Księżniczka Franciszka Woroniecka

Rodzina Korybut – Woronieckich* należała do najstarszych polskich rodzin szlacheckich. Pieczętowała się herbem Korybut i tytułem książęcym.* Na przestrzeni dziejów zubożała i dopiero za czasów „imperium Habsburgów”, uznano oficjalnie rycerstwo Woronieckich. Przedstawiciele rodu skupiali się w linii płockiej, lubelskiej, galicyjskiej i podlaskiej. Gniazdo lubelskich Woronieckich to Rejowiec, Kanie. Znany nam z poprzedniego artykułu, książę Mieczysław Woroniecki (1825-1849), bohater walk węgierskich, reprezentował lubelską linię rodu. Wzmiankowany  tam również książę Józef Woroniecki (stryj Mieczysława), wywodził się z galicyjskiej gałęzi Woronieckich. Główną i najstarszą linię  rodu reprezentuje księżna Franciszka Woroniecka, której dedykujemy niniejsze opracowanie.
Franciszka Wiktoria Woroniecka, jako młoda panienka, znalazła znakomitą opiekę na dworze wśród fraucymeru hetmanowej Branickiej, żony hetmana wielkiego koronnego, kasztelana i wojewody krakowskiego, Jana Klemensa Branickiego (1689-1771). Nie mogła trafić lepiej, bowiem w tym czasie białostocką siedzibę hetmana określano mianem „podlaskiego wersalu”. Rodzicami Franciszki Wiktorii byli: Franciszek Michał Korybut Woroniecki (ur. 1714 r.) i Elżbieta (Hatowska z Hatowic h. Łabędź) Woroniecka  ur. 1710 r. Franciszka miała dwie siostry: Konstancję (1744-1796) i Elżbietę ur. 1746 r. Pod koniec panowania Augusta III w Białymstoku koncentrowało się, kreowane na modłę francuską, całe polskie życie towarzyskie, rycerskie, bojowe i dyplomatyczne. Branicki uznawany był w tym czasie, za jednego z ostatnich utrzymujących „buławę szlachecką”, toteż lgnęli do niego na dwór przedstawiciele najznamienitszych rodów: Czartoryskich, Sapiehów i cały poczet Radziwiłłów. Zaglądał tam równie często, drugi z bohaterów naszej opowieści, wojewoda nowogrodzki (w latach 1755-1772), książę Józef Aleksander Jabłonowski (1711-1777) h. Prus III.
W tym czasie książę miał już za sobą niezbyt udane, pierwsze małżeństwo, ze starszą od siebie Radziwiłłówną, primo voto Sapieżynę.  Jabłonowscy to stary ród mazowiecki, który w XV w. przeniósł się na Ukrainę i tam dorobił się licznych majętności. Przybyło ich jeszcze księciu z powodu znakomitego mariażu. Samych rezydencji posiadał osiemnaście, a wśród nich m.in. zamki i pałace w: Podhorcach k. Stryja, Lachowcach; Busku, Zawałowie, Jabłonowie Litewskim, czy też liczne „palatio” w: Księżęcinie; Prussowie; Steblowie; Ziemielińcach, Ulowcach. Znakomita partia do powtórnego ożenku. Tyle tylko, że książę nie zamierzał się już żenić, doświadczony niepowodzeniami z pierwszego małżeństwa. Traktowany przez żonę „z wysoka”, bo gdzież tam równać się Jabłonowskim z Radziwiłłami i Sapiehami,  umykał z Wołpii, gdzie był tylko „sługą” rezydującej tam małżonki  i najchętniej przebywał w swoich dobrach wołyńskich. Litwy nie lubił za bardzo, chyba przez wzgląd na żonę. Synów z tego małżeństwa nie było, mieli dwie córki. Po śmierci żony, na swoją stałą siedzibę wybrał Lachowce. Kiedy wydał za mąż swoją drugą córkę, obudziła się w nim chęć ponownego ożenku.
Białystok leży przy drodze prowadzącej z Warszawy do Grodna, zatem książę Jabłonowski często bywał u Branickich.  Odwiedzał również Białystok w drodze z Wołpi do Zapałowa. Kiedy pewnego razu nie zastał Branickiego, postanowił odwiedzić jego małżonkę, Izabelę Elżbietę z Poniatowskich Branicką, która w tym czasie przebywała ze swoim fraucymerem w nieodległym Choroszczu, letniej rezydencji Branickich.  Jedna z panienek napotkanego podczas spaceru fraucymeru hetmanowej, wskazała księciu, gdzie ma jej szukać. Jabłonowskiemu od razu przypadł do gustu głos i sposób bycia panny. Zauważył, że panna „świeża, słuszna, szczupła, nie pierwszej już młodości ma wszelkie warunki na stateczną małżonkę, ale czy krew dobra?” Panienka wpadła w oko Jabłonowskiemu, który liczył sobie już wówczas ponad 50 lat. Branicka wyjaśniła mu, że to księżniczka Franciszka Woroniecka. Woronieccy wprawdzie ubodzy, ale ród dobry, stary, chociaż niczym szczególnym się odznaczył – myślał książę. Jeden biskup, jeden, czy dwóch senatorów drążkowych, początek wszak od Korybuta wywodzą. Hetmanowa Branicka zorganizowała w Białymstoku naprędce koncert, w którym oboje nasi bohaterowie wzięli udział oczywiście. Jabłonowski, nie młody już co prawda „kawaler” nader często spoglądał w kierunku Woronieckiej. Panna zachowywała się przyzwoicie i powściągliwie. Kiedy książę żegnał Branicką wyjawił jej, że poczuł inklinacyę do panny Woronieckiej i jeżeli kasztelanowa nie ma nic przeciwko temu, chciałby ją poślubić. Hetmanowa odrzekła, że nie spodziewała się, że tak stateczny człowiek, jak wojewoda będzie jej bałamucił wychowankę.
– Jak to pani rozumie – spytał zaniepokojony Jabłonowski.
– Toć przecie musiało nastąpić porozumienie, kiedy się książę oświadczasz, a nastąpiło mimo mojej wiedzy; nie obserwowałam zbliżenia żadnego.
– Ależ ja nigdy z księżniczką nie konwersowałem jeszcze.
– Więc jakże? Popęd serca i postanowienie nagłe bez jej wiedzy nawet?
– Bez jej wiedzy – odpowiedział książę – zdaje się, dodał z dumą, nie powinna w tem upatrywać uchybienia dla siebie.
Branicka szybko rozważyła wszystkie korzyści takiego ożenku podopiecznej (choć z niemłodym już panem). Los uśmiechnął się do biednej sieroty.
– Dobrze! – ciągnęła dalej Branicka – będę się starała przekonać księżniczkę, a was proszę napiszcie przynajmniej liścik do niej z oświadczeniem, toć się nam kobietom coś należy także….
Książę nie przypuszczał nawet, aby miał dostać kosza, ale w nocy po tej wizycie zastanawiał się nawet, czy sam nie popełnił niedorzeczności tymi oświadczynami, które pospolitowały, bądź co bądź, jego nazwisko. Rano napisał jednak list z oświadczynami do księżniczki Woronieckiej. Warto go tutaj zacytować w obszernym fragmencie, żeby całemu zdarzeniu nadać jeszcze większej pikanterii. Nie wiedzieć dlaczego, ale ton tych oświadczyn nie grzeszył ani delikatnością, ani skromnością i można powiedzieć, że był niejako zapowiedzią dalszych losów tego małżeństwa.
„Ja, Józef Aleksander Jabłonowski, świętego państwa rzymskiego książę, wojewoda nowogrodzki, orderów ojczystych i cudzoziemskich kilku kawaler, domu i familii mojej zaszczyt, na państwach i hrabstwach moich dziedziczny i udzielny pan.
Donoszę Waszmość Pannie, że mocno podupadły dom WMPanny i przyćmioną godność podźwignąć gotów, podaję do wiadomości, że umyśliłem kochać i ukochałem WMPannę, do czego proszę, abyś na dzień mianowany przez mojego ambasadora przybyła do dóbr moich Nakły* zwanych, gdzie z idultem i wszelką gotowością ciała mego czekać będę. Obiecuje w rekompensą statecznego (który sobie zawsze upewniam) afektu sto tysięcy złotych. Lustr i godność moja tyle sprzyja WMPannie, ile sobie życzyć możesz. Chęci zaś moje z skutków pomiarkujesz, tylko przyjeżdżaj niezwłocznie. Czekam z niecierpliwością powitania się. Adieu.”
Podglądamy dzisiaj tę prywatną korespondencję i nadziwić się nie możemy obcesowości takich oświadczyn. A jednak księżniczka Woroniecka oświadczyny przyjęła i bardziej jej się spodobało zostać wojewodziną nowogrodzką, niż z urażoną dumą w staropanieństwie zostać. Najczęściej w źródłach możemy spotkać informacje, że Jabłonowski w chwili ślubu z 15 letnią Woroniecką miał 50 lat. To błędne zapisy powtarzane przez kolejne nie sprawdzone powtórzenia. Według herbarza Bonieckiego ślub odbył się 5 sierpnia 1766 r. w Jabłonowie nad Niemnem.  Zatem książę liczył sobie wówczas 55 lat, a Franciszka (1742-1829) 24 lata. W Jabłonowie nie było kościoła, ślub mógł się odbyć zatem tylko w kaplicy wybudowanej przez księcia (zachowanej  w ruinie do dzisiaj). Obecnie takiej miejscowości nie odnajdziemy na mapie Ukrainy. Obecnie to Szczeczyce.* W roku 1740, w wyniku ślubu z Radziwiłłówną dobra te znalazły się w rękach Józefa Aleksandra Jabłonowskiego. W Szczeczycach, przy drodze obok wsi, do dzisiaj wznosi się ruina rodowej kaplicy Jabłonowskich, wybudowana w latach 1740-1764. To w niej 5.08.1766 r. wzięli ślub – księżniczka Franciszka Wiktora z.d. Woroniecka i książę Józef Aleksander Jabłonowscy. Kaplica należała (jako filia) do parafii w sąsiednim miasteczku, w Łunnej.
Czy książę Józef Aleksander wybudował, czy tylko przebudował Jabłonowski pałac, źródła nie określają dokładnie. Nie zachował się do naszych czasów, ale możemy zobaczyć jego sylwetkę na rysunku Napoleona Ordy z około 1860 r. Jako młoda małżonka Franciszka przyjęła przy Jabłonowskim rolę nie „pani wojewodziny”, ale nieomal sługi księcia. Nawet nie ochmistrzyni, bowiem gospodarstwem zarządzał sam wojewoda. Książę kochał małżonkę na swój dziwnie pojmowany sposób. Okazywał jej jednak na każdym kroku swoją wyższość, wpajał w nią uparcie wszelkie arystokratyczne zasady, którym szczerze hołdował, czyniąc ich pożycie nieznośnym i co najmniej sztucznym. Zawsze milcząca i cicha wypełniała z pokorą wszystkie jego rozkazy. Do kościoła wojewoda wchodził sam. Dopiero za nim sunęła wojewodzina, która nie zasiadała z nim w ławce kolatorskiej, tylko na krześle dostawionym obok. Franciszka była także niemym świadkiem udziwnionych rytuałów audiencji, których książę udzielał swoim  poddanym po każdej niedzielnej mszy. Niewesoło było jak widać na zamku w Lachowcach. Dziwactwa i duma gospodarza odstręczała gości. Strojono sobie żarty z wojewody, wątpiąc także w jego talenta w dziedzinie nauki, której coraz więcej poświęcał czasu. Przy obiedzie półmiski zaczynano od gospodarza, a w sypialni książę spał w ogromnym mahoniowym łożu, otulonym kotarami z herbami, a wojewodzina na skromnym i twardym tapczaniku w kącie. Rodzaj takiej separacji łoża wszedł nawet do kanonu zachowań poddanych, którzy przyjmowali ten model w łożnicy, podczas odwiedzin księcia i jego małżonki w ich domach.
Woroniecka nigdy nie odzywała się wobec męża, chyba że sam ją o coś zapytał. Była za tę skromność bardzo lubiana przez córki Jabłonowskiego. Z rodziny wojewodziny, na zamku w Lachowcach bywali: książę Maksymilian Dionizy Woroniecki, kuzyn Franciszki, szambelan Augusta III, kawaler Orderu Świętego Huberta ożeniony z Miączyńską, wdową po Radziwille oraz Szymon Szydłowski, szwagier Franciszki, mąż młodszej siostry – Konstancji z Woronieckich. Jabłonowski nie lubił kasztelana słońskiego, bowiem ten trzymał się klamki królewskiej i miał niekiedy odwagę chwalić  Augusta w jego obecności. Wojewoda przeżył to snadnie, kiedy na tron osadzono Stanisława Augusta, tegoż który po nim (po Jabłonowskim!) objął stolnikostwo litewskie, chociaż do tego urzędu nie posiadał kwalifikacji. Tylko dlatego je otrzymał, że w tym czasie nikt z godniejszych o ten urząd nie zabiegał. Po wyborze króla Jabłonowski coraz bardziej odsuwał się od polityki. Książę przez prawie 20 lat był wojewodą nowogrodzkim. Jako członek konfederacji barskiej urzędy państwowe (senatorstwo), które piastował złożył po pierwszym rozbiorze Polski.
Kiedy Franciszka powiła syna – Augusta Dobrosława (1768-1792), Jabłonowski nieco ocieplił stosunki z żoną. Nadawanie starosłowiańskich imion swoim dzieciom (Teofila Strzeżysława i Anna Dobrogniewa) świadczy o zamiłowaniu księcia do „polskości”. Dla Franciszki dziecko stało się jedyną pociechą w tym małżeństwie, chociaż miała surowo zabronione roztkliwianie malca.  W tym czasie księcia pochłaniała już bez reszty nauka. Z tego też powodu wyjechał do Saksonii, gdzie pozostał już aż do swojej śmierci. Nigdy nie wrócił do Polski. Osiadł z rodziną w Lipsku, kupując tam pałac miejski i posiadłość podmiejską, którą nazwał Jablonovbourg (zamek otoczony fosą). Tam całkowicie poświęcił się nauce. Na miejsce swojej emigracji wybrał Lipsk, a nie Drezno, bowiem było to miasto uniwersyteckie, ważne centrum wydawnicze, edukacji i drukarstwa. Jako datę wyjazdu Jabłonowskiego do Lipska źródła podają rok 1768 r. Jego jedyny syn urodził się w jeszcze w kraju r., zatem przypuszczać tylko można, że wojewodzina wyjechała z mężem niedługo po rozwiązaniu. Niektóre ze źródeł podają jako datę urodzin wojewodzica rok 1769. Jabłonowski dużo pracował, dużo dzieł wydawał drukiem i założył na obczyźnie fundację Societas Jablonoviana*, działającą do dnia dzisiejszego.  Wcześniej oferował w kraju swoją fortunę na użytek nauki co niestety, nie z jego winy, nie powiodło się. W Niemczech książę okrzepł z polskości i czuł się tam dobrze. Cudzoziemcy go szanowali, a i niekiedy odwiedzali go z Polski starzy towarzysze konfederaci, co to jeszcze nie powymierali, bywał u Jabłonowskich Karol Radziwiłł, ks. Biskup Krasiński; hetman Ogiński. Franciszka także dostąpiła zaszczytnego wyróżnienia. Została „damą gwiaździstą Marii Teresy”.* Wojewoda wydał nawet z tego powodu bal. Syn chował się zdrowo.  Książę dobrze się trzymał, chociaż od lat chorował na podagrę. W końcu choroba go zmogła. Zmarł 1 marca 1777 r. Pogrzeb był raczej cichy. Ciało złożono w kaplicy na zamku w Pleissenburg i uhonorowano nagrobkiem z marmurową tablicą.
Po śmierci męża Franciszka nie umiała odnaleźć się w nowej sytuacji. Stale „ubezwłasnowalniana” mężowskim przymusem i przyzwyczajona przez 10 lat małżeństwa do bierności, nie potrafiła zająć się finansami, spadkiem, zabezpieczeniem przyszłości syna i własnej. Poprosiła o pomoc szwagra, Szymona Szydłowskiego. Podpisała z nim ugodę przyrzekając mu za pomoc sumę 1.200.000 zł i wzięcie na wychowanie i edukację siostrzenicy, jednej z córek Szydłowskiego. Dla siebie zabezpieczyła dożywocie, dokument poświadczył ksiądz Młodziejowski, biskup poznański, kanclerz wielki koronny, który potwierdził jego ważność pieczęcią kanclerską. Prawnie, był to wielce wątpliwy dokument pomimo takiego zatwierdzenia. Wojewoda umierając nie uczynił dla księżnej żadnego bowiem zapisu. W Lipsku pozostała do czasu pozałatwiania wszelkich spraw majątkowych. Syna wysłała pod opieką Pijaneckiego do Lachowiec. Jako 40 letnia wdowa po księciu Jabłonowskim wzbudzała żywe zainteresowanie pretendentów do jej ręki. Na powtórne zamążpójście krzywo patrzył Szydłowski, obawiając się utraty tak sprytnie zdobytych wpływów. Nie miał natomiast żadnych obiekcji co do romansu, w jaki się uwikłała.  Przeżyła jednak tylko zawód sercowy w osobie barona Hoenthala, który przegrywał jej majątek po kasynach. Zapędził ją w długi, z których powtórnie ratował ją (nie bezinteresownie) Szydłowski w 1779 r.  Do kraju wróciła na początku 1782 r.
Osiadła powtórnie w Lachowcach na Wołyniu. Zaczęła tam prowadzić życie na wzór „zakodowany” jej przez nie żyjącego już małżonka. Prowadziła w tym czasie, także na wzór księcia, liczne nadania swoim włościanom, podpisując się z pańska i wcale nie tak skromnie: „Franciszka Wiktorya z książąt Korybutów Gedyminów Woroniecka, z Prussów i świętego państwa rzymskiego księżna Jabłonowska, wojewodzina nowogrodzka, na Steblowie etc. dziedziczka Dobosławska (?), Strogijska, Krasnińska, Jerniewska etc. starościna na Lachowcach, Lisiance, Zawałowie, Podhorcach,  Jabłonowach – Litewskim i Pokuckim, Grodku i Czarnym Lesie, tudzież na Kitzer i Dytmansdersun w Saksonii, jako też na całej substancyi oprawna i dożywotna pani  etc. etc.”. Podpisem tym wymienia dobra położone w starostwach nowogrodzkim, trockim i w województwie wileńskim, były one raczej skromne i nie warte więcej jak 1000 zł, ale dodawały splendoru  w podpisie.  W tym czasie zaglądał do Lachowiec książę Woroniecki mianujący się stryjem wojewodzica, zjeżdżali się także rodzinnie Jabłonowscy. Lubili wdowę, która oprócz przyjętych pomężowskich dziwactw odznaczała się dobrocią i uczynnością, wzorowo przy tym prowadząc gospodarstwo. Lud okoliczny wielbił ją i błogosławił. W tym też czasie ochłodziła stosunki ze szwagrem i przestała myśleć o powtórnym zamążpójściu. Syn dorósł i poszedł na swoje, odpisała mu ze swojego dożywocia Stablów na usamodzielnienie się. Polityką się nie interesowała, czytała dużo, szczególnie zagranicznej prasy. Do spraw krajowych miała stosunek obojętny, wręcz nabyty po mężu. Podobnym charakterem obdarzyła syna. Nie czuł w sercu polskości. Za dziecięctwa wyrwany z kraju, wcale go nie znał. Z rzewnych kozackich opowiadań swojego opiekuna z dzieciństwa*, tak sobie wyobrażał tę „kozaczą” Polskę. Matka, ani ojciec nie zaszczepili w nim miłości do kraju.
W roku 1787  król Stanisław August Poniatowski, chcąc zjednać sobie księżnę Jabłonowską (jej mąż był jego przeciwnikiem) , odwiedził wdowę w Lachowcach. Dumna księżna, podobnie jak jej małżonek uważała, że to ona robi eksstolnikowi litewskiemu honor podejmując go u siebie, a nie, że to król niesie splendor domowi, który odwiedza. Przyjęła go jednak godnie, jak na dom Jabłonowskich przystało. Król przed przybyciem prosił o skromne podjęcie, czemu zadość uczyniła, chociaż uczta i oprawa pobytu i tak była wykwintna. Księżna Jabłonowska poproszona do stołu króla była „rozmowna, poważna, gościnna, ale etykietalna; przyjmowała króla, jakby go przyjmowała  każda inna królowa, nie zwykła, zamożna szlachcianka.” Zgryzoty matce dodawał tylko syn jedynak. Kiedy wróciła z zagranicy miał 15 lat. Matka chciała, żeby się dalej uczył, wchodził w kręgi rodzinne, starał się o urzędy, ale on nie chciał. Hulał w Stablowie z kozakami i w końcu „schłopiał” i „skozaczał” na prawdę. W Stablowie* zainstalował się pomiędzy 1784 a 1786 rokiem. Kiedy skończył 20 lat, w 1788 r. rozbudował oddział swoich kozaków. Majątek Stablów z dziesięcioma wioskami zamienił na gminę kozacką (300-500) głów. W tym samym roku przyjął obrządek wschodni i sprowadził Bazylianów.  W aktach zaczął się podpisywać „Awkust Mykoła, kniaź”. Jego pradziad, hetman Jabłonowski całe życie pracował nad  przywróceniem Koronie ziem ukrainnych. Senatorski syn zmarł z opilstwa w kozaczej chacie w 1794 r. Niektóre źródła wzmiankują jako datę jego śmierci 1792 rok, ale to błąd, bowiem w tymże roku cedował tylko dobra wołyńskie swojej siostrze przyrodniej, córce z pierwszego małżeństwa księcia Józefa Aleksandra Jabłonowskiego z Radziwiłłówną (Teofili Sapieżynie). Jej młodsza siostra już wówczas nie żyła.  W  dniu 1 stycznia 1792 r. w Lachowcach zmarł mąż Teofili – Józef książę Sapieha, krajczy litewski. Był dziedzicem na Lachowcach w chwili śmierci. Ostatni, znany nam,  podpis księżnej Franciszki z Woronieckich Jabłonowskiej został umieszczony na akcie darowizny, potwierdzającym nadania jej syna Augusta. Jest to data 25.10.1791 r.
Co dalej stało się z księżną Jabłonowską z.d. Woroniecką? Ślad się urywa, chociaż według genealogicznych zapisków żyła do 1829 r., lub jak chcą inne wzmianki genealogiczne do r. 1827.  Nie mamy informacji kiedy dokładnie zmarła i gdzie została pochowana. Są to  pytania na które nadal trzeba poszukiwać odpowiedzi. Jej młodsze siostry to – Konstancja (1744-1796) żona Symeona Kazimierza Szydłowskiego h. Lubicz i Elżbieta (ur. 1746) żona Felicjana Jabłonowskiego (1730-1778) z Jabłonowa, stolnika maz. Wyszogród. Na jednym z portali internetowych opisujących ród Woronieckich znajduje się informacja-ciekawostka  cyt. „Wydaje się, że linia wymienionego powyżej Aleksandra i linia Felicjana, genealogicznie są odległe. Tymczasem, zbliżyły się one do siebie, bowiem żyjący w tej samej epoce obaj panowie poślubili rodzone siostry, księżniczki Korybut Woronieckie. Felicjan ożenił się z Elżbietą, zaś Józef Aleksander z Franciszką”.
Pewne wskazówki przekazuje nam na temat Franciszki Woronieckiej drzewo genealogiczne rodu Woronieckich (link poniżej). Tam właśnie odnotowano datę śmierci Franciszki z.d. Woronieckiej Jabłonowskiej jako rok 1827. Franciszka pochodziła w prostej linii z głównego pnia rodu Woronieckich (od Marcina). Oprócz ww. sióstr miała jeszcze jedną (NN) oraz dwóch braci: Floriana (1775) i Ignacego, który  zmarł  przed 1820 r., starostę rachodoskiego. Ignacy miał trzech synów: Celestyna, Wincentego i Andrzeja. Wincenty Woroniecki jest wzmiankowany przez Romana Aftanazego jako właściciel Kamionki Wołoskiej (do 1841 r.) i Stronibab, był pułkownikiem wojsk polskich w wojnie napoleońskiej 1812 r. Florian zapoczątkował lubelską gałąź Woronieckich, właścicieli Kani, Rejowca i Gółkowa. Był generałem wojsk rosyjskich i marszałkiem szlachty guberni lubelskiej. Najbardziej prawdopodobna wydaje się hipoteza, że Franciszka po utracie Lachowiec i innych dóbr po śmierci syna, przeniosła się do innych swoich posiadłości. Przykładowo napotykamy o niej wzmiankę, jako właścicielce Kamionki Wołoskiej.
Kamionka Wołoska była znanym miejscem w Galicji, bowiem to stąd pozyskiwano glinki kaolinowe do produkcji fajansu i porcelany w Tomaszowie Lubelskim oraz fajansarni w regionie: Potylicz, Siedliska, Lubycza Królewska. Kamionka Wołoska była własnością Woronieckich do 1841 r., o czym wspominają zapiski historiograficzne (R. Aftanazy, Dzieje rezydencji…) wzmiankujące, że przeszła w ręce Woronieckich po śmierci księcia Jabłonowskiego, który otrzymał ją od rządu austriackiego,  w zamian za Jabłonów. Niektóre źródła wskazują na datę tej zamiany rok 1787.  Kamionka była wtedy największą wsią województwa bełskiego, składająca się z ogromnej liczby przysiółków. Nazwisko Jabłonowskich jest wymieniane wśród właścicieli Siedlisk oraz przy kontraktach zakupu surowców dla fajansarni. Jest to trop, którym trzeba podążać w dalszych poszukiwaniach losów głównej bohaterki naszej opowieści. Kierunek poszukiwań wydaje się jak najbardziej słuszny, bowiem Franciszka Wiktoria z Woronieckich Jabłonowska jest wzmiankowana jako właścicielka Kamionki Wołoskiej, przy zawieraniu trzyletniego kontraktu przez Franciszka Mezera, twórcy polskiej porcelany i tomaszowskiej fajansarni. Początki prac nad tomaszowską manufakturą to schyłek XVIII wieku. Starania w tym względzie, podejmowane przez Mezera, miały już miejsce w 1794 r. Spółkę zarejestrował w 1799 r. Potem, rozpoczynając już produkcję cyt. „Franciszek Mezer zawarł trzyletni kontrakt z książną Franciszką Wiktorią Jabłonowską, zapewniający mu potrzebny surowiec – glinę, którą pozyskiwano w jej majątku Kamionka Wołoska, około 40 km na północ od Lwowa ustalając cenę 2 złp za korzec.” Tomaszowską manufakturę zamknięto w 1827 r.  Franciszka Wiktorya z Woronieckich Jabłonowska zmarła w tym samym roku, w 1827 r. Mamy nadzieję, że to nie wszystko, co historia może nam przekazać na temat tej nietuzinkowej kobiety.
Opracowanie: Ewa Lisiecka
  • Ogłoszenie Heroldii Królestwa Polskiego z 1824 r. (Lista osób, którym dozwolono używać tytułów honorowych). Gazeta Lwowska z 1840 r. Nr 138 (21 listopada).
  • Nakły – obecnie wieś w powiecie ostrołęckim
  • Fundacja Jabłonowska założona przez księcia Józefa Aleksandra Jabłonowskiego działa w Niemczech, w Lipsku do dzisiaj, przyznaje stypendia i nagrody wyróżniającym się naukowcom, szczególnie  dziedzinie historii.
  • dawny Jabłonów nad Niemnem, oddalony 24 km od Mostów – rejon mostowski, kilka km od szosy Łunna-Wołkowysk
  • Stepan Matuszynenko ze Stablowa, kozak przy dworze księcia Jabłonowskiego
  • Stablów – dawniej miasteczko niedaleko Dniepru k. Korsunia
  • Tytuł książęcy należny Woronieckim został potwierdzony w roku 1784 przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Zaborca rosyjski w ramach istniejącego Królestwa Polskiego utrzymał im tytuł w 1821 r. oraz uaktualnił w 1824 r. Można powiedzieć, że księżniczka Franciszka Woroniecka utrzymała swój rodowy tytuł książęcy prawie do śmierci.
źródła:
  1. http://www.instytut-genealogii.com.pl/index.php?mod=artykuly&id=2&itemid=128
  2. Książę Józef Aleksander Jabłonowski – https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:J%C3%B3zef_Aleksander_Jab%C5%82onowski_1.PNG
  3. Dr Antoni J. Opowiadania. serya czwarta. tom I. Senatorska Dola. Opowieść z VII stulecia. wyd. 1884
  4. http://www.rdc.pl/podcast/rody-i-rodziny-mazowsza-jablonowscy-reyowie-i-dowgiallowie/
  5. http://www.s1354735-90700.home-whs.pl/NOBLE_gen/woroniecki2.htm
  6. Krystyna Schabowska. Zarys dziejów manufaktury fajansu i porcelany w Ordynacji Zamojskiej w Tomaszowie Lubelskim. Wydanie – Politechnika Lubelska. 2015 r. s. 43. http://bc.pollub.pl/Content/12770/PDF/porcelana.pdf
  7. https://pamiecdlapokolen.pl/jablonowo/
  8. Nagrobek księcia Józefa Aleksandra Jabłonowskiego – zasoby Biblioteki Narodowej w Warszawie – strona internetowa Polona
  9. Odcisk tłoka pieczętnego Jabłonowskich. – http://51.254.200.38/wawelzbiory/node/6714