Marcin Fołtynowicz w służbie Akademii Zamojskiej.

Mamy wielką przyjemność przedstawić naszym Czytelnikom Pana PIOTRA FLORA, który zgodził się podjąć współpracę z nami w zakresie prezentacji efektów Jego pracy regionalnej. Z bogatego wachlarza  dotychczasowych osiągnięć Pana Piotra wybraliśmy na początek artykuł, który swoją treścią wiąże poniekąd Biłgoraj i Zamość. Jest to skrupulatnie opracowany życiorys Ormianina, który urodził się w Biłgoraju, a swoje życie zawodowe związał z Zamościem i Akademią Zamojską. 

______________________________________________________________________________________________________

Piotr Flor – Regionalista – pasjonat a zarazem dociekliwy historyk, badacz m.in. kultu św. Marii Magdaleny, dziejów klasztoru franciszkańskiego, wsi zakonnej Puszcza Solska, parafii pw. św. Marii Magdaleny oraz całego Kościoła Łacińskiego na ziemi biłgorajskiej na przestrzeni XVII i XVIII w., jak również najstarszej historii Biłgoraja, stały wieloletni współpracownik Kwartalnika Biłgorajskiego „Tanew”(od 2005), redaktor i współredaktor rocznika historycznego Biłgorajskiego Towarzystwa Regionalnego „Nad Tanwią i Ładą” (od 2017), autor wielu publikacji dotyczących mało znanych faktów związanych z tym regionem, drukowanych w „NOWej Gazecie Biłgorajskiej”, „Aspektach”, „Tanwi”, Kwartalniku „Wioska Na Krańcu”, „Nad Tanwią i Ładą”, „Posłańcu św. Marii Magdaleny”, „Niedzieli” oraz na oficjalnej stronie Miasta Biłgoraja i na portalu internetowym bilgoraj.com.pl, członek ŚZŻAK, PCK i innych miejscowych stowarzyszeń użyteczności publicznej, laureat nagrody literacko-publicystycznej „Łabędzie Pióro” (od 2010), ponadto Powiatowy Twórca Kultury (od 2014), pomysłodawca przedsięwzięć związanych ściśle z pielęgnowaniem historii miasta i okolicy, prezes Biłgorajskiego Towarzystwa Regionalnego w latach 2017-2021, wybrany pod koniec 2021 roku na kolejną kadencję.

_____________________________________________________________________________________________________

Jego Magnificencja Marcin Fołtynowicz

Po lokowaniu, za sprawą kalwina Adama Gorajskiego, nowego grodu nad Ładą, w oparciu o nowoczesne i postępowe prawo magdeburskie, które dawało możliwość osiedlania się w tychże ośrodkach wszelkim przybyszom, (rzecz jasna na ściśle określonych zasadach), potwierdzonym przez panującego, (wtedy akurat króla Stefana Batorego), tj. 10 września 1578 roku we Lwowie, zaczęli powoli przybywać do niego najstarsi mieszkańcy.
Wówczas, tzn. w pierwszym 25-leciu jego istnienia, oprócz chłopów, zbiegłych z terenu Ordynacji Zamojskiej oraz osadników z Małopolski, czy nawet z Mazowsza, pojawili się w nim także… Ormianie. Niestety, nie znamy do końca kulisów ich przybycia do miasta Biełgoraja (dziś Biłgoraja), zwłaszcza na początku XVII wieku.
Ale to jest faktem. Nie da się bowiem zaprzeczyć temu, iż we wspomnianym grodzie żyła na przełomie XVI i XVII w. rodzina o specyficznym nazwisku, bardzo przypominającym społeczność ormiańską, czyli ród Fołtynowiczów, a jej najsłynniejszym członkiem okazał się człowiek o imieniu… Marcin.
Co więcej, był on wybierany i to aż trzynastokrotnie na najwyższego przełożonego, trzeciej co do wielkości oraz znaczenia uczelni w Rzeczypospolitej, (po Krakowie i Wilnie), otwartej w październiku 1594 w Zamościu, na mocy bulli papieskiej Klemensa VIII,  aczkolwiek za dies natalis tego Uniwersytetu uważa się dopiero 15 marca następnego roku.
Dodam w tym miejscu, że wspomniana osoba, poza jednym wyjątkiem, była jej rektorem najwięcej razy, gdyż w niemal dwustuletniej działalności tego quasi uniwersytetu dorównał temu wykształconemu obywatelowi… tylko jeden z profesorów w historii… (tj. Adrian Krobski, który okazał się jej przełożonym dokładnie 15 razy).
Zacznijmy zatem od początku. Marcin Fołtynowicz, bo nim mowa, urodził się w grodzie nad Ładą ok. 1604 roku, jako starszy syn Walentego. A zatem przyszedł na świat w ciągu pierwszego dwudziestopięciolecia powyższego młodego miasta. Zapewne dzięki dobrej sytuacji materialnej rodziców mógł ten małoletni biłgorajanin, (liczył bowiem 7 wiosen), rozpocząć swą dwupoziomową edukację w powyższej uczelni, w oparciu o tzw. siedem sztuk wyzwolonych, trwającą łącznie aż 11 lat.
Obejmowała ona gramatykę, dialektykę (logikę), retorykę, geometrię, arytmetykę, astronomię i muzykę oraz takie przedmioty jak: język polski, łaciński i grecki, razem z ich składnią, a także religię, historię, matematykę, metafizykę, filozofię naturalną, połączoną z polityką, ponadto prawo, jak również elementy medycyny z elokwencją (krasomówstwem) włącznie.
Profesorem Marcina Fołtynowicza został zapewne Kacper Trądkowski, nowy doktor filozofii, a zarazem wykładowca analogii (gramatyki), poezji i retoryki, przybyły do Zamościa w tym samym roku, co wspomniany student, tyle że z… Krakowa. (Zmarł jeszcze przed zakończeniem nauki przez niego, tj. w 1620 roku).
Co ciekawe, we wspomnianej Wszechnicy kształcili się poza nim jeszcze inni przedstawiciele tej niezwykłej familii, począwszy od bratanków, po jego własnego syna Kazimierza. Dzięki studiom w równie sławnej akademii, jak krakowska czy wileńska, dołączyli oni wszyscy już w poł. XVII w. do grona najznamienitszych obywateli ówczesnego państwa polskiego.
Albowiem przez jej mury przewinęło się w międzyczasie wielu wybitnych ludzi, począwszy od Panów na Zamościu – Tomasza oraz Jana Zamoyskich, ordynatów et patrones protectores Academiae Zamoscensis, przez późniejszych biskupów przemyskich, w tym Pawła Piaseckiego, który sprowadził franciszkanów do Biłgoraja w 1644 roku, po potomków takich znanych rodów szlacheckich, jak Sobiescy, Potoccy, Żółkiewscy, czy Ostrorogowie. Zgodnie z dewizą tej „szkoły cywilnej” wszyscy oni mieli „żyć ku pomnożeniu chwały Bożej oraz pożytkowi Jego Królewskiej Mości i Rzeczypospolitej”.
Ukończywszy w niej naukę (ok. 1623 roku), najzacniejszy mieszkaniec grodu nad Ładą postanowił związać się na zawsze ze swoją Alma Mater i już przed 1625 r. został w niej wykładowcą poezji, a po kilkunastu latach także filozofii. Zapewne tutaj też ożenił się w międzyczasie z Elżbietą z Blochów i osiadł na stałe w Zamościu, gdzie przyszedł na świat jego syn Kazimierz.
Po raz pierwszy został rektorem miejscowej Akademii dopiero w 1639 roku. Obejmując tak ważny urząd nie wiedział wtedy, iż dołączy szybko do grona pięćdziesięciu najwybitniejszych profesorów w jej historii, pełniących tę odpowiedzialną funkcję, ani tym bardziej, że będzie nią administrował najwięcej razy z nich wszystkich (poza Adrianem Krobskim).
Po swej kolejnej promocji doktorskiej, tym razem na wydziale obojga praw (w 1644 r.), zdobył w powyższym mieście, poza gruntowną wiedzą i ważnymi urzędami, również wysoką pozycję i względy trzeciego ordynata – Jana Sobiepana Zamoyskiego, czego wielu profesorów mu najzwyczajniej zazdrościło, a zwłaszcza wybitny pamiętnikarz zamojski, autor cennego diariusza Bazyli Rudomicz, jego rywal.
Jeśli chodzi o zasługi Fołtynowicza, dał się przede wszystkim poznać jako dobry zarządca, szczerze zatroskany o losy swej uczelni. Gdyby ktoś nie wiedział, to jej budynek, który przetrwał do naszych czasów w Zamościu, został wzniesiony właśnie za jego pierwszego rektoratu i służył potem (tj. po zamknięciu Akademii) jako szkoła.
Również jego staraniem zamojska Wszechnica, dzięki wsparciu biskupa Jana Chrzciciela Zamoyskiego, za zgodą papieża Innocentego X otrzymała w 1648 roku nową bullę, zatwierdzającą wcześniejsze postanowienia Stolicy Apostolskiej, wydane przez Klemensa VIII (z 1594) i Pawła V (z 1617) i po raz kolejny otworzyła nieczynny wydział teologiczny, co podniosło jej rangę do pełnego uniwersytetu.
Ponadto jako asesor, a później sędzia Trybunału Zamojskiego, wraz z wykładowcami Benedyktem Żelechowskim, a następnie z Wojciechem Gryglickim, egzaminował tu od połowy XVII w. kandydatów na stopień doktora obojga praw, dzięki czemu przyczynił się do wykształcenia wielu doskonałych notariuszy publicznych. (Każdy pisarz miejski w tym czasie, a więc także biłgorajski, musiał przejść odpowiednią naukę w tej uczelni, doktorami zostawali ci, co sami później kształcili innych w prawie).
W uznaniu zasług tego biłgorajanina młody ordynat, już po wzniesieniu nowego budynku akademickiego, dał mu w dzierżawę (nie miał bowiem prawa niczego wydzielić z Ordynacji Zamojskiej), część swojej wsi Szopinek, z której Fołtynowicz miał korzyść do końca życia.
Co najważniejsze, jako pierwszy z profesorów Akademii mógł jeszcze dodatkowo zamieszkać, wraz z całą swoją rodziną, z woli właściciela Zamościa i całego Państwa Zamojskiego (tak nazywano ich latyfundium), w tzw. „Kamienicy Morandowskiej”, czyli najpiękniejszej, wzorcowej willi włoskiej na Rynku zamojskim, zbudowanej przez słynnego architekta tego miasta – Bernardo Morando, (pierwotnie dla jego własnej rodziny).
Po Fołtynowiczu następnym wybitnym rektorem, mieszkającym w tym budynku był Stanisław Niewieski. Wracając do owego profesora, w czerwcu 1658 roku najsławniejszy mieszkaniec Biłgoraja został po raz dziesiąty wybrany na rektora Akademii, nieoczekiwanie dla rywalizującego z nim dziekana Rudomicza, który rzecz jasna nie obdarzył go za to sympatią, o czym świadczy dobitnie jego pamiętnik z tamtego okresu. Rok później znowu los był łaskawszy dla Fołtynowicza, następny, czyli 1660 r. także.
Nie przeszkadzało to bynajmniej w tym, by obydwaj wykładowcy przejeżdżali razem i to aż kilkakrotnie przez Biłgoraj w drodze do wsi akademickiej – Bukowiny, (m.in. w 1658 i w 1662), z tym że pierwszy z nich zazwyczaj jako rektor, drugi zaś jako konsyliarz, tj. osoba odpowiadająca za stan finansowy wspomnianej uczelni.
Odbierali wtedy należny im czynsz od swych poddanych, stanowiący ich roczne pensje oraz rozstrzygali sprawy sporne lub urzędowe tej gromady. Jeśli chodzi o obciążenia mieszkańców owej wsi, były one dosyć duże i niestety nieuniknione.
Przykładowo w samym 1658 r. tylko czynsz za jeden rok pobrany od nich wynosił ok. 700 złp., podczas gdy konia można było kupić nawet za 20 złp., a już za kilka lat wzrósł on jeszcze do kwoty 1474 złp., a więc dwukrotnie.
A dochodziły do tego jeszcze daniny w postaci 130 korców owsa, tj. ok. 65-130 metrów zboża, a także kapłonów, tzn. specjalnie tuczonych młodych kogutów, których mieli oddać 160 sztuk, czy nawet 14 kop jaj, łącznie z dodatkowym podatkiem, zwanym solnym i drewnym. Na marginesie dodam, że ich podział był powodem ciągłych kłótni pomiędzy profesorami.
Jednak kiedy zachodziła konieczność obrony tych ludzi np. przed bezprawnym zajęciem ich wioski przez jakieś oddziały wojskowe, władze akademickie dążyły z determinacją do uwolnienia ich od kolejnych obciążeń, stanowczo im się sprzeciwiając.
We wrześniu 1661 roku zmarła nagle Fołtynowiczowi małżonka. Pół roku później (tzn. w kwietniu 1662), przyjął na starość święcenia kapłańskie i został kanonikiem Kolegiaty Zamojskiej, obecnie Katedry. (Niestety jego nazwiska nie znajdziemy na płytach pamiątkowych wokół sąsiedniego budynku, gdyż nie był jej proboszczem, a szkoda, bo byłaby to olbrzymia pamiątka dla współczesnych biłgorajan).
Miesiąc po tym wydarzeniu, trzynasty raz z kolei został wybrany na rektora Akademii Zamojskiej. W drodze do Bukowiny przybył wtedy po raz ostatni do Biłgoraja, gdyż zmarł zaledwie kilka miesięcy później, dokładnie zaś w pierwszej połowie stycznia 1663 roku.
Tym samym nie zdążył skorzystać jeszcze z jednego wielkiego przywileju, jakim było nadanie wszystkim profesorom Akademii Zamojskiej, przez samego króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego, nota bene syna Gryzeldy Konstancji Zamoyskiej, siostry ordynata Jana, uprawnienia do korzystania z tytułu szlacheckiego (od 1669 roku), ale bez posługiwania się herbem, czego i tak nigdy polska szlachta nie uznała.
Cnocie i godności
Wielmożnego i Najzacniejszego Pana
P. Marcina Fołtynowicza
doktora filozofii a także w sławetnej Akademii Zamojskiej
profesora zwyczajnego (tj. wykładowcy), 
nadto w tejże Akademii rektora
uroczyście ogłoszonego
Roku Odnowionego Zbawienia 1639 Maja 18 […]
przez Wielmożnego Andrzeja Abreka Lwow[czyka] (lwowianina)
zwyczajnego profesora wymowy (elokwencji).
W drukarni Akademii Zamojskiej: 1639 

Zdjęcia Akademii Zamojskiej i Kamienicy Morandowskiej (Fołtynowiczowskiej) – P. Flor

źródła:

  1. https://polona.pl/item/virtvti-et-honori-magnifici-martini-foltinowicz-philosophiae-doctoris-et-inclyta,MjI4ODc1OTI/4/#info:metadata
  2. Bazyli Rudomicz. Efemeros seu diarium privatum. Lublin 2002.
  3. Jacek Feduszka. Zamość. Zarys historii miasta i jego mieszkańców od XVI do XX wieku. Zamość 2021. s. 39.
 Piotr Flor
Prezes BTR
Wszelkie prawa zastrzeżone ©
Słowniczek
  • quasi – prawie, jak gdyby
  • dies natalis – dzień narodzin
  • Alma Mater – Matka Karmicielka (uroczysta nazwa średniowiecznego uniwersytetu)
  • patronus protector Academiae Zamoscensis – patron opiekun (ewentualnie także: obrońca)Akademii Zamojskiej
  • nota bene – zauważ dobrze, w języku polskim pisane razem i używane w znaczeniu „na marginesie”, „nawiasem mówiąc”
Ciekawostki
Do absolwentów tej uczelni należeli w tamtym czasie również tacy magnaci, jak niedoszły wojewoda kijowski Adam Kisiel, wraz ze swoim bratem Mikołajem, poległym potem pod Winnicą w bitwie z wojskami Iwana Bohuna, syn kasztelana chełmskiego – Marcin Uhrowiecki, czy syn hetmana polnego koronnego Jan Żółkiewski, będący od 1622 starostą hrubieszowskim, uczestnik przegranej bitwy pod Cecorą, którego z niewoli tureckiej wykupiła własna matka (z ciałem zabitego męża).
Tłumaczył z łaciny P. Flor