Arsenał Powstańców Styczniowych w Długim Kącie.

O niezwykle ciekawym znalezisku z naszego regionu, związanym z Powstaniem Styczniowym 1863 r., poinformował Wojewódzki Urząd  Ochrony Zabytków w Lublinie, na portalu społecznościowym FB w dniu 17. X. 2022r. Delegatura WUOZ w Zamościu otrzymała od osoby prywatnej, zabytek z okresu powstania, składający się z zabezpieczonego zapasu (nie używanych) pocisków ołowianych do karabinów. Lokalizacja znaleziska pod Długim Kątem dodatkowo potwierdza informacje, przekazywane ustnie wśród społeczności lokalnej, na temat  ruchów powstańczych w tym rejonie. Dla przypomnienia tych wydarzeń podajemy poniżej link do naszego artykułu w tym temacie z przed ośmiu lat.

Figura Lasowego | (przewodnicyzamosc.pl)

_________________________________________________________________________________________
Delegatura Zamość.
Arsenał powstańców z 1863 roku pod Długim Kątem w Gminie Józefów.
Pan Maciej Podgórski, właściciel prywatnego Muzeum 3 Dywizji Piechoty Legionów w Zamościu, uzyskał pozwolenie urzędu konserwatorskiego na prowadzenie poszukiwań militariów z I i II wojny światowej oraz zagubionych przedmiotów związanych z historią regionu – przy użyciu wykrywacza metali. Wraz z grupą wolontariuszy realizuje te poszukiwania na terenie Lasów Państwowych Nadleśnictwa Józefów. Generalnie poszukiwaczy – interesują jedynie znaleziska z okresu I i II wojny światowej, a starsze znaleziska mieli systematycznie przekazywać do urzędu konserwatorskiego.
Wypełniając obietnicę, kilka dni temu Pan Maciej Podgórski przyniósł do siedziby WUOZ Lublin Delegatura w Zamościu zaskakujące znalezisko, które odkrył w trakcie poszukiwań w Lasach Państwowych Nadleśnictwa Józefów pod Długim Kątem w Gminie Józefów. Był to cały „stos” ołowianych pocisków do karabinów typu kapiszonowego lub skałkowego. Łącznie zbiór liczy 682 pociski (jeszcze nie używane do strzelania) oraz papier przebitkowy, w którym zawiniętych było 7 spłonek kapiszonowych. Łączna waga wszystkich pocisków wynosi 18,82 kg. Pojedynczy pocisk posiada długość 2,5 cm i średnicę 1,4 cm, a jego waga wynosi 27,6 grama. Wszystkie pociski znajdowały się w jednym dołku, płytko zakopane w ziemi.
Lokalizacja tego znaleziska wydaje się nieprzypadkowa. W trakcie powstania styczniowego, na terenie lasów Puszczy Solskiej i Roztocza – bazowało lub przemieszczało się sporo oddziałów powstańczych. Doszło tutaj do kilku bitew i potyczek polskich powstańców z wojskami rosyjskimi. Warto wspomnieć w tym miejscu o bitwie pod Panasówką niedaleko Zwierzyńca, gdzie na polu bitwy znajdywane były takie same pociski. Ponadto w okolicy Józefowa i Długiego Kąta także odnotowano wówczas podobne starcia. Być może odnaleziony zapas pocisków był transportowany z taboru na pole bitwy, ale z różnych względów tam nie dotarł (bitwa mogła się już zakończyć lub została przegrana i wycofujący się powstańcy zakopali pociski, aby nie obciążały ich w trakcie odwrotu). Istnieje jeszcze inna wersja pojawienia się pocisków w tym miejscu. Kilka kilometrów na południe od miejsca ich odnalezienia przebiegała wówczas granica pomiędzy zaborem rosyjskim i austriackim, na linii zabagnionej i zalesionej doliny rzeki Tanew. Teren dość niewygodny do przejścia, ale jeszcze bardziej trudny do upilnowania granicy. Z powyższych względów istniały w tym rejonie szlaki przemytnicze, którymi transportowano i przemycano różne towary, a nawet zwierzęta. Stąd na dawnych mapach można odnaleźć jeszcze określenia ścieżek leśnych jak „bykowa droga”. Takimi szlakami na teren zaboru rosyjskiego docierało także zaopatrzenie wojskowe dla powstańców. Możliwe, że odnalezione kule zostały przemycone przez granicę i ukryto je czasowo w bezpiecznym miejscu, aby później mogli zabrać je powstańcy. Jak widać z zaistniałej sytuacji, nie trafiły one do właściwego adresata i zostały w tym miejscu do dzisiaj.
_______________________________________________________________________________________________

Róża i Jan Zamoyscy w Alei Sław.

Portal internetowy Zamość OnLine informował:
Na uroczystość, która odbywała się się w 110. rocznicę urodzin Jana Tomasza Zamoyskiego, XVI ordynata Ordynacji Zamojskiej, w 20. rocznicę śmierci pana Jana oraz 30. rocznicę wpisania Zamościa na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO licznie przybyli przewodnicy z Koła Przewodników Terenowych PTTK im. Róży i Jana Zamoyskich, zamościanie , mieszkańcy regionu oraz turyści.
Dnia 10 i 11 czerwca 2022 roku Koło Przewodników Terenowych PTTK/O/Zamość im. Róży i Jana Zamoyskich przeżywało niezwykłe wydarzenie. Do Zamościa przybyły córki naszych patronów Maria Róża Ponińska, Elżbieta Daszewska, Gabriela Bogusławska i Agnieszka Rożnowska oraz syn Marcin Zamoyski nasz honorowy przewodnik aby uczestniczyć w uroczystości  odsłonięcia w „Alei Sław” tablicy pamiątkowej Róży i Jana Zamoyskich. Po uroczystym odsłonięciu tablicy odbył się koncert muzyki lat trzydziestych XX wieku w wykonaniu Katarzyny Zawady, Trio Beethovenowskiego i Krzysztofa Stopy. Następnie rodzina i zaproszeni goście udali się do dawnego pałacu Zamoyskich na obiad. Gospodarzem było I Liceum Ogólnokształcące im. Jana Zamoyskiego reprezentowane przez panią dyrektor Bożenę Krupę. To właśnie w tym obiekcie na czas rewitalizacji budynku dawnej Akademii Zamojskiej mieści się I LO. Ogromną niespodzianką był występ Zespołu Muzyki Dawnej „Capella all` Antico”.
Wieczorem na ul. Grodzkiej w sąsiedztwie Alei Sław wystawiono suitę teatralną pt. „Ostatni ordynat” w wykonaniu Beaty Ścibakówny i Stefana Szmidta. Uroczystości sobotnie rozpoczynała msza św. w katedrze zamojskiej koncelebrowana przez ks. Roberta Strusa proboszcza katedry i ks. Błażeja Górskiego kapelana przewodników. Uroczystość uświetnił chór parafialny. O godz. 10.30 w auli Państwowej Szkoły Muzycznej w Zamościu odbyło się spotkanie z dziećmi Róży i Jana Zamoyskich. Po hejnale odegranym z wieży ratusza zainteresowani goście i turyści wraz z przewodnikiem udali do skarbca kolegiackiego gdzie ks. Marek Dobosz przejął rolę gospodarza. Podczas uroczystości właściciele wydawnictwa „Czar starej fotografii z albumów Róży i Jana Zamoyskich” w opracowaniu Adama Gąsianowskiego i Anny Rudy,  mogli poprosić o autografy bohaterów tychże fotografii.
relacja: Maria Rzeźniak
zdjęcia: Mirosław Chmiel, Zbigniew Pietrynko, Piotr Bojanowski.

O wydarzeniu pisali:

Zamość OnLine – https://zamosconline.pl/text.php?id=14768&rodz=wiad

Kronika Zamojska: https://www.kronikatygodnia.pl/wiadomosci/32848,zamosc-zamoyscy-maja-juz-swoja-tablice-w-alei-slaw?fbclid=IwAR3IfdzWUvR3JcK1oNOV7ypQmOKgVFZSPHf7t5HlF285FusnIQHrnU4xqYw

Promocja albumu fotografii Róży i Jana Zamoyskich.

Informujemy, że w piątek 3 czerwca 2022 r. o godz. 16.30 w Zamościu przy ul. Staszica 15 odbędzie się promocja albumu fotografii Patronów naszego Koła Przewodników, Róży i Jana Zamoyskich. Wydarzenie to, wpisuje się szereg innych spotkań i uroczystości związanych z uhonorowaniem Róży i Jana Zamoyskich, o czym pisaliśmy pod linkiem: Uhonorowanie Patronów Koła Przewodników. | (przewodnicyzamosc.pl)

Odsłonięcie odrestaurowanej i zrekonstruowanej rzeźby Świętego Michała Archanioła w Zamościu.

„Tubym ia sobie życzył

zwabić z Nieba Michała Archanioła,

który nie oczekując dnia sądnego

zatrąbił w Zamościu.”

 

W dniu dzisiejszym, 28 maja 2022 r. w Zamościu miało miejsce ważne wydarzenie, nie tylko dla mieszkańców, ale i turystów. Zamojscy przewodnicy uczestniczyli w tym wydarzeniu. W pobliżu Bramy Szczebrzeskiej umieszczono odrestaurowaną, rokokową kamienną rzeźbę św. Michała Archanioła. Wykonana została około 1770 roku przez Jana i Jakuba Maucherów. Wraz z rokokowymi wazonami, attyką i figurą świętego Floriana zdobiła bramę aż do jej przebudowy klasycystycznej w latach 1821-25. Wówczas to, rzeźba Michała Archanioła została zdjęta z bramy i przeniesiona na prywatną posesję przy ul. Ogrodowej. Obecnie, rzeźba odnowiona przez zamojskiego konserwatora zabytków, pana Łukasza Bulewicza, będzie przypominać o latach świetności miasta i okazałej niegdyś bramie prowadzącej do „państwa zamojskiego”.

tekst i zdjęcie: Joanna Budzyńska
zdjęcia przewodników i autora konserwacji rzeźby: Zbigniew Pietrynko

 

Zdjęcia archiwalne (2014) autorstwa Jacka Herca.

Przy okazji zachęcamy przewodników do przypomnienia sobie wiedzy na temat 250 letniej historii rzeźby w przestrzeni miasta:
  1. Jerzy Kowalczyk. Zamość. Przewodnik. Warszawa 1977. s. 59.
  2. Bogumiła Sawa. Noce i dnie Zamościa XVI-XX w. Tom I. Zamość 2018. ss. 239-245;  ZKK Nr 3 (112), 2012.
  3. Ewa Lorentz. Jak mularz Służewski ocalił świętego Michała Archanioła, ZKK Nr 2 (99), 2009, s. 30.
  4. Andrzej Kędziora. Zamościopedia. Zamościopedia – FIGURA ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁA (zamosciopedia.pl)

Uhonorowanie Patronów Koła Przewodników.

Koleżanki i koledzy

Teresa Madej, pomysłodawczyni „Alei Sław” w Zamościu oraz Andrzej Wnuk, Prezydent Miasta Zamość mają zaszczyt zaprosić na uroczystość odsłonięcia w „Alei Sław” tablicy pamiątkowej Róży i Jana Zamoyskich, która odbędzie się w dniu 10 czerwca 2022r. o godz. 16.00 w Zamościu, na ulicy Grodzkiej.

 

Program uroczystości:
10 czerwca 2022 r.

godz. 16.00

– Odsłonięcie tablicy pamiątkowej przez Rodzinę Zamoyskich

– Koncert „Przeboje retro”, wystąpią: Katarzyna Zawada, Trio Beethovenowskie & Krzysztof Stopa

godz. 20.00 – Suita teatralna „Ostatni ordynat”, wystąpią: Beata Ścibakówna, Stefan Szmidt

11 czerwca 2022 r.

godz. 9.00 – w Katedrze zamojskiej msza święta w intencji śp. Róży i Jana Zamoyskich

godz. 10.30

– Spotkanie z Rodziną Zamoyskich – Aula Państwowej Szkoły Muzycznej w Zamościu

godz. 12.00

– Zwiedzanie Zamościa z przewodnikiem z Koła Przewodników Terenowych PTTK im. Róży i Jana Zamoyskich- zbiórka na Rynku Wielkim

Wydarzenie „Róża i Jan Zamoyscy w Alei Sław” Honorowym Patronatem objęli:

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Marszałek Województwa Lubelskiego Pan Jarosław Stawiarski
Prezydent miasta Zamość Pan Andrzej Wnuk
Starosta Zamojski Pan Stanisław Grześko

Relacja z uroczystości: https://zamosconline.pl/text.php?id=14768&rodz=wiad

Odpust w Zwierzyńcu.

Krótka fotorelacja z uroczystości odpustu ku czci świętego Jana Nepomucena, jedynego takiego wydarzenia w regionie, któremu towarzyszy procesja na łodziach po stawie wokół kościoła. Relacjonuje przewodnik – Joanna Budzyńska.
Zdjęcia: Tamara Diug, Zbigniew Pietrynko, Leszek Kozłowski.
Czytelników zapraszamy także do zapoznania się z relacją z odpustu, z przed kilku lat – link:

„Wodna Procesja” w Zwierzyńcu | (przewodnicyzamosc.pl)

________________________________________________________________________________________________________
Wczoraj, 21 maja 2022 r. w Zwierzyńcu, jak co roku, z okazji odpustu ku czci patrona św. Jana Nepomucena, w barokowym „Kościółku na wodzie” odbyła się widowiskowa procesja na łodziach, wokół położonej na wyspie świątyni. Wcześniej, w czasie Mszy św. ks. biskup udzielił sakramentu bierzmowania tutejszej młodzieży. Jak co roku ks. proboszcz Błażej Górski, kapelan zamojskich przewodników, zaprosił ich do uczestniczenia w tym pięknym wydarzeniu. Naturalnie jesteśmy – szkoda , że w tym roku tak nielicznie. Wczoraj, wraz z koleżankami uczestniczyłam w tych uroczystościach, a czekała na nas niespodzianka od naszego ks. Błażeja – specjalnie przygotowana i pięknie przystrojona łódź, którą płynęłyśmy, trochę z obawą, czy nie zatonie pod ciężarem naszych sukien w czasie procesji. Przeżycia niezapomniane.
________________________________________________________________________________________________________
 

Skarb z Cichobórza.

20 maja 2022 r. grupa przewodników i sympatyków Koła Przewodników z Zamościa, odwiedziła Muzeum im. ks. Stanisława Staszica w Hrubieszowie. Celem była zorganizowana tam wystawa „Skarbu z Cichobórza”, po której osobiście oprowadził przewodników Dyrektor Muzeum Bartłomiej Bartecki. Przy okazji, przewodnikom umożliwiono dodatkowo zwiedzenie hrubieszowskich zbiorów muzealnych, zgrupowanych na poszczególnych ekspozycjach tematycznych. Z prawdziwą pasją i bogatą wiedzą o regionie, oprowadzała i opowiadała przewodnikom o eksponatach Pani kustosz muzeum. Mieliśmy także okazję przyjrzeć się z bliska warsztatom tkackim, prowadzonym przez Panią Magdalenę Sielicką, której wspaniałe kilimy i makaty obejrzeliśmy w salach muzealnych. 
Ponieważ nie wszyscy przewodnicy mogli uczestniczyć w wyjeździe szkoleniowym, uzyskaliśmy zgodę Dyrektora Muzeum na nagranie jego relacji o skarbie oraz udostepnienia skrótu z niej na naszej stronie przewodnickiej, za co jeszcze raz bardzo dziękujemy. Mamy nadzieję, że informacje te dotrą do szerokiego grona odbiorców poprzez naszych czytelników. Jest to znalezisko wyjątkowe w skali Europy. To jeden z największych skarbów znalezionych w Polsce. Największy skarb z okresu rzymskiego na Lubelszczyźnie. Od ponad 50 lat nie słyszeliśmy o podobnym odkryciu tak dużego depozytu srebrnych monet z okresu antycznego. Hrubieszów ponownie ma się czym pochwalić! Obecnie wystawa już została zamknięta, ale, jak przeczytamy poniżej, dyrektor obiecuje jej wznowienie w nieodległej przyszłości. Jest zatem szansa na jej ponowne odwiedzenie. 

________________________________________________________________________________________________________

19 marca 2020 r. zgłosił się do muzeum w Hrubieszowie rolnik mieszkający w Mirczu, prowadzący także działalność rolniczą w Cichobórzu, z siatką pełną monet rzymskich i wyjaśnił, że kilka miesięcy wcześniej znalazł skarb monet rzymskich. Pozbierał go skrzętnie z pola po orce, a następnie wieczorami wstępnie oczyścił z ziemi. Przyniósł znalezisko dyrektorowi muzeum i pozostawił z zastrzeżeniem, że chciałby aby ten skarb był eksponowany na stałe w Hrubieszowie. Znalazca, pan Marcin Dyl, pokazał również miejsce odnalezienia skarbu dyrektorowi, który uznał, słusznie zresztą,, że w ziemi mogły jeszcze pozostać inne monety, rozniesione orką po polu. W połowie marca 2020 r., a musimy wspomnieć, że był to początek pandemii Covid 19, po wstępnym rozpoznaniu stanowiska odnalezienia skarbu, pracownicy muzeum namierzyli wykrywaczami metalu co najmniej 70 sygnałów świadczących o tym, że mogą tam znajdować się jeszcze monety. Wystarczyło potwierdzić specyficzny sygnał urządzenia ze znalezieniem monety w tym miejscu, by upewnić się, że podobne kilkadziesiąt identycznych sygnałów na polu, zwiastują kolejne monety. Wykopaliska w Cichobórzu trwały jeszcze przez kilka kolejnych dni. Znaleziono jeszcze 150 srebrnych monet. Wraz z 1616 sztukami denarów, przyniesionymi przez rolnika, skarb osiągnął łączną ilość 1767 denarów, o wadze 5,6 kg. Wszystkie monety zostały wykonane ze srebra antycznego. Niemal wszystkie zostały wybite w Rzymie pomiędzy I, a II w. n.e. Najstarsza moneta pochodzi z czasów cesarza Wespazjana (okres wybuchu Wezuwiusza niszczącego Pompeje), a najmłodsza z końca II wieku, z okresu panowania Septymiusza Sewera.

  

Znalezisko stanowi sensację w świecie numizmatycznym. Kiedy spojrzymy na mapę Europy, z zaznaczonymi znaleziskami monet rzymskich na naszym kontynencie, to ogólnie jest ich całkiem sporo. Jednak skarbów, gdzie jest tak duża liczba monet jest raptem kilkanaście i to, są to przeważnie depozyty  po 150-200 szt. monet. Już te zbiory uznawano za spore znaleziska. Zatem skarb z Cichobórza stanowi faktycznie niebywałą sensację dla numizmatyków. Takie skarby były najczęściej zakopywane w jakimś naczyniu glinianym, jednak w przypadku Cichobórza nie natrafiono dotychczas na żaden fragment naczynia. Jednak po znalezieniu małych srebrnych gwoździ, towarzyszących znalezisku monet, postawiono hipotezę, że skarb mógł być zakopany w drewnianej szkatułce, której fragmenty nie zachowały się do naszych czasów, oprócz tych srebrnych ćwieków. Ozdobne nity wykonano z brązu posrebrzonego i stanowiły zapewne elementy konstrukcyjne starożytnej szkatułki. Znalezisko prawie 1800 monet rzymskich wymagało szczegółowego zbadania. Muzeum w Hrubieszowie podjęło w tym zakresie współpracę z Wydziałem Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, w którym pracuje ceniony numizmatyk, dr Kyryło Myzgin z Charkowa, który opracował wstępnie skarb denarów. Naukowiec ten pracuje w Warszawie od wielu lat i podjął się zadania opracowania całego zbioru monet. Należało rozpoznać na każdej z monet szereg informacji: gdzie została wybita, za panowania jakiego cesarza, co przedstawia rewers i awers monety, odczytać napisy na monecie itp. Ustalono, że skarb był własnością Wandalów, plemienia germańskiego, które w I i II w. n. e. zamieszkiwało tereny Kotliny Hrubieszowskiej. Przebywali tutaj w czasach, kiedy wybito najmłodszą ze znalezionych w Cichobórzu monet. Postawiono wstępną hipotezę dotycząca ukrycia skarbu przez Wandalów: skarb ukryto podczas naporu na te tereny wojowniczego plemienia Gotów. Nie była to jednak słuszna hipoteza i upadła podczas skrupulatnego zbadania skarbu.
Zagadkę rozwiązały cztery monety, jakie wyodrębniono z pośród tych 1767 odnalezionych. Denary te wyglądają niemal identycznie, jak pozostałe z ogólnej puli monet, te same twarze tych samych władców, te same opisy, ale zostały wybite sto lat później, czyli w czasach, kiedy na tych terenach nie było już Wandalów, a obszar ten objęli we władanie Goci. Okazało się, że są to barbarzyńskie fałszerstwa monet! Falsyfikaty nie powstały w Rzymie, ale już tutaj, na miejscu. Wykonano je tylko na wzór monet rzymskich. Goci, przypuszczalnie podczas napadów na Rzym lub okolice, ukradli i przywieźli na tereny Kotliny Hrubieszowskiej mennice do bicia monet. Fałszerstwa dokonano na naszych terenach. Otóż, 99% z 1767 monet znalezionych w Cichobórzu to monety poprawne, wybite w mennicach rzymskich, napisy są zgodne z pierwowzorem, twarze zamieszczone na denarach są właściwe itd.  Natomiast owe cztery monety mają twarze zniekształcone pokracznie, są błędy ortograficzne w piśmie łacińskim oznaczającym imiona cesarzy. Świadczy to ewidentnie o fałszerstwie tych monet w III w. n. e., bitych na potrzeby ówczesnego, lokalnego rynku. Ta jedna informacja przesuwa chronologię znaleziska o 100-150 lat. Dla Gotów ówczesne pieniądze były w powszechnym użytkowaniu, zatem niszczyły się, noszone w sakiewkach itp. trzosach, wycierały z napisów i wizerunków. Trzeba przy tym pamiętać, że konkretny denar miał konkretną wartość  w określonym produkcie. Dla świata antycznego rejon hrubieszowski był przestrzenią, która była rozpoznawalna pod względem finansowym. Pieniądze służyły do finalizowania zawieranych transakcji na zakup miejscowych towarów (miody sycone, bursztyn itp.). Transporty monet rzymskich docierały zatem na te tereny tylko po to, aby dobijać  transakcji z handlarzami z tych terenów w II-III w. n. e.

  

Wśród monet jest 27 różnych typów twarzy: cesarzy, ich żon, synów, córek itp. Natomiast analizując rewersy tych monet, odnotowano ponad 150 różnych wariantów przedstawień: bogów-bóstw, personifikacji różnych cech rzymskich, scenek rodzajowych z historii Rzymu, elementów architektonicznych itp. Badaczy skarbu czeka tytaniczna praca, ponieważ każdą z tych monet trzeba dokładnie i szczegółowo opisać. Wśród znaleziska monet jest także jedna, wyjątkowa moneta, to znaczy taki wariant denara, którego, jak dotąd, nikt nie znalazł i nie opisał. Skarby monet są ewidencjonowane i analizowane od przeszło stu lat. W Europie istnieje baza danych i jeżeli ktoś chce zgłosić do niej coś nowego, musi w niej umieścić i opublikować swoje znalezisko. Nie ma tam monety, która w swojej kombinacji rewersu i awersu przypominałaby tę wyjątkową z Cichobórza. Zatem, przez okres co najmniej stu lat, nikt podobnej nie odnalazł i nie zamieścił w bazie danych numizmatycznych. To już samo w sobie, jest kolejną sensacją jeżeli chodzi o skarb z Cichobórza. Wszystkie monety ze znaleziska mają wizerunki twarzy patrzących w prawo, a w całym skarbie, nie wiadomo dlaczego, jest jedna moneta, na której twarz cesarza Trajana przedstawiono jako patrzącego w lewo. Takie monety zdarzają się w znaleziskach zapewne dlatego, że ktoś, kto produkował matrycę, po prostu się pomylił. Zrobił złą matrycę, w tzw. „lustrzanym” odbiciu. Przypuszczalnie wybito jakąś serię monet, a potem wstrzymano produkcję po zauważeniu błędu. W skarbie są również ciekawe monety, które mają dziurki (otwory), trzy monety z przewierconymi otworami i jedna z zaznaczonym śladem po niedokończonym wierceniu. Wiemy, że podobnie przewiercone złote monety, służyły niekiedy jako uhonorowanie i nagroda dla walecznych żołnierzy. Monety srebrne z otworami służyły zapewne jako ozdoba męskiej szyi, bowiem tego typu biżuterię, przywieszki najczęściej nosili  mężczyźni.
Kotlina Hrubieszowska, swoimi znaleziskami archeologicznymi predysponowała już wcześniej do miana pewnego rodzaju „centrum biznesowego” antycznego świata. Do czasu odnalezienia skarbu z Cichobórza, łączne znaleziska monet opiewały na około sto sztuk, co uważane było za spory zbiór pieniężny. Obecne znalezisko ponad pięciu kilogramów srebra, stawia wioskę Cichobórz w zgoła odmiennych kategoriach. W jakich okolicznościach ukrywano skarb w Cichobórzu? Dlaczego wybrano to, a nie inne miejsce ukrycia depozytu pieniędzy? Chęć odpowiedzi na te pytania wymusiła na badaczach skarbu rozpoznanie stanowiska geograficznego znaleziska. Badania te realizowane są nadal, w formie analiz elektrooporowych odwiertów ziemi. Mają one na celu rozpoznanie, czy na lekkim wzniesieniu terenu, gdzie odkryto skarb, była jakaś osada, cmentarzysko, czy inne znaczne miejsce. Współcześnie, zniwelowane już wzniesienie otacza suchy grunt, zmeliorowany. W niewielkiej odległości od niego płynie niewielka rzeczka. W II – III w. n. e. była to jednak wyspa na tzw. okresowo zalewowym obszarze (stawie-rozlewisku). Dodatkowo wzniesienie to zostało okopane systemem dwóch fos, aby jeszcze bardziej utrudnić dostęp do tego miejsca. Podczas badań archeologicznych nie natrafiono na stanowisku na żaden fragment ceramiki, kości, czy innych przedmiotów mogących świadczyć o tym, że była tam kiedykolwiek jakaś osada. Można domniemywać, że ktoś kto zakopywał tam monety, zamierzał po nie wrócić po sobie tylko wiadomych i rozpoznawalnych śladach topografii terenu. Nie wrócił jednak po nie nigdy.

W roku 2019 pług rolnika zaczepił i rozciągnął skarb monet po polu, na przestrzeni kilkuset metrów kwadratowych. Dzięki p. Mariuszowi Dylowi hrubieszowskie muzeum ma do zaprezentowania zwiedzającym komplet skarbu z Cichobórza. Jaka była wartość skarbu w okresie II-III w. n. e.? Sprawdzano różne źródła antyczne, aby odpowiedzieć na to pytanie i skalkulowano, że aby zebrać ok. 1800 szt. (ok 5,5 kg srebra) trzeba było w tamtych czasach być dobrze opłacanym żołnierzem, który odkładałby każdy nadwyżkowy grosz żołdu, nie korzystając przez ten czas z żadnych przyjemności przez okres co najmniej sześciu lat. Pieniądze pochodzące ze skarbu nie służyły do kupowania czegoś od Rzymian, ale do handlu pomiędzy plemionami barbarzyńskimi. Goci, którzy nie umieli czytać pisma łacińskiego, nie rozpoznawali fałszerstwa monet, na których znaki poszczególnych liter i wyrazów były błędne. To sprzyjało fałszerstwom. Niemniej wszystkie znalezione monety, z wyjątkiem wspomnianych czterech, zostały wybite w Rzymie, ale część z nich była przypuszczalnie wybita wtórnie. Monety z czasem traciły czytelność w czasie użytkowania i być może były bite na nowo, aby stały się bardziej wyraziste nie tracąc na wartości. Wiemy przykładowo, że za czasów Marka Aureliusza srebro było niezłej jakości, więc kiedy czytano w otoku monety: Marcus Aurelius, wiedziano, że moneta jest wartościowa. Dlatego właśnie, kiedy Goci podrabiali monety, to wybierali tych cesarzy, którzy stali wysoko w hierarchii Rzymu, co dawało monecie dobrą „markę”. Patrząc na region Zamojszczyzny na mapie Europy widzimy, że jest on w połowie drogi pomiędzy Morzem Bałtyckim, a Morzem Czarnym. Goci zamieszkujący te tereny w okresie od II do IV wieku mieli tego pełną świadomość. Wiedzieli, że potrzebują dużej ilości monet, aby uprawiać handel. Sprowadzali bursztyn, skóry, włosy germańskich kobiet na peruki w Rzymie, a jednocześnie z południa sprowadzali naczynia szklane, paciorki szklane i wiele innych towarów luksusowych. Dlatego właśnie gromadzili na tym terenie spory zapas monet, umożliwiających wymianę handlową.

W roku 2020, już pomijając sam skarb z Cichobórza, zbiory monet w Muzeum w Hrubieszowie potroiły się. Obecnie działa na tym terenie duża liczba legalnie zarejestrowanych poszukiwaczy, którzy mogą i prowadzą takie poszukiwania. Przynoszą znaleziska do muzeum, stąd wiemy, że takich osad jest o wiele więcej, nie tylko w znanym już Masłomęczu, ale także w Mienianach, Gozdowie i innych okolicach Hrubieszowa. Odnajdywane są spore skupiska monet od wieku II do wieku V n. e., co świadczy o tym, że mieszkańcy tych osad po prostu gubili te monety, wdeptując je w trawę i w ziemię.  Ten powszechny wówczas towar wymiany – pieniądz, przetrwał w ten sposób do naszych czasów. Skarb z Cichobórza pozostanie już w Hrubieszowie i powoli będzie opracowywany dla potrzeb Katalogu Skarbu z Cichobórza, który jest przewidywany do wydania w 2023 r., w języku polskim i angielskim. Każda moneta ze zbioru zostanie dokładnie opisana w katalogu pod kątem tego gdzie, kiedy ją wybito, co przedstawia awers i rewers itd. Dodatkowo, katalog będzie zawierał informacje dotyczące geograficzno-archeologicznych opisów znaleziska. Będzie to pozycja, która umożliwi także szerokiemu gronu odbiorców, także tym z poza kręgu numizmatyków, zapoznanie się ze zbiorem, okolicznościami jego znalezienia, specyfiką handlu świata antycznego i specyfiką znaczenia regionu hrubieszowskiego i zamojskiego w skali ogólnoeuropejskiej pomiędzy II, a IV wiekiem naszej ery. Muzeum otrzymało na ten cel dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, tj. na opracowanie tego skarbu i wydanie katalogu. Możliwe jest, że w przyszłości „Skarb z Cichobórza” ruszy w podróż po świecie. Jako samodzielna wystawa, skarb będzie prezentowany na wystawie w Warszawie podczas Kongresu Numizmatycznego, wydarzeniu międzynarodowym, na które zjeżdżają się z całego świata numizmatycy. W 2023 r., jesienią lub zimą, Muzeum w Hrubieszowie przygotuje ponownie wystawę, której tematem będzie: handel i precjoza świata antycznego; szlaki handlowe; wymiana handlowa itp. Oczywiście bohaterem wystawy będzie ponownie „Skarb z Cichbórza”.

Ponad połowa monet ze skarbu (ok 700 szt.) została wybita za czasów cesarza Marka Aureliusza. To był cesarz, który żył długo i monety srebrne były za jego czasów bite przemysłowo. Zbiory monet z czasów Marka Aureliusza przebadano już w ilościach setek tysięcy i stąd zaskoczenie badaczy przy jednej, wyjątkowej monecie z Cichobórza. Jak dotąd nikt takiej nie odnalazł. Być może, że jest to jakiś falsyfikat Gotów, jednak musieliby to zrobić na świeżo skradzionej matrycy. Matryce także się zużywały i należało je poprawiać, stąd mogła zaistnieć kombinacja, której owa moneta jest dowodem. Inną sensacją jest obecność w skarbie czterech monet z czasów Pertynaksa, czyli cesarza, który władał Rzymem zaledwie 2 i pół miesiąca. Każda taka moneta na rynku handlowym numizmatycznym jest sporo warta, ze względu na swoją rzadkość. Jedna srebrna moneta waży przeciętnie 3,19 grama. Odnośnie tych czterech monet (fałszywek), to wyglądają one praktycznie jak wszystkie inne z wizerunkami Marka Aureliusza i Faustyny oraz personifikacjami cnót i bóstwami, ale litery dookoła to jakieś dziwne znaki udające litery łacińskie (brak wyraźnego napisu – Antoninus) Imp. (imperator) Luc. (Lucjusz) Werus. Żaden szanujący się cesarz nie pozwoliłby na to, żeby puścić w obieg monety, gdzie chociażby litera ” S” wygląda jak w lustrzanym odbiciu. Twarz cesarza jest również bardzo zniekształcona co do wzorca na innych monetach. Wszystkie te cztery monety są falsyfikatami. Przykładowo wyraz  Komodus z monety, powinien po łacinie być napisany przez dwa „m”. Do wybicia tych czterech fałszywek posłużyły matryce wykonane przypuszczalnie przez Gotów, albo były to matryce oryginalne po nieudanych przeróbkach (poprawkach). Moda na wybijanie monet rzymskich, najpierw jako forma naśladownictwa, przerodziła się z czasem u Gotów w modę na produkcję „własnych” monet. Monety te nawiązywały do idei bicia własnych monet przez konkretnych władców na danym terenie, co podkreślało ich status społeczny i zaliczało daną społeczność do konkretnej państwowości z własnym pieniądzem.

Wszystkie monety rzymskie mają domieszkę miedzi. Powoduje to, że są one bardziej plastyczne i wytrzymałe. Domieszka dawała także pewne oszczędności w zużyciu srebra. Są takie emisje monet z Rzymu, gdzie 2/3 monety stanowi srebro, a 1/3 miedź. Tego nie było widać na pierwszy rzut oka, ale kiedy taka moneta poleżała dłużej w ziemi, wytwarzał się na niej zielony nalot. Skarb z Cichobórza leżał w ziemi intensywnie użytkowanej rolniczo, gdzie przy produkcji roślin stosowano różne nawozy chemiczne, które w poważnym stopniu zniszczyły powierzchnię monet. Niemniej, część z nich nadal jest w bardzo dobrej kondycji. Wykonano przy ich badaniu ponad 3 600 zdjęć. Podczas badań archeologicznych wykonano około 300 odwiertów. Studenci UMCS sprawdzali nawarstwienia glebowe, badano poziom wilgotności gleby w różnych okresach, układ pyłków roślinnych itp. W miejscu znaleziska były kiedyś łąki, które obecnie są, od co najmniej 10 lat, użytkowane rolniczo. W topografii terenu widoczne są wyraźnie dwa pasy ciemniejszej ziemi i nie jest to zbieg okoliczności, bowiem ktoś celowo wykopał podwójną fosę wokół tego wyniesienia, które było sezonowo zalewane wodą. Obszar, który jest obecnie polem uprawnym u podnóża wyniesienia, kiedyś był zbiornikiem wodnym. Dzisiaj teren ten jest zmelioryzowany i uprawia się tam kukurydzę, lub pszenicę. Dwieście lat temu była w tym miejscu zupełnie inna topografia terenu. Dzięki odczytom i pomiarom wiemy, jak pierwotnie wyglądała rzeźba tego terenu. W przyszłości być może uda się dokładniej określić, czy mieszkali w pobliżu tego miejsca ludzie, gdzie mogli mieć swoje cmentarzysko i co było w miejscu znalezienia skarbu. Wspomniany katalog, nadal opracowywanych zbiorów monet, będzie także dostępny w wersji elektronicznej dla zainteresowanych. Katalog będzie publikacją naukową. Jednak, przypuszczalnie jeszcze w tym roku, ukaże się książka popularno-naukowa na temat Skarbu z Cichobórza, która zainteresuje z pewnością szersze grono odbiorców, także tych z poza kręgu naukowego.
W sali ekspozycji skarbu uruchomiono także prezentację multimedialną oraz wyeksponowano plansze ze zdjęciami powiększonych denarów rzymskich, pochodzących ze znaleziska. Monety przechowywane są w gablotach w specjalnych futerałach, w których każdy egzemplarz ma swoje osobne miejsce. Podkreślenia wymaga fakt, że największą wartością skarbu denarów z Cichobórza k. Hrubieszowa jest jego liczebność. Jednocześnie jest to największe wyzwanie dla badaczy, którzy opracowują zbiór monet. Prace te, a także przygotowanie profesjonalnej publikacji wymagają współpracy szeregu osób i instytucji. W czerwcu 2021 r. Muzeum im. Stanisława Staszica w Hrubieszowie podjęło współpracę z Gabinetem Numizmatycznym D. Marciniak. Natomiast zespół badaczy z Wydziału Nauk o Ziemi i Gospodarki Przestrzennej UMCS w Lublinie, pod kierunkiem prof. dr hab. Radosława Dobrowolskiego pracuje nad jednym z zadań dwuletniego projektu, czyli nad opracowaniem tła geograficznego, uwarunkowań środowiskowych oraz próbą określenia pierwotnej rzeźby terenu i sytuacji hydrograficznej miejsca odkrycia skarbu.
 _______________________________________________________________________________________________________________________________________________
opracowanie i zdjęcia: Ewa Lisiecka
pozostałe zdjęcia pochodzą z projekcji multimedialnej – Muzeum w Hrubieszowie. 

Podgórze-Stołpie-Chełm.

Szkolenie terenowe przewodników w dniu 11.02.2022 r. przeprowadził Robert Kowalski z Koła Przewodników PTTK im. Róży i Jana Zamoyskich w Zamościu. Dzięki uprzejmości ks. Marka Żyszkiewicza, proboszcza parafii rzymskokatolickiej w Podgórzu, mieliśmy możliwość obejrzenia wnętrza kościoła p.w. Chrystusa Pana Zbawiciela. Miejscowość, która jeszcze w okresie międzywojennym nosiła nazwę Spas, sięga swoją metryką średniowiecza. Malownicze położenie wśród Pagórów Chełmskich oraz bogata historia, związana z istniejącym tu niegdyś Monastyrem i pobliskim Stołpiem, wzbudza coraz częściej zainteresowanie turystów.  Posiłkując się XVII w. zapiskami bpa chełmskiego Jakuba Suszy, domniemywać można, że w miejscu pogańskiej świątyni powstała cerkiew, w tożsamym czasie co Wieża w Stołpiu. Cerkiew ponoć nosiła nazwę Sancti Salvatoris – Świętego Spasa. Badania archeologiczne nie potwierdziły jednak tak odległej metryki tego miejsca. Źródła historyczne wzmiankują monaster w Spasie w XVI w., chociaż jeden z badaczy (Andrzej Gil) wskazuje na pierwsze wzmianki o cerkwi w Spasie w 1440 r. Monastyr w XVII w. był obiektem stałej rywalizacji pomiędzy unitami i prawosławnymi.  W XVIII w. klasztor został zlikwidowany. W 1875 r. powstała w jego miejsce parafia prawosławna. Cerkiew przebudowano. W 1912 r. wybudowano murowaną dzwonnicę. W 1915 r. na skutek przemieszczania się ludności w ramach tzw. bieżeństwa cerkiew zamknięto, (podobnie  w 1921 r.).
Parafię rzymskokatolicką erygowano 28 sierpnia 1924 r. W tym czasie miejscowość uzyskała nową nazwę – Podgórze. Nazwa ta nawiązuje przypuszczalnie do jednego z przedmieść Chełma, funkcjonującego w XIX w. o takiej nazwie. Reliktem tej nazwy przedmieścia jest ulica Podgórze w Chełmie (przedłużenie ulicy Lubelskiej). W l. 90-tych XX w. badania archeologiczne kościoła przeprowadzono w związku z jego remontem. Ustalono, że świątynia powstawała w 4 fazach. Pierwszy etap to k. XIII i p. XIV w. – świątynia na planie kwadratu o dł. boku 5,4 m, z niewielkim prezbiterium o wymiarach kwadratu o boku 2,2 m (względnie 3,6 m). Zbudowano ją z ciosów kamienia wapiennego w kolorze ciemnoszarym, zielonego glaukonitu i kamienia łamanego, połączonych wapienną zaprawą. Ówczesna cerkiew miała 4,3 m wys. (od gruntu 5,4 m). Grubość murów oszacowano na 0,9 m. Prezbiterium powstało nieco później (inny budulec). Pierwotnym kształtem (głównej części) obiekt nawiązywał  częściowo do zachowanej wieży w Stołpiu. Zdaniem archeologów pełnił rolę kaplicy.
Druga faza budowy datowana jest na wiek XV. Dobudowano do świątyni prostokątny budynek o wymiarach 7/8 na 13 m (klasztor – monastyr). Obiekt 2-3 kondygnacyjny dłuższą osią przylegał prostopadle do świątyni. Miał przewód kominowy, co świadczy o mieszkalnym charakterze budynku. Z tego okresu pochodzi tynk, pokryty kolorową polichromią, imitującą ciosy kamienne (2 poł. XV w.).  Trzecia faza przebudowy datowana jest XVI w. i polegała na przekształceniu zespołu budowli do kształtu zbliżonego do współczesnego charakteru świątyni. Dawna świątynia stała się prezbiterium nowej cerkwi.  Budowlę wzmocniono szkarpami. Przekształceń dokonano zapewne po przystąpieniu klasztoru do unii brzeskiej (1596 r.). Kolejnej przebudowy/odbudowy świątynia doczekała się po zniszczeniach w 1650 przez oddziały kozackie. XIX wieczny obraz zabytku utrwalił w grafice Adam Lerue w Album Lubelskie (1860). Dobudowy zakrystii i przedsionka dokonali prawosławni w 2 poł. XIX w. Obecny kształt kościół uzyskał po objęciu go przez parafię rzymskokatolicką (przedsionek na ścianie pd. rozebrano w XX w.).
Wewnątrz kościoła na uwagę zasługują: odrestaurowane ołtarze boczne (św. Jana Chrzciciela i Serca Najświętszej Maryi Panny); plafon z przedstawieniem Trójcy Świętej, żyrandol oraz pozostawione odkrywki dawnych murów świątyni. Parafianie są dla swojego kościoła niezwykle hojni, fundując m.in. tabernakulum; dzwon; Figurę MB Niepokalanego Poczęcia (rzeźba J. Pastuszka z Józefowa); Kapliczkę nad źródłem i finansując wiele przedsięwzięć konserwatorskich (plafon, żyrandol). Na tyłach kościoła znajduje się stary cmentarz z nagrobkami unitów i prawosławnych. Podczas układania nowej posadzki stwierdzono także pochówki pod prezbiterium i nawą kościoła. Nowy cmentarz parafialny znajduje się w niedużej odległości od kościoła. Kościół i drzewostan w granicach starego cmentarza wpisane są do Rejestru Zabytków (A/195 z 13.02.1967 r.). Podobną w kształcie cerkiew i dzwonnicę znajdziemy w miejscowości Wojsławice.
źródło:
1. Zbigniew Lubaszewski. Gmina Chełm. Podgórze. Pokrówka 202o.

 

Kurhany w Lipsku-Polesiu.

Z inicjatywy Zarządu Koła Przewodników w Zamościu, w sobotę 5.02.2022 r. odbyła się kolejna zimowa wędrówka po Roztoczu. Celem były kurhany w Lipsku Polesiu i Kapliczka św. Romana, położona u podnóża Grodziska Feliksówka. Oba te ciekawe miejsca leżą zaledwie 7 km od Zamościa. Położone są na obszarze Roztocza, a ściślej na granicy dwóch mezoregionów geograficznych: Kotliny Zamojskiej (Padołu Zamojskiego) i Roztocza Środkowego. Dokładnie 100 lat temu badał te tereny zespół archeologów pod kierownictwem Michała Drewki, który potwierdził istnienie w Lipsku-Polesiu kompleksu osadniczego, w skład którego wchodziły: cmentarzysko kurhanowe, grodzisko i otwarte osady podgrodzia z okresu plemiennego.
____________________________________________________________________________________________________________________________________________
Z kronikarskiego obowiązku kol. Magda Misztal odnotowała:
Spacer trasami Lipska Polesia (05.02.2022 r. ).  Trasę przygotował i prowadził Zbigniew Pietrynko.

Wspólnie wędrowali: członkowie Klubu Honorowych Dawców Krwi 1520 przy PKP Linii Hutniczo Szerokotorowej w Zamościu, Koła Przewodników PTTK im. Róży i Jana Zamoyskich oraz miłośnicy turystyki pieszej. Spacer rozpoczęliśmy przy Centrum Geoturystycznym w Lipsku Polesiu. Wędrowaliśmy 3 godziny szlakami nordic walking, ścieżkami rowerowymi: Po Wzgórzach Roztocza i Ścieżką Rowerową Gminy Zamość, fragmentem szlaku pieszego im. Władysławy Podobińskiej i Ułańskiego Szlaku Konnego. Na naszej trasie odwiedziliśmy Kapliczkę Świętego Romana nad źródełkiem u stóp wzniesienia zwanego „Zjawieniem”, „Miasteczkiem” lub „Łysą Górą”. Na tym wzniesieniu odnaleźć można ślady grodziska datowanego na VIII-IX w. Dotarliśmy do wieży widokowej, a z niej widzieliśmy śladowe zarysy kurhanów z grupy południowej, datowanych na przełom VII/VIII w. oraz grupy północnej z X w. n.e. Zwieńczeniem wycieczki była wizyta w Centrum Geoturystycznym w Lipsku Polesiu, spotkanie z Wojem i zapoznanie się z ofertą turystyczną tego czarującego miejsca. W 2022 r. przypada 100. rocznica rozpoczęcia badań wykopaliskowych w Lipsku Polesiu, prowadzonych przez Michała Drewkę. (zdj. Magda Misztal)

______________________________________________________________________________________________________

Ponieważ każdy terenowy wypad jest dla przewodników okazją do szkolenia terenowego i poszerzenia wiadomości, uzupełnimy wkrótce relację o materiały szkoleniowe.

______________________________________________________________________________________________________

Na trasie spotkała nas niespodzianka. Przygotował ją Jerzy Kuśnierz, archeolog z Muzeum Zamojskiego w Zamościu. Zapoznał uczestników z fragmentami Wydawnictwa Uniwersytetu Rzeszowskiego – „Między pokoleniami”. Jest to „wywiad rzeka”, który przeprowadziła  z  profesorem Janem Machnikiem – Marzena Woźny. Profesor, jako młody archeolog uczestniczył w badaniach prowadzonych przez Michała Drewkę na stanowisku archeologicznym w Lipsku Polesiu. W niezwykle malowniczy sposób opisał tamte wydarzenia sprzed pół wieku w książce.  Uzyskaliśmy zgodę na zacytowanie tych fragmentów, które dotyczą Lipska Polesie.

______________________________________________________________________________________________________

Cmentarzysko kurhanowe w Lipsku Polesiu znajduje się na kulminacji wzgórza o wys. 268 m.n.p.m. W linii prostej na zachód około 300 m od Kapliczki św. Romana  i 500 m od grodziska Feliksówka. Zalicza się go do najrozleglejszych wczesnośredniowiecznych ciałopalnych cmentarzysk kurhanowych w Polsce. Obecnie zaledwie kilka kurhanów rysuje się w przestrzeni jako niewielkie wyniesienia (10-30 cm wys.). Badania archeologiczne w Lipsku Polesiu prowadzone przez zespół Michała Drewki rozpoczęły się w latach 20 XX w. i były kontynuowane w l. 50 XX w. Z odkrytej liczby kurhanów 73 zaliczono do kurhanów; 4 obiekty uznano za kurhanopodobne, a 2 za tzw. pseudokurhany. Przebadano wówczas 38 kurhanów. Przedwojenne badania zastały kurhany w stanie prawie nienaruszonym, jednak po wojnie obszar cmentarzyska uległ zniszczeniu poprzez głęboką orkę pod uprawy rolnicze. Wyłączono wówczas obszar 12. 570 m kw. z upraw rolnych i objęto go ochroną konserwatorską. Współcześnie Rejestrem Zabytków objęto ochronę obszaru cmentarzyska o powierzchni 29.475 m kw., w tym 28 kurhanów o różnym stopniu zachowania.
Michał Drewko badanie cmentarza rozpoczął w 1922 r. Rok wcześniej przeprowadził sondaż w terenie ustalając, że kurhany znajdują się w lesie należącym do Ordynacji Zamojskiej*, leżącym w pobliżu tzw. „Zjawienia św. Romana”* W tym czasie nasypy kurhanów liczyły od 1 m do 2 m i były dobrze widoczne. Leżały blisko siebie, a niektóre stykały się ze sobą. Już wtedy Drewko stwierdził jednak, że dwa największe są zniszczone (splądrowane?). Do r. 1923 przebadał 7 kurhanów. Wykonał ich dokumentację fotograficzną. Największy, owalny kurhan (Nr 35) miał wys. 2 m  i podstawę około 22 na 12 m. Pozostałe kurhany miały średnicę od 8 do 9 m i wys. od 0,5 do 1 m. Ponad 1/4 stanowiska zajmowały kurhany niskie (wys. 0,25-050 i średnicy 4-7 m). Nieco mniej niż 1/4 cmentarzyska zajmowały kurhany wysokie (ponad 1 m wys.).
Degradacja stanowiska archeologicznego postępowała stopniowo. Jeszcze przed II wojną światową wykarczowano młody las i teren przeznaczono pod uprawy rolne. Po wojnie (1952 r.) obszar cmentarzyska objęto opieką konserwatorską. Groby kurhanowe znajdowały się wówczas w obrębie pól należących do Andrzeja Dragana i Franciszki Żeleszczakowej Cybulskiej. W 1952 r. Drewko przebadał kolejne 6 kurhanów, w najbardziej zniszczonym obszarze. W 1953 r. zbadano największy, owalny kurhan (22,7 m dł. i 10 m szer.), otoczony rowem przykurhanowym. Odkryto w nim bogate wyposażenie: żelazną ostrogę z końcami w formie haczyków zagiętych do środka; cztery klamry do pasa; grot strzały z zadziorami; żelazny kabłąk; paciorek szklany; fragment noża żelaznego; fragmenty ceramiki (zrekonstruowano naczynie). Kurhan Nr 35 mógł należeć do osoby (rodu) o znacznej pozycji społecznej. W 1954 r. przebadano 9 kolejnych kurhanów. Zespół archeologów wykonał podczas tych badań 103 rysunki zabytków z siedmiu tylko kurhanów (łącznie 145).
Ciałopalne cmentarzysko w Lipsku Polesiu datowane jest na wczesne średniowiecze. Wskazuje na osadnictwo z różnych faz dziejowych: okres halsztadzki; kultury trzcinieckiej i późnolateński (5 grobów jamowych). Rozróżniamy 3 okresy rozwoju plemiennego Małopolski: faza I (VI-VII w.); faza II (VIII -1 poł. IX w.); faza III (2 poł. IX-X w.). Kurhany z obszaru grupy południowej nekropoli Lipska Polesie oszacowano na VII-VIII w.; z grupy północnej na X w., zatem obejmuje czasokres fazy II i częściowo III. Co ciekawe, kurhany w Guciowie, odległym od Lipska o 15 km, wykazują duże podobieństwo pod względem konstrukcji i obrządku pogrzebowego.  Nekropola w Lipsku Polesiu jest oddzielona bezimiennym ciekiem wodnym, który ma swój początek w źródle pod Kapliczką św. Romana, od Grodziska Feliksówka na Łysej Górze (tzw. „Zjawieniu”; Miasteczku). Strumień ten łączy się z drugim, biegnącym od Białowoli i stanowią wspólnie dopływ Topornicy. Osadnictwo w Lipsku Polesiu stanowiło więc peryferyjny ośrodek wśród badanych osad plemiennych doliny Topornicy i Wieprzca. O jego wyjątkowości świadczy fakt (odkryty jeszcze przez M. Drewkę), że grunt pod groby był przygotowywany specyficznie. Charakteryzowała je nie tylko podsypka (10-15 cm) z czystego lessu, podobnie jak w innych nekropoliach, ale dodatkowo podwyższano teren przynosząc ziemię z zewnątrz. Na miejscu wczesnośredniowiecznego cmentarzyska kurhanowego w Lipsku Polesiu, w epoce brązu istniała najprawdopodobniej osada, zamieszkała przez ludność związaną w tzw. lubelskim wariantem ŁPP (łużyckich pół popielnicowych). Relikty tej osady naruszone zostały w czasie sypania kurhanów w okresie wczesnego średniowiecza. Na cmentarzysku znaleziono także zabytki KT (kultury trzcinieckiej), ale raczej świadczące o okresowej aktywności w tym miejscu. Natomiast w okresie lateńskim funkcjonował tu niewielki cmentarz, być może o charakterze rodzinnym  (mała liczba grobów i brak osad).
Około 100 m na wschód od cmentarzyska zespół M. Drewki natrafił na ślady dwóch osad datowanych na VIII-X w. Widoczne są na niewielkich wyniosłościach terenu. Leżą pomiędzy cmentarzyskiem a grodziskiem. Relikty osady ujawniono również przy drodze do cegielni: półziemianka datowana na X w. i jama (o nieokreślonym przeznaczeniu) o średnicy 2 m i głębokości 1 m. Ponadto w 1922 r. M. Drewko zlokalizował Grodzisko Feliksówka, w tamtym czasie nazywane grodziskiem w Lipsku. Zajmowało ono kulminację wzgórza nazywanego „Zjawienie” lub „Zjawienie św. Romana”. Wielkość obiektu oszacowano na 7-8 ha. Odkryto 3 łukowate linie wałów (obecnie o wys. do 20 cm): wał I (wewnętrzny= ok 200 m dł.); wał II (środkowy 450 m dł.) i III (zewnętrzny 410-420 m dł.). Obecnie majdan i wał grodziska zajmuje pole orne. Jak dotąd pozyskano z okolic grodziska tylko 3 fragmenty naczyń kultury trzcinieckiej. Grodzisko datowane na VIII-IX w. zachowało się w stanie szczątkowym. Poprzez orkę zniwelowano je niemal całkowicie.
W l. 90-tych XX w. badania powierzchniowe na cmentarzysku prowadzili archeolodzy z Muzeum Zamojskiego w Zamościu; w 1990 Andrzej Urbański; w 1997 r. Jerzy Kuśnierz.  W 2007 r.  badaniem grodziska zajmowała się E. Prusicka, w 2018 r. Marek Florek (w: Grody z okresu plemiennego na Lubelszczyźnie s. 81). W zeszłym roku ukazała się obszerna publikacja naukowa, w której zespół archeologów opracował zabytki zebrane na cmentarzysku przez M. Drewkę i jego współpracowników (1). Grodzisko Feliksówka było również badane Lotniczym Skaningiem Laserowym (LiDAR). Archeologiczne Zdjęcie Polski objęło: Grodzisko Feliksówka; osady wczesnośredniowieczne i cmentarzysko kurhanowe. Jesienią 2020 r. (nalot bezzałogowego statku powietrznego DRON) za pomocą fotogrametrii wykonano model cmentarzyska, ortofotomapę i zdjęcia poglądowe. Obecnie na północnym krańcu cmentarzyska znajduje się wieża widokowa, z której można podziwiać panoramę roztoczańskich wzgórz, górujących nad Doliną Bezimiennego Potoku i pozostałościami dawnych osad i cmentarzyska. Ten ciek wodny, zapewne dużo większy w średniowieczu, stanowił naturalną granicę pomiędzy światem żywych i umarłych. Osady pomiędzy grodziskiem a cmentarzyskiem nie były w zasadzie badane. Obecnie przypuszcza się, że mogły nie mieć znaczenia osadniczego. Możliwe, że były to tylko miejsca spotkań, obrzędów, czy chociażby handlu.
Co przyniosły badania nie opracowanego wcześniej materiału archeologicznego z nekropoli w Lipsku Polesiu?
Większość kurhanów miała przed rozoraniem podstawę okrągłą, lub owalną i rowy przykurhanowe (niektóre pojedyncze ze wszystkich stron, inne nawet cztery rowy). Teren pod pochówek był czasami wypalany (ślady palenia ognisk). W siedmiu z kurhanów stwierdzono pozostałości in situ czworobocznych konstrukcji drewnianych. Miały formę skrzyń w konstrukcji zrębowej. Ich wielkości to: 2,5; 5; 7 metrów. Interpretowane są jako „dom dla zmarłego”. Palono je, jak całą resztę, w czasie rytuału pogrzebowego. Badacze sugerują, że mogły zabezpieczać nasyp stosu przed osuwaniem, i że stawiano je zanim usypano kopiec. Ciekawostkę stanowi fakt, że wymiary „domu dla zmarłego” miały swoje analogie w wymiarach budowanych wówczas domostw. W narożnikach tych skrzyń odkryto wyłożone kamiennym brukiem paleniska 1,5 na 1,5 m (K 45 i K 35). Zastosowana na nekropoli forma pochówków jest dość zróżnicowana. Odnotowano 5 typów pochówków: nakurhanowe (11+8); nasypowe (3); podkurhanowe (14); jamowe (1); jamowe (bezpopielnicowe (1). Pochówki jamowe, podkurhanowe i urnowe-jamowe należą do rzadkich. Większość to pochówki pojedyncze. Podwójne stwierdzono w 4 przypadkach. Większość pochowanych to osobniki dorosłe. Udało się ustalić, że w K 35 pochowano mężczyznę w podeszłym wieku, a w K 58 – kobietę. W pięciu przypadkach były to pochówki osób niedorosłych i dzieci. Zniszczenie kopców przemieszało szczątki w różne miejsca, także do rowów przykurhanowych.
Pochówki na cmentarzysku z Lipska Polesia wyróżnia duża liczba szczątków zwierzęcych, będących swoistym dodatkiem do pochówku. U Słowian jest to zjawisko raczej wyjątkowe. Cechowało pochówki u Bałtów i Germanów oraz ludów koczowniczych. Czym były te szczątki zwierząt? Mogły stanowić: dar dla zmarłego jak i sił nadprzyrodzonych; pożywienie dla zmarłego; ślady styp pogrzebowych; symboliczne wyrażenie profesji zmarłego-stanu majątkowego-statusu społecznego; zabiegi magiczne (np. karmienie zmarłego krwią). Pochówek nakurhanowy polegał na tym, że szczątki zmarłego składano na szczytowej partii kopca w popielnicy lub naczyniu organicznym. Bywało, że rozsypywano je także na powierzchni kopca. W Lipsku prawie połowa przebadanych kurhanów reprezentuje ten właśnie typ pochówku. Typ pochówku podkurhanowego to prawie 1/3 zbadanych kurhanów. Przepalone szczątki zmarłego, razem z pozostałością stosu pogrzebowego układano na powierzchni gruntu i przysypywano nasypem kurhanu. Nasypowe pochówki – szczątki sypane na kopiec warstwowo w rozproszeniu. Pochówki jamowe – jama wykopana pod kurhanem np. K 38). Jamowe bezpopielnicowe reprezentuje pochówek z kurhanu  – K 44- urna ze szczątkami na poziomie humusu.
Zdecydowaną większość grobów datowano na VIII-IX-X wiek. Ich wyposażenie stanowiła przede wszystkim ceramika. Niektóre kurhany posiadały nawet kilka naczyń. Większość z nich to przypuszczalnie popielnice, stawiane na szczycie kopca; na słupach wbitych w obrzeża nasypu; na nasypie; w rowie przykurhanowym. W części z tych naczyń mogły się znajdować dary dla zmarłego. Co ciekawe mogły być one stawiane nawet wiele dekad po pochówku. Ceramikę grobową cechowało mniej staranne wykonanie, słabszy wypał. Nie jest wykluczone, że wykonywane były celowo w celach sepulkralnych. Odnotowano siedem typów naczyń: garnki; wazy(amfory); misy; kubki (czerpaki); placki (talerze); czarki; pucharki. Zdecydowana większość to garnki, zdobione „chropowaceniem”*, guzami lub otworkami. Brak było przedstawień figuralnych na naczyniach. Łącznie odkryto fragmenty ceramiki o wadze 240 kg. Były to przemieszane naczynia pradziejowe z epoki brązu i naczyniami z wczesnej epoki żelaza.
Materiał ceramiczny poddany współcześnie badaniom to w większości małe fragmenty. Za duże uważa się fragmenty naczyń 5 cm, średnie 3-5 cm, za małe uchodzą drobiazgi 1-2 cm.  Lepione ręczne naczynia (metodą wałeczkowo-pierścieniową) stanowiły 55 % z przebadanych. Dominowały naczynia S-kształtne, szerokootworowe o płaskim dnie (rzadko wklęsłym). Zdobionych było więcej niż nieozdabianych. Ryto falistą linię pojedynczą narzędziem jednozębnym, bądź zwielokrotnionym. Niekiedy te faliste linie przybierały formę „girlandy”. Stempelkowe zdobienie odnotowano tylko w K 61. Grubość naczyń wahała się od 6 do 11 mm. Barwa od jasnobrunatnej, ceglastej, ciemnobrunatnej, szarobrunatnej po wyjątkową barwę białą naczynia z glinki kaolinowej, precyzyjnie wykonanego z K 66. Najwięcej fragmentów ceramiki odkryto w K 35 (3.194 fragmentów). Szczątkowy odcisk linii papilarnych stwierdzono na ceramice w K 60 i K 31. Całe naczynia odkryto w K 35; K 44, w K 61 – całe dno, a w K 58 i K 12 całe formy.
Badaniu poddano współcześnie materiał kostny ludzki i zwierzęcy zebrany przez zespół M. Drewki z 33 kurhanów w Lipsku-Polesiu. W dwóch kurhanach były tylko kości zwierzęce. Wszystkie kości poddane były długiemu procesowi kremacji. Dlatego właśnie materiał z Lipska był silnie sfragmentaryzowany i zdekompletowany. Szczątki ludzkie dotyczyły 35 osobników, wśród których dominowały osoby dorosłe. Szczątki dzieci mogły stanowić domieszki wtórne, względnie zostały błędnie sklasyfikowane. Osobnikiem dorosłym były osoby w wieku od 20/22 lat do 30/35 lat. Wiek dojrzały to przedział 30/35 lat do 50/55 lat. W kilku przypadkach udało się wykryć anomalie w układzie kostnym pochowanych osobników: osteoporoza, przeciążenie kręgosłupa; szew czołowy na czaszce. Wysokość ciała  mężczyzny z K (kurhanu) Nr 35 oszacowano na około 171-175 cm. Stan przepalenia kości wskazuje na wysoką temperaturę stosu/kremacji (900-1000 st. C). Świadczy to o długich rytuałach pogrzebowych. Przebadano także 800 fragmentów kości zwierzęcych z 14 kurhanów (owca/koza; koń; świnia; bydło, ptak). Wśród zwierząt dominowały owce (kozy) i konie. Rzadkie były świnie i bydło. Zwierzęta były porcjowane przed spaleniem na stosie i złożeniem do grobów. Przeważająca ich część to resztki konsumpcyjne.  Szczątki zwierząt odzwierciedlają częściowo rytuały pogrzebowe stosowane przez użytkowników nekropoli. Zwierzęta stanowiły formę ofiary składanej podczas pochówku zmarłego. Występowały we wszystkich formach kurhanów występujących w Lipsku Polesiu. Płonęły wspólnie z szczątkami ludzkimi. W K 9 odkryto szydło (rylec) z dziurką, wykonany z kości długiej ssaka (10 cm). Podobny zabytek odkrył J. Kuśnierz w Czermnie.
Drewno zbadano z 14 kurhanów (1970 zwęglonych pozostałości). Stanowiło surowiec pozyskiwany lokalnie. Wyodrębniono 14 rodzajów drzew i krzewów. Najliczniej występowało drewno bukowe, także częste było drewno dębowe. Inne gatunki to: olsza; brzoza; grab; sosna; topola; klon; leszczyna; jesion wyniosły. Najmniej liczny był wiąz i lipa oraz bez i różowate. Podobny drzewostan rośnie i dzisiaj w terenie przylegającym do cmentarzyska kurhanowego. W 7 kurhanach stwierdzono także drewniane konstrukcje wewnętrzne, o których wspomniano już powyżej. Do najciekawszych znalezisk należy zaliczyć zabytki metalowe (20), które podzielono na: militaria; ozdoby i elementy stroju oraz przedmioty codziennego użytku. Do znalezisk luźnych zaliczono ciosło (forma motyki – znalazca Dragan)  i piesznię (dłuto-barcie). W K 1 znaleziono żeleźce topora datowane na VII-IX w. (znalezisko luźne z 1955 r.) W kurhanie Nr 7 znaleziono nóż żelazny z ostrzem częściowo zachowanym. Natomiast w K 35 znaleziono ostrogę żelazną z zaczepami haczykowymi zawiniętymi do środka (jedną z najstarszych na Słowiańszczyźnie Zachodniej – VIII w.) oraz żelazny grot. W tym samym kurhanie odkryto 4 sprzączki (3 trapezowate i 1 kwadratową). Z przedmiotów codziennego użytku odkryto: żelazne krzesiwo i żelazny kabłąk do wiadra (K 35); żelazne kółko (K 21); nozyce żelazne jednodzielne (K24); kwinar (naśladownictwo rzymskiego denara); 4 szt. grzywny grotopodobnej (K 35 – forma płacidła); żelazny fragment bransolety lub aplikacji (K 27); żelazne okucie pasa/rzędu/stroju (K 58).
Zabytki z kamienia prawie nie występowały na cmentarzysku kurhanowym w Lipsku Polesiu, poza przęślikiem tkackim z łupku owruckiego (czerwono-różowy) w K 64. Odkryto natomiast cztery paciorki szklane: w K 35 jeden datowany na VII-VIII w.; jeden w K 25 -VIII-IX; i dwa w K 37. Te dwa ostatnie wykonane były metodą nawijania pasma szklanego na metalowy pręt. Paciorek z K 35 to tzw. bisier wykonany z rurki szklanej pociętej na proste odcinki. Analogii do tego typu paciorków trzeba szukać aż w Skandynawii (szkło popiołowe: żelazo i kobalt). Ciekawostkę stanowi fakt, że szkło wszystkich paciorków z Lipska Polesia produkowane było na terenie Bliskiego Wschodu i Egiptu. Po więcej szczegółów dotyczących opracowanego materiały archeologicznego z Lipska Polesia, zapraszamy do wspomnianej publikacji (link poniżej). Zobaczymy tam zdjęcia cmentarzyska, wykonane przez M. Drewkę, rysunki wszystkich znalezionych przedmiotów opracowanych współcześnie oraz wiele innych ciekawych informacji.
opracowanie materiału szkoleniowego : Ewa Lisiecka
źródło:
1. Unikatowe wczesnośredniowieczne cmentarzysko kurhanowe w Lipsku Polesiu, gm. Zamość. w: Materiały starożytne i wczesnośredniowieczne Tom. XII. Warszawa 2021. link do publikacji: https://pma.pl/…/2021/LIPSKO-POLESIE-Publik-2021.pdf
* Mikołaj Stworzyński podaje, że w roku 1631 Lipscy – Tomaszowi Zamoyskiemu, synowi fundatora ordynacji Lipsko, Białowolę, Wólkę Lipsko, Wieprzec, i Las zwany Miednik w połowie darowali, a w połowie za 55 tys. zł sprzedali. W innym miejscu wspomina, że Dobra Lipskie na własność Ordynacji przyznane zostały przez Koniecpolskiego aktem urzędowym.
* Mikołaj Stworzyński wzmiankuje źródło św. Romana w „Opisaniu statystycznym Dóbr Ordynacji….” – cyt. „W Lipsku za górą od granicy dóbr krasnobrodzkich, a mianowicie od wsi Feliksówki i osady nowej zwanej Czarnowoda są pola, na tym miejscu podług dawnej tradycji była wieś Lipsko i te pola dotąd nazywają się Starym Lipskiem. Przy tych polach jest źródło zwane S. Romana do którego źródła w dniu rzeczonego świętego bywa Procesja co rok, ludzie dręczeni roznemi chorobami udają się do tego źródła- jadąc do Krasnobrodu na odpusty, pobożne zgromadzenia, nie zaniedbują tego miejsca odwiedzić – co z kędby miało początek i jakie znaczenie wiedzieć trudno.” Stworzyński nic nie wspomina o kurhanach na tych polach.
* obrzucanie, obmazywanie palcami, omiatanie miotełką podczas wyrobu naczynia, mające na celu chropowacenie powierzchni dla lepszego trzymania naczynia.

______________________________________________________________________________________________________

 

 

Wyjazd terenowy.

W niedzielę 22 stycznia 2022 r. odbył się wyjazd terenowy do Szewni Dolnej, w którym uczestniczyli przewodnicy Koła Przewodników im. Róży i Jana Zamoyskich w Zamościu oraz zaprzyjaźnieni Sympatycy Koła. Marszem koleżeńskim uczczono 80 rocznicę Powstania Zamojskiego*. Inicjatorem i organizatorem  była kol. Maria Puźniak. Poniżej krótka fotorelacja – zdjęcia Magda Misztal.

* Szewnia Dolna – Pomnik – Miejsce Pamięci Żołnierzy Powstania Zamojskiego. 30 grudnia 1942 r., niedaleko wsi Wojda (część wsi Bliżów w gm. Adamów, pow. Zamość, woj. Lublin) –  I Kompania Kadrowa BCh oraz sowiecki oddział partyzancki stoczyły pierwsze w historii II wojny światowej starcie partyzanckie z wojskami niemieckimi. Zapoczątkowało ono od stycznia 1943 r. szereg kolejnych bitew partyzanckich z okupantem, noszących wspólne miano Powstania Zamojskiego.