„ Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”

Rzym starożytna dzielnica-001

To znane powiedzenie sprawdziło się , kiedy w dniu 23 kwietnia 2014 roku udaliśmy się jako pielgrzymi do Rzymu, by uczestniczyć w wielkim epokowym wydarzeniu jakim miała być kanonizacja dwóch Papieży, w tym Polaka Jana Pawła II.
Nasza grupa była niewielka i liczyła dwóch Ojców Franciszkanów i sześć osób świeckich.
Pomysłodawcą wyjazdu, organizatorem, pilotem, tłumaczem, przewodnikiem oraz opiekunem grupy (prowadzącym również samochód) był Ojciec dr Andrzej Zalewski – Proboszcz Kościoła p.w. Zwiastowania NMP w Zamościu. Kościół znajduje się pod opieką duszpasterską Ojców Franciszkanów.

Zgodnie z ustalonym programem, pierwszy nocleg mieliśmy w Bratysławie, w klasztorze franciszkańskim. Rano 24 kwietnia wyruszyliśmy w kierunku Padwy. Ok. godz.19-tej dotarliśmy do Campo San Piero w pobliżu Padwy, do klasztoru Ojców Franciszkanów. Po kolacji, na którą zostaliśmy zaproszeni przez gwardiana klasztoru, zwiedzaliśmy miejsca związane ze św. Antonim.

Ojciec gwardian pięknie opowiedział nam o życiu Świętego, słynącego z kazań i szczególnego daru wymowy. Te cechy powodowały, że wokół Świętego gromadziły się wielkie tłumy słuchaczy. Zobaczyliśmy orzech, na którym lubił przesiadywać Święty i modlić się oraz kapliczkę, gdzie Świętemu pewnej nocy ukazało się Dzieciątko Jezus. Ciekawostką jest to, że liście na orzechu pojawiają się dopiero ok. 13 czerwca – przed dniem imienin św. Antoniego. Atmosfera wieczoru magiczna. Opowieść o św. Antonim, sceny z jego życia umieszczone w plenerze i delikatnie podświetlone, pachnące białe kalie, dziko rosnące w rowie, tworzyły niejako przedsmak raju.

Wenecja Bazylika św. Marka

Następnego dnia, 25 kwietnia, po Mszy Świętej, w której uczestniczyliśmy wraz z wiernym i naszymi dobrodziejami, którzy przygarnęli nas pod swój dach, pociągiem udaliśmy się do Wenecji. Zwiedzanie Wenecji to wznoszenie się i opadanie po niezliczonych mostkach, przerzuconych przez liczne kanały, to niespotykana architektura, na którą składają się wytworne pałace i świątynie. Najsłynniejsza świątynia to Bazylika św. Marka. Okazałą bryłę bazyliki, wielokrotnie przebudowywanej, zdobią barwne mozaiki, które w szczególny sposób prezentują się w ostrym słońcu południa. W dniu, w którym byliśmy odbywały się główne uroczystości związane ze świętem patrona Wenecji – świętego Marka.

Nadzwyczajnym pięknem zachwyca Pałac Dożów, zwieńczony ażurową attyką, otoczony z trzech stron renesansowym dziedzińcem. Plusk wody w kanałach, gondole, muzyka dobiegająca z dziedzińca (wykonywana na żywo), wspaniała architektura, tworzą klimat, który sprawia, że chce się tu powrócić.

Wenecja   przed Pałacem Dożów
Z Wenecji, pociągiem ( który jak na ironię się popsuł co opóźniło nasz wyjazd) udaliśmy się do Padwy, zaś Ojciec Andrzej pojechał po nasz samochód. Z ojcem Arkadiuszem „zdobywaliśmy” Padwę. Pierwsze kroki skierowaliśmy na plac Prato della Valle w kształcie elipsy. Wokół centralnie położonej wyspy oblanej wodą, znajduje się 87 posągów zasłużonych mężów stanu. Wśród nich, przy samym przejściu przez mostek, zauważyłam figurę przystojnego młodzieńca z bujnymi, kręconymi włosami. To nasz dobry znajomy, przedstawiony jako student Uniwersytetu Padewskiego – Jan Zamoyski.

Padwa Jan Zamoyski  Bazylika św. Antoniego

Być w Padwie i nie odwiedzić św. Antoniego ?
Ponieważ czasu było już niewiele, nie zważając na upał i pęcherze na stopach, pobiegliśmy do Bazyliki św. Antoniego.
Monumentalna i jednocześnie malownicza bryła Bazyliki zachwyca zewnętrznym wyglądem. Wnętrze jeszcze bardziej okazałe i dostojne poznawaliśmy dzięki polskiemu przewodnikowi. To zasługa naszych Ojców, którzy na każdym kroku spotykali znajomych Franciszkanów, przez co nie czekaliśmy w kolejkach do zwiedzania. Wewnątrz obejrzeliśmy wspaniałe relikwiarze z aparatem głosowym św. Antoniego oraz grób, gdzie jest pochowany. To miejsce ma szczególnie magiczną moc. Tu wydarzyło się wiele cudów. Ściana grobu, od dotyku pielgrzymów jest ciepła. My też dotknęliśmy tego niesamowitego miejsca powierzając Świętemu swoje sprawy.
Obok Bazyliki znajduje się punkt informacji turystycznej, w której pozostał po nas ślad, moja czerwona czapeczka z napisem „ Zamość miasto idealne” z zarysem starego miasta. Dodam, że przed wyjazdem z Zamościa cała nasza grupa została wyposażona w takie czapeczki.

Z Padwy pojechaliśmy do Rzymu. Noclegi mieliśmy na przedmieściach Rzymu. Na miejsce dotarliśmy ok. godz. trzeciej nad ranem w dniu 26 kwietnia. Należało dobrze odpocząć i przygotować się do najważniejszego wydarzenia i celu naszej pielgrzymki – uczestnictwa we Mszy św. na Placu św. Piotra i kanonizacji dwóch Papieży.
W godzinach południowych pojechaliśmy do SERAPHICUM – Papieskiego Instytutu Teologicznego im. św. Bonawentury. Z tego miejsca po Rzymie poruszaliśmy się metrem.

Rzym wyruszamy do Watykanu   sobota plac św. Piotra

Przed wyruszeniem do Watykanu, została odprawiona przez naszych Ojców w kaplicy Msza Święta. Pokrzepieni duchowo, zaopatrzeni w składane krzesełka, malutkie odbiorniki radiowe, ciepłe kurtki i wszystko co potrzebne by spędzić noc na ulicy, wyruszyliśmy w dalszą pątniczą drogę. Byliśmy skupieni. Każdy z nas myślał (jak się potem okazało), czy podołamy naszemu wyzwaniu i czy dotrzemy do tak upragnionego celu. Bez problemu weszliśmy na Plac św. Piotra. Jednak nasza radość nie trwała długo, gdyż ok. godz. 18-tej służby porządkowe zaczęły wypraszać pielgrzymów z placu i zamykać także boczne ulice.

Nad Rzym nadciągała burza, zaczął padać deszcz. Szukaliśmy miejsca gdzie spędzić noc i w odpowiednim czasie wyruszyć w kierunku placu św. Piotra. Mieliśmy trochę szczęścia ponieważ doszliśmy do Castel Sant Angelo i ulokowaliśmy się w pobliżu murku okalającego fosę zamku tak, że swobodnie rozstawiliśmy krzesełka, by odpocząć i troszkę się zdrzemnąć. W tym czasie napływały tłumy pielgrzymów i robiło się coraz ciaśniej. Wokół słychać było przede wszystkim polską mowę, śpiew i modlitwy przeważnie po polsku. Około półnoicy padło hasło, że ruszamy. Kto nie zdążył zebrać swoich rzeczy, a zmęczeni ludzie usypiali na rozłożonych na ulicy karimatach i śpiworach, zostawiał je, co utrudniało poruszanie się w ogromnym tłoku. Pokonanie ok. stu metrów zajęło nam godzinę. Na głównej ulicy prowadzącej do Placu św. Piotra byliśmy ok. pierwszej w nocy, tj. 27 kwietnia. Stojąc na Via della Conciliazione widzieliśmy przed sobą Bazylikę św. Piotra. Czy uda się tam dojść?

w drodze na plac św. Piotra   w pobliżu murku okalającego zamek

To pytanie miało pozostać na kilka godzin bez odpowiedzi. Co pewien czas przesuwaliśmy się powoli ku przodowi. Noc była ciepła, w tłumie wręcz gorąco. Otaczający nas pielgrzymi, tak jak my – nie skarżyli się, nikt nie narzekał. Wokół powiewały flagi chyba z każdego zakątka świata, z przewagą polskich. Co pewien czas pomiędzy śpiewy i modlitwę w różnych językach, wdzierał się przejmujący sygnał karetek pogotowia ratunkowego. W czasie dłuższego postoju udało mi się usiąść na krawężniku ulicznym. Jaka to była wielka ulga! Obok mnie siedziała Polka, która na te wielkie uroczystości przyleciała ze Stanów Zjednoczonych. W czasie rozmowy czas oczekiwania płynął szybciej. Ona marzyła o lodach przy fontannie di Trevi, ja o gorącej herbacie… Kiedy nad Rzymem wstawał poranek byliśmy coraz bliżej upragnionego celu, coraz wyraźniej widać było Bazylikę św. Piotra. Zmęczenie i brak snu przez tyle godzin coraz bardziej dawało znać o sobie. Czy można przysnąć stojąc? Można. Tłum podtrzymywał z każdej strony. Kiedy byliśmy już blisko przejścia w kierunku ogrodzenia placu św. Piotra, za nami zamknięto bramki i podano informację, że już nie ma wejścia. Jeszcze tylko należało pokonać bramki pod kolumnadą, ponieważ służby watykańskie dokładnie sprawdzały nasze osobiste rzeczy i już byliśmy u celu naszej pątniczej drogi. Było to około godz.7 : 30 w niedzielę. Przebycie niecałych 550 m Via della Conciliazione zajęło nam prawie osiem godzin.

Watykan

Z wielkiej radości, że jesteśmy na Placu św. Piotra i będziemy tak blisko uczestniczyć w tym epokowym wydarzeniu, ze łzami wzruszenia padliśmy sobie w objęcia. Po ulokowaniu się w pobliżu kolumnady czekaliśmy na rozpoczęcie uroczystości.
O godz. 10-tej Litanią do Wszystkich Świętych rozpoczęła się Msza święta koncelebrowana przez Papieża Franciszka. Następny punkt uroczystości to prośba o wpisanie w poczet Świętych Jana XXIII i Jana Pawła II.
Po trzykrotnym przedstawieniu prośby Papieżowi Franciszkowi ogłosił on uroczyście:

„ Na chwałę Trójcy Przenajświętszej, dla wywyższenia katolickiej wiary i wzrostu chrześcijańskiego życia, na mocy władzy naszego Pana Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła, a także Naszej, po uprzednim dojrzałym namyśle, po licznych prośbach o pomoc Bożą i po wysłuchaniu opinii naszych Braci w biskupstwie orzekamy i ogłaszamy świętymi błogosławionych Jana XXIII i Jana Pawła II i wpisujemy ich w poczet świętych i polecamy, aby w całym Kościele byli oni czczeni z oddaniem pośród świętych. W imię Ojca i Syna I Ducha Świętego”.

niedziela oczekiwanie na kanonizację     niedziela- plac św. Piotra

Po tych słowach zerwała się burza oklasków. Radość, wzruszenie, łzy w oczach! Przeżycia duchowego nie da się opisać. Wielkie szczęście i wdzięczność Panu Bogu za to, że pozwolił pokonać nasze wszystkie trudy i słabości, umożliwił być tak blisko i uczestniczyć w tym historycznym wydarzeniu, jakim była podwójna kanonizacja oraz niesamowity zbieg okoliczności, kiedy w jednej uroczystości uczestniczyło dwóch papieży – emerytowany i obecny.

pożegnanie znaszymi świętymi - plac św. Piotra  księża
Po tych wielkich przeżyciach i emocjach, zmęczeni lecz szczęśliwi, by uniknąć na miejscu tłoku w metrze, poszliśmy wzdłuż Tybru do dalszej stacji metra. Dzięki szerokim znajomościom w Wiecznym Mieście naszego Ojca Andrzeja, który na każdym prawie kroku spotykał znajomych Ojców Franciszkanów, zostaliśmy przez nich zaproszeni na kawę. Po tylu nieprzespanych godzinach i wielkich emocjach ta kawa była chyba najlepszą z dotychczas wypitych!
Ojcowie również nas nakarmili i po krótkim odpoczynku dojechaliśmy metrem do Seraphicum, skąd samochodem wróciliśmy do miejsca zakwaterowania.

panorama Rzymu ze schodów Santa Maria in Aracoeli    Rzym kościół Apostołów  miejsce pierwszego pochówku Michała Anioła

Następnego dnia, 28 kwietnia udaliśmy się na zwiedzanie Rzymu. Naturalnie naszym przewodnikiem był Ojciec Andrzej. Zwiedzanie zaczęliśmy od podziwiania starożytnej architektury z Koloseum, Kapitolem, Forum Romanum, kościołem Santa Maria in Aracoeli z cudowną figurką Dzieciątka Jezus – Santo Bambino. Do kościoła prowadzą monumentalne schody powodujące zawrót głowy, lecz warto je pokonać i wejść do środka. Zwiedziliśmy też kościół św. Jakuba i Filipa, w którym min. znajduje się miejsce pierwszego pochówku Michała Anioła; byliśmy przy fontannie di Trevi i Placu Hiszpańskim oraz przed figurą Matki Bożej. Tu zawsze 8 grudnia przybywał Jan Paweł II, by Matce Bożej ofiarować kwiaty. Po zejściu ze schodów hiszpańskich, metrem pojechaliśmy na Plac św. Piotra. Oczekiwanie na wejście do Bazyliki zajęło nam ponad 2 godz. Po nawiedzeniu Grobu św. Jana Pawła II i Jana XXIII i zwiedzeniu grot watykańskich, weszliśmy na kopułę bazyliki, skąd widać było panoramę Watykanu i całego Rzymu. Nadchodził wieczór. Stojąc na Placu św. Piotra raz jeszcze ogarnęliśmy wzrokiem to święte miejsce i żegnając się z naszymi Świętymi odmówiliśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Pełni wrażeń wróciliśmy do miejsca zakwaterowania.

Asyż panorama

Wieczorem zapadła decyzja, że zostajemy dłużej i następnego dnia udajemy się do Asyżu.
Po drodze do Asyżu zatrzymaliśmy się obok kościoła Santa Maria w Rivatorto, miejscu związanym z kultem św. Antoniego. Tu powstała pierwsza wspólnota franciszkańska. W świątyni znajdują ubogie chatki – Święte Tugurium, w których mieszkali pierwsi zakonnicy.
Przed nami, w niewielkiej odległości, w słońcu jaśniały mury Asyżu, miasta położonego w górzystym regionie Umbrii. Krętą, wspinającą się w górę drogą dojechaliśmy do położonej na wzgórzu Bazyliki św. Franciszka, wpisanej na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Klasztornymi krużgankami przeszliśmy (turyści tędy nie chodzą) do dolnego Kościoła. Takie względy mieliśmy dzięki znajomości naszych Ojców i uprzejmości jednego z tutejszych Ojców, pochodzącego z Horyńca Zdroju. Po Mszy św. odprawionej przede wszystkim dla Polaków przeszliśmy do krypty, w której znajduje się Kaplica Grobu św. Franciszka. Usytuowany w centralnym punkcie kaplicy grobowiec – surowy kamienny sarkofag – otacza ozdobna krata. Odwiedzający to miejsce wsuwają kartki z prośbami do Świętego. My, po indywidualnej adoracji również poleciliśmy Biedaczynie z Asyżu swoje sprawy.

Asyż grób św. Franciszka

Muszę dodać, że to miejsce jest w jakiś sposób wyjątkowe. Zmusza do refleksji i zadumy, analizy nad tym, co tak naprawdę jest w życiu ważne. Kiedy jesienią ubiegłego roku, z czystej ciekawości poprosiłam Ojca Proboszcza o książki opisujące życie, miejsca i działalność św. Antoniego i św. Franciszka nie myślałam, że tak szybko odwiedzę te miejsca. Czy to przypadek, czy zrządzenie Opatrzności?

Ostatnim punktem naszego pielgrzymowania była Bazylika Matki Bożej Anielskiej, kolebka zakonu franciszkańskiego, w której wnętrzu znajduje się Porcjunkula. Porcjunkula – mała cząsteczka – to mały, jednonawowy kościółek odbudowany własnoręcznie przez św. Franciszka. Obecny kościół osłania to miejsce. Obok znajdowały się szałasy, w których zamieszkiwali współbracia św. Franciszka. Poprzez krużganek dochodzi się do ogrodu różanego, gdzie rosną róże bez kolców. Pierwotnie rosły one w pobliżu celi Świętego. W chwili ludzkiej słabości, nie chcąc ulec pokusie odejścia od obranej drogi życia, rzucił się w nie. W tym momencie róże straciły kolce, by nie ranić ciała.
Pozbawione kolców róże można oglądać dziś z krużganku przez szybę.

Asyż Bazylika M.B. Anielskiej

Z tego miejsca udaliśmy się w drogę powrotną. Na nocleg do Bratysławy dotarliśmy ok. trzeciej nad ranem w dniu 30 kwietnia. Pomimo późnej pory, nasi ojcowie czekali na nas. Po krótkim odpoczynku, pożegnawszy naszych miłych Ojców i Braci (przyszłych Franciszkanów) udaliśmy się w drogę powrotną do kraju. Zmęczeni, lecz bardzo szczęśliwi, do Zamościa dotarliśmy około północy.

Czas naszego pielgrzymowania minął bardzo szybko. O zmęczeniu zapomnieliśmy jeszcze szybciej. Pozostała radość, że było nam dane pokonać i udźwignąć wszystkie trudy. Nagroda – to uczestnictwo w tak historycznym wydarzeniu i niezwykłe chwile, które mogliśmy przeżyć.
A to wszystko dokonało się dzięki Ojcu Andrzejowi Zalewskiemu – Proboszczowi naszego Kościoła. Bez Jego inicjatywy, zaangażowania i trudu nie byłoby tych niezwykłych przeżyć.

tekst i zdjęcia

Joanna Budzyńska, przewodnik Koła Przewodników PTTK im. Róży i Jana Zamoyskich w Zamościu