Podróże sentymentalne.

Danuta Pasieczna
KRESY WSCHODNIE
   „Polska tym się wyróżnia wśród dużych państw europejskich, że państwo polskie na przestrzeni tysiąclecia lat swego istnienia miało płynne, pulsujące i często zmieniające się granice. Był czas, że państwo polskie miało granice mocarstwa, ale był też czas, w którym Polski nie było na mapach Europy”. (Stanisław Sławomir Nicieja – historyk).
    Te „pulsujące” granice Polski – to Kresy. A historia Kresów – to historia Polski. Nie sposób o tym zapomnieć, szczególnie gdy odwiedzamy nasze dawne ziemie. W roku jubileuszu odzyskania niepodległości odczuwamy to mocniej i nostalgicznej… Odwiedzając miasta zza naszej granicy szukamy „śladów polskości” i wspominamy tych, którzy tam żyli; pracowali; tworzyli.
Wśród tegorocznych wyjazdów krajoznawczych z nieodłączną cechą szkoleniową – Koło Przewodników Terenowych O/PTTK Zamość im. Róży i Jana Zamoyskich zapisuje w tym roku wyjazd do Truskawca, Drohobycza i Sambora – miast leżących w zachodniej Ukrainie, w obwodzie lwowskim. Każde z tych miast ma swoją ciekawą i niepowtarzalną historię, tradycję i legendy, a niektórzy ich mieszkańcy zapisali się „złotymi zgłoskami” nadając tym grodom wielkość i pamięć.
I tak: TRUSKAWIEC – słynne uzdrowisko ze źródłem wody mineralnej „Naftusia”.
DROHOBYCZ – miasto „sklepów cynamonowych” i jego najsłynniejszego do dziś mieszkańca Bruno Schulza.
SAMBOR – ongiś najzieleńsze i najpiękniejsze miasto sadów i ogrodów. Słynne też z epizodu historycznego Polski i Rosji.
TRUSKAWIEC – liczący aktualnie około 40 000 mieszkańców. Popularny od dawna ośrodek sanatoryjny i letniskowy. Dziś próbuje odzyskać swoją świetność poprzez reklamę i stosunkowo niskie ceny w kurortach, ale trudno tam dotrzeć bo drogi fatalne. Ogromny park zdrojowy straszy dzikimi zaroślami i dawno nieuregulowaną rzeczką. Na deptaku spotykamy kuracjuszy, w tym wielu Polaków. Tony melodii ukraińskich, pamiątki, gadżety, kolorowe witryny sklepów – typowe miasteczko uzdrowiskowe, rozleniwione w słońcu i barwnych ukraińskich kolorach. Podziwiamy wille z werandami i małymi tarasami, w których mieszczą się ośrodki sanatoryjne, pensjonaty, restauracje. Wprawdzie zachowały one swój dawny (wówczas bardzo modny) styl podhalański, ale większość z nich odrestaurowano według upodobań obecnych właścicieli i funkcji jakie aktualnie pełnią.
  
Wróćmy jednak do historii. Truskawiec – nazwa kojarzy się nam ze znanym owocem, a jednak pewniejsze jest to, że nazwa pochodzi …”od słowa trust (szelest, trzask) lub jak twierdzą inni – od słowa ukraińskiego chrustować, bo tak nazywano dziki mak, który rósł w obrzeżach miasta”1 Początki Truskawca jako uzdrowiska sięgają XVIII wieku (przedtem była to wieś, w której to mieszkańcy trudzili się głównie rolnictwem), do czasu kiedy to niejaki, Józef Hecker, szukając ród żelaza natrafił na wodę zawierającą siarczan. Już wstępne badania wykazały właściwości lecznicze tej wody, a kolejne potwierdziły ten fakt. W latach 1789 – 1876 zaczęto stosować kąpiele lecznicze, a co za tym idzie powstawały pierwsze ośrodki uzdrowiskowe. Budowane wille, pensjonaty i uzdrowiska zaczęły przyciągać do Truskawca kuracjuszy – ale też lekarzy, co oczywiste, budowlańców, ludzi interesu i ludzi ze świata artystycznego – jak to zawsze bywa w kurortach.
Rozsławiony Truskawiec przed II wojną światową stał się najczęściej odwiedzanym polskim kurortem (po Krynicy). Bywali tu tacy znakomici goście jak: H. Ordonówna, M. Hemar, J. Kiepura i wielu innych. Oprócz artystów w Truskawcu odpoczywali i leczyli się pisarze, poeci, politycy, rzeźbiarze i malarze. Przykładowo: T. Barącz, który jest m.in. autorem pomnika A. Mickiewicza, który do dziś stoi w parku zdrojowym. O popularności Truskawca jako uzdrowiska świadczy m.in. St. Nicieja w swojej „Atlantydzie”, cytując niezwykle popularną piosenkę, śpiewaną na melodię „Pij bracie pij”:
Kto pragnie mieć zdrowie i siły
ten musi w Truskawcu być
kto chce być piękny i miły
ten musi Naftusię pić”
Życie towarzyskie i kulturalne skupiało się wokół tzw. „kiosku”. Wybudowanego wg projektu W. Rutkowskiego – propagatora stylu Witkiewicza – stylu zakopiańskiego. Z Truskawcem wiąże się również morderstwo córki H. Zaremby, znanego wówczas architekta miasta i głośny proces sądowniczy. Historię dramatu przypomniał film J. Majewskiego „Sprawa Gordonowej”.
Wybuch II wojny światowej zakończył świetność tego miasta. Zginęło wielu Polaków; część z nich wyjechało i osiedliło się głównie na Dolnym Śląsku. W wyniku traktatu jałtańskiego Truskawiec znalazł się w granicach Ukrainy i stopniowo „zamierał”. Dopiero w okresie rządów Breżniewa zaczęto modernizować miasto, wznosząc wielopiętrowe sanatoria i współczesne bloki mieszkalne – niszcząc przy tym stare wille. To właśnie m.in. w Truskawcu wybudowano 20 piętrowe sanatorium dla ewakuowanych z Czarnobyla. …”Przetrwało niewiele romantycznych willi; „Goplana” i „Saryusz”, gdzie mieści się dziś muzeum truskawieckie. /-/ Większość przedwojennych willi oszpecono „unowocześniając” ich elewacje. Sławny deptak zalano betonem i asfaltem. Wzniesiono przy nim potężną pijalnię „Naftusi” z dziesiątkami automatycznych stanowisk do pobierania tej wody, tak różniącą się od tamtej drewnianej, mającej urok i wdzięk secesji”.2
Wyjeżdżamy z Truskawca – jeszcze tylko odwiedzamy kościół, który przetrwał po latach bycia magazynem. Grupa Polaków mieszkających tam zdołała przywrócić jego właściwą funkcję.
DROHOBYCZ – trudno ustalić skąd pochodzi nazwa tego miasta. Liczne legendy wzajemnie się wykluczają, ale faktem jest, że Drohobycz to najstarsza osada na Podkarpaciu. W połowie XIV wieku ważny ośrodek ważenia soli – niezwykle cennej w owym czasie. Po „białą jak śnieg” sól zjeżdżali się kupcy z całej Europy – co dla samego miasta było impulsem dla jego rozwoju gospodarczego i urbanistycznego. Król Kazimierz Wielki nadając prawa miejskie ogłosił Drohobycz „Wolnym Miastem Królewskim”. Herb miasta przedstawia orła polskiego z tarczą, na której widnieją grudki soli. Drugim bogactwem Drohobycza była nafta. Jej odkrycie i eksport niebywale rozwijał przemysł. Jak żadne inne miasto na wschodzie, Drohobycz bogacił się coraz szybciej. Wynalazek Ignacego Łukasiewicza otworzył nowe właściwości wykorzystania ropy (dotychczas używano ropę jako środek leczniczy i smar)… „czarny płyn” – ropa stawał się złotem i walczono o niego jak o złoto”3 /-/ „Bogactwo widać było na każdym kroku”4/-/ „majestatu dodawał miastu zawsze kościół farny pod wezwaniem św. Barbary – prawdziwa warownia z czerwonej cegły. Chronili się w jej murach ludzie w czasie wojennych pożóg i niejednokrotnie ginęli tam, wycinani przez Tatarów i Kozaków, o czym świadczą malowidła na ścianach oraz liczne epitafia i płaskorzeźby. Okna świątyni zdobyły witraże autorstwa Matejki, Wyspiańskiego i Mehoffera.”5
Dziś nie ma już w Drohobyczu imponujących budowli; najbogatsza niegdyś ul. Stryjeńska nie błyszczy dawnym blichtrem. Ratusz i okalający go plac gruntownie przebudowano we współczesnym stylu. Świątynia farna wprawdzie przetrwała najgorszy okres – pełniąc funkcję magazynu, ale dziś wymaga kapitalnego remontu.
Drohobycz jest wciąż sławny dzięki najwybitniejszej postaci związanej z tym miastem. Bruno Schulz – pisarz i malarz. Tutaj się urodził, dorastał, chodził do gimnazjum drohobyckiego, w którym później był też nauczycielem. Tutaj także tworzył. W czasie wojny, w listopadzie 1942 roku został zastrzelony na ulicy przez gestapowca. W miejscu, w którym zginął wmurowano w bruk ulicy tablicę pamiątkową.

Wyjeżdżamy z Drohobycza – mając utrwalone w naszych komórkach – zdjęcie domu, w którym mieszkał Bruno Schulz.
…”Schulz jako artysta, pisarz i malarz poniósł Drohobycz w świat. I choć nie należy dosłownie identyfikować Drohobycza z miastem „Sklepów cynamonowych”, na co zżymał się sam Schulz to jednak jak napisał znawca jego twórczości Jerzy Jarzębski – podobieństwo miasta, w którym toczy się akcja powieści to Drohobycz nie ulega wątpliwości. Każdy kto zna miejsce urodzenia pisarza wie dobrze że z jego opowieściami w ręku można przyjezdnych oprowadzać po Drohobyczu rozpoznając ulice, place, doby i świątynie.6
SAMBOR – miasto nad Dniestrem liczące dzisiaj ok 40 000 mieszkańców. Kroniki podają dwa Sambory, Stary i Nowy. W XIII wieku podczas najazdu Tatarzy spalili doszczętnie Stary Sambor, a jego ocaleni mieszkańcy przenieśli się dalej i utworzyli nowy Sambor. I tak jest do dziś, z tym, że jego nazwa pozostała jednoczłonowa.
Pierwszym właścicielem, i jak się okazało, dobrym właścicielem włości samborskich, był Spytko z Melszyna – „faworyt i ulubieniec Władysława Jagiełły”.  Podobno to on namawiał króla na ożenek z Jadwigą, za co został wynagrodzony ziemiami. Sambor w 1390 roku otrzymał prawa miejskie. Właściciel wybudował okazały pałac, zamek i cały system obronny miasta, który skutecznie bronił się przed wrogimi najazdami.
W XV wieku Królowa Bona często bywała na zamku samborskim; zmodernizowała go nadając pałacowi renesansowy styl. Po niej „z wygód zamkowych” korzystali zjeżdżający na polowanie najznakomitsi królowie i magnaci.
W XIX wieku Sambor jako twierdza i „wypoczynkowa siedziba królów” popadł w całkowitą ruinę, spowodowaną ogromnym pożarem. Ciekawostką historyczną jest fakt, że miasto Sambor – podobnie jak nieliczne inne – nie poddał się obcym najazdom, a mimo to, został doszczętnie zniszczony w wyniku klęski żywiołowej. Miasto bardzo powoli odradzało się ze zniszczeń. W czasach nam bliższych tj. przed II wojną światową – Sambor zasłynął z ogrodów i sadów. Włodarze miasta przykładali ogromną wagę do estetycznego, zielonego wyglądu ulic, rynków i domów. Kolejne pokolenia dbały o ten wygląd kontynuując pasje ogrodnicze. Gdy wybuchła wojna wielu Samborzan wyjechało do Polski i założyło własne firmy ogrodnicze, które funkcjonują do dziś.
Sambor znany jest z dziejów Dymitra Samozwańca – cara Rosji. Jego żoną była córka bogatego Samborzanina – Maryna Mniszchówna. Polka – carycą to w historii zdarzyło się jeden jedyny raz. Fakt ten opisywali nie tylko historycy, ale też był tematem dla pisarzy i filmowców. Z Samborem wiążą się życiorysy takich wybitnych ludzi jak: Grzegorz Samborczy – poeta doby Odrodzenia, nauczyciel St. Kostki, Józef Dietl – wybitny uczony i lekarz, późniejszy prezydent miasta Krakowa i Walery Łoziński – autor poczytnej powieści „Zaklęty dwór”. Sambor odwiedziliśmy niejako przejazdem. W centrum współczesny market – wcale nie otoczony zielenią… zbladły nasze wyobrażenia o mieście „sadów i ogrodów”.
Kończąc tę nieco sentymentalną podróż po trzech miastach kresowych, chcę podkreślić iż dzieje tych miast na zawsze wpisały się do historii i kultury Polski. /-/…„Obraz to niezwykle ważny dla polskich dziejów, w tym i tragizmu towarzyszącego tym dziejom” (Wiesław Myśliwski – pisarz).

_______________________________________________________________________________________________________

1    St. Sł. Nicieja „Kresowa Atlantyda” Historia i Mitologia Miast Kresowych, tom II, wydawnictwo MS Opole 2013 str 15
2    St. Sł. Nicieja „Kresowa Atlantyda” Historia i Mitologia Miast Kresowych, tom II, wydawnictwo MS Opole 2013 str 91
3    St. Sł. Nicieja „Kresowa Atlantyda” Historia i Mitologia Miast Kresowych, tom VII, wydawnictwo MS Opole 2013 str 15
4    jw
5    St. Sł. Nicieja „Kresowa Atlantyda” Historia i Mitologia Miast Kresowych, tom VII, wydawnictwo MS Opole 2013 str 18
6    jw