander I przebywał w Zamościu dwa razy. Obie wizyty, pierwsza po 30 kwietnia (związana z obecnością cara na sejmie w Warszawie w dniach 13 marca 30 kwietnia) oraz druga 27 grudnia (związana z odwiedzinami cara w Puławach u księcia Adama Jerzego Czartoryskiego od 23 grudnia do 29 grudnia), były zaplanowane wcześniej. W czasie obu wizyt car interesował się przede wszystkim, postępem robót przy modernizacji urządzeń obronnych Zamościa. Na pamiątkę pobytu cesarskiego inicjały Aleksandra I w formie płaskorzeźb, znalazły się później w latach 1820-1821 na frontonach trzech bram: Lubelskiej Nowej, Lwowskiej Nowej i Szczebrzeskiej. Podczas wizyty 27 grudnia 1818 roku, car Aleksander I uniesiony: „walecznością tysięcy mężnych Polaków – jak wspominał hrabia Golicyn – którzy krwią swoją mury Zamościa okropili, przeprowadził na korzystnych dla Zamoyskich warunkach, upaństwowienie Zamościa”. Tytularny władca Królestwa Polskiego zgodził się także na pozostawienie herbów rodowych Zamoyskich na niektórych obiektach. 28 grudnia książę Glicyn w imieniu cara, przekazał również na ręce komendanta twierdzy gen. Józefa Wasilewskiego (1759-1831): „100 dukatów od cesarza do rozdania żołnierzom kompanii, która pełniła wczoraj [27 grudnia – w dniu wizyty] straż koło niego”.
BRAMA LWOWSKA STARA –
Michał Korybut Wiśniowiecki – 19-27 września 1671 r.  Oficjalna wizyta pary królewskiej miała miejsce w Zamościu we wrześniu 1671 roku. W mieście uroczyście powitano parę królewską w sobotę 19 września, jak zanotował, świadek uczestnik wydarzeń, Bazyli Rudomicz: „Około godziny czwartej po południu wjechał triumfalnie do twierdzy Zamość Najjaśniejszy Król Michał ze swoją Najjaśniejszą małżonką Eleonorą Marią. Wjazd pary królewskiej wraz z orszakiem nastąpił Bramą Lwowską. Relacjonując dalej Bazyli Rudomicz zapisał: „Jako dziedzicznemu księciu wręczyłem Królowi pozłacane klucze miejskie z krótkim przemówieniem. Klucze zawieszone na włóczni trzymał pan burmistrz [Jan] Wilczek w otoczeniu rajców. Król odpowiedział na mowę powitalną, przyjął z wdzięcznością klucze, wziął je w rękę i położył z powrotem na poduszeczkę. Ingres ten mimo deszczu był okazały ze względu na udział wojewodów, jak również licznych mieszczan zamojskich, szczebrzeszyńskich, tomaszowskich i dworzan królewskich”.
Jan III Sobieski – 24-25 kwietnia 1678 r. – Nowo obrany w 1674 roku monarcha, Jan III Sobieski był częstym gościem w Zamościu od lat dziecięcych. Jedną z najważniejszych wizyt Jana III Sobieskiego w Zamościu, odnotowano w kwietniu 1678. W tym to roku para królewska Jan III i królowa Maria Kazimiera, po Świętach Wielkanocnych, spędzonych w Lublinie, a następnie w dobrach Sobieskich w Pilaszkowicach, 24 kwietnia przybyła do Zamościa.  Na zaproszenie Ordynata Marcina Zamoyskiego, para królewska uczestniczyła w chrzcie, jego pierworodnego syna, Jana Franciszka. U bram miasta „przyjmował parę królewską Ordynat, duchowieństwo i mieszczanie z majestatem”.  „Tego dnia – jak zanotowano – przybył król i trzymał do chrztu syna ordynatowi. Był z tego powodu zjazd wielki”.
Józef II Habsburg (1741-1790) – 3-7 sierpnia 1780 r. – Druga wizyta w Zamościu cesarza Austrii Józefa II miała miejsce w czasie drugiej podróży wizytacyjnej, której celem był objazd obszarów włączonych do Cesarstwa Austriackiego w wyniku pierwszego rozbioru Polski w 1772 roku i dokonanych już ustaleń granicznych. Podróż rozpoczął Cesarz w maju 1780 roku, a pierwszym jej etapem był jeszcze w maju 1780 roku, Lwów. Do Zamościa Cesarz przybył 3 sierpnia 1780 roku wjeżdżając do miasta Bramą Lwowską i przy niej: „przyjmowany i witany przez duchowieństwo i magistrat zamojski”. Podczas czterodniowej wizyty cesarz dokonał przeglądu wojska stacjonującego w Zamościu w większości złożonego z oddziałów węgierskich. Zwiedził też fortyfikacje zamojskie. W Zamościu uczestniczył także w żałobnym nabożeństwie w kolegiacie zamojskiej, odprawionym za duszę stryja cesarza, księcia Karola Aleksandra Lotaryńskiego (1712-1780), księcia Lotaryngii i Baru, marszałka polnego namiestnika Niderlandów Austriackich w latach 1744-1780, zmarłego 4 lipca 1780 roku w Tervuren we Flandrii.
Przejście trasą do kładek nad linią kolejową przebiegającą przez Bastion I
na plateau bastionowe.
  1. BASTION I – DAWNA CERKIEW GRECKO – RUSKA – KOŚCIÓŁ OO. REDEMPTORYSTÓW
Piotr I Romanow (1672-1725) – 14 – 15 sierpnia 1698 r. – Car Piotr I w drodze z zachodniej Europy i po spotkaniu z królem Augustem II w Rawie Ruskiej, przebywał przejazdem w Zamościu. Jak zanotował Zachariasz Arakiełowicz: „Anno eod 14 augusti [sierpnia 1698 r.] Piotr Aleksieyewicz car Imć WP moskiewski [car Piotr I] przyiechał do Zamościa, którego także przyięła z wielką ochotą Jeymość Dobrodzieyka [Anna z Potockich Zamoyska 1voto Gnińska, zm. 1704 r.] i byli wraz na traktamencie z JOX Nuncyuszem [Giovanni Antonio Davia], któremu dał z siebie noszenie na złotym łańcuchu JOX Nuncyusz, a car Jmość dał jakiś kamień waloru wielkiego, nazayutrz powtórnie traktowany i wyiechał dobrze uraczony”. Car „ubrany na sposób europejski”, oglądał fortyfikacje i kościoły zamojskie, jak notowano „z wielkim zajęciem”. Rozmawiał także z ojcem Wolickim, znanym ze świątobliwości, miejscowym reformatem oraz zapewne był gościem zamojskich Bazylianów. Na zakończenie pobytu „powtórnie traktowany dobrze, uraczony” wyjechał z Zamościa, a następnie „końmi rozstawnymi do Moskwy”, gdzie dotarł 25 sierpnia.
Przejście trasą wzdłuż muru kurtynowego i Bastionu II do mostu
przy Bramie Szczebrzeskiej.
  1. BRAMA SZCZEBRZESKA
Książę Józef Poniatowski (1763-1813) – 21- 22 maja 1809 r. – Jak zapisano: „Dnia 20 maja 1809 roku, o godzinie 4 rano Zamość był w zupełności w posiadaniu polskich sił zbrojnych (…). Nazajutrz 21 maja wjechał przez Bramę Szczebrzeską do miasta, Wódz naczelny ks. Józef Poniatowski (…) powitany okrzykami radości przez wojsko i mieszczan”.
Przejście wzdłuż ulicy Akademickiej
VII. DAWNY PAŁAC ZAMOYSKICHKATEDRA ZAMOJSKA
(Perspektywa: Katedry Zamojskiej, budynek dawnej Akademii Zamojskiej)
Władysław IV – Król został uroczyście wprowadzony do miasta, a następnie do rezydencji Ordynata, „jako mogło być najozdobniej, strzelaniem z dział częstem i piechoty, której pan Zamoyski miał na ten czas przy sobie ośmset. Traktowany był także, jak najwspanialej”.  22 września 1634 r. o godzinie 11.00, w pałacu, przyjął Władysław IV na audiencji grono profesorskie Akademii Zamojskiej. Przemówienie do monarchy w imieniu akademików wygłosił rektor Andrzej Kłopocki (zm. 1667 r.). Uzyskał on także od króla potwierdzenie przywilejów, „dozwalających dobra zapisane dotychczas i na przyszłość będące w posiadaniu akademików użytkować na prawach ziemskich”. Władysław IV tego dnia również zwiedził twierdzę i miasto. Według Stanisława Żurkowskiego, nim król opuścił Zamość, otrzymał informację, o: „pogromieniu wojska heretyckiego i pojmaniu Gustawa Horna, o zabiciu Xsięcia wajmarskiego, przedniejszych wodzów wojska szwedzkiego (…) czem król [był] bardzo ucieszony”. 23 września, król wraz ze swoją świtą odjechał w kierunku Tomaszowa, gdzie stanął na nocleg, następnie udał się do Lwowa w którym witano go uroczyście 26 września 1634 roku.
Jan Kazimierz – 2 – 13 maja 1656 r. – W końcu kwietnia 1656 roku król, na czele wiernej sobie armii, wyruszył ze Lwowa w kierunku Warszawy. Po drodze 2 maja 1656 roku przybył do Zamościa, powitany uroczyście przez Ordynata Jana II Zamoyskiego „Sobiepana”. Przy królu w Zamościu znaleźli się także senatorowie i inni dostojnicy królestwa oraz goście zagraniczni m.in. legat papieża Innocentego X,  Piotr Vidoni (w Polsce od 1652 roku). Do tego grona dołączyli później hetman wielki koronny Stanisław „Rewera” Potocki (1589-1667) i Prymas Polski Andrzej Leszczyński (1608-1658). 6 maja 1656 roku odbyła się w pałacu zamojskim audiencja królewska, na której monarcha przyjął profesorów i studentów Akademii Zamojskiej, mieszczan, kupców i rzemieślników zamojskich, reprezentujących cechy. Król przebywał w Zamościu do 13 maja 1656 roku, jak zapisano: „był hojnie i wystawnie podejmowany wraz ze swoim dworem, przez Ordynata zamojskiego i zamojskich mieszczan”.
30 lipca – 1 sierpnia 1660 r. – W roku 1660 miała miejsce kolejna wizyta króla Jana Kazimierza w Zamościu. 30 lipca 1660 r. ok. godziny 5 po południu przybył do Zamościa król Jan Kazimierz z królową Ludwiką Marią Gonzagą de Nevers (1611-1667). Parę królewską, na życzenie króla, powitano bez wielkich uroczystości. Jak pisał Bazyli Rudomicz: „powitaliśmy ich skromnie (…) zgodnie z informacją z zamku. Najjaśniejsza Królowa odwiedziła kościoły. Gdy ksiądz dziekan [Jakub Skwarski] zaczął ją uroczyście witać, ona szybko ukląknąwszy opuściła kościół i obeszła wokoło wały. Stąd i my zaniechaliśmy uroczystych powitań”. Para królewska opuściła Zamość w niedzielę 1 sierpnia 1660 roku, po wysłuchaniu w kolegiacie zamojskiej, tylko „wstępnej części kazania” niedzielnego, kaznodziei zamojskiego, franciszkanina Urbana Jędrzejowskiego.
Michał Korybut Wiśniowiecki. 20 września 1671 r. w niedzielę para królewska, powitana przez biskupa chełmskiego Krzysztofa Żegockiego, wysłuchała mszy w kolegiacie zamojskiej. 21 września odbyła się oficjalna audiencja królewska, do której dopuszczeni zostali rajcy zamojscy. Przyjazd pary monarszej uświetniły popisy studentów i parada mieszczan oraz cechów zamojskich. 23 września odbyła się kolejna audiencja królewska. Jak zapisał Bazyli Rudomicz: „(…) o godzinie 2 po południu w imieniu miasta pozdrowiłem Króla i ofiarowałem mu 50 złotych węgierskich i tyleż królowej w formie srebrnych pozłacanych kraterów (…). Z ust Najjaśniejszego Króla usłyszałem między innymi o tym, że Akademia Krakowska jest uciskana przez biskupa [Andrzeja] Trzebickiego. Stąd król chciał dać kogoś innego na kanclerza Akademii, aby tamże promocje na stopnie naukowe mogły być przeprowadzone, czego od 2 lat nie czyni się. Jednak nie chciał tej zmiany przeprowadzić z powodu zupełnego braku doradców i ze względu na niespokojne czasy. Następnie Król mówił o dochodach naszej Akademii, o rektorze, a dalej o odnowieniu wieży ratusza, wałów itp.”. 27 września 1671 roku para królewska udała się wraz z dworem do Zwierzyńca na zaproszenie Gryzeldy Konstancji Wiśniowieckiej, matki króla. Tam też w dwa dni później 29 września, jak zanotował Bazyli Rudomicz: „Odprawione zostało 40-godzinne nabożeństwo z okazji patrona królewskiego św. Michała. Król opuścił Zwierzyniec i udał się do Krasnobrodu, unikając wydatków i pijaństwa dworzan [z okazji imienin]”. Stamtąd para królewska podążyła do Lwowa, skąd król i królowa powrócili, przez Lublin, do Warszawy.
Jan III Sobieski – Na zaproszenie Ordynata Marcina Zamoyskiego, para królewska uczestniczyła w chrzcie, jego pierworodnego syna, Jana Franciszka. U bram miasta „przyjmował parę królewską Ordynat, duchowieństwo i mieszczanie z majestatem”.  „Tego dnia – jak zanotowano – przybył król i trzymał do chrztu syna ordynatowi. Był z tego powodu zjazd wielki”.  W zjeździe uczestniczyła licznie szlachta ziemi chełmskiej i bełskiej, a także biskup chełmski Stanisław Jacek Święcicki, przybyły do Zamościa na wizytację kolegiaty i kapituły zamojskiej 23 kwietnia 1678 roku. On też 24 kwietnia spotkał się osobiście z Janem III Sobieskim w obecności Ordynata Marcina Zamoyskiego. Król obejrzał miasto i jego instytucje. Jak zanotowano: „wśród serdecznych okrzyków wojska i ludzi przy odgłosie dzwonów i bicia z dział”, 25 kwietnia 1678 roku, po zakończeniu dwudniowych uroczystości, para królewska opuściła Zamość, udając się do Żółkwi, dziedzicznych dóbr Sobieskich.
August II Wettin – 7-8 sierpnia 1698 r. – W pamiętniku mieszczanina zamojskiego, burmistrza Zamościa, Ormianina, Zachariasza Arakiełowicza (zm. 1720 r.), czytamy: „Anno [Domini] 1698 roku , 7 Augusta [sierpnia] król Imć August Drugi [August II], był w Zamościu, którego JW Jeymość Pani Anna Zamoyska [Anna z Potockich Zamoyska 1voto Gnińska, zm. 1704 r.], Podskarbina Wielka Koronna Przyięła króla z wielką apparencyą i utraktowała solennie, z dział bito, race w wieczór puszczano i Imię królewskie wyrażano w racach”. Król August II przybył do Zamościa z licznym orszakiem „panów i dworzan”. Jak zanotował dalej Zachariasz Arakiełowicz: „naszaiutrz [8 sierpnia] rano [monarcha] odyechał do Lwowa (…)”. Właściwie król udał się do Rawy Ruskiej na spotkanie z carem Piotrem I, gdzie orszak królewski dotarł 9 sierpnia 1698 roku. Spotkanie króla Augusta II i cara Piotra I w Rawie Ruskiej miało miejsce od 10 do 13 VIII 1698 r. Po rozmowach król August II, odprowadził cara do Tomaszowa Ordynackiego, a następnie przydzielił mu honorową eskortę w osobach generała saskiego Karłowicza i podczaszego poznańskiego Bułhakowskiego.
KAMIENICA „POD MAŁPAMI” – ulica Grodzka.
Piotr I Romanow (1672-1725) – 14 – 15 sierpnia 1698 r. Według zapisów źródłowych, m.in. archiwisty ordynackiego Mikołaja Stworzyńskiego, autora „Opisania statystyczno-historycznego dóbr Ordynacyi Zamoyskiej”. z 1834 roku, opartego na zbiorze dokumentów „Acta Academiae Zamosciensis praecipua” z lat 1610-1745, pod datą „1699 roku” odnotowano, jakoby kolejną, wizytę cara Piotra I w Zamościu „na zaproszenie ojców Bazylianów” W zamojskim klasztorze miał on „wziąć udział w dyspucie religijnej w obecności przedstawiciela papieskiego, która toczyła się między przedstawicielami kościoła prawosławnego i katolickiego”. W Zamościu carowi towarzyszyć miał, „przybyły z nim hetman wielki koronny Adam Mikołaj Sieniawski (1666-1726)”. Car ze świtą miał „zatrzymać się na noc”, w jednym z domów (zajeździe) przy ul. Grodzkiej (prawdopodobnie w tzw. „Dom pod małpami”).
Karol XII (1682-1717), król Szwecji, 4 października 1704 r.- Po wejściu oddziałów szwedzkich do Zamościa 30 września 1704 roku, załoga szwedzka została rozlokowana w pomieszczeniach pałacowych i na odwachu. W siedzibie Ordynatów  podejmowano także króla Szwecji Karola XII, dwór królewski Stanisława Leszczyńskiego i wysokich rangą dowódców armii szwedzkiej, którzy przybyli do Zamościa prawdopodobnie 1 października 1704 roku. Niektórych „znaczniejszych Szwedów” podejmowali także rajcowie miasta oraz profesorowie Akademii Zamojskiej. Pobyt króla szwedzkiego trwał kilka dni. Nakazał on wykonanie m.in. prze inżynierów szwedzkich planów twierdzy zamojskiej, sam dokładnie zwiedzał i oglądał umocnienia zamojskie. Potwierdza to relacja Zachariasza Arakiełowicza, w której czytamy: „Miasto y Mury wszystkie delienowano, Król Imć Szwedzki powiadano że był w Mieście y Municyę Wszystkie miał widzieć (…). Nam mieszczanom y Żołnierzom Pańskim, kazano Strzelbę y Oręże do Cekhauzu znosić pod Surowym Karaniem, co się tak stało, po tym nazaiutrz za staraniem W.Imć Pana Starosty Bolemowskiego z rozkazu Imci Króla Imci Szwedzkiego, kazano aby każdy Swoie oręże nazad po odbierał, iakosz jedni poodbierali, drugim poprzepadało (…)”. W Zamościu króla podejmował młodszy brat Ordynata Tomasza Józefa Zamoyskiego (1679-1725), Marcin Leopold Zamoyski (1681-1718), starosta bolimowski i rostocki i jego matka Anna z Potockich Zamoyska (zm. 1704 r.). 2 października 1704 roku część wojsk szwedzkich wyszła z Zamościa, a 4 października przez miasto przeszła druga część armii króla Karola XII i w ślad za nią sam król szwedzki 5 października 1704 roku wyruszył w kierunku Mazowsza, a później dalej na zachód.
Józef II Habsburg (1741-1790) – 25-27 sierpnia 1773 r. – Pierwsza wizyta cesarza Austrii Józefa II w Zamościu miała miejsce podczas wielomiesięcznej podróży cesarza po terenach Galicji, której celem była wizytacja obszarów, które znalazły się pod panowaniem austriackim w wyniku I rozbioru Polski. Wizytę w Zamościu poprzedził kilkudniowy pobyt Józefa II we Lwowie, (od 31 lipca 1773 roku), oraz dalsza podroż do Stanisławowa (6 sierpnia) i Brodów (17 sierpnia). W tydzień później Józef II udał się do Zamościa, gdzie przybył 25 sierpnia. Po przybyciu do Zamościa, cesarz podejmowany był przez ordynata Andrzeja Zamoyskiego (1717-1792). Ordynat zamierzał porozmawiać z cesarzem o dalszych losach Ordynacji Zamojskiej, wobec dokonanego już I rozbioru Polski. Tereny Ordynacji znalazły się bowiem w wyniku tego aktu w granicach Cesarstwa Austriackiego. Mimo przeprowadzonych rozmów Andrzej Zamoyski nie uzyskał jednak żadnych cesarskich zapewnień. Jak stwierdzał historyk Stanisław Orłowski: „prócz dobrych manier cesarza i jego szczególnej życzliwości dla swej osoby niczego więcej Andrzej nie dostrzegł i niczego nie uzyskał”.  Przez kolejne dni pobytu Józef II  interesował się bowiem przede wszystkim sprawami wojskowymi (m.in. umocnieniami  Zamościa oraz stanem garnizonu twierdzy), a co do spraw majątkowych „odsyłał do Lwowa lub wprost do Wiednia”. Jak podkreślał Władysław Konopczyński: „Z Zamościa pracowity cesarz rozpisał się do Marii Teresy o tym co zaobserwował i co dodatkowo zaanektował w Polsce. W jego sążnistej nocie (…) z wyjątkiem jednego odcinka, gdzie poświęcił coś Polsce, wszędzie od Dniestru do Sanu znalazł coś do poprawienia na dobro monarchii”. Do przebywającego w Zamościu cesarza Józefa II przybył prawdopodobnie 26 sierpnia, poseł austriacki w Warszawie, baron Karol Emmerich  Revitzki von Revisnye (1737-1793), który przywiózł ze sobą kopię aktu, podpisanego przez przedstawicieli Rzeczpospolitej, stanowiącego podstawę do późniejszego wytyczenia granicy zaboru austriackiego. Jak zanotował Władysław Konopczyński: „[Karol Emmerich Ravitzki] z podpisanym instrumentem pospieszył zaraz do Zamościa, pochwalić się przed cesarzem Józefem”. Z Zamościa Józef II wyjechał 27 sierpnia i wbrew pierwotnym zamiarom, powrotu do Lwowa, udał się pospiesznie do Wiednia, ze względu na niepokojące wieści z Niderlandów. Po drodze zatrzymał się jednak na kilka dni w Krakowie (3 września) oraz w Wieliczce.
3-7 sierpnia 1780 r. – Druga wizyta w Zamościu cesarza Austrii Józefa II miała miejsce w czasie drugiej podróży wizytacyjnej, której celem był objazd obszarów włączonych do Cesarstwa Austriackiego w wyniku pierwszego rozbioru Polski w 1772 roku i dokonanych już ustaleń granicznych. W Zamościu uczestniczył także w żałobnym nabożeństwie w kolegiacie zamojskiej, odprawionym za duszę stryja cesarza, księcia Karola Aleksandra Lotaryńskiego (1712-1780), księcia Lotaryngii i Baru, marszałka polnego namiestnika Niderlandów Austriackich w latach 1744-1780, zmarłego 4 lipca 1780 roku w Tervuren we Flandrii.
18-20 (?) sierpnia 1786 r. – Trzecia wizyta cesarza Józefa II w Zamościu, nastąpiła w ramach serii podróży po krajach monarchii. Była jednak pierwszą po śmierci cesarzowej Marii Teresy, która zmarła 29 listopada 1780 roku. Jak zanotował ksiądz Chodynicki: „Józef II po śmierci matki objąwszy rządy w Monarchii, ażeby się naocznie przekonał o zachowaniu rozmaitych ustaw, które ku pomnożeniu dobra nowo nabytych Królestw Galicyi i Lodomeryi, w początku panowania swojego wydał, przedsięwziął roku 1786 powtórną  podróż do tey krainy odbyć (…)”. 17 sierpnia 1786 roku cesarz przybył do Lwowa, gdzie „oczekiwało na niego dwóch Kuryerów rossyjskich, którym on po przyjeździe swoim (…) dawszy posłuchanie nazajutrz do Rossyi odprawił”. Po tym jak zwiedził „wszystkie zakłady publiczne Lwowa”, 18 sierpnia wyjechał do Zamościa. Tam, jak odnotował to Mieczysław L. Potocki: „Świetnie przyjmowany przez ordynata Andrzeja Zamoyskiego oraz władze cywilne i wojskowe, zwiedziwszy jak zwykle fortyfikacje mieyskie po parodniowym pobycie, powrócił do Lwowa”. Po powrocie do Lwowa ok. 20 sierpnia, Józef II: „odwiedzał resztę nowych zakładów, a w godzinach wolnych od pracy i rozmowy z urzędnikami, przyjmował prośby mieszkańców i dawał posłuchanie wszystkim, którzy w potrzebach swoich do Jego monarchicznych i pełnych dobroci względów przystępu osobistego żądali”.
Tadeusz Kościuszko (1746-1817)- 23 listopada – 1 grudnia 1793 r. – W pierwszych dniach listopada 1793 r. Tadeusz Kościuszko przebywał we Lwowie. Był tam w towarzystwie księżnej Marii Wirtemberskiej i  Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej, która wspominała, że „zamieszkał tam w rezydencji Czartoryskich (…). Wszędzie chciano go widzieć, zbliżyć się do niego – we Lwowie czyniono mu owację”. Dodaje także że „swatano gożeniono na przemian to z panną Zamoyską, to z jedną z córek księcia jenerała ziem podolskich, z panną Żurawską i Zakrzewska. Sam zaś Kościuszko starał się podobno w owym czasie o rękę wdowy po Potockim”. Władze lwowskie podejmowały Kościuszkę z wszelkimi honorami. Niebawem jednak Kościuszko otrzymał informację, że będzie musiał opuścić Galicję na mocy nakazu rządowego. Nie czekając na jego doręczenie Kościuszko opuścił Lwów 25 listopada 1793 roku w towarzystwie księżnej Wirtemberskiej i Kazimierza Rzewuskiego, udających się do Sieniawy. Nie towarzyszył im jednak w tej drodze lecz pojechał do Zamościa. Skorzystał tym samym z zaproszenia wdowy po kanclerzu Andrzeju Zamoyskim, Konstancji Zamoyskiej. W Zamościu Tadeusz Kościuszko przebywał do 1 grudnia 1793 roku. Tutaj spotkał się z kanclerzową Zamoyską i ze Stanisławem Staszicem, z którym „obszerne w sprawach polityki krajowej toczył rozmowy”. Naczelnym tematem tych rozmów były zagadnienia polityczne, w tym dotyczące przede wszystkim poszukiwania dróg ratowania Polski. Jak twierdzą badacze, obaj rozmówcy różnili się jednak mocno w poglądach, toteż w dyskusjach nie dochodziło między nimi do zgody. Stanisław Staszic po zamojskich rozmowach z Tadeuszem Kościuszką, trwających wiele godzin, miał wydać sąd o bohaterze spod Dubienki: „(…) jest to człowiek prawy i waleczny, lecz mało zna Polskę, a mniej jeszcze Europę. On na czele wojska chciałby być Washingtonem, a Polski nie uratuje, tylko jaki Sulla (…)”. Władze austriackie okazały duże zaniepokojenie przedłużającym się pobytem Tadeusza Kościuszki w Galicji, tym bardziej ze jego osoba dała okazję Galicjanom do publicznego manifestowania swych uczuć patriotycznych. Jak pisał Kościuszko do księżnej Czartoryskiej w liście z 5 grudnia 1793 roku: „Odebrałem rozkaz przez pana Wormsera, z zlecenia dworu wiedeńskiego, abym we dwanaście godzin wyjechał z Kordonu”. Wyegzekwowanie wydanej 6 grudnia 1793 roku decyzji okazało się niemożliwe, gdyż Tadeusz Kościuszko już 1 grudnia 1793 roku opuścił Zamość.
DAWNY BUDYNEK STAROSTWA POWIATOWEGO – ul. Akademicka.
Ignacy Mościcki (1867-1946) 18-19 czerwca 1927 r. – Ignacy Mościcki, jako Prezydent RP kilkakrotnie odwiedzał Zamojszczyznę, jednak najważniejszą wizytę złożył w Zamościu 18 czerwca 1927 roku. Prezydent opuścił Warszawę 17 czerwca w towarzystwie ministra rolnictwa i dóbr państwowych Karola Niezabytowskiego oraz generalnego adiutanta płk. Zahorskiego. Prezydent wraz z osobami towarzyszącymi podróżował samochodem. W Zamościu oczekiwała na Prezydenta kompania honorowa 9 pułku piechoty Legionów ze sztandarem, sztab 3 Dywizji Piechoty Legionów i korpus oficerski. W imieniu Rady Miejskiej powitał Prezydenta burmistrz Henryk Kosmalski. Przemawiali również wójt Radecznicy, Jan Kłodnicki i miejscowy rabin Szternfeld. Następnie w Kolegiacie zamojskiej z udziałem Prezydenta odbyło się uroczyste nabożeństwo celebrowane przez księdza infułata Wincentego Hartmana. Dla Prezydenta w starostwie zamojskim, jak zanotował dr Klukowski, „przygotowano (…) cały apartament i tu jadł obiad w ścisłym gronie swego otoczenia. Warto zanotować ciekawy szczegół: lekarz powiatowy dr Branicki, musiał przedtem w kuchni sam próbować wszystkich potraw, jakie miały być podane i kosztować wina z butelek, które przy nim odkorkowywano”.
Przejście wzdłuż ulicy Akademickiej w kierunku Parku Miejskiego
VIII. BUDYNEK DAWNEJ AKADEMII ZAMOJSKIEJ
Józef Piłsudski (1867-1935) – Po raz drugi przybył on do Zamościa 15 lipca 1920 roku w czasie trwania krwawej wojny z najazdem bolszewickim i w jednym z najtrudniejszych dla młodego państwa polskiego momentów tego konfliktu. Wizyta zamojska była, jak się zdaje, jednym z istotnych elementów zarówno dla rozgrywających się wydarzeń na froncie wojny polsko-sowieckiej 1920 roku, jak i dla wschodniej polityki Józefa Piłsudskiego, spotkał się on, bowiem w Zamościu z Atamanem Głównym Ukrainy Symonem Petlurą, jako przedstawicielem ukraińskich sił sojuszniczych.
W kilka tygodni później Marszałek Piłsudski po raz trzeci przybył do Zamościa, ale tylko na kilka godzin. Według wspomnień Michała Pieszki celem przyjazdu było „oglądnięcie terenów pod Tomaszowem (…)”, w istocie był to przystanek na trasie podróży z Lublina do Lwowa i dalej do dowództwa Frontu Południowego, na naradę z jego dowództwem, potem Marszałek udał się bezpośrednio na linię frontu dla przeglądu oddziałów tam rozlokowanych. Ta wizyta w Zamościu miała miejsce 4 września 1920 roku przed południem (o godzinie 1300 J. Piłsudski był już we Lwowie). Marszałek zatrzymać się miał ponownie, tak jak w lipcu 1920 roku, u Państwa Stodołkiewiczów, których jednak – jak relacjonował  Michał M. Pieszko – „nie zastał w domu” i miał wówczas wyrazić „swój żal, iż nie zastał, tak sympatycznych gospodarzy”.
Stefan Wyszyński (1901-1981), Prymas Polski.  W dniach 15-16 czerwca 1946 roku uczestniczył on na zaproszenie Komitetu Organizacyjnego Jubileuszowego Zjazdu w 30-lecie szkół zamojskich. Przyjazd biskupa Stefana Wyszyńskiego i zjazd upamiętniający jubileusz szkół zamojskich, do którego organizatorzy przygotowywali się od czerwca 1945 roku, naznaczony był ciągle żywą pamięcią okrutnej wojny. 15 czerwca 1946 roku uczestnicy zjazdu zebrali się na dziedzińcu Gimnazjum w dawnym budynku Akademii Zamojskiej i wyruszyli do kolegiaty zamojskiej, gdzie ks. biskup Stefan Wyszyński celebrował uroczystą mszę świętą, wygłosił kazanie, a po jej zakończeniu złożył wieniec w kaplicy Zamoyskich na sarkofagu założyciela Zamościa, kanclerza i hetmana Jana Zamoyskiego. Oficjalne uroczystości z udziałem ks. biskupa Wyszyńskiego odbyły się tego samego dnia w sali kina „Stylowy” w budynku d. kościoła franciszkańskiego. Słowo wprowadzające skierowane przede wszystkim do ks. biskupa, wygłosił profesor szkół zamojskich Michał Marian Pieszko (1890-1969), kierując do biskupa prośbę, aby „przyjął pod swoje opiekuńcze skrzydła gimnazjum zamojskie, które jest spadkobierczynią chwały dawnej Akademii Zamojskiej” i aby stał się tej szkoły „patronem i mecenasem dla rozkwitu i sławy Zamościa i tej sławnej uczelni”. Tego dnia o godzinie 17.00 w kościele pod wezwaniem św. Katarzyny nastąpiło odsłonięcie tablicy pamiątkowej „Pamięci Profesorów i wychowanków zamojskich szkół średnich 1939-1945”. W uroczystości brał udział ks. biskup Stefan Wyszyński. Tablicę zaprojektował inż. architekt Adam Klimek, a fundatorami byli nauczyciele i uczniowie szkół zamojskich. Po uroczystościach kościelnych, uczestnicy udali się na Rotundę, gdzie oddano hołd tam pomordowanym. Podczas pobytu w Zamościu ks. biskup Stefan Wyszyński złożył wizytę, zasłużonemu dla kościoła zamojskiego ks. infułatowi Wincentemu Hartmanowi.
Przejście przez Park Miejski i Bastion IV w kierunku Arsenału.
Ignacy Mościcki (1867-1946) 18-19 czerwca 1927 r. – Ignacy Mościcki, jako Prezydent RP kilkakrotnie odwiedzał Zamojszczyznę, jednak najważniejszą wizytę złożył w Zamościu 18 czerwca 1927 roku. Jednym z punktów wizyty było poświęcenie Szkoły Rolniczej im. Józefa Piłsudskiego w Janowicach pod Zamościem. Po uroczystościach Prezydent powrócił do Zamościa, gdzie zwiedził świeżo założony park miejski, ogród przyrodniczy przy Liceum i Gimnazjum im. Jana Zamoyskiego w towarzystwie jego twórcy Stefana Milera, szkołę rzemieślniczą i gmach Liceum i Gimnazjum, dawnej Akademii Zamojskiej. Tam spotkał się z nauczycielami i młodzieżą. W kolejnym punkcie wizyty Prezydent Mościcki w siedzibie Starostwa Powiatowego rozmawiał z przedstawicielami władz i reprezentantami różnych organizacji społecznych.
Na pamiątkę pobytu w Zamościu wręczono Prezydentowi wiele upominków, m.in. album z fotografiami Zamościa, wykonanymi przez Jana Bułhaka z Wilna. Prezydent udał się na nocleg do starostwa zamojskiego. 19 czerwca rano udał się do Skierbieszowa na miejscowy cmentarz, na groby ojca i siostry. Powrócił do Warszawy, zgodnie z wcześniejszymi informacjami prasowymi, tego samego dnia, wieczorem.
  1. ARSENAŁ ZAMOJSKI (koniec trasy)
Wystawa plenerowa „Monarchowie, prezydenci, premierzy. Wizyty głów koronowanych i oficjalnych gości w Zamościu od XVII do XX wieku”.
Obrazuje ona najważniejsze osoby, które zaszczyciły swoją obecnością Zamość. W XVII i XVIII wieku, spośród dziesięciu panujących w tym czasie królów Polski, Zamość gościł pięciu monarchów: Władysława IV (21-23 września 1634 r.), Jana II Kazimierza w 1656 i 1660 r., Michała Korybuta Wiśniowieckiego w 1671 r., Jana III Sobieskiego w 1678 r. i Augusta II Wettina 7-8 sierpnia 1698 r. W 1793 roku przybywał w Zamościu Tadeusz Kościuszko, przyszły Naczelnik powstania w 1794 roku. Także obcy monarchowie zaszczycali swoją obecnością Zamość. Spośród najbardziej znaczących wymienić można pobyt w Zamościu Karola XII, króla Szwecji w 1704 roku, dwukrotnie w 1773 i 1780 roku Józefa II, cesarza Austrii oraz carów rosyjskich: Piotra I w 1698 roku, a także Aleksandra I, w 1816, 1818 i 1820 r. i Mikołaja I w 1829 r., wizytujących twierdzą zamojską. W XX wieku najdonioślejsze wizyty w Zamościu miały miejsce po 1918 roku. Pierwsza z nich miała miejsce 17 października 1922 r., kiedy to Marszałek Józef Piłsudski, uczestniczył w uroczystościach wręczenia sztandaru dla 9 Pułku Piechoty. Kolejnym wielkim wydarzeniem, był przyjazd Prezydenta RP Ignacego Mościckiego w 1927 roku. Prezydent m.in. otworzył nowoczesną szkołę rolniczą w Zamościu. Ostatnia przedwojenna wizyta dostojnika państwowego, to przyjazd Marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza w lipcu 1938 roku. Marszałek spotkał się wówczas z władzami wojewódzkimi i miejskimi w Ratuszu zamojskim oraz, na błoniach zamojskich w Mokrem, odebrał defiladę wojska i organizacji społecznych z terenu powiatu zamojskiego. Dla końca XX wieku najważniejszym wydarzeniem była wizyta papieża Jana Pawła II, która miała miejsce 12 czerwca 1999 roku.
Oprac. Jacek Feduszka