Kościół ormiański w Zamościu.

Dzięki uprzejmości Ewy Dąbskiej, publikujemy udostępniony nam kolejny artykuł śp. dr Bogumiły Sawy, dotyczący kościoła ormiańskiego w Zamościu. Warto przy tej okazji przypomnieć, że to Pani B. Sawa odnalazła w Wojewódzkim Archiwum Państwowym w Lublinie dokumentację, dotyczącą inwentaryzacji z natury bryły kościoła ormiańskiego z 1811 roku. Na podstawie tych dokumentów śp. prof. Jerzy Kowalczyk dokładnie opisał wygląd i architekturę kościoła. Publikacja ta ukazała się w Kwartalniku Architektury i Urbanistyki (t.XXV: 1980 z. 3-4 s. 215-232). Wśród pamiątek po śp. Bogumile Sawie zachowała się  wzruszająca dedykacja profesora dla Pani Sawy, w podziękowaniu za udostępnienie do opracowania wspomnianych materiałów: 

Pani dr Bogumile Sroczyńskiej odkrywczyni pomiarów kościoła (wg przyp. 33) z pozdrowieniem Jerzy Kowalczyk 24.VI.81.

Pani dr Bogumiła Sawa napisała poniższy artykuł w 1984 r. – publikując go w Zamościu na łamach „Tygodnika Zamojskiego” Nr 46 (260) z 18 listopada 1984 r.

_____________________________________________________________________________________

Jeszcze o muzeum Ormian

Idea utworzenia muzeum zamojskich Ormian poruszyła mnie do głębi. Moim zdaniem jednak, przesadą byłoby organizowanie odrębnej placówki w jednej z obecnie restaurowanych kamieniczek północnej pierzei Rynku Wielkiego. Dla stuletniego epizodu ormiańskiego wystarczy chyba jeden rozbudowany dział w przyszłym Muzeum Okręgowym.
Zgadzam się natomiast z p. Andrzejem Kędziorą („TZ” nr 43 z 26 października 1984 r.), iż muzeum tego rodzaju to przede wszystkim odpowiedni eksponat o wyraźnie zamojskim rodowodzie. Pewnie, że zdjęcie katedry ormiańskiej we Lwowie, parę portretów osobistości pochodzenia ormiańskiego, jakaś mapa czy wykres nie zdołają przekonać ani turystów, ani tubylców, że weszli do muzeum zamojskich Ormian. Ponieważ jest ono jeszcze na etapie „być albo nie być”, chciałabym słów parę na temat przyszłych ewentualnych pamiątek. Przede wszystkim widzę już pierwszy eksponat, i to bardzo ormiański, i bardzo zamojski. Myślę o modelu kościoła z XVII stulecia, który to kościół na początku XIX wieku, po blisko dwuwiekowym żywocie, odszedł w krainę cieni.
To nic, że przyszłe pokolenia wystawiły mu w miejscu, gdzie stał, wspaniały, choć kanciasty i szarobury nagrobek w postaci hotelu „Renesans”. Te właśnie przyszłe pokolenia dokonały rzeczy jeszcze bardziej straszliwej niszcząc spychaczem fundamenty ormiańskiej świątyni. Zdawać by się mogło, iż zniweczono na zawsze możliwość odtworzenia bryły architektonicznej kościoła. I to nie jakąś tam swobodną parafrazę na temat, w stylu… G. Brauna, lecz inwentaryzację wykonaną z natury w 1811 r. przez fachowców wojskowych. Przypadek sprawił, iż w Wojewódzkim Archiwum Państwowym w Lublinie została ona odnaleziona przeze mnie w dokumentach, wśród których raczej nie można by się jej spodziewać. Dokładna analiza i opis rysunku przez przefotografowanie oryginału tejże inwentaryzacji są zasługą profesora Jerzego Kowalczyka („Kwartalnik Architektury i Urbanistyki”, t. XXV, r. 1980, z.3-4). I oto mamy kompletny materiał do wykonania modelu.
Wiadomo, że po kasacie kościoła pozostałe mobilia sprzedano na publicznej licytacji. Trudno przypuszczać, by uczestniczyli w niej mieszczanie, bowiem nikt nie potrzebował ornatów, chorągwi czy baldachimu. Zainteresowanie przetargiem przejawiać mogli jedynie duchowni innych zamojskich kościołów i oni najprawdopodobniej stali się nabywcami obrazów, sprzętów i naczyń liturgicznych. Potwierdzają to zachowane źródła archiwalne, dotyczące budowanego wtedy kościoła św. Katarzyny na Lubelskim Przedmieściu, z końca XVIII stulecia. Wymienia się w nich krzyż cynowy, dwa boczne ołtarze i obraz św. Kajetana jako kupione na tej licytacji. Sporo przedmiotów mogło tą samą drogą trafić do kolegiaty i kościoła Bazylianów (obecnie oo. Redemptorystów). Czyżby tam należało szukać oryginalnych armenianów? Nie obejdzie się rzecz prosta bez naukowej weryfikacji i za kilka lat będzie je już można zamknąć w muzealnej gablocie. Ktoś może powiedzieć, że nie taka to prosta sprawa – ustalić, co jest, a co nie jest ormiańskie. Z pewnością, ale czyż profesor Mirosława Zakrzewska-Dubasowa i profesor Jerzy Kowalczyk odmówią pomocy i rady w tym względzie?
Należy też jeszcze koniecznie zajrzeć do ciągle otwartej historii naszego miasta. W tym przypadku oferuje ona niezwykle przydatny rodzaj informatora w postaci wykazu ruchomości kościoła ormiańskiego z 1749 r. Ten obszerny dokument, przechowywany obecnie w Bibliotece Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu, daje wyobrażenie o jego stanie posiadania w schyłkowym okresie. Oto przed wielkim ołtarzem rozpraszała mrok imponujących rozmiarów srebrna lampa. Obraz wiszący w prezbiterium, migocący dwiema srebrnymi złoconymi koronami, zdobiła „aksamitowa sukienka, złotymi kwiaty adorowana”.
Wśród ołtarzy bocznych wyróżniały się: Jezusa Ukrzyżowanego i Przemienienia. Ze sklepienia zwisał „lustr spiżowy”, czyli okazały, wieloramienny świecznik. Wśród wizerunków licznego grona świętych ze złoconymi koronami, sznurami pereł i korali byli m.in. św. Grzegorz z pozłacaną infułą, św. Jędrzej ze srebrnym promykiem, św. Anna z Najświętszą Marią Panną i Matka Boska Łaskawa. Ale największą czcią i miłością otaczano obraz św. Kajetana, odznaczający się dobrym pędzlem, z „jedwabnicową zasłoną szychem przetykaną”, obłożony 12 kosztownymi wotami i oświetlony srebrną lampą. Według romantycznej tradycji dziewiętnastowiecznej zabrał ze sobą ten obraz ostatni proboszcz ormiański i zniknął gdzieś bez śladu. Bardziej prawdopodobna jednak, chociaż nie tak barwna, jest historia przeniesienia obrazu do kościoła św. Katarzyny, co znajduje potwierdzenie w źródłach. Ta sama tradycja każe szukać ormiańskiego wizerunku Matki Boskiej Łaskawej w kościele szczebrzeszyńskim. Ponieważ niedaleko, warto sprawdzić.
Inwentarz świątyni ormiańskiej wymienia ponadto 35 ornatów, 3 chorągwie, baldachim, 2 podarte dywany, 6 „zgniłych” kobierców, 2 kilimy, „sukno pod ołtarz”, wielką wazę cynową do święcenia wody, całą kolekcję cynowych i spiżowych lichtarzy oraz wiele innych przedmiotów.
Księgozbiór liturgiczny, złożony z 14 pozycji, lśniący srebrnymi krzyżykami, klamerkami i narożnikami, zawierał dwie „ewangelie Pisma”, Martyrologium Ormiańskie, Wielką Księgę Lectionum, 3 mszały ormiańskie, tyleż wielkich mszałów łacińskich, 2 brewiarze ormiańskie – drukowany Szaragan oraz „małą polską ewangelię”. Przy kościele znaj­dowała się biblioteka. Dokładny „regestr ksiąg” zawiera ponad 100 woluminów, a wśród nich 34 w języku włoskim, 35 po łacinie (m. in. „Życie Abrahama”, „Rocz­niki”, „Obrona życia Duchowe­go”, „Trąba Pokoju”, „O obrazie Częstochowskim”, „Elegia o św. Józefacie”). W bibliotece prze­chowywano także osiem ksiąg ormiańskich, których tytułów nie udało się odczytać, poza jednym „Gramatica Armenica”. Kilka rękopisów opatrzono uwagą niepotrzebne”. Ciekawy wykaz 22 ksiąg w języku polskim, warto tu przytoczyć w całości:
1. Kazania księdza Jataft Wójka
2. Roczne dzieje x. Piotra Skargi.
3. Orator Polityczny
4. Kazania niedzielne
5. Przykłady
6. Gmach Sebastiana Nuceryna
7. Żywot Joanny Fremiot
8. Rzeka pokoju
9. Monumenta Kodeńskiego Ob­razu
10. Uwagi duchowne
11. Trybunał pański
12. Książka pożyteczna
13. Aphabetum hereticum
14. Ogród liliowy św. Kajetana
15. Kazania niedzielne ks. Bielińskiego
16. Wojna duchowna
17. Apologia przeciwko Lute­ranom
18. Pieśni polskie
19. Pamiątka pasterskiego afektu
20. Chorągiew zgody i pokoju
21. Trybunał św. Ojców Greckich.
Kilka lat temu miałam moż­ność zapoznać się pobieżnie z za­sobnym księgozbiorem przechowywanym w Kolegiacie. Stare księgi nie były wówczas zinwen­taryzowane. Kiedy wracam do nich pamięcią, czuję intuicyjnie, iż wiele tytułów „ormiańskich” można by tam odnaleźć.