O istnieniu większych skupisk ludności pochodzenia tatarskiego w administracyjnych granicach Ordynacji jak dotychczas brak jest szczegółowych opracowań, nie wiadomo też czy takowe w ogóle istniały. Wprawdzie w ustnych przekazach można się spotkać z informacją, że na pograniczu Bodaczowa i Michalowa w kierunku na Nielisz zamieszkiwała spora ilość Tatarów pozostających jako oddział zaciężny Jana Zamoyskiego; mieszkańcy tych okolic do dziś używają zwrotu „Tatary” na określenie lokalizacji ich domostw[1] – ale brak jest w tym przedmiocie wyczerpującej literatury.
Tatarzy dostawali się na tereny dawnej Rzeczpospolitej głównie jako jeńcy brani do niewoli podczas staczanych często z ordą krymską potyczek; zapewne pozostałością po ich pobycie na naszych terenach są funkcjonujące do dziś nazwiska: w Czarnymstoku – Bielak, w rejonie Gorajec – Podborcze Osman[2], czy w Terszpolu Niczaja, spolszczone od rdzennie tatarskiego Niczuj.
Studzianka – reprodukcja z tablic informacyjnych – fot. Ewa Lisiecka
Na dworze Jana Zamoyskiego przebywali pojedynczy Tatarzy głównie w charakterze służby, a sam ordynat u schyłku swego życia zaczął uczyć się języka tureckiego ( należącego wraz z tatarskim do grupy języków ałtajskich). Jego nauczycielem był Ormianin Jan Iwaszkowic – in lingua turcica Joannem Iwaszkowvium[3] – o Iwaszkowicu wypowiedział się znany orientalista Jan Reychman że należał do najbardziej uznanych w Rzeczpospolitej tłumaczy języka tureckiego[4] Zamiłowanie do języków orientalnych przejął po ojcu Tomasz Zamoyski – drugi ordynat. Jego prywatnym nauczycielem był Wojciech Bodzęcki znany w kręgu zamojskiego dworu jako Bozinius”[5]
Niezbyt pochlebną opinię wystawił Tatarom prof. Akademii Zamojskiej – Birkowski, w „Nagrobku Osmańskim” napisał: zawiódł cię …bezecny Mahomet obalony Osman przeklęty[6] Tak nieprzychylne stanowisko w odniesieniu do Tatarów u człowiek światłego, wykładowcy na uczelni wynikało zapewne z powszechnie panujących poglądów, że ludzie ci to „bisurmanie, pochańcy – wrogowie wiary chrześcijańskiej, przeklęci i sprośni wyznawcy zrodzonego w piekle Mahometa – cytuję za wspomnianym wcześniej Janem Reychmanem.
Nieco więcej danych znaleźć można o wojennych poczynaniach Tatarów w naszym regionie; jak podaje Bronisław Chlebowski [7] gdy Tatarzy napadli na dwór pana „na Skokówkach” – Floriana Zamoyskiego ich atak odparł przy pomocy pozostałej służby Scibor z Sitańca. Z Tatarami walczył syn Tomasza z Łaźnina – Maciej.
W roku 1591 Jan Zamoyski pozostający w opozycji do Habsburgów przyczynił się do uzyskania w Stambule przez dwóch nieznanych z nazwiska Tatarów litewskich listu protekcyjnego od sułtana dla wyznawców Mahometa w Wielkim Księstwie Litewskim[8], zaś w roku 1594, gdy Tatarzy organizowali zbrojną wyprawę na Węgry, przy czym ich armia miała przemieszczać się przez Karpaty, zaangażował się w obronę granic Rzeczpospolitej.
Biłgorajski dom tatarski na rysunku M. Surmy
Wprawdzie bezpośredniego udziału w walkach nie brał, niemniej czynił starania by ewentualny atak na Małopolskę odeprzeć. Wyjechał nawet z Zamościa do Bełza a później do Lwowa.[9] Problematykę dotycząca ewentualnej obrony poruszał w prywatnej korespondencji skierowanej m. in. do Krzysztofa Radziwiłła[10] 30 września 1594 roku z Tarnogrodu rozsyłał wezwanie do szlachty by stawiała się zbrojnie celem zasilenia jego oddziałów. Dopiero w styczniu 1595 roku opuścił Jan Zamoyski tereny Podkarpacia, gdy minęło bezpośrednie zagrożenie.[11]
Tak dwuznaczna postawa pierwszego ordynata skłania do postawienia pytania: dlaczego z jednej strony tolerował obecność Tatarów w granicach Polski i ziem sąsiednich, z drugiej zdecydowany był z nimi walczyć. Wytłumaczenie jest proste – co innego oznacza zbrojny napad na dany kraj, co innego pokojowe współżycie z miejscową ludnością – po Bogu najwięcej kochałem Rzeczpospolitą i królów naszych – mawiał Jan Zamoyski.
Ciekawostki związane z pobytem Tatarów na terenie Ordynacji usłyszeć można od mieszkańców niektórych wsi. Są to przekazy ustne, podawane z pokolenia na pokolenie; dwie takie „opowieści” usłyszałam od mojej nieżyjącej już babci – Marianny z Mikszów Smotrowej w Czarnymstoku: Tatarzy naśladując polską mowę mieli zwyczaj wołać „Maryna”, „Maryna”, gdy kobieta o takim imieniu wyszła z ukrycia jej los został przesądzony – darowano jej życie, ale została pohańbiona…
I druga „opowieść” – gdy przez wieś przechodzili Tatarzy rozmawiali między sobą „żebyśmy już więcej tędy nie szli…”, na to gospodarz Cybulski , który słyszał tę rozmowę miał odpowiedzieć – „daj Boże, aby ani jeden nie wrócił”, i rzeczywiście Tatarzy więcej w Czarnymstoku się nie pojawili.
W roku 1648 Bohdan Chmielnicki oblegał przy udziale Tatarów Zamość zarówno bombardowaniem murów ze 60 dział jak i wynikłym z oblężenia głodem i morem nękając ludność.[12]
W latach 1498, 1500 i 1502 Tatarzy doszczętnie zrujnowali Hrubieszów[13], w latach 1490-1499-1501 został splądrowany przez nich Krasnystaw, okoliczne wsie spalone, a zamek w poważnym stopniu zrujnowany [14]. W 1666 i 1667 roku Tatarzy pojawili się w dobrach ordynacji, ale zostali pobici i odbito uprowadzony przez nich jasyr, jak odnotowuje Bazyli Rudomicz w swoim „Diariuszu…”. W roku 1672 spustoszyli Szczebrzeszyn,[15] pod koniec 1673 roku spalili w Krasnobrodzie drewnianą kapliczkę, część pochodzącego z niej sprzętu ukryto w kościółku ormiańskim w Zamościu;[16] w 1672 roku przeszli tędy Tatarzy przez Grabowiec i okolice.[17]
Wielu Tatarów dobrowolnie podejmowało służbę zawodową w szeregach wojsk Rzeczpospolitej – interesujące jest w tym przedmiocie postanowienie króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego, który w roku 1669 zatwierdził przynależne dotychczas Tatarom służącym w wojsku polskim przywileje, a ponadto postanowił, że każdego służałego Tatarzyna w wojsku Rzeczpospolitej zostającego świadectwo w każdej sprawie ma być ważne i w sądzie każdym przyjęte…[18]