Pani Ewa Dąbska nadesłała kolejną część „Diamentów z archiwum” dr Bogumiły Sawy, wzbogacając wcześniejszą publikację z ZKK/1989 szeregiem nowych zdjęć. Wcześniejsze „diamenty” publikowaliśmy pod linkami:
1.Diamenty z archiwum cz. I | (przewodnicyzamosc.pl)
2.Diamenty z archiwum część 2 | (przewodnicyzamosc.pl)
3. Diamenty z archiwum część 3 | (przewodnicyzamosc.pl)
_______________________________________________________________________________________________________
I znowu zupełnie nieoczekiwanie olśnił mnie archiwalny diament. Było to znalezisko tym milsze sercu, że ujawnione nie w stolicy, i nawet nie w Lublinie, ale u nas, na miejscu, w Wydziale Planowania Przestrzennego, Urbanistyki i Architektury przy ul. Ormiańskiej 9.
Najpierw słów kilka o samej „kopalni”. Że istniała, wiedzieli jedynie pracownicy tego urzędu oraz nieliczne grono osób zatrudnionych w pokrewnych instytucjach. Jako człowiek Pekazetów zetknęłam się z nim przed paroma laty, pisząc historię przedmieść Zamościa. Udostępniono mi wtedy kilka bardzo już sfatygowanych planów miasta nie najstarszej proweniencji. Kiedy ostatnio znów zapukałam do tych samych opancerzonych drzwi w poszukiwaniu materiałów do przeszłości zamojskich fortyfikacji, nie przeczuwałam, co znajdę po przekroczeniu progu. Duża w tym zasługa dyrektora Wiktora Wilka, który być może po dawnej służbowej znajomości, a najpewniej w pełnej świadomości tego, co posiada w swoim gospodarstwie, wyłożył wszystkie najcenniejsze diamenty zakładowego archiwum.
Kiedy patrzyłam na zszarzałe ze starości płótno, złożone po kilkakroć, od razu żywiej zabiło mi serce. Po chwili nie miałam już wątpliwości. To był archiwalny kamień szlachetny, i to najczystszej wody. A więc odnalazł się wreszcie plan miasta z 1880 r.*, o którym napomykały dokumenty. Często myślałam, czy zdołał przeżyć to ostatnie chmurne stulecie, a jeśli tak, to musiał nadejść dzień, kiedy ja lub ktoś inny go odnajdziemy. I oto jest. Przetrwał i będzie mógł opowiedzieć o dawnym Zamościu.
Jak wszystkie przekazy kartograficzne z drugiej połowy XIX wieku, jest on sporządzony w języku rosyjskim, a jego tytuł polski brzmi „Plan rzeczywistego usytuowania miasta powiatowego Zamościa, Lubelskiej Guberni ze wskazaniem planowanej regulacji i rozszerzenia granic w 1880 roku”. Niżej położył swój podpis autor – wykonawca Władysław Sienicki, wymieniany już przeze mnie po wielokroć zamojski architekt, główny „scenograf” ówczesnego Starego Miasta. Obok tytułu obszerna legenda-klucz, otwierająca tę jedyną w swoim rodzaju zasobną księgę wiadomości o mało znanym, chociaż nie tak odległym czasowo okresie.
Fragment ww. Planu z 1880 r.
Oryginalna jest to publikacja. Dokumentując stan miasta w 1880 r., ujawnia zarazem jego najbliższe perspektywy i szanse.
Był to okres, kiedy mieszczanie dobrze jeszcze pamiętali czasy, gdy nasze miasto stanowiło tylko skromny dodatek do twierdzy, zlikwidowanej ostatecznie w 1866 r. Owo przemożne piętno nie tak dawnej systematycznej militaryzacji, ciągle wszechobecne na ulicach i placach, w kościołach i klasztorach, a nawet na zielonych i pustych jeszcze wtedy Plantach, utrudniało jego „cywilizowanie” i powrót do dawnej normalności sprzed 1809 r.
Jak bardzo niezdrowe i wręcz samobójcze dla życia organizmu miasta były te „świetne tradycje bojowe” świadczy fakt, że mimo wysadzenia w powietrze potężnego pierścienia murów obronnych w 1866 r., tkwiło ono nadal w okowach nieżyciowych przepisów i zaszłości uniemożliwiających jakikolwiek rozwój przestrzenny. Kilkudziesięciohektarowe przedpole dawnej twierdzy, pozbawione zabudowy – naturalny rezerwuar wolnego miejsca pod nowe osiedla –należało w 1880 r. do wojska i było co najwyżej miejską ziemią obiecaną. Tymczasem Stare Miasto już od końca lat sześćdziesiątych dosłownie pękało w szwach. Zagęszczenie starych domów zaczęło wielokrotnie przekraczać dopuszczalne normy.
Starówka zamiast wszerz, budowała się więc wzwyż, i to nie tylko na peryferyjnych ulicach. Nadbudowa wiekowych kamienic Rynku Wielkiego pogłębiała i tak już widoczną i odczuwalną arytmię serca miasta. Pozostawała jeszcze możliwość rozbudowy odległych przedmieść: Nowej Osady czy Majdanu Lubelskiego. Jednakże te osady-satelity, przy braku regularnej i dostępnej dla wszystkich komunikacji, a także pozbawione szansy na przyszłościowe połączenie z centrum, nie mogły być czynnikiem miastotwórczym.
Plan W. Sienickiego jest pierwszą, co prawda tylko papierową, próbą rozszerzenia miasta kosztem terenów wojskowych na północ i wschód od Starówki. Potwierdza też fakt, że już pod koniec lat siedemdziesiątych toczyły się rozmowy z dowództwem garnizonu w sprawie odstąpienia na własność władzom miejskim esplanady twierdzy pod budownictwo mieszkaniowe.
Cały zespół pałacowy na planie Sienickiego to właściwie małe wojskowe miasteczko o najprzeróżniejszych funkcjach. Główny korpus był szpitalem oficerskim. W lewym pawilonie urządzono cerkiew garnizonową pod wezwaniem Zbawiciela. Obydwie oficyny boczne przerobione zostały na oficerskie kwatery. Do starych pałacowych stajni wprowadziły się wojskowe konie. Wspaniały niegdyś arsenał zdegradowano do roli aresztu i wielkiego magazynu żywności. Dokładnie w środku obecnej ulicy Królowej Jadwigi, na wysokości tylnej oficyny głównego korpusu, stał wówczas obszerny, prostokątny budynek dawnej prochowni, oznaczony na planie jako piekarnia garnizonowa.
Nawet najpiękniejsza z trzech bram miejskich – Szczebrzeska, takoż „poszła w rekruty”, służąc za posterunek straży wojskowej. Pod zarządem istniejącej jeszcze inżynierii fortecznej znajdowały się kościół i klasztor Klarysek, dawne seminarium duchowne przy ulicy Akademickiej, kilka domów na rogu Grodzkiej i Łukasińskiego, stojące obok stajnie kozackie (później zrekonstruowane i oddane Centrum Informacji Turystycznej, obecnie puste, czekające na nowego użytkownika), były kościół Reformatów (obecnie św. Katarzyny) oraz ucieleśnienie jednej z większych zbrodni dokonanych przez wojsko na stylowym Zamościu – kościół pofranciszkański, użytkowany jako kozackie koszary. Oprócz tego armia zaznaczyła swoją obecność wznosząc na swoje potrzeby kilka nowych budynków.
Zamość, Brama Szczebrzeska, widok od północy, fot. K. Strzelecki, 1875 r.
Wzdłuż północnej pierzei Rynku Solnego stanęły pralnia i łaźnia, czyli nie tak dawno „stara mleczarnia”. W roku 1880 były to dwa odrębne budynki, dopiero później połączono je w jeden obiekt. Do dziś pozostał tylko jeden, przy ul. Solnej.
Zamość, budynek mleczarni (oddzielony) fot. z kolekcji W. Smyka; połączone budynki mleczarni, fot. z ok 1980 r.
Róg Bazyliańskiej i Zamenhofa „okupowała” kuźnia wojskowa, długi parterowy budynek, który później awansował na biura; obecnie już go nie ma – został zburzony. „Służbę wojskową” pełniły jako koszary dwa potężne nadszańce przy ul. Łukasińskiego, magazyn prochu koło arsenału, stojący do dzisiaj, oraz ruiny bastionu I koło kościoła oo. Redemptorystów, adaptowane na piekarnię garnizonową.
Zamość, kuźnia na Placu Stefanidesa, fot. z 1997 r. – Bogumiła Sawa
Tyle o wojskowych budynkach murowanych. Oprócz nich widać na planie Sienickiego szereg drewnianych baraków, którymi upstrzone było całe miasto. Zaczęto je wznosić zapewne jeszcze w latach czterdziestych, gdy decyzja o przejściu „na emeryturę” przestarzałej twierdzy stała się faktem i nie należało już w nią inwestować. Rozrzucone chaotycznie po całym mieście większe kompleksy tej tandetnej architektury zagnieździły się na trwałe między arsenałem i pałacem, w miejscu obecnej „Centralki”, koło kościoła Reformatów i przed Nową Bramą Lubelską, gdzie również panoszył się wielki, trójskrzydłowy drewniak.
Plan W. Sienickiego miał m.in. charakter demilitaryzacyjny, ale na szczęście te jego elementy nie zostały zrealizowane. Gdyby tak się stało, nie dowiedzielibyśmy się nigdy, jak wyglądały Nowa Brama Lubelska i Nowa Brama Lwowska, przeznaczone do wyburzenia. Taki sam los czekał niektóre budynki cywilne, wykraczające poza ustaloną linię regulacyjną. Była wśród nich, o zgrozo, jedyna kamieniczka narożna w Rynku Solnym, najpiękniejsza, zdobna we wspaniały fryz o motywie winnej latorośli. W rzędzie skazańców znalazła się też wschodnia ściana Podkarpia, o tyle cenna, że kryjąca pod tynkiem mury osiemnastowiecznego kościoła oo. Bonifratrów.
Do wymienionych barbarii jednak nie doszło. Plan pozostał na papierze i raz jeszcze zatriumfowała mądra maksyma optymistów: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”, a w tym wypadku – co by na najlepsze nie wyszło.
Poważnie zagrożone były też wszystkie trzy cmentarze, już wtedy zabytkowe. Jako wielce szacowne pamiątki, ale z natury ciche, bezbronne, nieefektowne i usytuowane zbyt blisko projektowanej granicy miasta, musiały ulec likwidacji. Owszem, przewidziano dla nich nowe lokalizacje poza jej linią, oznaczoną wyraźnie na planie Sienickiego. Owa granica od północy biegła wzdłuż początkowego odcinka ulicy Kilińskiego i dalej, do ulicy R. Luksemburg, obecnej Peowiaków, pokrywając się w przybliżeniu z ul. T. Zaremby. Następnie, przecinając narożnik cmentarza rzymskokatolickiego, pozostawiała po swojej zewnętrznej stronie (poza miastem) ok. 80% jego powierzchni. Osiągnąwszy miejsce, w którym następował zwrot ulicy Peowiaków na południe, zaczynał się regularny romb starego cmentarza prawosławnego.
Trzeci cmentarz – żydowski, przy ul. Partyzantów (obecnie dom kultury) – był już w całości poza granicą miasta, która nakładała się na obecną krótką uliczkę Czerwonej Gwardii, obecnie Pocztowej, obok dawnego Urzędu Pocztowo-Telekomunikacyjnego.
Wszystkie te cmentarze przeznaczono w myśl planu Sienickiego do zrównania z ziemią. Nowy rzymskokatolicki miał być na północ od dotychczasowego, przy dzisiejszej ulicy Przemysłowej, za budynkami późniejszej Spółki Akcyjnej „Ziemianin”. Cmentarz prawosławny otrzymał teren przy ul. Długiej, obecnie Wyszyńskiego i Odrodzenia. Nie przewidziano natomiast nowego miejsca dla cmentarza żydowskiego, bo okazało się wkrótce, że nie jest to już potrzebne. Plan rozszerzenia miasta nie miał żadnych szans na realizację. Wojsko uparcie odmawiało zgody na odstąpienie Plantów.
Ale Zamość ówczesny to nie tylko wielkie koszary, lecz także stolica powiatu. Nieciekawą architektonicznie siedzibę Urzędu Powiatowego wybudowano na gruzach dawnej scholasterii. W mieście były wtedy aż dwie szkoły: progimnazjum kształcące przyszłych gimnazjalistów w gmachu byłej Akademii oraz szkoła początkowa, której parterowy budynek stał i stoi do dzisiaj przy ul. Kościuszki 10, obok Komendy Miejskiej MO. Zachęcam wszystkich, a zwłaszcza młodzież i dzieci, do obejrzenia tego schludnie prezentującego się domu zamojskiej praprapodstawówki i porównały ze swoimi pałacami-kolosami.
Zamość, szkoła początkowa, ul. Kościuszki 10, fot. Bogumiła Sawa 2010 r.
W wielowyznaniowym Zamościu zachowało się jeszcze kilka świątyń. Jedynym kościołem rzymskokatolickim była okaleczona przez wojskowych kolegiata. W powszechnej opinii fatalny wpływ na stan jej spękanych murów i sklepień wywarły wstrząsy podczas wysadzania w powietrze umocnień fortecznych.
Zamość, Rynek Wielki 7-9, Dom Starców i Kalek, fot. z Muzeum Zamojskiego – 1925 r.
Żydzi mieli synagogę i kilka domów modlitwy, natomiast żywioł prawosławny, wyraźnie protegowany przez rząd – cerkiewkę św. Mikołaja. Stosunkowo dobrze, jeśli patrzeć na tę sprawę z dzisiejszego punktu widzenia, rozwiązano w tamtym Zamościu trudny i odwieczny problem opieki nad ubogimi i kalekami. Do dyspozycji tych autentycznie najsłabszych były dwa szpitale: powiatowy św. Łazarza (róg Pereca i Bazyliańskiej) oraz żydowski, w miejscu dawnego zielonego ryneczku. Czynne były także dwa przytułki: powiatowy dla starców, czyli z rosyjska „Bogadielnia” w kamienicy Rynku Wielkiego nr 9, i dla ludności prawosławnej – na rogu Żeromskiego, Bazyliańskiej i Kościuszki.
Zamość, szpital żydowski przy ul. Zamenhofa 2-4, 1875 r. i projekt szpitala św. Łazarza przy ul. Bazyliańskiej 7 z roku 1834
Oryginalną architekturą wyróżniała się łaźnia i mykwa dla starozakonnych (obecnie Zamenhofa nr 5).
Zamość, plany mykwy przy ul. Zamenhofa 5 z 1875 r. WAPL oraz budynek łaźni w 1970 r.
Zamość, bożnica, widok od ul. Pereca, ok 1910 r.- cerkiew 1885 r. (Chełmska Ruś)
Jest jeszcze zaznaczony na planie Sienickiego, w miejscu obecnej ubezpieczalni przy ul. Partyzantów, zespół kilku budynków na dużej parceli, które w legendzie są określone tyleż pięknie, co zagadkowo „Leśnym dworem”. Sąsiadowały one od wschodu ze starym cmentarzem żydowskim. Na innym nieco późniejszym planie Zamościa, będącym prawdopodobnie przeróbką pracy Sienickiego, ten sam obiekt jest oznaczony jako „dawne wały forteczne”. Być może były to relikty osiemnastowiecznych fortyfikacji, zbudowanych przez ordynata Tomasza Antoniego między traktem skierbieszowskim i lwowskim. Ale są to tylko niezbyt przekonywujące domysły i apeluję do najstarszych zamościan, aby się wypowiedzieli w tej sprawie.
Zamość, fragment Planu z 1880 r. – poz. 20 Leśny Dwór, poz. 41, 42, 43 – cmentarze
Plan Sienickiego jest interesujący także i dlatego, że przedstawia wizję przyszłości Zamościa w najbliższym dziesięcioleciu. Na cóż więc mogli liczyć nasi pradziadowie w 1880 r.? Trzeba przyznać, że oferta ówczesnych władz gubernialnych i powiatowych była stosunkowa bogata i różnorodna.
Miała powstać nowa poczta i telegraf – u zbiegu obecnych ulic Partyzantów i Peowiaków, czyli dokładnie w tym miejscu, gdzie dzisiaj funkcjonuje delegatura Urzędu Wojewódzkiego. Dotychczasowa, licząca już pół wieku poczta, bardzo niefortunnie usytuowana na peryferiach Nowej Osady (dziś siedziba Studium Nauczycielskiego przy Lwowskiej 19), jakkolwiek stylowa i wyposażona w obszerne stajnie dla koni, zamiast ułatwiać – utrudniała kontakty z szerokim światem.
Następną ważną inwestycją miał być szpital powiatowy, dla którego zarezerwowano kilkumorgową działkę przy skrzyżowaniu obecnych ul. Piłsudskiego i Peowiaków. Patrząc dzisiaj na to miejsce zechciejmy sobie uzmysłowić, że ten już nieco staroświecki, wiekowy budynek szpitalny był 100 lat temu pierwszą nowoczesną miejską lecznicą, której od początku patronował dobrotliwy św. Mikołaj.
W mieście, gdzie z każdym rokiem przybywało prawosławnych, dawał się we znaki brak odpowiedniej cerkwi. Ta w pałacu Zamoyskich służyła wyłącznie wojskowym, natomiast „maleństwo” przy Bazyliańskiej wystarczało jedynie krasnoludkom. Nowa obszerna cerkiew musiała więc znaleźć się na planie. W. Sienicki zaprojektował ją na Plantach, w tym miejscu, gdzie dzisiaj stoi szkoła nr 10. Kreśląc w jej pobliżu regularną siatkę ulic, widział już zapewne W. Sienicki oczami wyobraźni całe zabudowane kwartały nowego osiedla Planty I, jak się dzisiaj – bezsensownie – nazywa powstające duże skupisko domów.
Wstyd powiedzieć, lecz ówczesny Zamość nie miał jeszcze wtedy hotelu z prawdziwego zdarzenia. Jako stolica powiatu i całego historycznego regionu był ośrodkiem licznie odwiedzanym przez kupców i przemysłowców załatwiających przeróżne interesy. Żydówka Tema Waks, późniejsza właścicielka eleganckiej „Wiktorii”, w roku 1880 dopiero rozważała wszystkie za i przeciw lokowania niemałej gotówki w budowę tego hotelu. Na razie goście mieli do wyboru tylko kilka niewygodnych i brudnych oberży. Te niedostatki miała łagodzić projektowana budowa dużego zajazdu przed Nową Bramą Lwowską. Miał się tam jednocześnie mieścić jeden z trzech miejskich terenów rekreacyjnych. Rzecz ciekawa, że już wtedy to miejsce, gdzie dzisiaj cieszy nasze oczy park, mimo że wojskowe, było przeznaczone na ogród publiczny. Dwie inne oazy dla zakurzonego i ciasno zabudowanego miasta przewidywano na południe i wschód od cerkwi św. Mikołaja oraz w okolicach obecnego gmachu PKO przy ul. Partyzantów.
W 1880 r. był już na planie Sienickiego, od północnej strony byłej Akademii, skromny wtedy „ogródek gimnastyczny przy Progimnazjum”, który po kilkudziesięciu latach rozrósł się w ciasne, lecz nieźle zagospodarowane zoo, będące przed drugą wojną i przez wiele lat powojennych jedną z większych atrakcji turystycznych Zamościa. Progimnazjum dysponowało także, tak jak obecnie, terenem wokół Starej Bramy Lubelskiej.
Zamość, projekt kamienicy Rynek Wielki Nr 1, z 1911 r. i obok realizacja (zdjęcie z 1928 r.) – Muzeum Zamojskie
Na zakończenie jeszcze kilka projektów z prezentowanej już kolekcji starych planów architektonicznych. Oto pierwszy przykład rozwiązywania na Rynku Wielkim zamojskiego głodu mieszkaniowego na przełomie stuleci. Zamożny przemysłowiec W. Indlender, właściciel narożnej kamienicy w pierzei zachodniej przy Rynku Wielkim nr 1 (od ul. Staszica), a jednocześnie współudziałowiec Spółki Akcyjnej Towarzystwa Tekstylnego w Łodzi, postanowił w roku 1911 rozbudować ją wzwyż. Autorem projektu był architekt Władysław Lucht. W archiwum fotograficznym Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk zachowało się zdjęcie tego domu z lat dwudziestych. I cóż się okazuje? Projekt projektem, a życie życiem. Posiadając większą gotówkę, zafundował sobie Indlender modną trzypiętrową kamienicę z pięcioma balkonami, najwyższą w rynku, nie licząc się zupełnie z otoczeniem i ze staroświecką sylwetką dotychczasowego budynku.
Zamość, widok na kamienicę Rynek Wielki Nr 1 (od strony ul. Kolegiackiej 14) w 1976 r. oraz ta sama kamienica w 1882 r. wg rys. E. Andriollego
W tym samym 1911 r. podobną operację odmładzającą przeprowadził na swojej nieruchomości z podcieniem przy ul. Ormiańskiej 82, obecnie nr 22, inny starozakonny, M. Safjanlender. Był to być może zniszczony piętrowy budynek z attyką, który został podwyższony o piętro. Tym razem architekt W. Lucht nawiązał nieco do poprzedniej architektury, pozostawiając ozdobny gzyms nadokienny i wprowadzając uwspółcześnioną wersję XX-wiecznej skromnej attyki.
Zamość, ul. Ormiańska 22, Kamienica Pod Madonną, projekt z 1897 r. i realizacja (zdjęcie z ok 1905-1915 -Muzeum Zamojskie)
Przenieśmy się teraz na ul. Ślusarską (Żeromskiego 38). U zbiegu tejże z Kolegiacką (Przybyszewskiego) stanęła w 1893 r. (i stoi do dzisiaj) piętrowa kamieniczka zaprojektowana przez architekta Stankiewicza.
Zamość, plan kamienicy, ul. Żeromskiego 36 z 1912 r.; realizacja – fot. z 1966 r. B. Sawa; kamienica bez balkonów i obniżona o jedno piętro na fotografii z 2010 r.
Tuż przy niej pojawiła się kilkanaście lat później superelegancka oficyna tylna kamienicy rynkowej (dziś Żeromskiego 36). Należała ona do rodziny ojca Róży Luksemburg, a konkretnie do Szola Luksemburga. I tym razem autorem projektu był W. Lucht, przy czym wykonał on właściwie w ciągu dwóch lat (1911–1912) aż dwa projekty tego samego domu. Spowodował to zapewne niespodziewany przypływ obfitego strumienia rubli, pozwalający na dobudowę dodatkowego piętra.
Przy tej samej ulicy Żeromskiego, w miejscu jej skrzyżowania z Panieńską (obecnie B. Moranda), wyrósł w ostatnich latach ubiegłego stulecia (1897 r.) okazały dom, z którego korzystało później m. in. Wojewódzkie Archiwum Państwowe. Projekt dla Izraela Klajda wykonał nieznany architekt.
Zamość, kamienica Leyby Adera przy ul. Pereca 29, plan (1901); widok z 1976 r. ; widok współczesny z 2010 r. fot. B. Sawa
Kilka ulic dalej, przy Bożniczej (obecnie Pereca 29) możemy oglądać niedawno odrestaurowanego osiemdziesięciolatka. Zaprojektował go w 1901 r. dla Lejby Adera Julian Cieszkowski. Po renowacji w 1988 r. usunięto z frontoniku nad balkonem na drugim piętrze datę „1902”.
Plany domu przy ul. Bazyliańskiej 3 i Zamenhofa 9, 1888 r.- widok współczesny – fot. W. Smyk, 2012 r.
Trzynaście lat wcześniej (1888 r.) wypiękniał narożnik Bazyliańskiej 3 i Zamenhofa. A stało się tak dlatego, że zamożny Izrael Funt postanowił unowocześnić swój stary dom, zdając się na gust W. Sienickiego. Mimo że można się dzisiaj dopatrzyć, choć z trudem, pewnych analogii w projekcie i w oryginale, to jednak czas zrobił swoje.
I jeszcze na koniec ciekawostka dla entuzjastów motoryzacji. W 1911 r. tylko jednostki posiadały własne pojazdy. Największy ruch panował na obecnej ul. Akademickiej, „gdzie w ciągu godziny potrafiło przejechać aż dziesięć automobili”. Jednym ze szczęśliwych posiadaczy czterech kółek był Jan Badzian, któremu W. Lucht zaprojektował garaż. Ręczę, że i dzisiaj niejeden z panów winszowałby sobie takiej właśnie zajezdni.
Bogumiła Sawa
Diamenty z archiwum część 4 w Zamojskim Kwartalniku Kulturalnym nr 2(20)1989, s. 21-26
* Bogumiła Sawa. Zamość 1772-1866. Tom II Ilustracje. Plany i mapy w opracowaniu Ewy Dąbskiej, Zamość 2018. s.138-141
_____________________________________________________________________________________________________
opracowanie: Ewa Dąbska, Ewa Lisiecka