Peregrynacje Dziadka Jakuba.

Niniejszy tekst jest kontynuacją informacji zbieranych na temat mojego matecznego dziadka, Jakuba Kapuścińskiego. Nie dotyczy go bezpośrednio, ale stanowi próbę ukazania warunków w jakich żył przez co najmniej dziesięć lat wśród Polonii, w miejscowości Harbin na Dalekim Wschodzie (Chiny-Mandżuria). Informacje zostały zebrane na podstawie miejscowej prasy, tj. „Przeglądu…” wydawanego w Harbinie w latach 1919-1921. Materiały są wybiórczo wyselekcjonowane pod kątem wydarzeń z tzw. „Kroniki miejscowej”. Ukazywały się one sukcesywnie na przestrzeni tych lat. Były to krótkie wzmianki na temat bieżących wydarzeń w Harbinie. Drogowskazem do tych poszukiwań były strzępy informacji o dziadku, przekazane przez krewnych. Materiał zebrałam przede wszystkim celem przekazania młodemu pokoleniu w rodzinie. Być może zainteresuje to również kogoś z poza tego kręgu.
  1. Budowa Kolei Transyberyjskiej.
  2. Miasto Harbin w Chinach.
  3. Wyjście z poddaństwa rosyjskiego i odzyskanie niepodległości przez Polskę.
  4. Życie Polonii, ze szczególnym uwzględnieniem losów kolejarzy polskich.
  5. Kształtowanie się stosunków polsko-chińskich w latach 1919-1921.
  6. Wydarzenia w kraju: wojna bolszewicka, reemigracja, budowanie państwowości.
Budowa Kolei Transyberyjskiej.
Kolej Transsyberyjska to najdłuższa kolej na świecie, łącząca Moskwę z Władywostokiem (9 288,8 km). Na tym odcinku przekracza 8 stref czasowych. Jeden z jej odcinków, Kolej Transmadżurska, nazywana dawniej Koleją Wschodnio-Chińską, prowadzi z Moskwy do Pekinu m.in. przez Harbin.  Budowa odnogi Wschodnio-Chińskiej na terenie dawnej Mongolii i Mandżurii, była jednym z etapów budowy Kolei Transsyberyjskiej. Pokrywa się z linią kolei transsyberyjskiej do miejscowości Tatarskaja, a potem odbija na Chitę-Harbin-Pekin. Przypuszczam, że nasz dziadek mógł uczestniczyć w obu tych etapach budowy od 1914 r. do lat 20-tych XX w. Z rodzinnych przekazów mamy jednak tylko pewność co do tego, że brał udział w budowie odcinka wschodnio-chińskiego, w Mandżurii w Chinach.
Miasto Harbin w Chinach.
  
Polonia w Harbinie była niezwykle zróżnicowana, począwszy od pracowników kolei, poprzez inteligencję, przedstawicieli arystokracji, uchodźców, zesłańców powstania styczniowego, innych zesłańców carskiej Rosji, osierocone dzieci z całej Syberii, żołnierzy, duchowieństwo, po przemysłowców, plantatorów itp. Ilość Polaków w Mandżurii znacznie wzrosła od kiedy rząd rosyjski utworzył, w pasie wywłaszczenia wzdłuż linii kolejowej Kolei Transsyberyjskiej, oddzielne wojsko zwane Korpusem Straży Przygranicznej (1901 r.). W tym czasie przybyła do Mandżurii duża liczba oficerów Polaków. Począwszy od upadku powstania styczniowego (1863) po I wojnę światową (1914) Polacy – rekruci dziesiątkami tysięcy byli wysyłani do najdalszych garnizonów azjatyckich posiadłości Rosji. W grupie tych ostatnich znajdował się także nasz dziadek, Jakub Kapuściński. W najbardziej oddalonych miejscowościach Turkiestanu, Syberii Zachodniej i Wschodniej aż po Mandżurię, całe pułki i oddziały wojskowe były przepełnione Polakami. Chociażby pułki tzw. „Strzelców Syberyjskich”, którymi chełpili się Rosjanie, miały w swoim składzie nierzadko 90 % Polaków. Korpus Straży Pogranicznej był stale uzupełniany przez rekrutację Polakami. Tak duża liczba Polaków, skierowanych przymusowo na Daleki Wschód, usiłowała podtrzymać swoją narodowość chociażby poprzez wiarę katolicką. Prośba skierowana do Zarządu Inżynierii  Wojskowej zaowocowała zezwoleniem na budowę kościoła w jednym z budynków wojskowych, przeznaczonych na ten cel. Wkrótce powstał w Harbinie drugi kościół, bowiem ten pierwszy był zbytnio oddalony od ludności cywilnej i pracowników biur kolejowych. W „Klubie Kolejowym” i „Klubie Komercyjnym” urządzano bale charytatywne aby zebrać fundusze na jego budowę. W międzyczasie wzniesiono gmach Stowarzyszenia  „Gospoda Polska” w którym skupiała się główna działalność polonijna.
 
Przegrana wojna rosyjsko-japońska i wybuch rewolucji w Rosji odbiły się dodatnio na egzystencji Polaków skupionych w Harbinie. Polacy zaczęli sie oficjalnie posługiwać językiem polskim pisanym, chociażby w treści protokołów Komitetu Budowy Kościoła Katolickiego. Powstał również w tym czasie zamysł budowy szkoły polskiej, biblioteki. W tym czasie w Harbinie, nie licząc Chińczyków katolików, znajdowało się około 4 000 osób tego wyznania. W 1908 r. powstała w Harbinie pierwsza szkoła polska przy Stowarzyszeniu „Gospoda Polska”. Rok później przy parafii harbińskiej założono Towarzystwo św. Wincentego a”Paulo. W 1912 r. pod jego opieką otwarto szkołę początkową przy parafii. W 1913 r. otwarto przytułek dla bezdomnych i starców. W 1915 r. Harbin zalała fala uchodźców polskich. W tym samym roku otwarto ochronkę dla biednych dzieci (25-30 sierot). W latach 1915-1916 Utworzono Gimnazjum Polskie im. H. Sienkiewicza. Rok później szkoła początkowa i gimnazjum otrzymały nowy gmach.
 
Główny Zarząd Budowy Kolei Wschodnio Chińskiej mieścił się początkowo we Władywostoku. Na nowe miejsce wyznaczono Harbin. Ekspedycja Adama Szydłowskiego, (wzmiankowana w I części „peregrynacji dziadka” do Chin) zatrzymała się w dworze zajezdnym (nieopodal chińskiej gorzelni) „Tiandiaszagou”.  W latach 20-tych XX w. miejsce to nazywało się „Chanszynnyj Zawod” (za starym Harbinem).  Ten stary dom zajezdny istniał jeszcze w tym czasie. Szydłowski szukał pomieszczeń dla biur zarządu kolei. Jeden z Chińczyków doradził mu wybór „Chińskiej Gorzelni” zwanej „Sian Fan”, która w tym czasie była chwilowo nieczynna. Szydłowski kupił całą gorzelnię od właściciela z Aszyche. Odnowiono budynki i kiedy 13 maja 1898 r. przybyli inżynierowie, lokum na biura Zarządu Budowy Kolei były przygotowane. Na ten właśnie czas datuje się powstanie miasta Harbin.
  
czerwiec lipiec 1920.
Wyjście z poddaństwa rosyjskiego i odzyskanie niepodległości przez Polskę.
Dziadek, Jakub Kapuściński (1892-1944) pochodził z Królestwa Polskiego. Zamość, w tym i Płoskie, w czasie jego narodzin i powołania do wojska były pod zaborem rosyjskim (1813-1914). Zgodnie ze statutem cara z 26.02.1838 (?) Królestwo Polskie stanowiło część składową carskiej Rosji, jako terytorium zdobyte prawem wojny. Od tego czasu Polacy byli zmuszani do służby w wojsku rosyjskim. Natomiast podatki, jakie płacił pradziadek, Józef Kapuściński (ur. 11.03.1851 r.) – rolnik z Płoskiego (ojciec Jakuba) szły m.in. na utrzymanie tej armii.
Rosja uważała, że Polacy zamieszkujący tereny kolei Wschodnio-Chińskiej (Mongolia, Mandżuria) i Państwa Niebieskiego (Chiny właściwe) nigdy nie przestali być jej poddanymi. Nie mieli zatem potrzeby składania ministerstwu rosyjskiemu oświadczeń o wystąpieniu z poddaństwa. Rosja do ostatnich prawie czasów – pisze „Przegląd..” Nr 1 z 3 maja 1919 r. – zabraniała występowania z jej poddaństwa, upatrując w podobnym czynie zdradę karaną według art. 325 kodeksu karnego zesłaniem na Sybir, połączonym z pozbawieniem praw stanu. Dziadka to nie dotyczyło o tyle, że on w zasadzie na tym Sybirze już i tak był zesłanym wcześniej. Jako rosyjski żołnierz, ale zawsze to tylko Polak, był skierowany na najtrudniejszy odcinek służby, przy budowie Kolei Transsyberyjskiej. W 1919 r. Rosja była już jednak zmuszona przyznawać prawo do zmiany i odejścia z rosyjskiego poddaństwa. Brak jednak było wytycznych jak to zrobić. Polacy, szczególnie tam na dalekiej Syberii mocno odczuwali tę potrzebę, ale nie było to takie proste.
Polska w tym czasie nie miała na Dalekim Wschodzie jeszcze żadnego przedstawicielstwa. Ci, którzy wnieśli pisemne oświadczenia do ministra spraw wewnętrznych o wystąpieniu z poddaństwa rosyjskiego, przyjmowali na siebie wszelkie następstwa tego kroku, przewidziane przez prawo rosyjskie i międzynarodowe traktaty. Osoby zwolnione wówczas z poddaństwa rosyjskiego przyjmowały stan obcokrajowca. Stąd mogli oni korzystać tylko z praw jakie przysługują cudzoziemcom i przewidziane były w miejscowym prawodawstwie.  Przykładowo: tracili prawo urzędowania z ramienia rządu; prawo własności ziemskiej i nieruchomości w miejscowościach przez prawo wskazanych; na Syberii wzbronione było cudzoziemcom oddawanie dostaw i robót skarbowych; najem cudzoziemców na roboty na rzecz skarbu w obrębie Generał Gubernatorstwa Irkuckiego i Nadamurskiego oraz Zabajkalskiej prowincji. W obrębie ww. wzbronione było także oddawanie cudzoziemcom w dzierżawę ziem skarbowych, serwitutów, nabywanie ziemi na własność itp. Wszystko to wskazuje na ciężką i skomplikowaną sytuację naszych rodaków na Syberii, pozostających wówczas w służbie chociażby kolejowej. Bezwarunkowa utrata pracy z powodu przyjęcia statusu cudzoziemca, brak możliwości innego zarobkowania, przynajmniej do czasu zdobycia funduszy i możliwości powrotu do kraju. Procedura odejścia od poddaństwa składała się z dwóch aktów: rezygnacji z poddaństwa i aktu przyjęcia w poczet obywateli nowego państwa. Z pewnością dziadek Jakub takiego wyboru dokonał, ale w którym momencie to się stało, nie dotarłam do takich informacji. Zdrowy chłopski rozum na pewno podpowiedział mu rozsądne rozwiązanie. Długo tam na Syberii nie było wiadomo takim jak on, czy staje się ponownie Polakiem już z chwilą zwolnienia go z poddaństwa rosyjskiego, czy dopiero z chwilą sporządzenia stosownego aktu przyjęcia do poddaństwa (sic!) polskiego. Przy końcu marca 1919 r. podania o wyjściu z poddaństwa rosyjskiego przyjmować miał ponoć Polski Komitet Wojenny.
Życie Polonii, ze szczególnym uwzględnieniem losów kolejarzy polskich.
  
Po odzyskaniu niepodległości Polska potrzebowała polskich kolejarzy. Jak donosił „Przegląd” z 1 czerwca 1919 r. niezbędna była przynajmniej 800 osobowa obsada kolejarzy Polaków, dla zapewnienia ciągłości ruchu kolejowego w Polsce. Przed I wojną światową i w trakcie jej trwania, kolej była opanowana przez Niemców i Rosjan. Polaków nie zatrudniano na wyższych stanowiskach, chyba, że byli to specjaliści wysokiej klasy, względnie inżynierowie, którzy pracowali przy budowie chociażby kolei na Syberii. Rozpoznanie co do ilości Polaków zatrudnionych w 1919 r. na Kolei Syberyjskiej i odcinku Wschodnio-Chińskim zlecono Komitetowi Wojennemu w Harbinie. Koleje syberyjskie razem z Koleją Chińską według ówczesnych obliczeń posiadały około 1500 wykwalifikowanych kolejarzy Polaków. Szacowano, że jeżeli nawet część z nich pozostanie nadal na służbie na Dalekim Wschodzie, to i tak możliwe jest pozyskanie od 700 do 1000 pracowników i zatrudnienie ich w Polsce. Wśród tych ludzi znalazł się także nasz dziadek, Jakub Kapuściński. Sprowadzenie kolejarzy jak najszybciej do kraju stało się sprawą priorytetową. Rząd polski był w stanie ponieść związane z tym niemałe koszta, ponieważ ewentualne straty z powodu sabotażu kolei przez obcokrajowców, którzy na niej nadal pracowali, przekroczyłyby z pewnością koszty związane z przewozem kolejarzy z Azji do kraju. W grę wchodziła wówczas jedynie podróż morska, gdyż sytuacja w głębi Rosji nie sprzyjała transportowi lądowemu (koleją).  Początkowe transporty kolejarzy, opisywane na łamach prasy harbińskiej wiążą  się z ewakuacją żołnierzy polskich z Syberii. Koszta podróży morskiej były jednak niewspółmiernie wyższe od drogi lądowej (kolejowej). 15 kwietnia 1920 r. „Przegląd” informował o tym, że wielu kolejarzy, szczególnie tych zatrudnionych poza Harbinem, nadal nie jest zorientowana jakie kroki mają podjąć w celu powrotu do kraju.
 
Spotykamy na łamach prasy harbińskiej nazwiska Polaków, którzy uczestniczyli w budowie Transsyb nieomal od początku. Przykładowo: inż Ignacy Nowakowski, który pracował przy budowie kolei syberyjskiej od 1892 r. (30 lat), czy Zygmunt Zawadzki zatrudniony na kolei od 1903 r. Poza pewnymi wyjątkami Polacy byli kierowani do pracy na kolei na podrzędne stanowiska, nawet tragarzy kolejowych werbowano wyłącznie wśród Niemców i Rosjan.
 
Kolejarze byli zrzeszeni w Harbinie w Związku Polskich Kolejarzy („Przegląd” Nr 24 z 15 kwietnia 1920 r.). Ta sama gazeta Nr 28 i 20 z czerwca/lipca 1920 informuje, że w tym czasie w Harbinie mieszkało około 5.000 Polaków. Kolejarze wspomagali się wzajemnie zrzeszając się w Stowarzyszeniu Wzajemnej Pomocy Kolejowców w Mandżurii. Wspomniany tygodnik był drukowany „Drukiem litografii kolejowej” (Nr 19/1920), a wcześniej redagowany przez …….. i pisany na maszynie do pisania.
15 maja 1920
maj 1920
1 Czerwiec 1920
Inteligencja polska zapełniała w Harbinie szeregi biurokracji rosyjskiej, powiększała szeregi urzędnicze.
Kształtowanie się stosunków polsko-chińskich w latach 1919-1921.
Przekazy rodzinne dotyczące paszportu Dziadka Jakuba sprawiły, że podczas przeglądania prasy wydawanej w latach 1919-1921 w Harbinie, szczególną uwagę zwracałam na ten właśnie szczegół. Sprawa otrzymania paszportów przez Polaków, zatrudnionych na Syberii, nie tylko na kolei, ale w całym środowisku Polonii  była niezwykle skomplikowana i wieloetapowa. Jeszcze w listopadzie 1919 r. Rosja zgłaszała veto wobec wystawiania przez różne propolskie organizacje paszportów dla Polaków. („Przegląd” Nr 13 z 1 listopada 1919 r.). Wątpliwe jest zatem, żeby Dziadek Jakub uzyskał go w 1919 r. i mógł wrócić do kraju. W tym czasie w Harbinie zaczęło się rozliczanie „z polskości”. Nastąpiły przepychanki polityczne o wpływy, w szczególności P.K.W. i P.K.N. (Polski Komitet Wojenny i Polski Komitet Narodowy). W prasie komentowano to jako zanik pożytecznej pracy na rzecz rozpolitykowania.
Brak polskiej placówki dyplomatycznej w Harbinie powodował dezorientację i niekiedy trwały stan beznadziei wśród Polonii. Najlepiej zobrazuje to opis kłopotów tzw. „powrotowców”: „ciężkie są losy pielgrzymstwa naszego. Ko jest tutaj może powiedzieć słowa pełne tragizmu i beznadziei (…) porzućcie wszelką nadzieję powrotu do kraju. Kto tutaj przybył ten stąd się nie wydostanie. Kiedyś, może za kilka lat, wydawać się będzie niepodobieństwem to zamknięcie ludu polskiego tutaj na skrawku lądu. By wrócić stąd obecnie morzem do Polski trzeba mieć pieniądze, cierpliwość i silne nerwy i szczęście. Pieniądz trzeba mieć duży (…) na okręt (…) trzeba oczekiwać we Władywostoku około miesiąca (…) trzeba być szczęśliwcem by otrzymać bilet na okręt. Do tych trudności doliczyć trzeba niemałe kłopoty z otrzymaniem paszportów i wiz. Pieniądz teraz nic nie jest wart” – czytamy dalej na łamach „Przeglądu” Nr 16 z 15.12.1919 r. Ta sama gazeta donosi, że Polska Misja Polityczna wyjechała z Warszawy na Syberię w dniu 1 listopada 1919 r.
„Przegląd” Nr 22 z 15 marca 1920 r. informował, że do Harbina przybyli:
Polskim Konsulem na Syberię w 1920 r. został Michał Morgulec.
„Przegląd” z 30 kwietnia 1920 r. informował Polaków kto i z jakiego tytułu ma prawo uzyskać pozwolenie na wyjazd z Harbina. Konsul Generalny mógł wziąć na siebie pokrycie w całości (lub częściowo) kosztów przejazdu do kraju. Miał przyznany przez Polskę fundusz na ten cel i dysponował nim według określonych zasad. Pomijając inne uprawnione grupy (vide niżej), dziadek Jakub kwalifikował się do Grupy VI – fachowców, których obecność w Polsce była szczególnie pożądana, z naciskiem na fachowców kolejarzy. Od 10 czerwca 1920 r. przeprowadzano w Harbinie imartykulację paszportów wydanych przez Komitet Narodowy Polski i Polski Komitet Wojenny (notatka prasowa z przełomu czerwca i lipca 1920 r – poniżej). Rejestracja odbywała się bezpłatnie.
Z chwilą podjęcia oficjalnego, polskiego przedstawicielstwa w Harbinie przez Konsula generalnego na Syberię, powróciła jak bumerang sprawa paszportów, uprawniających  do wyjazdu z kraju. Dokumenty wydawane wcześniej przez różne polskie organizacje musiały uzyskać akceptację konsula. Sytuacja i tak uległa znacznej poprawie, bowiem wcześniej, jak donosi gazeta z 1 czerwca 1920 r. polskie paszporty nie były nigdzie respektowane. W hotelach, gdzie Polacy zatrzymywali się w oczekiwaniu np. na statki zapisywano ich jako Rosjan. Dopiero na skutek ich interwencji dopisywano im „polish”. W biurach japońskich, gdzie załatwiali formalności i bilety na okręt posługiwano się prędzej niemieckim, niż angielskim.  Japończycy w tym czasie nie odróżniali polskiej narodowości, zaliczając Polaków do Rosjan lub „Austrian”. Obowiązkiem konsula było również zabezpieczenie interesów Polaków w sprawach spornych z państwem rosyjskim, w szczególności zobowiązań finansowych. Polacy mogli przekazywać w depozyt konsulowi ruble syberyjskie, ruble romanowskie (carskie), r. dumskie i tzw. amerykańskie, jak również inne zobowiązania płatnicze. Walory pieniężne miały być złożone w Banku Rosyjsko-Azjatyckim jako bezprocentowy depozyt konsulatu, możliwy do wycofania na żądanie właściciela.  Informacje o tym obwieścił Konsul – Komunikatem Nr 468 – opublikowanym 1 czerwca 1920 r. (poniżej). Przekazywanie gotówki do kraju było także możliwe przez specjalnego kuriera, z tym że nie gwarantowano odzyskania pieniędzy w razie napadu i ograbienia (informacja Konsula Geeneralnego z 26 czerwca 1920 r. – poniżej). Osobisty przewóz gotówki także nie gwarantował bezpieczeństwa, czego przykładem był nasz dziadek, ograbiony z oszczędności przez Sowietów.
  
„Przegląd” poinformował, że z dniem 26 września 1920 r. Rząd Chiński powiadomił miejscowe władze w Harbinie (rosyjskie i chińskie) o anulowaniu eksterytoriolności Rosjan w Chinach. Odtąd poddani rosyjscy mieli podlegać prawu i sądom chińskim. Dla Polaków, którzy  tym czasie nadal pozostawali w poddaństwie rosyjskim była to sprawa szczególnej wagi, bowiem jako „Rosjanie” podlegali odtąd zwierzchności Chin. Komunikat Konsula Generalnego Nr 442 informował Polaków („Przegląd” z 1.09.1920 r.) o zakazie przesyłania w przesyłkach pocztowych i przywozu do kraju znaków pieniężnych w walucie austriacko-węgierskiej; niemieckiej i rosyjskiej. Do kraju można było wwieźć sumę nie przekraczającą 500 koron, 400 marek i 800 rubli. Podwójna kwotę mogli wwieźć wychodźcy przekraczający granicę Polski po raz pierwszy (1000 koron, 800 marek, 400 rubli). Rekwirowano sumy ponad ustalone granice.
 
 Wydarzenia w kraju: wojna bolszewicka, reemigracja, budowanie państwowości.
Nie wiemy w rodzinie, kiedy dziadek dokładnie wrócił z Chin do Polski. Wiedza ta zanikła wraz ze śmiercią bliskich krewnych. Zachowała się natomiast informacja, że na jego powrót usilnie nalegała matka. Można zatem przypuszczać, że mieli ze sobą jakiś ograniczony kontakt, przypuszczalnie listowny. Prawdopodobne jest również, że do czasu odzyskania przez Polskę niepodległości, przekazywali sobie wieści przez osoby trzecie, podróżujące koleją. Dzisiaj wybieramy pożądany numer z komórki telefonicznej i łączymy się z całym światem. Wówczas niestety nie było to takie proste. Wydarzenia z kraju jeżeli już, docierały do Harbina ze znacznym opóźnieniem, z uwagi na dzielącą te miejsca odległość. „Przegląd” z 15 kwietnia 1920 r. informował Polaków na Dalekim Wschodzie, że od stycznia tego roku, wraz z zajęciem Gdańska przez Polskę, polskie urzędy pocztowe rozpoczęły przyjmowanie korespondencji do wszystkich części świata. Zatem od tego czasu dopiero możliwy był listowny kontakt naszego dziadka z rodziną w kraju. Zwróćmy uwagę, że informacja o tym została opublikowana w Harbinie z trzymiesięcznym poślizgiem (poniżej).
Do kraju zaczęli wracać specjaliści z dziedziny kolejnictwa. Jak informuje „Przegląd” z dnia 1 października 1920 r. do Polski wracał właśnie inż. Ignacy Nowakowski, który przez 30 lat pracował na kolei Transsyberyjskiej.
Kolejarze, tak bardzo pożądani w kraju, w początkowym okresie usiłowali się wydostać z Harbina jako jedni z pierwszych. Wyjazd przedkładali nawet ponad załatwienie osobistych spraw majątkowych i materialnych. Ten nagły zryw z czasem jednak osłabł. Kolejarze zaczęli rozsądniej podchodzić do sprawy wyjazdu do Polski. Transport lądowy był niemożliwy z uwagi na wojnę polsko-bolszewicką. Transport morski był bardzo kosztowny. Wielokrotnie przekraczał ich możliwości finansowe, szczególnie wówczas kiedy posiadali rodzinę. Wielu z nich liczyło na korzystną sprzedaż posiadanych nieruchomości, bowiem oszczędności tej grupy społecznej były raczej znikome. Niektórzy z kolejarzy liczyli na „odprawę” z kolei, szczególnie ci o dłuższym stażu pracy. Podsumowując wszystkie uzyskane w ten sposób dochody, do Polski wróciliby bez przysłowiowego grosza przy duszy. Niżsi stopniem kolejarze byli w sytuacji jeszcze gorszej. Wstrzymywali się więc z wyjazdem, przynajmniej do chwili zakończenia wojny. Liczyli bowiem na bezpłatny (jak dla nich) przejazd koleją. Uważam, że podobnie zapatrywał się na powrót nasz dziadek Jakub. Na kolei pracowali w Harbinie: technicy, inżynierowie, maszyniści, konduktorzy, rachmistrze, biuraliści, i wszyscy oni czuli się wyróżnieni zapotrzebowaniem jakie Polska stawiała kolejnictwu. Nie wszyscy jednak byli aż tak niezbędni i należało dobrze rozważyć powrót do kraju pod kątem znalezienia zatrudnienia w tym fachu. Trzeba mieć świadomość, że PKP – Polskie Koleje Państwowe powstały dopiero 29.09.1926 r., ale wtedy to dziadek był już przypuszczalnie w kraju.
 
opracowanie: Ewa Lisiecka
źródło:
  • zasoby archiwalne Biblioteki Narodowej w Warszawie – „Przegląd….” pracy z lat 1919-1922, ukazującej się w Harbinie – strona internetowa „Polona”.
Uwaga: powyższe materiały są w stałym uzupełnianiu o nowe pozyskane wiadomości.
Link do wspomnień o Dziadku: Z Płoskiego do Chin i z powrotem. – http://przewodnicyzamosc.pl/archiwa/date/2021/01