W ramach przewodnickich spotkań integracyjnych, Wojewódzki Samorząd Przewodników Turystycznych PTTK w Lublinie, zorganizował w ostatnią sobotę maja 2014 r. zwiedzanie Nałęczowa. Zbiegło się ono z cykliczną imprezą, organizowaną już po raz czternasty przez Muzeum Bolesława Prusa w Nałęczowie – ”Majówka z Panem Prusem”. Corocznie pojawia się na niej sam „Pan Prus na bicyklu” w osobie p.Tomasza Karczewskiego, świetnego cyklisty z Historycznego Towarzystwa Sportowego. W tym roku imprezie towarzyszył m.in. pokaz starych marek samochodów i występ Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Lubelskiej w repertuarze lwowskiego folkloru.
Zamojscy Przewodnicy także wzięli udział we fragmentach majówki. Program dalszej części przewodnickiego spotkania, opracowany przez naszych kolegów z Nałęczowa, zapowiadał się interesująco. W zasadzie pomijał najczęściej uczęszczane przez turystów szlaki i obiekty. Naszą pieszą wędrówkę rozpoczęliśmy od Starych Łazienek w kierunku Armatniej Góry.
To jedno ze wzgórz nałęczowskich., poprzecinanych licznymi wąwozami lessowymi. Dawniej droga Lublin- Kazimierz Dolny przebiegała obok obecnych Starych Łazienek. Kiedy w 1877 r. dr Fortunat Nowicki – wskrzesiciel uzdrowiska – wydzierżawił część jego terenu, drogę nakazał przenieść poza obszar zakładu leczniczego. Poprowadzono ją przez pola Armatniej Góry i odzwierciedlono w nazwie obecnej ulicy. Później budowała się przy niej elita lekarska, szlachta, ziemianie oraz kupcy polscy i żydowscy. Ulicę zdobią do dzisiaj wspaniałe wille w stylu zakopiańskim i szwajcarskim, projektowane m.in. przez Jana Koszyc-Witkiewicza (siostrzeńca Stanisława Witkiewicza).
Gdybyśmy się wspinali uliczką pod górę napotkamy willę „Podgórze”, którą zbudował w latach 1882-85 sybirak Aleksander Oskierko. Sprzedał ją później Benniemu, cenionemu lekarzowi warszawskiemu. Jadał tu Bolesław Prus, pomieszkiwał letniskowo Henryk Sienkiewicz i Antoni Odyniec. Na dawnej posesji Ludwiki i Karola Boromeusza Benni spotkamy także drewniany kościółek, wybudowany w stylu zakopiańskim. Fundowała go w 1919 r. wdowa Benni, z przeznaczeniem dla kuracjuszy Nałęczowa. Obecnie to kościół rektoralny p.w. Karola Boromeusza. Zapuszczając się dalej w uliczkę napotkamy willę „Oktawia”, zbudowaną w stylu szwajcarskim. Należała do małżeństwa Chmielewskich, Oktawii i Konrada – dyrektora Zakładu Leczniczego. W tej willi mieszkał czasowo Stefan Żeromski. Był ożeniony z córką (także Oktawią) z pierwszego małżeństwa Oktawii Chmielewskiej. Nie bez powodu wspominamy o Żeromskim, ponieważ jego muzeum „Chata” znajduje się powyżej posesji i zabytkowej willi „Oktawia” . Ono właśnie stanowiło jeden z pierwszych celów naszej wędrówki.
Do Muzeum Żeromskiego dotarliśmy jednak inną trasą, wspinając się jedną ze stromych, bocznych uliczek odbiegających od ul. Armatnia Góra, wybiegającą na wprost ulicy Różanej. Znajduje się tam budynek, a na nim tablica pamiątkowa, informująca, że Salwatorianie podejmowali tu znakomitego Gościa, kardynała Karola Wojtyłę. Bywał tu wielokrotnie, jak zapewniają nałęczowscy przewodnicy, także podczas mniej oficjalnych wizyt. Tablica jednak upamiętnia tę z 1968 r., z okazji 50-lecia Jubileuszu KUL-u. Jeden z trzech modrzewi, które rosną przy wejściu zasadził ponoć sam późniejszy święty, Papież Jan Paweł II.
Uliczką Różaną dochodzimy do ul. Żeromskiego, by po krótkim czasie dotrzeć do muzeum pisarza. Projektował tę letnią pracownię w 1905 r. Jan Koszyc Witkiewicz. Żeromski zakupił tę parcelę za honorarium za „Popioły”. Nieopodal „Chaty” jest Mauzoleum syna pisarza, Adasia, który zmarł na gruźlicę w 1918 r. Nałęczowscy przewodnicy, opiekunowie muzeum, opowiadają nam o zbiorach „Chaty” i z radością pokazują najnowszy eksponat, wspaniały portret Oktawii i Stefana Żeromskich. Powstałe w 1928 r. Muzeum Stefana Żeromskiego „Chata”, to jeden z hitów turystycznych „Krainy Lessowych Wąwozów”.
U zbiegu ulicy Żeromskiego, boczna odnoga to ulica Michała Elwiro Andriollego. Wspaniała aleja, którą Nałęczów honoruje artystę, któremu właśnie w Nałęczowie przyszło spocząć snem wiecznym. Wąwozem Chmielewskiego docieramy do nałęczowskiej „Starówki”. Budynek w stylu modernistycznym od 1910 był zawsze siedzibą szkół. Inicjatorem budowy był wspomniany powyżej dr Karol Benni. Jako prezes Towarzystwa Popierania Przemysłu Ludowego w Królestwie Polskim, propagował ideę nauczania młodzieży rodzimych zawodów: zabawkarstwa, stolarstwa, garncarstwa, czy wikliniarstwa. Od 1968 do 2000 roku w budynku mieściło się Muzeum Historii Spółdzielczości. Obecnie obiekt znajduje się w rękach prywatnych z przeznaczeniem na działalność usługową. Obok „Starówki” warto także zapuścić się w głąb zbocza wąwozu Chmielewskiego, ku plenerowej galerii p. Izabeli Nawotny, przy drewnianej willi z 1897 r. Prowadzi tam także (po remoncie w 2002 r.) kawiarnię „Jaśminowa”, gdzie odbywają się m.in. wernisaże wystaw, spotkania autorskie, pokazy mody itp.
Kolejnym, niezwykle ciekawym punktem programu zwiedzania Nałęczowa były „Domki na drzewach”. Obiekty powstały w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej. To nowa oferta turystyczna Nałęczowa. Domy o nazwach: „Grab”, „Jodła” i „Sosna” wsparte o drzewa, zawieszone są niejako w przestrzeni, tuż nad urwistym wąwozem lessowym. Cisza, spokój i bezpośredni wręcz kontakt z przyrodą to zaskakujący mariaż z nowoczesną architekturą i współczesnym wyposażeniem domków, który gwarantuje dobry wypoczynek w tym ciekawym zakątku miasta.
Z krzyżówki ulic Klonowej i Słodka, część przewodników przemknęła cienistym wąwozem, inni mniej forsowną trasą. ku kolejnej atrakcji Nałęczowa – Mini ZOO „Nałęczowski Zwierzyniec”. Prowadzi je młode małżeństwo Wartaczów. To świetna propozycja dla najmłodszych turystów (chociaż nie tylko), którzy odwiedzą Nałęczów. Pan Jarek Wartacz jest z wykształcenia zoologiem, członkiem i sędzią Polskiego Związku Hodowców gołębi rasowych i drobiu ozdobnego i swoją pasję do hodowli mozolnie przekuwa, przy wsparciu rodziny na to małe ZOO. Kiedy opowiada o zwierzętach to z nie ukrywaną miłością do nich. Po zagrodzie chodzą sobie swobodnie koniki, z których „kuc feliński” to ulubieniec dzieciaków. Podkradają karmę licznej psiej rodzince, łaszą się do zwiedzających na równi ze szczeniaczkami i kociakami, których pełno w każdym zakamarku. W zagrodzie z kozami i owcami różnych gatunków, których nazwami p. Jarek sypie jak z rękawa, mnóstwo młodziutkich zwierząt. Nawet starsi z zainteresowaniem słuchają opowieści o gatunkach gęsi z różnych stron świata, o kaczuszkach kiwających się „pionie” na nóżkach i o tym jak strusie pióro „podzielić na pół””.
W nałęczowskim Mini ZOO mieszkają w większości kurze arystokratki: japoneczki Chabo; amerykanki Wyandott; azjatki Bantamki; Jedwabiste „chineczki” , a nawet kureczka „Karzełek Kochin” z Chin! Rasy kur ozdobnych to konik p. Jarka. Opowiadać może o nich godzinami. Jego kolekcja, to prawdziwa arystokracja wśród drobiu. W ZOO zobaczymy także strusie afrykańskie emu , nandu, króliki miniaturki, świnki morskie, tchórzofretkę, różne rasy gołębi, w tym najstarsze z gatunku synogarlice, papużki. Możemy także podziwiać krowy angielskiej rasy jersey. Po pieszej wędrówce miło było odpocząć w tym sielskim otoczeniu. Nakarmią tu i ugoszczą każdego gościa. Pamiątkowe zdjęcia i poczęstunek jajkiem od kurek zielononóżek (ponoć to hicior ekologiczny) zakończyły przewodnicką wizytę w Mini ZOO i w Nałęczowie.
tekst i zdjęcia: evel