Sobiepan mniej znany.

Na trzeciego ordynata zwykło się patrzeć przez pryzmat listów Marii Kazimiery. Jan Zamoyski jawi się w nich jako chłop gruby, pijak, hulaka, awanturnik i rozrzutnik zaniedbujący swoją piękną, młodą i kochającą żonę. Wiedziony współczuciem dla niebogi czytelnik od razu przykładał mu odpowiednią łatkę, przyozdobioną jeszcze pełnymi podziwu i zazdrości opiniami o wyczynach sypialnianych, wyrażonymi przez współczesnych mu Krzysztofa Opalińskiego, Bogusława Radziwiłła czy Andrzeja Morsztyna. I tak narodził się wizerunek upadłego wnuka wielkiego Jana Zamoyskiego, który zmarnotrawił dziedzictwo ojca i dziadka. A że czytelnikami listów Marii Kazimiery bywali i pisarze, to zszargana opinia trzeciego ordynata zaczęła żyć własnym życiem. Ile w niej prawdy? Czy rzeczywiście Sobiepan był taki, jakim chce go mieć literatura popularno-historyczna? Żeby udzielić sobie odpowiedzi na to pytanie należy zajrzeć do źródeł innych niż listy zdradzającej małżonki. Są to przede wszystkim dokumenty dotyczące funkcjonowania dóbr zamojskich w tym czasie, korespondencja oraz świadectwa zawarte w diariuszach czy pamiętnikach. Nawet przy dość pobieżnej lekturze dowiedzieć się z nich można rzeczy zaskakujących.
            Ale od początku.
Jan urodził się 9 kwietnia 1627 r. jako najmłodsze dziecko Tomasza i Katarzyny Zamoyskich. Był długo wyczekiwanym dziedzicem ordynacji, choć wcale nie mógł liczyć na specjalne względy ojcowskie, bo niepodzielnie cieszyła się nimi najstarsza siostra, Gryzelda Konstancja. Nie był szczególnie rozpieszczany przez rodziców, a w ich listach jest naprawdę niewiele informacji na temat jego dzieciństwa i zwykle dotyczą one stanu zdrowia syna. Proces kształcenia Jana przebiegał podobnie jak jego sióstr. Były jednak pewne dość znaczące różnice.
Edukacja małych Zamoyskich zaczynała się w wieku trzech lat, gdy uczono dziecko modlitw, w wieku pięciu, sześciu lat pisania w języku polskim, liczenia, a dwa lata później łaciny. Dokładniejsze wskazówki dotyczące syna przedstawił w swoim testamencie sam Tomasz [Testamenty…, 71-78]. Duży nacisk położył on na wychowanie religijne, nakazał jednak przy tym zachować rozsądek i umiar w sprawowaniu praktyk religijnych oraz unikać zbytniej uległości i strachu. Naukę języków nowożytnych kanclerz proponował zacząć od niemieckiego i, o ile to możliwe i nie będzie się chłopcu mieszać z łaciną, włoskiego. W tym celu zalecił wysłać dziesięcioletniego syna w krótką podróż do Austrii tak, aby nabrał biegłości w mówieniu. Nauka retoryki i filozofii powinna nastąpić dopiero po powrocie do domu. Co ciekawe, drugi ordynat zalecił łagodne, ale konsekwentne postępowanie wobec syna, żeby go nie zniechęcić, ale uzyskać optymalny efekt oraz podkreślił rolę właściwego wypoczynku – podejście niemal rewolucyjne jak na siedemnastowieczne warunki. Interesujące są też wskazówki metodyczne Tomasza, mianowicie zalecił on, żeby jednego dnia syn nie zajmował się kilkoma różnymi przedmiotami. Języków Jan miał uczyć się po kolei i nie zaczynać drugiego, dopóki nie opanuje pierwszego przynajmniej na poziomie podstawowym, przy czym przy nauce tureckiego należało zwrócić szczególną uwagę, żeby uczyć oficjalnej odmiany języka. Filozofia powinna być zwieńczeniem edukacji, a jej zgłębianie powinno nastąpić dopiero w wieku nastoletnim, znajomość greki zaś powinna ograniczyć się tylko do rozumienia tekstów. Tomasz nakazał również, żeby syn kształcił się politycznie i zapoznawał z innymi formami ustroju panującymi w Europie. Kolejnym krokiem w edukacji Jana był obowiązek odbycia służby wojskowej z prawdziwego zdarzenia jako zwykły żołnierz pod komendą kogoś doświadczonego. Po tej zaprawie młody ordynat powinien skupić się na inżynierii wojskowej w teorii i praktyce, a następnie objechać dwory europejskie i przyjrzeć się ich funkcjonowaniu, czyli wyruszyć w tradycyjną peregrynację. Tomasz ani słowem nie wspomniał o tym, żeby syn studiował na uniwersytecie. Preceptorami Jana byli zapewne zamojscy akademicy, chociaż podlegał edukacji domowej. Często bywał też z rodzicami w Akademii Zamojskiej, gdzie jego ojciec osobiście nadzorował proces kształcenia, sprawdzał wiedzę studentów i uczestniczył w dysputach. Edukacja trzeciego ordynata przebiegała więc podobnie, jak u wielu innych synów magnackich. Nie ma powodów, by zakładać, że sprawy uległy zmianie po śmierci kanclerza w 1638 r. Katarzyna Zamoyska skrupulatnie realizowała wolę męża w każdym względzie, więc na pewno nie zaniedbała edukacji syna, i nawet jeśli sama nie była w stanie kontrolować jego postępów, to zapewne robili to nauczyciele. Po jej śmierci w 1642 r. piętnastoletni chłopak zakończył kształcenie domowe i wyruszył w nakazaną przez ojca peregrynację zagraniczną. Nie miała ona na celu podjęcia starannych studiów na zagranicznym uniwersytecie, choć trzeci ordynat zapisał się na uczelnię padewską, bo też i nikt tego od niego nie oczekiwał, ale też nie można twierdzić, że znacznie odbiegała in minus od ówczesnej normy. Większość źródeł wskazuje, że Sobiepan wrócił z pierwszej podróży zagranicznej jako obiecujący młodzieniec. Krzysztof Opaliński, komentując w 1645 r. nie tylko temperament młodego Zamoyskiego, ale i inne jego walory, wyraża raczej podziw i zazdrość niż potępienie, pisze bowiem [Opaliński, 259]:
Aleć i to dzieciuch grzeczy [do rzeczy], Bóg zna, i lubo na wzroście upośledzony, ale iuditio bonus [dobry w osądzie = potrafiący właściwie osądzać sprawy] i we wszystkich postępkach, jurny przy tym jako to karłowie bywają (…).
Niestety, badaczom skupionym na jurnym karle umknęło gdzieś grzeczy oraz iuditio bonus i we wszystkich postępkach, co przecież jest niemałym komplementem dla młodego człowieka, który nie ukończył jeszcze dwudziestu lat. Dodać należy, że list pisany był przez brata do brata i Krzysztof Opaliński nie krępował się w tej korespondencji wyrażać swoje prawdziwe i często niepochlebne opinie na temat różnych osób.
W czasie swoich podróży młody ordynat zgodnie z ojcowskim nakazem bywał na europejskich dworach, gdzie go chętnie i z honorami podejmowano, odwiedził też większość liczących się stolic, tj. Wiedeń, Paryż, Rzym, Florencję, Wenecję, Mantuę oraz odbył audiencje u papieży Urbana VIII i Innocentego X. W czasie pobytu we Włoszech udał się również na Maltę. Z tego czasu pochodzi korespondencja z zamojskim podskarbim, Jerzym Szornelem (AGAD AZ 1146). Wyziera z niej młody człowiek świetnie zorientowany w swoich sprawach ekonomiczno-finansowych, zajmujący się nawet drobnymi kwestiami, zatroskany o dobrostan nie tylko swoich majątków, ale i poddanych. Wiele miejsca zajmują tam procesy sądowe, sprawy Akademii Zamojskiej oraz organizacja prywatnego wojska. Listy są długie, wyczerpująco odpowiadają na pytania administratora oraz udzielają szczegółowych instrukcji. Wziąwszy pod uwagę, że Szornel był tylko jednym z wielu korespondentów Zamoyskiego, bo pisali do niego przecież i dzierżawcy dóbr, i inni urzędnicy ordynaccy, akademicy, o rodzinie i znajomych nie wspominając, to okaże się, że oprócz pisania i zwiedzania nie pozostawało mu zbyt wiele czasu na hulanki czy wątpliwej jakości rozrywki.
Młody Sobiepan pasjonował się również wojskowością. Przez całe swoje życie utrzymywał prywatne oddziały, dbał o zamojską twierdzę i chętnie uczestniczył w kampaniach wojskowych, mimo że nie był jakimś szczególnie utalentowanym wodzem. Swoją karierę zaczynał u boku Jeremiego Wiśniowieckiego i był na tyle obiecującym adeptem, że szwagier prawdopodobnie zostawił mu specjalną instrukcję o organizowaniu i utrzymywaniu chorągwi prywatnych [Czamańska, 223]. Zasługi Zamoyskiego w czasie potopu szwedzkiego zapisały się na zawsze złotymi literami w polskiej historii. Nigdy nie przeszedł na stronę szwedzką, dotrzymał wierności Janowi Kazimierzowi, przystąpił do konfederacji tyszowieckiej, bronił Zamościa przed Szwedami, a jego cięte i błyskotliwe riposty wysyłane Karolowi Gustawowi budziły powszechny podziw – zanotował je, dodając szczyptę przesady, Pierre des Noyers w swojej korespondencji [Portofolio, 298-300]. Sobiepan opłacał też wojsko kwarciane ze swojej prywatnej szkatuły nie bacząc, że jego dobra zostały zrujnowane przez wojny, a on sam będzie musiał na to zaciągać długi. Dopóki pozwalał na to stan jego zdrowia, uczestniczył w wyprawach wojskowych osobiście, później wysyłał na nie przynajmniej swoje oddziały.
Kolejnym aspektem jego działalności, który pozostaje w zasadzie nieznany, jest jego opieka sprawowana nad wszelkiej maści artystami, twórcami i literatami. Według bibliografii staropolskiej Estreichera Sobiepanowi dedykowano około pięćdziesięciu różnego rodzaju dzieł literackich. Były to w dużej części panegiryki i kazania, ale nie brakuje wśród nich rzeczy i poważnych takich, jak: Goffred abo Jeruzalem wyzwolona Torquato Tasso w przekładzie Piotra Kochanowskiego, pierwszy polski poemat marynistyczny Morska nawigacyja do Lubeka Marcina Borzymowskiego, Thesaurus Polonolatinograecus   Knapiusza (wyd. z 1643), Antypasty małżeńskie Hieronima Morsztyna (1650, wśród nich Historia ucieszna o królewnie Banialuce), przekład dzieł Horacego pióra Libickiego, wydana w Rzymie rozprawa medyczna o kołtunie De plica solocia Jana Mucharskiego, dzieło o wojskowości Institutorum rei militaris libri VIII Szymona Starowolskiego, czy poematy rycerskie Jana Białobockiego, opisujące dzieła wojenne Jeremiego Wiśniowieckiego. Na dworze trzeciego ordynata działał teatr, Zamoyski zatrudniał również dobrych muzyków. To nie przypadek, że to właśnie w Zamościu odbyła się polska premiera Cyda i pierwszego polskiego dramatu politycznego pt. Polska napadnięta przez Szwedy. Jan Zamoyski wspierał również fundacje kościołów, z których najważniejszą była budowa kościoła franciszkanów, zainicjowana wprawdzie przez jego ojca, ale to na nim spoczęła odpowiedzialność za ukończenie dzieła. Trzeci ordynat sprowadził też do katedry wspaniały obraz Zwiastowania Najświętszej Marii Panny. Za jego czasów powstał również gmach Akademii Zamojskiej. O jego zamiłowaniu do literatury daje świadectwo również jego żona, z przekąsem prezentując kochankowi dość osobliwy portret zamojskiego „hulaki”:
Podobno największa jego rozkosz to być w nocy samemu w pokoju, z czepkiem na głowie i z książką w ręku – więc czyż nie powinien być zadowolony, kiedy to ma?
Po Sobiepanie zostały w zamku zamojskim dwie biblioteki. Jedna zgromadzona przez jego dziadka i ojca, a druga przez samego Jana, składająca się w dużej mierze z książek włoskich i francuskich. Obie po śmierci Gryzeldy Wiśniowieckiej trafiły w maju 1674 r. do Akademii Zamojskiej.
Na szczególną uwagę zasługuje również życie rodzinne Sobiepana, o którym niewiele się mówi. W tej kwestii większość badaczy skupia się na nieudanym pożyciu z Marią Kazimierą, natomiast w niewielkim stopniu poświęca się uwagę innym członkom rodziny. Tymczasem po analizie źródeł okazuje się, że Zamoyski był człowiekiem bardzo rodzinnym, silnie związanym emocjonalnie ze swoimi obiema siostrami przez całe życie. Jedyny zachowany list Joanny do brata [AGAD AZ 1088] tchnie uczuciem, serdecznością i troską, a Gryzeldzie za afekt siestrzyński, którego doznawał przez całe życie, podziękował w testamencie spisanym na łożu śmierci. Serdeczne słowa skierowane do siostry i troska o nią zajmują tam dużo więcej miejsca niż pożegnanie żony. Te braterskie uczucia przenosił również na szwagrów, co widać zwłaszcza w relacji z Jeremim Wiśniowieckim, z którym połączyły go więzy prawdziwej przyjaźni. To właśnie wojewodzie ruskiemu zlecił opiekę nad majątkiem w czasie swoich peregrynacji, a potem w 1649 r. przyjął Wiśniowieckich pod swój dach i zaoferował im wygodne mieszkanie w krzeszowskim dworze, nie skąpił im również pieniędzy na utrzymanie. Po bitwie pod Beresteczkiem w 1651 r. opiekował się chorym szwagrem i towarzyszył mu w ostatnich godzinach życia, a później przetransportował ciało do Sokala i wziął na siebie obowiązek powiadomienia siostry, którą następnie wraz z synem wziął na swoje utrzymanie i prawdopodobnie pomógł pospłacać jej olbrzymie długi. W mniejszym stopniu przyjaźnił się z Aleksandrem Koniecpolskim, ale stosunki obu panów przez całe życie pozostały nienaganne i nie ma wzmianek o jakichś sporach czy kłótniach. Sobiepan również żywo interesował się swoimi siostrzeńcami, zarówno Michałem Wiśniowieckim, jak i Stanisławem Koniecpolskim, zwłaszcza po śmierci ojca tego ostatniego w 1659 r. Serdeczne więzy łączyły go również z członkami dalszej rodziny. Annę Alojzę Chodkiewiczową nazwał jakoby matką [AGAD AZ 2490, s. 127], chociaż akurat sama wojewodzina wileńska raczej nie żywiła uczuć macierzyńskich do potomstwa swoich sióstr (nikłe ślady w korespondencji) i utrzymywał ożywiony kontakt z rodziną Lubomirskich, zwłaszcza z Jerzym Sebastianem, który jeszcze w 1664 r. deklarował Zamoyskiemu afekt braterski do grobowej deski [AGAD AZ 1099, sk. 18], a wcześniej próbował wyperswadować mu małżeństwo z niewłaściwą kobietą. Wbrew obiegowym opiniom nie miało to zbyt wiele wspólnego z polityką.
Z aspektem rodzinnym łączy się też domniemana niechęć do starania się o wakanse. Już w swoim testamencie Tomasz Zamoyski zapisał:
W tym też zdało mi się syna mego ostrzec meo exemplo edoctum [doświadczony własnym przykładem], aby dignitatem senatoriam [urzędu senatorskiego] w młodych leciech nie przyjmowal żadnej
i zalecił, żeby Jan przyglądał się raczej funkcjonowaniu państwa z boku, jako sekretarz królewski, przy kanclerzu, w sądach i na sejmikach aż do 37. roku życia. Nikt z badaczy nie zwrócił też uwagi na niefortunny czas, w którym poszczególni dostojnicy (Andrzej Leszczyński, Gotard Butler) zapraszali Zamoyskiego do Warszawy. A był to moment najgorszy z możliwych, bo jesień 1651 r., kiedy Sobiepan właśnie próbował uporać się ze śmiercią Wiśniowieckiego oraz katastrofalną sytuacją psychiczną i finansową najstarszej siostry, a wspomniane stanowiska wakowały między innymi właśnie na skutek zgonu wojewody ruskiego. Sobiepan nie znosił tego wszystkiego najlepiej, o czym świadczy ucieczka do Włoch bez powiadomienia nawet drugiej siostry i próba poradzenia sobie ze sytuacją z dala od domu. Późniejsze zaś starania o wolne stanowiska nie przyniosły Zamoyskiemu niczego dobrego. Za wzorową obywatelską postawę w czasie najazdu szwedzkiego para królewska wynagrodziła jednego ze swoich najwierniejszych obywateli jedynie województwem kijowskim, które w tamtym czasie było tylko urzędem nominalnym, a wiązało się z wplątaniem w intrygi Marii Ludwiki, co ostatecznie kosztowało trzeciego ordynata więcej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.
Następnym kryterium, na podstawie którego ocenia się Sobiepana, jest jego domniemana rozrzutność. Dowodzić tego ma anulowanie hojnych nadań poczynione przez Stanisława Koniecpolskiego i Albrychta Radziwiłła. Chyba jednak sprawa nie była aż tak poważna, skoro kanclerz litewski nie odnotował jej w swoim pamiętniku, a zapisał kilka miesięcy wcześniej tak mało istotną informację, jak rozgraniczanie dóbr z Zamoyskim. Tymczasem okazuje się, że to właśnie za rządów Sobiepana Ordynacja Zamojska zaczyna przynosić maksymalne zyski, wynoszące ok. 190 tys. złotych rocznie [Groszkowski, 47]. Niestety, najpierw wybuch Powstania Chmielnickiego, a potem potop szwedzki przyczyniły się do wyniszczenia majątków Zamoyskich najpierw na Wołyniu i Podolu, a potem bliżej Wisły. Jak zgubne były to wydarzenia w skali całego kraju, nie trzeba udowadniać, dość dodać, że po potopie Rzeczpospolita postradała się niemal połowy swoich obywateli. Nawet więc dobra tak ogromne i dobrze zagospodarowane, jak Zamoyskich, musiały poważnie ucierpieć. Młody Zamoyski miał też niemałe wydatki. Jeszcze Katarzyna Zamoyska zobowiązała się wypłacić Gryzeldzie i Joannie olbrzymie posagi, odpowiednio siedemset i pięćset tysięcy złotych w zamian za zrzeczenie się dóbr dziedzicznych na rzecz brata. Wedle szacunków były to najwyższe odnotowane posagi córek magnackich w XVII w. Ich suma odpowiadała całkowitym dochodom z dóbr zamojskich z kilku kolejnych lat, a płacone były w ratach pomiędzy 1638 r. a 1645 r. W tym samym czasie Sobiepan wystawnie pochował matkę (jak zapisał kanclerz Radziwiłł, każdego dnia bito sto wołów na utrzymanie gości), a następnie wyruszył za granicę, co też generowało koszty. W 1647 r. suma wydatków wynosiła ponad 300 tys. złotych [AGAD AZ 2412]. Ponadto przez całe swoje dorosłe życie łożył na wojsko prywatne i twierdzę, a później zdarzało mu się opłacać jeszcze wojsko kwarciane. Był również dobroczyńcą kościołów, szpitali i przytułków w swoich dobrach. Utrzymywał też najstarszą siostrę i jej syna oraz żonę, która potrafiła w czasie jednego wyjazdu do stolicy poczynić wydatki na duże kwoty idące w tysiące złotych lub wyjechać sobie do Francji i tam żyć wystawnie na koszt męża. Po podsumowaniu nie wygląda więc na to, żeby zostało dużo na hulanki. Ot, tyle, żeby zaimponować Francuzom. Między bajki należy też włożyć historie o tym, że hojnie rozdawał nadania na prawo i lewo. Dobra arendował wierzycielom, żeby mogli oni odebrać swoje długi. Byli to w przeważającej części kupcy zamojscy i okoliczna pokrewna szlachta, która jednocześnie była wiernymi i lojalnymi klientami domu, reprezentującymi interesy Sobiepana na sejmikach. Nie można tu mówić o żadnych przypadkowych osobach, pieczeniarzach i pasożytach, żerujących na hojności i naiwności swego pana. Nawet siostra nie brała sobie pieniędzy z braterskiego skarbca bez jego wiedzy, najpierw pytała listownie Jana o zgodę, o czym następnie informowała poszczególnych zamojskich podskarbich i zapewniała, że nie spotkają ich z tego tytułu żadne kłopoty [AGAD AZ 2901, skan 569 i 1017, skan 3]. Jasno można z tego wywnioskować, że mimo odległości Sobiepan miał swoje finanse pod ścisłą kontrolą.
Ostatnia kwestia, która rzutuje na obraz Jana Zamoyskiego, to jego życie erotyczne. Jak było naprawdę, trudno to dziś ustalić. Z jednej strony mamy świadectwa wyraźnie pełnych podziwu i niemal zazdrości magnatów, Krzysztofa Opalińskiego i Bogusława Radziwiłła, choć akurat korespondencja tego ostatniego więcej mówi o nim samym niż o trzecim ordynacie. W listach pisanych 9 stycznia 1654 r., wśród swoich refleksji na temat urody mieszkanek Zamościa, zarzuca on na przykład Sobiepanowi, że ten wolał towarzystwo wojewodzianki Koniecpolskiej. Po sprawdzeniu okazuje się, że Zamoyski rzeczywiście był wtedy u Koniecpolskiej, ale siostry. Właśnie zmarła, za miesiąc w Koniecpolu miał się odbyć jej pogrzeb, a że była zima i droga daleka, więc brat wybrał się odpowiednio wcześnie. Jak zatem widać, trzeba ostrożnie podchodzić do źródeł. Z drugiej strony, Sobiepan blisko przyjaźnił się z Wiśniowieckim, który trzymał się z daleka od Bachusa i Wenery, jak podaje wielu pamiętnikarzy. Gdyby zachowanie Zamoyskiego budziło wątpliwości sporo starszego przecież szwagra, ten z pewnością zwracałby mu uwagę, a to zaowocowałoby pogorszeniem stosunków. A przecież panowie zgodnie współpracowali ze sobą od chwili, gdy Wiśniowiecki wszedł do rodziny. Zachowało się też kilka listów domniemanych stręczycielek Zamoyskiego, ale trudno jednoznacznie ocenić, czy te kobiety istotnie pisały je w celu nawiązania relacji erotycznej. Jedna z nich pisze o namówieniu panny dla Sobiepana, ale dziewczyna nie chce wyjeżdżać z Zamościa z trzecim ordynatem, bo boi się niesławy, za to chętnie oferuje swoje usługi na miejscu. List nie precyzuje, jakiego rodzaju usługi miałyby to być, a trudno się spodziewać, że świadczenie usług seksualnych na miejscu uszłoby uwagi sąsiadów i samej gospodyni Kinastowej, a to z kolei niechybnie zaowocowałoby właśnie przede wszystkim wspomnianą niesławą. Chyba więc jednak nie o seks chodziło. Z całą pewnością można uznać, że zamek zamojski nie przypominał haremu ani zamtuza, także z tego względu, że mieszkała tam Wiśniowiecka, która do czasu ożenku brata pełniła tam rolę formalnej gospodyni, a ją trudno uznać za opiekunkę tego rodzaju przybytku. Jakkolwiek nie wyglądałoby życie kawalerskie trzeciego ordynata, to przed ślubem z Marią Kazimierą zakończył on wszystkie relacje z kobietami, co sugerować może słynny Paszport… Morsztyna, i nie ma najmniejszych nawet przesłanek, że nie dochowywał jej wierności mimo tak złego pożycia. Wniosek taki nasuwa się po pierwsze dlatego, że był człowiekiem słownym i poważnie traktował przysięgi (np. tę złożoną królowi), a po drugie, gdyby uchybił wierności małżeńskiej, to małżonka niezawodnie poskarżyłaby się swojemu kochankowi i królowej, która z pewnością próbowałaby przywołać niewiernego męża do porządku, jak to się jej zdarzało w innych kwestiach. Tymczasem, jak zostało wspomniane wyżej, Maria Kazimiera zarzuca mężowi zaniedbanie na rzecz lektury, skarży się na awantury, nadużywanie alkoholu, skąpienie jej pieniędzy i dawanie posłuchu dworzanom, natomiast nigdy nie wspomina o innych kobietach. Wniosek stąd taki, że Zamoyski kłócił się z żoną wyłącznie o pieniądze, alkohol i dominację w związku. W tym miejscu należy rozwiać mit o chorobie wenerycznej, która podobno trapiła trzeciego ordynata. Nie ma na to żadnych dowodów w źródłach, a wręcz odwrotnie – Maria Kazimiera zaświadcza Sobieskiemu, że Zamoyski nie miał francy [Sobieski 18 V 1668] i to jego posądza o zatajenie przed nią faktu, że sam chorował. Sobieski tłumaczy się bowiem:
Jeśliś jednak Wć, moja panno, jest tej o nieboszczyku (Zamoyskim) opinii, że jej nie miał, racz proszę i o mnie być tejże.
Również sekcja zwłok wykonana po śmierci trzeciego ordynata nie mówi niczego o syfilisie, wskazuje na zniszczoną wątrobę, śledzionę i serce, co mogło być raczej skutkiem nadużywania alkoholu i chorób układu krążenia dziedzicznych w rodzinie – na serce skarżyła się Katarzyna Zamoyska, z tego powodu prawdopodobnie zmarła też Wiśniowiecka. Kwestia kiły ostatecznie może zostać rozstrzygnięta w jedyny możliwy sposób – poprzez przebadanie zwłok Zamoyskiego pod tym kątem.
Jak zatem widać, nawet po pobieżnej analizie źródeł, w żaden sposób nie broni się zła opinia Sobiepana. Jego wady nie wykraczały poza normę właściwą magnatom, jego śmierć wzbudziła powszechny żal, a ponowny pośpieszny związek małżeński wdowy ledwie po czterech tygodniach od zgonu wojewody sandomierskiego wywołał wielkie oburzenie. Irytuje natomiast powszechne uporczywe deprecjonowanie jego zasług prezentowane w różnego rodzaju tekstach literackich i opracowaniach historycznych, gdzie nawet ewidentne zalety przekuwane są w wady w imię wybielania Sobieskich. Mistrzostwem w tym wykazał się zwłaszcza Sienkiewicz, biografowie Jana III czy wydawca listów Marii Kazimiery Sobieskiej, Leszek Kukulski. A to przecież nie Zamoyski zdradził jednego króla, knuł z obcym mocarstwem przeciw drugiemu władcy i brał pieniądze od zagranicznych agentów. To nie Zamoyski najechał wdowę i siłą odebrał jej nadane przez króla starostwo. To nie Zamoyski chwalił się przed ukochaną, że kilku kobiet dziennie było mu mało i wdał się w romans z żoną sąsiada, a kiedy ten zmarł, próbował zagarnąć jego majątek. I to nie Zamoyski torpedował wszelkie próby reform państwa tylko dlatego, że mu się nie podobał demokratycznie wybrany władca… Spojrzenie na postać Sobiepana powinno doczekać się solidnej rewizji, a najlepiej dobrze udokumentowanej monografii naukowej, która przywróciłaby mu właściwe miejsce w historii i świadomości przynajmniej lokalnej.

Justyna Bartkowska

Źródła:
AGAD AZ 412, 432, 924, 1017, 1087, 1088, 1099, 1127, 1146, 2375, 2412, 2490, 2901.
Czamańska I., Wiśniowieccy. Monografia rodu, Poznań 2007.
d’Arquien de la Grange M. K., Listy do Jana Sobieskiego, Warszawa 1966.
Estreicher K., Bibliografia staropolska, dostęp: 07.08.2023, w:
https://www.estreicher.uj.edu.pl/staropolska/indeks/wpis/?id=56199&fileId=0362
Groszkowski M., Rywalizacja o Ordynację Zamojską w latach 1665-1673, Warszawa 2022.
Opaliński K., Listy Krzysztofa Opalińskiego do brata Łukasza, Wrocław 1957.
Portofolio królowej Maryi Ludwiki, dostęp: 07.08.2023, w:
https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication/81643/edition/95833/content
Radziwiłł A.S., Pamiętnik, Warszawa 1980.
Regestrum quaestorale Academiae Zamoscensis dostęp: 07.08.2023, w:
https://polona.pl/item-view/34bd6ea1-2612-425a-8586-e18379241590?page=76
Rudomicz B., Efemeros czyli diariusz prywatny pisany w Zamościu w latach 1656-1672, Lublin 2002.
Sobieski J., Listy do Marysieńki, Warszawa 1973.
Testamenty Jana, Tomasza i Jana „Sobiepana” Zamoyskich, opr. W. Kaczorowski, Opole 2007.
www.zamosciopedia.pl hasła: Zamoyski Jan zw. „Sobiepanem”, Obraz Zwiastowania NMP.
Żurkowski S., Żywot Tomasza Zamojskiego, kanclerza wielkiego koronnego, dostęp: 07.08.2023, w:
https://books.google.pl/books?id=3VIAAAAYAAJ&printsec=frontcover&hl=pl#v=onepage&q&f=false