Z zamojskich zapisków przewodnickich
______________________________________________________________________________________
Muzeum Zamojskie – Niedzielne Spotkania Muzealne – 26.02.2017 r.
Na zaproszenie dyrektora muzeum Andrzeja Urbańskiego odbyło się spotkanie autorskie z prof. dr hab. Andrzejem Janeczkiem z Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, połączone z promocją wydawnictwa VIII tomu austriackiej mapy Galicji Friedricha von Miega z lat 1779-1783. W spotkaniu uczestniczyli także inni przedstawiciele projektu, który jest prowadzony przez Instytut Archeologii i Etnologii PAN, Instytut Historii PAN, Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie, Uniwersytet Rzeszowski oraz Stację Naukową PAN w Wiedniu. Projekt, realizowany w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki, przewiduje publikację piętnastu tomów mapy Galicji i Lodomerii, znanej także pod nazwą „zdjęcia józefińskiego”. Dzięki uprzejmości pana profesora Andrzeja Janeczka i za Jego zgodą, dla osób, które nie miały możliwości uczestniczenia w tym wyjątkowym wydarzeniu, publikujemy obszerne fragmenty wypowiedzi Profesora, który niezwykle ciekawie opowiadał o mapie, projekcie i praktycznym zastosowaniu wydawnictwa. (wkrótce)
_________________________________________________________________________________
zdjęcia: Henryk Szkutnik
………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………
Zainteresowanie, które okazujemy mapom jest zupełnie zrozumiałe. Żaden opis, żadne tekstowe przedstawienie nie jest w stanie dostarczyć takiego ładunku informacji, jakie przynosi zarówno mapa współczesna, jak i mapa historyczna. Dawna mapa to wyjątkowo cenny materiał historyczny, dzięki któremu mamy możliwość wglądu w dawny, już nie istniejący krajobraz, wglądu wyrazistego, sugestywnego, nie osiągalnego w żaden inny sposób. Jedną z map, która nam to oferuje jest prezentowana mapa józefińska Galicji, zwana również mapą Miega.
Sporządzona była w latach 1775-1783, ale właściwe prace ruszyły dopiero od roku 1779, stąd właśnie taki zakres chronologiczny podajemy w naszej publikacji. Składa się z 413 wieloformatowych arkuszy. Przygotowana została w skali 1:28 800; zatem 1 cm na mapie odpowiada 288 m w terenie. Jej łączna powierzchnia to około 115 metrów kwadratowych. Gdybyśmy chcieli ją rozłożyć w całości, byłoby nam potrzebne boisko do siatkówki. Zachowana jest w trzech egzemplarzach: oryginał, czystorys oraz kopia. Towarzyszy jej sześć tomów opisów krajoznawczych, tom kalkulacji topometrycznych oraz tom zawierający wykaz miejscowości i osobny spis poprawek nazewnictwa.
Początkowo mapa była utajniona ze względu na swoje znaczenie militarne. Dostęp do niej był ograniczony wyłącznie dla cesarza i dla ludzi, których on osobiście upoważnił do wglądu. Nigdy nie została wydana i pozostaje do dziś w rękopisie. Jest przechowywana w Archiwum Wojennym w Wiedniu. Same tylko liczby świadczą, że jest to materiał ogromny, a do tego o podwójnym charakterze, na co składają się opisy, czyli materiał tekstowy i mapa, czyli materiał kartograficzny. Podjęcie się edycji całej mapy wraz z opisami wymagało obrania pracy zespołowej, włączenia rozmaitych kompetencji badawczych: warsztatu historyka zajmującego się dziejami Małopolski oraz ziem ruskich Korony, a później Galicji; warsztatu historyka kartografii; znajomości pisma neogotyckiego (jest to umiejętność elitarna, chodzi o trudne do odczytania pismo), a również kompetencji językowych. To też nie jest łatwa sprawa, dlatego że opisy przygotowane zostały w dość specyficznej odmianie wojskowego języka niemieckiego z końca XVIII w.
Wydanie mapy wymagało również pewnych innych umiejętności, nawet z zakresu opracowania graficznego. Reprodukcje map, jakie zamieszczamy, to faksymilia, wymagające zachowania wierności kolorystycznej z oryginałem. Udało nam się stworzyć odpowiednią grupę edytorską i była to jedna z wielu szczęśliwych okoliczności, które nam sprzyjały i mam nadzieję będą nadal sprzyjać. Materiał źródłowy został rozdzielony na cztery proporcjonalne części, z których każda stała się przedmiotem opracowania powierzonego osobnemu zespołowi roboczemu. Miło mi przedstawić obecnych na sali kierowników zespołów edytorskich, odpowiedzialnych za edycję: pana prof. Zdzisława Budzyńskiego z Uniwersytetu w Rzeszowie, który przybył ze znakomitą reprezentacją Instytutu Historii w osobach prof. Jolanty Kamińskiej-Kwak i dr. Franciszka Faluszczaka. Miło mi także widzieć na sali kierownika innego zespołu roboczego, dr. Waldemara Bukowskiego z Instytutu Historii PAN, Oddział w Krakowie. Nie mogli niestety przybyć dwaj pozostali koledzy: prof. Zdzisław Noga z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie oraz prof. Bogusław Dybaś ze Stacji Naukowej PAN w Wiedniu. Wiem, że na sali jest profesor Bolesław Makarski wraz ze swoim uczniem dr Mariuszem Koprem z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Pan profesor jest znakomitym specjalistą z zakresu badań nazw miejscowych czyli toponomastyki. Mówię o tym nie bez powodu; mapa jest bardzo obfitym źródłem, prezentującym niesamowicie wielki zakres nazw, nie tylko miejscowych, a więc nie tylko osad, ale również tzw. nazw „mniejszego kalibru” – lasów, pól, gór, rzek itp.
Nim zajrzymy do mapy, kilka słów trzeba poświęcić na przedstawienie okoliczności jej powstania, na określenie miejsca, jakie zajmuje, z jednej strony w kartografii swej epoki, z drugiej strony w kartografii ziem polskich. Mapa Galicji nie była przedsięwzięciem odosobnionym, przeciwnie – należy do długiej serii podobnych, wspólnych zamierzeń podejmowanych w monarchii habsburskiej. Jest ona częścią szeroko zakrojonej, planowej akcji kartografowania całego państwa i wszystkich posiadłości domu Habsburgów. Geneza wojskowego kartografowania ziem monarchii habsburskiej, ogólne założenia tej akcji, jej przebieg i rezultaty są stosunkowo dobrze poznane dzięki badaniom historyków kartografii. Projekt zdjęcia całego państwa zrodził się po złych doświadczeniach dla Austriaków, po przegranej wojnie siedmioletniej, gdy generałowie armii austriackiej po niepowodzeniach operacji na Śląsku stwierdzili, że niezbędne są im znacznie lepsze niż do tej pory mapy topograficzne. Wobec tych postulatów cesarzowa Maria Teresa zarządziła wykonanie dokładnego zdjęcia całej monarchii, co zlecono Sztabowi Generalnego Kwatermistrzostwa.
Prace zaczęto od Śląska austriackiego. Od 1765 r. zadanie nadzorował cesarz Józef II, stąd nazwa „zdjęcie józefińskie”. Stosuje się też nazwę „pierwsze zdjęcie wojskowe”. Przyjęto jednolite zasady sporządzania mapy, właśnie w tej dziwnie wyglądającej na pozór skali 1:28 800, ale jest to po prostu relacja pomiędzy 1 calem na mapie i 1000 kroków w terenie, ponieważ taką miarą najczęściej wojsko posługiwało się wówczas. Do 1787 r. skartowano większość ziem monarchii na ponad 3.500 mapach o formacie 24×16 cali. Cały materiał został głęboko utajniony, a dzięki zaangażowaniu państwa w prace kartograficzne i dzięki powierzeniu tego instytucji wojskowej, efekty były oszałamiające. Sprawnie, w krótkim czasie, według nowoczesnych w tamtych warunkach metod, sporządzono wielkoskalową mapę rozległego terytorium o powierzchni 570 tys. km kwadratowych, obejmującego obszary Europy Środkowej oraz znaczne części Europy Wschodniej, Południowej i Zachodniej.
Po zakończeniu zdjęcia józefińskiego prace nadal kontynuowano, m.in. na terytoriach nowo anektowanych. Potem rozpoczęto drugie zdjęcie wojskowe, jeszcze później nadszedł czas na trzecie zdjęcie wojskowe, ale to już historia z II połowy XIX w. Jak doszło do tego, że kartografowaniem części ziem Rzeczypospolitej zajęła się armia austriacka? W 1772 r. w wyniku I rozbioru Austria zajęła południowe ziemie Rzeczypospolitej od Śląska po Zbrucz, które nazwano Królestwem Galicji i Lodomerii. Zajęcie tzw. Galicji w 1772 r. ujawniło palącą potrzebę przygotowania map niezbędnych nie tylko wojsku, ale i nowej administracji. Prace nam mapowaniem prowincji poszły szybko. Najpierw sporządzono najpilniej wymagane mapy demarkacji nowej granicy. Było to ustawianie tzw. „orłów” jak nazywano wytyczanie granicy, ponieważ słupy graniczne oznakowane były godłem cesarskim: dwugłowym orłem. Wyznaczenie miejsc ustawienia tych „orłów” było najwcześniejszym zadaniem kartografów austriackich w nowo zdobytym kraju, ale przygotowane w tym celu mapy objęły tylko rejony przygraniczne, pas wiodący wzdłuż granicy.
Pierwszym ogólnym przedsięwzięciem kartograficznym Austriaków było sporządzenie tzw. mapy politycznej (cywilnej) Galicji dla celów administracyjnych. Zadanie to wykonał jezuita ojciec Józef Liesganig w latach 1772-1774, z wykorzystaniem metody triangulacji. Przygotowana przez niego mapa miała swoje wady. Wywołała zresztą już u współczesnych zarzuty co do metody i precyzji pomiaru, zawierała też mnóstwo błędów w nazewnictwie. Ostatecznie po poprawkach wydano ją w skali 1:288 000. Do naszego zdjęcia wojskowego, przygotowanego wg zasad mapy józefińskiej, przystąpiono w 1775 r. Jednak większość robót wykonano od 1779 do wiosny 1783 roku, czyli w ciągu zaledwie czterech lat. Efektem tych prac jest kompletna mapa Królestwa Galicji i Lodomerii, przedmiot naszego zainteresowania.
Znając miejsce mapy Galicji w kartografii austriackiej, czy szerzej w kartografii europejskiej, spróbujmy zarysować jej miejsce w kartografii nie tyle polskiej, co kartografii ziem Rzeczypospolitej. Nie ma wątpliwości, że sporządzenie tej mapy to przełom. Mapy tak wielkiej skali, takiej precyzji, o takim bogactwie treści, o tak szerokim pokryciu nie znajdziemy w tej epoce. Nie odmawiam wartości innym osiemnastowiecznym mapom, ale te należą do zupełnie innej konkurencji. Różnica z naszą mapą jest kolosalna, uwidocznia się to, gdy zajrzymy w dowolny fragment mapy józefińskiej. Zmiana, a właściwie rewolucja dokonała się pod wieloma aspektami. Jedno z tych przełomowych dokonań to obranie skali wielokrotnie dokładniejszej niż w poprzednich próbach.
Większość map prezentowanych wcześniej na spotkaniu to mapy przeglądowe. Tu mamy do czynienia z mapa topograficzną! Skok do tak wysokiej skali wymuszał zastosowanie nowych metod wykonywania map, przeprowadzenia całościowych, systematycznych prac w terenie na całym obszarze, zastosowania triangulacji, dosyć jeszcze rzadkiej, dokonania pomiarów odległości krokami, pomiaru kątów, użycia stolika mierniczego, nanoszenia punktów osnowy i innych elementów treści sposobem à la vue, czyli z oglądu („okomiaru’), słowem ustalenia wspólnie obowiązującej procedury z etapami obliczeń trygonometrycznych, prac polowych i rysunkowych. Te nowe metody i zasady organizacji pracy ekipy robiącej zdjęcie przedstawione zostały we wstępie do wydawnictwa. Jedna tylko uwaga z tego zakresu: kierunek północny wyznaczono przy sporządzaniu mapy józefińskiej przy pomocy busoli, zatem na biegun magnetyczny, a nie na biegun geograficzny. Różnica pomiędzy nimi jest dosyć zauważalna, zresztą ona jest niestała, ponieważ biegun magnetyczny „pływa” i w różnych epokach znajduje się w innym miejscu. W przypadku końca XVIII w. i tych terenów, które objęła mapa józefińska, różnica między północą geograficzną a północą magnetyczną wynosi ok. 12-13 stopni. Zatem jeżeli weźmiemy arkusz mapy von Miega do ręki, to trzeba go obrócić (w stosunku do naszego przyzwyczajenia, żeby mapy orientować wg północy) o około 12-13 stopni w lewo.
Zawartość treściowa mapy jest bardzo bogata. Została ona nasycona szczegółami oddającymi cechy krajobrazu przyrodniczego, stan osadnictwa i w ogóle stan zagospodarowania terenu. Trudno to bogactwo opisywać, najlepiej zobaczyć je na kilku, kilkunastu przykładach. Mapa oddaje rzeźbę terenu metodą szrafy krzyżowej, obrazuje góry, wzniesienia, krawędzie dolin rzecznych, oznacza strome i łagodne brzegi rzek, wysokie brzegi stawów, doliny, strumyki, wąwozy, jary i wszelkiego rodzaju pagórki, wały, groble. Starannie rysuje elementy hydrografii: rzeki, strumienie, starorzecza, wyspy rzeczne, jeziora i stawy, bagna, pastwiska, łąki z rozróżnieniem na łąki porośnięte krzakami i łąki podmokłe, lasy, gdzie osobno oznacza lasy podmokłe i zarośla. Dobrze też oddaje sieć drożną z rozróżnieniem na trakty i drogi pocztowe, drogi kołowe, polne i leśne, przejścia przez bagna, ścieżki piesze i do jazdy wierzchem. Oznacza mosty murowane i drewniane, brody, przewozy. Rysuje także bardzo dokładnie sieć osadniczą: zabudowę, ulice, świątynie, zagrody wiejskie, dwory i folwarki, uwzględnia zamki i fortyfikacje oraz obwarowania miejskie, urządzenia gospodarcze czyli młyny, tartaki, warzelnie, składy soli, pasieki, szyby, cegielnie, huty, kamieniołomy, karczmy i zajazdy. Także krzyże i kapliczki przydrożne, cmentarze i nawet szubienice.
Ponadto skrupulatnie rejestruje nazewnictwo osad i przysiółków, rzek i strumieni, dolin, lasów i bagien, gór etc., zazwyczaj oddane fonetycznie i mocno zniekształcone, bowiem zostało spisane przez nienawykłe do mowy polskiej czy mowy ukraińskiej ucho austriackiego oficera. Bardzo typowe jest tam nie rozróżnianie dźwięcznych i bezdźwięcznych głosek, stąd mamy całkowite pomieszanie par głosek b/p d/t f/w g/k s/z. Mapa pozbawiona jest legendy. Nie mamy klucza znaków umownych, jakiegokolwiek zestawienia użytych sygnatur, oznaczeń graficznych. Szukano go już wcześniej, ale bez powodzenia. Zapewne takiego klucza nie stworzono specjalnie dla tej mapy, bo mimo generalnej jednolitości przedstawienia treści widoczne są w różnych partiach mapy różnice, nie tylko wynikające z zaangażowania wielu rąk i zindywidualizowania cech rysunku, ale są to różnice w zakresie konwencji symboli. Przykładowo kościoły są symbolizowane na bardzo różne sposoby. Legenda została zrekonstruowana i jest zamieszczona w wydawnictwie.
Jak należy oceniać tę mapę? Czy rejestruje ona obraz terenu z przeszłości w sposób wierny? Historycy kartografii mierzą to na różne sposoby i na różnych przykładach. Stąd wzięły się pewne rozbieżności pomiędzy pomiarami. Tu podam wyłącznie wyniki końcowe dotyczące rozbieżności pomiędzy stanem odrysowanym na mapie a stanem faktycznym. Otóż według tych rozmaitych metod i na podstawie różnych fragmentów mapy, które pomierzono, te rozbieżności wahają się między 200 a 400; 90 a 450; 140 a 250 m. Nie są to złe wyniki jak na tamtejsze możliwości techniczne. Warto wspomnieć, że norma dla map XX w., dla map w podobnej skali, czyli 1:25 000, wynosi +/- 15 m. Nasze własne dotychczasowe doświadczenia są jednak mniej optymistyczne. Wskazują, że stopień deformacji może być większy, a ujawnia się on zwłaszcza w przypadku złączenia kilku sekcji w większą całość. Bezsporne jest w każdym razie to, że arkusze mogą dość znacznie różnić się wielkością, mimo że powinny być identyczne. Te różnice sięgają nawet 4-5%, mówię o wymiarze liniowym, czyli szerokości bądź wysokości arkusza. Być może, że do błędów wynikających z metody, niedoskonałej precyzji instrumentów, sposobów przeprowadzenia pomiarów doszły jeszcze późniejsze, fizyczne deformacje, których przyczyną byłaby różna kurczliwość papieru i płótna, którym te arkusze są podklejone.
Poza oceną kartograficzną, a więc wierności odwzorowania, wierności powiedziałbym geometrycznej, mapie należy się jeszcze ocena wiarygodności jako źródła historycznego. Takich prób do tej pory jeszcze nie podejmowano. W dotychczasowych opracowaniach, w których służyła jako jedno z wykorzystywanych źródeł obok innych, pisemnych, cieszy się dobrą renomą. Jej przekaz przyjmowany jest bezdyskusyjnie, z kredytem pełnego zaufania. W tym więc zakresie, kiedy idzie o wzajemne, dopełniające się analizy czerpiące z niej i z innych materiałów, do odkrycia zasadniczych dysonansów czy sprzeczności między mapą a materiałami pisanymi nie dochodziło. Były to opracowania z różnych dziedzin, z zakresu dziejów osadnictwa, dziejów miast, geografii historycznej, prace słownikowe, które mimo utrudnionego dostępu jednak z mapy korzystały, aczkolwiek z jej marnych, na ogół czarno-białych kopii. Ponadto zdjęcie józefińskie ma dużą przydatność szczególnie dla innych studiów, np. dla badań archeologicznych. Mapa oznacza dawny zasięg terenów zalewowych, rejestruje relikty obiektów zabytkowych, często dziś już nieczytelne na powierzchni. Przynosi interesujący materiał dla badań urbanistycznych, ponieważ pokazuje układy przestrzenne miast; dla badań regionalnych i lokalnych. Przedstawia wielką wartość naukową także dla innych dyscyplin takich jak nauki o ziemi, studia ekologiczne, badania zmian środowiska. Mapa daje dokładny zapis stosunków hydrograficznych oraz najstarszy, szczegółowy obraz zalesienia.
Jako wyjątkowy, piękny zabytek kartograficzny, wybitne osiągnięcie na tym polu, jest sama w sobie obiektem zainteresowania geografów i historyków kartografii. Sam też przekonałem się o jej dużej wiarygodności, może w największym stopniu przy rekonstrukcji sieci drożnej województwa bełskiego, kiedy konfrontowałem ją z niemal współczesną lustracją dróg, grobel i mostów. Mapa jest też dobrym źródłem do badań onomastycznych, zajmujących się nazwami. Obficie rejestruje nazewnictwo osad, przysiółków, rzek, strumieni, gór i wzniesień. Dostarcza też dokumentalnego materiału dla lokalnych studiów dokumentacyjnych, prac konserwatorów zabytków i przyrody. Była np. wykorzystywana w rekonstrukcji założeń parkowych i opracowaniach dla parków narodowych. Jest też spektakularnym materiałem graficznym, świetnie nadającym się do ekspozycji muzealnych. Była już pokazywana na kilku wystawach, m.in. w Wiedniu, Krakowie, Warszawie (na wystawie w Zamku Królewskim).
Źródłowa wartość mapy bierze się przede wszystkim z tego, że powstała ona w ostatnim momencie przed wielkimi zmianami gospodarczymi i społecznymi XIX stulecia, kapitalistyczną urbanizacją, reformą stosunków agrarnych. Mapa rejestruje obraz wsi u progu kolonizacji józefińskiej i późniejszych przekształceń ustroju wiejskiego, miast u progu przebudowy, np. zniesieniem murów czy wałów, przed regulacjami przestrzennymi; gościńców przed powstaniem dróg bitych; lasów sprzed masowego wyrębu; rzek i strumieni przed przesuwaniem się koryt i melioracjami. Wielka skala, dokładność i czas rejestracji czynią z niej kapitalne źródło, jedyne dające wgląd w krajobraz doby jeszcze staropolskiej na obszarze całej dzielnicy. Tu mała uwaga – Zamość miał pozycję uprzywilejowaną, był porządnie zbudowanym miastem, centrum głównym Ordynacji Zamojskiej oraz twierdzą, stąd zainteresowanie jego układem, kształtem i stąd tyle prac kartograficznych mu poświęcono. To jest specjalna sytuacja, rzecz wyjątkowa, inne miasta – nie mówiąc o wsiach – nie doznały tego szczęścia. Dla nich mapa Miega jest pierwszą tak dokładną, wielkoskalową rejestracją.
Walory mapy sprawiają, że jest ona bezkonkurencyjnym źródłem do poznania krajobrazu przyrodniczego i kulturowego dużej połaci ziem dawnej Rzeczypospolitej. Mapa rejestruje stan na progu epoki rozbiorowej, już pod rządami obcego mocarstwa, lecz jeszcze przed głębokimi zmianami społecznymi, gospodarczymi, które przekształciły krajobraz staropolski i zatarły jego cechy. Dostarczając więc tak szczegółowego materiału jest więc dogodnym punktem wyjścia do rekonstrukcji warunków naturalnych oraz obrazu zasiedlenia i zagospodarowania ziem Rzeczypospolitej aż po średniowiecze włącznie (oczywiście takie próby trzeba podejmować z należytą ostrożnością).
Źródeł absolutnie doskonałych naturalnie nie ma. Myślę, że różne słabości zdjęcia józefińskiego ujawnią się wraz z jego lepszym poznaniem i szerszym wykorzystaniem, do czego mam nadzieję nasze wydawnictwo się przyczyni.
Mapa Galicji to nie tylko materiał sieci kartograficznych, wyposażona jest ona w opisy. Były one również utajnione. Ich istnienie ujawniono dopiero w 1864 r. Opisy sporządzano na miejscu. Informacje wpisywano do zeszytów zakładanych do kolejnych kolumn i sekcji mapy. Opisy, stanowiące tekstowy komentarz do treści graficznych zobrazowanych na arkuszach mapy, przynoszą dodatkowe informacje, dają charakterystyki poszczególnych miejscowości, ich położenia, warunków obronnych, wymieniają solidne, czyli murowane budynki, zwykle są to kościoły, zamki, klasztory, pałace, fortyfikacje. Oceniają możliwości kwaterunkowe, omawiają stan i rodzaj szaty leśnej oraz łąk, pastwisk, bagien, sytuację hydrograficzną, dostęp do źródeł wody pitnej, przedstawiają stan dróg i przepraw w różnych warunkach meteorologicznych, ich przejezdność. Dodają zalecenia, jakimi sposobami można by naprawić uciążliwe odcinki traktów i złe mosty. Na koniec wymieniają góry i wzniesienia dominujące, mogące służyć jako punkty obserwacyjne, orientacyjne, jako stanowiska ogniowe; określają cechy miejscowego pejzażu. Niekiedy dodają uwagi zawierające wskazówki o możliwościach wykorzystania warunków terenowych w działaniach taktycznych.
Nasza edycja zaplanowana jest na 15 tomów. Każdy tom składa się z dwóch woluminów. Pierwszy wolumin, część A, zawiera artykuły wstępne, teksty opisu w języku niemieckim z równoległym tłumaczeniem na język polski, komentarze do opisów, dalej inwentarz nazw na mapie, czyli tzw. toponimię sekcji, indeks łączny map i opisów oraz objaśnienie znaków i napisów mapy, czyli zrekonstruowaną legendę. W drugim woluminie (część B) zostały zamieszczone faksymilia, czyli reprodukcje tych arkuszy, których opisy znalazły się w części A. Dodatkowo załączamy przykładowe arkusze kopii. Tomy obejmujące terytorium współczesnej Ukrainy będą dodatkowo opatrzone tłumaczeniem opisów wojskowych na język ukraiński. To będzie trzeci wolumin – część C.
Publikacja dochodzi do skutku dzięki finansowaniu, jakie otrzymaliśmy z Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. Dzięki temu możemy bezpiecznie postępować z pracami. Tempo tych prac jest dosyć szybkie. Corocznie wydajemy dwa tomy. Już niedługo ukażą się kolejne tomy, mianowicie tom VI, obejmujący Przemyśl i okolice, przygotowywany przez dr. Waldemara Bukowskiego i prof. Zdzisława Nogę z Krakowa oraz tom XII przygotowywany przez prof. Zdzisława Budzyńskiego, obejmujący północno-wschodnie części dawnej Galicji (okolice Brodów). Całość tego przedsięwzięcia zakończy się w 2020 r. Tym samym zamkniemy tzw. edycję papierową. W ślad za edycją papierową, książkową, chcielibyśmy przygotować edycję elektroniczną, o której od zawsze, od początku myśleliśmy.
Prezentowany dzisiaj tom VIII wydawnictwa mieści w sobie 23 arkusze mapy, obejmujące teren pomiędzy górzystym pasmem Roztocza i Bugiem środkowym. To najbardziej na północ wysunięta część Galicji, która niedługo po jej utworzeniu, bo już w 1809 r. przestała być Galicją, bowiem utracona przez Austrię została włączona do Księstwa Warszawskiego, a później Królestwa Polskiego pod zaborem rosyjskim. Konstrukcja tomu VIII jest analogiczna jak w tomach poprzednich. W pierwszym woluminie zawarto artykuły przedstawiające genezę, metody i zawartość zdjęcia józefińskiego, wstęp edytorski i objaśnienia klucza oznaczeń oraz napisów na mapie. Następnie zamieszczono tekst opisów wojskowych z równoległym tłumaczeniem na język polski. Po nich podano objaśnienia i identyfikację obiektów, wykazy toponimii, indeks. W drugim woluminie mieszczą się faksymilia arkuszy oryginału mapy oraz kilka przykładów wybranych arkuszy kopii.
Na koniec chciałbym zaproponować krótkie zaznajomienie się z mapą, a tym, którzy mieli już okazję ją widzieć, przypomnienie, jak ona wygląda. Na dłuższe rozsmakowanie się w niej czasu dzisiaj nie starczy, ale przecież po to mamy książkę, by moc sięgnąć do niej w każdej chwili, rozłożyć którykolwiek z arkuszy i przeżyć swoistą wycieczkę w czasie, powędrować przez lasy, góry i doliny, przez wsie, miasta i miasteczka, rozpoznać swoje rodzinne okolice w kształcie z przed 230 laty, zidentyfikować charakterystyczne miejsca i obiekty; naocznie uświadomić sobie zmiany, jakie zaszły w krajobrazie. Bardzo zachęcam do takiej podróży „palcem po mapie” a zarazem podróży w przeszłość. Sam doświadczyłem takiego wrażenia, że ta mapa przenosi niejako w inną epokę, pozwala znaleźć się pośród minionego krajobrazu właśnie dzięki swojej sugestywności, obrazowości, dokładności i wyrazistości. Nie kryję, jestem admiratorem tej mapy, wielkim admiratorem. Znam ją od mniej więcej 40 lat, na początku jedynie z czarno-białych fotografii, bo wówczas, w tamtych latach jedynie takie były dostępne, a i tak byłem szczęśliwy, że mogłem je obejrzeć i spożytkować w swoich badaniach. Od dawna pragnąłem ją opublikować, udostępnić, bo ona na to ze wszech miar zasługuje. Dawniej było to zupełnie nierealne z wielu względów: technicznych, poligraficznych, finansowych. Dopiero dzisiaj stało się to możliwe, również dzięki tej przyjacielskiej współpracy, jaką nawiązaliśmy w zespole edytorskim.
Zamość na mapie prezentowany jest na arkuszu 203. Przedstawienie tego akurat miasta na mapie nie jest wielką rewelacją dlatego, że mamy inne świetne plany, ale jak wiemy Zamość był w sytuacji specjalnej. Na mapie Miega mamy uchwycony obrys murów, wewnętrzną zabudowę przedstawioną w postaci kwartałów i ulic. Na więcej w przypadku tej skali nie można było sobie pozwolić. Widoczne są charakterystyczne miejsca, np. Brama Szczebrzeska z traktem wychodzącym dalej, przebiegającym po grobli. Te grzebieniowate oznaczenia wzdłuż drogi to oznaka, że droga biegnie po nasypie. Widoczne są młyny przy Wielkiej i Małej Zalewie. Z drugiej strony mamy Bramę Lwowską i dalej trakt wybiegający w kierunku Lwowa przez Tomaszów. Widoczne są ślady fortyfikacji w pobliżu późniejszej Rotundy na Wielkiej Zalewie, dalej tzw. Zamczysko, czyli dwór Tomasza Zamoyskiego z jego fortyfikacją, który w 1648 r. został zniszczony podczas oblężenia przez oddziały Bohdana Chmielnickiego.
Widzimy także wyspę na rozlewisku dawnego Wieprzca (Topornicy) przy miejscowości Żdanów, gdzie po przeszło dwóch stuleciach, podczas prac archeologicznych prowadzonych przez Muzeum Zamojskie, Andrzej Urbański i Jerzy Kuśnierz odkryli w miejscu dawnego browaru relikty założenia dworskiego, które prof. Ryszard Szczygieł interpretuje jako Skokówkę, starą siedzibę Zamoyskich, poprzedniczkę Zamościa. To chwała tej mapy, bo jeśli ten arkusz nałożymy na współczesną mapę to okaże się, że zarys owej wyspy na stawie stworzonym przez spiętrzenie Topornicy odpowiada dokładnie sytuacji współczesnej. Staw dzisiaj nie istnieje, ale wyspa zarejestrowana na mapie pokrywa się ze wzniesieniem, na którym stał później zbudowany browar. Współzależność położenia pomiędzy tym miejscem na mapie Miega a zlokalizowanymi reliktami dworu Zamoyskich jest wręcz idealna.
Skoro mówimy o dokładności mapy to krótka informacja dotycząca figury Świętego Piątka na Przedmieściu Lwowskim w Zamościu. Towarzyszy jej legenda wyjaśniająca genezę powstania figury. Jedna z jej wersji opowiada, że wystawiona została ponoć jako votum dziękczynne, przez bogatego kupca ormiańskiego, którego w tym miejscu napadli rabusie, ale został uratowany przez mieszczan zamojskich. Nie chodzi tu jednak o legendę, a o usytuowanie tej figury. Ona do dzisiaj stoi na ulicy Świętego Piątka, można ją zobaczyć. Jest to zresztą bardzo ciekawy pod względem architektonicznym obiekt: są tam maski, które chyba jeszcze przed wojną zostały przeniesione do ratusza i wmurowane w jego ściany, natomiast na samej figurze zostawiono kopie. Ta figura jest zaznaczona na mapie Miega, na dawnym Przedmieściu Lwowskim. Naniesiono ją kolorem czerwonym, co oznacza, że figura jest murowana. Wszystko się zgadza. Próbowałem nałożyć ten fragment na plan współczesny i zobaczyć, jaka jest różnica w dokładności umiejscowienia tej figury. Nieco się zawiodłem, było to ok. 100 m różnicy. Nie jest to dużo, nie jest to nieścisłość, która by tę mapę dyskwalifikowała. Poszukałem jednak głębiej i okazało się, że figurę w końcu XX w. przeniesiono, przesunięto o kilkadziesiąt metrów. Zatem jeżeli uwzględnimy poprzednią lokalizację Świętego Piątka z tą zaznaczoną na mapie to okaże się, że one się ze sobą niemal precyzyjnie pokrywają. Podobnie jak w przypadku tej wyspy w Żdanowie. Takich różnych przygód, zaskoczeń, pozytywnych zaskoczeń, z tą mapą jest jeszcze dużo. Można by o tym opowiadać dłużej, ale czas nasz jest niestety ograniczony. Zachęcam do własnych prób, do wczytania się w przekaz, jaki nam przynosi ta wspaniała mapa.
………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………