Bazylianie w Radecznicy. Materiał szkoleniowy dla przewodników.

Dotychczas mało były rozpoznane dzieje kościoła i klasztoru w Radecznicy, zaistniałe po likwidacji Zakonu OO. Bernardynów przez zaborczy rząd rosyjski. Bezpośrednim pretekstem do usunięcia Bernardynów z Radecznicy była pomoc, jakiej zakonnicy udzielali powstańcom styczniowym 1863 r. Temat ten wcześniej zaledwie zasygnalizowali w swoich pracach: Stanisław Rapa i Witold Kołbuk. Dopiero opracowanie Stefana Dymitruka za lata 1869-1875 (1) szerzej nakreśla historię Świętej Górki po wypędzeniu Bernardynów z Radecznicy. Rok 1869 to data sprowadzenia do Radecznicy Bazylianów z Warszawy i utworzenia w dawnym klasztorze bernardyńskim, unickiego domu zakonnego. W roku 1872 zlikwidowano z kolei klasztor Bazylianów, a w jego miejsce powołano parafię unicką. Trzy lata później (1875 r.), parafię unicką zamieniono na parafię prawosławną. Przyczyną tego stanu rzeczy było, siłowe zjednoczenie unickiej diecezji chełmskiej z rosyjską cerkwią prawosławną.
W tym miejscu należy nadmienić, że Zakony Bazylianów, zlikwidowano wcześniej (10.XII 1864 r.) m.in. w Chełmie, Białej Podlaskiej, Lublinie i Zamościu, a zakonników przeniesiono do klasztoru warszawskiego. Zakon Bazylianów w Warszawie działał do 25 stycznia 1872 r., a po jego likwidacji zakonników przeniesiono z kolei do Radecznicy. Radecznica stała się zatem miejscem zsyłki  unickich zakonników (mnichów i duchownych). Taka działalność rządu carskiego wpisywała się w program represji popowstaniowych, ale służyła przede wszystkim procesowi oczyszczania obrządku unickiego z niepożądanych naleciałości łacińskich. Niektórzy kapłani uniccy, którzy nie poddali się represjom byli zsyłani w głąb Rosji. Przebudowywano unickie świątynie na modłę cerkwi rosyjskiej, a wszystkich opornych duchownych unickich zastępowano parochami podporządkowanymi Rosji.
Bernardyni w Radecznicy w dobie przed powstaniem styczniowym  (pocz. l. 60.XIX w.) stanowili dosyć liczną grupę  35-40 zakonników. Już na początku 1861 r. głosili kazania patriotyczne. Ojciec Hilary Kosiorowski zaangażował się w propolskie manifestacje. W czasie powstania styczniowego Bernardyni uczestniczyli w zrywie narodowościowym, a budynki klasztorne były bazą oddziału powstańczego Marcina „Lelewela” Borelowskiego. Po upadku powstania styczniowego, represje rządu zaborczego dosięgły wielu zakonników. W marcu 1866 r. w klasztorze mieszkało zaledwie dziesięciu bernardynów, a w 1868 r. już tylko pięciu. Zgodnie z ukazem carskim z 8 października 1864 r., klasztory z liczbą mniejszą niż ośmiu zakonników miały być zamknięte. Osadzeni od 1667 r. na Świętej Górce Bernardyni, po przeszło 200 latach bytności w Radecznicy, zostali usunięci na mocy ww. ukazu carskiego. Decyzję w tej sprawie podjęli  zarządzający Sprawami Duchownymi Obcych Wyznań w Królestwie Polskim 19 października 1868 r.
Już w tym samym roku 1868 i w początkach 1869 r., unicki biskup chełmski, Mikołaj Kuziemski złożył prośbę do gubernatora lubelskiego Michała Buckowskiego o przekazanie klasztoru w Radecznicy unitom. Ziemie rolne, należące do klasztoru Bernardynów władze carskie przekazały włościanom. Kościół pobernardyński, decyzją ministra oświecenia publicznego z dnia 25 kwietnia 1869 r. hr. Dymitra Tołstoja, nakazano oddać kościołowi grekokatolickiemu. Wyposażenie kościoła miało być rozdane do biedniejszych, okolicznych parafii rzymskokatolickich. Decyzja Tołstoja wywołała zamieszki okolicznej ludności w dniach 12-16 czerwca 1869 r., czyli w czasie corocznych obchodów ku czci św. Antoniego Padewskiego. Zamieszki wywołała informacja, że Rosjanie planują wywieźć słynący cudami obraz św. Antoniego Padewskiego z kościoła w Radecznicy. Zamieszki ucichły, kiedy władze rosyjskie złożyły u miejscowego wójta deklarację, że obraz nie zostanie wywieziony.
Formalne przekazanie dawnej posiadłości Bernardynów w Radecznicy wyznaczono na dzień 17 lipca 1869 roku. Na oznaczone terminem spotkanie przybył tylko ks. Aleksander Górski (dziekan zamojski), jako reprezentant kościoła greckokatolickiego. Nie stawili się natomiast przedstawiciele władz gubernialnych i kościoła rzymskokatolickiego. Ksiądz Górski nie zastał w Radecznicy zakonników, ani nie otrzymał kluczy od zabudowań klasztornych i kościoła. W swoim raporcie z dnia 17 lipca 1869 r., złożonym do bp M. Kuziemskiego wyjaśnił, że „(…) w kościele od obrazu św. Antoniego katolicy wzięli wszystkie złote i srebrne przywieszki, a także są wyłamane wszystkie zamki od drzwi”. Jak się jednak później okazało zakonnicy nie opuścili wówczas jeszcze klasztoru w Radecznicy. W międzyczasie wierni rzymskokatoliccy wysłali do Petersburga delegację z petycją o pozostawienie w ich rękach kościoła w Radecznicy, ale delegacja nie osiągnęła zamierzonego celu. Przyspieszyło to nawet eksmisję zakonników z klasztoru, który mieli opuścić do końca października 1869 r.
Ciekawym uzupełnieniem informacji zebranych przez S. Dymitruka, będzie relacja zamieszczona w „Kalendarzu Serafickim” (2), wydanym przez Bernardynów w Radecznicy. Po raz pierwszy kalendarz drukowano w nowo uruchomionej drukarni bernardyńskiej w Radecznicy. Był on poniekąd kontynuacją „Dzwonka III Zakonu” wydawanego od 12 lat we Lwowie, przybierając nr 13. Klasztor w Radecznicy zakupił nową maszynę drukarską, a działalność wydawnicza  i dobrowolne datki (dochody) płynące z kolportażu kalendarza, miały służyć utrzymaniu ubogich dzieci w Kolegium Serafickim działającym w Radecznicy, a także rozbudowie drukarni oraz na wspomożenie misji na dalekim Sachalinie Japońskim.
Zanim usunięto po powstaniu styczniowym Bernardynów z Radecznicy, na odpust przybyło jeszcze w 1868 r. kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów. W tym czasie gwardianem zakonu był o. Tytus, który objął klasztor po wcześniejszym, zaradnym ks. Pleśniarowiczu, i usilnie starał się o utrzymanie Bernardynów w Radecznicy.  Starał się uzyskać pomoc u władz zwierzchnich, ale po powrocie z jednego z wyjazdów do Lublina, przywiózł pismo  rządowe, informujące o likwidacji klasztoru. Dwóch ojców miało jeszcze przez jakiś czas pozostać w klasztorze, a reszta miała wyjechać do Wielkowoli w kieleckim (na tzw. wymarcie). Kiedy rozeszła się wieść o zamianie kościoła na cerkiew,  mieszkańcy Radecznicy, Zaporza, Podlesia, Latyczyna, Zaburza i Gorajca zaczęli radzić jak utrzymać klasztor. Ustalono skład delegacji, która miała pojechać do Petersburga uprosić zmianę decyzji rządu. Przed kościołem czuwała straż (warta) włościan.
Kiedy w lipcu 1869 r. przybył do Radecznicy ks. Szydoszyński, dziekan zamojski, aby dokonać spisu inwentarza kościoła i klasztoru, ludzie oblegli go z prośbami, aby im nie odbierano kościoła. Odmienne przywitano dziekana unickiego z Zamościa, ks. Górskiego z Rozłap, grożąc mu obiciem kijami, i tylko dzięki asystującej mu Straży Ziemskiej do tego nie doszło. Klucze od klasztoru i kościoła trzymali włościanie pełniący wartę po dwóch, trzech, w dzień i nocą przed budynkami. Ponowna wizyta ks. Szydoszyńskiego odbyła się za jakiś czas, tym razem w asyście ks. Kwiatkowskiego, proboszcza z Mokregolipia i księży unickich, którym ci pierwsi mieli przekazać kościół. Mieszkańcy odmówili oddania kluczy, a na pytanie, gdzie są klucze odpowiadali: „Nie wiewa”. Nie oddali tych kluczy nawet wówczas, gdy delegacja petersburska wróciła z „niczym”. Wysyłano delegację powtórnie do Lublina, potem do Warszawy do generał gubernatora hr. Berga. Pomoc delegacji okazał ks. Baranowski, bp lubelski, który wystosował list do administratora archidiecezji warszawskiej  ks. Prałata Zwolińskiego, prosząc go aby dopomógł delegacji w uzyskaniu audiencji u namiestnika Berga.
Niestety, delegacja mieszkańców niczego nie załatwiła, i pozostało im już tylko bronić kościoła, obrazu św. Antoniego Padewskiego oraz klasztoru jedynie chłopskim uporem. Przypuszczalnie doszłoby do rozlewu krwi, gdyby nie podstęp ks. Szydoszyńskiego, który nocą dostał się do kościoła, zdjął cudowny obraz i niezwłocznie wywiózł go do swojego kościoła w Łabuniach. Uwiezieniu obrazu towarzyszyła gwałtowana nawałnica, która zerwała się, jak tylko furmanka z cudownym obrazem św. Antoniego opuściła otoczenie kościoła. Burza powyrywała z korzeniami wiekowe buki i połamała topole stojące tuż obok schodów, prowadzących do kościoła i klasztoru. Tak relacjonował to wydarzenie ks. Szydoszyński w liście do biskupa. Ludność Radecznicy straciła po tych wydarzeniach zaufanie do ks. Szydoszyńskiego i nie przeszkadzała już w wywożeniu pozostałego wyposażenia kościoła i klasztoru w Radecznicy, do okolicznych parafii.
Z opisów S. Dymitruka wynika, że jesienią 1869 r. doszło w Radecznicy do kolejnych zamieszek wśród ludności. Zdemolowano i spustoszono opuszczony przez Bernardynów kościół. Powybijano okna, wykradziono drzwi i zamki, rozbito piece, zniszczono dachy, dzwony i inne religijne pamiątki. Działo się to mniej więcej w tym samym czasie, kiedy to nieznany sprawca włamał się do kościoła i wywiózł obraz św. Antoniego. Z późniejszych relacji OO. Bernardynów, co opisano powyżej, wiemy już kim był ów „sprawca”.  Ksiądz Antoni Szydoszyński otrzymał nakaz przekazania majątku radecznickiego na rzecz unickiej parafii chełmskiej, ale w obawie, że utensylia z Radecznicy przejmie rosyjska władza administracyjna, postanowił wywieźć majątek pobernardyński do okolicznych świątyń rzymskokatolickich. Przykładowo organy z Radecznicy znalazły sią w kościele w Krasnymstawie. Dzwony trafiły do Dubienki. Zbiory biblioteczne Bernardynów znajdują się obecnie na KUL w Lublinie. Biblioteka liczyła 800 woluminów i została przekazana przez ks. Szydoszyńskiego dla Katolickiego Seminarium Duchownego w Lublinie. Obrazy i niektóre figury trafiły do 39 lokalnych kościołów rzymskokatolickich. Opuszczając Radecznicę Bernardyni wywieźli ze sobą: kielichy, szaty, podświeczniki, chorągwie i inne przedmioty. Musieli jednak zwrócić kielich darowany przez Teodora i Rozalię Giecko z Łazowa.
Bazylianie sprowadzeni z Warszawy przejęli klasztor 31 października 1869 r. Ministerstwo ds. wyznań miało wobec Radecznicy wcześniej nieco inne plany, miał tam powstać dom emerytów i dom pokutny dla duchownych unickich. Przełożonym wspólnoty Bazylianów w Radecznicy został hieromnich* Antoni (Zagarowicz). Funkcje stróża cerkiewnego powierzono Stefanowi Wołjanowi. Hieromnichowi Antoniemu powierzono zadanie doprowadzenia do stanu użyteczności i zamieszkania zrujnowanego klasztoru (monasteru). Stan zniszczeń potwierdziła trzyosobowa komisja w dniu 3 stycznia 1870 r. Ustalono, że w czasie nieobecności przełożonego klasztoru, ks. Szydoszyński wraz z wójtem i pisarzem gminnym, wyłamali drzwi do zabudowań klasztornych i wywieźli zbiory z biblioteki bernardyńskiej. Komisja złożyła wniosek o przysłanie technika w celu uporządkowania budynku kościelnego. Oprócz tego wniosek zawierał projekt finansowania domu emerytów przy monasterze, plan finansowy remontu i wyposażenia kościoła.
W czasie kiedy hieromnich Antoni objął monaster w Radecznicy (17. XII. 1869 r.), posiadłość po Bernardynach wynosiła 35,14 ha powierzchni, w tym 1,12 ha łąk i 2,8 ha parku. Grunty porastał las bukowy, były dwie sadzawki, a teren otaczający kościół i klasztor był bardzo malowniczy. Za świątynią był cmentarz klasztorny. Unicka parafia przy monastyrze liczyła w 1869 r. 50 wiernych. Na terenie przyklasztornym znajdowało się sześć kaplic: NMP Pocieszenia, św. Franciszka, św. Marii Magdaleny, św. Tekli, św. Stanisława, św. Antoniego (Na wodzie). W marcu 1870 r. oprócz przełożonego monasteru bazyliańskiego hieromnicha Antoniego, przebywali w Radecznicy: ksiądz wikariusz (nieznany z nazwiska) – inspektor emerytów i trzej psalmiści. Monastyr służył miejscowym unitom posługą kapłańską, nabożeństwami, sprawując jednocześnie opiekę nad domem emerytów. Bazylianie uprawiali sad owocowy i hodowali zwierzęta. Ufundowali kaplicę na końcu wsi z ikoną św. Antoniego, posrebrzanym krzyżem na ołtarz, paterą, kielichem, dwoma drewnianymi stołami, naczyniami i szatami liturgicznymi na łączną sumę 100 rubli. W kaplicy odprawiano nabożeństwa.
Zgodnie z nakazem biskupa Kuziemskiego zabudowania pobernardyńskie miały zostać przebudowane w duchu cerkwi prawosławnej. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych decyzją z dnia 18 listopada 1870 r. uznało dom bazyliański i dom emerytów za twory niewygodne i nierentowne i nakazały zamkniecie monastyru. W tym czasie w Radecznicy przebywało 11 księży. Władze zaproponowały powstanie w Radecznicy parafii unickiej i domu pokutnego dla duchowieństwa. Nowa parafia miała zostać utworzona z dniem 1 stycznia 1872 r.  z trzema etatami: proboszcza, psalmisty i stróża. Hieromnicha Antoniego postanowiono zastąpić ks. Janem Gajdą  z parafii w Topólczy. Zmiana nastąpiła 2 marca 1872 r. Placówka pokutna służyła procesowi usuwania naleciałości łacińskich w obrządku unickim. Jako pierwszego skierowano „na pokutę” do Radecznicy ks. Aleksandra Szulakiewicza, za podburzanie parafian przeciwko władzy i nie dopełnianie obowiązków proboszcza (z donosu). Ksiądz Szulakiewicz zbiegł z domu pokutnego wraz z żoną w lipcu 1873 roku. Na „pokutę” w Radecznicy skazano także: ks. Emiliana Starkiewicza; ks. Antoniego Grabowicza; ks. Leona Szokalskiego; hieronimacha Pelagjusza Rzewuskiego. Do Radecznicy, po kasacie Bazylianów w Warszawie, skierowano hieromnicha Sebastiana (Wasilewskiego – 17.I.1873 r.). Hieromnich Antoni został skierowany jako wikariusz do parafii unickiej w Zamościu, gdzie funkcję tę piastował do 27.07.1872 r. Dom pokutny dla występnych kapłanów  rozwiązano 28 października 1875 r.
W okresie funkcjonowania parafii unickiej w Radecznicy w latach 1872-1875 funkcję proboszcza sprawował ks. Gajda. Pełnił również obowiązki przełożonego domu pokutnego. W tym czasie kościół pobernardyński był zrujnowany i wymagał remontu. W maju 1875 r. parafia unicka w Radecznicy przeszła na prawosławie. Otrzymała wezwanie ku czci św. Antoniego Peczerskiego. Proboszczem od 1 stycznia 1877 r. został ks. Antoni Draczyński. Historia Klasztoru w Radecznicy w okresie narzucania prawosławia wymaga odrębnego potraktowania i opracowania.
W 1919 r. Bernardyni objęli ponownie swój klasztor w Radecznicy. W chwili wybuchu Wielkiej Wojny w Radecznicy znajdował się monastyr prawosławny żeński, który utrzymywał zakład wychowawczy, w miejscu którego powstało później Kolegium Serafickie prowadzone przez Bernardynów. Z początkiem wojny zakonnice – mniszki uciekły w głąb Rosji. Kościół wyświęcono na nowo w 1916 r. Do czasu przybycia Ojców Bernardynów w kościele posługę duchowną sprawowali kapłani wojskowi armii austriackiej, później polskiej. Kolegium Serafickie powstało w 1922 r. Przyjęło imię św. Antoniego. W tym czasie gwardianem w Radecznicy był o. Metody Sikora. Dzięki działalności Kolegium stopniowo powiększało się grono zakonników w całej polskiej prowincji. W roku 1938/1939 Kolegium Serafickie liczyło 153 wychowanków. Przed II wojną światową Bernardyni skupiali wokół siebie liczną rzeszę Tercjarzy (60. 000) – Zakon III św. Franciszka. Pracę wydawniczą Bernardyni zainicjowali wraz z uruchomieniem nowej drukarni i wydaniem kalendarza Serafickiego w 1938 r. na rok następny. Przy Kolegium w Radecznicy stworzono także małe pismo „Głos Kolegialny”, przekształcone później na „Młodzież Seraficką”. Na rok 1939 planowano wznowienie „Świata Serafickiego”. Wybuch II wojny światowej pokrzyżował te plany, ale to już kolejna karta historii Bernardynów w Radecznicy.

 

  • hieromnich – mnich posiadający świecenia kapłańskie (prezbiteriatu)
    opracowanie: Ewa Lisiecka
źródła:
  1. Stefan Dymitruk. Dom bazylianów i parafia unicka w Radecznicy (1869-1875). Res Historica 39. 2015.
  2. Kalednarz Seraficki. 1938. Relacja O. Jana Duklana Michnara. Relacja O. dr Juliana Kędziora. Cyfrowa Biblioteka Zamosc.pl.
  3. Rycina ze strony internetowej myvimu.com.