Diamenty z archiwum część 2

Zabieramy dzisiaj naszych Szanownych Czytelników w piękną podróż po nie istniejącym już Zamościu. Oprowadzi nas śp. dr Bogumiła Sawa, która historię tego miasta z przełomu XIX i XX wieku wręcz obrazowo namalowała słowami. Przystańmy na chwilkę przed Domem Centralnym i posłuchajmy jak czas zmieniał to miejsce i mieszkających tam ludzi na przestrzeni lat. W podróż tę udamy się dzięki uprzejmości Pani Ewy Dąbskiej, która nadesłała nam kolejny artykuł Pani dr Sawy sprzed 35 lat, kiedy to publikowała go w Zamojskim Kwartalniku Kulturalnym nr 4 (18), 1988, s. 47-51. 

Zamość, Dom Centralny, 1920 r. widoczny szyld „Księgarnia Polska” Braci Pomarańskich

_____________________________________________________________________________________________________________

Prezentowane przeze mnie w poprzednim numerze „ZKK”, odnalezione niedawno XIX-wieczne projekty architektoniczne uzupełniły blady i niewyraźny dotąd pejzaż Zamościa o kilka obiektów charakterystycznych dla tamtej epoki. Unaoczniły również, jak bardzo niszcząca jest ręka czasu, któremu nawet i w czasach pokojowych wystarczy zaledwie kilka dziesiątków lat, aby zmienić nie do poznania elewacje i rozkład wnętrz wcale solidnych budynków.

Kontynuując ten temat opowiem o innych zabytkowych już dzisiaj kamienicach, obok których przechodzimy setki razy, nie uświadamiając sobie, jak bogate mają biografie. Oto dobiegająca osiemdziesiątki „Centralka”. Kupujemy tu dzisiaj książki i mięso, znajduje w niej tymczasowe lokum Muzeum Okręgowe, odwiedzamy od czasu do czasu zakłady fryzjerskie, w biurach Wojewódzkiej Dyrekcji Inwestycji pracują niektórzy nasi znajomi, mieszkają kolejne pokolenia zamościan.

Zanim ten „najpiękniejszy gmach w całym Zamościu” (opinia ówczesnego Magistratu, a był wtedy rok 1911) został oddany do użytku, parcela miała już swoją kilkusetletnią przeszłość. U schyłku XVI stulecia stanęły tu najpierw domki miejscowych tkaczy i ślusarzy. Zapuścili tu korzenie cieśla Stanisław i piwowar Gregor, z niewiadomych przyczyn przedkładający Zamość nad rodzinny Garwolin, oraz grabarz (kopacz) Krzysztof Częstopijany, któremu jakże wymowny nomen est omen nie przeszkadzał wcale być dobrym fachowcem, cenionym nawet przez kanclerza Jana.

Sto lat później, kiedy zamojska twierdza po pomyślnie zdanym egzaminie ze swych zdolności obronnych przed samym Bohdanem Chmielnickim cieszyła się opinią atrakcyjnego i bezpiecznego miejsca na ziemi, osiedlać się tu zaczęła zamożna szlachta. Wówczas postawiła sobie dworek „Imć Pani Kurdwanowska”. Ale nie znalazła spodziewanego spokoju ani ona, ani inni posesjonaci. Katastrofalny pożar, o którym informuje lustracja miasta z 1709 r., spopielił tutejsze nieruchomości, a wraz z nimi i nadzieje ich właścicieli, że można uniknąć karzącej ręki losu. Skutki kataklizmu okazały się nader trwałe. Jeszcze w drugiej połowie stulecia pogorzeliska straszyły przechodniów, a plan Zamościa wówczas sporządzony nie uwzględnił ani południowego odcinka ulicy Bazyliańskiej, ani całej Rachańskiej (obecnie Kościuszki), pozbawionych wciąż zabudowy.

Zamość, fot. J. Bułhak, 1921, Dom Centralny w prawym górnym rogu

Kiedy miasto z woli cara zamienione zostało na twierdzę rządową (1821 r.), parcela ze względu na bliskość fortyfikacji przeznaczona była pod budowę rządowych obiektów. Największą szansę na realizację miał lazaret, ale plany te pozostały tylko na papierze. Ostatecznie stanęły tutaj, podobnie jak przed laty, drewniane domy kryte gontem, użytkowane kolejno przez rodziny bogatych rzeźników – braci Biskupskich, kowala i ślusarza Mikołaja Żychlińskiego oraz oberżystę Izraela Perela.

W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia zainteresował się tą i sąsiednią działką człowiek, który winien być bohaterem niniejszej opowieści. Nie wiemy, jak wyglądał, chociaż mieszkał w Zamościu jeszcze 70 lat temu. Nawet jego sędziwa synowa nie posiada już żadnej fotografii swego niezwykłego teścia [aktualnie inni członkowie rodziny udostępnili fotografie]. Jakkolwiek szkoda to wielka, sam Józef Czernicki (1853– 1930) zadbał o swój portret dla potomnych, trwalszy i wspanialszy od fotograficznej podobizny. Emanując rzadko spotykaną energią był jednostką, która znalazła w Zamościu korzystne warunki samorealizacji.

Dojrzewał w czasie, kiedy wraz z likwidacją zamojskiej twierdzy (1866 r.) przestały wreszcie obowiązywać wojskowe zakazy i nakazy uniemożliwiające swobodny rozwój miasta. Zamość cywilny trzeba było budować niemal od podstaw.

Józef Czernicki, podobnie jak niegdyś Jan Zamoyski, trafnie ocenił sytuację i szybko zabrał się do dzieła. Jako nieodrodne dziecko kapitalistycznej epoki potrzebował tylko jednego: gotówki, gotówki i jeszcze raz gotówki. Szukał jej i znajdował wszędzie mnóstwo. Znając zasadę „pieniądz rodzi pieniądz”, lokował kapitał w różne intratne przedsiębiorstwa oraz kupował i sprzedawał nieruchomości. Wystarczy powiedzieć, że ten kapitalista w każdym calu, o którym żartobliwie powiadano, że posiada pół Zamościa, był właścicielem cegielni, łaźni publicznej, wędliniarni, dużego sklepu oraz kilku okazałych kamienic. Był też fundatorem kaplicy cmentarnej (1917 r.), która służy nam do chwili obecnej. Większość jego życiowego dorobku przetrwała do dzisiaj, lecz mijając ten czy ów obiekt nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że z jego nazwiskiem się wiąże.

Zamość, fot. Kazimierz Strzelecki, 1875 r., widok na ul. Ślusarską (obecną Żeromskiego)

Przegląd architektonicznych „czernicjanów” rozpocznę od budynku, którego niestety już nie ma, a znajdował się właśnie na miejscu obecnej „Centralki”. Działo się to równo 100 lat temu. Trzydziestopięcioletni Józef Czernicki kupił parcelę przy ul. Ślusarskiej, zwanej także Kościelną (a obecnie Żeromskiego), z nieuprzątniętymi jeszcze zgliszczami zabudowy gospodarczej karczmarza Moszka Perela. Nieco później nadarzyła się okazja kupna sąsiedniej działki, z czteroizbowym drewnianym domem. Oczywiście nie przepuścił jej pan Czernicki… Tak więc na początku lat dziewięćdziesiątych za 2450 rubli stał się właścicielem dużej parceli przy pustawej jeszcze, jak to widać na archiwalnej fotografii, ulicy Ślusarskiej. Z miejsca też zaczął inwestować kapitały w swój nowy nabytek. Wzniósł mianowicie nowoczesny dom piętrowy, kryty blachą (stojący do dziś sąsiad „Centralki” od wschodu), maga­zyn oraz stajnię, wozownię i mieszkanie dozorcy.

Zamość, dom piętrowy wzniesiony przez J. Czernickiego przy ul. Żeromskiego (d. Ślusarskiej vel Kościelnej)

Miasto Zamość, część generalnego planu z ukazaniem fragmentu ziem Wojennego Inżynieryjnego Resortu uzyskanych z ogrodzonego terenu cerkiewnego (1904 r.) – na planie miejsce, w którym w przyszłości stanie Dom Centralny (pomiędzy 101 (ogród przy Rynku Wodnym) – częścią zabudowy i 117 (drewniany budynek magazynowy na Placu Wolności) s. 92 i 170 Kartograficzne Zamostiana

Wśród projektów architektonicznych zachował się właśnie wizerunek tych trzech ostatnich obiektów, wykonany przez inż. arch. Bolesława Stankiewicza. Proszę porównać je z obecnie realizowaną zabudową gospodarczą… Jakże była inna ta findesieclowa architektura podwórzowa… Pełne wyrazu elewacje, z wyraźnym wprawdzie piętnem eklektyzmu, dobrze świadczyły o niezłym przygotowaniu teoretycznym ówczesnych prowincjonalnych architektów. Po blisko 20 latach, 5 czerwca 1910 r. sprzedał Józef Czernicki całą nieruchomość za 27 000 rubli. Tak więc w ciągu tego czasu potrafił pomnożyć jej wartość aż ośmiokrotnie. Był to również czysty zysk dla miasta, które w tym rejonie zyskało na wyglądzie.

I można by teraz przerzucić się w inny zakątek miasta, gdzie również gospodarował obrotny pan Józef, gdyby nie dalsze niezwykłe dzieje jego byłej własności przy Ślusarskiej. Oto rok później – a jesteśmy już w wieku XX – stanął tam wspaniały miejski pałac. Były to lata, kiedy kapitaliści pokroju Czernickiego zaczęli już powoli ustępować miejsca prężnym instytucjom zajmującym się wyłącznie operacjami pieniężnymi. Należało do takich dobrze prosperujące II Zamojskie Towarzystwo Oszczędnościowo -Pożyczkowe, założone w marcu 1904 r. Po sześciu latach zrzeszało blisko 1000 członków, dysponując poważnym kapitałem obrotowym. Jednego tylko mu brakowało – własnej siedziby. Będąc w komornem u Konstantego Ptaszyńskiego przy ul. Ślusarskiej 33 (kamienica „teatralna”, o której była mowa w poprzednim numerze), zarząd Towarzystwa, z ówczesnym prezesem aptekarzem Zdzisławem Kłossowskim, podjął decyzję o budowie własnego domu dochodowego i przeznaczeniu kilku pomieszczeń na biura i kasę.

W czerwcu 1910 r. Czernicki i Kłossowski dogadali się co do ceny i transakcja kupna-sprzedaży została szczęśliwie sfinalizowana. Po rozbiórce wspomnianej pięknej stajni i magazynu przystąpiła do pracy firma „Architekt” braci Lucht z Lublina, która późniejszą „Centralkę” nie tylko zbudowała, ale i zaprojektowała (autorem projektu był inż. arch. Władysław Lucht).

Tygodnik Ilustrowany Nr 14/1912

Publikuję projekt tutaj po raz pierwszy, aby można porównać stan pierwotny sprzed realizacji z tym, co zachowało się do dzisiaj. Zastanawia przede wszystkim fakt, że wersja projektowa nie uwzględnia tak wydatnej i rozbudowanej attyki, obecnie już prawie nieistniejącej. Inne większe spustoszenia w wystroju poczynił jak zwykle czas, a że był nielitościwy, łatwo ocenić na pierwszy rzut oka.

Zamość, projekt budowy Domu Centralnego, elewacja zachodnia, 1910 r.

Godny podkreślenia i przypomnienia jest rekordowo krótki i nawet dzisiaj przyjmowany z niedowierzaniem czas trwania budowy tak okazałego, trzypiętrowego budynku, przykrytego jakże już dzisiaj romantyczną czerwoną dachówką, ze wspaniałą elewacją, o „dobrej, mocnej konstrukcji, do której użyto wyłącznie żelaza i betonu”. Oto zestawiając datę sporządzenia aktu notarialnego (czerwiec 1910 r.) i termin oddania domu do użytku (lipiec 1911 r.) wyjdzie na to, że prace trwały zaledwie 13 miesięcy. Już od początku nie była to taka sobie zwykła kamienica. Oprócz biur, mieszkań z wygodami (pierwsze w Zamościu światło elektryczne, wodociąg, ogrzewanie parowe) i kilku sklepów, mieściły się w niej ekskluzywny hotel, zwany „Centralnym”, konkurent starszej i równie eleganckiej „Wiktorii”, sala kinowo-teatralna „Oaza” oraz restauracja „Centralka”. Ogółem koszty budowy zamknęły się sumą ponad 132 000 rubli.

Zamość, projekt budowy Domu Centralnego, 1910 r.

Ponieważ w Zamościu nie było jeszcze elektrowni, prąd wytwarzał motor (energii dostarczał antracyt), poruszający jednocześnie pompę wodociągową i „aparat kinematograficzny” w sali teatralnej. Do centralnego ogrzewania używano węgla, który był sprowadzany furmankami z najbliższej stacji kolejowej – Rejowca. Kamienica, jak widać, pełniła wielorakie funkcje, z których godna uwagi jest zwłaszcza kulturalno-oświatowa.

Zamość, widok na Rynek Wodny, po prawej fragment Domu Centralnego, fasada narożna (z sowami w attyce) od ul. Kościuszki, 1914 r.

W sali teatralnej odbywały się projekcje filmowe, odczyty, koncerty, bale, imprezy literackie organizowane przez miejscowe Towarzystwo Muzyczno-Dramatyczne. Szczególnie popularne były tzw. wieczory tańcujące. Koszt takiej imprezy wahał się w granicach 400-500 rubli, przy czym w trakcie zabawy przeprowadzano zbiórkę pieniężną na opłacenie wydatków. Z zachowanych rachunków wynika, że „Oaza” zmieniała się na tę okoliczność nie do poznania. Tapicer obijał schody i ściany w korytarzu barwnym perkalem, a ogrodnik zdobił ją kwiatami, resztę przeznaczając dla dam. Skład apteczny pana Epsztajna dostarczał pastę do parkietów. Ściany pokrywały dekoracyjne zwierciadła wypożyczane od kupca Zegena, a malarz nazwiskiem Korta odświeżał je w razie potrzeby. Do tańca przygrywał zespół muzyczny z Lublina. Zarabiała także drukarnia braci Hernhut, przygotowująca odpowiednie zaproszenia.

Plakaty reklamujące Kino-Teatr „Oaza” i Kawiarnię Ziemiańską w Domu Centralnym, 1920, 1930-34 (BN Polona)

W „Oazie” koncertowała wielokrotnie Orkiestra Włościańska Stanisława Namysłowskiego. Po pierwszej wojnie światowej występowała tu miejscowa „trupa artystyczna dająca przedstawienia wokalno-kabaretowe”. Jej założycielem był baletmistrz Teatru Wielkiego w Warszawie, Wacław Adler, późniejszy dyrektor i reżyser zamojskiego Teatru Miejskiego, mieszczącego się w obecnym kościele św. Katarzyny.

Zamość, projekt budowy kamienicy Bazyliańska 34, 1924 r., w lewym górnym rogu Dom Centralny

Przez kilkanaście lat dwudziestolecia międzywojennego lokal dzisiejszego Domu Książki zajmowała Księgarnia Polska braci Pomarańskich. Jedno z mieszkań wynajmował wtedy wybitny poeta, Bolesław Leśmian. Parter, podobnie jak dzisiaj, to usługi i handel. Zwłaszcza te pierwsze cieszyły się przed wojną znaczną renomą. Wiemy o tym z relacji doktora Zygmunta Klukowskiego, wspominającego z sentymentem „uznany i uczęszczany” zakład fryzjerski Wawrzyszaka oraz znakomitą restaurację „cioci Wojnarowskiej”. Zamojski Merkury w osobach Żyda Aszyna i Tadeusza Gejera oferował konfekcję, galanterię i tkaniny.

Zamość, Dom Centralny, reklama sklepu mięsnego

Od „Centralki” przejdźmy ku kolegiacie, a po drodze napotkamy dalsze ślady działalności Józefa Czernickiego. Ale o tym już w następnym numerze.

_______________________________________________________________________________________________________________

opracowanie: Ewa Dąbska, Ewa Lisiecka