Łazienki Leonarda Jodki w Zamościu.

Dzięki uprzejmości Pani Ewy Dąbskiej, mamy przyjemność zaprezentować naszym Czytelnikom, kolejny artykuł Pani dr Bogumiły Sawy, tym razem na temat wojskowych łazienek „mineralnych” w Zamościu. Artykuł dr B. Sawy ukazał się ponad 40 lat temu na łamach „Tygodnika Zamojskiego” Nr 8 (14) 1980 r.

_____________________________________________________________________________________________

Leonard Jodko-Narkiewicz i jego wojskowe łazienki

Wśród licznych wojskowych, którzy pracowali i mieszkali w zamojskiej twierdzy na początku XIX stulecia, znalazł się podpułkownik Leonard Jodko-Narkiewicz. W Zamościu przeżył blisko połowę swego życia. To, co tutaj osiągnął, mimo że służyło pomnożeniu jego osobistego majątku, zasługuje jednak na przypomnienie, a nawet ewentualne wykorzystanie.
Karierę wojskową zaczynał jako siedemnastoletni podoficer litewskiego korpusu inżynierów. We wrześniu 1794 r. awansował na podporuczni­ka. Później służył w Legionach, a od 1807 r. – jako kapitan inżynierii Pierwszej Legii Księstwa Warszawskiego. Rok 1809 okazał się ważny nie tylko dla Zamościa, ale również dla kapitana Jodki. 20 maja wojska polskie odebrały miasto Austriakom, kończąc tym samym trzydziestosiedmioletni okres okupacji.
Rząd Księstwa postanowił przekształcić Zamość w nadgraniczną, nowoczesną twierdzę. Fortyfikacje, przestarzałe i zniszczone w czasie wojny, wymagały gruntownego remontu, a także przebudowy i rozbudowy. Funkcję kierownika robót inżynieryjnych powierzono z dniem l czerwca 1809 r. Leonardowi Jodce.
W opinii przebywającego wówczas w Zamościu na praktyce późniejszego generała Klemensa Kołaczkowskiego, jego zwierzchnik nie posiadał wprawdzie wykształcenia zawodowego, ale posiadał zmysł praktyczny. „Poza tym – jak pisał Kołaczkowski w pamiętnikach – był to prosty, dobroduszny Litwin, pozbawiony ogłady towarzyskiej, lecz dobry kompan zawsze wesoły, zwłaszcza przy ćwiku i kieliszku”.
         Po kilku latach (1813 r.) mieszkańcy Zamościa przeżyli ośmiomiesięczne oblężenie fortecy przez wojska rosyjskie. Fakt ten przypieczętował osta­tecznie ruinę wielu rodzin mających domy, ogrody i pola na przedmieś­ciach. Perspektywa ponownego zniszczenia w razie kolejnej wojny miała wpływ na podejmowane wówczas decyzje o sprzedaży gruntów, położonych w bezpośrednim sąsiedztwie stoków twierdzy. Wykorzystał to Leonard Jodko, kupując po niskiej cenie kilkanaście ogrodów i dużą łąkę na tzw. Sadowisku (obecne osiedle przy ul. Królowej Jadwigi).
W 1817 r. posiadłość Jodki, awansowanego na podpułkownika, obejmowała 54 morgi. Właściciel starał się całość od razu odpowiednio zagospodarować. Wybudował więc dwa domy i łazienki „na wodzie mineralnej dla zdrowia i wygody garnizonu”. Ten ostatni budynek odznaczał się oryginalną ar­chitekturą. Drewniany, parterowy, kryty gontem, o dwóch murowanych kominach, posiadał osiemnaście drzwi „z lakierowanymi olejno klamkami” oraz szesnaście okien. Wnętrze ogrzewały piece z kafli farfurowych (porcela­nowych). Zamiast podłogi z desek kazał ułożyć „drewnianą posadzkę w tafle”. Łazienki wyposażył w sześć wanien miedzianych i cztery drewnia­ne, wybite blachą.
Na początku lat dwudziestych ubiegłego wieku rząd Królestwa Polskiego kupił Zamość od Zamoyskich. Ze zdwojoną energią przystąpiono wówczas do budowy nowych obiektów fortecznych. Zarządzenie o prze­niesieniu nieruchomości prywatnych ze strefy 1200 sążni od murów do tzw. drugiego obwodu dotyczyło wszystkich mieszczan, z wyjątkiem pod­pułkownika Jodki. On nie musiał przenosić łazienek służących garnizonowi, a nawet dostał jeszcze siedmiomorgowe pole w ich pobliżu. Za pozostałą ziemię i dwa domy, które mu jednak wówczas odebrano, otrzymał mały folwarczek w podmiejskich Janowicach. Łazienki przynosiły mu niezły dochód – dzierżawiący je przez wiele lat cukiernik Jan Gephert płacił rocznie 3200 złotych polskich. Dbał więc Jodko w dalszym ciągu o odpo­wiednie urządzenie ich najbliższego otoczenia. Na powierzchni jednego morga posadził drzewa owocowe. Następne trzy morgi przeznaczył pod „ogród spacerowy angielski” i uprawę warzyw w inspektach. Reszta gruntu, niżej położona, również została znakomicie wykorzystana – na wykopanie sadzawki i sztuczną hodowlę ryb.
W łazienkach można było za opłatą korzystać z kąpieli „mineralnych i prostych”, a wodę zwykłą i leczniczą tłoczyła specjalna pompa.
Powierzchnię użytkową budynku powiększył wówczas Jodko o murowane pawilony boczne. Umieścił w nich bilard i kręgielnię. Piwnica zaopatrzona została w „lodownię”, bowiem Jodko nie zapomniał o urządzeniu restauracji „z wszystkimi przyzwoitymi trunkami”. Dla klientów zażywających kąpieli latem wybudował ponadto dwie altany, aby mogli wypocząć po „zabiegach”. Duża frekwencja zmusiła Jodkę do kolejnego wydatku, na trzy miedziane wanny i dwa kotły do grzania wody.
W 1829 r. ła­zienki wraz z ogrodami i innymi nieruchomościami na Sadowisku oszacowano na 37 600 złp. Po dodaniu do tego jeszcze gruntów oraz dwóch drewnianych domów, obory, wozowni i stodoły w Janowicach wartość całego majątku podpułkownika wynosiła 62 072 złp. Stanowiło to na owe czasy ogromną sumę. Rosłaby ona z pewnością w dalszym ciągu za sprawą „mineralnych kąpieli” oraz dobrze zaopatrzonego bufetu, gdyby nie powstanie listopadowe. W łazienkach urządziły sobie postój wojska polskie, niszcząc obydwie altany i kręgielnię. Żołnierze powybijali okna, po­wyrywali zamki, wyjęli i spalili drzwi, a co najgorsze – zepsuli pompę do wody mineralnej. Straty oszacowane zostały na 30 144 złp. Po powstaniu budynek opustoszał, woda mineralna zanikła na skutek napływu zaskórnej. Oczyszczenie źródła stało się nieopłacalne.
         Ostatni akt istnienia łazienek rozegrał się w 1833 r. Na polecenie władz wojskowych wytyczono wówczas trzeci obwód, w odległości 200 me­trów od wałów. Nie mogły stać w nim żadne zabudowania, a nawet obowiązywał zakaz uprawy ziemi. Wojsko przystąpiło do szacowania i kupowania gruntów od tamtejszych właścicieli. Jednym z nich został tym razem Leonard Jodko, który godził się jednak tylko na rozebranie zrujnowanych łazienek. Dom i budynki gospodarskie w ich sąsiedztwie zamierzał przenieść do Janowic.
         Odszkodowanie wypłacone wówczas podpułkownikowi – 21 830 złp, nie zadowoliło go wcale. Zgodził się przyjąć je tylko dlatego, „żeby – jak sam pisał – okazać prawdziwy dowód uległości zastosowania do chęci rządu”.
Nieco później usiłował odbić sobie stratę, prosząc o zezwolenie na bu­dowę młyna i oberży w Janowicach. Starał się także bez powodzenia o dzierżawę gruntów rządowych wokół Zamościa. W czasie ostatnich lat ży­cia gospodarował na zamojskim przedmieściu wraz z żoną, dwiema córkami i synem. 17 maja 1841 r. znalazła go tutaj śmierć.

_____________________________________________________________________________________________